Pierwotnie – pod koniec XVII wieku była pałacem wybudowanym specjalnie dla syna ówczesnego cesarza z dynastii Qing, następnie klasztorem do którego sprowadzono mnichów, dziś jest jedną z najpopularniejszych i najchętniej odwiedzanych świątyń w Pekinie. Mowa o Świątyni Lamy, której nazwa po przetłumaczeniu z chińskiego (Yonghe Gong) oznacza Pałac Harmonii i Spokoju. Może i byłaby takim miejscem, gdyby nie tłumy turystów a także wiernych. No ale przecież będąc w Pekinie koniecznie trzeba wejść do największej buddyjskiej świątyni w mieście, która dla zwiedzających otwarła swoje podwoje w 1981 roku. Ale mamy dla Was też alternatywę…
Świątynia Lamy
Architektura i zabudowa miejsca przypomina tą z Zakazanego Miasta – czerwone ściany, niebieskie i żółte zdobienia, wreszcie złote – cesarskie, ceramiczne dachówki. Przeplatają się tu style: mongolski, chiński, tybetański.
Pięć najważniejszych pawilonów czyli: Niebiańskich Królów, Harmonii i Pokoju, Wiecznej Opieki Boskiej, Wanfu i Koła Prawa, do których się przechodzi, pokonując kolejno tonące w dymie palonych kadzideł dziedzińce, kryje w sobie cenne posągi bóstw. Warto jest zwrócić uwagę na te kadzielnice – nie tylko z samej ciekawości, w jaki sposób ludzie oddają tu hołd swoim bogom a także ze względu na ich niezwykłą urodę i bogactwo zdobień.
Szczególnie interesujący posąg znajduje się w pawilonie Wanfu. To imponującej wielkości, bo w sumie około 20 metrowy, wyrzezbiony z jednego pnia drzewa sandałowego posąg Buddy Maitrei. Trudno jest objąć go wzrokiem w całości, spogląda na nas znad sufitu i wcale nie ma przyjaznego wyrazu twarzy.
Pawilon Koła Prawa skrywa natomiast najważnieszy i najcenniejszy skarb kompleksu – figurkę Buddy licząca 2 tysiące lat! Tutaj także zobaczymy posąg założyciela szkoły Żółtych Czapek buddyzmu tybetańskiego. Niestety nie można robić zdjęć posągom ani wnętrzu pawilonów. Pilnują tego mnisi, nie są jednak jakoś bardzo widoczni, tylko od czasu do czasu można ich zauważyć siedzących gdzieś wewnątrz tuż przy ołtarzu, więc nie wyobrażajmy sobie zbyt wiele.
Zbaczając nieco z głównej osi świątynnej „na boki” jesteśmy w stanie choć przez chwilę być sami, z dala od tłumów, przechadzając się wzdłuż wąskich uliczek i wstępując do mniejszych pawilonów. Pamiętajmy jednak, że znajdujemy się w miejscu ważnym i świętym dla wielu tu obecnych. Bilet wstępu kosztuje 25 yuanów (w cenie biletu mała płyta z nagranym filmem – oczywiście w języku chińskim o świątynii). Po drugiej stronie ulicy i wejścia do świątyni, mijając bogato zdobiony drewniany łuk możemy dojść do Świątyni Konfucjusza a jeszcze dalej na spacer po jednym z kilku pozostałych kompleksów hutongów (ostatnie foto).
Świątynia Fayouan Si
Nareszcie spokój, nareszcie cisza, nareszcie BRAK tłumów! Na dodatek ta atmosfera dawnego miasta! Jesteśmy w położonej z zupełnie innej strony części miasta – dokładnie po przekątnej od stacji metra „Lama Temple”. Wchodzimy do schowanej nieco Świątyni Zródła Dharmy (Fajuan Si). Jest stara, bo powstała w 645 roku (przebudowana na budyjską świątynię za panowania dynastii Qing) i jest – naszym zdaniem oczywiście najbardziej klimatycznym i urokliwym miejscem w Pekinie. Niezwykle miła odmiana po całym dniu przepychania się przez zatłoczone miasto i jeszcze bardziej tłoczne metro.
Świątynią zawiadują i opiekują się nią ubrani w żółte szaty buddyjscy mnisi, którzy, nota bene sprzedają nawet bilety wejścia (10 yuanów). Na terenie kompleksu mieści się także Chińska Akademia Buddyjska oraz Chińskie Muzeum Buddyjskich Ksiąg i Zabytków. Jak w każdej tego typy świątyni atmosferę „podkręcają” jeszcze palące się kadzidła, w związku z tym ich mocny zapach i unoszący się nad ziemią dym a także dzwięk poruszanych przez wiernych młynków modlitewnych. Na jednym z dziedzińców znajduje się piękna kadzielnica umieszczona na kamiennej, rzezbionej podstawie. Tutaj takie szczegóły są bardziej dostrzegalne, bo jest po prostu spokojnie. Poza tym jest tu także sporo leciwych drzew, które jesienią prezentują się szczególnie ładnie. Oczywiście w pawilonach zobaczymy wiele kamiennych oraz drewnianych rzezb i posągów, jak chociażby prezentujący Śpiącego Buddę, natomiast na pilną uwagę zasługują także, wydawać by się mogło, dość chaotycznie poukładane na terenie całej świątyni kamienne płyty i stele z dość tajemniczymi dla nas napisami.
Świątynia często jest pomijana przez turystów, zobaczymy tu raczej wiernych modlących się aniżeli robiących zdjęcia obcokrajowców. To dobrze. My bardzo polecamy to miejsce, zwłaszcza, że leży blisko, także klimatycznych i wartych zobaczenia hutongów (np. Lanman Hutong na ostatnim zdjęciu).
Dość blisko stąd na zachód znajduje się pekiński Wielki Meczet Njiuje, najważniejsze miejsce pekińskiej społeczności muzułmańskiej – głównie ludu „Hui” i przybyszów z pustynnego zachodu.
Genialna recenzja, Zachęca do tak odległej wyprawy!
Z świątynią Lamy wiązała się jeszcze jakaś dodatkowa historia… Wrócę do domu to odgrzebie moje chińskie zapiski
Samara!
Świetne zdjęcia 🙂 ależ tam jest pięknie. Może kiedyś zdołam się tam wybrać, to jest jedno z moich marzeń 🙂 Pozdrawiam