Wino i senne miasteczka. Po bezdrożach, drogach i szlakach handlowych południowego Podkarpacia
Jesień już naprawdę blisko. Powoli zauważaliśmy nitki pajęcze, czeremcha już się sypie gdzieniegdzie a brzoza żółci. Więcej i więcej porannej rosy…
30-letni Ferenc, kupiec z Rymanowa uśmiechał się, wpatrując w dziką, łagodną dolinę w dole, bo wiedział, że teraz jego woły sobie nieco odpoczną, choć jeden, najsłabszy, wymagał ciągłego pilnowania. Na wozie stukały już dość mocno beczułki z towarem. Na początku był zupełnie niesłyszalny, ale po tych kilku dniach podróży, kiedy minęli Eger, Koszyce, Preszów, moszcz z winem rozrzedził się i chlupał. Za kilka godzin czeka go pierwszy postój na ziemiach polskich i zasłużony wieczór przy piwie w gospodzie. Ale wcześniej znienawidzone opłaty. Wizja dukatów i srebrnych talarów, wpadających do jego sakiewki na targach w Rymanowie, Krośnie czy Żmigrodzie po chwili uspokajała go. Jeszcze tylko kilka godzin, dwie łemkowskie wsie i będzie na miejscu. Ferenc targał ze sobą parobka i osobną torbę z ciekawymi modlitewnikami z Tokaju. Wymieni się nimi na inne unikaty.
Prawie 450 lat później jedziemy naszą toyotą po wysłużonej drodze z Jaślisk do Lipowca, zastanawiając się, która z okolicznych kapliczek stała już wtedy i do której Ferenc mógł się modlić, by uniknąć rabunku ze strony tołhajów. Szlak, którym podróżował był jednym z ważniejszych w Europie Środkowej i łączył dzisiejsze ziemie Podkarpacia (czy też Wschodniej Małopolski) z Węgrami i Wołoszczyzną. Dla jego ochrony Król Kazimierz Wielki dnia 28 stycznia 1366 r. lokował na prawie magdeburskim Wysokie Miasto, które z czasem przyjęło nazwę Jaśliska. Do dziś mówi się o dolinach Beskidu Niskiego w tym rejonie jako częściach Węgierskiego Traktu. I przypominają o tym mapy. W Jaśliskich powstała nawet tablica i ścieżka edukacyjna. Ponieważ Podkarpacie to najciekawszy pod tym względem region na odkrywanie różnego rodzaju szlaków: handlowych, historycznych, militarnych, przyrodniczych, architektonicznych, uzdrowiskowych, drugi odcinek naszego cyklu o Beskidzie Niskim poświęcimy właśnie tym rejonom. A zakończymy przy winie… współczesnym.
Średniowieczne szlaki handlowe
Gdy spojrzymy na mapę średniowiecznych szlaków handlowych, choć niełatwo taką mapę odnaleźć, od razu nasuwa się wniosek, że Karpaty stanowiły barierę pomiędzy południem i północą oraz zachodem i wschodem, ale właśnie tam, gdzie najbardziej łagodny Beskid tworzył granicę pomiędzy królestwami, czyli Beskid Niski, doliny sprzyjały przemieszczaniu się ludzi i towarów. A co za tym idzie nowinek, innowacji swoich czasów, plotek, idei, inspiracji.
Najbogatsze miasteczka tej części Małopolski były otwarte na świat „po drugiej stronie” niczym bałtyckie porty, których mieliśmy mało. Warto zauważyć, że przez dzisiejsze Podkarpacie wiódł też niż zwykle ważny szlak Kraków-Lwów. Ale my podróżujemy pomiędzy mniejszymi, ale bogatymi miejscowościami, metropoliami swoich czasów, w których mieszkało po 500 osób, z czego duży ułamek był związany z handlem.
Jeśli chcesz, możesz rozpocząć przygodę z Podkarpaciem w naszym poprzednim wpisie, o Łemkach i Beskidzie Niskim. A potem tu wrócić
Włącz muzykę to tego materiału:
Lipowiec. Gutkowa Koliba
Zanim opowiemy Wam o Jaśliskach wróćmy jeszcze na trasę, którą przybył Ferenc. Kawałek należy przebyć, aby znaleźć się w krainie magicznej. Lipowiec – niegdyś samodzielna wieś, dziś przysiółek Jaślisk. To tutaj czekała na nas nasza chwilowa przystań – Gutkowa Koliba.
Bardzo żałowaliśmy, że na tak krótko, ponieważ tutaj naprawdę można odpocząć, nacieszyć się otaczającą przyrodą, a wieczorami obserwować rozgwieżdżone niebo. Właściciele tej agroturystyki przyjęli nas niezwykle ciepło, nie tylko nas. Każdego, kto przekroczy progi ich domu traktują jak członków swojej rodziny. Wspólne posiłki, wspólnie spędzane wieczory, ogniska, opowieści… Brzmi dobrze, prawda? Lokalizacja tego miejsca jest wymarzona do organizowania codziennych wędrówek po okolicznych szlakach pieszych albo rowerowych, a zimą – narciarskich oraz zwiedzania Beskidu Niskiego i poznawania tamtejszego świata przyrody. Tutaj też możemy niemal co krok natknąć się na przydrożne krzyże i kapliczki, które są pamiątką po znajdującej się tu niegdyś łemkowskiej wsi Lipowiec. Pamiątką po niej jest imponująca lipa a na niej tabliczka drewniana z napisanym cyrylicą słowem „LIPOWIEC:. Jeszcze dalej znajdowała się Czeremcha. Ale za most już nie dojedziemy autem. Obok odbija szlak wędrowny do Zyndranowej, znanej ze skansenu łemkowskiego.
Zainteresowani tą tematyką przybysze zapewne usłyszą od pana Gutowskiego wiele ciekawych historii o mieszkających tu niegdyś ludziach, a także o obecnej, właściwie wszechobecnej tu przyrodzie. Siadamy na tarasie, wpatrujemy się w „niby nic” i dyskutujemy o tym osobliwym mikrokosmosie. Po chwili słyszymy: – A tą miedzą biegł kiedyś szlak spirytusowy, miejsce którędy przemycano alkohol, gdy granica nie była jeszcze wolna – opowiada Gutowski.
Jeśli macie ochotę przenocować w Gutkowej Kolibie, to koniecznie zarezerwujcie wcześniej miejsce, bo agroturystyka ta jest dość oblegana i ma już swoich wiernych amatorów. Wszelkie informacje znaleźć można na stronie obiektu lub od razu zarezerwować za naszym pośrednictwem.
Stąd do Babadag w Rumunii jest ponad 1000 km a do Nordkapp 3000. Na tabliczce przy Kolibie pan Gutowski umieścił jeszcze więcej tabliczek, oznaczających odległości od ważnych karpackich szczytów. Gutowski jest geologiem, więc zapewne się nie pomylił. Jest też znak kierujący do Tokaju, czyli miejsca, skąd najczęściej wino podróżowało.
Jaśliska
Wielu z was kojarzy pewnie wieś Jaśliska z polsko-słowackiego filmu „Wino truskawkowe”, nakręconego przez Dariusza Jabłońskiego na podstawie „Opowieści Galicyjskich” Andrzeja Stasiuka, przywołującego na Podkarpacie klimaty trochę jak z książek Ericha Marii Remarque’a. My natomiast będziemy chyba już zawsze kojarzyć z zapachem świeżego chleba. W dniu (właściwie już wieczorem, gdy dotarliśmy do wioski) w powietrzu unosił się ten niezwykle przyjemny i budzący tylko pozytywne emocje i wspomnienia zapach. Byliśmy nieco zdezorientowani.
Później dowiedzieliśmy się, że wypiekany w jaśliskiej piekarni chleb, należy do jednych ze smaczniejszych w całej okolicy. Spróbowaliśmy i musimy się z tą opinią zgodzić. Bar Czeremcha niestety nie działał. Albo chwilowo, albo co gorsza, od dawna.
Jaśliska są przykładem miasteczka, które choć prawa miejskie utraciło, to jednak może pochwalić się bardzo długą, bo sięgającą niemal siedemset lat historią. Pamiątką po tym mogą być chociażby urocze drewniane domy, których wprawdzie jest już coraz mniej, ale wciąż jeszcze cieszą oczy turystów i obiektywy fotografów, a także piwnice ciągnące się pod całym rynkiem. Bo i domostw tego typu było tu kiedyś mnóstwo. Każde bogate jak na swoje czasu, z podmurówką i piwnicą. Tutaj bowiem składowano beczki z winem. Jaśliska były niegdyś bardzo ważnym punktem na winnym szlaku. Gwarnym, zawsze tłocznym węzłem handlowym. Dziś nieco sennym ale ze wspaniałą atmosferą. Późnoletnie (albo wczesnojesienne) kwiaty w ogródkach, starego typu płoty, na froncie ganku dwa młoty, symbol jaśliskich kamieniarzy, cały dawny ryneczek pokryty kamieniem i kocimi łbami. Uwielbiamy takie miejsca, choć niewątpliwie zapomnienie i odosobnienie wcale nie musi być dla wszystkich wielkim walorem i spełnieniem marzeń. Warto wspomnieć, że malownicza zabudowa Jaślisk, właściwie ślad tego, co było dawniej, znajduje się na Szlaku Architektury Drewnianej województwa podkarpackiego. W bardzo starym, murowanym kościele kryje się obraz przedstawiający Matkę Boską z Dzieciątkiem, zwaną „Jaśliską”, pochodzący z 1634 r. Istnieje hipoteza, że obraz został jedynie przemalowany w XVII w., natomiast powstał na terenie… no właśnie, Węgier, jeszcze 200 lat wcześniej. Może przyjechał na jednym z kupieckich wozów i został sprzedany jaśliskiemu plebanowi? Takie praktyki nie były niemożliwe.
Takich zabytkowych sennych miasteczek z drewnianą zabudową w woj. Podkarpackim jest jeszcze kilka. Np. Pruchnik koło Przemyśla, Kalwaria Pacławska czy Mrzygłód koło Sanoka. No i w samym Sanoku w skansenie zachowano masę budynków z takich miejsc. Galicyjskich miasteczek. Można sobie zaplanować podróż po Podkarpaciu właśnie takim szlakiem. My jeszcze dwa – trzy takie miejsca odwiedzimy na szlaku.
Na Węgierskim Trakcie
Pierwotne drogi kupieckie wykorzystywały doliny, przełęcze i przełomy rzek, ale również starano się uniezależnić od kaprysów przyrody, więc prowadzono je grzbietami górskimi. Zaskakująco wyłysiałych w tym rejonie. Po grzbietach prowadziły też trasy przepędu bydła, a to ze względu na łatwość korzystania z pastwisk. Na powyższym zdjęciu widnieje kapliczka „u Jana”, którą handlarze bydłem okrążali kilka razy w drodze na targ do Rymanowa lub Jaślisk. Wdrapaliśmy się tu chwilę po wschodzie słońca po resztkach płaskich kamieni, które jeszcze 600 lat temu służyły jako trakt handlowy dla wozów z winem węgierskim. To było bardzo osobliwe wrażenie. Może nie tak sugestywne jak chodzenie po doskonale zachowanych płytach rzymskich dróg w Portugalii czy Prowansji kilka tygodni temu, ale również dające do myślenia.
Wiecie ile wina sprowadzano do Polski za czasów Stefana Batorego? 350 tys. hektolitrów. Dla porównania dziś 10 razy mniej. Swego czasu mówiono wręcz „Nie masz wina nad Węgrzyna” a słowo „węgrzyn” stało się synonimem wina. Rzadko jednak znano prawdę, że wino ładowano do beczek jeszcze jako moszcz, a dojrzewało i dochodziło do siebie po drodze, korzystając z naturalnego kołysania. Wozy sunęły często po szerokich 4-metrowych dylowanych duktach. Czasami nadkładali drogi, ale nie zapadali się w błocie. Ciekawe czy słowo „dylać” wiąże się właśnie z tym?
Rymanów- Zdrój
Nad Potokiem Tabor w parku zdrojowym kłębią się tłumy wczasowiczów oraz przybywających tu dla leczniczych wód kuracjuszy. Widzimy ludzi starszych ale też rodziny z małymi dziećmi i młodzież. Przekrój jest więc pełny. Jest gorąco, więc tym bardziej warto ochłodzić się w kuszącej rzece spływającej z gór. My nie mamy czasu na relaks nad potokiem ale znajdujemy go, by wstąpić do pijalni wód i skosztować słonej w smaku szczawy. Przy okazji napić się można także kawy zrobionej na bazie tej właśnie wody albo kupić kosmetyki wytwarzane także na bazie szczaw. W Rymanowie-Zdroju mnóstwo jest ośrodków sanatoryjnych oraz wczasowych, także tych drewnianych, zabytkowych zbudowanych w stylu tyrolskim. Takimi są bez wątpienia wille ciągnące się po dwóch stronach parku zdrojowego, jak chociażby willa Zofia, Leliwa, Gołąbek, czy Maria. Uzdrowisko tętni życiem, zupełnie jak w okresie międzywojennym kiedy przeżywało swoją największą popularność. Rymanów-Zdrój jest też świetną bazą wypadową do zwiedzania okolic, a bogata infrastruktura turystyczna tylko sprzyja temu, by zatrzymać się tu na dłużej.
Sam Rymanów to miasto o bogatej historii, choć nieco ruchliwe z powodu drogi krajowej. Elegancki rynek jest najwyższym punktem miasteczka, które miało nawet swoją dzielnicę żydowską z pałacem rabinów. Całkiem dobrze zachowana synagoga stoi dziś poniżej targowiska blisko ulicy Piekarskiej, którą kiedyś okupowali Żydzi.
Iwonicz-Zdrój
Sąsiedni Iwonicz-Zdrój skradł nam serca od samego początku. Jednogłośnie uznaliśmy, iż to uzdrowisko bardziej nam się podoba, niż wcześniej odwiedzony Rymanów-Zdrój. Może dlatego, że było mniej tłoczno, a może dlatego, że wszystkie piękne drewniane ośrodki wczasowe, pensjonaty, sanatoria znajdują się tutaj w niewielkiej odległości od siebie w sąsiedztwie pachnącego lasu. Tutaj zbudowane zostały one w stylu szwajcarskim. Małe kino, muszla koncertowa, kawiarenki oraz rozbudowana infrastruktura sportowa i rekreacyjna powodują, że żaden wczasowicz, czy kuracjusz nie będzie się tu nudził. Nie nudzili się swego czasu również: Orzeszkowa, Kraszewski, Prus i inni „wielcy” swojej epoki. No i ta piękna pijalnia wód – dawne łazienki borowinowe. Wspaniale utrzymane, naprawdę nas zachwyciły. Skosztować można różnych rodzajów leczniczych wód, zarówno na miejscu, jak i kupić sobie buteleczkę cennego trunku na wynos. Na piętrze zorganizowano ekspozycję prezentującą historię uzdrowiska oraz florę i faunę Beskidu Niskiego. Jakby doszukiwać się czegoś „więcej” to wystrój łazienek nieco przypomina jakieś formy podobne do stylu Gaudiego.
Dukla i Przełęcz Dukielska
Dukla jest chyba jednym z najbardziej gwarnych miast w okolicy. Przebiega tędy szlak drogowy przez Przełęcz Dukielską na Słowację, a w przyszłości przechodzić będzie droga ekspresowa Via Carpatia, prowadząca z Litwy i Podlasia aż do Aten.
Przełęcz Dukielska niektórym kojarzy się z doskonałymi lokalnymi piwami, produkowanymi przez browar Dukla o intrygujących nazwach np. Miss Lata. W pubie browarnym mieści się też mała restauracyjka. Tuż obok w sklepie mięsnym, niby zwykłym sklepie, kupić można wędliny z firmy „Jasiołka”. Niby zwykłe wędliny, ale ze znakiem jakości Gault & Millau. Wielokrotnie nagradzany i wyróżniany produkt lokalny z Podkarpacia. Pyszne. Innym Dukla kojarzy się jednak przede wszystkim z czymś mniej przyziemnym, z krwawymi walkami jakie miały tu miejsce we wrześniu 1944 roku. Miasto wówczas niemal w całości zostało zniszczone.
W zamierzchłej przeszłości Dukla „pozazdrościła” Jaśliskom bogactwa, jakie można było zyskać dzięki handlowi i robiła wszystko, by skierować szlak w swoją stronę. Podobno wysyłano nawet zbójników i tołhajów aby napadali na kupców, którzy zbliżali się do Jaślisk, żeby pokazać, iż w okolicach jest niebezpiecznie i lepiej się tam nie zapuszczać. Tak się robi „czarny PR”. Miejscowość tymi działaniami dopięła swego i szlak winny przeniósł się na sąsiednią dolinę.
Dukla związana jest także z postacią pustelnika św. Jana z Dukli (można przejść trasę prowadzącą do pustelni św. Jana) oraz z kolejnym świętym – Wojciechem, który tędy wkroczył do na ziemie polskie. Wszyscy turyści swoje kroki kierują w pierwszej kolejności do przepięknego zespołu parkowo-pałacowego, gdzie mieści się dziś Muzeum Historyczne, a także do kościoła pod wezwaniem św. Marii Magdaleny z zabytkowym marmurowym nagrobkiem Marii Amalii Mniszchowej i do kościoła pod wezwaniem św. Jana z Dukli (kościół oraz klasztor bernardynów), w którego pobliżu znajdują się zabytkowe cmentarze wojenne. Na rynku uwagę przykuwa zabytkowa bryła ratusza, a pod nim, podobnie jak w przypadku Jaślisk, liczne piwnice, w których składowano beczki z winem.
„Dolina Śmierci”
W środku września 1944, w trakcie operacji dukielsko-preszowskiej, bo tak historia zapamiętała tą operację, toczyły się w tym rejonie ciężkie walki pomiędzy oddziałami pancernymi Armii Czerwonej z Czechosłowakami i Wehrmachtu z Węgrami. Straty po obu stronach sięgnęły dziesiątek tysięcy zabitych i rannych, a ślady po bitwie widoczne były w terenie jeszcze wiele lat po wojnie. Nawet nasi bohaterowie potwierdzali, że jeszcze w latach 50-tych spotykali na polach szczątki żołnierzy. Sprzęty czy fragmenty ubiorów znajdowane są do dziś. Największa koncentracja walk miała miejsce we wsi pod Duklą, w Iwli. W związku z tym miejscowa ludność nazwała to miejsce Doliną Śmierci. Nazwa ta przyjęła się w kartografii i historiografii. Sporo przykładów sprzętów, które brały udział w walkach, w tym czołgi, moździeże można zobaczyć w Muzeum Historycznym, wspomnianym wcześniej. Za Barwinkiem, tuż przy przejściu granicznym, można odbić w kierunku słowackiej wieży widokowej, z której rozpościera się panoramiczny widok na cały spektakl tych walk. Jest to też miejsce pamięci ku czci czechosłowackich uczestników walk.
Nowy Żmigród
Mijamy Iwel i kierujemy się drogą wojewódzką na Gorlice do innego bardzo ważnego kiedyś miasta. Dziś mikromiasteczka. Podobnie jak Jaśliska, także Nowy Żmigród znajdował się na ważnym szlaku handlowym prowadzącym z Węgier, co oczywiście przyczyniło się do jego rozwoju. Niestety każdy „kij ma dwa końce”. Także w przypadku strategicznego położenia miasteczek, miast, czy osad, owe położenie może być zarówno ich dobrodziejstwem, jak i przekleństwem. Mimo wszystko miasteczko zachowało swój urok i klimat. Warto przejść się wokół rynku, albo usiąść na ławeczce i poobserwować niespieszne życie mieszkańców. Tak na marginesie, bardzo miłych i zawsze uśmiechniętych. Koniecznie należy też wstąpić do kościoła św. Apostołów Piotra i Pawła, obok niego znajduje się plac, gdzie stał żmigrodzki zamek a także na cmentarz wojenny z I Wojny Światowej. Jeden z wielu w tych okolicach. Obiekty te skupia kolejny szlak dla miłośników historii i podróży: Szlak Frontu Północnego I Wojny Światowej.
Osiek Jasielski i Dębowiec
Jeżdżąc wzdłuż dolin rzek Podkarpacia – Wisłoki, Jasiołki, Wisłoka, poruszamy się tak na dobrą sprawę szlakami handlowymi, którymi transportowano wino, maź produkowaną przez Łemków, ale też skóry, czy futra z północy. To sprzyjało lokowaniu wspomnianych miast, niektórych bardzo bogatych jak Jaśliska, Nowy Żmigród, czy Osiek Jasielski. W tym ostatnim znajdował się nawet zamek obronny. Dziś również nie jest już miastem ale może pochwalić się długą historią i przepięknym drewnianym XV-wiecznym kościołem pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego, który znajduje się na Szlaku Architektury Drewnianej województwa podkarpackiego. Osiek, z tych wszystkich miasteczek, wydał nam się najbardziej zapomniany. Poza drogami wojewódzkimi, z własnym rytmem, nasze pojawienie się wzbudziło ciekawość, ale na chwilkę. Potem wszyscy kierowali się w stronę obwoźnego warzywniaka.
Podobnie było z niegdysiejszym miastem, oddalonym od Osieka Jasielskiego o jakieś 12 km, dziś wsią – Dębowiec. Dziś znana jest przede wszystkim z Sanktuarium Matki Boskiej Saletyńskiej z cudowną figurą Matki Bożej Płaczącej. Rynek, skłoniony w stronę doliny Wisłoki oprócz kilku małomiasteczkowych zabudowań krył w sobie zabytkową figurę Św. Floriana.
Trzcinica, Karpacka Troja
W drodze do Jasła przy okazji (albo i bez okazji) warto zatrzymać się w Karpackiej Troi we wsi Trzcinica. Skansen archeologiczny „Karpacka Troja” bez wątpienia spodoba się najmłodszym podróżnikom, a także wszystkim tym, których interesuje historia i to ciekawa historia. Naszym zdaniem to jeden z najciekawszych tego typu obiektów w Polsce. nie tylko chodzi o temat, ale i wykonanie. Film historyczny, który tu jest puszczany został zrealizowany po prostu świetnie. Chcielibyśmy kiedyś taki stworzyć. Zabezpieczenie i wykorzystanie obiektów robi wrażenie. Zarówno Fundusze Norweskie jak i Unijne, które w tym pomagały – na pewno się nie zmarnowały. Obiekt jest bardzo nowoczesny, urządzony na najwyższym, światowym poziomie – zarówno eksponaty, które znajdują się w pawilonie wystawowym, jak i to, co możemy zobaczyć na wolnym powietrzu – na terenie grodziska oraz w parku archeologicznym u jego stóp.
To tutaj właśnie jesteśmy w stanie uświadomić sobie, że szlaki handlowe w tych rejonach to nie tylko średniowiecze ale i czasy bardziej odległe – Lechickie. To najstarsze tego typu grodzisko w Polsce. Dużo starsze niż Biskupin. Najpierw funkcjonowała tu osada obronna z epoki brązu, potem znajdowała się tu osada zakarpackiej kultury Otomani-Fuzesabony, zepchniętej przez intruzów z południa właśnie poza łuk Karpat, następnie grodzisko warowne z potężnymi wałami obronnymi założone przez Słowian, które jednak w XI wieku strawił ogień. To symboliczne miejsce, pokazuje też jak otwartość tych terenów na inne owocowała bezbolesnym mariażem kultur, starej i nowej. Bo tak było naprawdę.
W poniedziałki skansen jest nieczynny. Wszelkie informacje dotyczące godzin otwarcia, możliwości zwiedzania z przewodnikiem, a także cen biletów oraz ciekawych wydarzeń organizowanych na terenie skansenu znaleźć można na stronie internetowej Skansenu Karpacka Troja.
Winnica Dwie Granice
Jeśli chcecie spróbować lokalnego wina, koniecznie wstąpcie do jednej z winnic, które znajdują się w Jaśle i jego najbliższych okolicach. W sumie zlokalizowanych jest tu aż szesnaście winnic, skupionych w Jasielskim Szlaku Winnym.
My wybraliśmy Winnicę Dwie Granice, której nazwa wzięła się stąd, iż zlokalizowana jest ona na granicy dwóch wsi – Trzcinicy i Przysiek. Właściciele winnicy (obecnie już dwóch) Państwo Nowińscy posiadają także winiarnię, w której budynku przetwarzane są winne grona, a w piwniczce przechowywane wino. Istnieje możliwość zwiedzania obiektu, połączone z degustacją wina oraz poznawaniem tajników produkcji tego trunku. Jeśli nie będziecie zdecydowani, które wino wybrać bez wcześniejszej degustacji: może Sibonę, albo Idyllę lub też Regium, Tomasz Stójewski, sommelier, bez wątpienia pomoże dokonać trafnego wyboru. Winnica Dwie Granice znajduje się na „współczesnym” Karpackim Szlaku Wina, który skupia 20 winnic z Polski i Słowacji. W ostatni tydzień sierpnia w Jaśle organizowane są Międzynarodowe Dni Wina, podczas których przeprowadzany jest między innymi konkurs polskich win.
Proszę pamiętajcie, że to Podkarpacie obecnie, a nie Lubuskie, jest polskim „zagłębiem winiarskim”. Zmiany klimatu bardzo temu sprzyjają a w całym województwie winnic jest kilkadziesiąt. Te są skupione natomiast w Podkarpackim Szlaku Winnic. Już trzecim o tej tematyce, więc jest coś na rzeczy.
Zwiedzanie winiarni połączone z degustacją wina możliwe jest po wcześniejszym umówieniu. Wszelkie informacje odnaleźć można na stronie internetowej Winnicy Dwie Granice.
Materiał z Podkarpackiego powstał przy współpracy z Województwem Podkarpackim. Dziękujemy za zaproszenie i zaufanie. Za pomoc w realizacji dziękujemy również właścicielom agroturystyki „Gutkowa Koliba”w Lipowcu Podkarpackim Smakom oraz dyrekcji Magurskiego Parku Narodowego
Warto zobaczyć co napisaliśmy w pierwszym odcinku tej serii, w którym opowiadaliśmy o Beskidzie Niskim i wioskach Łemkowskich. Powstała też wersja wideo tej podróży. Tereny nieco na północ, plus Krosno i podkarpackie dworki odwiedziła Agnieszka z „Zależnej w Podróży”
Pisząc tekst korzystaliśmy z następujących źródeł:
- Marek A. Koprowski, „Łemkowie. Losy zaginionego narodu”
- Roman Trzmielewski, „Beskid Niski na rowerze”
- http://www.podkarpackie.travel
- http://www.parkikrosno.pl
Ciekawie opisany materiał. Tereny te w Beskidzie Niskim, częściowo odwiedziłem i jestem nimi zachwycony.
Szkoda że pominięto ciekawe miejsce Muzeum Narciarstwa im. Stanisława Barabasza w Cieklinie. Zapraszamy.
Szkoda, że nie odwiedziliście Pilzna. Fajny materiał. Miło się czyta i słucha.
Nie miałem pojęcia o szlakach winnych 😛 Dzięki za polecenie, kiedyś na pewno spróbuję się wybrać którymś szlakiem 🙂