Blog Na brandenburskim pojezierzu: Lychen, Boizenburg i Rheinsberg

Na brandenburskim pojezierzu: Lychen, Boizenburg i Rheinsberg

Tak jak polska Kraina Wielkim Jezior rozdzielona jest pomiędzy dwa województwa – Warmińsko-Mazurskie i Podlaskie, tak i najbardziej dziki, zielony i bogaty w wody śródlądowe obszar Niemiec podzielony jest pomiędzy dwa landy: Brandenburgię i Meklemburgię. To jednak ta pierwszy posiada najwięcej niemieckich naturalnych zbiorników wodnych. A także, wzorem Polski, pojezierza.

To obszar zaledwie godzinę drogi od granic Polski a także Berlina. I co ciekawe, został uformowany i stworzony w tym samym czasie i przez tego samego sprawcę, co nasze Mazury. Jak tam jest?

Niemiecki pisarz i poeta Teodor Fontane, zwany niemieckim Walterem Scottem, ulokował sobie głęboko w sercu krajobraz brandenburskiego pojezierza, w swoich opisach, wierszach, powieściach a nawet przewodnikach, budując modę na romantyczne wędrówki i spacery szlakami pomiędzy łagodnymi pagórkami, pociągłymi jeziorami i leśnymi traktami. Dziś na pamiątkę, w zachodniej części opisywanego obszaru (Ruppiner Seenland) funkcjonuje szereg szlaków pieszych, nazwanych na cześć twórcy „Fontaneweg”. www

Lychen – pierwsze spotkanie z Brandenburgią

Nasze pierwsze spotkanie z Brandenburgią przebiegło nad wyraz udanie. Mimo zbierających się na niebie chmur, pod koniec dnia pięknie zaświeciło nam słońce, nadając okolicy miodowej barwy. Lychen znaczy lichy czyli cichy. W wolnym tłumaczeniu to Licheń. Na upartego rzeczywiście słychać tu tylko szum wiatru i plusk wody.
Ciekawostką jest, że ta niewielka miejscowość w północnej części Brandenburgii leży nad aż siedmioma jeziorami. No cóż, Rzym ma swoje siedem wzgórz, a Lychen – siedem jezior.
Obszar objęty jest ochroną w ramach parku narodowego (Uckermärkische Seen Nature Park). Swego czasu został uznany za jeden 10 przyrodniczych cudów natury Niemiec.

  

Miejscowi potrafili już od wieków średnich wykorzystać to specyficzne położenie oraz bogactwo okolicznych lasów. A kuchnia brandenburska, obok tej ze Schwarzwaldu, chyba najmocniej nawiązuje do lasów.
Flisacy na specjalnych tratwach dostarczali drewno między innymi do oddalonego o 100 km dynamicznie rosnącego Berlina.
Samo miasteczko jest bardzo spokojne, a pozostałości murów obronnych nadają mu subtelnego uroku. Podobnie jak wąskie zakamarki pełne kwiatów, czy czarowne kanały ciągnące się wzdłuż domów mieszkalnych. Uznaliśmy, że chyba wszyscy mieszkańcy Lychen posiadają swoją łódkę i nad wyraz często trzymają je w przydomowych ogródkach. Mieliśmy okazję zamieszkać w stylowym mieszkaniu w secesyjnej willi ze skrzypiącą drewnianą podłogą i z cudownym zaszklonym ogrodem zimowym. O takim właśnie marzymy w swoim domu.

Do Lychen przybywają jednak głównie miłośnicy kajaków i tratw. Nietrudno się domyśleć dlaczego. Także nam udało się przepłynąć kajakami po jeziorze Oberpfuhl See, z pięknym widokiem na zabudowę miasta z fragmentem murów z jednej strony i na ciągnące się połacie zieleni z drugiej. Choć to była dopiero druga nasza przygoda z kajakami na otwartym akwenie (pierwszą zaliczyliśmy w Wietnamie, a konkretnie w Zatoce Ha Long), to okazała się to być bardzo fajna przygoda. A kajaki jakieś takie bardziej solidne i mniej wywrotne niż te, którymi pływaliśmy za pierwszym razem.
Bardzo kuszącym pomysłem na spędzenie miło czasu z rodziną albo znajomymi, jest wycieczka specjalną tratwą wieloosobową po jeziorze. Można wybrać opcję z grillem, a wtedy będzie jeszcze przyjemniej. Widzieliśmy takie tratwy pływające po jeziorze, a po minach wycieczkowiczów widać było, że jest to świetna zabawa. Wynajem kajaków, a także wycieczki  po jeziorze organizuje na przykład Przystań Treibholz.

 

Na koniec udanego dnia nie ma jak zjeść przepyszną kolację i móc dowiedzieć się paru ciekawostek od Polki – Pani Agnieszki, mieszkającej w Lychen już od kilku dobrych lat. Takie rzeczy tylko w dawnym młynie wodnym zaadaptowanym na restaurację, kawiarnię i miejsce wielu wydarzeń kulturalnych – Muhlencafe. Często gości tu Angela Merkel, która uwielbia tutejszą domową kuchnię.
Powód? Może jednak nieprzypadkowy. Lokal prowadzi dziś Carla Kniestedt, była prezenterka telewizyjna, gospodyni programu Heimatjournal, nagrodzona swego czasu za reportaże z Wielkiej Powodzi w 1997. Zmieniła swoje życie i wraz z mężem, emerytowanym dyrektorem tutejszego parku narodowego, animują społeczność Lychen i pojezierza. Natomiast związek kanclerz Niemiec z tymi regionami jest szerszy. Ale o tym później.

Osoby, które chcę zrelaksować się podczas wycieczki tratwą, albo też dla tych, którzy wolą skorzystać z kajaków polecamy wypożyczalnie Treibholz (strona w języku niemieckim). W restauracji Mühlenwirtschaft und Kaffeemühle koniecznie polecamy rozgrzewającą i ciepłą zupę curry z szarpanym kurczakiem oraz placki ziemniaczane czy podpłomyk z jabłkami. Pytajcie oczywiście o możliwość porozmawiania z Panią Agnieszką. Nie będzie problemu.

Boizenburg – skarby architektury ukryte wśród drzew

 

Do pałacu w Boizenburgu nie mogliśmy niestety wejść do środka (impreza zamknięta), szkoda, bo z zewnątrz prezentował się naprawdę imponująco. Biała fasada i liczne mocno historyzujące wieżyczki przywodziły na myśl zamki z bajek o księżniczkach. Historia tej budowli jest długa a nazwę swą najprawdopodobniej wziął od swego budowniczego Gerharda Boyceneburcha. Jak zwykle w przypadku tego typu posiadłości zmieniała na przestrzeni lat swoich właścicieli oraz swój wygląd, dostosowując się do panującej aktualnie mody i wiodącego nurtu w sztuce i architekturze. Tym, którzy przebudowali pałac w stylu renesansowym była rodzina Arnimów. Dziś, podobnie jak przed laty także jest własnością prywatną – mieści się tu hotel z restauracją.

Spektakularne Mauzoleum Arnimów, a także kilka innych ciekawych obiektów tzw. małej architektury zobaczyć można spacerując po przylegającym do pałacu angielskim parku. A sam pałac pięknie prezentuje się z punktu widokowego przy Świątyni Apolla. Tak po prawdzie pałacowy park,  przypomina raczej naturalny las, co świadczy o niezwykłym talencie jego projektanta – Peter Joseph Lenné.

 

Około 1,5 – 2 godzinna wycieczka architektoniczna z przewodnikiem, która rozpoczyna się w pięknie odrestaurowanym budynku dawnej stajni Gasthof zum grünen Baum (dziś między innymi kawiarnia i restauracja z uroczym ogródkiem, a także pokoje na wynajem) odkryje przed nami skarby ukryte wśród parkowych drzew, jak Czerwona Kaplica, Świątynia Apolla, Świątynia Lwów (mauzoleum hrabiów Arnim) i Świątynia Pamięci. Nie wszystko jest tu pięknie wypacykowane, przystrzyżone i odnowione. Właściwie widać, że czeka na ratunek, co nadaje terenowi tego specyficznego klimatu jak w wielu przypałacowych parkach Dolnego Śląska czy dawnych Prus Wschodnich.
W miasteczku warto zwrócić uwagę na malownicze domy urzędników, które wyróżniają się architekturę (pruski mur), budynek dawnej stajni zaprojektowany przez Carla Gottharda Langhansa, tego samego, który wzniósł Bramę Brandenburską i kościół na wzniesieniu, który widoczny jest z wielu miejsc w parku.

Jeśli jesteście zainteresowani ciekawym spacerem architektonicznym z architektem i właścicielem wspomnianej restauracji Panem Carstenem Frerich (nie tylko dla miłośników architektury) zajrzyjcie tutaj. Należy się wcześniej skontaktować i dowiedzieć kiedy planowany jest kolejny spacer. Dochody przekazywane są na renowację znajdującej się w kiepskim stanie Czerwonej Kaplicy (Rote Kapelle), która wzniesiona została przez słynnego berlińskiego architekta Martina Gropiusa.

Rheinsberg – wprowadzenie do pałaców Poczdamu

Jeśli w Lychen mieliśmy pierwszy kontakt z Brandenburgią w ujęciu krajobrazowym, tu tutaj, w Rheinsbergu po raz pierwszy weszliśmy do wspaniałego pałacu tego regionu i przespacerowaliśmy się po malowniczym ogrodzie, jakich sporo w tej części Niemiec. A to miał być dopiero przedsmak tego, co czekało nas m.in. w Poczdamie i w Branitz. Na miejscu obecnego pałacu w XIII wieku stał oczywiście warowny zamek, który nabył w XVIII (po wielu zmianach architektonicznych na przestrzeni dziejów) król Fryderyk Wilhelm I dla swojego syna – późniejszego króla Fryderyka II Wielkiego i jego żony księżniczki Elżbiety Krystyny.

Tak, to ten sam Fryderyk, który kojarzyć się może z Pałacem Sanssouci. Z wielką pasją oddawał się przebudowom i rozbudowom pałacu i podobno, jak sam miał określić spędził tu jeden z najwspanialszych okresów w swoim życiu. I tak samo, jak w przypadku pałacu, gdzie bez trosk i zmartwień, miał oddawać się filozofii, muzyce i sztukom literackim, także tutaj organizował wspaniałe koncerty z udziałem najznakomitszej orkiestry (co jest kontynuowane po dziś dzień).
Gdy posiadłość przeszła w ręce młodszego brata Fryderyka II – Henryka (po objęciu korony przez Fryderyka Wielkiego), pałac jak i park zyskały jeszcze większy splendor.  Park pełny jest wspaniałych miejsc, zakątków ale też ciekawych obiektów i budowli. Taką jest bez wątpienia piramida (bez czubka), będąca grobem księcia Henryka (później się okaże, że to nie jedyna jaką można zobaczyć w Brandenburgii), czy też groty. Pałac prezentuje się wspaniale od strony  Jeziora Grienericksee. 

W jego błękitnych wodach odbija się fasada budowli z dwiema bliźniaczymi wieżami. Wnętrza również zrobiły na nas wrażenie, przede wszystkim Sala Lustrzana z pięknymi malowidłami sufitowymi, zdobione w myśl ducha rokoko książęce apartamenty, sypialnie, gabinety.

 

Samo miasteczko jest niezwykle interesujące i jego spokojnie zaplanowana, równolegle ułożona niska zabudowa przywołała na myśl saksoński Moritzburg. Jedno i drugie miasto wyrosło przy słynnym pałacu, więc trudno by miało dominować nad perłą okolicy.

Bilet do pałacu kosztuje 8 euro (ulgowy 6 euro). W poniedziałki pałac jest zamknięty. W okresie od 1 kwietnia do 31 października zwiedzać go można od godziny 10:00 do 17:30, a w okresie od 1 listopada do 31 marca w godzinach od 10:00 do 16:00. Ostatnie wejście 30 minut przed zamknięciem. Zwiedzając dobrze jest skorzystać z audioguida (język niemiecki i język angielski) Wejście na teren parku jest darmowe.

Naszym zdaniem Lychen będzie doskonały punktem wypadowym po obszarach wspomnianego pojezierza. Będąc tu dłużej, lub jadąc od strony Szczecina czy Poznania, zapewne warto wstąpić choćby na chwilę to Tremblina. Miasta, które uchodzi za te, w którym ostało się najwięcej architektury średniowiecznej, typu mury miejskie, bramy i baszty. Miasta rodzinnego… Angeli Merkel.

Ale my w Brandenburgii wytypowaliśmy inne miasteczko, jako przykład niezwykłej historii i zachowanej średniowiecznej tkanki miejskiej. I o tym m.in. będzie następnym razem.

Na koniec tradycyjne jeszcze trochę zdjęć z zaskakująco pięknego Pojezierza Brandenburskiego

Materiał powstał w wyniku współpracy i zaproszenia przez Niemiecką Centralę Turystyki i organizację Odkryj Brandnburgię.

Ilość komentarzy: 2 - dołącz do dyskusji!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

  • Tomasz says:

    Przez pare lat mieszkalem w Lychen. Albo sie nie dopatrzylem, albo tej informacji faktycznie brakuje. Mianowicie w Lychen powstala tzw. Reißzwecke, czyli pinezka (https://de.m.wikipedia.org/wiki/Rei%C3%9Fzwecke). A pania Agnieszke akurat znam 🙂

  • A. says:

    Niemcy – te nieodkryte są piękne. Ale jeśli odwiedzicie kiedyś Warmię i okolice – oniemiejecie. Widoki na pola rzepaku, drogowe aleje, pofałdowany krajobraz, małe jeziora wciśnięte za wzgórza, gotyckie kościoły, zamki kapituły warmińskiej i zakonu, dawne pałace i dwory rodów pruskich, ślady dawnych Prusów… I można by tak długo.

Dołącz do naszego newslettera!

Hej! I jak Ci się podoba na naszym blogu? Jeśli wszystko OK to mamy propozycję: Dołącz do ponad 13o tys. śledzących nas osób. Wysyłamy mail jedynie raz na tydzień. Zero spamu, tylko nowe wpisy, super okazje, triki, promocje lotnicze i podróżnicze poradniki. *POLITYKA PRYWATNOŚCI