Dużo podróżujesz? W takim razie zapewne też kochasz góry. Nie…? Hmmm, to w takim razie coś z Tobą nie tak 🙂
Pytają nas dlaczego właściwie zaczęliśmy podróżować po świecie w wieku 23, 24 lat, a nie wcześniej. Fakt, gdy wielu naszych znajomych pędziło w wakacje z plecakami gdzieś po Bałkanach albo stopem do Portugalii czy na trekking do Nepalu, my włóczyliśmy się po Polsce wzdłuż i wszerz.
Lata studenckie to głównie klimaty związane z górami, szlakami, namiotami, rowerami i praktykami studenckimi Marcina. Studiując geografię musicie się przyzwyczaić, że wakacji nie ma – trzeba wziąć udział w wielu praktykach terenowych w różnych miejscach Polski. Z klimatologii, geologii, botaniki itd. itp…. O tym jeszcze Marcin kiedyś napisze.
Siedząc tu w pociągu z Bielska do Katowic, myślimy nad tym co się w polskich górach zmieniło przez te 10 lat. Pamiętając jeszcze co opowiadali nam nasi rodzice, widzimy spore zmiany, ogromną transformację, wiele problemów. Ale góry wciąż są odskocznią, góry nas „resetują”, góry bardzo pomagają nam w wymyślaniu wielu fajnych rzeczy. Nawet jak o połowie się zapomina, wracając do domu.
Byliśmy we wszystkich polskich górach (bez dosłownie kilku pasm) i mamy chyba moralne prawo do kilku refleksji…
5 rzeczy, które kochamy w polskich górach
– Krajobrazy i widoki. One są niesamowite i najpiękniejsze w Europie. Zwłaszcza, że jako naród nizinny, niewiele nam trzeba, by się zachwycić. Ulubione to z pewnością te z Babiej Góry, widok na dolinę Pięciu Stawów Polskich z niebieskiego szlaku czy zimowy z Wielkiej Rawki na bieszczadzkie połoniny. Szczytem chiloutu jest dla nas sciągnięcie butów na górskiej hali i leżenie, leżenie, leżenie…
– Cisza. Towar powoli deficytowy, ale jak się trochę zna na mapach można łatwo wskazać miejsca, gdzie raczej jest gwarancja ciszy i spokoju. To znaczy raczej mało ludzi i raczej daleko od szlaków komunikacyjnych. Idealne miejsca na tego typu poszukiwania to Beskid Niski i Góry Bialskie. W tych drugich jeszcze niestety nie byliśmy…
– Atmosfera w schroniskach. I tu znowu uwaga, niestety również towar deficytowy. Choć i tak jest lepiej niż w schroniskach reszty Europy, ale dużo gorzej niż np. w Rumunii czy Ukrainy. Na pewno nie mogliśmy doświadczyć klimatu gór z PRLu. On jednak wydawał się orientalny i fajny. Dla nas dziś. Wciąż jednak istnieje sporo schronisk, z charakterystycznym dymem z komina, który prowadzi nas ze szlaku, herbatą, fasolą po bretońsku, fajnymi nieprzypadkowymi ludźmi czy latem wymarzonym piwem. Świetnie spędza się w schroniskach zimy, a nie mają sobie równych schroniskowe sylwestry.
– Zapach. Marcin pisał o tym w poście o zapachach podróży, ale warto przypomnieć. Góry gwarantują zapach soczystej żywicy, wymieszanej wilgocią. Tak bardzo nas ten zapach uspokaja. Można się zainhalować na amen.
– Zdobywanie szczytów. Nie jesteśmy alpinistami i nie będziemy raczej. Ba, nie jesteśmy też Taternikami, bo nasz najwyższy to Kondracka i Ciemniak, ale zdobywamy systematycznie szczyty, sprawdzamy siebie, nadrabiamy formę i powiększamy wydolność płuc, po to, by zobaczyć jak wygląda świat z góry, a wygląda za każdym razem inaczej. Do Korony Gór Polski brakuje nam już mniej niż połowa, więc cel jest, i wykonanie również w porządku. Jest coś jeszcze w zdobywaniu, co nam się bardzo podoba – ono łączy ludzi niezależnie od poglądów, statusu społecznego czy ubioru. Dziwnym trafem na szlakach ludzie są milsi. „Cześć” obcych osób brzmi naprawdę sympatycznie.
5 rzeczy, które nas wkurza w polskich górach
– Drożyzna. Głównie w schroniskach. Znamy trochę właścicieli schronisk. Są różni. Od pasjonatów po biznesmenów. Zawsze było tak, że ceny w schroniskach musiały być wyższe. Zwłaszcza tam, gdzie transport towaru to wyzwanie i mordęga. Ale chyba punktem krytycznym w zmianach na niekorzyść okazały się zakazy spania na podłodze i opłaty za wrzątek. Wszędzie, gdzie tak się stało, ceny pogalopowały na przebitki 200%. Jeszcze niedawno było to 100%
– Stan. Znowu mowa o schroniskach. Niestety, mówiąc o uroku schronisk sprzed 10, 20 czy 30 lat nie myślimy o stanie technicznym wielu dzisiejszych. Grzyb, wilgoć, brud, niemiła obsługa to coś, co niestety jest na porządku dziennym. Nie będziemy pisać, gdzie, nie będziemy pisać jak, ale coś jest na rzeczy, skoro nawet ludzie, kochający góry źle się czują w tych miejscach.
– Quady i crossy. Zawsze można powiedzieć, że „przecież muszą też gdzieś jeździć”. Jesteśmy zwolennikami wyznaczenia tras dla tego typu szaleńców. Każdy ma swoją pasję i nie powinno się mu tego zabraniać. Kiedyś usiedliśmy nad mapami Beskidu Żywieckiego i z łatwością wyznaczyliśmy kilkanaście tras, którymi śmiało mogliby jeździć quadowcy, nie wchodząc w paradę turystom i przyrodzie. Ale nie, nie da się. Spaliny i motory wjeżdżają nawet na tereny rezerwatów ścisłych – jak niedawno na naszych oczach na Rysiance, co definitywnie ustawiło nas raczej po stronie przeciwników, niż zwolenników zmotoryzowanych w górach.
– Klapki, obcasy i japonki. Właściwie to powinniśmy powiedzieć „a co nas to obchodzi”. I trochę tak jest, ale chodzi o to, że dziwnym trafem właśnie tego typu weekendowi (a nawet tylko niedzielni) turyści, wedle naszych obserwacji zostawiają najwięcej śmieci w górach. Prawdziwy górski turysta nie zostawi nawet zakrętki z mineralnej na szlaku. Bo to, że trzeba takich ściągać ze szlaków to nam nie przeszkadza. Byleby GOPR dostawał z powrotem szybko kasę za akcje.
– Ogólna komercjalizacja i wpływ człowieka. Która niestety wychodzi powoli z doli w górę. Nienawidzimy wykorzystywania koni na trasie do Kuźnic i Morskiego Oka, nie lubimy folwarcznej atmosfery górskich kurortów, aczkolwiek z powodu wad tego, co na górze (czyli schronisk) rozumiemy, dlaczego niektóry, albo np. rodziny z dziećmi są skazani na Szczyrki czy inne Karpacze. Ale jest coś co boli nas najbardziej – że komercjalizacja wchodzi wysoko. Schroniska zmieniane na hotele – to pójście w skrajność (przykład Pilska), gigantyczny nacisk na przyrodę, trasy narciarskie wysoko i blisko terenów chronionych, rynny torów saneczkowych, asfaltowanie dróg – nie popieramy. Choć nie należymy do fanatycznych ekologów. To jest po prostu bez sensu! Ogólnie człowiek powinien sobie pozwolić tylko na tyle inwestycji i naruszeń, by nie ucinać zwierzętom tzw. „eko-korytarzy”. To jest dla nas granica tolerancji. Jeśli zostaje naruszona – tzn. że człowiek przesadził i rację mają ekolodzy. Dlatego cieszą takie inicjatywy jak np „reglamentacja liczby turystów i czasu przebywania” na Kasprowym Wierchu.
Na pewno nie wyczerpaliśmy tematu. Jeśli Was coś jeszcze wkurza albo coś specjalnie zachwyca w polskich górach – napiszcie poniżej w komentarzach.
I przy okazji. Najnowszy nasz klip z weekendowego wypadu w góry, podczas, którego w totalnej ciszy i resecie powstał ten wpis 🙂
Schronisko from Marcin Nowak on Vimeo.
Praktycznie przez całe życie mieszkałam w górach i mnóstwo czasu spędziłam łażąc po lasach z plecakiem. Jednak najbardziej ujmującym miejscem była dawna bacówka, w której zatrzymywało się zazwyczaj parę osób w weekendy. To nie jest schronisko, a raczej prawdziwa górska chatka, w której śpi się na pryczach, ogrzewa ogniskiem w środku i cieszy otaczającym spokojem. Właściwie to był mój nieodłączny element każdych wakacji od 10 lat, więc już nie mogę się doczekać na powrót do Polski i wycieczkę właśnie w to miejsce. I na pewno wtedy więcej napiszę na blogu 🙂 Pozdrawiam!
jakieś literówki się zaplątały w zdaniu „Spalimy i motory wjeżdżają nawet na tereny rezerwatów ścisłych 0 jak niedawno”. pzdr