Blog Fotogalerie Symbol Norwegii inaczej. Nocna wspinaczka i wschód słońca na Preikestolen

Symbol Norwegii inaczej. Nocna wspinaczka i wschód słońca na Preikestolen

Nigdy nie trzeba zakreślać (lub skreślać) danej atrakcji tylko dlatego, że jest popularna lub, że TRZEBA. Zawsze jest wiele sposobów, by ugryźć ją inaczej. Na przykład poświęcić dla niej nieprzespaną noc? Tak!

Lubimy takie niespodziewane prezenty. Jedna z najbardziej znanych a może i najsłynniejsza atrakcja turystyczna Norwegii nie była na naszej liście zainteresowań. Ze względu na to, że w pierwszej wersji tego krótkiego wypadu nie planowaliśmy odwiedzić okolic Stavanger. Po drugie, że kojarzyło nam się to miejsce z wiecznymi tłumami na szlaku i kiepską, mglistą i dżdżystą pogodą. Jak się potem okazało – nic bardziej mylnego.

Przed wyjazdem otrzymaliśmy zaproszenie na pokład promu Fjordline do Stavanger oraz zaproszenie od władz miasta, by oprócz zwiedzania miasta i przygotowania krótkiego przewodnika, spróbować czegoś nietypowego, nocnej wspinaczki na słynną skałę Preikestolen i wypromować wśród turystów odwiedzających region Stavanger taką, alternatywną formę odwiedzin w tym miejscu. Wszystko m.in. po to by rozładować ruch turystyczny, który z roku na rok rośnie ogromnie. Dowiedzieliśmy się, że w ciągu ostatnich 10 lat „Pulpit Rock” odwiedziło więcej ludzi, niż kiedykolwiek wcześniej od początku statystyk (!!!). Trekking zorganizowano nam z doświadczonym przewodnikiem, Hjalmarem z outdoorlife. Z pewnymi obawami, zgodziliśmy się. Trasa finalnie nie okazała się trudna. Ostatecznie wiemy, że jeśli ktoś jest odważny i ma dobry wzrok – może spróbować podobnej przygody samodzielnie.

Aby zdążyć na wschód słońca, widziany ponad przepięknym Lysefjorden należy w schronisku na początku trasy być najpóźniej o godzinie 2:00. Jeśli masz auto, przeprawiasz się promem ze Stavanger do Tau o godzinie 1:00 a potem jedziesz przez Jynkoping do Jørpeland. Musieliśmy wstać o północy, by wziąć udział w wyprawie, co oznaczało raptem 2-3 godzinki snu. O dziwo szybko otrzeźwieliśmy, gdy przeprawiając się promem na drugą stronę zobaczyliśmy wspaniałe zjawisko. Oto z jednej burty nad miastem rozświetla się księżyc w pełni, czasami lekko wytłumiony przez małe chmury a z drugiej burty poświata słoneczna słońca, które niby zaszło za horyzont, ale tylko troszeczkę. Astronomiczna noc miała nie nastąpić wcale. Mamy okres Białych Nocy. Nawet tu, na południu Norwegii lekko zauważalny.

Ze schroniska ruszamy lekko po 2:00 a cała wspinaczka odbywa się bez czołówek. Drogę oświetla nam światło księżyca i błękitna poświata. Jest totalna cisza, jedynie ja czasami stukam kijkami dość stanowczo o kamienie, które stanowią wygodny podkład. Szlak ma typ „tatrzański”. Głównie po płaskich głazach i naturalnie funkcjonujących skałach. Po drodze zatrzymujemy się z grupką (7 osób) na 3 postoje. W tym pierwszy z widokiem na Lysefjorden w dole. Chwilo trwaj, jesteś wieczna.

Drugim punktem postojowym wydaje się małe torfowisko wysokie, przez które przerzucono kładkę drewnianą. Druga kładka znajduje się tuż za polodowcowej wierchowinie, gdzie Norweskie Towarzystwo Turystyczne postawiło chatkę ratunkową (z ogrzewaniem i medykamentami). W tym miejscu zaobserwowaliśmy też pierwszy namiot.

Eirik, nasz przewodnik, oprócz rozmów o tradycjach wikińskich, złośliwości w stronę Szwedów, rozprawach o historii Norwegii i Danii dużo opowiadał nam o Allemansrätten – czyli norweskim prawie do korzystania z zasobów przyrody. Ale też o odpowiedzialności względem tego. Eiric jest byłym żołnierzem, mieszka na północy i ma licencję przewodnika arktycznego. Głównie Svalbard. W lecie przylatuje do Stavanger pomóc swojemu przyjacielowi w oprowadzaniu grup o górach.

O co chodzi w Allemannsratten? Jest to potocznie Prawo Wszystkich Ludzi. Filozofia skandynawska pozwala biwakować wszędzie (ale dalej od prywatnych domostw), czerpać bez ograniczeń z zasobów (darów) przyrody, korzystać z parków narodowych i rezerwatów za darmo. Wiąże się to z edukacją już od małego. Większość lekcji przyrody, geografii prowadzonych jest w terenie. Ekologia wdrażana jest już w podstawówce. Każdy młody Norweg wychowany jest w szacunku dla przyrody ale też umiejętnym korzystaniu z niej i orientacji w terenie. Kary za śmiecenie czy zniszczenie drzew są horrendalnie wysokie. Ale oprócz pieniędzy Norwegowi, który dopuści się zniszczenia przyrody grozi wykluczenie społeczne, zerwanie więzi z rodzina, sąsiadami. Niesamowite. Co ciekawe nawet jeśli Twój pies skrzywdzi inne zwierzę – grozi Ci spora kara. Ty jesteś odpowiedzialny za ułożenie twojego zwierzaka. Nasz przewodnik dłuuuuugo opowiadał nam o tym. I o tym jakie dylematy ma obecnie Norwegia. Z jednej strony chce podzielić się swoją filozofią z przyjezdnymi. Z drugiej, jest ich coraz więcej i więcej, co z kolei zaczyna kłócić się z ich podejściem do zrównoważonej turystyki i szanowania zasobów natury. Podobno trwa już konflikt w tej sprawie. Na razie w środowisku intelektualistów – marketingowców – ekologów.

Na górę wchodziliśmy razem z Lucy, młodym psiakiem Eirica. To była jej pierwsza podróż na skałę, więc wyglądała na niezwykle rozochoconą. Widok zachwycał. Mamy przy stopach przepaść, mierzącą ponad 600 metrów. Wyobraźmy sobie, że to wysokość bezwzględna, bo fiord łączy się z morzem, więc jest na poziomie 0 m npm. Eiric otwarł ogromny termos i nalał nam wszystkim słodkiego gorącego soku z owoców leśnych własnej roboty. Smakował jak grog, ale był nieco bardziej aromatyczny. Zapomnieliśmy nazwę.
– Poczekajcie, zaraz się zacznie – obiecał. Ale ja już rozkładałem na plecaku aparat, by zacząć „strzelać” timelapsy. Na szczycie rozbite były 2 namioty. To też sposób, by zobaczyć wschód słońca w tym miejscu, wdrapać się wieczorem lub na zachód, rozbić namiot na skale, ale nie za blisko przepaści, ustawić zegarek na 4:30. Zamek się rozsuwa, wygląda zaspana głowa, patrzy w dal i mówi głośno: „eeee, jeszcze kilka minut”. Po polsku 🙂

Wschód słońca przywitał nas zaspany. Przytłumiony nieco, delikatny. Po kilku zdjęciach rozbiegowych zaczęło się jednak szaleństwo barw i zachwyty nad światłem. Słońce wyłoniło się tuż nad czubkiem, znikającego wśród Gór Skandynawskich Lysefjordu i powoli malowało wszystko na swojej drodze. Chmury, taflę wody, skały, nas. Naprawdę warto było wylać z siebie te pół litra potu. Zwłaszcza, że trafić na takie niebo i dobrą pogodę tutaj – to wielkie szczęście.

Finalnie zaskoczyło nas, że Eirik nie znał jednak ani Thorgala ani Wiedźmina ani twórczości Sapkowskiego. Obiecał, że nadrobi zaległości. Gdy zaczęliśmy schodzić, mijaliśmy coraz więcej i więcej turystów, który wybierali się na szla. W połowie drogi zaczął padać deszcz.

Norwegia.

Nocny trekking…

 

Oczekiwanie…

No i zaczęło się…

Zejście do schroniska…

Za pomoc w organizacji tego trekkingu dziękujemy organizatorom zaproszenia: Czyli iastu i regionowi Stavanger oraz chłopakom z Outdoorlife 🙂

     

 

Ilość komentarzy: 24 - dołącz do dyskusji!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

  • […] Drugi dom pełni w Norwegii nie tylko rolę odskoczni od normalności, ale także stanowi element wzmacniania więzi rodzinnych. Wspominane, miesięczne wolne w okresie letnim to czas, kiedy wiele dorosłych Norwegów udaje się na urlop po to, aby spędzić wakacje ze swoimi dziećmi. Te zaś, co widać było każdego dnia, aktywnie spędzają swój wolny czas na wodzie, w górach, w łodziach, na trekkingu, słowem, niezwykle aktywnie i zdrowo. Sport to religia, którą wyznaje prawie każdy mieszkaniec tego kraju, a jaka jest lepsza świątynia dla czczenia tegoż bóstwa aniżeli czysta i nieskażona, norweska natura, na łonie której realizuje się skandynawska filozofia Allemannstratten, o której tak pięknie napisał Marcin z Wędrownych Motyli. […]

  • Darek says:

    Przez przypadek trafiłem na wasz film z tego miejsca. Tak się złożyło że jeden z tych namiocików to nasz. Spędziliśmy tam noc – to była bajka. Po wschodzie słońca pogoda jako taka a po 11 już padało. Przez dwa wyjazdy do Norwegii które trwały 36 dni nie zobaczyliśmy wszystkiego co było w planie dlatego w przyszłe wakacje będzie wyjazd 20 dniowy na zobaczenie tego co nie udało się zrealizować do tej pory. Wyjazd do Norwegi może być tani pod pewnymi warunkami:)

  • Twoje imię says:

    Mega przygoda! W górach nie zdążyłam być podczas pobytu w Norwegii (byłam tylko w Oslo) ale białych nocy doświadczyłam na własnych oczach, zatem potrafię się choć troszkę przenieść w tę historię!

  • An Ja says:

    Wschody słońca, szczególnie w miejscach, gdzie są takie widoki, są niezapomniane. No i ta ilość ludzi też jest zachwycająca, bo wierzcie mi, na wschodzie słońca w popularnym miejscu potrafi być spory tłumek.

    • Wędrowne Motyle says:

      Wiemy wiemy. Choćby o Angkor Wat wspomnijmy 😉

  • Mega, mamy równie wspaniałe wspomienia 🙂 Preikestolen na powitanie dnia to wspaniałe miejsce!

  • Marta says:

    Świetny pomysł, żeby zobaczyć z wschód słońca z Peikestolen! Trzeba się spieszyć… – nie wiem ile w tym prawdy, ale kilka dni temu przeczytam na jednym z norweskich portali artykuł o tym, że genealodzy zastanawiają się, jak zapobiec zawaleniu się ambony…

    • Wędrowne Motyle says:

      Jest tam widoczna szrama. Jasne, że wszystko co jest cudem geologicznym ma sporą podatność na… katastrofę. Jak na Malcie

  • Wspaniałe zdjęcia, ale najlepsze, co każdy mógłby wynieść z tego tekstu, to Allemannsratten, o którym pisałeś. Edukować ludzi – wspaniała rzecz! Well done!

  • Cudownie… Przepiękne zdjęcia! Wróciły wspomnienia 🙂 Wybraliśmy się tam 5 lat temu, na szczęście na szlaku jeszcze tłumów nie było. Widzę, że fragment, gdzie szło się tuż nad przepaścią zabudowali drewnianym mostkiem 😀 W sumie dobrze, bo można było tylko czekać, aż ktoś tam spadnie. O wschodzie słońca w tym miejscu nie myślałam, ale widzę, że trzeba będzie jeszcze raz tam jechać!

  • Również uważam, ze zdjęcia są świetne. Tak właśnie widzę Norwegię. Dziękuje za cudowne wrażenia.

  • Anna Pukrop says:

    Przepiękne zdjęcia, znowu Wam się udało z pogodą 🙂 przywołaliście moje wspomnienia, choć dwie godziny wspinaczki w ulewie a na górze mleko 🙂

  • Wreszcie wiem, jak wygląda widok z Preikestolen. Byłam tam 2 tygodnie temu, ale niestety mgła jak mleko.

  • Chciałabym, żeby takie podejście do odkrywania natury z psem przyjęło się kiedyś również w Polsce – wysokie kary, które rzeczywiście są egzekwowane, zamiast zakazu wędrowania na szlakach wielu parków narodowych.

    • Skoro tak mówisz Ty. To popieramy! 🙂

    • Hmmm… rozumiem politykę parków narodowych w Polsce i na świecie co do psów w górach. Idiotów u nas nie brakuje, którzy wybirą się ze swoim Pikusiem na Rysy. Nie każdy też ma małego i ułożonego pieska. Rottweiler na półce skalnej szczekający na ludzi zimą – zagrożenie lawinowe, niepotrzebny stres? Może skrajna sytuacja, ale dla mnie ostatnią rzeczą, jaką TOPR pownien robić, to ganiać za psami po grani.
      Jednak do lasu czy na pagórki… why not?! To powinno być dozwolone, tak długo, jak pies jest na smyczy.

  • Aneta Jokisz says:

    Piękne zdjęcia! Wiecie co!? To są najlepsze zdjęcia jakie widziałam w sieci o Preikestolen!

  • Cudnie !!! Paweł Eisenbart coś Ci to przypomina ? 😀

  • zazdroszczę trochę tego wschodu słońca 🙂

Ilość komentarzy: 24 - dołącz do dyskusji!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *