Ciekawe miejsca w Azji Ciekawe miejsca w Indiach Ten pierwszy raz w Indiach. 10 zaskoczeń i ciekawostek tuż po powrocie

Ten pierwszy raz w Indiach. 10 zaskoczeń i ciekawostek tuż po powrocie

IMG_6648
Krowa na plaży to jeszcze nic, Krowa siusiająca na plaży to też nic. Brak krowy – to coś!

– Dlaczego on kiwa głową na boki – półgębkiem mówię do Ani, sztucznie się uśmiechając, czując cień niepewności. – I co to oznacza? Zapytałem tylko o to czy lista pasażerów na pociąg do Goa będzie wywieszona o 20.00. A on kiwa głową na boki i nie wiem co to oznacza. Zawsze przygotowujemy się do naszych wyjazdów, ale nie wszystko da się opanować. Teraz już wiemy. Generalnie chodziło mu, że  „tak”. A to tylko jedno z 10 zaskoczeń, które przywieźliśmy z Indii.

Pamiętamy o czym chcieliśmy napisać zaraz po powrocie z Ameryki Środkowej. Właściwie tak na szybko, tuż po przylocie. Wiecie… jak człowiek ochłonie wrzuci brudy do pralki, odeśpi. Zrobiliśmy post o 12 zaskoczeniach z Gwatemali. I on był dobry. Podobał nam się. W takim razie postanowiliśmy zrobić coś podobnego z Indii. Pomijając fakt, że tym razem eksperymentowaliśmy z blogowaniem „na żywo” i powstały nawet 4 posty i 6 vlogów.

Co teraz?

Naszkicowaliśmy sobie z samolocie z Bombaju do Amsterdamu (oprócz tej mapy), że mamy materiałów na co najmniej 13 wpisów. I tak będzie. Ponadto w planach są mapy, fotogalerie, naprawdę dobre filmy wideo (w przeciwieństwie do tych słabych jakościowo vlogów 🙁 ). Czyli tak będziemy pracować z blogiem do końca roku. Do kolejnej, inspirującej podróży z KLM w ramach tej samej opowieści. Ale o niej na razie „cicho-sza”.

indie klm motyleTo bardzo szlachetne, że porywamy się z motyką na słońce i chcemy pisać o Iniach po zaledwie 2 tygodniach pobytu tam. Prawda? A przecież pod ręką są tak fantastyczne pozycje, jak np. blog Asi o Indiach czy książka „Namaste, po prostu Indie”
Ale z drugiej strony… moment. Przecież pierwsza w życiu podróż do Indii, pierwsze opinie, pierwsze rozczarowania i zachwyty – to może być coś naprawdę przydatnego dla naszych czytelników, dla Was, czy dla nas. Trochę później. O Indiach mówili albo w barwach czarnych albo wielokolorowych. Jak się wczytacie w relacje na blogach i nie tylko, poczytacie, że niektórzy po pierwszym styku z Indiami zostawali w hotelu i płakali. Serio
Pani z KLM od spraw imigracyjnych wypytywała nas o różne rzeczy na lotnisku w Amsterdamie, po czym zasugerowała, że pierwszy kontakt z Indiami może być kulturowym szokiem, ale potem będzie tylko i wyłącznie cudownie. Zaopatrzeni w takie oczekiwania ruszyliśmy do Bombaju. I okazało się, że lepiej spodziewać się gorszego. Bo dzięki temu zawsze będzie lepiej. Choć nasze opinie co do Mumbaju ostatecznie się różnią. Tzn. moje i Ani. Co do reszty naszej podróży są spójne. Indie to coś, co wychodzi poza wszelkie listy i klasyfikacje. Jeśli się wie, co się chce odczuwać, co dostrzegać mocniej, na co wziąć bolesny filtr trywializacji – powinno być dobrze. Ja osobiście mógłbym tu wrócić, co nie jest normalne, bo nie wracamy. Ale mógłbym – do północnych…

Głównym celem naszej podróży był jednak Koczin. Tydzień wcześniej byliśmy w Amsterdamie, widzieliśmy w Rijskmuseum miniatury pokazujące holenderskie faktorie w Indiach, chwilę potem byliśmy w Fort Koczi, miejscu, które obok indonezyjskiej Batavii, stała się głównym centrum holenderskiego imperium handlowego w Azji. Ale o tym jeszcze będzie.

Indie koczin
Jedno z kilkudziesięciu zdjęć z Indii, w których… aż trudno uwierzyć, że przedstawiają te Indie, które znamy

Ten pierwszy raz w Indiach. 10 zaskoczeń na świeżo

1. Hinduskie gesty. Nie sposób wszystkiego się wyuczyć, poznać tajniki lokalnego sawuar wiwru i innych takich. No nie da się. Gdy Hindus kiwa na boki głową tak trzy, cztery razy – wiedz, że wyraża aprobatę, choć wygląda jakby się zgrywał. Ten najbardziej charakterystyczny gest wśród Hindusów, wydaje się zaraźliwy i po tygodniu sam kiwałem głową na boki, bynajmniej nie z żartów.

Raz zdarzyło mi się przez pomyłkę podać pieniądze lewą ręką, co oczywiście jest wielkim faux-pas w Indiach, podobnie jak w kulturach muzułmańskich. Tak samo stopy. Stopy to najbardziej „a fe!” fragment ludzkiego ciała, dlatego obyś nikomu nie nadepnął na stopę, bo to oznacza nadepnięcie na odcisk!

W świątyniach hinduskich ściągamy obuwie. Ale… w niektórych chrześcijańskich, też! (???). Synkretyzm religijny.

A tak w ogóle to sporo facetów chodzi z sobą za ręce, wręcz wplatając mocno swe palce i nie myślcie sobie to, co myślicie. To nie tak. To normalne gesty przyjacielsko nastawionych do siebie kumpli.

IMG_6858

2. Internet jest (prawie) wszędzie. I to nam bardzo się podobało w kontekście kontaktu z Wami. Gdy Microsoft usłyszał, że na Wachlarzu mówiliśmy, że blogowanie z podróży nas rozprasza i przeszkadza wysłał nam sprzęt, godny, by to przetestować i w sumie udało się. Otrzymaliśmy Acera Aspire Switch 10, co jest tableto-netbookiem, trzyma kilka godzin, daje radę w obróbce zdjęć i waży kilo. Więc trochę nas to przekonało 🙂
W Indiach internet jest naprawdę bardzo rozwinięty. To już nie kraj, gdzie jest jedna, dwie kafejki internetowe w większej miejscowości. Każdy guesthouse ma swoje łącze wi-fi i to dość szybkie. Można śmiało ściągnąć jakieś stare odcinki House’a. Na lotniskach wi-fi darmowe tylko dla posiadaczy telefonów komórkowych indyjskich, ale na każdej informacji czy w sklepie uczynny Hindus użyje swojego telefonu, by przekazać ci hasło. I w ten sposób łączyliśmy się z netem wszędzie. W hotelach, guesthouseach, hostelach czy knajpach. W ogóle świat idzie pod tym względem do przodu. A my bez internetu jak bez ręki (no dobra, paznokcia).

Acer Aspire swith 10
Dostaliśmy na czas podróży od Microsoftu i Acera ten oto model Acer Aspire swith 10. Opinie mamy pozytywną. 1 kg, szybki, 5h ciągłej pracy, przekonał nas do blogowania w podróży

3. Brak cwaniactwa i uczynność to kolejne zaskoczenie, aczkolwiek średnio to brzmi. Chodzi nam o to, że opowieści o Indiach często dotyczą maksymalnego natężenia możliwości okantowania Was, oszukania, obrobienia, czy jak tam jeszcze to się nazywa. A teraz wyobraźcie sobie… Ani razu! Ani razu, naprawdę nie zdarzyło nam się by ktoś nas chciał przekręcić. Ba, dwa razy zapomniałem reszty to wołali za mną „Sir, czekaj, jeszcze dziesięć rupii reszty”. (Czyli 5 groszy). To prawdopodobnie największe dla mnie zaskoczenie (pozytywne) zważywszy, że trochę już przejechaliśmy krajów muzułmańskich a tam… wiadomo. Bywa to sportem wyczynowym 😉
Taka rada – jako, że prawdopodobieństwo oszukania przez bombajskich taksówkarzy wynosi podobno 99% a my go uniknęliśmy – radzimy: używajcie tylko pre-paid taxi na lotniskach i dworcach oraz na krótkich dystansach ustalajcie twardo cenę kursu lub prawidłowe działanie licznika. I będzie ok. Co do uczynności – wydaje się ona przerysowanym pastiszem rzeczywistości postkolonialnej ale wcale nie jest to do śmiechu. Kończy się na tym, że Ania stwierdza głośno: Przepraszam, ale sama umiem sobie nalać herbaty! Nie nie trzeba, umiem sobie otworzyć drzwi sama. Ja już na to machałem ręką, bo w ciągu 10 sekund sprzeczania się „nie, nie, sam uniosę plecak” człowiek przeszedłby już 50 metrów dalej.

4. Z drugiej strony… Nigdzie indziej chyba nie ma aż takiej przebitki z stosunku do cen biletów wstępu w rożne miejsca. Muzeum Księcia Walii czy Wyspa Elefanta. Mieszkańcy Indii – płatność –  2 zł. Turyści zagraniczni – płatność –  12 zł. No hello! Niech do Was dobierze się komisja Europejska! A nie, moment…

5. Bród, smród i ubóstwo na ulicach Mumbaju może być zaskoczeniem dla tych, którzy się tego nie spodziewali. Dla mnie nie był, może dlatego też, że miałem z góry ustalony plan patrzenia do góry, ku XIX- wiecznym gmachom, wieżom, kolonialnym fasadom. A pod nogi tylko przy krawężnikach. Przepraszam za to wyznanie, ale tak po prostu trzeba. Kontrasty społeczne w Indiach są gigantyczne, ale kraj jest gigantyczny. Wszystko pompuje się więc kilkadziesiąt razy mocniej. Ekskluzywny butik Gucci i hotel 5 gwiazdek, obok srająca krowa, dzikie psy i grupka śpiących na ulicy żebraków. Wśród których… moment, że co? Jeden rozmawia przez telefon komórkowy. Zjawiskowy meczet Hadji Ali, ale tak powyżej linii wzroku, bo poniżej niej…

mumbaj hadji ali
Wytłumaczenie kadru: Po lewej tłok 100%, meczet Hadji Ali jest piękny, a dolny kadr? Jakieś 2 metry śmieci

Te kontrasty są tak trudne do opisania, zdefiniowania i zrozumienia przez człowieka, który jest tu tylko 2 tygodnie, że pozwólcie pominę je, nie chcąc bezsensownie się wymądrzać.

Trochę się z Anią spieraliśmy na ten temat. Ona bardziej wrażliwa chyba na fakt takiej rzeczywistości, ja mniej, ale bynajmniej nie z powodu mniejszej wrażliwości. I dlatego powstał też ten film na temat różnic w odbiorze Bombaju:

6. O co chodzi z tymi zachodami słońca w Indiach!? O dlaczego są tak wcześnie? Spokojnie. Pomimo, że sam jestem geografem, kompletnie sobie zapomniałem przy tej okazji, jak skonstruowana jest nasza planeta w stosunku do ruchu dookoła słońca. No wypadło mi z głowy. Ale 90% społeczeństwa nie ma pojęcia. Otóż w Indiach o 18.00 jest już ciemno. Wyjątek w czerwcu około 19:00. Ale tak czy siak. To kraj, gdzie późny wieczór to pora naszych wiadomości w TV. Bardzo dziwne dla nas, mających w lecie jasno jeszcze przed 22:00.
Indyjskie zachody słońca podobno ładne są tylko w środku pory suchej (nasza zima) a to akurat ma sens, bo w porze wilgotnej przy wilgotności powietrza 90% nawet jak nie pada, słońce chowa się już na godzinę przed właściwym zachodem w chmurze wilgotnej pary, smogu, rozmywa się jak rozmazana wodą akwarela. Zapomnijcie o czarnych konturach na pomarańczowym tle na zdjęciach. No chyba, że… poza wybrzeżem. Np. ten nasz tutaj, w Hampi.

hampi zachod slonca
Jeden z najpiękniejszych momentów naszej podróży. Zjawiskowy i mistyczn zachód słońca w Hampi

7. – Przepraszam Państwa, moje dziecko marzyło, by zrobić sobie z Wami zdjęcie? – powiedział dystyngowany, dobrze ubrany pan po mszy świętej w niedzielę w katedrze. No dobrze, proszę bardzo. Nieco zaskoczeni zgodziliśmy się zrobić zdjęcie… z nami. Co okazało się… pierwszym z przynajmniej 30 zdjęć, jakie zrobiono sobie z nami w czasie tego pobytu. W pociągu, w kościele, na targowisku, na plaży.
Czasami zastanawia fakt, czy to rzeczywiście taka osobliwość i to wcale nie na głębokiej prowincji indyjskiej, ale w miastach, ale potem myślisz…skoro mieszka tu 1,5 mld ludzi a białych jest powiedzmy… 1000 rocznie, rachunek prawdopodobieństwa mówi, że tak. Tak, możliwość zrobienia sobie zdjęcia z białym musi być czymś niecodziennym. Jednak do dziś nas to dziwi.

8. Brak smaku słonego w kuchni indyjskiej. Przy tej okazji ogłoszenie parafialne: Kuchnia indyjska nie była dla nas żadnych zaskoczeniem! Była przepyszna, tania i niesamowicie sycąca. Za nasze 7 zł można sobie pojeść, że hoho i to w dobrej restauracji. A za 15 zł – uczta na maksa.

A teraz powrót do smaków. Na nich się słabo znamy, ale naprawdę… większość potraw kuchni indyjskiej jest megaostra lub słodka. Ta ostrość dodatkowo wypala inne smaki. Ale smak słony chyba naprawdę został wypłukany całkowicie z kuchni indyjskiej. Jeśli się mylimy – niech ktoś nas poprawi. Ponadto świetnym doświadczeniem były dla nas indyjskie pikle. Takiego smaku nigdy nie doświadczyłem. Był… nie do opisania. Nie potrafię tego tu napisać. Coś pomiędzy gorzkim, kwaśnym, cierpkim a ostrym. Sam nie wiem…

9. Noclegi. Tutaj piszemy ostrożnie, ale jednak te 2 tygodnie nas zaskoczyły. O ile transport czy jedzenie w Indiach są naprawdę tanie o tyle… uważamy, ze noclegi są drogie. O co chodzi? Otóż np. w Colabie w Mumbaju czy w bungalowach na Goa można było śmiało spać za powiedzmy 20-30 zł, ale… są to warunki w stylu „tylko prycz a jak szczur to krzycz”. Łazienka? Ciepła woda? Nie praktykujemy! Nie byliśmy więc zachwyceni. No to przejdźmy do kolejnej grupy noclegów. Takich powiedzmy z jako-takim dostępem do łazienki i hostelowej atmosferze. I co?  nie ma! Tzn. mało. W Indiach pojęcie hostelu w naszym mniemaniu jest rzadkością. Zerknijcie z resztą sami na wybrane systemy rezerwacyjne i przewodniki. No nie ma. No to idziemy dalej… i tu szok. Wydaje się spora dziura i pojawiają się guesthousy za 50 zł a potem hotele, powiedzmy 2-3 gwiazdkowe. Ale ich cena zawsze przekracza 75 zł na głowę a nawet 100 zł (!!!) Co nie ma zupełnie odniesienia do rzeczywistości i standardów. Oczywiście nie wiemy jak jest we wschodnich i północnych Indiach, ale ta zależność wydaje się zaskakująco ciekawa. A nam i tak najfajniej spało się z portugalskiej starej hospedarii w Panjim (na zdjęciu po prawej).

IMG_6314 IMG_6318

10. Te Indie, które poznaliśmy były również wybitnie „nieindyjskie”. Ci którzy zjechali subkontynent wzdłuż i wszerz pewnie wiedzą o co chodzi i z politowaniem kręcą głową. Ci, którzy obserwowali nasze piękne kadry na instagramie też pewnie czuli pewną poznawczą niepewność przyglądając się ze zdziwieniem pewnym obrazom. Ale owszem… Zachodnie wybrzeże Indii to na pewno przykład specyficznego synkretyzmu religii, architektury i kultury. Są kontrowersje z tym związane, bo sporo ludzi ma żal do Portugalczyków, że dość agresywnie wypierali lokalną kulturę i religię od 16 wieku. To samo oczywiście można powiedzieć w stosunku do Francuzów, Brytyjczyków. Holendrzy trochę inaczej, bo bardziej handlowo wiązali się z lokalną społecznością. A jednak te połączenia zachwyca i zaskakuje. Naprawde, gdy stałem przez kościołem Niepokalanego Poczęcia NMP w Panjim, na szczycie wzgórza na Old Goa z widokiem na kościelne wieże katedry, bazyliki i klasztorów, pomiędzy portugalskimi dworkami wyłożonymi azulejos lub gdy gubiłem się pomiędzy eklektycznymi willami Koczinu byłem w szoku, że poznałem TAKIE Indie. Mnie się one spodobały. Te Mumbajskie, w Hampi, wgłębi Goa również, ale te postkolonialne również. Przepraszam.

IMG_6191

Inne zaskoczenia? Chciałbym napisać o krowach na plaży albo kozach przeżuwających reklamówki w środku miasta. Ale tego się… spodziewałem. Nie rozumiem, dlaczego na ulicach miast są… praktycznie TYLKO NOWE AUTA i brak zdezelowanych, chyba, że taksówki. Ale pomyślałem znów – a no tak. Rozmiar, skala, kontrasty. Że słynna Brama Indii jest brzydka z bliska ale ładna z daleka i bardzo bliska. Że Hampi czyli Widziajanagara miało pół miliona mieszkańców a nas nie uczono o nim na historii, że chrześcijanie w Indiach zachodnich to elita i bardzo szanowana i ceniona grupa społeczna, że w Kerali rządzi partia komunistyczna. Prawdziwa, autentyczna z Marxem i Engelsem na plakatach. I to wybrana w powszechnych wyborach. A Kerala się naprawdę rozwija…

Aha i dla mnie osobistym i ciekawym zaskoczeniem był fakt, że Ani pierwszy raz podobało się na plaży. Mam to nawet nagrane, jak mówi „nawet podobało mi się na plaży”. Wierzcie mi – to przełom. Ale plaże na Goa, zwłaszcza południowym, naprawdę, nie sposób nie pokochać.  O tym szczegółowo też napiszemy. Ania napisze 😉

IMG_7395

No i najnowsze podsumowawcze wideo z naszej podróży Zerknijcie

Tekst powstał przy współpracy z marką KLM w ramach wspólnej akcji gdziewyjechac.pl i KLM/Air France – „Przyjaciele KLM inspirują

Już niebawem wystartuje konkurs, w którym będziecie mogli wygrać bilet na loty liniami KLM. Warunek jest jeden – musicie być oczytani, sprytni (no ale tylko takich mamy fanów – prawa?) oraz śledzić pilnie nasze wpisy i umieć rozwiązywać zagadki… 🙂

Ilość komentarzy: 25 - dołącz do dyskusji!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

  • Co do cen biletów wstępu – zdążyliście już się chyba przekonać, że różnice na Sri Lance są jeszcze większe 😉 Średnio fajnie, gdy bilet dla Lankijczyków kosztuje kilka złotych, a turysta musi zapłacić za to samo czasem nawet równowartość 100 zł, no ale cóż poradzić… A w temacie zdjęć z turystami – Hindusi wierzą ponoć, że taka fotka przynosi szczęście 🙂

    • Wędrowne Motyle says:

      Ale gorzej było w Indonezji 🙂 pod tym wzgledem

  • Udaję się says:

    Cieszę się, że Wam się podobało, właśnie jadę za 4 dni na Goa i bardzo się cieszę. Goa to akurat bardzo turystyczne miejsce, gdzie indziej spokojnie udałoby się Wam znaleźć noclegi tańsze, niż 20-30 zł. pozdrawiam 🙂
    Sonia z http://www.udajesie.wordpress.com

  • Taka przebitka to nie przebitka. Na Sri Lance, która zresztą z Indiami ma wiele wspólnego, przebitki w cenach biletów były … 75-krotne. To dopiero wkurzało 😀

  • Co do cwaniaków i kantów w Indiach to mieliście po prostu szczęście do ludzi, przeważnie jednak jest inaczej i zjeżdżając wiele krajów to Indie uważam za wypełniony krętaczami po brzegi.
    Jeśli chodzi o noclegi za 30 zł (uznany w artykule z tani) to w sumie i tak dużo, 600 Rs to da się mieć za to pokój z lodówką, balkonem, takie backpacerskie burżujstwo, a szczurów nie uświadczymy. Tu z kolei odwrotnie trafialiście chyba. Na Goa są beach huts za 150 Rs za 2 osoby… 🙂
    To na Sri Lance właśnie jest tak: jedzenie i przejazdy są tanie a noclegi drogie, w Indiach ceny są w miarę wyrównane.

  • Domi says:

    A ja tam się zastanawiam: rewelacji żołądkowych nie mieliście?

    Bardzo zachęcacie mnie do Indii! Do tej pory czytałam głównie o Radżastanie i tylko z tymi wielkimi miastami mi się Indie kojarzyły. A tu proszę – skałki, palmy, plaża (i to całkiem czysta)! Czekam na dalsze ciągi! :)))

    • Wędrowne Motyle says:

      Żadnych. Dosłownie drobniutkie, ale nie wiadomo czy to z tego powodu czy normalne, jak czasem w polsce
      Na 2 tygodnie przez wylotem bralismy codziennie takie ziołowe mocne tablety, które zmieniają ci flore bakteryjną. może dlatego. no i na miejscu, czyste rączki, zadnego picia nie z butelki – jak zawsze – coca cola. codziennie coca cola 🙂

  • Bardzo, bardzo ciekawe. A tych 13stu tekstów, filmów i wszystkiego, co Wam wpadnie do głowy doczekać się nie mogę. Jeśli z rozpędu powstanie jeszcze więcej materiału, to w to mi graj 🙂

  • W Indiach jeszcze nie byłam, ale lecąc na Zanzibar również byłam świadoma, że czeka mnie punkt 5. Waszego wpisu 😉
    Niemniej jednak było chyba znacznie czyściej 😉
    https://travelingilove.com/kamienne-miasto-zanzibar/

  • Karol Werner says:

    W imieniu ludu – Więcej zdjęć, więcej zdjęć!

    • Izabela says:

      Lud się podpisuje! 🙂

    • Wędrowne Motyle says:

      Słuchajcie, będzie więcej 🙂 wideo też – Ale przecież macie już 4 wpisy typowo zdjęciowe. zobaczcie linki poniżej w polecanych 🙂

  • Ajka says:

    To zdjęcie z „tyłem” Ani jest fantastyczne. Z zainteresowaniem poczytałam i posłuchałam Waszych wrażeń, tym bardziej, że mniej więcej w czasie Waszego pobytu w ostatniej chwili zrezygnowałam z biletów na Goa.

  • Andrzej says:

    Plaże na GOA są faktycznie ładne. Wystarczy motorek i wyjechać z turystycznych miejscowości, robi się pięknie.

    Zaś, co do pkt 3. to mam mieszane uczucia. Indusi są miejscami tak cwani, że nawet nie zauważamy i wydaje nam się, że nikt nas nie oszukał 🙂 ale to mniej ważne.
    Służalczość. Nie zgadzam się z tym, że służalczość to coś złego w Indiach, czego turysta z zachodu powinien się wstydzić, gdyż są jej dwie odmiany:
    1) ta, wymuszona przez zachodnią korporację zatrudniającą portiera w eleganckim hotelu
    2) ta, naturalna wynikająca ze skomplikowanej hierarchii kast w Indiach.

    W pierwszym przypadku faktycznie warto radzić sobie samemu, choć też nie zawsze.
    Odmówienie pomocy w drugim przypadku, to jednak nietakt i może być odebrane, jako negacja pracy człowieka, który do tego jest „stworzony”. Niby jest to trudne do zrozumienia przez nasze zachodnie myślenie, ale bardzo ładnie wytłumaczyła mi to kiedyś hinduska mówiąc: „Ja nie biorę rikszę dlatego, że nie chce mi się i chce być podwieziona 100m do sklepu przez mężczyznę, którego nogi wyglądają jak zapałki. Ja tę riksze biorę, bo szanuję jego pracę i daję mu możliwość zarobienia pieniędzy. On należy do kasty, która ma zapisane takie a nie inne prace. Innych wykonywać nie może i nie będzie.”

    No i teraz dyskutuj z tym? Nie jest łatwo.

    Indie to giga skomplikowany temat i potrzeba miesięcy, aby wyniuchać „culture gaps”, nie tyle w całym kraju to czasem w jednej prowincji. A że szokują to jasna sprawa. Choć tutaj problem jest taki, że po Indiach już zostaje niewiele krajów w Azji, które szokują bardziej. Zawsze radzę zostawiać je na azjatycki deser, but too late 🙂
    Wygląda na to, że Wam się podobało, a to najważniejsze 🙂

    • Wędrowne Motyle says:

      Nie ma to jak wyczerpujące ad vocem. Dzięki Andrzej! Najlepsze jest to, że nie wiedzieliśmy że byliście w Indiach. Fakt, byliście prawie wszędzie, ale to jakoś nam umknęło 🙂
      To, jak tłumaczysz problem służalczości jest pewnie prawdą, też nie mieliśmy w sumie wyrzutów w sprawie riksz, korzystaliśmy z nich – czemu nie. ale chyba jest jeszcze coś w stylu 3) – jakieś dziwne, niezrozumiałe zaprogramowane działanie „za schematem” w ramach którego mieści się między innymi chyba, że turyście/białemu należy w przerysowany sposób wyrazić atencję. Pewnie Asia wiedziałaby więcej, aczkolwiek mamy w rodzinie osobę pracującą z Hindusami od lat i nas troszeczkę do tego przygotowała. A co do kast – nie jest tak, że one przeminęły i się zatarły? Ale masz rację – nasza pierwsza Azja jako Indie daje perspektywę tego, że potem będzie już… no właśnie, jak? Przyjemniej? Mniej zaskakująco? 🙂

    • Andrzej says:

      Byłem tam dawno. Nie w trakcie TEJ podróży i bardzo odradzałem Alicji, aby tam jechać w jej trakcie. Stąd Indie i największy szok dalej przed nią 🙂 W mojej ocenie nawet Chiny są bardziej logiczne (zachodnio-logiczne) i przewidywalne 😀
      Podobnie odradzam jechania najpierw do Iranu a później do Uzbekistanu, anyway… off-top..

      Co do kast, oficjalnie tak, ale co to znaczy w Indiach „oficjalnie”? To są setki lat zaprogramowania, tradycji, zwyczajów, nawyków – wszystkiego.

      Ad Twoje 3) Ciężko się do tego odnieść, bo pewnie trzeba by zobaczyć/przeżyć dokładnie te same sytuacje, co Wasze. Nie byłem też nigdzie poza północą i GOA, więc może faktycznie tam działa to jeszcze inaczej…

      Szukałem własnie po kartonach książki o Indiach, która świetnie tłumaczy kastowość, ale zapadła się pod ziemię. Znajdę to podeślę Ci tytuł na priv.

  • gratulacje z okazji udanej współpracy z KLM. nas niestety wykiwali: https://btth.pl/klm-swietny-pr-w-mediach-i-niewiele-ponad-to/

  • Asia says:

    Śledziłam Wasze Indie tu i na instagramie. I nie mogę się doczekać dalej, bo pokazaliście je nawet piękniejsze, niż są naprawdę 😉

  • Fantastyczne zestawienie dla hinduskiego laika. Swoją podróż dookoła świata prawdopodobnie rozpocznę w Indiach. Może mocny start, ale również z waszą pomocą powinno być ok 🙂

  • az dziwne z tymi cenami noclegow. Z tego co pamietam sprzed 1.5 roku to nie bylo tak zle a wrecz fantastycznie z cenami. No ale ja bylem na polnocy – caly Rajastan choc nie wiem czy jest to jakims wyznacznikiem. Musze pojechac znow zweryfikowac temat 🙂 pzdr.

    • tez potwierdzam: południe (Goa, Kerala, Karnataka) zdecydowanie droższe niż północ (zloty trójkąt, Rajastan).

    • Wędrowne Motyle says:

      No to mamy szybką odpowiedź na zaistniałą zagwozdkę 🙂

    • Południe Indii może kosztować tyle samo, a czasem nawet mniej, tylko trzeba odpowiednio szukać, albo spotkać kogoś kto zaoferuje 🙂 da się znaleźć chatki tańsze niż gesthousy na północy. Jedzenie kosztuje tyle samo, wiadomo że w knajpach przy plaży będzie zawyżona cena, ale w głębi lądu jest taka sama.. 🙂

  • Pozdrowienia dla wszystkich miłośników Indii!

Ilość komentarzy: 25 - dołącz do dyskusji!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Dołącz do naszego newslettera!

Hej! I jak Ci się podoba na naszym blogu? Jeśli wszystko OK to mamy propozycję: Dołącz do ponad 13o tys. śledzących nas osób. Wysyłamy mail jedynie raz na tydzień. Zero spamu, tylko nowe wpisy, super okazje, triki, promocje lotnicze i podróżnicze poradniki. *POLITYKA PRYWATNOŚCI