Niezapomniana gra światła i cieni. Góry i tarasy ryżowe Sa Pa. Cud dla nielicznych
Gdyby Tolkien był Azjatą a Włada Pierścieni pasował do klimatu podzwrotnikowego a nie skandynawskiego i atlantyckiego, to Peter Jackson mógłby udać się z ekipą w wietnamskie góry. Usłyszeliśmy, że być w Północnym Wietnamie i nie zobaczyć tarasów ryżowych w Sa Pa to jak być tu na pół gwizdka. Wobec tego zrobiliśmy wszystko, by się tu pojawić i zweryfikować takie opinie. Aura nam sprzyjała. A sprzyja podobno nielicznym.
Kilka dni w ciekawym, ale ruchliwym i niewyobrażalnie hałaśliwym Hanoi wystarczyło, żebyśmy zatęsknili za przyrodą i przestrzenią. Choć już naprawdę dobrze radziliśmy sobie w lawirowaniu pomiędzy garkuchniami rozłożonymi na wszystkich ulicach starej części stolicy Wietnamu. Nawet przechodzenie na drugą stronę ulicy zygzakiem, tak, żeby ominąć setki przejeżdżających skuterów nie przyprawiało o zawał serca, to jednak tęskniliśmy za ciszą. Owszem udało nam się ją znaleźć w Ninh Binh jeżdżąc rowerami wśród wapiennych gór porośniętych soczystą zielenią, albo też powoli sunąc łódką po rzece wzdłuż pustych w tym okresie pól ryżowych. W towarzystwie wodnych ptaków i zachodzącego słońca. Mniej spokojnie okazało się w Zatoce Ha Long. Ale o tym było w innym wpisie.
Liczyliśmy jednak na jeszcze więcej i choć zdawaliśmy sobie sprawę, że na północy Wietnamu pogoda jest dość kapryśna, to mieliśmy wielką nadzieję, że uda nam się ujrzeć w pełnej krasie najwyższy szczyt kraju i całych Indochin i malownicze tarasy ryżowe, wśród których zamieszkuje znana z wielobarwnych strojów mniejszość etniczna. I to nie jedna.
Mieliśmy nadzieję i okazało się, że nadzieja nie jest jednak matką głupich. To, co zobaczyliśmy w Sa Pa przerosło nasze najśmielsze oczekiwania i do tej pory nie możemy się zdecydować, która część naszej podróży po Wietnamie była najpiękniejsza pod względem przyrodniczym i widokowym. Tego chyba nie sposób rozstrzygnąć, bo każde miejsce okazało się piękniejsze od poprzedniego a skala się kończyła. Jedno jest jednak pewne… Wietnam, obok ludzi, zauroczył nas krajobrazami. Z tego powodu chcielibyśmy tam jeszcze kiedyś wrócić. To oficjalna deklaracja.
Jak dojechać do Sa Pa? Sa Pa znajduje się ponad 300 km od stolicy Wietnamu. Leży w północnej części Wietnamu, która graniczy z Chinami. Przejście graniczne znajduje się w Lao Cai. Drogowe i kolejowe. Do Sa Pa najłatwiej dostać się korzystając z wycieczki fakultatywnej, choć oczywiście można dojechać także pociągiem, czy też autobusem. Podróż autokarem trwa około siedem godzin. A jest to bardzo często autokar specyficzny, bo „sleeping” z miejscami lężącymi. Pociągi polecane są w opcji nocnej, by nie marnować całego dnia. Takich jest aż kilka do wyboru (ceny od 35 dolarów w górę, więc dość drogo). Odchodzą z Hanoi z dworca głównego. Wysiadamy w Lao Cai i łapiemy busik lub autobus do Sa Pa za nie więcej niż 10 dolarów. Ostatni fragment Lao Cai – Sa Pa jest bardzo malowniczy, ale też dość uciążliwy ze względu na to, iż droga pnie się stromymi i wąskimi serpentynami pod górę. Kalkulując wszystko wychodzi na to, że dwudniowa wycieczka zorganizowana z Hanoi w okolicach 100 dolarów pozwala zaoszczędzić około 20-30 dolarów na głowę. Mieliśmy też szczęście, bo trafiliśmy na genialny hotel. Naprawdę genialny wart każdych pieniędzy widok
Mniejszości etniczne francuskiego kurortu Sa Pa
Położone na wysokości około 1600 metrów n.p.m. Sa Pa (ChaPa) jest miejscowością, która w czasach kolonialnych pełniła rolę górskiego kurortu dla francuskiej elity. Dużo chłodniejszy klimat pozwalał odetchnąć od upałów, a piękne krajobrazy cieszyły oczy przybywających tu zamożnych, francuskich wczasowiczów. A także żołnierzy i oficerów, którzy mieli zażywać tu zdrowszego powietrza, by być bardziej przydatnymi w walce na nizinach. Z kolonialnej zabudowy niestety nic się nie zachowało do dnia dzisiejszego, może kilka historyzujących willi i kościół (bardzo wielu Hmongów przeszło na katolicyzm) ale to, co najważniejsze, czyli zachwycające pejzaże, bez wątpienia pozostały nietknięte.
Północna część Wietnamu, wokół Sa Pa to obszar który zamieszkiwany był i wciąż jest przez mniejszości etniczne Wietnamu, które przybywały tu z nieodległych przecież południowych prowincji chińskich czy Laosu. Nigdy nie zostali podbici przez rodowitych Wietnamczyków „z nizin”. Dziś Hmongowie, czy też lud Dao stanowią jedną z ważniejszych atrakcji turystycznych okolic Sa Pa. Właściwie ich kultura i dziedzictwo. Czasami niestety sprowadzona do wręcz przesadnej jarmarczności.
Każdy z zamieszkujących niewielkie wioski ludów posiada swój odrębny dialekt, religię, ale to co różni ich na pierwszy rzut oka, to odmienne pod względem kolorów i zdobień stroje. Z tej społeczności, co ciekawe, wywodzi się obecny, najmłodszy członek Komitetu Komunistycznej Partii Wietnamu.
Trekking wśród ryżowych tarasów
Najbliżej centrum Sa Pa zlokalizowana jest wioska Hmongów o łatwej do zapamiętania nazwie Cat Cat. Dojść można tam właściwie w około 20 minut. Rzeczywiście można tu zobaczyć tradycyjne stroje tej najliczniejszej grupy etnicznej, kupić rękodzieło, a nawet wejść do tradycyjnej drewnianej chaty. Odnieśliśmy jednak wrażenie, że mało już tu autentyczności. To raczej skansen, w naszym znaczeniu, żywy skansen z atrakcjami a nie wioska, w której toczy się prawdziwe codzienne życie. Można za to zobaczyć turystów z innych części Wietnamu, którzy ubrani w tradycyjne stroje mniejszości etnicznych (zdjęcia powyżej), robią sobie pamiątkowe zdjęcia na tle wodospadu, który spływa szumiącą wodną wstęgą na skraju wioski. Analogiczna sytuacja jak z azjatyckimi turystami na starym mieście w Kioto.
Dużo bardziej autentycznie jest w wioskach położonych dalej od Sa Pa. Często trzeba pokonać kilometry dość trudnej trasy, by tam się dostać. Ale istnieją 2-3 opcje „łatwe”. Organizowane są także wycieczki przewidujące możliwość noclegu w tradycyjnej chacie u jednej z rodzin zamieszkujących osadę wśród ryżowych pól. Jedną z takich miejscowości jest np. Lao Chai, do której prowadzi klasyczna pętla wędrówkowa na 8, 10 lub 12 km z Sa Pa.
To były ujmujące, zachwycające, niezapomniane widoki, zwłaszcza, że oprócz kaskadowych pól ryżowych nasze oczy oraz kamerę drona cieszył widok na ogromną i majestatyczną Dolinę Muong Hoa, główną bohaterkę drugiego dnia.
Jeśli będziecie w okolicy koniecznie zatrzymajcie się na chwilę a może mały posiłek w niesamowicie położonej knajpce ChaPa Ecolodge (link z lokalizacją). Mają super tarasy widokowe na… tarasy oraz domki do wynajęcia z bajecznymi widokami na nie. Ale nie widać stąd gór. Coś za coś.
Pod „Dachem Indochin”
Wokół Sa Pa wytyczono wiele szlaków trekkingowych, o różnych stopniach trudności, a także o różnej długości. W przypadku, gdy wykupimy wycieczkę w lokalnej agencji turystycznej, będziemy mieli do dyspozycji przewodnika, który powiedzie nas wyznaczoną trasą. Zaskakuje bardzo dobry poziom znajomości języka angielskiego wśród naprawdę młodych przewodników (mają po 19, 20, 21 lat). Pytamy skąd u nich taki akcent, niczym bibliotekarza z Essex. A oni na to, że nauczyli się podsłuchując turystów. Trudne do uwierzenia, ale też trudne to zweryfikowania.
Trekking wśród kaskadowo ułożonych pól ryżowych, z widokiem na najwyższy szczyt Wietnamu, zwany Dachem Indochin Fansipan/Phan Xi Păng (na który także organizowane są wycieczki) okazał się najwspanialszym punktem naszego pobytu w Sa Pa. Wg mnie osobiście również całej podróży po Wietnamie. Zwłaszcza, że pogoda dopisywała nam przez cały czas.
Promienie słoneczne przebijające się przez poruszane wiatrem chmury, zafundowały nam niebywały spektakl, oświetlając to z jednej, to z drugiej strony fragment doliny, zalanego wodą pola ryżowego, albo też pokrytej zieloną warstwą roślinności góry. – Boskie światło – mawia się o takich sytuacjach.
Fansipan, przykryty często chmurami, jest osiągalny za pomocą kolejki linowej, najbardziej stromej w Azji, która wywozi turystów za niemałe pieniądze na wysokość ponad 3100 metrów z centrum Sa Pa (przesiadka z kolejki szynowej). To dość osobliwe przeżycie, bo wg niektórych geomorfologów, choć mało na ten temat rzetelnych źródełm góry Góry Hoang Lien leżą w południowo-wschodniej części łańcucha Himalajów i są jego najdalszym odgałęzieniem.
Słoneczna pogoda nie jest więc tutaj regułą. Wręcz przeciwnie. Zdecydowanie częściej można natknąć się na deszcz, mgły i chłód. Nam znów się udało. Za co jesteśmy niezwykle wdzięczni. Wiele osób decyduje się również na takie odwiedziny w Sa Pa, by nie spać w hotelu lecz w wiosce „u rodzin”. Należy jednak pamiętać, że mogą to być dorm-y i raczej nie ma szans na ogrzewanie. A w Sapa pomiędzy listopadem a styczniem może temperatura w nocy spaść do 10 stopni. Natomiast pomiędzy styczniem a marcem nawet do zera! Podczas naszego pobytu (początek grudnia) było jednak bardzo ciepło. 22 stopnie w dzień i 15 w nocy.
Wieczorne Sa Pa
Głośna muzyka, tańce, zabawa, takie oblicze pokazało nam w niedzielny wieczór Sa Pa. Muzyka techno, klaksony. Momentami było nieznośnie. Wzdłuż uliczek ciągnących się przy kościele katolickim rozłożyły się kobiety ludu Dao i Hmongów sprzedając ręcznie robioną biżuterię, chusty i inne mniej lub bardziej tradycyjne wyroby. Nieco bardziej w głąb miasteczka ulice wypełniły się tak dobrze nam znanymi z Ha Noi, kuchniami serwującymi przeróżne dania. Bardzo często przyrządzane na grillu. W wielkich akwariach pływają równie wielkie ryby, których dni są policzone. One także bardzo często lądują na ogniu. Wielu turystów nie może przejść obojętnie obok sklepów, w których sprzedaje się do złudzenia przypominające oryginalne, ale jednak, podróbki markowych ubrań sportowych, plecaków, a nawet butów. Ceny kuszą, choć po bliższym i uważniejszym obejrzeniu kurtki North Face, albo plecaka z liskiem Fjallraven Kanken, nie mamy wątpliwości, że to falsyfikaty. No dobra. I tak się skusiliśmy – ale tylko na jedną, oddychającą koszulę. Bo akurat była nam potrzebna
Gdy wyjeżdżaliśmy z Sa Pa późnym popołudniem, pogoda zaczynała się załamywać. Ciekawe, czy turyści, którzy przybyli tu w momencie, kiedy my opuszczaliśmy krainę tarasów ryżowych też mieli okazję podziwiać je w słonecznych promieniach. Miejmy nadzieję, że tak. Każdemu kto tu przyjeżdża życzymy takich warunków pogodowych jakie my mieliśmy. Ale i bez słońca powinno tu być przepięknie.
Sprawdź ceny i noclegi w hotelu Vista, w którym spaliśmy | Wycieczki dwudniowe z Hanoi – oferty
Więcej zdjęć i widoków z tego niesamowitego miejsca. Bo warto pokazać ich więcej. Na przedostatnim zdjęciu widok z naszego hotelowego balkonu.
Jeszcze ciekawiej przez ulicę przechodzi się w Sajgonie ! W górach spalismy u rodzin. Fajne , tyle że tak pod turystów. Jak zresztą w wielu miejscach w Wietnamie i w sąsiednich krajach. Nie ma się co dziwić – są turyści , to trzeba zorganizować tak aby jak najwięcej zarobić bo tam nie żyje się lekko.. Ale mimo to wrażenia niesamowite. O, jak bardzo chcę powtórzyć swoją podróż po Indochinach…. Ale w tej bzdurnej sytuacji…… 🙁
Hej, a Wy zorganizowaliscie ten wypad sami czy z agencja? Tez sie wybieramy, ale sama nie wiem jak to ugryzc…
Każdy hotel w Hanoi pomoże. Nasz również pomógł zabukować sleeperbus i pobyt z przewodnikiem. Wyszło około 20 dolarów taniej, niż to samo samodzielnie
Jakim sprzętem zostały wykonane te zdjęcia? Wybieram się do Wietnamu i szukam jakiegoś dobrego obiektywu, a te zdjęcia robią niesamowite wrażenie 🙂
Panasonic Lumix Gh5 🙂
Cześć, wybieramy się do Wietnamu w listopadzie na 3 tygodnie. Jezeli nam się uda chcemy zrobić cały Wietnam, nie tylko północny.
Chciałam prosić o kilka wskazówek:
1. czy przejazd z Hanoi do Sa Pa organizowaliście sobie sami, czy przez agencję turystyczną?
2. czy trekingi w okolicy Sa Pa były organizowane przez Was, czy z pomocą agencji (przewodnik)
3. czy wykupiliście pakiet wycieczkowy obejmujący przejazd Hanoi- Sa Pa- Hanoi, noclegi i trekingi?
Która opcja wg Was jest najkorzystniejsza – nie lubimy być „ograniczani” programem agencji, chociaż w niektórych sytuacjach jest to po prostu wygodne
Jak Wy pięknie potraficie ukazywać i opisywać miejsca, człowiek od razu wpada w zachwyt i ma ochotę się pakować i ruszać w podróż 🙂 Wasze ujęcia z Sa Pa są cudowne, na razie mogę się tylko domyślać jakie wrażenie robią te widoki na żywo… 🙂
Czy moglibyście podpowiedzieć z jakim przewodnikiem odbywał się trekking, ten z widokiem na pola ryżowe oraz Muong Hoa? Przeglądam agencje turystyczne i w samym Sa Pa jest ich tyle, że aż ciężko się zdecydować, a chciałabym maksymalnie wykorzystać 3 dni w tym rejonie. W jak dużej grupie spacerowaliście? A może zamiast agencji polecacie jakąś prywatną osobę, której biznes fajnie byłoby wesprzeć? 🙂
Pozdrawiam Was serdecznie i z góry dziękuję za odpowiedź.
Do dziś pamiętam jak wybrałam się do SaPa! Padało 32 godziny bez przerwy 🙂 Do tego byłam akurat po dużym wypadku na skuterze. Żyć nie umierać, haha! 🙂 A czy Wam przydarzyła się jakaś szalona historia w Wietnamie?
Nic dodać nic ująć , zdjecia przepiękne i nie sposób się z tym nie zgodzić!:) Zazdroszczę wspomnień
Hej,
Super zdjęcia 🙂 Jak nazywał się hotel w Sa Pa, który polecacie? Przez cały pobyt byliście w nim zakwaterowani czy zatrzymywaliście się w różnych miejscach na szlaku?
Pozdrawiam!
Tam chyba we wpisie jest napisane a nawet zalinkowane? Teraz z głowy juz nie pamietam 😀
Hotel Vista, dzięki !
Kojarzycie może czy w Sapa można z dnia na dzień lub np z 3 dniowym wyprzedzeniem wykupić wycieczkę 2 dni trekingu i 1 dzień w homestay w jakiejś wiosce gdzieś u pod nurza Indochin? i jaka może być za to cena?
Bez problemu można, ale cen nie podamy bo aż takiej wiedzy nie mamy 🙁 Na pewno pomiędzy 75 a 125 dolarów za całość
Niesamowite widoki i gra świateł! Kojarzycie może czy w Sapa można z dnia na dzień lub np z 3 dniowym wyprzedzeniem wykupić wycieczkę 2 dni trekingu i 1 dzień w homestay w jakiejś wiosce gdzieś u pod nurza Indochin? i jaka może być za to cena?
W jakim terminie byliście w Wietnamie?
Niedawno właściwie półtora miesiąca temu 🙂
Totalnie zachwyciłem się zdjęciami. Wielkie brawa!
Przepiękne widoki. Na pewno macie masę niesamowitych wspomnień z tej podróży 🙂
Mieliście ogromne szczęście, bo my byliśmy dwa dni temu i przez cały nasz pobyt było mgliście, ale mimo tego nam się podobało.
Czy podczas trekingu w Sa Pa mieliście przewodnika?
Tak. nie musicie go szukać oni znajdą was pierwsi 🙂 Ale nie jest on konieczny gdy ma się google maps dobre. Ale wtedy raczej nie będzie się godzić tymi ścieżkami służącymi bawołom 🙂
Piękne zdjęcie, miejsce godne pozazdroszczenia 🙂
Niesamowite miejsca i wspaniałe fotografie. Trudno się nie zachwycić!
Pięknie… cudowne zdjęcia 😍.