Blog Nasze relacje i zdjęcia Dwadzieścia cztery najfajniejsze kwadraty! Rok 2013 na naszym instagramie

Dwadzieścia cztery najfajniejsze kwadraty! Rok 2013 na naszym instagramie

insagrammy

To był rok! Odbyliśmy kilka większych podróży, kilkanaście małych, okołoweekenowych i kilkadziesiąt mniej lub bardziej „mikropodróży”, łącznie z rowerowymi. Blog w tym czasie urósł gigantycznie, pojawiło się o nim w kilku dużych mediach a Was jest z nami co miesiąc już ponad 50 tysięcy. Ciężka i systematyczna praca – popłaca. A Was – uwielbiamy!

Jednym z podsumowań tego roku powinno być przejrzenie naszego konta na instagramie, i tak się właśnie dzieje w tym momencie. Tarrrrran!

Zastanawialiśmy się, czy tworzyć specjalne konto na instagramie jako Wędrowne Motyle czy działać z konta mojego. Doszliśmy do wniosku, że bez sensu mnożyć byty, przełączać z konta na konto, albo mieć dwa telefony do tego. Większość rzeczy, związanych z naszymi podróżami, pisaniem bloga i elementy – powiedzmy – zza kulis – są właśnie tutaj. Plus, powiedzmy trochę mojej prywaty – dzięki temu możecie podglądać, co chodzi mi po głowie na codzień.

W styczniu

Zaczęło się grubo. Od Paryża. Przyjęła nas Ania, w kameralnym i stylowym mieszkanku. Pod wieżą jedliśmy śniadanie, szwędaliśmy się nocą wzdłuż Sekwany, nakręciliśmy pierwszy wspólny filmik (o wyspie Cite) i straciliśmy głowę do peryferyjnych dzielnic Montmartre i Marais. Jeszcze tego samego stycznia zawitaliśmy do Sztokholmu. To miasto zimą okazało się bajeczne. Bajeczne!

W lutym

Odwiedziliśmy Londyn na trzy dni. Przywitał nas deszczem, ale potem było megasłonecznie. Aż tak nieangielsko. Wtedy też powstał ten kultowy już wśród Was wpis o sposobie na zwiedzanie Londynu w jeden dzień.
Tego samego miesiąca nasze zdjęcia z Pragi trafiły na pierwszą wystawę fotograficzną w Katowicach. Pod – jak łatwo się można domyśleć – tytułem Praga od świtu do zmierzchu.

W marcu

Szaleliśmy sporo na biegówkach. Bo zima trzymała nieźle. Również w parku, dosłownie przy naszym bloku (ma charakter górski). Później pojechaliśmy do Berlina na kilka dni, gdzie zahaczyliśmy o targi turystyczne ITB. Podczas tych targów odbyły się spotkania i warsztaty wielu podróżniczych blogerów z całego świata.

W kwietniu

W naszej kuchni zagościł wok i życie było już zupełnie inne od tego czasu. Zaczęliśmy eksperymentować z kuchnią z różnych stron świata. Głównie takie dania „ciapate”. Ponadto byliśmy trochę w rozjazdach, ale niekoniecznie hobbystycznych. Czasem zawodowych. Na zdjęciu np. fajne poprzemysłowe zakamarki w Łodzi

W maju

Wszystko stanęło pod znakiem bliskiego Wschodu. Pół miesiąca spędziliśmy w Izraelu i Jordanii i choć dziś już grudzień – chętnie byśmy wrócili. Podróżowaliśmy sami, śladem kultowych filmów przygodowych oraz Marco Polo. Odwiedziliśmy między innymi Akkę, skąd rodzina Polo ostatecznie ruszyła ze święta oliwą z Jerozolimy do Chana.

W czerwcu

Marcin odwiedził Barcelonę, gdzie z mieszkanku przy parku Guell przyjęli Przemek i Łukasz. Tam zrealizował mnóstwo rzeczy na bloga, kilka nawet czeka jeszcze na publikację. np. odwiedził słynną kamienicę, gdzie kręcono horror REC

W lipcu

Spędziliśmy trochę czasu u nas , bez dalszych wyjazdów. Ogarnialiśmy nasz mały balkon, dwa razy wyskoczyliśmy w Beskidy (zimno było!), obrabialiśmy materiały z Bliskiego Wschodu i Katalonii. No i rozpoczęliśmy walkę o wizy do Azerbejdżanu, z którymi ostatecznie się nie udało…

W sierpniu

U mnie wszyscy w pracy na urlopach, więc wiedziałem, że będę musiał być non-stop. Ania również w samym środku nowej pracy. Ten czas przeznaczyliśmy na spacery po Śląsku, wycieczki rowerowe, krótkie wypady, planowanie jesieni i rysowanie na bloga. Zamówiłem sobie cyfrowy tablet do tego, ale wciąż mam słabość do ręcznych rysunków.

We wrześniu

Druga trochę dłuższa wyprawa tego roku. To był skok za skokiem. Aż 10 kart pokładowych i jedna kradzież. W Palermo. Wcześniej spędziliśmy cudowne kilka dni na Malcie i Gozo. Potem poznaliśmy Sycylię. Ale tylko trochę. Tylko dla pierwszych smaków. Po drodze zwiedzaliśmy również Bergamo i Bratysławę. Nie pytajcie lepiej – jak to zorganizowaliśmy 🙂

W październiku

Udało nam się „wyskoczyć” aż 2 razy. W tym na szalone i świetnie przyjęte przez internet półdniowe zwiedzanie Rzymu. Wylot rano, powrót wieczorem. Świetna jesienna pogoda trafiła nam się w Kolonii. W ogóle ten weekend był dla nas jednym z najbardziej zaskakujących wyskoków.

W listopadzie

W końcu udało nam się odwiedzić Neapol. Fantastyczne kilka dni rozpoczęły się już… w Pradze, sąd lecieliśmy. Poza tym pięknym miastem ujęły nas Pompeje i Herkulanum oraz Pozzuoli i Sorento. Pod koniec miesiąca wyskoczyliśmy znów do Krakowa. Ale tym razem efektem była bardzo fajna notka a nawet vlog o krakowskim rynku

W grudniu

Nadszedł czas podsumowań. Stąd między innymi ten wpis. W domu przedświąteczne porządki, czego efektem było sporo rzeczy na ścianę – kolaży, diy i map. Natomiast w okolicach mikołaja pojechaliśmy do Łodzi obalić kilka mitów na temat tego, że to miasto jest brzydkie. Post o Łodzi zobaczyło ponad… 1000 osób 🙂

A teraz?

Siedzimy sobie w górach u rodziny i myślimy. Co w roku przyszłym? Gdzie? Na ile? Za ile? Ale to już materiał na inne wpisy

I jak sądzicie? Udał nam się ten rok? Naszym zdaniem – raczej tak. Wpadajcie czasami na instagram Marcina

Ilość komentarzy: 8 - dołącz do dyskusji!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

  • Marcin Janiszewski says:

    A gdzie pizza? :v

  • Iza says:

    Oczywiście, że rok udany. Nic tylko gratulować i pozazdrościć (ale w zdrowym znaczeniu tego słowa). Na Nowy Rok życzę Wam jak najwięcej cudownych podróży.

    • Ted says:

      ..hm..tyle wyjazdów w ciągu roku i w tym też praca (jak rozumię),to wprost nie prawdopodobne.Widocznie macie b,mało obowiązków takich codziennych,domowych.A koszty tych podróży też przecież niebagatelne.Też chciałbym pojechać i zwiedzać ale najgorszy jest ten pierwszy raz lub początek i tu oczekiwał bym podpowiedzi takiej szczególowej, bo wiadomo pierwszy raz i prowadzenia prawie za rękę.Może nie trudno w coś wsiąść i jechać ale co tam na miejscu? pełno niewiadomych,po prostu trzeba się wczuć w kogoś kto nie ma rutyny.Od czasu do czasu moglibyście taką wycieczkę zorganizować i polecić?Poza tym mnie interesuje raczej Wrocław a nie Katowice a tu mało propozycji ciekawych.

    • Marcin Nowak says:

      Tak, masz rację. Powiem Ci tylko jedno: trzeba planować, bardzo skrupulatnie, dokładnie aż chorobliwie. Wtedy się uda aż tak wiele. Czy nie mamy obowiązków domowych? Trudno ocenić. Dom zawsze wysprzątany, obiady jadamy w domu też 🙂

      Co Cię interesuje wrocławianinie?
      Polecamy zaprzyjaźnione: http:://latamyzroclawia.pl lub https://wroclot.pl na pomysły z lotami z Wrocławia

      A bez lotów: masz dużo cudownych miejsc godzinię-dwie godziny od miasta: Ślęża, Karkonosze, Kłodzko, Góry Stołowe, Śnieżnik, Bystrzyca Kłodzka, Stawy Milickie, Trzebnica, Brzeg, Góry Kaczawskie, pałace w okolicy Jeleniej Góry, Park Mużakowski albo w Czechach – Adrspach i Teplice, Broumowskie Sciany

  • via_fanpage says:

    Karina Nowacka:
    Czy się Wam udał ten rok? Oczywiście, że tak! A w Nowym Roku czekam na kolejne inspiracje od Was

  • Hania says:

    No, mi się wydaje, że rok się wam udał, chyba w to nie wątpicie? 🙂

Dołącz do naszego newslettera!

Hej! I jak Ci się podoba na naszym blogu? Jeśli wszystko OK to mamy propozycję: Dołącz do ponad 13o tys. śledzących nas osób. Wysyłamy mail jedynie raz na tydzień. Zero spamu, tylko nowe wpisy, super okazje, triki, promocje lotnicze i podróżnicze poradniki. *POLITYKA PRYWATNOŚCI