Wśród osób, które mówią „fajnie, ale w tym Tel Avivie nic ciekawego nie ma” prawdopodobnie są osoby, które a) nie do końca rozumieją architekturę albo b) osoby, które nie interesują się architekturą. Oczywiście, że „Nowy Jork Wschodu” nie ma czego szukać przy Jerozolimie, ale – jak zawsze – gdy sie wie, co chce się zobaczyć – nie zawodzi.
Jedną z perełek architektonicznych, obecną w większości podręczników do architektury jest słynne Białe Miasto wpisane na listę UNESCO. Dość słusznie.
Był rok 1930, może 1931. Żydom, zamieszkującym Jaffę – wtedy bramę do odradzającego się Państwa Żydowskiego, było trochę ciasno w dość wiekowym, na wskroś arabskim mieście. Dosłownie 2 km w linii prostej na północny-wschód pojawiły się więc pierwsze nowe osiedla Syjonistów. Najpierw przypominały trochę te znane Wam dobrze typowo śródziemnomorskie miasteczka. Kamienne elewacje, zacienione podwórka, pomarańczowa dachówka (Obecnie kilka kwartałów Neve Cedek – polecamy. Pierwsze zdjęcie w galerii poniżej).
Później jednak do głosu doszli architekci i urbaniści – większość z nich przybyłą tu wprost z Niemiec – powoli już nazistowskich (czyli po prostu uciekła). Jak wiadomo Wam (lub nie) w tym czasie w Niemczech pojawił się nowy, do dziś bardzo ważny nurt w architekturze. Choć wywodził się trochę z idei socjalizmu to jego najważniejszą wymową była prostota, funkcjonalność i przestrzeń. Jednocześnie. To bauhaus/funkcjonalizm. W tym wszystkie idee słynnego Le Courbousiera. No i się zaczęło…
Powstało nowe serce całkiem młodego miasta, budowane w stylu, który do dziś budzi szacunek. Mądrze zaplanowane ulice, osiedla, skwery i placyki. Pojemne i jasne mieszkania, wille, blogi, szeregowce. W dwóch miejscach Tel Avivu – do dziś – możemy podziwiać miasto, wyglądające jak typowe „miasto-ogród”, choć uległo trochę zębowi czasu, wypełniając się codziennością – znakami, szyldami, przepełnionymi miejscami parkingowymi. Ale właśnie to miejsce powoduje, że osoby o przynajmniej podstawowej wiedzy nie mogą uznać Tel Avivu za miasto z cyklu „nic ciekawego”
POLECAMY RÓWNIEŻ: Co warto zobaczyć i zwiedzić w Tel Avivie?
Gdzie?
Kwartały pomiędzy ulicami Króla Jerzego oraz barona Rothschilda (przy okazji główny deptak miasta) urocze zaułki obok placyku Bialika albo okolice okazałego Dizengoff Square (na zdjęciu czarno-białym) powinny zaspokoić większość miłośników architektury.
Wspomniana wcześniej klimatyczna dzielnica Neve Cedek znajduje się bliżej ogrodów Charlesa Clore i miejskiej plaży w okolicach ulic Amzaleg i Yehieli.
Poniżej trochę zdjęć. Zapewne niewrażliwym na konkretne przesłania architektoniczne może być ciężko dostrzec w nich piękno. Ale może jednak…
Skandal! Szok i niedowierzenie! 😉
tel awiw to moje miasto marzen gdzie moglabym juz jutro zamieszkac gdyby sie taka szansa ukazala, ale nigdy mnie styl bauhaus nie zachwycal, tzn estetycznie przynajmniej.
ps. kto taki co mowi ze w tel awiwie nic ciekawego?!!? 😛
a niejeden i niejedna 😉
Aaaa kocham kocham kocham … Izrael jest cudowny. Liznąłem go kilka razy ale punktowo. Dzięki za wpis tego mi brakowało. W 2011 roku przygotowałem się do zjechania całego Izraela, niestety rodzinne sytuacje nie pozwoliły na taki wyjazd wtedy i tak odkładam i odkładam (cały czas wpada coś innego) Tel Aviv jest na mojej liście obowiązkowej. Fotki fajne i oddają ducha miasta. Dzięki za kolejną inspirację
Twoje pierwsze zdanie: podpisuję się pod nim 🙂 kocham Izrael, jest fantastyczy! Przy każdej fotce stamtąd, łza się w oku kręci z tęsknoty, też tak macie? 🙂