Blog Dolina Valle d’Itria, serce Apulii. Alberobello, Locorotondo i nasz domek trullo w Putignano

Dolina Valle d’Itria, serce Apulii. Alberobello, Locorotondo i nasz domek trullo w Putignano

Na pierwszy rzut oka trudno uwierzyć, że to dom mieszkalny. Na myśl nasuwa się raczej jakaś bajkowa scenografia, park rozrywki. Dlaczego ludzie budują coś, co ma przypominać jaskinię? Coś, co 20-30 lat temu mogło być uważane za obciach lub kłopot, dziś uznane jest za dobrą inwestycję i magnes przyciągający turystów, spragnionych czegoś innego, niecodziennego, nietypowego. My również mieliśmy okazję tego spróbować, bo zamieszkaliśmy właśnie na takiej posiadłości z prawdziwym, odnowionym domkiem trullo, z własnym gajem oliwnym, tarasem i pięknym widokiem na pobliskie Putignano. Witamy z Valle d’Itria, serca Apulii i krainy tysięcy tych charakterystycznych Domków Trulli.

W tym materiale dowiesz się wszystkiego o okolicy. Historii, miasteczkach, architekturze. Wskażemy też przydatne parkingi i punkty widokowe. I mamy nadzieję odpoczniesz od samych widoków.

Miejsca z klimatem i historią to nasze ulubione krainy wypoczynku. Taką z pewnością jest Apulia, łącząca w sobie wszystko, co najlepsze z południowych Włoch. Wolną, leniwą atmosferę, spektakularne gotyckie i barokowe skarby historii (również arabskiej, normańskiej i bizantyjskiej) oraz piękne kolory i zapachy, zwłaszcza wiosną, dobre i tanie jedzenie oraz niepodważalnie urokliwe białe miasteczka. Często puste i ciche. Jest jednak coś jeszcze, co wyróżnia Apulię nie tylko na tle całych Włoch, ale pozwoliło jej namieszać w głowie ludzi z całego świata, lubiących podróże do bajkowych, romantycznych miejsc. To kamienne, często białe, tradycyjne domy trulli. Ewenement na skalę światową.

Materiał o całej środkowej Apulii i jej atrakcjach przygotujemy w osobnym artykule, tu skupimy się na tej mikro krainie, która równie dobrze może Wam posłużyć jako pomysł na pierwszy raz lub krótszą wizytę w tym miejscu. Np. na 3-4 dni. Ponieważ Novasol udostępnia swoje domy w systemie 7 lub 14, na tydzień osiedliśmy w urokliwym domku na przedmieściach Putignano, 50 minut od lotniska w Bari. Tak. Ludzie najnormalniej na świecie mieszkają w takich miejscach. Samodzielnie, całorocznie, okresowo, udostępniają gościom, tworzą agroturystyki, pensjonaty. Oczywiście wiele z nich pozostaje w formie malowniczych ruin. Zwłaszcza te pośrodku pól uprawnych, gajów oliwnych, rozdzielonych od siebie charakterystycznymi miedzami w formie kamiennych, wapiennych murków. Ale wiele ma się dobrze i czeka. Np. na takich jak my.

Nasz dom w Putignano

Czy kiedykolwiek spaliśmy w tak oryginalnym domostwie? Szczerze, chyba nie. Domy Trulli, wapienne, najczęściej bielone, pięknie wyróżniają się na tle lekko pofałdowanego krajobrazu Apulii, wystają ponad korony drzew, obejścia są często bardzo zadbane. Nic dziwnego, że od kilkunastu lat służą jako agroturystyki i domki wakacyjne. Dokładnie tak jak nasz. Zmieściłby 5 osób, miał własną łazienkę, kuchnię, salon, taras zadaszony i taras dachowy, grill. I wszystko inne co potrzeba do szczęścia. Spory ogród z fontanną, kilkanaście drzew oliwnych, pod którymi super siedziało się popijając białe primitivo. Najfajniejsze było też to, że sąsiedzi to też “smerfowe” domki trulli. Choć oddaleni na odpowiednią odległość to wyglądało na to, że mieszkali tam na co dzień.

W ofercie Novasol jest kilka takich obiektów w Apulii, ale nam zależało na centralnym, wygodnym położeniu, by wszędzie było blisko. I było wszędzie rzut kamieniem.

Obszerna kuchnia z kominkiem doskonale się sprawdziła, podobnie jak zewnętrzny grill, zarządzany przez Mateusza. Finalnie jedną kolację udało nam się nawet zjeść na zewnątrz. To był koniec kwietnia, w ciągu dnia było powyżej 20 stopni ale pod koniec i o poranku dużo chłodniej. Apulia od maja rozgrzewa się do czerwoności, by schłodzić dopiero w listopadzie.

Produkty we Włoszech to temat na osobną dyskusję. Są po prostu niepodrabialne i 2x smaczniejsze od polskich. A Cucina Povera w Apulii ma szczególną rolę. Chyba, że tak działa okoliczność ich spożywania?

Dolina Valle d’Itria

Toskania ma swoją Valle d’Orcia a Apulia ma ją. Jedna i druga nie są typowymi dolinami i trudno je od razu wypatrzyć na mapie. Itria to jednak nie rzeka a zapadlisko krasowe, ciągnące się szeroko od Ostuni w stronę Putignano i Turi. Tu nie ma rzek. Prawie wszystko wsiąka i spływa podziemiami do Adriatyku. Wody czerpane były od dawna w studniach i podziemnych cysternach. Po drodze znajdziemy między innymi Cisterino (zwróćcie uwagę na nazwę), Alberobello  oraz Locorotondo.

Dolina jest najbardziej „doliną” blisko Selva di Fasano, gdzie wyjątkowo można na nią spojrzeć z góry. Jest zaskakująco zielona i soczysta jak na wysuszoną i brązową Apulię, ponieważ przechwytuje sporo deszczów. Również tych nadchodzących od strony Chorwacji.

Tutaj co drugie gospodarstwo agroturystyczne to białe trullo z gajem oliwnym czy sadem czereśniowym. Miedze oddzielają pola wapiennymi murkami, na których wygrzewają się jaszczurki, na pastwiskach pasą się stada krów ale równie często nieco bardziej kudłatych osłów apulijskiej odmiany Martina Franca. Co ciekawe, te które widzieliśmy miały przyczepione dzwoneczki, niczym owce czy alpejskie krowy. Czasami znad morza falującego zboża wystają też szare, zaniedbane, często praktycznie zawalone trullo. One czekają na lepsze czasy albo ostateczną śmierć i zapomnienie.

Środkowa Apulia to też miejsce w środkowej Apulii dość bogate w lasy piniowe. Kilka przykładów: Np. las Bosco Calmerio blisko wioski, przez który przebiega 500 km szlak rowerowy Ciclovia dell’Acquedotto Pugliese po linii nieczynnego wodociągu. Wow! Co najważniejsze pod całym terenem ciągną się  jaskinie i krasowe podziemne cuda, ale o tym będzie później.


Selva di Fasano

Ładnie pozują Basia i Mateusz z podrozowacnajlepiej.pl. Nasi towarzysze wyjazdu.

Trudno nazwać to miasteczkiem ale trudno też nazwać wioską. To raczej rozległy, ale leniwy kurort sezonowy, schowany w sosnowych, dębowych i kasztanowych lasach na wzgórzach, które z jednej strony zamykają ostro wspomnianą dolinę a z drugiej… jeszcze ostrzej opadają w nadmorską równinę w kierunku Monopoli. Drogi bywają tu ostre i pełne serpentyn. Jak nie w Apulii. Pomiędzy willami i posiadłościami jedna wyróżnia się wybitnie, gdyż widać, ją już z oddali. To Villa Minareto i nazwa nie jest przypadkowa. Stylizowana jest na muzułmański meczet z minaretem. O Selvie mówiono, że to „orientalny balkon Apulii”, więc wielu bogatych inwestorów – arystokratów z przełomu XIX i XX wieku trochę przesadziło. Obiekt niestety jest nieczynny, ale warto tu podejść, wejść bocznym przejściem, by spojrzeć na niego oraz na całą Valle d’Itria z góry, zwłaszcza w drugiej połowie dnia. Piękny spektakl.
Może tutaj był w czasie swojej podróży po Apulii Jarosław Iwaszkiewicz, bo z jakiegoś powodu on też pisał o okolicy, że „Apulia to ta część Włoch, gdzie najbardziej czuje się orientu”. My dorzucilibyśmy tutaj jednak Palermo.

Wybraliśmy się samochodem na dwa zapierające dech punkty widokowe na krawędzi. Taras panoramiczny z widokiem na Fasano i największe zoo-safari w Europie oraz na Loggia de Pilato w wiosce Impalata, uroczy placyk przy białym kościółku z XII wieku, z którego można było obserwować całe wybrzeże Adriatyku i łapać przelewający się przez wzgórza wiatr Scirocco. To jedno z tych miejsc, do których na pewno nie dotrzemy bez auta.

Pierwszy taras widokowy znajduje się tutaj a drugi tutaj. Niestety nie rozszyfrowaliśmy wg jakiej legendy z tym miejscem miał coś wspólnego Piłat.

Jaskinie i apulijski kras

To co na powierzchni, spokojnie, raczej monotonne, bez wielkich szczytów i skałek, nie zwiastuje tego, co poniżej. Apulia ma jedną z najpiękniejszych a wg niektórych najpiękniejszą jaskinię Włoch. Ta kryje się w miejscowości Castelana Grotte i przyciąga istne tłumy. Tak spore, że jednego dnia odpuściliśmy, by przyjechać tu następnego o poranku. Dwie trasy, godzinna i dwugodzinna wiodą ludzi w fantazyjny świat formacji krasowych, ale nie takich, jakie znamy ze zwykłych jaskiń, tylko ciąg grot i komnat ogromnych wielkości, w których dominują raz pomarańcze, raz czernie raz biele. Biała Komnata, dostępna w długiej wycieczce to jeden z geologicznych cudów Europy.
Naszym zdaniem szczęki mogą jednak opadnąć już na dzień dobry i do widzenia, gdy jesteśmy świadkami gigantycznej sali z oknem krasowym, przez które blisko południa spektakularnie wpadają promienie słońca. Niczym w jakimś Wietnamie czy na Jukatanie. Naprawdę robi ogromne wrażenie. Nawet na nas, którzy już wiele jaskiń widzieliśmy.

Bilet kosztował 12 euro za trasę krótszą i 16 euro za trasę dłuższą. Na jednej i drugiej nie wolno wykonywać zdjęć w głębszych komorach. W głównej wolno. Przewodnik w językuj włoskim, niemieckim i angielskim. Parking płatny 3 eur za jeden dzień.

Domki Trulli

Rustykalne, fantazyjne, dziwaczne, śmieszne, praktyczne. To tylko kilka określeń, jakie znaleźliśmy na domy trulli w Apulii w obcojęzycznych przewodnikach. Z zupełnie normalnych i mało istotnych budowli stały się dziś wielkimi atrakcjami i magnesem serca Apulii. Właśnie, serca, bo tego typu budynki występują tylko tutaj w opisywanym przez nas regionie Valle d’Itria. I wbrew pozorom nie tylko w Alberobello. W Selva di Fasano jest ich sporo, nawet kościół posiada ten styl, w Locorotondo wokół miasteczka. Spotkacie je wzdłuż wszystkich dróg wyjazdowych z Alberobello, mnóstwo ich znajduje się w Putignano, w tym Grotta di Putignano czyli połączenie domku trullo z małą jaskinią krasową. I w końcu nasz dom, 2 km pod Putignano. Okazał się klasycznym kamiennym trullo. Znamy przykłady oryginalnych budowli ze świata. Domy – łodzie z Sumatry, jurty mongolskie, gliniane domy Maghrebu czy drewniane rorbu w Skandynawii. Ale skąd pomysł na właśnie taką budowę tutaj? Prozaiczny: Praktyczność. Głównym budulcem tych domów wył wapień. Wydobywany tu na każdym kroku. Jeśli Apulia miałaby być ciastem to byłby to sernik, ale serem byłby wapień. Po drugie budowanie kopuł nad głównymi pomieszczeniami dawało możliwość gromadzenia ciepła w takim domu zimą i trzymania przyjemnego chłodu latem. W końcu spryt. Ponieważ dach składał się z nakładanych na siebie płytek (chiancole), i dopiero na końcu nakładano nań czubek (pinnacolo) symbolizujący zakończenie budowy, łatwo można było przeciągać „stan surowy” w nieskończoność, unikając opłat poborcom skarbowym i budowlanym (w źródłach historycznych z 1644 roku jest wzmianka o tym jak właściciele ziemscy kazali szybko burzyć kamienne dachy swoim chłopom na wieść o ekspedycji skarbowej Króla Neapolu, dzięki czemu większość domów nie musiała płacić podatku. Skoro są jeszcze „nieskończone”) Albo… pozwalało to szybko wywłaszczyć Panu niesfornego chłopa, który pracował na ziemiach rodu. Tutaj głównie rodu Aquavita. Wystarczyło zawalić mu dach.
Teorii oczywiście jest jeszcze kilka i każda ma coś z prawdy, ale te dwie przypadły najbardziej do gustu. Z drugiej strony dziwne, że ten „sposób” nie wyciekł poza Apulię do innych regionów.

Każdy czubek budynku oraz każdy biały ryt na wapiennych płytkach dachowych znaczył coś innego i miał odpychać zło od domostwa. Wyróżniano grupy symboli: prehistoryczne, magiczne i chrześcijańskie. Nie wiadomo jednak na czym polegał ten podział i jak był dobierany.

Nie wszystkie jednak to fotogeniczne perełki. Wcześniej pisaliśmy, że wiele z nich to ruiny i zapomniane gruzowiska, część po prostu jest zaniedbana.
W agencjach nieruchomości widzimy ceny takich działek z domkami. Zaczynają się od 40-50 tys. euro. To niewiele, zważywszy na rozmiar pól wokół i dobytek. Ale jak słusznie tłumaczy Natalia z bloga Italia-By-Natalia trzeba pamiętać, że praktycznie drugie tyle albo i trzecie tyle czasami trzeba włożyć w generalny remont obiektu i na dodatek zgodny z zaleceniami konserwatorskimi. Trochę zachodu z tym.
To chyba naprawdę bardziej opłaca się przejąć te przysłowiowe rudery za 1 euro, które czasami oferują w Kalabrii czy Sycylii. No ale nie będziecie mieć własnej kopułki 😉

Alberobello

Choć wielu osobom przyjdzie na język wymowa Arbelo… to pochodzenie od drzewa i piękna (albero i bello) skraca wszystkie wątpliwości. Paradoksalnie w Apulii jest masa dużo bardziej zabytkowych i starych miasteczek, ale od 300 lat, gdy gmina uzyskała status wioski wolnej od feudalizmu z przywilejami szlacheckimi, ściągali tu rolnicy i plantatorzy z całej Apulii. Do tego czasu powstała już masa Trulli, które tu zaczęły powstawać najpierw. Dziś ostało się ich 1200.

Miasteczko powinno się spodobać, zwłaszcza o poranku i późnym popołudniem, gdy nad wygrzanymi śnieżnobiałymi kopułami szaleją stada jaskółek. Kilka miejsc polecamy wybitnie, gdyż są doskonałym miejscem na zrobienie zdjęć i zasmakowania pięknych widoków. Przede wszystkim Belvedere, który jest małym parkiem z pięknymi widokiem na dzielnicę zachodnią. Zwłaszcza w okolicach Bar Villa Belvedere. Wiele punktów w Apulii (i nie tylko, bo w południowych Włoszech), które nazywają się „belvedere” to punkty lub tarasy widokowe. Jak ktoś liznął włoskiego trochę, wie dlaczego 😉

Tuż obok znajduje się dzielnica wschodnia, w której o dziwo dominują domki wciąż zamieszkane. Wiele z nich udostępnionych jest turystom bez dodatkowych opłat. Podobnie w części zachodniej, choć tam więcej jest sklepików i turystycznego jarmarku. Każdy liczy, że kupisz ich wyroby spożywcze lub rękodzieło. Drugim punktem widokowym może być taras przed kościołem Santa Lucia Miasteczko podzielone jest na dwie części, ruchliwym Largo (główna ulica), które już od południa zapełnia się gośćmi kawiarni, można usiąść na espresso i lody w Caffe Plantone a później trattorii i pizzerii.

Piękne i charakterystyczne widoki rozciągają się oczywiście z górnych części uliczek, które biegną bezpośrednio pomiędzy domkami, to jest San Gabriele, San Marco i Monte Nero. Stąd pięknie widać całą perspektywę. Przy jednej z nich nad sklepikiem z pamiątkami, o tutaj, można bez dodatkowych opłat ani nagabywań wejść na taras widokowy, z którego widać dachy trulli prawie na wyciągnięcie ręki.
W północnej, rzadziej odwiedzanej cześci miasteczka za bazyliką w kształcie idealnego krzyża greckiego, znajduje się Trullo Sovrano, czyli muzeum zmieszczone w budynkach trulli, traktujące o… historii i specyfice trulli właśnie. Do kształtów stożkowych domów nawiązuje nawet jeden kościół – Sant’Antonio di Padova, który możecie zobaczyć w drodze do albo z parkingu.

Całodzienny parking  za 5 euro znajduje się w gaju oliwnym na prywatnej działce. Tutaj. Polecamy go, bo stąd dosłownie 3 minuty drogi a wjazd z obwodnicy, minimalizuje prawdopodobieństwo trafienia w korki. Wystartowaliśmy tu też w spokoju dronem, uprzednio konsultując lot z policia municipale. Jeśli jesteście w okolicy z dziećmi, rozważcie wizytę w Aquaparku położonym niedaleko miasteczka – Acqua Splash 2008.

Locorotondo

Koniecznie! Locorotondo, nad którym góruje kopuła i dzwonnica białego kościoła di San Giorgio Martire, mogli w sumie założyć Ci, którzy przewidywali, że dziś będzie spokojniejszą i bardziej leniwą wersją Alberobello 😉 Nie ma tu tyle domków trulli, choć na wzgórzach wokół zobaczycie ich też kilkanaście. Ale idealnie owalne Locorotondo warte jest odwiedzenia bez dwóch zdań. Niektórzy nasi czytelnicy donosili via instastories, że podobało im się tu nawet bardziej, niż w Alberobello. Aż radykalni nie będziemy ale rekomendujemy. Właśnie wtedy, gdy zmęczy Was turystyczne Alberobello. Wylądowaliśmy tu w czasie siesty. Cisza jak makiem zasiał. Zaparkowaliśmy przy cmentarzu, by uniknąć opłaty, co okazało się strzałem w dziesiątkę, gdyż z cimentero do miasteczka prowadzi imponująca aleja z cyprysami i sosnami, jedno z poniższych zdjęć ją pokazuje.

Wąskie, głębokie kaniony uliczek pięknie kontrastowały z białymi elewacjami. Ale hitem były kute balkony, kraty okienne, łuki, przypory, schody i mnóstwo kwiatów. Od razu na naszą myśl nasunęły się wspomnienia z Kordoby czy innych andaluzyjskich miast w czasie Fiesta de Abril. Koniecznie pojawcie się na dziedzińcu barokowego Palazzo Morelli, zajrzyjcie do katedry, zerknijcie od czasu do czasu w górę, dostrzeżecie, że sporo budynków ma trójkątne, nieco hanzeatyckie zakończenia. Na koniec spaceru proponujemy ewenement, wychodząc przez Porta Napoli dotrzemy na taras widokowy i pięknie położone ogrody. Widać w oddali Na sasiednich, południowo-zachodnich stokach rośnie kaskadowo winorośl. Zapewne odmiany lokalnego szczepu wina Locorotondo DOC czy Primitivo.

Miejsce na kawę i puccia (puccię?) z szynką: Caffeteria Agora, blisko parkingu publicznego płatnego oraz kościółka Madonna Greca. Punkt widokowy na miasteczko zaznaczyliśmy Wam tutaj

Putignano

Dwa górne ^^ mieszkanka na sprzedaż. Także ten… 😉

Pod latarnią najciemniej, więc zostawiliśmy sobie je na koniec. Co roku na ogół w środku zimy mikroskopijne miasteczko przemienia się w stolicę apulijskiego karnawału. Ma od wielowiekową tradycję i jest miksem tradycji religijnych i pogańskich. Ma wybornie satyryczny charakter, w głównych pochodach idą papierowe figury, nierzadko nawiązujące do polityki. Jak np. w Kolonii. Główne imprezy są płatne. Szczegóły na stronie: www.carnevalediputignano.it

Putignano odwiedziliśmy w wersji „ultraslow”w niedzielę przy okazji mszy, która okazała się niemałą uroczystością i miasteczkowym wydarzeniem. Otóż Francesca i Francesco, para 70-latków, (wyglądająca na 40-latków) obchodziła Złote Gody. Ewidentnie, po kolejce z gratulacjami widać było, że świętowała z nimi cała rodzina oraz chyba połowa Putignano.
Gotycki z zewnątrz i barokowy w środku (częste tutaj) kościół San Pietro z wielką rozetą i balkonem nad ołtarzem pięknie dominuje nad podłużnym, urokliwym Piazza Plebiscito, gdzie o dziwo nie ma kawiarni. Na kawie usiedliśmy przy białej bramie Basento i klasztorze, w kawiarni Barsento. Spacerując po cichym miasteczku koniecznie obejdźcie je dookoła by przed kościółkiem Santa Maria stanąć jak wryci przez wąską na kilka metrów kamieniczką, przypominającą nowojorski Flatiron Building. Dwa górne mieszkania są na sprzedaż, więc kto wie…

Wstęp do małego Muzeum Miejskiego Romanazzi Carducci, szczycącego się sztuką zdobniczą kosztuje 6 eur. Przerwa na siestę obowiązuje 😉 Bezpłatny parking znajduje się tutaj.
Wspomniane wcześniej groty pod miasteczkiem to Grotta di Putignano, przy drodze na Turi i godziny otwarcia nie są określone. Trzeba wcześniej się umówić.
Bardzo dobra pizza jest w L’Angolo Divino Putignano, ale wieczorami zapewne full obłożenie.

Turi

Asystent Google po poleceniach głosowych usilnie chce nasz skierować do Turynu, więc ręcznie ucinamy “n”. Turi to kolejne małe miasteczko, które kończy Dolinię Itria a dla nas było jednego dnia leniwym przystankiem w drodze do cudownego zamku Castel del Monte. Akurat był piątek, więc trafiliśmy w dzień targowy i to po święcie narodowym. Gwar niemiłosierny ale piękny w swojej prostocie. Sprzedawcy przekrzykiwali się wzajemnie i krzyczeli do klientów. Ciekawe po co, skoro wszystkie ceny były na tabliczkach. Na stoiskach dominowały specjalne odmiany czereśni, karczochy i oliwki, z których Apulia słynie i uważa się, że odpowiada za ponad 40% całej włoskiej produkcji (!!!). Karczoch wpisany jest we flagę Apulii. Szanujmy tu karczochy.

Ktoś powie, że po 3-4 dniach apulijskie miasta mogą się znudzić, bo są podobne do siebie. O, nic bardziej mylnego! Co okazało się zupełnie innego w Turi? Nie było ani białe ani kamienne, lecz… pomarańczowe, miodowe, piaskowe, niczym Roussillon w Prowansji. W miasteczku stoi gotycki kościółek Św. Rocha, pamiętający czasy bizantyjskie  a w kościele z charakterystyczną dzwonnicą są też krypty, skrywające ciało Św. Oronzo, patrona miasta i biskupa Lecce. W północno-wschodnim rogu miasteczka przy ciekawym placu w stylu bardziej Rzymu czy Sieny niż Apulii stoi potężny średniowieczny pałac Palazzo Marchesale Venusio. Dziś hotel i restauracja.

Bezpłatny parking znajduje się tutaj: https://goo.gl/maps/resi36Gjv3fT1nj28. Na kawę i czekoladowe cornetti warto zatrzymać się w Cafe Clandestino przy placyku, gdzie odbywa się targowisko.

To wszystko jeśli chodzi o ekstrakt, napar, nalewkę w Apulii w postaci Krainy Trulli. Posiadając wynajęte auto, objedziecie opisaną okolicę w dosłownie 3-4 dni, ale czy to konieczne? Skoro już tu być to te 7 dni brzmi idealnie. O wynajmie samochodu i zasadach tutaj panujących przeczytacie niebawem u Basi i Mateusza z Podrozowacnajlepiej.pl, którzy z nami zwiedzali Apulię a o innych miejscach, godnych zobaczenia. Tak do godzinki-dwóch drogi z Putignano przeczytacie w następnym wpisie.

Dziękujemy za kolejną, wspólną podróż. Ania & Marcin

Wpis powstał w wyniku współpracy z marką Novasol jako piąty odcinek cyklu „Motyle w Europę” o najbardziej romantycznych regionach Europy, idealnych na podróż we dwoje lub z przyjaciółmi. Mamy przyjemność ogłosić, że Wędrowne Motyle zostali blogowymi ambasadorami Novasol w roku 2018. Możemy zamieszkać w dowolnym miejscu w Europie i opisać je dla Was. Następna podróż: Hvar i środkowa Chorwacja

Zobacz więcej domów na wynajem w Apulii i Południowych Włoszech +mapa | Zobacz link z naszym domem na wynajem

Konkurs! Oczywiście w tym roku znów ktoś z Was będzie mógł wygrać wakacje w jednym z domów, należących do Novasol. Warunek prosty – musicie śledzić nasze relacje. Również na Insta Stories. To ułatwi Wam potem odpowiedz na pytanie konkursowe. Po odcinku 5, 6 7 i 8 🙂

Ilość komentarzy: 9 - dołącz do dyskusji!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

  • Weronika says:

    17 grudnia na spotkaniu z Wami chłopak kupił mi Waszą książkę z podpisem 🙂 kilka dni temu zaczęłam ją czytać i… już mamy kupione bilety do Bari <3 Bardzo przydatny wpis, piękne zdjęcia i interesujące opisy! 🙂 Na pewno skorzystamy z wielu Waszych porad 🙂
    Pozdrawiam

  • Katarzyna says:

    Nie będę zachwycała się zdjęciami bo wiadomo jakie są- ale ciekawi mnie jakim aparatem i obiektywem zostały zrobione
    Pozdrawiam Katarzyna

    • Wędrowne Motyle says:

      Cześć. Jest to Panasonic Lumix Gh5 i obiektyw 12-35mm

  • Kornel says:

    Spędziłem tydzień w Apulii zupełnie przypadkiem, bo z żoną mieliśmy się wybrać do Amalfi, ale chwilę po przylocie do Neapolu okazalo się, że hotel odwołał nam rezerwację. Wróciliśmy tam rok później, i może byłem już negatywnie nastawiony, ale Locorotonto i Alberobello zrobiło na mnie milion razy wieksze wrazenie. Polecam każdemu i to nie tylko na tydzien, bo zwiedzania jest co nie miara!

  • Natalia says:

    Aniu, Marcinie, pięknie dziękuję za podlinkowanie 🙂 Zarówno post, jak i film się wspaniałe i tylko podsyciły moją tęsknotę za Apulią. Muszę dodać w kwestii domów, że w mojej opinii jednak bardziej opłaca się trullo po gruntownym remoncie, niż rudera na Sycylii czy w Kalabrii za 1 euro. Tam problemem jest też niewyjaśniony stan prawny części nieruchomości. Można kupić taką kamienicę i wyremontować, po czym za kilka lat pojawi się były właściciel, który wyszedł właśnie z więzienia za przynależność do mafii i nie uznaje, że odebrano mu dom po aresztowaniu. Albo pojawi się nagle spadkobierca, o którym sądzono, że nie istnieje. Generalnie jeśli coś z tych domów po 1 euro rzeczywiście jest warte kupna, to sprzedaje się bardzo szybko wśród rozeznanych w temacie, natomiast na powszechnie dostępne aukcje trafiają przesiane oferty. A Apulia ma taki potencjał, że gdybym sama miała inwestować na południu, to właśnie tam 🙂
    Pozdrawiam Was serdecznie!

    • Wędrowne Motyle says:

      Dzieki Natalia. Jak zwykle fachowy komentarz, idealnie nadający się na coś więcej – np. na ramkę 🙂

  • FUKO says:

    Niesamowite zdjęcia i wspaniałe miejsca. Pozdrawiamy!

  • Justyna says:

    Chyba też się zainteresuje tym domkiem w Putignano. Pomieścimy się w 5 dorosłych osób? 🙂

    • Wędrowne Motyle says:

      Owszem. Jest 5 miejsc, aczkolwiek jedno łóżko jest piętrowe, jedno pojedyncze i jedno łoże małżeńskie.