Szybka decyzja w piątek wieczorem – jutro rano jedziemy do Ostrawy. Pogoda ładna, więc najwyższy czas rozpocząć wiosenny sezon podróżowania. Niekoniecznie jakoś specjalnie daleko, niekoniecznie z noclegiem. Miasto położone na granicy Śląska i Moraw okazało się więc idealne. Z Katowic jedziemy LEO Expressem do Bohumina, a potem już bezpośrednio do Ostrawy rzut kamieniem.
Krajobraz Ostrawy jest niezwykle charakterystyczny – zabytkowe kamienice i kościelne wieże ładnie kontrastują tu kominami i czerwoną cegłą budynków kopalnianych oraz robotniczych dzielnic. A jeszcze dalej przebijają się łagodne pasma Beskidów. Czeskich Beskidów.
My na razie jednak nie skupiamy się na krajobrazie naturalnym. Na pierwszy ogień idzie bowiem poprzemysłowy kompleks Witkovice, przecież głównie dla tego miejsca przyjechaliśmy do Ostrawy
Na pierwszy rzut oka miasto może rozczarować. Mały dworzec kolejowy, z jeszcze mniejszą zajezdnią autobusowo-tramwajową nie wzbudza zachwytów. Pierwsze skojarzenie: siermiężność. Drugie: Jednak w Polsce ostatnio sporo zmieniło się na plus w kontekście dworców. Oj sporo.
Mocno wieje, mimo że słońce świeci przypominając nam, że wiosna już się powoli rozpoczyna. A skoro wiosna się zaczyna, to zaczyna się też sezon naszych weekendowych wyjazdów. Nareszcie! To jest coś, co Motyle lubią najbardziej.
Ostrawa pełna jest zabytków z przełomu XIX i XX wieku, choć można zobaczyć także te starsze, nawet znacznie starsze. Szczególnie w części „morawskiej”, gdzie znajduje się między innymi Stary Ratusz pochodzący z XVI wieku. Dziś mieści się tu Muzeum Ostrawskie. Warto wspomnieć tu, że miasto dzieli się na część Morawską i Śląską (niegdyś Polską – prawobrzeżna część miasta) – granicą jest tutaj rzeka Ostrawica, przez którą przechodzimy mostem, by dostać się do zamku. A potem wracamy zabytkowym Mostem Miłosza Sikory. Wzdłuż rzeki klasyczny widok z wczesnej wiosny: pierwsze spacery z psami, lekkie przebieżki, ludzie zbierający bazie.
Nowe życie Ostrawy. Postindustrialny świat jak z Łowcy Androidów
Jeśli macie ochotę poczuć się jak na innej planecie albo jak na planie filmu sciencie – fiction, to koniecznie udajcie się do Kompleksu przemysłowego Dolni Witkowice. My mieliśmy ochotę, nawet wielką. I to od dawna. Sdlatego wpisaliśmy wizytę tutaj w nasz cykl #52momenty.
Już nieraz wspominaliśmy, że poprzemysłowa architektura, industrialne zabytki i rewitalizacja tychże są tematami nam szczególnie bliskimi. Czuliśmy się więc tutaj świetnie.
Ogromna przestrzeń, wielki teren niegdyś czynnej kopalni oraz dawnej huty stali Rudolf rozbudowanej przez Rothschildów, została udostępniona rozmyślnie dla turystów. Można swobodnie poruszać się po całym kompleksie. Spacerować pod wielkimi – wyglądającymi jak steampunkowe węże i smoki – stalowymi rurami, stanąć u „stóp” gigantycznych kominów, a nawet wjechać windą na szczyt wielkiego pieca (tutaj jednak trzeba wcześniej zarezerwować „miejscówkę” – nie można wjechać samemu, jedynie z wycieczką o określonych godzinach). Z pewnością największą wartością tego kompleksu, gdzie umieszczono rónież stylową kawiarnię, małe centrum nauki czy salę koncertową jest dość swobodny dostęp do niej. Możemy wręcz zgubić się z gąszczu zakamarków, otoczeni przez stal, kraty, rdzę, rury i pochylnie. Klimat jak „Łowcy Androidów”. Latem na terenie kompleksu odbywa się znany i lubiany festiwal „Colours of Ostrava”, na który przybywają gwiazdy z całego świata.
Wracajmy jednak na Ziemię, a konkretnie na ostrawski rynek. Nie łudźmy się jednak, że zobaczymy miejsce zapierające dech w piersiach. Niestety nie. Fakt – ładny, otoczony odrestaurowanymi, zadbanymi kamienicami (XIX i XX wiek) ale spokojnie można by powiedzieć, że podobny mamy na przykład w … Bytomiu. Mimo, że jest środek dnia, jest strasznie pusto. Czesi chyba odsypiają wczorajszy wieczór. Poza tym warto też pamiętać, że większość sklepów, a nawet lokali zamkniętych jest tutaj w soboty. Nawet ulica Stodolni, o tej porze dnia świeci pustkami. Wieczorem zapewne zacznie tętnić życiem – przecież to najbardziej imprezowe miejsce w tym mieście, z wieloma lokalami, knajpami, dyskotekami itp. Nas jednak o tej porze – gdy życie nocne się rozkręca – już tutaj nie będzie.
Nie tylko huta. Inne, ciekawe miejsca w Ostrawie
Jeśli chcecie zanurzyć się w jeszcze starszej historii, to udajcie się koniecznie do Zamku Śląskoostrawskiego. Miał on za zadanie między innymi strzec kupców przemierzających biegnącym tu szlakiem bursztynowym. Od XIII wieku pozostało po nim całkiem sporo i raczej zaciekawić może sama budowla z murami obronnymi aniżeli wystawa zaprezentowana wewnątrz (między innymi kolekcja dziecięcych zabawek, czy prezentująca przyrządy do tortur). Kilka pomieszczeń wciąż jeszcze czeka na swoją ekspozycje, na razie stoją tu puste szklane gabloty. To co jednak nam się najbardziej spodobało, to wisząca tuż przy wejściu tablica z Pocztem Polskich Królów. Przecież historia Polaków i Czechów splatała się tutaj przez wiele lat.
Zobaczyć miasto z nieco innej perspektywy można wjeżdżając na wieżę widokową Urzędu Miasta – Nowy Ratusz. A więc znów uciekamy z powierzchni ziemi. Sam budynek może się spodobać – zwłaszcza miłośnikom architektury – tej z pogranicza moderny i funkcjonalizmu. To jedna z ikon tego nurtu w Europie Środkowej. Strzelista 85-metrowa wieża zegarowa wsparta jest na arkadowym budynku zwieńczonym czterema rzeźbami. Budynek przypominał nam konstrukcję wieży szybowej którejś z kopalń – może skojarzenie to jest słuszne, skoro miasto jest typowym przemysłowym-górniczym ośrodkiem. Wnętrza przestronne, wysokie, oświetlone ładnymi żyrandolami. A widok z wieży rewelacyjny. Przy dobrej widoczności ładnie prezentują się łagodne szczyty Beskidów. Ciekawostką jest fakt, że jest to największy budynek ratuszowy w Czechach.
Do dzielnicy Witkowice wróciliśmy jeszcze pod koniec naszej jednodniowej wycieczki. A dlaczego, zapytacie? Chcieliśmy zobaczyć „ostrawskie familoki” z małymi ogródeczkami, kościołem i ratuszem – typową przemysłową dzielnicę gdzie czerwona cegła rządzi. To taki Ostrawski Nikisz – choć w nieco mniejszej skali!
Wielu ludzi, będąc w Ostrawie udaje się także do zoo, to dobry pomysł – jednak nie o tej porze roku (wiosna dopiero się zaczyna), planetarium i obserwatorium. Zwłaszcza dzieci powinny być zadowolone. Po mieście poruszaliśmy się z biletem całodniowym, tramwajowym, kosztującym jakieś 120-130 koron. Komunikacja tramwajowa w mieście jest sprawna i częsta a przy samym dworcu kolejowym znajduje się pętla końcowa dla dwóch głównych linii.
Miasto, które kojarzy się głównie z przemysłem, może więc właśnie dzięki swojej industrialnej przeszłości, przeżywać swoje drugie życie. Także kulturalne. Zresztą podobnie jak bliźniacze Katowice ze Śtrefą Kultury i Nikiszem.
Pozostałości po kompleksie kopalniano-hutniczym staje się idealną sceną dla wielu wydarzeń, nowym symbolem miasta i jego wyróżnikiem przyciągając licznych turystów. I tak właśnie się działo pewnej soboty, w której tu zawitaliśmy. Polecamy zajrzeć do Ostrawy w drodze w Alpy lub nad Adriatyk. Nie spodziewajcie się wielkich uniesień i zachwytów. Ale jeśli nie jest Wam obca wrażliwość architektoniczna i słabość do krajobrazów postindustrialnych – spodoba Wam się.
Więcej zdjęć:
Dolni Oblast Vitkowice:
Architektura Ostrawy
Polecam Galerię PLATO, dawną jatkę miejską przerobioną na galerię sztuki współczesnej wg projektu polskiego architekta Roberta Koniecznego. Arcyciekawa!
Bardzo dziękuję za polecenia, odbyłem wycieczkę w dużej części zgodną z sugestiami. Pozdrawiam!
https://fotodinoza.blogspot.com/2020/02/w-krolestwie-rdzy-i-czerni-slask-2020.html