Roztocze Wschodnie. W świecie pachnących cerkwi, kamiennych krzyży i skamieniałych drzew
Drogi pamiętniczku… Piszę do Ciebie tutaj, by nie zapomnieć, by po 5, 10, 15 latach przypomnieć sobie jak można było bawić się w swój kraj, odkrywając go na nowo w pandemicznych czasach. Dziś było bardzo gorąco, słonecznie i parno ale nie złapała nas burza. Jesteśmy na pograniczu woj. podkarpackiego i lubelskiego, bliżej Lwowa niż Krakowa i spędziliśmy dzień, smakując znów Wschodniej Polski. Smakującej najlepiej właśnie latem. Kochamy ją.
Wszystkie pola Roztocza Południowego usiane są ziemniakami i zbożem. Spośród nich wyrastają co chwilę kamienne krzyże bruśnieńskie, symbol tych miejsc. Tych słynnych kamieniarzy już tu nie ma. Nie ma też ich wsi, jedynie wiatr w przerwie pomiędzy kołysaniem kłosami jęczmienia – opowiada ich historie, ale na wyrywki. Resztę dopowiemy sobie sami.
W pierwszym etapie naszej podróży po Roztoczu Południowym zatrzymaliśmy się w Agroturystyce Stara Polanka w Polance Horynieckiej. Wybór noclegu nie był przypadkowy. Zależało nam aby było to miejsce z duszą (około 200 letni dom, w którym urządzono pokoje takim bez wątpienia jest), historią (dawne zabudowania folwarku należącego do rodu Ponińskich), położony blisko natury, a jednocześnie w niedużej odległości od interesujących nas atrakcji gminy Horyniec Zdrój. Dla miłośników dwóch kółek, biegnie tędy droga rowerowa Green Velo. Zasięgu praktycznie brak. Ale to okazał się walor.
Niemal na wyciągnięcie ręki (a właściwie, to jakieś 10-15 minut spaceru) przez rozległe pola odnaleźliśmy całkiem okazały wodospad. Jadąc drogą w kierunku Polanki dostrzec można znaczek informujący o nim. Przyznać musimy, że pod sam wodospad nie było łatwo się dostać, bo z powodu niedawnych ulew, podłoże było dość śliskie, ale udało się. Jeszcze kilka kroków dalej wzdłuż drogi, a dostrzeżemy piękny, biały kamienny krzyż bruśnieński, który tworzy idealną kompozycję z samotnymi drzewami i rozległymi ciemnozielonymi polami obsianymi czymś co przypominało nam buraki albo brukiew. Około 3 minuty pieszo od naszego lokum lśniło w słońcu niewielkie jeziorko, a właściwie staw. Pod koniec dnia tafla wody pięknie odbijała promienie słoneczne, a wieczorami okoliczny las rozbłyskiwał małymi, skrzącymi się punkcikami. To robaczki świętojańskie, świetliki, których tak dawno już nie widzieliśmy. Było ciemno, zdjęcia brak.
To był doskonały prognostyk na całą naszą podróż dookoła Polski. Miejsca na uboczu, miejsca magiczne, miejsca z duszą, blisko przyrody i co najważniejsze – tam, gdzie uda nam się powspominać przygody z dzieciństwa.
Już chyba wiecie dlaczego wybraliśmy akurat to miejsce. Ruszmy jednak nieco dalej, choć nasz pierwszy przystanek wcale nie będzie taki odległy, bo w lesie pomiędzy Polanką Horyniecką a Nowym Brusnem.
GMINA HORYNIEC-ZDRÓJ
Stare i Nowe Brusno
Przenieśmy się w czasie i wyobraźmy tętniącą życiem wieś. W latach 20’ XX wieku liczyła nieco ponad 1000 osób, wśród których większość stanowili Rusini (potem ludność Żydowska i Polacy). Wieś, która słynęła z kamieniarstwa i rzemiosła kamieniarskiego, a tradycja ta była naprawdę długa, bo sięgająca XVI wieku. To Stare Brusno, którego dzisiaj już nie ma. Po akcji Wisła tutejszą ludność przesiedlono i jedyną, ale jakże piękną, pamiątką po nich jest cmentarz, położony wśród drzew i ozdobiony wijącym się bluszczem. Nieco dalej dostrzec można ślady po znajdującej się tu niegdyś cerkwi. Miejsca takie zawsze wzbudzają nostalgię, ale też zmuszają do wspomnień i poznawania lokalnej historii. Koniecznie pojawcie się tu w skłonie dnia.
Mieszkańcy Starego Brusna zasłynęli z wytwarzania kamiennych krzyży – wotywnych i przydrożnych, które dziś są symbolem Roztocza Południowego, płyt nagrobnych i kapliczek. Tutejszy kamieniołom (na Wzgórzu Brusno) dostarczał im odpowiedni materiał do tworzenia tych dzieł sztuki. Bo to nie są zwykłe krzyże, czy nagrobki, to naprawdę piękne, małe rzeźby. Wystarczy spędzić trochę czasu na starobruśnieńskim cmentarzu żeby przyznać nam rację.
Bruśnieńskie krzyże dostrzec można w wielu miejscach podążając po Roztoczu Południowym. Często stoją samotnie przy drogach, a czasem gdzieś daleko, w szczerym polu, stanowiąc często jedyny ślad po dawnych wioskach i jej mieszkańcach. Charakteryzują się naprawdę wyjątkową urodą. Szczególnie piękne są te, które swoją formą mają nawiązywać do kształtu i faktury kory drzew, konarów dębów, czy zdobione rzeźbionym bluszczem (choć te pierwsze były zupełnie proste, bez żadnych ozdób). To co wykonane z kamienia miało współgrać z otaczającą przyrodą.
Niedaleko nieistniejącej już wsi, znajduje się kolejna – ale taka, która funkcjonuje, a po domostwach widać, że ma się całkiem dobrze. To Nowe Brusno.
Zajrzeć tu warto chociażby po to, by zobaczyć ciekawą, drewnianą cerkiew pod wezwaniem Paraskewy. Interesująca jest jej architektura, zwłaszcza trzy kopuły wieńczące dach. Cerkiew powstała najprawdopodobniej w XVII lub XVIII wieku, następnie była przebudowywana. Dziś nie jest użytkowana. Znajduje się na Szlaku Architektury Drewnianej . Można ją obejść dookoła, a najlepiej pójść jeszcze kilka kroków za nią, do niewielkiego lasku, gdzie wśród drzew ukrył się kolejny piękny cmentarz – istne muzeum bruśnieńskich krzyży i nagrobków.
Horyniec-Zdrój
Uzdrowiskiem stał się w XIX w za sprawą swoich właścicieli – rodu Ponińskich. W ich dawnym pałacu mieści się dzisiaj Sanatorium Bajka (niestety nie można wchodzić na jego teren). Zaraz po drugiej stronie ulicy wznosi się ciekawy budynek – Teatr Dworski (dziś Gminny Ośrodek Kultury), a w samym centrum, tuż przy parkingu dawna kaplica dworska pełniąca dziś funkcję kościoła oraz zabytkowa kamienica – Willa Jasna, która także dziś pełni zupełnie inne funkcje. Sercem Horyńca – Zdroju jest oczywiście Park Zdrojowy, który został bardzo ładnie i z gustem zagospodarowany i wyposażony w wiele udogodnień – ławeczki, kładki spacerowe wiodące nad podmokłymi terenami, Amfiteatr i ciekawie wyglądająca Cafe Secesja (niestety podczas naszego pobytu zamknięta). Kuracjusze przybywają tu nie tylko po to by korzystać z dobrodziejstw Południoworoztoczańskiego Parku Krajobrazowego, ale przede wszystkim po to, by pić lecznicze wody i okładać się cenionymi borowinami. Horyniec-Zdrój to bardzo dobra baza wypadowa w te tereny.
W Horyńcu-Zdroju polecamy Restaurację Hetman, w której serwowane są domowe obiady w bardzo przystępnych cenach (od 15 do 24 zł za pełne drugie danie, zupa dnia kosztuje 7 zł, kawa 6 zł). Jest tu też bardzo dobre wi-fi, a właściciele chętni do rozmowy, opowieści i poznawania swoich gości bliżej.
Radruż
Najważniejszym miejscem w Gminie Horyniec-Zdrój, a być może w całym województwie podkarpackim jest wieś Radruż. Zapytacie pewnie dlaczego? Odpowiedź jest niezwykle prosta. Unikatowość i niezwykłość. To za sprawą znajdującego się tu kompleksu cerkiewnego wpisanego na listę UNESCO. W skład kompleksu wchodzi XVI – wieczna drewniana cerkiew z charakterystycznymi sobotami („daszek” okalający świątynię – miejsce, gdzie mogli schronić się wierni w oczekiwaniu na mszę, a także niezwykle ważny element konstrukcyjny niejako podtrzymujący cały budynek), wykonana bez użycia ani jednego gwoździa.
Podczas zwiedzania wnętrza (najlepiej z przewodnikiem, który opowie wiele ciekawostek – nas oprowadzał Pan Ryszard Urban) zobaczymy między innymi niezwykle cenny ikonostas, którego najstarsze elementy pochodzą z XVI wieku. Kolejnym elementem jest zabytkowa, drewniana dzwonnica, która nie posiada dziś już swojego serca – czyli dzwonu (nie są znane jego losy), a także dwa cmentarze – jeden odrestaurowany, zaraz naprzeciwko cerkwi, drugi – ukryty tuż za nią wśród drzew. Co ciekawe cerkiew oraz dzwonnica otoczone są kamiennym murem, do którego przylega dawna kostnica.
Zespół Cerkiewny w Radrużu to filia Muzeum Kresów w Lubaczowie. Cerkiew zwiedzać można od poniedziałku do niedzieli w godzinach 10:15, 11:00, 12:00, 13:15, 14:15, 15:15, 16:00 i 17:00. Bilet kosztuje 10 zł (zwiedzanie z przewodnikiem). W niedziele zwiedzanie jest bezpłatne i bez przewodnika. Bilety kupić można w przylegającym do kompleksu budynku, gdzie dawniej znajdowała się wiejska świetlica.
Większość turystów będąc w Radrużu po zobaczeniu cerkwi z listy UNESCO ucieka stąd i jedzie dalej. My polecamy zatrzymać się tu jeszcze przez chwilę, pojechać nieco w głąb wioski i odszukać inną ciekawą świątynię – niegdyś cerkiew pod wezwaniem Mikołaja Cudotwórcy, dziś kościół, zwany też Kapliczką Matki Bożej Śnieżnej. To za sprawą XVIII wiecznego obrazu, który znajduje się w jej wnętrzu. Kościół położony jest malowniczo na niewielkim wzgórzu w otoczeniu potężnych, starych drzew.
Nowiny Horynieckie i Świątynia Słońca
„Koniecznie zobaczcie jeszcze kapliczki w Nowinach Horynieckich. Często powtarzam turystom, że być w Radrużu i nie zahaczyć o Nowiny Horynieckie to grzech”. Takimi słowami pożegnał nas wspomniany już Pan Ryszard Urban – przewodnik z Radruża i chyba był usatysfakcjonowany, że Nowiny Horynieckie także leżą na naszej trasie zwiedzania.
Rzeczywiście, kompleks kapliczek i rzeźb, usytuowanych w niewielkiej kotlince śródleśnej i w miejscu, gdzie źródlana, lekko zmineralizowana woda wypływa spod ziemi w kilku miejscach zachęcając do nabierania i kosztowania, spodobał nam się bardzo. Najważniejszą jest tu drewniana kaplica, zwana „Kapliczką przy źródłach” albo Kaplicą Leśną. Miejsce to otaczane jest przez miejscową ludność czcią już od dawna. Wodzie, która ma tutaj kilka swoich źródełek przypisuje się lecznicze właściwości. W niewielkiej odległości, tuż przy drodze, wznosi się kolejna – tym razem biała, kamienna kapliczka, która prezentuje się niemal idealnie, mając za tło zielone roztoczańskie pola.
Wchodząc w głąb Buczyny Karpackiej (należy zaparkować przy leśniczówce), rozkoszując się zapachem otaczającego lasu, kierując się do uroczyska Buczyna docieramy do Kamieni Kultu Słońca. Rzeczywiście to nic innego jak niewielkie wapienne ostańce porozrzucane w wielu miejscach. Najbardziej intrygującą jest skałka posiadająca otwór w środku. Uważa się, że był tu obecny pogański kult solarny, często też określa się to miejsce mianem „Świątyni Słońca”. To trochę taka przeciwwaga do wcześniej zobaczonych kapliczek w Nowinach Horynieckich.
Dahany i Werchrata
Czy wiecie, że Roztocze ma swoje połoniny? Tak, połoniny, takie jak w Bieszczadach. No dobrze, może niezupełnie takie same, ale rzeczywiście coś a la połoniny to już na pewno. Nazwijmy je więc „roztoczańskimi połoninami” tak żeby żaden ortodoksyjny geograf nie mógł nam zarzucić, że pleciemy brednie. Jeśli przyjrzycie się tym zdjęciom albo najlepiej kiedy udacie się w miejsce, gdzie dawniej znajdowała się tętniąca życiem wieś Dahany, zapewne dostrzeżecie podobieństwa. To ciągnące się niczym morze połacie łąk, kwiatów i roślin kserotermicznych, otoczone lasem i gdzieniegdzie poprzetykane drzewami owocowymi – świadkami dawnych gospodarstw.
Widoki są tu piękne, dostrzec można stąd dookoła zarysy najwyższych wzniesień Roztocza. Ale to świat, a właściwie mikroświat dziś już zawładnięty przez motyle i inne niewielkie żyjątka, które mają tu warunki idealne do życia. Dojście trudne, ale najlepiej zaparkować niedaleko drogi z Werchraty na Narol.
Kościół w Werchracie z charakterystyczną kopułą widoczny jest już z oddali. Na tle falujących pól zbóż prezentuje się pięknie. To także była niegdyś cerkiew, dziś służy mieszkańcom wsi jako kościół katolicki. Naprzeciwko świątyni znajduje się cmentarz wojenny i sklepik, w którym można kupić oranżadę za 80 groszy i wypić ją na ławeczce ustawionej tuż przed nim. Tak żeby było wszystko widać. Otwieracz można też wypożyczyć. Jak dawniej…
Moczary
Wciąż jesteśmy bardzo blisko granicy polsko-ukraińskiej i znów powracamy do klimatów, podobnych jak te ze Starego Brusna. Jednak już nie pośród lasu i wśród szumu drzew, a blisko drogi i na otwartej przestrzeni ale i tak nieco ukryte przed ludzkim wzrokiem. Przechodzimy przez stary cmentarz, gdzie krzyże opierają się jeden o drugi, a stare nagrobki sąsiadują z tymi w miarę nowymi. Docieramy do pozostałości murów i kamiennych bram przypominających nam antyczne rzymskie ruiny, które eksplorowaliśmy rok temu będąc we Włoszech, czy Hiszpanii. Atmosfera jest tak samo podniosła, a i temperatura się zgadza (jest chyba ponad 30 stopni w słońcu). To ruiny zespołu cerkiewnego w Moczarach. Istniały tu niegdyś dwie cerkwie, a dziś jedynie wspomnienie po nich.
Monastyrz
Wędrówka przez las (choć z komarami), zielonym szlakiem, do kolejnego miejsca, którego dziś już nie ma. Natura zawładnęła tym, co zostało po dawnym, założonym w XVII wieku Klasztorze Ojców Bazylianów. Nazwa nie jest więc przypadkowa. Zlokalizowany na wzniesieniu zlikwidowany został w początkach XX wieku przez władze austriackie, by z czasem popadać w ruinę (tutejsi zakonnicy przenieśli się na Ukrainę). Dziś pozostały tu krzyże, fragmenty murów i piwnic – wszystko ukryte w wysokiej trawie albo pod ziemią. Poniżej wzniesienia, w miejscu, gdzie niegdyś znajdowała się pustelnia św. Brata Alberta wzniesiono drewnianą kapliczkę i tablicę informacyjną przybliżającą postać Adama Chmielowskiego (czyli św. Brata Alberta). Dojście zarówno od strony Werchratej jak i Huty Lubyckiej.
Co jeszcze warto zobaczyć po drodze?
Polecamy też wieś Prusie, w której wznosi się kolejna ciekawa cerkiew i dzwonnica. Obok niej ciągnie się malowniczy sad tworząc w całości piękny krajobraz, a nieco dalej, po drugiej stronie drogi, postawiono drewnianą wiatę, która pewnie niejednemu rowerzyście albo piechurowi przydała się w odpoczynku. Jeśli jeszcze będzie Wam mało klimatycznych, zapomnianych miejsc, to w Krzywem znajdziecie kolejne, a mianowicie stary cmentarz i cerkwisko. Ponadto niemal na każdym kroku – wśród pól, przy drogach, we wsiach, w lasach dostrzeżecie piękne bruśnieńskie krzyże. One są nieodłącznym elementem tutejszego krajobrazu.
Ważne: Zbliżając się do strefy nadgranicznej należy wcześniej zadzwonić do oddziału Straży Granicznej i podać numer rejestracyjny pojazdu. Zwłaszcza jak przybywamy z daleka.
Co prawda już poza gminą Horyniec-Zdrój ale w sumie zaraz za jej granicami znajduje się bardzo ciekawa cerkiew w Gorajcu. Obok stoi Chutor Gorajec – agroturystyka i ośrodek kultury lokalnej, gdzie odbywają się imprezy etno. Przepięknymi polami chabrów i maków przejechaliśmy poprzez miejscowość Łówcza i Huta-Złomy do Lubyczy Królewskiej.
GMINA LUBYCZA KRÓLEWSKA
Drugi etap podróży po Roztoczu Południowym (nazywanym także Roztoczem Wschodnim – te nazwy często stosowane są zamiennie), to przemierzanie najciekawszych miejsc i atrakcji gminy Lubycza Królewska. Znów zatrzymaliśmy się w agroturystyce położonej poza cywilizacją, gdzieś na uboczu. Tym razem jednak na uboczu miasta Lubycza Królewska. W przeciwieństwie więc do naszego ostatniego lokum, gdzie mogliśmy nieco odpocząć od telefonów i internetu, tu mieliśmy zasięg oraz całkiem dobre wi-fi.
Agroturystyka Kresówka, w której zatrzymaliśmy się na trzy noce, to nie tylko pokoje ale też restauracja, bar, miejsce gdzie można urządzać imprezy (także plenerowe), ogniska, grille i biesiady. Są tu stawy, przepływająca przez ogród rzeka i stadnina koni. Są kozy oraz kury i koguty, które rano budzą swoim pianiem. Jest też spora przestrzeń do odpoczynku na świeżym powietrzu w spokoju i ciszy. Jest sporo miejsca na aktywności na łonie natury (na przykład boisko do gry w siatkówkę), albo na rozłożenie kocyka na trawie i urządzenie sobie pikniku przy rzece. Taka zielona enklawa, tuż „za rogatkami” centrum miasta.
Lubycza Królewska
Lubycza Królewska to dobry punkt wypadowy do zwiedzania okolic, ale także przyjemny przystanek w drodze na przykład do Lwowa. Właściwie tak było tu od wieków, od czasów świetności państwa polskiego, bo ten trakt funkcjonował od kilkuset lat.
Będąc tu dobrze jest udać się na stary cmentarz z krzyżami i nagrobkami bruśnieńskimi oraz zabytkową, wolnostojącą drewnianą dzwonnicą (została przeniesiona tu z niedalekich Teniatysk). W najbliższym czasie planowane jest utworzenie drogi rowerowej biegnącej z Lubyczy do Siedlisk i Horyńca. Wiele osób może zainteresować się także pociągiem, który kursuje w miesiącach letnich (lipiec i sierpień) przyjeżdża do Lubyczy i Horyńca wahadłowo, 2 razy dziennie. Miłośnicy militariów zainteresują się rozsianymi w wielu miejscach schronami bojowymi Linii Mołotowa. Z daleka wyglądają jak porośnięte pagórki wystające ponad pola zbóż.
Opuszczona cerkiew w Kniaziach
To, co jednak przyciąga do Lubyczy ostatnimi czasy coraz większą liczbę turystów, to ruiny murowanej cerkwi zlokalizowanej na niewielkim wzniesieniu we wsi Kniazie (część Lubyczy Królewskiej). Greckokatolicka cerkiew pod wezwaniem św. Paraksewy wzniesiona została w latach 1978 – 1806. Była to zaskakująco duża cerkiew (na około 1000 osób, a parafia liczyła nawet 5 tysięcy ludzi) jak na tutejsze warunki. Została częściowo zniszczona w 1941 roku i spalona trzy lata później. Obok cerkwi wznoszą się pozostałości dzwonnicy, a u podnóża ciągnie schowany wśród ogromnych drzew, niezwykle tajemniczy cmentarz. Całość tworzy krajobraz jak z baśni.
Ale dlaczego stała się ona tak popularna, zapytacie? Wszystko za sprawą głośnego i docenionego na wielu międzynarodowych festiwalach filmu Pawła Pawlikowskiego pt. „Zimna Wojna”. Niektóre kadry tego dzieła kinematografii zostały nagrane właśnie tutaj – w ruinach dawnej cerkwi w Kniaziach. Może kojarzycie te kadry z filmu? Tutaj, a także w naszym vlogu o Roztoczu Południowym będziecie mogli je zobaczyć w kolorze. Okazja 🙂
W Lubyczy Królewskiej polecamy Restaurację Xavier (jest to także hotel), zlokalizowany zaraz przy głównej trasie krajowej. Zjeść tu można smacznie i niedrogo (ceny bardzo zbliżone do tych ze wspomnianego Hetmana z Horyńca-Zdrój). W restauracji Agroturystyki Kresówka spróbowaliśmy tradycyjnych pierogów z kaszą gryczaną w cenie 10 zł za porcję. To właściwie jedyna lokalna potrawa jaką serwuje ta restauracja. Ogólnie – ceny w tym rejonie Polski są bardzo ale to bardzo atrakcyjne 😉
Skamieniałe drzewa
Pochodzą z trzeciorzędu, mają więc jakieś 13-14 mln lat (niektórzy naukowcy przypisują im wiek jeszcze starszy), jest ich mnóstwo, niemal każdy mieszkaniec Siedlisk ma ich fragmenty w domu lub na swojej działce. Na świecie występują jedynie na wyspie Lesbos, w Arizonie, Argentynie oraz w Polsce – w Siedliskach. To skamieniałe drzewa. Słyszeliście o nich? Są naprawdę piękne intrygujące i jak się okazało – ciężkie . Nie wspominając już o historii jaka została w nich zamknięta w wyniku fascynującego procesu krzemienienia.
W niewielkim Muzeum Skamieniałych Drzew we wsi Siedliska możemy je podziwiać i poznawać. Zgromadzono ich tu naprawdę bardzo sporo (około 500 eksponatów), od malutkich fragmencików skamieniałych pni, po okazy ważące nawet 500 kg. Procesowi krzemienienia podlegał jeden szczególny gatunek drzewa zwany Taxodioxylon Taxodii. Tutejsi leśnicy postanowili zasadzić, w pobliżu dawnych dworskich stawów, współczesną wersję tej odmiany czyli cypryśnik błotny. Po to by poznać ją lepiej i pokazać je tym, którzy zainteresowali się tą tematyką. Przy tym niewielkim lasku ustawiona została tablica informacyjna „Drewno z otchłani dziejów”. A żeby jak najpełniej poznać tajemnice skamieniałych siedleckich drzew, najlepiej jest podążyć śladem wyznaczonej tu trasy przyrodniczo-kulturalnej „Szlakiem Skamieniałych Drzew”. Jeszcze nie raz będziemy mieli okazję je zobaczyć na przykład leżące w cieniu ogromnego, starego dębu, czy zdobiące kapliczkę tuż przy Kościele pod wezwaniem Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. Czynione są starania by utworzyć tu Geopark „Kamienny las na Roztoczu”.
Więcej informacji o Muzeum Skamieniałych Drzew (między innymi godziny otwarcia oraz opis innych ekspozycji) znaleźć można na stronie internetowej tej placówki.
Siedliska i historia Pawła Sapiehy
Choć Muzeum Skamieniałych Drzew znajduje się w Siedliskach, to postanowiliśmy tej niewielkiej, acz niezwykle interesującej wsi, poświęcić osobny akapit. Znajduje się tu o wiele więcej atrakcji, które warte są uwagi. Chciało by się powiedzieć, że „nie tylko skamieniałymi drzewami człowiek żyje”. Siedliska to przede wszystkim wieś, której historia spleciona jest z losami wielkiego i zasłużonego magnackiego rodu Sapiehów, a zwłaszcza jednego z nich – Pawła Sapiehy (jego ojciec Adam Sapieha zakupił w XIX wieku Siedliska i pobliskie folwarki od ówczesnych właścicieli).
Po przeczytaniu jego biografii dowiedzieć się możemy bardzo dużo ciekawych informacji, jak chociażby tej, że Paweł Sapieha lubił dalekie podróże (był między innymi w Indiach, Japonii, Chinach, Korei, Egipcie) i był pierwszym Prezesem Polskiego Czerwonego Krzyża. To on ufundował tutejszy kościół Pod wezwaniem Matki Boskiej Nieustającej Pomocy i cerkiew pod wezwaniem św. Mikołaja Biskupa , która wznosi się na przeciwko Muzeum Skamieniałych Drzew. Ze swoich podróży przywoził wiele ciekawych pamiątek, jak chociażby sadzonki drzew egzotycznych na przykład igliczni trójcierniowej (drzewo cierniowe), które podziwiać możemy po dziś dzień (ale też nowo zasadzone okazy). Został pochowany na tutejszym cmentarzu. Jak na swoje osiągnięcia i rolę jaką odegrał w historii jego grób jest nad wyraz skromny. Niestety znajdujący się tutaj dwór został zniszczony ale pamięć po Sapiehach jest tu wciąż żywa. Na uwagę zasługują tu także piękne kapliczki, którym towarzyszą źródełka pysznej, krystalicznej wody, wody, której przypisuje się moce uzdrawiające. Taką jest na przykład Kapliczka św. Antoniego, czy Kapliczka „Nad źródłem”.
Hrebenne
Tuż przy polsko-ukraińskiej granicy na zielonym wzniesieniu, wśród potężnych, starych lip wznosi się jedna z piękniejszych i bardziej zadbanych cerkwi jakie udało nam się do tej pory zobaczyć. Obok wznosi się równie stara i równie piękna drewniana dzwonnica. Ze wzgórza, na którego szczyt prowadzą schody rozpościera się widok na ogromne stawy, które niegdyś należały do majątku wspomnianych już Sapiehów (ale też kilkukilometrową kolejkę tirów zmierzających do przejścia granicznego). Dzięki uprzejmości tutejszego opiekuna obiektu i działacza mniejszości grekokatolickiej, udaje nam się wejść do środka cerkwi pod wezwaniem św. Mikołaja i eksplorować jej wnętrze, wysłuchując ciekawostek o jej historii oraz przeprowadzanych remontach i renowacjach.
Cerkiew ta została zbudowana w początkach XVII wieku i jest najstarszą kopułową cerkwią na Lubelszczyźnie. Co niedzielę odprawiane są tutaj nabożeństwa, które odprawiane są przez księdza greckokatolickiego przyjeżdżającego tu co tydzień aż z Przemyśla. – Mamy dużo mieszanych małżeństw, msze są w niedziele popularne, nie ma wolnych miejsc w ławkach.
Ruda Żurawiecka. Kajaki na Sołokiji
Jeśli komuś znudzą się już bruśnieńskie krzyże, stare cmentarze i cerkwie (choć to chyba nie jest możliwe), to może skorzystać ze spływu kajakowego, który rozpoczyna się tuż przy starym młynie wodnym w Rudzie Żurawieckiej. To zupełnie nowa atrakcja turystyczna i niezwykle świeża inicjatywa, która cieszy się już sporą popularnością wśród turystów przyjezdnych ale też wśród miejscowych. Wiedzie malowniczym fragmentem rzeki Sołokiji, łagodnym ale też dzikim i naturalnym, pośród zieleni, a nawet chłodzących się w wodzie saren. Trasa polecana jest zarówno doświadczonym kajakarzom, jak i tym początkującym. Widzieliśmy jak wiosłują też rodzice razem z dziećmi.
Obecnie spływ wiedzie od Rudy Żurawieckiej do Teniatysk (około 18 km) ale planowane jest wydłużenie wodnego szlaku. Samo miejsce, w którym spływ się rozpoczyna jest bardzo urokliwym zakątkiem – nie tylko dla miłośników kajaków ale też dla tych, którzy chcą odpocząć nad rzeką, czy zmoczyć w niej swoje stopy.
Żurawce i Rezerwat Machowska Góra
Pomiędzy miejscowościami Żurawce, a Machnowem ciągnie się niepozorny pas wzgórz pokrytych drobnymi zadrzewieniami i białymi połaciami kredy. To na nich utworzono Rezerwat Machnowska Góra chroniący cenną roślinność kserotermiczną . Do tych wyjątkowych łąk prowadzi ścieżka edukacyjna z Żurawiec. We wsi Żurawce stoi kolejna murowana cerkiew greckokatolicka pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego (dziś jest to kościół), do której udało nam się zajrzeć do środka. Widać, że jest w trakcie remontu, część elewacji nie jest jeszcze odnowiona, ale wnętrze już chyba w całości tak. Obok ciągnie się bardzo dobrze utrzymany i zadbany cmentarz.
Huta Lubycka i Krągły Goraj
Jadąc od Lubyczy w kierunku miasteczka Narol można trafić do pięknie położonej wioski Huta Lubycka, która wita nas odmalowanym na błękit bruśnieńskim krzyżem. Wioska posiada szereg urokliwych zabytkowych drewnianych domków z gankami ale znana jest również jako najlepszy punkt wypadowy na najwyższe wzniesienia polskiego Roztocza czyli Krągły i Długi Goraj (dojść można tam niebieskim lub czerwonym szlakiem, a wokół wzniesienia natknąć się na kilka ukrytych bunkrów z Linii Mołotowa).
Co jeszcze warto zobaczyć w okolicy?
Polecamy Wam jeszcze Kornie czyli niewielką wieś, położoną nad rzeką Sołokiją, w której wznosi się piękna, odrestaurowana murowana cerkiew, dziś kościół rzymskokatolicki. Tuż przy niej, drewniana, zabytkowa dzwonnica oraz cmentarz z charakterystycznymi bruśnieńskimi krzyżami. Droga tutaj jest wymagająca, ale obiekt i jego otoczenie znów nieco inne, niż wszystkie. Kolejną zabytkową drewnianą dzwonnicę zobaczyć można we wsi Mosty Małe, tuż obok pasie się zazwyczaj ogromne stado krów. Po cerkwi, oprócz wspomnianej dzwonnicy, zachował się tu jeszcze kamienny krzyż.
Wnioski? Roztocze Wschodnie, zwane też Południowym to idealne miejsce na urlop, jeśli nie czujesz potrzeby korzystania zbyt długo z telefonu, służbowych maili oraz nie lubisz tłocznych turystycznych miejsc. Jeśli masz dusze odkrywcy i trochę smykałki do odnajdywania tajemniczych, nieco poukrywanych miejsc. I co najważniejsze – jeśli lubisz wielokulturowość i klimaty polskiego wschodu. Który w tym miejscu pokazuje się w swojej najpiękniejszej i najbardziej szczerej odmianie. Naprawdę 🙂
Wpis powstał we współpracy z Gminą Horyniec-Zdrój oraz Gminą Lubycza Królewska. Za pomoc w realizacji i zaproszenie dziękujemy pani Annie Gmiterek.
Więcej zdjęć z Roztocza Południowego. Tak już dla rozbudzenia…
Zobacz wersję filmową tej podróży w odcinku na naszym kanale YT:
Od wypuszczenia tego wpisu planowałam wyjazd (a z Podkarpacia nie mam daleko), ale inne rzeczy stawały na drodze, w końcu teraz tuż przed majówką się udało 🙂 bardzo pomocne wskazówki!
Bardzo pięknie opisana trasa po Roztoczu! „Wiele osób może zainteresować się także pociągiem, który kursuje w miesiącach letnich (lipiec i sierpień) przyjeżdża do Lubyczy i Horyńca wahadłowo, 2 razy dziennie.” Czy istnieje na to fanpage? – J.C.D. Danville, Pennsylvania, Stany Zjednoczony
Roztocze to moje ulubione miejsce.Tam się urodziłem i mieszkałem przez 15 lat.Od wielu lat mieszkam gdzie indziej, ale często wracam do moich rodzinnych stron-do Korni.Jest czym oddychać.
No to proszę Państwa, teraz ruszam Waszymi śladami 🙂
Zdjęcia cudo!
Uwielbiam, spływy kajakowe, natura, mogła bym mieszkać w lesie. Roztocze to jedno z moich ulubionych miejsc na weekendowy wypad
Ale trafiła Wam się wycieczka! My w tym roku z żoną również odpuszczamy zagraniczne wojaże i padło na zwiedzanie Świnoujścia i okolic. Na razie tworzy się trasa… zobaczymy co z tego wyjdzie 🙂
Super pomysł na wycieczkę! Mieszkam w Łodzi i moim marzeniem było zobaczyć Świnoujście, znajduje się ode mnie tak daleko! 😀 Zaplanowałam 2-tygodniowy wyjazd i było wspaniale! Zaczęliśmy od Szczecina (prócz samego miasta, warto też zobaczyć w okolicy Stargard, Kołbacz, Gryfino, jezioro Szmaragdowe), potem przez Niemcy do Świnoujścia (po drodze Police, Nowe Warpno, Eggesin, Anklam, Mellethin, Usedom, Herringsdorf). Następnie w stronę Międzyzdrojów, klif Gosań, wyspa Wolin, Jezioro Turkusowe…
Polecam!!
Roztocze to bezapelacyjnie moje ulubione miejsce w Polsce. Gdy cisza i spokój się znudzi, wybieram się zawsze do Zamościa w którego rynku jestem dosłownie zakochany:)
Dzień dobry Państwu. Bardzo pięknie opisana trasa, wspaniały przewodnik po Roztoczu. Co roku jeździmy w Bieszczady i dziś już wiem, że dzięki Państwa opisowi przyszłorocznym urlop bedsie wydłużony o Roztocze wg Państwa przewodnictwa. Pięknie opisane, poparte historią, dokumentacją fotograficzną.. Aż chce się tam być. Tak jak Państwo napisaliście: bez tłumów, bez zasięgu.. Sami dla siebie oraz dla tak pięknego regionu. Dziękuję i pozdrawiam.
Tak tylko dodam, że cerkiew w Nowym Bruśnie, którą oglądamy obecnie to rekonstrukcja pierwotnej bryły z początku XVII w. Skończoną ją w 2019 i to był dosłownie ostatni moment, by to miejsce uratować.
Początek idealnie się zaprezentował 🙂
Bardzo cenna infomacja, dziękujemy. Niemniej – można się nabrać – tak udana