Ten wpis będzie o tym jak Polonia 1, Indiana Jones, wizyty u babci i miasta zalane gorącą lawą mogą kształtować czyjeś życie. Życzę wszystkim takiego kształtowania
Dziś dzień dzieciaka a ja nie wstydzę się tego, że często – nie tylko w dniu urodzin (dziś) mam sentymentalne podjazdy w stronę szalonych lat 90-tych, czasów „Typowego Seby” i DD-reportera. Z tej dalszej perspektywy widzę w jaki sposób kształtuje się człowiek. Nie Zimbardo nie Cialdini i inne książki z czasów studiów, lecz ta perspektywa, gdy widzisz siebie, szperającego w atlasach w wieku 7 lat, uczącego się globusa w wieku 8 czy rysującego mapy w wieku 9. O budowaniu miast w piaskownicy w wieku 10 lat wcale nie powiem.
Istotną częścią tego, że dziś nie myślę o niczym innym, niż o poznawaniu świata – były książki i bajki. W „Cieniu Wiatru” Zafona jest takie mądre w sumie zdanie, że nasze życie kształtuje pierwsza książka, którą przeczytamy – moimi były W Pustyni i w Puszczy i seria o Tomku Wilmowskim. Z Tv korzystałem chyba rozsądnie. To był czasy, gdy bajki były sensowne. Dziś są żenujące. Nie wiem co z Anią pokażemy kiedyś dziecku…
Chcecie znaleźć największe na świecie nagromadzenie płaczliwych zdań typu „moje dzieciństwo”? Wejdźcie na Youtube i poszukajcie…
Yattaman
O Jezu! To była przygoda. Świetny serial anime z końca lat 70-tych i coś co dobrze pamięta moje pokolenie – czyli bajki na Polonii 1 w pierwszej połowie lat 90′. Jeśli jesteś pokoleniem wyżu demograficznego, pewnie kiwasz ze zrozumieniem głową, jeśli nie – poszperaj. To zwariowane przygody Gan-Chana i Janet. Klasyka. Nie tylko gatunku ale i fabuły. Co odcinek to jedno miejsce na świecie, inna misja, ci sami, fajtłapowaci wrogowie z bandy Drombo. I te miejsca – Tybet, Eldorado, Japonia – wszystko! 108 odcinków
W Królestwie Kalendarza
Trochę w stylu powyższego, aczkolwiek to nie podróże były motywem przewodnik bajki. Też Polonia 1, też klasycznie. Księżniczka Niedziela z Wczorajem i Jutrem przemierzają nie tylko świat ale i czasoprzestrzeń. Właściwie to przyznam Wam się szczerze, że dla tej serii zarywałem nie tylko mecze ale nawet byłem w stanie nie pójść wydać kieszonkowych na kaskadę czy lodowe pałeczki. Dziś widzę jaką erudycją wykazywali się Japończycy, tworząc takie bajki, pokazujące fajnie największe tajemnice i biografie uszytego na miarę dla ówczesnego 10-latka świata.
Była sobie Ziemia i Byli Sobie Podróżnicy
Oprócz serów i wina trzecia najlepsza rzecz, która udała się Francuzom. Czyli cała edukacyjna seria Alberta Barilla, którą obowiązkowo trzeba pokazywać dzieciakom, póki ma jeszcze jakąś atrakcyjną formę. Złe bakterie? Czemu nie, wciąż na czasie. Mnie jednak oczywiście najbardziej podobała się seria „Była sobie ziemia” i „Byli sobie odkrywcy”. Odkryłem sobie wtedy chęć odkrywania. A po jednym z odcinków o Amundsenie, wyruszyłem z sankami i zapakowanymi w tornistrze prowiantem w wyprawę „na biegun”. Nie ważne, że było to tylko pole mojej babci.
W 80 dni dookoła świata z Willym Foggiem
Autorzy – Hiszpanie. To była świetna, ale wymagająca bajka, bo wiązała się z poznaniem i zrozumieniem dosyć wcześnie twórczości Juliusa Vernea. Czemu to lew okrąża świat? Czemu to lew sączy filiżankę herbaty i wychodzi z meloniku z angielskiej wąskiej kamienicy w londyńskiej Belgravia – to nie wiem, ale jedno wiem… Od tego czasu, oraz Vernea i Michaela Palina marzę o podróży dookoła świata. Tak z całego serca. I powiem Wam, że jako dziecku, było to łatwiejsze do wymarzenia, bo… No było po prostu łatwiejsze.
Przygody Młodego Indiany Jonesa
To była chyba sobota albo niedziela. Na pewno wieczorem. Telewizor schowany w meblościance, starsi domownicy zajęci sobą lub gośćmi, gdzieś tam odgłosy dzwonienia sztućców, ja po turecku blisko ekranu, z uszami zakrzywionymi w stronę tv, bo przecież w tym odcinku będzie w Meksyku. Nie, będzie w Indiach. Albo Iranie…? – Dziś będzie chyba w Egipcie – szturcha mnie brat.
To był fantastyczny serial, który moje geograficzne szaleństwo nakierował troszkę na tory historyczno-archeologiczne. I tak zostało do dziś… Niedawno wróciliśmy z wyprawy po bliskim wschodzie. Trochę śladem Indiany. Ale bez – jak to ujął Tomek Michniewicz – bez kapelusza… 🙂
Zabawa na wsi, zabawa w mieście, zabawa „w dziecko”.
Gra w chowanego przyjmowała u nas ekstremalne rozmiary. Obszar gry zawierał często wszystkie możliwe geomorfologiczne formy terenu. Polecam też zabawę w podchody z rzucaniem ostrego kamienia do góry – ostry kraniec pokaże Wam kierunek. Tylko tam musicie iść. Zabawa na wsi jest swobodniejsza i bezpieczniejsza oczywiście. Robiło się sztuczne tamy, z gliny budowało miniaturę zapory w Solinie, na zaoranym polu ziemniaczanym lepiło się miniatury indonezyjskich wulkanów a w budowlanej piaskownicy stawiało się całe Beskidy. I oczywiście niszczyło potem, bo Godzilla przyszła.
W mieście polecam zabawę w „nie wolno dotknąć ziemi”, bo ziemia to lawa. Trzeba przejść z jednej krainy do drugiej, drzewami, krawężnikami, ławkami, murkami i żywopłotami. Sporo razy mnie spaliło. Jeśli macie coś z dziecka do dziś polecam zwiedzanie miast alfabetycznie. Zwłaszcza z maluchem. Zacząć od ulicy na „A”, poprzez park na „B”, muzeum na „C” itd itp. Pod koniec na pewno potomkowi łatwiej będzie zapamiętać miejsca i historie z nimi związane. A właściwie to można modyfikować zwiedzanie i nawet dziś pobawić się trochę w „nie dotykamy linii”. Tylko te cholerne kostki brukowe – kiedyś ich nie było, prawda? To ja nie gram!
Krótki tutorial nakręciliśmy w czasie krakowskiego spaceru… 😉
Jeśli macie jakieś inne propozycje – bajki, seriale, zabawy – wpisujcie poniżej. Nie ma co się wstydzić. W tym wpisie na blogu jesteście całkowicie kryci 🙂
O jak ja uwielbiałam Yattamana i W królestwie kalendarza! Świetne bajki 🙂
kurcze chyba kiepski ze mnie podroznik, znam tylko w 80 dni dookola swiata, a i takto byla jedna z bajek, ktore nie za bardzo lubilam 😉
A Tajemnicze złote miasta? Czyli przygody Estebana, Zii,Tao, Mendozy w poszukiwaniu owego złotego miasta w Ameryce Południowej. Puszczała ten serial TVP2 chyba w 1992 lub 1993 roku około 9 lub 10 godziny. Do szkoły miałem w ten dzień (bodajże poniedziałek) na 10:30 i było tak na styk, czasem tylko serial przegrywał z obradami sejmu.
Krzysiek
Szczerze to nie znam. A co, miałeś na popołudniową grupę w podstawówie? Rano, jak się miało np. na 10.45 to czasami się oglądało taki program ze skrótami z NBA (nie pamiętam nazwy) a potem powtarzało wsady na małym koszu przyczepionym do szafy w pokoju
Tak, miało się zajęcia od 11, nawet 12. Szkoła Podstawowa nr 31 w Gdyni, prawdziwy kombinat szkolny 😉 – 9 klas po 35 osób na moim roczniku, a teraz w tej szkole zwalniają nauczycieli bo nie mają kogo uczyć… takie czasy. A ten program o NBA to nie przypadkiem program red. Łabędzia i red. Szaranowicza gdzie mówili Hej hej tu NBA? 😉 W ogóle NBA wtedy to fenomen, wiadomo Chicago Buls z Jordanem, Pippenem, Rodmanem; nosiło się koszulki z czerwonym bykiem 😉 ale też znało się składy innych drużyn: Knicksi z Patrickiem Ewingiem, Suns z Barkleyem, Portland z Drexlerem. Natomiast obecne NBA jest dla mnie zupełnie obojętne.
Wracając do tematu: u mnie podobnie: Dookoła świata z Willym Fogiem, seria „Było sobie życie” ,”Byli sobie dokrywcy” to to było to. Natomiast Yatamana to szczerze nie cierpiałem, mam siostrę rocznik 1990 i namiętnie to oglądała, jak to leciało to miała chyba 6 lat. Po jednym odcinku rzucała monetami z okna (8. piętro ;)) bo jakiś bohater tak zrobił.
Oprócz tych serii – początki edukacji geograficznej to także globus, ale też mapa świata na ścianie z wszystkimi aktalnymi na ten czas flagami. Wiadomo było ich mniej niż teraz – Jugosławia, Czechosłowacja, ZSRR. Ale przydało się to nawet lata lata później bo na egzaminie wstępnym na uczelnię miałem pytanie: „Flaga jakiego państwa ma słońce, fale i ptaka? Oczywiście wiedziałem, że Kiribati; innym razem: które państwo ma na fladze karabin Kałasznikowa? Mozambik.
Dla małego dziecka, ale takiego już swiadomego (6 lat wzwyż) żeby zaszczepić mu chęć do poznawania świata ważne są wyjazdy z rodzicami, albo z równieśnikami. U mnie jako że mieszkam w Gdyni to były wyjazdy w góry – Szklarska Poręba, Solina. Wszystko wtedy było dla mnie ogromne, a teraz jak po latach wracam w te same miejsca – to wydają się o wiele mniejsze…
Zwiedzać, zwiedzać, zwiedzać – podróże naprawdę kształcą. Horyzonty się powiększają.
Ale się rozpisałem… 🙂 tyle jeszcze miejsc do zobaczenia, a życie pędzi, lata lecą.
Tak! Ja to oglądałam i ciągle próbowałam sobie przypomnieć jaki to był tytuł !!! Uwielbiałam .i też oglądałam przed szkołą 😉 a ten sejm był straszny! Nigdy nie rozumiałam po co to pokazują .