Wschodni Beskid Niski. Ciekawe miejsca na łemkowskich szlakach Podkarpacia
Podkarpacie, jak sama nazwa wskazuje, nierozerwalnie łączy się z Karpatami. Ale jak również sama nazwa wskazuje „pod”. To pojęcie bardzo szerokie. Ale daje mnóstwo możliwości interpretacji. Dlatego, że poniżej granicznych szczytów, że u podnóża gór, że niedaleko, że zależne od Karpat. Że skoro „pod”, to dzięki Lotniczej Dolinie wylatuje „nad”. Oczywiście, że tak. Podkarpacie to też swoista „brama” łącząca świat na północ i południe od Karpat. I tak było od wielu wieków. I tak jest teraz.
To pogranicze pomiędzy Karpatami Zachodnimi i Karpatami Wschodnimi. Pogranicze pomiędzy kulturami. I tak powinno się ten region odkrywać.
Beskid Niski to najniższe pasmo górskie w Karpatach (biorąc pod uwagę wysokość większości wyższych szczytów, bo niższe są najwyższe szczyty Beskidu Średniego i Małego). Jest one „wciśnięte” pomiędzy Bieszczadami a Beskidem Sądeckim, tworząc jedną z najbardziej sielankowych krain w Polsce, idealną na tzw. „wyższy poziom turystyki. Taki mądry, slow, zrównoważony, świadomy. Z zachodniego krańca Beskidu Niskiego pochodzi moja cała rodzina, dlatego czujemy z tym pasmem sentyment. Ale choć góry są tu niskie (nie przekraczają nawet 1000 metrów n.p.m), to przecież niezwykle interesujące, a przede wszystkim wciąż dzikie, tajemnicze i naturalnie piękne. Tylko trzeba umieć je „czytać”. Tradycyjnie pomożemy Wam w tym.
Rzucić wszystko i… w Beskid Niski
„Najspokojniejsze mówicie?”. Czy zatem nie powinno się zmienić powiedzenia „rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady na „rzucić wszystko i wyjechać w Beskid Niski”? Wiele przemawia za tym, że pomysł jest jak najbardziej słuszny. Puste kotliny, wsie, które liczą dziś nierzadko kilkanaście osób, polne drogi, wreszcie szlaki turystyczne, edukacyjne, porządnie oznaczone, w wielu miejscach odnowione dzięki funduszom UE i NFOŚiGW, po których wędrując można przez cały dzień nie spotkać… ani jednej osoby. Pogranicza zawsze są intrygujące, zwłaszcza, gdy połączy się piękne krajobrazy i dziewiczą przyrodę z pamiątkami kultury materialnej. A tu właśnie tak jest.
Beskid Niski ciągnie się wprawdzie zarówno w województwie małopolskim oraz w województwie podkarpackim, to jednak ten drugi fragment na wschód od dzikiego pasma Magur jest o wiele mniej wyeksploatowany, a co za tym idzie rzadziej odwiedzany przez masowych turystów, tajemniczy, kojący i wyciszający. Widać to doskonale, gdy przekraczamy granicę pomiędzy tymi dwoma województwami. Łagodne wzniesienia pokrywa pierwotny las jodłowo-bukowy, na horyzoncie coraz mniej domów, a w miejsce nowoczesnych, często przesadzonych budynków mieszkalnych, widzimy tradycyjną, drewnianą zabudowę. Gospodarstwa rolne są większe i niemal wszędzie pasą się stada krów. Często gromadzą się pod wznoszącym się na środku pola drzewem, by odetchnąć od panujących upałów, jak na afrykańskim safari. Robi się o wiele bardziej pusto i cicho. Takie krajobrazy można by określić jednym słowem „wolność” albo „przestrzeń”. Albo jeszcze jednym „marzenie”. To sprawia, że jakość życia w tej części Polski naszym zdaniem jest wysoka. Mierzona naszą miarą: mnóstwo ekologicznej żywności, wysoka jakość wód, brak chaosu urbanistycznego, niskie zanieczyszczenie powietrza oraz nieduże zanieczyszczenie świetlne a także bardzo niskie natężenie hałasu. To jedno z kilku miejsc, do których moglibyśmy się wynieść z Bytomia.
To wymarzone miejsce dla tych, którzy pragną uciec od tłumów, zgiełku miasta, a zatopić się w naturę i poszukiwać pamiątek po mieszkających tu niegdyś Łemkach, bo Beskid Niski jest historyczną krainą Łemkowszczyzną, czyli jak sami ją nazywali – Łemkowyną.
Magiczny świat Łemków
Łemkowie nie nazywali siebie „Łemkami” (określenie to nie należało do najmilszych), bo w ten sposób określały ich inne ludy Rusińskie i Ukraińcy. Sami siebie nazywali Rusnakami. Z czasem jednak zaczęli także posługiwać się tym przydomkiem. Łemkowszczyznę dzieli się na wschodnią, środkową i zachodnią. Choć po wojnie za nowym podziałem administracyjnym – zachodnią i wschodnią. Przybyli jako pasterski wołoski lud na te tereny z południa Karpat w ucieczce przed Osmanami. Od wschodu graniczyli z innym ludem, o których już pisaliśmy jakiś czas temu – Bojkami.
Zobacz również: Podróż wzdłuż Sanu po tajemniczej krainie Bojków
Istnieje wiele teorii na temat pochodzenia Łemków. Jedna, iż byli Ukraińcami, a dokładnie śladem Księstwa Kijowskiego w Karpatach, inna przedstawia ich jako lud Tracki, a jeszcze inna, że wywodzili się od Biało-Chorwatów. Jedno jest jednak pewne… był to lud spokojny, kochający lasy i pastwiska, a także rękodzieło. Lud, który wiele razy wykazywać się musiał hartem ducha i pracowitością, ponieważ warunki, w których żyli nie należały do najłatwiejszych. Uprawiali niezbyt żyzną w tych okolicach ziemię, hodowali bydło, konie i owce. Ktoś kiedyś nazwał Łemków „Europejskimi Indianami” i porównanie jest ciężkie do zrozumienia, ale po dłuższym i spokojnym zastanowieniu – coś w nim jest.
Przez kilka wieków współistnieli z Polakami, Węgrami oraz Żydami. Wszystko zmieniło się po II Wojnie Światowej, kiedy zadecydowano, że przesiedlić należy ich wgłąb Polski lub ZSRR. Los taki spotkał ponad 100 tysięcy Łemków. Spacerując po górskich dolinach, gdzie niegdyś kwitło życie, a dziś oprócz cerkwisk, cmentarzy i owocowych drzew nie zobaczymy nic więcej, przychodzi nam na myśl jeszcze jedno określenie na wschodni Beskid Niski: „nostalgicznie”.
Jak już wspominałam moja rodzina pochodzi z okolic Nowego Sącza. Tam również zamieszkiwała spora grupa Łemków. Do dziś pamiętam, jak do wsi Bogusza, w której spędzaliśmy jako dzieci niemal każde wakacje, kilka razy przyjeżdżał starszy pan, jak się później okazało Łemko, który odbywał nostalgiczną właśnie podróż w strony, w których się urodził, w strony swoich przodków. Początkowo skradał się nieśmiało, obserwował z daleka miejsca, które zapamiętał z przeszłości, z czasem stał się gościem mojego wujka. Długo rozmawiali, wspominali, opowiadali sobie jak było kiedyś. Szkoda, że byłam wtedy małą dziewczynką… Ale dobrze, że współczesna świadoma turystyka sięga do korzeni i edukacji historycznej. To właśnie na Podkarpaciu można pokazywać i tłumaczyć, że Polska kiedyś to był świat mikrokosmosów, tygiel kultur, które na ogół umiały ze sobą żyć w zgodzie i wzajemnie się uzupełniać.
Chyże łemkowskie
Łemkowie ze wschodniej części, podobnie jak ich sąsiedzi – Bojkowie, mieszkali w długich drewnianych chatach z czterospadowym dachem pokrytym słomą lub trzciną, zwanych Chyżami. Pod jednym dachem znajdowało się tu wszystko, a więc pomieszczenia mieszkalne, dalej boisko i wozownia, a na samym końcu stajnia i obora. Słowo boisko przyjęło się też w języku jako wyrównane klepisko, więc potem plac do gier sportowych. Do dziś słyszę, że babcia Marcina tak nazywa miejsce w stodole.
Do poszczególnych pomieszczeń chyży wchodzić można było zarówno drzwiami, znajdującymi się po zewnętrznej stronie ale też wewnątrz, przechodząc kolejno przez całą chałupę wzdłuż. Pod dachem natomiast, na strychu na całej długości, przechowywano słomę, siano i zboże. Domostwa Łemków różniły się w zależności od posiadanego bogactwa, a także w zależności od zamieszkiwanego obszaru. W zachodniej części były to zagrody składające się z kilku wolno stojących budynków.
Łemko i jego łemkowskie zwyczaje
Podobnie było z tradycyjnym łemkowskim strojem, który także posiadał wiele wariantów. Jest to widoczne zwłaszcza w stroju kobiecym. Jednym z ciekawszych elementów ubioru zamożniejszego Łemka był płaszcz, a właściwie peleryna czyli czucha albo czuha. Mimo tego, że ten element męskiej garderoby posiadał długie rękawy, to nie pełniły one swojej funkcji, ponieważ były zszyte na dole, stanowiąc pojemne kieszenie. Sprytne, co? Na dodatek czucha posiadała z tyłu długi kołnierz, który zimą zakładano na głowę jako kaptur. Funkcjonalne i pomysłowe. Równie pomysłowe było na przykład to, że spódnica Łemkini, zwłaszcza tej uboższej, była piękna i kolorowa tylko tam gdzie było to widać. Pod fartuszkiem spódnica uszyta była z zupełnie innego, najtańszego, jednokolorowego sukna.
Jest też kilka ciekawych zwyczajów, które panowały wśród ludności łemkowskiej. Jednym z nich, choć dziś nie do pomyślenia i przerażająca jest praktyka polegająca na tym, iż w biednych, wielopokoleniowych rodzinach najstarsi ich członkowie przeznaczani byli na pewną śmierć. Zaprowadzano ich zimą do lasu i zostawiano na noc. Nad ranem nie pozostawało nic innego jak zorganizować szybki pogrzeb. Często przed śmiercią osoba taka sama sobie kopała grób. Bardzo to smutne ale też pokazuje jak trudne i biedne było życie Łemków. Zwłaszcza zimą, kiedy pogoda w górach, nawet tak niskich bywała sroga.
Bardzo ważnym wydarzeniem dla całych rodzin łemkowskich były kiermesze czyli odpusty na cześć świętych patronów danych wsi i parafii. Jednym z ważniejszych był odpust organizowany w Olchowcu.
Kuchnia i dania łemkowskie
Podstawą w łemkowskiej kuchni było to, co udało się wyhodować, a więc potrawy z mąki oraz ziemniaki i kapusta. Tylko na specjalne okazje pozwalano sobie na luksus w postaci mięsa. Kwintesencją łemkowskiej kuchni są fuczki, czyli placuszki z kapustą kiszoną oraz proziaki, czyli pieczone na blasze chlebki – bułeczki, głównym składnikiem jest tu mąka oraz śmietana (maślanka), jajko i soda oczyszczona, czyli proza. Dzięki temu są pulchne niczym poduszeczki. Podobno po dziś dzień każda gospodyni ma swój własny przepis na proziaki, choć składniki zawsze są takie same. Ciekawie brzmią także kudłate kluski, prawda? To także kluski lecz tym razem przyrządzane na bazie ziemniaków zarówno gotowanych, jak i surowych. W rodzinnym domu mojej mamy, jadało się także zupę na bazie kminkowego wywaru, albo też na wodzie spod kiszonej kapusty. To także potrawy wywodzące się z łemkowskiej tradycji kulinarnej. Mama mówi, że mimo, iż brzmi to bardzo skromnie, to smak jest nie do zapomnienia. Albo wigilijne pierogi z suszoną śliwką, czy pierogi z barszczem. U mnie w domu stanowią obowiązkową potrawę na świątecznym stole. Wszyscy je uwielbiamy. Łemkowie podobno też je jadali.
Co warto zobaczyć na podkarpackiej Łemkowszczyźnie?
Magurski Park Narodowy i Krempna. Przyroda otwarta
W 1995 roku na obszarze Beskidu Niskiego wytyczono Magurski Park Narodowy, który swoim zasięgiem obejmuje w większości tereny wchodzące w skład województwa podkarpackiego (tylko 10% należy do województwa małopolskiego). Nazwa wzięła się zapewne stąd, iż najwyższe pasma tego Beskidu zwane są Magurami, a zamienną nazwą Beskidu Niskiego jest Beskid Magurski.
Siedzibą parku jest gminna wieś Krempna, którą warto też wziąć pod uwagę jako doskonałą bazę wypadową do zwiedzania okolic. Koniecznie trzeba zobaczyć dawną cerkiew greckokatolicką z XVIII wieku pod wezwaniem św. Kosmy i Damiana i okoliczne drewniane domostwa. Obiekt znajduje się na Szlaku Architektury Drewnianej województwa podkarpackiego. Poszukujący pamiątek po krwawych wydarzeniach I Wojny Światowej odnajdą w Krempnej (na wzniesieniu Łokieć) cmentarz z tego okresu, a szukający odpoczynku mogą swoje plany zrealizować nad zalewem na rzece Wisłoka. To jedyny zalew w okolicy, choć snuje się plany, aby kilkanaście km niżej na tej samej rzece stworzyć malowniczy zalew „Kąty-Myscowa”, mający chronić Podkarpacie przed powodziami oraz jeszcze bardziej zaktywizować turystycznie okolicę.
W nowoczesnym Ośrodku Edukacyjnym im. Jana Szafrańskiego Magurskiego Parku Narodowego, jednym z najnowocześniejszych tego typu w Polsce znajdują się multimedialna sala kinowa i ciekawe ekspozycje, które warto pokazać, zwłaszcza dzieciom. Latem organizowane są warsztaty edukacyjne „U źródeł Natury”. Magurski Park doskonale wpisuje się w nową filozofię parków otwartych. Tzn. tam gdzie trzeba – chronimy, nawet ściśle, tam gdzie mniej, wpuszczamy, ale i uczymy, tłumaczymy. Spędzając urlop w okolicach Krempnej na pewno można swojemu dziecku pokazać tak wiele, że niewykluczone, iż zachwyci się nauką i przyrodą. Wchodząc na teren parku należy kupić bilet, który kosztuje 4 zł (2 zł bilet ulgowy). To, że budka przed wejściem na szlak prowadzący do parku jest zamknięta nie zwalnia nas z obowiązku posiadania biletu. Super innowacyjnym rozwiązaniem jest jednak fakt, że można go zakupić przez telefon, wysyłając określoną wiadomość sms pod podany na tablicach informacyjnych numer (elektroniczny bilet jest droższy o podatek VAT).
Takie informacje zobaczyliśmy między innymi przed wejściem na szlak zielony oraz Ścieżkę Przyrodniczą Folusz, która prowadzi wprost pod Wodospad Magurski i Diabli Kamień. No chyba, że przemierza się tą trasę w momencie, gdy nie padało od dobrych kilkunastu dni i zamiast wodospadu po skalnych półkach ślizga się kilka kropel. Tak było w naszym przypadku. Ale to nic. I tak było warto.
Oprócz tego wytyczono tu jeszcze kilka innych ścieżek edukacyjnych, a także liczne szlaki turystyczne – piesze, rowerowe, konne. Tutaj też ciągnie się niezwykle ciekawy Szlak Architektury Drewnianej w województwie podkarpackim, posiadający także swój małopolski odpowiednik.
Na terenie Beskidu Niskiego utworzono kilkanaście rezerwatów, a także Jaśliski Park Krajobrazowy, który jest często nazywany Beskidem Niskim w miniaturze. Oficjalnie przyjmuje się, że jest to najbardziej dzikie miejsce (zmierzone stopniem antropopresji) w polskich górach. Czy nie brzmi to fascynująco?
Żydowskie. Żeby umieć dostrzegać niewidzialne
Góry skłaniają się ku sobie, droga staje się trudniejsza, prowadzi nas rzeka, jak wszędzie w Beskidzie Niskim. Niedaleko Krempnej, tuż za mostem wkraczamy w zupełnie inny świat. Świat opanowany przez przyrodę, która na nowo zagarnęła sobie ten obszar. Dlaczego na nowo? Chciałoby się powiedzieć „Był sobie świat”. Wystarczy spojrzeć w prawą stronę, by zrozumieć, że kiedyś tętniło tu życie. Wśród drzew wznoszą się kamienne krzyże i płyty nagrobne, a w samym centrum pusta polana, która świadczy o tym, że dawniej stała tu cerkiew. To nic innego jak cerkwisko. Idąc dalej mijamy kolejny stary cmentarz i pozostałości po świątyniach. Nic więcej.
Dawna łemkowska osada Żydowskie jest doskonałym przykładem tego czego dziś już nie ma. Pośród otoczonych wzniesieniami łąk dostrzec można jedynie nikłe fragmenty piwniczek, domowych fundamentów i drzewa owocowe, które są jedynymi żyjącymi wciąż świadkami dawnej wsi. Aż wierzyć się nie chce, że przed wojną mieszkało to ponad 400 mieszkańców.
Jak dobrze, że wyobrażeniom pomagają też pewne inwestycje. Tablice informacyjne z mapami i fotografiami pokazują w jaki sposób Żydowskie wyglądało w tamtym okresie. My możemy dziś z punktu widokowego spróbować sobie jedynie wyobrazić jak wyglądała ta łemkowska osada, bo wśród kapliczek, starych nagrobków i krzyży hula tylko wiatr. Fantastyczne miejsce.
Kotań
Jednym z ciekawszych szlaków w województwie podkarpackim jest Szlak Architektury Drewnianej, a jedną ze świątyń, która na tym szlaku się znajduje jest dawna cerkiew pod wezwaniem św. Kosmy i Damiana. Dziś cerkiew przemianowana jest na kościół katolicki. Prezentuje się wspaniale i dzięki licznym pracom rekonstrukcyjnym i remontowym ocalała od ruiny, a jest przecież emblematycznym przykładem architektury sakralnej zachodniej łemkowszczyzny. Teren świątyni wyznacza murek z drewnianym daszkiem. Gdy zbliżamy się do drzwi wejściowych prowadzących do środka czujemy ten charakterystyczny zapach drewnianego budynku – czuć drewno, czuć wilgoć, wreszcie czuć kadzidła, które chyba wsiąkają w kościelne ściany. Taki zapach kojarzy mi się z dzieciństwem, z wakacjami na wsi, z niedzielnymi nabożeństwami w dawnej po łemkowskiej cerkwi we wsi Bogusza. To co może zainteresować niejedną osobę eksplorującą Beskid Niski i znajdujące się tu pamiątki kultury materialnej, to utworzone wokół dawnej cerkwi lapidarium z przykładami łemkowskich kamiennych nagrobków oraz przydrożnych figur „pozbieranych” z okolicy w to jedno miejsce.
Szlak Architektury Drewnianej Województwa Podkarpackiego to jedna z najbardziej spektakularnych inwestycji turystycznych w Polsce na przestrzeni ostatnich lat. Skupia aż 127 obiektów zlokalizowanych wzdłuż 9 tras, które łącznie mają ponad 1200 km. We wschodnim Beskidzie Niskim są to głównie zabytkowe cerkwie dziś często przemianowane na kościoły rzymskokatolickie. W pozostałych rejonach województwa podziwiać można także zabytkowe pałace, dworki, kościoły czy też drewnianą zabudowę klimatycznych miasteczek.
Dwie Świątkowe
Zarówno Świątkowa Wielka leżąca nad potokiem Świerzówka, jak i Świątkowa Mała rozłożona nad brzegiem Wisłoki mogą pochwalić się kolejnymi wspaniałymi świątyniami. Obydwie wsie były niegdyś zamieszkiwane przez ludność Łemkowską, po której owe cerkwie pozostały. W tej pierwszej wsi wciąż jeszcze mieszka klika rodzin łemkowskich, ale jest to zaledwie ułamek stanu sprzed wojny, kiedy żyło tu ponad 800 osób. XVIII wieczna cerkiew pod wezwaniem św. Michała Archanioła, dziś przemianowana na kościół rzymskokatolicki, znajduje się oczywiście na Szlaku Architektury Drewnianej województwa podkarpackiego. Podobnie jak cerkiew greckokatolicka (obecnie także kościół rzymskokatolicki) wybudowana ku czci tego samego świętego w sąsiedniej Świątkowej Małej. W pobliżu dawnej cerkwi znajduje się także łemkowski cmentarz. Co ciekawe znajduje się tu też kameralny stok narciarski Meraszka. Chyba najbardziej dziko położony w Polsce (ale jest poza granicami Parku Narodowego).
Nie ma przyszłości bez pamięci. Szlak Frontu I Wojny Światowej
Szlak Frontu Wschodniego I Wojny Światowej skupia w sobie najważniejsze miejsca oraz postaci upamiętniające tragiczne wydarzenia jakie miały miejsce podczas I Wojny Światowej. Szlak biegnie przez kilka województw (łódzkie, warmińsko-mazurskie, podlaskie, mazowieckie, świętokrzyskie, lubelskie, małopolskie i podkarpackie). Nas interesuje oczywiście woj. podkarpackie, a konkretnie Beskid Niski i toczące się tu krwawe walki w latach 1914-1915. Na tym terenie smutnymi pamiątkami są głównie cmentarze wojenne, niezwykle liczne, co też dowodzi jak wielkie toczyły się tu boje i jak dużo ludzi poległo tu w walkach. Wśród nich cmentarz wojenny w Krempnej, cmentarz wojenny w Nowym Żmigrodzie, czy cmentarz wojenny w Woli Cieklińskiej.
Olchowiec. Zapraszamy do środka
To w Olchowcu odbywały się niegdyś w dzień patrona św. Mikołaja najważniejsze łemkowskie odpusty (kiermesze), które stanowiły nie tylko ważne religijne święto ale też okazję do spotkań towarzyskich. Odpusty te organizowane są w Olchowcu po dziś dzień na wiosną – w maju w weekend najbliższy 22 dnia tego miesiąca. Do wsi zjeżdżają się Łemkowie z różnych stron świata. Prezentowane są między innymi wyroby rękodzielnicze, czy potrawy charakterystyczne dla Łemków, a także występy muzyczne i taneczne. W cerkwi pod wezwaniem Przeniesienia Relikwii św. Mikołaja, a co ciekawe odbywają się tu zarówno msze rzymskokatolickie, jak i greckokatolickie. Świątynia jest jedną z młodszych spośród tych znajdujących się na Szlaku Architektury Drewnianej woj. podkarpackiego, bo pochodzi z 1934 roku. Zbudowano ją w miejscu starszej cerkwi. Prowadzi do niej malowniczy i niezwykle fotogeniczny kamienny most, a otoczona jest zabytkowym murem, w którym dostrzec można płyty z łemkowskimi napisami. Objaśnienia owych napisów znajdują się tuż obok na tablicach informacyjnych.
W przysiółku Kolonia Olchowiec wznosi się łemkowska chyża, którą w ciepłe miesiące w roku zamieszkują Państwo Kiełbasińscy (Pani Krystyna posiada swoje nazwisko, jednak, jak sama mówi, dla wszystkich okolicznych mieszkańców jest po prostu „Kiełbasińską”). Stworzyli tu małe prywatne muzeum. Ale choć małe to wcale nie ubogie w liczne eksponaty – stroje ludowe, wyposażenia łemkowskich domów, sprzęty używane w dawnych gospodarstwach zarówno w polu, jak i w codziennym życiu, modele okolicznych cerkwi, wreszcie bogata kolekcja militariów z okresu bitwy dukielskiej.
Aby zwiedzić łemkowsą chyżę w Koloni Olchowiec najlepiej przed wizytą zadzwonić do właścicieli i umówić się na konkretny dzień oraz godzinę (numer telefonu 693 098 955). Pamiętać trzeba, że Kiełbasińscy nie mieszkają w chyży przez cały rok, jedynie w okresie wiosenno-letnim. Pan Tadeusz i jego małżonka są wielkimi pasjonatami łemkowszczyzny, więc w sposób niezwykle barwny i interesujący opowiedzą każdemu zainteresowanemu o Łemkach i ich codziennym życiu.
Chyrowa w Dolinie Śmierci
Chyrowa jest doskonałym miejscem do wypoczynku także w okresie zimowym. Znajduje się tu bowiem ośrodek narciarski. Wieś położona jest dolinie potoku Iwielka, będącym prawobrzeżnym dopływem Wisłoki. W dolinie tej podczas II Wojny Światowej odbywały się okrutne walki pancerne między Armią Czerwoną i Wermachtem w ramach tzw. Operacji Dukielskiej. W związku z tym obszar ten nazywa się „Doliną Śmierci”, co chyba ma jednoznaczny wydźwięk i mówi samo za siebie. O tych militarnych i historycznych śladach w regionie napiszemy w innym wpisie.
We wsi wznosi się dawna cerkiew greckokatolicka pod wezwaniem Opieki Matki Boskiej (Opieki Bogurodzicy). Świątynia pochodzi z XVIII wieku i jest przykładem budownictwa sakralnego charakterystycznego dla wschodniej i środkowej łemkowszczyzny. Obiekt znajduje się oczywiście na Szlaku Architektury Drewnianej województwa podkarpackiego.
Tylawa
Jadąc w kierunku Przełęczy Dukielskiej i Dukli warto zatrzymać się w Tylawie. Wsi, która także ucierpiała podczas krwawych walk zarówno podczas I jak i II Wojny Światowej. Wioska była także jedną z pierwszych, gdzie mieszkańcy postanowili zmienić swoją wiarę w latach 20 XX wieku (z greckokatolickiej na prawosławną). Zjawisko to nazywa się Schizmą Tylawską. Wznosi się tu murowana cerkiew pod wezwaniem Narodzenia Bogurodzicy, dziś kościół rzymskokatolicki.
Zyndranowa
Zyndranowa jest punktem obowiązkowym każdego, kto interesuje się kulturą łemkowską albo też każdego kto po prostu lubi zwiedzanie ciekawych obiektów na wolnym powietrzu. Takim jest bez wątpienia skansen Muzeum Kultury Łemkowskiej w Zyndranowej. Muzeum znajduje się na terenie dawnej łemkowskiej zagrody i założone zostało w latach 60′ XX wieku przez Łemka Pana Teodora Gocza, który niestety zmarł w czerwcu 2018 r. Nie mieliśmy więc okazji go poznać. Wielka szkoda. Obecnie obiektami muzealnymi zajmuje się syn Pana Gocza, który także oprowadza po terenie skansenu. Podobnie jak w Koloni Olchowiec, także tutaj wejść można do autentycznej łemkowskiej chyży ale zabytkowych obiektów jest tu znacznie więcej. Chociażby kaplica, wiatrak, spichlerz, świetlica, kuźnia, chlewik, mała karczma, a także pamiątki z I i II Wojny Światowej. W niewielkiej odległości od muzeum znajduje się zachowana chata żydowska, a także współczesna murowana cerkiew prawosławna pod wezwaniem św. Mikołaja Cudotwórcy.
Na teren skansenu-muzeum można wejść bez konieczności zakupu biletu. Aby jednak zwiedzić poszczególne budynki i zobaczyć ich wnętrza, a także posłuchać ciekawych opowieści o Łemkach i wydarzeniach jakie miały miejsce na tych terenach podczas I i II Wojny Światowej, koniecznie trzeba kupić bilet (normalny – 6 zł, ulgowy – 4 zł). Warto jest także wcześniej zadzwonić do właścicieli (numer telefonu +48 13 4330712) i umówić się na zwiedzanie z przewodnikiem, a przynajmniej zajrzeć na stronę internetową obiektu.
Daliowa, Dzikie Wino
Daliowa jest jedną ze starszych wsi, która leży nad rzeką Jasiołką, a z pobliskich Jaślisk można tu bez problemu przejść pieszo w 20 minut. W wiosce zobaczyć koniecznie trzeba kilka drewnianych domów, przepiękną przyrożną kapliczkę, którą łatwo zauważyć ze względu na zielony dach i pobielone ściany oraz odbudowaną cerkiew greckokatolicką pod wezwaniem św. Paraskewy. Koniecznie trzeba się też zatrzymać w gospodarstwie agroturystycznym Dzikie Wino. W dawnej łemkowskiej chyży znajduje się tu dziś niezwykle klimatyczna restauracja, w której można spróbować kuchni inspirowanej tradycyjnymi łemkowskimi potrawami, choć nie tylko. Właśnie tu Pani Anna, właścicielka Dzikiego Wina, zaserwowała nam proziaki, fuczki, rozpływającą się w ustach koźlęcinę i domowy kozi ser. Ten ostatni przysmak przygotowywany jest w gospodarstwie codziennie, więc codziennie ma trochę inny smak. Wszystko dzięki temu, że właściciele posiadają spore stadko kóz, które pasą się na okolicznych polach. Oprócz tego, że można tu dobrze zjeść, to można także przenocować (zarówno w pokojach w chyży, jak i w pokojach w wybudowanej drewnianej stodole), a także wziąć udział w licznych wydarzeniach kulturalnych, artystycznych, etnograficznych organizowanych w Dzikim Winie.
Podkarpackie to jak widać nie tylko skanseny i zabytkowe budownictwo ale też „butikowe” gospodarstwa agroturystyczne różnej klasy i dla różnego odbiorcy. Często twórcy tych miejsc mocno współuczestniczą w życiu i rozwoju lokalnej społeczności, partycypują lub korzystają z funduszy (np. Interreg), zakładają spółdzielnie. Zrównoważony rozwój turystyki bardzo dobrze i subtelnie wpływa na ten region. Bo dobro społeczne i ochrona ekosystemu rozwijane jednocześnie, to baza funkcjonowania społeczeństwa i gospodarki. Nie trzeba wszystkiego robić „na już” i pochopnie.
Wszelkie bieżące informacje na temat aktualnych wydarzeń w Dzikim Winie, a także rezerwacja noclegów możliwa jest na profilu facebook obiektu . Można także zadzwonić (numer telefonu 607 169 505) albo napisać maila na adres annakochman2@gmail.com.
Materiał z Podkarpackiego powstał przy współpracy z Województwem Podkarpackim. Dziękujemy za zaproszenie i zaufanie. Za pomoc w realizacji dziękujemy również właścicielom agroturystyki „Dzikie Wino”, Podkarpackim Smakom oraz dyrekcji Magurskiego Parku Narodowego
Już niebawem kontynuacja tematu na naszym kanale na YT a także drugi artykuł i drugi film – o szlakach handlowych i winie na Podkarpaciu. Zerknijcie też na kanał kanał Gdzie Bądź, gdzie Piotr i Zosia zrealizowali 6 filmów o regionie oraz do Karola, który pisał o okolicach Przemyśla i tamtejszych fortach
Pisząc tekst korzystaliśmy z następujących źródeł:
- Marek A. Koprowski, „Łemkowie. Losy zaginionego narodu”
- Roman Trzmielewski, „Beskid Niski na rowerze”
- http://www.podkarpackie.travel
- http://www.magurskipn.pl
Ja w Beskidzie niskim polecamwodospad magórski https://rzeszowpodkarpackie.pl/wodospad-magurski/ byłam, widziałam i potwierdzam że bylo fajnie 🙂 Najlepiej przejść przez całą ścieżke folusz az do diablego kamienia 🙂
Wędrowne Motyla – wasz kanał YouTube to mistrzostwo świata! ale widzimy, że nie tylko on.. blog / strona też jest świetna! Beskid Śląski, Beskid Żywiecki jest nam bardzo dobrze znany. Teraz szukamy informacji na temat Beskidu Niskiego – tak trafiliśmy tutaj!
Takiego portalu szukałem,wszystko pięknie opisane super zdjęcia.Brawo,jestem zachwycony!!!!!!:)
Część województwa ruskiego.
Świetnie opisany region, gratuluję!
Ufff. dzięki, bo wiem, że się znasz. Niebawem drugi odcinek 🙂
Przepiękne miejsca!
A tak na marginesie – mój zapach dzieciństwa to Cerkiew Narodzenia Bogurodzicy w Królowej Górnej 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
W takim razie pozdrowienia dla krajanki 😉
Musimy tam pojechac, a czy we wrzesniu październiku jest sens jeszcze jechać? Wszystko zalezy pewnie od pogody, prawda?
Wtedy bardzo!!! jest dużo drzew liściastych więc bedzie kolorowo
Świetny reportaż 🙂 Aż chce się czytać i jeszcze bardziej zagłębiać w kulturę 🙂
Dziękujemy 🙂