Gdybanie…
Gdyby mieć latający dywan (nawet nie samolot) i móc poruszać się tylko w obrębie Półwyspu Arabskiego – możnaby spędzić najcudowniejszy miesiąc w życiu i siłować się w opowiadaniu dzieciom bajek Tysiąca i Jednej Nocy w wersji własnej? Oczywiście, że tak…
Umówmy się, teren Półwyspu Arabskiego nie należy do najbezpieczniejszych. Wróć… Tzn. przypuszcza się, że nie należy. I w sumie leży bliżej Europy niż Pakistan czy Bangladesz, ale jakoś tak wydaje nam się bardziej odosobniony. On jest ponadto ciekawy – zarówno geograficznie jak i historycznie. Piaski przykrywają historię albo historia ślizga się po piaskach – jak kto woli.
Gniazdo kilku starożytnych cywilizacji i mitycznych krain bogatych w złoto, kadzidło i mirrę, miejsce, po którym pierwsi ludzie wyszli z Afryki „w świat”, gdy jeszcze jego południowe połacie pokryte były sawanną i zielonymi lasami deszczowymi. Zawsze fascynowały nas takie krainy, które „troszeczkę, delikatnie, subtelnie” były odkrywane. Były i nie były. Istniały i nie istniały. Dziś wiemy, że wspomnienia o Arabii Południowej pojawiają się i w Biblii i w relacjach Ptolemeusza, Aleksandra Wielkiego, Rzymian w końcu Fenicjan. Wszyscy przecież sprowadzali olejki, kadzidło i mirrę tylko nikt nie kojarzy… „Aaa, to stamtąd?”
Są cztery takie miejsca w świecie arabskim, które kojarzą się z baśniami. Gdzie kultura islamu przybiera formę magicznej pozytywki, czegoś lekkiego, miłego, takiego „na dobranoc”. Rzuca ktoś nazwą a ty wyobrażasz sobie kopulaste meczety, ciemne niebo i księżyc. To Bagdad, to Damaszek, to Samarkanda i właśnie „Arabia Felix”, czyli Arabia Szczęśliwa – południowa część półwyspu. Jeśli lubicie myśleć linearnie… sieć szlaków handlowych z Omanu przez Jemen do Egiptu i Izraela nazywana była „Szlakiem Kadzidlanym”, drugim po „Jedwabnym” słynnym szlaku handlowym. Z resztą do dziś skały Oryksu czy właśnie drzewa Kadzidłowca są uznawane za największy skarb Omanu, wpisany nawet na listę UNESCO.
Co chcielibyśmy zobaczyć, gdyby dane nam było zrobić taką wyprawę po Półwyspie? (A wierzcie nam, że w obliczy tanich lotów Wizzair do Dubaju, prężnie działających FlyDubai i Yemenia nie jest to niemożliwe)
Nowe Metropolie Hidżazu
Ta kraina to najciekawsza naszym zdaniem część Arabii Saudyjskiej. Leży po drugiej, tej bardziej cichej stronie Morza Czerwonego, niż egipskie kurorty. Nikt nie stawiałby jednak na to jak duże metropolie tu wyrastają. Rosną szybko, świat tu osiada. Mekka to już nie tylko stolica świata Islamu, ale prężnie rozwijające się miasto. To samo stolica pierwszego kalifatu – Medyna ze swoim zachwycającym Meczetem Proroka. Budowla wydaje się uosobieniem ładu… Niedaleko Mekki leży Jedda. Podróżnikom być może znana jako port przesiadkowy na drodze lotniczej na Daleki Wschód. Moim zdaniem jedno z miast przyszłości. Wielka – bardzo kosmopolityczna jak na Arabię Saudyjską – metropolia ma już prawie 3 mln mieszkańców, jest jednym z finansowych i bankowych centrów świata arabskiego a niebawem będzie mieć najwyższy budynek świata.
Nabatejczycy i żelazne wielbłądy
Na tym pasie – od Jordanii po Jeddę kiedyś panowali dumni Nabatejczycy. Budowniczy Petry zostawili po sobie pomiędzy wulkanicznymi skałami i piaskami drugie starożytne miasto – Hegrę koło Madain Salih. Szczerze… to Nabatejczycy tak samo są rozgryzieni przez historyków i archeologów jak Baskowie. Czyli słabo. I to jest pasjonujące, że znajdujemy się w krainie nieznanej cywilizacji, która się skutecznie stawiała Rzymowi. (Potem powstała tu prowincja Arabia Petra). W XIX wieku Arabowie powstali i postawili się Imperium Osmańskiemu. Panarbizm, wspierany przez słynnego Lawrence z Arabii wymusił stworzenie Kalifatu Arabskiego od Somalii po Syrię. Obiektem ataków stała się niestety Kolej Hidżaska, wiekopomne dzieło inżynierii, które łączyły Damaszek z Medyną a w najlepszych latach woziło do Mekki kilkaset tys. pielgrzymów. Dziś można podążyć szlakiem resztek kolei, której pociągi, zwane przez Beduinów „żelaznymi wielbłądami” zapewne do dziś byłaby jedną z najbardziej orientalnych dwóch na świecie.
Baśniowy Jemen
fot. yeowatzup / flickr.com
Podążymy do Jemenu. Kraju, który dociera się ze światem. Z różnym skutkiem. A to jeden z najciekawszych turystycznie miejsc w Azji. Tutaj wieczorami w tradycyjnych miastach, przecinających niebo wąskimi minaretami, ceglanymi wieżami czy smukłymi domostwami na pewno przelatują magiczne dywany. Takim miastem jest autentyczne Jiblah, jest stolica Sana i jej medina z niesamowitymi murami obronnymi, takim miastem może być kosmiczny wręcz Zabid, gdzie powstawały filozoficzne i teologiczne podstawy islamu oraz „manhattan pustyni” – miasto Shabid, które widzicie na zdjęciu powyżej.
Legenda o Królowej Saby
W żydowskiej tradycji symbol zepsucia, bo „poderwała” Króla Salomona. Ojej. Według legendy zrodziła MenelikaWśród historyków symbol tajemniczości i wieloznaczności. Do dziś nie wiadomo na stop procent czy słynna władczyni rządziła w Etiopiii (Państwo Aksum) czy Jemenie (Kraj Saby), aczkolwiek właśnie w Jemenie niedaleko Sany znajduje się miejsce. Drugim jest handlowa stolica starożytnego Saby czyli Marib, gdzie krzyżowały się szlaki handlowe z Afryki, Indii i Egiptu.
Balkon Arabii
To nasze autorskie określenie niesamowitości jaką oferuje nam wschód Jemenu i południe Omanu. Dwie prowincje Al Makhrah w Jemenie i Al Dhohar w Omanie to krainy, które trochę przypominają jednak odległe czasu gdy kraina ta była rześka, bujna i zielona. Jesienią nadciąga tu Khareef – arabska odmiana monsunu, który z impetem uderza w Indie, ale wcześniej „muska” lekko Oman. Do tego dodajmy nadmorskie klify, czasami sięgające 1000 metrów i skąpane w lekkiej mgły zielone kaniony i doliny. I co… dalej sądzicie, że to typowa Arabia? Bardzo chcielibyśmy zobaczyć kiedyś tą krainę. Największe miasto regionu – Salallah ma lotnicze połączenia z Muskatem.
Pustynia Rub Al Khali
fot. panoramas / flickr.com
– Nadciąga burza, zakryj twarz – rozgrzej płuca maksymalnie, bo temperatura może sięgnąć nawet 60 stopni celcjusza. Największa piaszczysta pustynia świata bije Saharę na głowę. Ilością piasku, schowanego na dnie rondla, jakim jest półwysep. To taka „piaszczysta antarktyda” a piachu jest tyle, że dworzy gigantyczne wydmy-góry osiągają 300 metrów. Pod piaskiem są trzeciorzędowe wapienie a niże… woda, mnóstwo wody. Taki geologiczny „andrut”. Zobaczenie panoramy z wydmami, gdzie jedna nachodzi na drugą, następna nachodzi na nią a wcześniej inna na nią… to jak z kartonową scenografią w starym teatrze. Chcielibyśmy również poczuć tą perspektywę
Dubaj, nie koniecznie ten nowy
Stanąć na górze Burj Khalifa i określić czy najwyższy budynek świata rzeczywiście się chwieje – można. Przejechać się naziemnym metrem i poczuć jak w grze Sim City, gdzie wszystko jest takie świeże, nowe, nieokrzepnięte – ot byłyby nasze plany na to miasto. Inne – odnaleźć (mimo wszystko) starą część Dubaju, która znajduje się
Wpis zdaje się urywać w środku zdania: „Inne – odnaleźć (mimo wszystko) starą część Dubaju, która znajduje się…” Chętnie doczytałbym do końca, szczególnie, że udało mi się odwiedzić to przedziwne miasto i jego okolice 🙂
Dziwne, jakieś kłopoty techniczne się musiały tu wedrzeć :/