Jeśli południowe Indie kojarzą Wam się z duchotą, przeraźliwym upałem i wysoką wilgotnością, to dobrze Wam się kojarzą. Jednakże dosłownie 3 godziny drogi z Koczinu na wschód, najpierw pośród wiosek, trudniących się meblarstwem, potem serpentynowych dróg, wbijających się w stoki Ghatów Zachodnich, znajduje się Munnar, najsłynniejszy górski kurort tej części Indii, gdzie często temperatura spada do 20 stopni.
W ten sposób Munnar zyskał na popularności już w 19 wieku, gdy Brytyjczycy a dokładniej Szkoci, postanowili pomiędzy chłodne doliny a stoki, porośnięte smukłymi drzewami, wprowadzić uprawę herbaty.
Wszystko tu pasowało – wysokość powyżej 1500 metrów, chłodniejsze powietrze, nasłonecznione stoki i częste opady. Kiedyś kojarzyła się więc ona z „indyjską Szkocją” a dziś okolica Munnaru przypomina powiększone do granic możliwości kępki mchu, większość osłoniętych od lasów wzgórz pokrywa gęsta, świeżozielona pokrywa herbaty, od czasu do czasu przebita przez wystające z horyzontu budynki plantacji, domy pracowników czy sortownie herbaty. A także sprowadzone tu z Australii drzewa eukaliptusowe. Południowa część tego pasma, bliżej Idduki i Padmy to wpisany na listę UNESCO dziki skrawek Indii, gdzie dominują ścisłe rezerwaty, szlakami po dżungli chodzi się minimum kilka dni z wykwalifikowanymi przewodnikami a turystyki masowej praktycznie nie ma.
Choć Góry Kardamonowe (często na blogach i w relacjach mylnie nazywane Cynamonowymi, choć cynamon też tu rośnie), przewyższają nasze Tatry, to nie czuć i nie widać tego, tak jak u nas. Najwyższe partie są skaliste, ale bardziej kopulaste, niż ostre. Czubki gór przykrywa mgła, choć podobno zdarzały się tu opady śniegu. Aż trudno w to uwierzyć, gdy przypominamy sobie, że w Koczinie, z którego przyjechaliśmy zostawiliśmy z sobą odczuwalne 40 stopni. Do Munnaru ciągną tabuny turystów krajowych i zagranicznych zarówno od strony zachodniej jak i wschodniej z Maduraju. Nie tylko by zażyć troche chłodu, ale również tak obcej tu górskiej atmosfery. Działa kolejka linowa, zapory wodne, mnóstwo punktów widokowych, szlaków górskich, rezerwatów (w tym jeden chroniący unikatową kozicę górską).
Do największych atrakcji okolic Munnaru z pewnością należy wodospad Attukad, do którego można zejść lub zjechać motorikszą serpentynami pomiędzy mglistym, ale pięknym lasem pewnym drzew sandałowych o czerwonej korze. Z resztą z czerwonych drzew mamy tu jeszcze cynamonowce (bardziej na południe w kierunku rezerwatów biosfery). Sporo turystów ciągnie też do Muzeum Herbaty, gdzie poznamy nie tylko tajniki powstawania tutejszych upraw, produkcji, eksportu ale również specyfikę koncernu, który od lat zajmuje się tym procesem i całej społeczności, która wokół herbaty wyrosła – od pracowników, po instytucje socjalne, społeczne itd. I oczywiście możemy spróbować/kupić jedną ze świeżo zebranych i spakowanych herbat – białą, zieloną czy czarną… W formie listków lub herbacianego pudru.
Praktycznie na miejscu
Do Munnaru można się dostać na dwa sposoby. Autobusem dalekobieżnym z Koczinu (około 5-6 h z dworca Hernaculam) za około 200 rupii lub w około 3 godziny wynajętą taksówką, co nie będzie aż tak drogim rozwiązaniem. Mnóstwo agencji w Alapudży, Kolamie czy Koczi organizuje też gotowe wycieczki z noclegami. Dwu, trzy lub czterodniowe. W odróżnienu od Ooty, drugiego wielkiego ośrodka góskiego Pd. Indii – nie ma tu linii kolejowej. Lotnisko znajduje się bliżej, niż Koczi o około godzinę drogi. Noclegów jest cała masa, jednak dominują pensjonaty powyżej 100 zł za noc. W centrum Munnaru, gwarnego i dusznego znajduje się kilka bankomatów, trzy postoje motoriksz i dwie kafejki internetowe.Z pewnością warto zaplanować w Munnarze choćby dwa dni. Nie tylko dla orzeźwienia czy pewnego wizualnego szoku, ale by „poczuć” trochę inne Indie. Soczyście zielone, pocztówkowe, górskie i poprzewijane serpentynami dróg pomiędzy kepkami herbaty. Nam osobiście bardzo się tu spodobało i wyglądaliśmy na usatysfakcjonowanych, że udało nam się „uszczknąć” tu dwa dni z pobytu w Indiach. Drugiego takiego miejsca z pewnością na Subkontynencie nie ma (ewentualnie wspomniane Nilgiri Hills czyli Ooty) Chyba, że daleko na północy u podnóży Himalajów w Szimli czy Darjeerling. Albo górskim sercu Sri Lanki. Albo jeszcze dalej, w malezyjskich Cameron Highlands czy kenijskich zboczach Mt. Kenya.
Jakie to piękne! Morze zieleni!
Zaopatrzyliście się w herbatę? Kupcie też pieprz, zaręczam, że tak aromatycznego, jak tam, nie znajdziecie nigdzie indziej. Mi się już skończył i nawet tutaj, na północy Indii, nie mogę znaleźć takiego samego!
herbata tak pieprz nie 🙁
Okolice Munnaru są przepiękne no i tak jak piszecie, nie jest gorąco! Dla nas to była przyjemna odmiana 🙂 Oglądam Wasze zdjęcia z południa i czekam na więcej!
wicej bedzie po powrocie
Cudowne miejsce!!! Oby mi starczyło czasu to zobaczyć.
dasz rade. wystarczy 1 i pół dnia
Cześć 🙂 Przede wszystkim przeglądam Wasze wpisy z Indii i ogromnie za nie dziękuję – są dla mnie niezwykle pomocne podczas planowania własnej podróży! Mam także pytanie – jest możliwość dokładniejszego prześledzenia Waszej trasy i środków transportu pomiędzy poszczególnymi miastami? Co dokładnie i w jakiej kolejności zwiedzaliście? Pozdrawiam 🙂