Połonina Caryńska z przełęczy Przysłop o poranku
– Jedziemy w Bieszczady! – To była nasza najważniejsza decyzja ostatnich dni. To właśnie jedyny polski skrawek Karpat Wschodnich został wybrany jako miejsce podróży po 3-miesięcznej przerwie zdrowotnej spowodowanej Ponidziem.
Noga Marcina jeszcze nie jest w 100% sprawna, ale okazało się, że wyjazd pod tym względem będzie wygodny – mieliśmy pełne wsparcie logistyczne przewodnika Daniela i jego terenówki czy poszczególnych bieszczadzkich leśnictw. Ponadto wyjazd oparł się o 4 dni i weekend, oparł się też o bieszczadzką jesień i oparł się o to, co lubimy najbardziej – szansę nagrania czegoś unikalnego. A było to nasze marzenie od dawna. No i jednocześnie uczestniczymy w bardzo ciekawej akcji. Akcji, która ma sens marketingowy. Acz, wszystko zorganizowaliśmy sobie sami. Szczegóły na końcu wpisu…
Długo dyskutowaliśmy jak „ugryźć” takie Bieszczady. Nie chcieliśmy się chować, nie chcieliśmy też jeździć i smakować, bo to nie w naszym stylu. Chcieliśmy (ale nie mogliśmy) wędrować po szlakach. Ostatni raz byliśmy w Bieszczadach zimą, 5 lat temu, wędrowaliśmy z rakietami, w tym morderczym podejściem na Rawki. Więc… Postawiliśmy tym razem na zapomniane bieszczadzkie doliny, ślady po nieistniejących wsiach, zupełnie schowane bieszczadzkie potoki i rzeki. Postanowiliśmy odkryć w ten sposób cztery żywioły Bieszczadów. Z każdego po trochu. tak geograficzno-historycznie. W naszym stylu.
^^ Ogień ^^
To może być bieszczadzkie ognisko gdzieś przy bazie namiotowej w Łopience, pod schroniskiem na Otrycie czy obok chatki Na Końcu Świata w Łupkowie, dookoła którego gdzieś w totalnej ciemnicy biegają biesy i czady czyli bieszczadzkie diabły. Ale to może być również…
WĘGIEL DRZEWNY
Szukając żywiołu ognia trzeba się cofnąć w bardzo odległe (najpierw) albo sporo bliższe (później) czasy gór. Jeszcze w latach 60-tych i 70-tych nad większością dolin roznosił się tu miękki dym, przyciskany przez inwersję. Działało aktywnie prawie 100 wypalarni drewna, produkujących węgiel drzewny. Dziś jest ich kilkanaście a w zależności od sezonu nawet kilka. W tym największa, w Tyskowej. Dym jest wyjątkowo słodki, jednak praca gorzka. Gospodarz, samotnik, niekoniecznie pokoleniowy Bieszczadnik, na co dzień oddzielony od ciekawskich spojrzeń stertą drewna pokazał nam podstawy procesu, który tu zachodzi i wyjaśnił, co się dzieje z węglem, który produkuje. Kiedyś jeździł po całej Galicji, dziś najdalej do składu budowlanego w Sanoku czy Jaśle. Odwiedziliśmy też drugą dość znaną wypalarnię – w Mucznem. Jednak akurat w tym sezonie była wygaszona.
Wypalarnia drewna w Tyskowej
KOLEJ LEŚNA
Jeszcze dalej , po ponad 100 lat temu, gdy w Bieszczadach zamieszkiwało 120 tys ludzi a nie tak, jak dziś – 50 tys. Rozpoczęto budowę Bieszczadzkiej Kolei Leśnej. To unikatowa inwestycja, jak na polską skalę, bo dziesiątki wiaduktów, nasypów i umocnień stawiano dla kolejki… czysto przemysłowej. Owszem przydawała się ona mieszkańcom od przełęczy Przysłop przez Baligród aż po Rzepedź, jednak nie oszukujmy się – najwięcej skorzystał z niej przemysł leśny. Drewno zwożone było ze wszystkich bocznych dolin do stacji kolejki i dalej transportowane do kombinatów drzewnych. Sporo ludzi a właściwie większość żyła z drewna i z przemysłu okołodrzewnego. A pomimo tego Bieszczady nie wyglądają na góry zdegradowane.
Część skansenowa przy głównej stacji Kolejki Bieszczadzkiej w Majdanie
ROPA NAFTOWA
Natomiast jeszcze dalej… Bo miliony lat temu, geologiczne zależności i siły fizyczne systematycznie, fałdujące całe Pasmo Karpat, lekko nasuwające się na tereny po Oceanie Tetydy, dość szczęśliwie dla niektórych więziły w naprzemiennych warstwach fliszu karpackiego dość pokaźne, jak na ówczesną Polskę, pokłady ropy naftowej. Raczej nie było nigdy takiej sytuacji, że szyby płonęły. Ale jak się przyjrzycie dawnym mapom Galicji – od Jasła aż po północne stoki Bieszczadów i dalej do okolic dawnego Stanisławowa, góry przecinane były szybikami i szybami naftowymi niczym klienci na akupunkturze u chińczyka. Najwięcej szybów naftowych zobaczycie dziś w miejscowości Czarna, gdzie znajduje się wciąż ośrodek wypoczynkowy nafciarzy. W krzakach wciąż pochowały się stare szyby kopalniane. Nawet odnaleźliśmy jeden, wciąż pracujący i pompujący ropę. Miniaturka tych z Teksasu czy Kuwejtu. Ale szybko nas stąd przegoniono.
~~ Woda ~~
Woda w górach to trudny temat. Po zawsze z pozoru nieistotny. A właśnie, że nie! Nie tu. Bieszczady to góry typowo pasmowe, ciągną się długimi pasmami ze wschodu na zachód dzieląc zlewiska jednej najważniejszej i kilku mniejszych rzek. Jeśli te lubią zmienić kierunek, przeżynają się przez pasma w formie zjawiskowych przełomów (np. Solinki, Wetlinki czy Osławy).
BIESZCZADZKIE MORZE
Jezioro Solińskie to jedno z tych charakterystycznych miejsc, które można uznać za rozpoznawalne w całej Polsce. wane buńczucznie „bieszczadzkim morzem”. Choć geograficznie – jest poza Bieszczadami. Najwyższa tama, najwięcej zgromadzonej wody (prawie pół miliona m3!), najbardziej urozmaicona linia brzegowa. W sezonie na koronie zapory w Solinie ale też przez jarmarczny deptak przed nią podobno przewalają się gigantyczne tłumy. W sporej części niedzielnych turystów. Solina jest ogromna, ale tego tu na miejscu tak nie widać. Ani z poziomu statku wycieczkowego, który krąży wśród zatoczek i półwyspów jeziora ani nawet ze wzgórza widokowego nad Polańczykiem, skąd widać już zarysy połonin gdzieś tam daleko na południe. Usiane ośrodkami wypoczynkowymi i żeglarskimi jezioro jest mekką żeglarzy. Podobno każdy prawdziwy żeglarz musi kiedyś spróbować zmiennych wiatrów nad Soliną.
Widok na Jezioro Solińskie i Bieszczady z punktu widokowego w Polańczyku
ZLEWISKO SANU
San jest charakterystyczną rzeką. Czystą, dotlenioną i w wielu miejscach dziką. Niezwykle szeroka – już za Stuposianami, gdzie stacjonują bieszczadzcy pogranicznicy. A kosmicznie szeroka np. w Lesku. Paradoksalnie nie da się – jak w reszcie Polski – przejechać jakąś drogą wzdłuż doliny Sanu. Nie ma też kolei. Dwie najważniejsze drogi dojazdowe w Bieszczady – ta z Ustrzyk Dolnych i ta z Baligrodu wręcz omijają doliny. A tymczasem San to życie. Osława, Wetlina, Solinka, Wołosaty – to życie. W dużej mierze niedostępne – jak odcinek Zatwarnica-Rajskie czy Dolina Górnego Sanu, gdzie rzeka wyznacza granicę z Ukrainą a dojechać można tylko do Tarnawy. Dalej do Bukowca, Beniowej i Sianek już tylko pieszo. Za komuny w tym całkowicie zamkniętym terenie polowali komunistyczni dygnitarze z całej Europy.
Jednak to właśnie doliny rzek dawały życie tutejszym ludziom. Niektóre przepiękne. Sunęliśmy w jesiennej scenerii po wąskich, cichych i czasami lekko zamglonych dolinach: Solinki koło Terki, Dwernika koło Nasicznego, Wetliny koło Łuhu, Wołosatego koło Bereżek, Każda większa lub nawet średnia dolina rzeki czy potoku kryje dziś w sobie pozostałości po dawnych wsiach Bojkowskich. Ale o tym później.
Widok na pozostałości po Tworylnem i dolinę Sanu na wysokości rezerwatu Krywe
KASKADY I WODOSPADY
Choć Bieszczady nie są górami wybitnie skalistymi. Ostańce można policzyć na palcach jednej ręki a skalne przepaście znajdziemy jedynie na połoninach, to nie brak tu wodospadów i kaskad – zazwyczaj najczęściej pomijanych skarbów przyrodniczych w górach. Robią wrażenie szumy na Dwerniku tuż przed Nasicznem albo Wodospad Szepit na Potoku Hylatym – największy bieszczadzki. Jeśli natomiast sam wodospad to dla Was trochę mało – koniecznie zaplanujcie zobaczenie Sinych Wirów. Dla tych, co znają Wodogrzmoty Mickiewicza – może to nie robić wrażenia, ale… Jeśli uzmysłowicie sobie, że rzeka musiała przebić się przez dość stabilne skalne podłoże, potoczyła z sobą kilkumetrowe głazy, podcięła stok, powodując osuwisko, które z kolei zablokowało część jej biegu (powstało Jeziorko Smaragdowe), dziś dudniąc i szalenie spływając wieczną pianą – to może uznacie, że Sine Wiry to taka namiastka Alaski czy potoków Jukonu. Takich znanych z filmów przygodowych.
Sine Wiry w wersji 3/4 ekipy
Podsumowanie: Zapora w Solinie, rejs po jeziorze „białą flotą”, Dzika dolina Sanu za Zatwarnicą, Dolina Górnego Sanu, wodospad Szepit na Hylatym, Rezerwat Sine Wiry, przełom Dwernika koło Nasicznego, torfowiska wysokie koło Tarnawy.
== Wiatr ==
Bieszczadzki wiatr można było ugryźć na dwa sposoby. Albo dosłowny i pokazać targane w lewo i prawo trawy bieszczadzkich połonin, czyli ten najbardziej urozmaiconej – Wetlińskie, tej najpopularniejszej królowej – Caryńskiej czy tej najwyższej i najbardziej turystycznej – masywu Tarnicy (Poza tym połoniny są jeszcze dwie – Bukowska i masyw Rawek) Ale nie… Uznaliśmy, że wiatr zinterpretujemy inaczej trochę…
Niesamowite szczęście. Tęcza nad gniazdem Tarnicy widziana spod Rawek tuż przed zachodem słońca
WSIE, KTÓRYCH JUŻ NIE MA. ALE SĄ
– Tutaj mieszkało kiedyś 500, 600 osób – pokazuje Daniel puste pola w środku puszczy. Wcześniej kilka kilometrów lasu, jazda w górę rzeki a potem ogromna przestrzeń pól. To Rabe. – Tutaj natomiast mieszkało nawet 700 osób, był też zakład produkujący beczki, ogromna cerkiew, pięciokopułowa – pokazuje w innym miejscu a my widzimy tylko samotną, gigantyczną lipę, kępę starodrzewia, w nim zapuszczony cmentarz. To akurat była Beniowa.
Oglądamy stare mapy sztabowe z 1931 roku, obok mamy mapę turystyczną z 2012. Wszystko widzisz jak na dłoni. Tak, gdzie rzeki i strumienie wdzierały się wgłąb masywów górskich białe plamy w środku zielonych. To pozostałości kilkudziesięciu wsi bojkowskich. Na starem mapie czarne kwadraty, dużo kwadratów, ikonka cerkwi, dworu, młyna. Dziś białe plamy. I tylko hula wiatr, obija się o krzyże i czasami o wyższą trawę. Zwłaszcza taka rośnie na miedzach pól – je widać. Cerkwisko wyznacza zawsze grupka gęstych, starych drzew, ewentualnie ziemne podwyższenie, dawne domostwa, jeśli już nie ma fundamentów zdziczałe już drzewa owocowe – jabłonie, śliwy. Wiadomo, że same by tu nie urosły. Towarzyszyły ludziom. Wszyscy mieszkańcy zostali przesiedleni w 46 i 47 roku. Wieje tu jedynie wiatr historii.
Droga w kierunku Beniowej w Bukowcu. Dolina Górnego Sanu. Po lewej Ukraina
Samotne drzewko owocowe na polach nad porzuconą wsią Krywe
Jeden z największych bieszczadzkich cmentarzy. Łemkowski, nie bojkowski – w Łupkowie
CERKWIE
Tam gdzie wiatr historii wieje po polach trzeba umieć widzieć, by dostrzec. Ale czasem coś zachowało się całkiem i do dziś. Bojkowskie cerkwie, wbrew pozorom różniące się znacznie od łemkowskich czy drewnianych katolickich kościółków. Zwłaszcza dumnie górująca na wzgórzu na tle widocznych starych pól cerkiew w Smolniku nad Sanem – inna, niż wszystkie. W jego imienniku – Smolniku nas Osławą dominują trzy kopuły białej murowanej. Tak samo np. w bieszczadzkim duchowym sercu czyli Łopieńce, gdzie przed laty pielgrzymowało na odpust przy cudownej ikonie dziesiątki tysięcy mieszkańców wielu wsi. Z resztą im bardziej murowna cerkiew, tym bardziej bogata wieś. Szersze pola i więcej ludzi. To możemy określić do dziś. Zwłaszcza tam, gdzie cerkwie stoją.
Bo np. cerkiew w magicznym Krywem, kiedyś ogromnej wsi z własnym dworem, dziś uroczyska na końcu świata (Jadąc tu zabłoconymi drogami z Zatwarnicy przez Hulskie, spotkaliśmy najprawdziwszego wilka – jest na filmie!) to dziś trwała ruina pośród zarośli nad bobrowym żeremiem. Taki substytut ruin zamków i klasztorów, których w Bieszczadach nie ma. Nieobeznana osoba stwierdzi po obejrzeniu dwóch, trzech świątyń, że miedzy nimi różnice są małe. Trzeba wiedzieć, czego szukać i czego się chce doświadczyć. Wtedy będziemy zachwyceni. Np. jedynym rzeźbionym ręcznie ikonostasem w świątyni w Górzance. Dobrze, że ksiądz wpuszcza tych autentycznie zainteresowanych.
Nietypowa i unikalna bojkowska cerkiew w Smolniku nad Sanem
Ruiny murowanej cerkwi w Krywem
Jedyny taki! Rzeźbiony ikonostas dawnej cerkwi w Górzance. Dziś kościoła
DZIEDZICTWO ŻYDOWSKIE
I teraz wyobraź sobie… Jedziesz przez niepozorną Wolę Michową, nawet jej nie zauważasz, śmigasz do Cisnej i Wetliny a właśnie za plecami masz dawne górskie miasteczko, bogacące się na handlu, drewnem, winem, futrami i smołą. Dziś jest tu kilka rodzin. Nawet resztek rynku nie dojrzysz. Tak samo w Baligrodzie, gdzie rynek wyłożono żydowskimi macewami. W znanych z targu bydlęcego Lutowiskach musisz bardzo się natrudzić, by zobaczyć zarysy miasteczka. Co innego Lesko i Ustrzyki. One zachowały swój charakter. To wszystko były miasta. We wszystkich tych miejscach w większości mieszkańcami byli Żydzi (tak, w większości), którzy stymulowali lokalną przedsiębiorczość, otwierali zakłady przemysłowe, lobbowali za budową kolei itd itp. Społeczność łemkowska, polska, bojkowska, żydowska, grecka, włoska czy niemiecka potrafiły z sobą żyć, uzupełniać się i wspierać. Ale to było dawno
Po tragedii bieszczadzkich Żydów, wywożonych głównie do Sobiboru nie ma śladu oprócz wiedzy przewodników, którzy potrafią pokazać dawną synagogę czy położonych na obrzeżach kirkutach – kameralny w Baligrodzie, dość spory w Lutowiskach czy naprawdę gigantyczny w Lesku. I jeszcze ostatnia przełęcz polskich Bieszczadów – na końcu bieszczadzkiego worka – nazywa się Żydowska.
Podsumowanie: Cerwie bojkowskie w Smolniku nad Sanem i Smolniku nad Osławą, Górzance, Rzepedzi, Bystrem, Turzańsku oraz Łopience, ślady po wsiach Rabe, Caryńskie lub Bukowiec i Beniowa oraz Krywe i Tworylne, żydowskie kirkuty w Lesku i Lutowiskach, cmentarze bojkowskie w Beniowej czy Solince oraz łemkowski w Łupkowie.
/\/\ Ziemia /\/\
Bieszczadzka ziemia to akurat mniej pasjonujący temat. Tych, co z ziemią mają sporo wspólnego. Np. Geologów. Nie ma tu skałem, wychodni czy przepaści. A jeśli już to możemy je sobie policzyć wspólnie na palcach jednej ręki. Ale są pewnie ciekawostki. Takie jak…
PRZEŁĘCZ ŁUPKOWSKA
Przewiercona na wylot pomiędzy Polską a Słowacją w postawi 41-metrowego kolejowego tunelu w Łupkowie. Swego czasu jeździły tędy pospieszne pociągi pomiędzy Lwowem a Budapesztem, stacja i wioska tętnił życiem, podróżował tędy Wojak Szwejk. Inżynierowie włoscy zaprojektowali ten szlak akurat w miejscu, gdzie graniczą z sobą dwa światy karpackie – zachód i wschód. Po zachodniej stronie mamy Karpaty Zachodnie, krainę Łemków, polskich górali i Beskidów a po prawej Karpaty Wschodnie, krainę Bojków, Ukraińców, Rusinów i Hucułów. Również geologicznie góry się tu dzielą. Dlatego Bieszczady są takie wyjątkowe. Bo niby polskie, ale są częścią innego świata. Geologicznie, kulturowo, botanicznie – wschodu.
Tuż przed Łupkowskim tunelem. Za nim Słowacja. Po prawej Karpaty zachodnie a po lewej wschodnie
BIESZCZADZKIE SKAŁY
Są subtelne, schowane, nie czują się na siłę, by pokazać się w całej krasie. Prawie połowa bieszczadzkich skał kryje się wzdłuż doliny Sanu. Co ciekawe poniżej zapory w Solinie warto odnaleźć Skałki Myczkowskie czy Leski Kamień na obrzeżach Leska. Sporo ostrych i samotnych wychodni łupkowych kryją w sobie połoniny – głównie Wetlińska jednak bryluje pod tym względem Krzemień i mniej znana połonina – Bukowe Berdo.
Podjechaliśmy pod Rabe. Za małym mostkiem kryje się jedno z większych bieszczadzkich osuwisk. Nie tak spore jak te nad Duszatynem, ale specyficzne. To rezerwat chroniący klasyczne gołoborze. Choć zarośnięte – to jednak. Wypisz, wymaluj gołoborze jak to z Gór Świętokrzyskich czy spod Tatr. Kamienie zamszały, przyroda przytuliła to miejsce mocniej. Dziś można spoglądać na rozłupaną górę ze specjalnej ścieżki dydaktycznej. To specyficzne miejsce, oprócz gołoborza, posiadające 3 kamieniołomy i… źródła mineralne. W 1974 miejscowość uzyskała status uzdrowiska ze względu na występujące tu źródła mineralne ze śladami arsenu.
Idąc toponimią słowa „Rabe” trzeba też wspomnieć o Riabej Skale – to szczyt graniczny w paśmie granicznym nad Wetliną. Słynny i pasujący do żywiołu ziemii, bo ziemia tu się urywa. Po stronie słowackiej znajduje się jedyna bieszczadzka przepaść. Wysoka na całe… 20 metrów.
Rezerwat skalny „Gołoborze” w Rabem
BIESZCZADZKIE KAMIENIOŁOMY
Kamieniołomów w Bieszczadach jest dużo, dużo więcej, niż te, które odnajdziecie na mapach. Co prawda skały, które tworzą bieszczadzkiego andruta, gdzie wspomniane płaszczowiny, czyli flisz, wypełniają stoki gór na zmianę piaskowcem, łupkami i bąblami ropy, są skałami mało przydatnymi do budownictwa, ale na terenie prawie każdej dawnej wsi znajdziecie malutki kamieniołom, „ugryzienie” góry, dziś już zarośnięte, zdziczałe, przykryte. Kilka wciąż działających kamieniołomów znajduje się np. blisko Lutowisk. Ten największy tuż nad punktem widokowym, z którego widać wioskę i gniazdo Tarnicy idealnie pokazuje przekrój przez bieszczadzkie warstwy geologiczne. Drugi, polecany przez nas warto odnaleźć w Rabem. Tym samym, gdzie znajduje się wspomniane gołoborze.
Czynny kamieniołom nad Lutowiskami
Podsumowanie tudzież nasza interaktywna mapa
Za pomoc w realizacji materiałów dziękujemy Danielowi Walko, bieszczadzkiemu przewodnikowi, leśnictwom: Cisna, Baligród, Lutowiska, Stuposiany oraz Dyrekcji BPN, Chacie Wędrowca w Wetlinie oraz stacji HBO, patrona akcji „Magiczne Bieszczady”.
Zobacz i kup przewodnik Macieja i Kasi o Bieszczadach
Dla mnie największą atrakcją w Bieszczadach są góry! Jak tam jadę, to właśnie połoniny i inne szczyty są miejscem, które koniecznie muszę odwiedzić. W tym roku byłem w Bieszczadach zimą i zakochałem się w górach na nowo! Widok był niesamowity i stwierdzam, że góry zimą są najpiękniejsze. Teraz czuć już wiosnę, więc chyba będę myśleć nad wyjazdem w Pieniny i Tatry. Świetny blog, gdzie można znaleźć wszystkie potrzebne informacje. Powodzenia w dalszej pracy i do zobaczenia na szlaku!
Nie ma jak Bieszczady. To góry, w których powoli czujemy się już jak w domu 🙂 Przyznam jednak, że bardziej pociągają nas połoniny.
Bieszczady to też fantastyczne cerkwie, które czasem cięzko odnaleźć w małych laseczkach na uboczu wsi.
Niewazne gdzie…tylko z kim…..Maruda potrafi zepsuc pobyt nawet w samym raju 🙂
Cholera, ciężko wybrac najwazniejszy punkt 😀
Polecam z całego serca Bieszczady
Jak mówi powiedzenie Kto w nie raz zawita ciągle do nich wraca..coś w tym jest wracamy często i wciąż nas zaskakują…aktualne odkrycie Bieszczadzkie Drezyny i niezwykli ludzie,którzy to prowadzą…
Bardzo,bardzo koniecznie musze tam w końcu zawitać. 🙂
Bieszczady…uwielbiam:):):):):)
Jeszcze 5 dni, rzucam wszystko i …. 🙂
Siedzimy w Polańczyku wymyślając plan na jutro, wchodzę na fb a tu Motyle o Bieszczadach piszą -przypadek?
Jezioro Solińskie bardzo dobrze wspominam 😉 o atrakcjach w Bieszcadach tych bardziej i mniej znanych można na tym blogu poczytać:https://www.naszebieszczady.com/bieszczady-co-warto-zobaczyc/
Byłam w tym roku pierwszy raz w Bieszczadach i jestem w nich zakochana.napewno jeszcze tam wrócę.:)
Gratuluję Wam bloga! Jestem tutaj pierwszy raz i zaglądać będę jeszcze na pewno! Cieszę się, że nie jestem sam z regionu sądeckiego, który chce pokazywać jak ciekawe są te strony i jak należy się nimi chwalić. Wpis o Bieszczadach wciągający! 🙂
Dziękujemy serdecznie. Nasze rodziny pochodzą: jedna z Męciny druga z Boguszy
Ale mieszkamy od dawna na Śląsku
Wczoraj wróciłem z krótkiego wypadu w Bieszczadach. Coś fantastycznego! Chętnie pojechałbym ponownie w najbliższy weekend 🙂
Ja po uszy zakochany jestem w Tatrach, ale chyba będę je musiał w końcu zdradzić choć raz na rzecz Bieszczad. Tyle osób mi poleca a ja wciąż odkładam wyjazd…
Coś przepięknego! Miejsce, zdjęcia, opis, film. Nie sposób teraz nie przestać myśleć o tym by odwiedzić Bieszczady zmobilizowac się. aPięknie to robicie, motyle
Przepiękny film… Do Bieszczad mam słabość wielką. Mogę tam wracać i zawsze zachwycają mnie te okolice. A Wam wyszedł film prawdziwie magiczny! Ach, i jeszcze taki klimat nadaje mgła… 🙂 I idealnie dobrana muzyczka, i taki spokój w głosie… Bardzo, bardzo ujmujące. I bogactwo informacji 🙂 Dzięki!
Czy nie powinno być w nazwie miejscowości „Przysłup”? A tak poza tym, cudny artykuł!
Hej. Masz rację. myli się z przełęczą trochę. bliżej Berehów 🙂
bylam milion razy już o każdej porze roku i jeszcze milion razy planuje wrócić w przyszłym roku wybieram się z Mężem rowerami z Poznania 🙂
byliśmy 2 tygodnie temu i będziemy za 2 tygodnie 🙂
ja planuje … za rok o tej porze:)
Super. Bez kitu, w przyszłym roku muszę tam wrócić;)
My jesteśmy teraz i chociaż nie mamy super pogody to i tak jest świetnie!! 😀
powinniście mieć lepszą od jutra! Słowo
byłam byłam , wiosną i jesienią, fantastyczne zachody słońca nad Soliną, powrócisz tu , polecam
jade w przyszly poniedzialek. Filmikiem podzielilam sie z bieszczadersami i wszystkim bardzo sie podobal 😉
To się cieszymy. Aczkolwiek teraz widzimy, że można było jeszcze ciut lepiej zrobić 🙂
zawsze tak jest ze wszystkim 😉 ale wyluzujcie! Nastepnym razem pojedziecie odpoczac i zrobicie wszystko tak jak chcecie 😉
Było jak chcemy. Ale następnym razem pojedziemy zimą najlepiej
Dla mnie najpiękniejszy w Bieszczadach to szlak przez Bukowe Berdo – i tego brakuje mi na Waszej mapie 🙂
Hej jest „Gniazdo Tarnicy i Bukowe Berdo”. To piękna i zapomniana Połonina. A byłęś kiedyś całkiem najmniej znanej – Bukowskiej za przełęczą Bukowską?
Oj przepraszam, nie doczytałem – rzeczywiście jest. Widoki z Bukowego Berda powalające. Na Bukowskiej jeszcze nie byłem, ale może być celem na przyszłoroczny wyjazd w Bieszczady. Bardzo ciekawy tekst, podoba mi się i oby tak dalej. Pozdrawiam.