Opowieści ze Wschodu. Odcinek 1.
Pochmurny, nieco senny dzień. Ciśnienie niskie, niebo stalowe z prześwitami. Niestety zbiera się na deszcz, który trochę może pokrzyżować nam plany dalszej podróży wzdłuż Bugu. Schodzimy z naszego pokoju na śniadanie, a jesteśmy w miejscu magicznym, w miejscu, które powstało z wieloletniej, ciężkiej, mozolnej pracy ale też niezwykłej pasji jego właścicieli – Państwa Okoniów, czyli w Pensjonacie Uroczysko Zaborek pod Janowem Podlaskim.
Do jadalni wpada Pan Arkadiusz Okoń i z uśmiechem na twarzy oznajmia „mam dla Was propozycję – zwiedzanie Stadniny w Janowie, ze świetną, elokwentną, wieloletnią przewodniczką po tym miejscu, Aliną, co Wy na to?”. Co my na to? Z wielką radością przyjęliśmy to zaproszenie, zwłaszcza, że odwiedziny w najsłynniejszej stadninie koni na świecie i tak mieliśmy w planach. „A więc o 11:00 za bramą stadniny, na parkingu?”.
Po krótkiej wycieczce do Pratulina – miejsca, związanego z religią unicką (o tym będzie innym razem) punkt 11 byliśmy już na miejscu. Na miejscu, tzn. w miejscowości Wygoda, tuż pod Janowem Podlaskim, na rozłożystych, szerokich nadbużańskich łąkach, bo tam właśnie znajduje się stadnina. Na miejscu wcale tak łatwo nie było zaparkować o tej porze dnia- gości bardzo dużo, w związku z tym aut na parkingu także. Po pierwsze zauważyliśmy, że przyjechali tu ludzie z całej Polski, rodzinnie, z dziećmi, które bardzo chętnie przyglądały się niezwykle przyjaznym koniom. Po drugie, za kilka dni miały zacząć się słynne zawody najlepszych z najlepszych zwierząt, pokazy i wreszcie słynne aukcje czystej krwi koni arabskich. Bo z tych właśnie stadnina słynie na całym świecie. Wszyscy krzątali się jak w ukropie.
O tej godzinie większość zwierząt została wyprowadzona ze stajni na wybiegi, można je więc było oglądać z bliska, ba nawet dotykać, głaskać, karmić. A oprócz koni arabskich, znajdują się tu także konie angloarabskie i niezwykle przyjazne koniki polskie. Półaraby często wykorzystywane są do terapii z dziećmi niepełnosprawnymi, stadnina ma w swojej ofercie z resztą hipoterapię. Tym, które zostały wypuszczone na odległych pastwiskach, towarzyszyły wszędobylskie bociany, w liczbie około 30! Tętent końskich kopyt słyszalny był jeszcze poza bramami prowadzącymi na teren stadniny, a krajobraz z koniem i bocianem widoczny był już zza okien naszego auta, w drodze do miejsca docelowego. O tych okolicach słynny geograf i etnograf Edmund Gloger w czasie swojej podróży wzdłuż Bugu pisał tak:
„Nad zachodem słońca płyniemy koło słynnych i rozległych pastwisk janowskich, na lewym brzegu Bugu położonych. Przedstawiają one piękny i dość niezwykły krajobraz. Ze wzgórz prawego wybrzeża, widzisz tam, za płową wstęgą rzeki, rozległe błonia i łąki ocienione tu i ówdzie gajami olszowymi, wśród których pasą się swobodnie tabuny różnomaścistych źrebców i klaczy ze stada rządowego w Janowie. Gdyby nie długie szopy na siano, po szerokich błoniach tu i ówdzie rozrzucone, to nie widząc ani pól uprawnych, ani domostw ludzkich, mógłbyś sądzić, że to obraz dziewiczej przyrody z czasów dawnych”.
Jak określiła to w czasie spaceru z nami Alina Sobieszak, historia stadniny była właściwie taka jak historia Polski – przeżywała swoje wzloty i upadki, swoje dobre i złe momenty. Fakt jest jednak taki, że jest to najstarsza państwowa stadnina koni w Polsce, jedna z najpiękniejszych i na pewno najbardziej znana na całym świecie. Zabudowania stajenne, zwłaszcza te najbardziej charakterystyczne – Stajnia Czołowa i Zegarowa, zostały zaprojektowane przez słynnego architekta Marconiego. Pozostałe zabudowania, zostały w latach późniejszych dobudowane w zgodzie z tymi już istniejącymi, zabytkowymi budynkami, wzniesionymi przez wspomnianego warszawskiego architekta.
Można tu także przespacerować się po „cmentarzu” najbardziej zasłużonych, najcenniejszych janowskich koni – miejsce to można odnaleźć po pokaźnych kamieniach, głazach z pamiątkowymi tablicami, na których wypisane zostały imiona tych zwierząt. W tym „królowej janowskich koni” – klaczy Bandoli.
Stadnina powstała po Kongresie Wiedeńskim w 1817 roku. Car Aleksander I, który doskonale wiedział o zamiłowaniu Polaków do koni, postanowił nieco „wkupić” się w ich łaski i założył właśnie tu – pod Janowem stadninę koni, zwanej wtedy stadem namiestnika Paszkiewicza. Co ciekawe, pierwsze zwierzęta, zostały przetransportowane (właściwie to przeszły na własnych nogach) z wiedeńskich stajni carskich. Wówczas nie były to jeszcze araby, ani półaraby – te pojawiły się w stadninie dopiero po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, po pierwszej wojnie światowej. Po zawieruchach kolejnej wojny, sowieckiej inwazji, ewakuacji stadniny i powrocie ocalałych koni do ojczyzny (co ciekawe z pomocą stacjonujących w Janowie Niemców, który również stracili głowę do tych koni i postanowili odbudować stado), po dziś dzień hodowane są tutaj konie czystej kwi arabskiej (których obecnie liczba sięga ponad 90 sztuk) i konie angloarabskie. Żeby dopełnić pojednawczego tonu wobecz „zaborców” warto zauważyć, że tereny folwarku i pierwszych zabudowań stadniny funkcjonowały tu już wcześniej a wybudowali je Austriacy.
Od roku 1969 stadnina organizuje aukcje koni arabskich, których kupcami, są głównie bogacze z zagranicy. Najpierw z USA i zachodu Europy, potem po wprowadzeniu podatków od dóbr luksusowych palmę pierwszeństwa przejęli kupcy z basenu Zatoki Perskiej. Rekordową ceną za sprzedaż konia El Paso była kwota 1 miliona USD. Rok temu za klacz Pepitę zapłacono 1,4 mln euro. Należy uwzględniać inflację, bo wiadomo milion milionowi nierówny. Jak każdy janowski Arab. Od których bije niesamowite ciepło. Dotykając je czujemy trudną do opisania jedwabistą miękkość a jednocześnie intensywne ciepło.
Sam Janów Podlaski wydaje się miasteczkiem nieco prowincjonalnym, choć nie w złego tego słowa znaczeniu. Specyficzne jest, że wraz z ludnością żydowską, ukraińską i ruską przed wojnami liczył 5 tys. mieszkańców. Dziś tylko 2 tysiące. Był biskupstwem z katedrą, dziś tylko kolegiatą. Był siedzibą wielkiego, magnackiego zamku, dziś ekskluzywnego hotelu. W środku miasteczka na rynku znajduje się najstarsza stacja benzynowa w Polsce, konkretnie dwa dystrybutory. Wielu miłośników motoryzacji specjalnie tu pielgrzymuje. Okolice Janowa to wschodni kraniec Podlaskiego Przełomu Bugu. Ale to już temat na naprawdę osobną historię.
Koń symbolizuje wolność, siłę, piękno i dziką naturę – te niezwykłe, zachwycające zwierzęta są częstym gościem naszych snów.
Pensjonat ciekawy i pewnie wart swojej ceny, aczkolwiek jest ona nieco zaporowa 😉
Historia stadniny opowiedziana prze Ciebie chyba trochę różni sie od tej jaką przedstawiał dawny dyrektor A. Kryształowicz https://www.janow.arabians.pl/pl/historia/stadnina.php
I co do ilości koni w Janowie… samych klaczy arabskich jest ok. 70 😉 A sa jeszcze źrebięta, ogiery i inne konie. Byłam w Janowie w lipcu i pani przewodnik wymieniła liczbę 3 cyfrową 🙂
Nie wiem czy wybraliście się nad Bug który jest za stadnina (ok 30 min spacerkiem przez piękna łąkę) Cudnie tam jest 🙂 Chociaż to juz granica państwa i podejście do brzegu juz jest trochę nielegalne 😛
Z pewnością, nie wszystko może być precyzyjne w liczbach, gdyż to „ze słuchu”. Owszem zwiedziliśmy całą dolinę bugu od Drohiczyna po Neple 🙂 https://gdziewyjechac.pl/?p=39370 pozdrowienia
Przypomniało mi się że ten środkowy głaz należy do Pianissimy.
Ciekawa relacja ze stadniny.Rzeczywiście dziś duzo sie o niej mówi…..Błogosławionego weekendu:)
O tak, stadnina w Janowie to magiczne miejsce 🙂