Nieco poza ściłym centrum miasta a także niezły kawałek od wzgórz Alfamy i St. Apolonia znajduje się chyba najsłynniejsze lizbońskie muzeum. Tak ważne z uwagi na coś, co kojarzy się z Portugalią i dla czego czasami niektórzy tylko tu przybywają. Jako pierwszy wpis z Lizbony, pisany jeszcze na miejscu, wybraliśmy dla Was ten o Muzeum płytek Azulejos (Museu Nacional do Azulejo).
Trochę siąpi. Nie pada, ale siąpi, typowo dla stycznia w Lizbonie, więc na chwilę chowamy się w małej knajpce prowadzonej przez imigrantów z Bangladeszu, posilając się samosami. Z drugiej strony ulicy za 20 minut odjedzie autobus nr 794 w kierunku, który nas interesuje a jeszcze dalej na ostatnim planie przy nabrzeżu dumnie sterczy gigantyczny statek rejsowy „Queen Elisabeth”.
Autobus jedzie dosłownie 15 minut, wysiadamy przy markecie Lidl, po lewej stronie budynek dawnego klasztoru okupuje słynne muzeum.
Gdyby pomyśleć i rzetelnie wskazać co można uznać za symbol Portugalii poza krzyżem króla Alfonso, to na pewno będą to: solony dorsz, wino, śpiewy fado, futbol i właśnie płytki azulejos. Czyta się „ażujelusz”. Przynajmniej tak nam się wydaje.
Ich geneza jest zawiła. Przybyły na półwysep Iberyjski wraz z maurami (Arabami), ale nie odeszły z nimi po rekonkwiście. Technikę tworzenia malowanych płytek i kafli, glazurowania szkliwem a finalnie malowania przejęli mieszkańcy Andaluzji a później południowej Portugalii. Zafascynowany pałacami Kalifatu Granady, a w szczególności Alhambry, król Manuel I sprowadził najświetniejszych twórców do swojego pałacu w Sintrze a potem do Lizbony, gdzie azulejos świetnie się sprawdziły w roli zdobniczej ale i praktycznej.
Śliskie a jednocześnie biało-niebieskie płytki doskonale się sprawdzały w roli sanitarnej ale i ochronnej na elewacjach. Były izolatorem ciepła a jednocześnie nie wpuszczały atlantyckiej wilgoci do środka budynków. Później wraz z rozrostem portugalskiego imperium przenosiły się na tereny Brazylii, Indii czy Malakki. Wszędzie tam je również widzieliśmy, dość osobliwie prezentowały się w typowo tropikalnych okolicznościach przyrody.
Azulejos trafiły do miast i miasteczek, ogrodów, kościołów i mieszczańskich kamienic. Jako wystrój wnętrz i fasad a także korytarzy i klatek schodowych. Dzięki nim właśnie Portugalia kojarzy się – jak Santorini – z urzekającym połączeniem bieli i niebieskiego „azul”, choć nazwa ich nie pochodzi od tego słowa lecz od arabskiego al zulayha, znaczącego „gładką terakotę”.
W Muzeum Azulejos, w którym można oglądać różne zbiory od początków powstawania tych perełek aż po czasy współczesne i nowoczesną, dużo bardziej surową wersję azulejos, zawsze są tłumy, więc warto zaplanować sobie wizytę albo przed zwiedzaniem jakiejś części Lizbony albo na sam koniec. Czynne jest w godzinach 10:00 – 18:00. Na najwyższym piętrze znajduje się zachwycająca panorama Lizbony sprzed trzęsienia ziemi w XVII wieku. Widać na niej masę różnych szczegółów, łącznie z ludźmi, ponieważ sama ma aż 23 metry długości.
Jedno z miejsc w budynku szczególnie nam przypadło do gustu. To mały dziedziniec pomiędzy głównym (zamkniętym) claustro a klatką schodową, który przypomina główne patio pałacu w Alhambrze.
Jeśli tego typu wrażeń będzie Wam mało w drodze powrotnej wysiądźcie na stacji St. Apolonia i podejdźcie uliczkami, mijając Panteon do klastoru St. Vicente, gdzie znajduje się kilkadziesiąt „surowych” kompozycji z azulejos, które można oglądać na ścianach dziedzińców klasztornych oraz w ekspozycjach na piętrze.
Poniżej zerknijcie na nieco więcej zdjęć, pochodzących z Muzeum Azulejos w Lizbonie:
O matko! <3 To miejsce idealnie dla mnie! Uwielbiam azulejos! 🙂
Ja zaliczam to muzeum do jednego z najciekawszych w Lizbonie i obowiązkowy punkt programu 😉
Pełna zgoda 🙂
skojarzyło mi się to główne zdjęcie trochę z pewną biblioteką we florencji :)) uwielbiam takie miejsca
Lizbona ma kilka fajnych muzeów – tu parę rekomendacji ode mnie 🙂 https://randomtravelstories.com/2015/11/25/top-5-miejskich-atrakcji-lizbony-sztuka-zwierzaki-historia/
Ja też nie przepadam za Muzeami, ale czasem warto jednak zobaczyć zbiory, które tworzą historię.
I nawet płytki stają się ciekawe!
Super miejsce.
No. 🙂 Ciekawe, że są takie ciekawe