Blog Ciekawostki Syndrom Jerozolimski – czyli to, czego zaczęłam się obawiać przed wyjazdem do Ziemi Świętej

Syndrom Jerozolimski – czyli to, czego zaczęłam się obawiać przed wyjazdem do Ziemi Świętej

Uwaga, wpis tylko dla ludzi o mocnej psychice. Inni mogą być zahipnotyzowani, oszaleć lub obiecać sobie, że nigdy nie pojadą do Izraela… 🙂

Znacie coś takiego jak „Syndrom Jerozolimski?” – sama byłam w wielkim szoku, kiedy czytając o największych atrakcjach Świętego Miasta, natknęłam się na artykuł , który o tym właśnie traktował. Nie jest to jakaś wyssana z palca historia ale autentyczne, prawdziwe, udokumentowane zaburzenie, opisywane w psychologicznych opracowaniach naukowych. To naprawdę ciekawe! I… straszne.

syndrom jerozolimskikadr z filmu  „The syndrom of Jerusalem”

Syndrom Jerozolimski może „dotknąć” pielgrzymów i turystów, którzy przybywają to tego bardzo ważnego dla wielu narodów miejsca. Chyba właśnie ta atmosfera miasta, jego niesamowita historia i ogromne znaczenie udzielają się turystom tak bardzo, że wydaje im się na przykład, że są samym Jezusem albo innym świętym. Niesamowite, prawda?

Już się boje naszych reakcji na to miejsce, choć teoretycznie ja powinnam być „bardziej bezpieczna”. Badania naukowe wskazują, że „Syndrom Jerozolimski” dopada częściej mężczyzn niż kobiety. Nie są pocieszające natomiast inne zmienne, które, że tak powiem, determinują zapadniecie na tą chorobę – wykształcenie wyższe, wiek pomiędzy 20 a 30 lat – ups!!! Zaczynam się obawiać nie tylko o Marcina ale także o siebie! ( – Phi! Ja się nie boję! – dopowiada z drugiej strony pokoju Marcin ).

A czym „Syndrom Jerozolimski” się objawia? Tak jak już wcześniej wspomniałam, ci których to zaburzenie dosięgnie „wcielają się” w postaci świętych, zaczynają wygłaszać kazania, „odwzorowywać” te elementy z ich życia, które były im znane z Biblii, często przebierają się – nazwijmy to – w stroje z epoki, bywa także, że stają się agresywni w stosunku do innych wyznań. Oczywiście w ten sposób najczęściej zachowują się osoby, które pochodzą z bardzo religijnych rodzin, takie, które znają Biblię i w których świadomości ukształtował się obraz Jerozolimy takiej jaka jest w nie opisywana, czyli za czasów Jezusa. Zwykle są to pielgrzymi, których cel podróży związany jest z doświadczeniami czysto religijnymi. Oczywiście nie jest to regułą, okazuje się także, że podatni na Syndrom są także ludzie zagubieni, poszukujący swojej drogi, szukający wiary, chcący się nawrócić.

jakubZ pozoru same objawy Syndromu Jerozolimskiego wydają się śmieszne, nawet, nieco niewiarygodne (choć można naprawdę znaleźć opracowania, artykuły naukowe, badania wykonywane przez profesorów), to zdarzały się także sytuacje, które do komicznych bynajmniej nie należały. W latach 60 XX wieku pewien australijski pielgrzym, który zapadł na Syndrom Jerozilimski tak bardzo zapragnął zrealizować swoją misję (najwyraźniej związaną z „usunięciem” muzułmanów z Ziemi Świetej), że podpalił słynny Meczet Al Aksa na Wzgórzy Światynnym. Było baaaaaardzo kryzysowo wtedy.

Niesamowity jest fakt, że na „Syndrom Jerozolimski” może „zachorować” niemal każdy – nieważne, czy wcześniej miał jakieś zaburzenia psychiatryczne, czy nie (oczywiście ci pierwsi są bardziej narażone, istnieje także szereg innych okoliczności sprzyjających pojawieniu się syndromu jak chociażby samotność, poczucie izolacji, traumatyczne przeżycia tuż przed wyjazdem). Niesamowite jest także to, że osoby, u których wcześniej nie obserwowano żadnych zaburzeń psychiatrycznych – pamiętają co „wyprawiały” w Ziemi Świętej, są przez cały czas całkowicie świadome i niejednokrotnie zawstydzone faktem chodzenia po ulicach Jerozolimy w tunice wykonanej z hotelowego prześcieradła śpiewając psalmy… Podsumowując – chyba coraz bardziej boję się wyjazdu do Ziemi Świętej! Marcin – jakby co – nagrywaj mnie!!!

Kiedyś oglądaliśmy jeden z odcinków „Boso przez Świat” z Cejrowskim właśnie w Jerozolimie. Przez chwilę w kadr wchodziła im dziwna kobieta pląsająca z uśmiechem po placu w centrum Starego Miasta i puszczająca… bańki mydlane w kierunku miejsc świętych? A może to był właśnie… No właśnie…

Nie tylko Jerozolima

A tak na sam koniec – uwaga także na Florencje!!! Tam może dopaść Was podobne zaburzenie, zwane, a jakżeby inaczej „Syndromem Florenckim”, wywołane natłokiem, ogromem, wspaniałością florenckiej architektury, sztuki – zwłaszcza u osób zwiedzających florenckie muzea i galerie (tak na marginesie – chyba najwspanialsze na świecie). Możecie poczuć zawroty głowy, lęk, zagubienie, a nawet widzieć   rzeczy i zdarzenia, które tak naprawdę nie istnieją. Podobno podobna dolegliwość może także dopaść tych, co zwiedzają Paryż. Nas to we Florencji (ani w Paryżu) nie dopadło, więc jest też nadzieja, że w Jerozolimie też nas ominie…

Chcecie więcej? Bardzo polecam artykuł naukowy na ten temat napisany przez pracowników Uniwersytetu Jagiellońskiego i opublikowany przez Polski Towarzystwo Psychiatryczne (Psychiatria Polska) lub zobaczyć ten krótki film dokumentalny:

 

Napisz pierwszy komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

    Dołącz do naszego newslettera!

    Hej! I jak Ci się podoba na naszym blogu? Jeśli wszystko OK to mamy propozycję: Dołącz do ponad 13o tys. śledzących nas osób. Wysyłamy mail jedynie raz na tydzień. Zero spamu, tylko nowe wpisy, super okazje, triki, promocje lotnicze i podróżnicze poradniki. *POLITYKA PRYWATNOŚCI