Od najmłodszych lat otaczały nas czerwone cegły familoków, wieże wyciągowe kopalń, kominy elektrociepłowni, wieże ciśnień, które tak bardzo przypominały nam domek Muminków. Pokopalniane hałdy świetnie nadawały się do zjazdów na sankach, a pobliskie parki i niewielkie zagajniki zachęcały do zabawy w podchody albo w chowanego. Ania dobrze pamięta, jak będąc małą dziewczynką, na terenie nieczynnej już Kopalni Mikulczyce kręcono ujęcia do filmu „Śmierć jak kromka chleba” K. Kutza. Jeden tata – górnik, drugi – kolejarz, w szkole dzieci płynnie mówiące gwarą śląską…
I mimo, że nasze rodziny pochodzą z gór – z Małopolski, do której także uwielbiamy wracać, i być może za jakiś czas się przeniesiemy, to elementy kulturowego dziedzictwa – dziedzictwa poprzemysłowego, otaczającej nas rzeczywistości wywarły tak duże na nas piętno, że mamy do niego wielki sentyment i szacunek. Potwierdziły to w późniejszym czasie tematy naszych prac dyplomowych na studiach, przeprowadzka do Bytomia i chyba też ściana z czerwonej cegły w pokoju naszego mieszkania. Ale nasza droga do zrozumienia wartości otaczających nas familoków, wież wyciągowych kopalń, czy przypominających domki Muminków wież ciśnień, nie była krótka. Do tego po prostu się dorasta.
Ucieszyliśmy się niezmiernie, gdy poproszono nas byśmy stali się częścią ważnej akcji pod nazwą Europejskie Dni Dziedzictwa. W Polsce organizowane są one od 1993 roku i koordynowane przez Narodowy Instytut Dziedzictwa. Idea narodziła się w 1985 roku w Granadzie podczas II Konferencji Rady Europy, a jej głównym celem jest uwrażliwianie ludzi na dziedzictwo kulturowe, jego różnorodność, piękno i ogromną wartość. Stąd też we wrześniu przez kilkanaście dni w wielu miejscach w Polsce organizowanych będzie mnóstwo wydarzeń: spacery, spotkania, wystawy, warsztaty, konkursy, koncerty pokazy filmów czy dyskusje.
Ponieważ tegorocznym hasłem przewodnim wszystkich wydarzeń w ramach EDD jest „Moja droga”, to postanowiliśmy pokazać Wam „naszą drogę” z rodzinnego miasta Zabrze, do miasta, w którym mieszkamy już od 10 lat – Bytomia. A na drodze tej sporo jest bliskich nam obiektów i miejsc, z którymi jesteśmy osobiście związani, a które jednocześnie stanowią cenne dziedzictwo kulturowe tego regionu. Świadczą o jego historii, ale mają też spory wpływ na współczesność, zwłaszcza w kontekście turystyki i nowego ich wykorzystania.
Zabrze
Wielu osobom Zabrze kojarzy się przede wszystkim z doskonałymi realizacjami związanymi z adaptacją obiektów przemysłowych. Słusznie. No bo przecież w Zabrzu mamy między innymi znaną w całej Europie Kopalnię Guido, Sztolnię Królowa Luiza, mamy Szyb Maciej – wszystkie obiekty świadczą o industrialnej przeszłości miasta i stanowią jego istotne dziedzictwo kulturowe z przemysłem ściśle związane. Wszystkie tutaj wymienione są też dziś udostępnione turystom, pełniąc nowe funkcje, jednocześnie przypominając o tradycji i przeszłości mieszkających tu niegdyś ludzi. Dla nas Zabrze to przede wszystkim miasto naszego dzieciństwa, naszego dorastania, szkoły i domów rodzinnych. Miasto uliczek, które niejednokrotnie przemierzaliśmy – najpierw osobno, nie znając się wcale, potem już wspólnie. To miasto, które budzi w nas wiele radosnych wspomnień i mnóstwo sentymentu. Zabrze będzie zawsze w pewnym sensie naszym miastem.
Budynek zabytkowego ratusza w Mikulczycach
Mikulczyce to dzielnica Zabrza, w której spędziłam całe swoje dzieciństwo. Tu się urodziłam, tu mieszkałma i tutaj chodziłam do szkoły podstawowej (SP nr 24). Przez długi czas Mikulczyce, o których informacje pojawiają się w dokumentach z XIV wieku, miały charakter typowo rolniczy i stanowiły osobny byt administracyjny. Potok Mikulczycki stanowił granicę pomiędzy historycznymi diecezjami: krakowską i wrocławską. Zmieniło się to pod wpływem rozwoju przemysłu, a w szczególności w okresie, gdy stały się w XIX wieku własnością wpływowego i potężnego rodu Donnersmarcków, a potem gdy zostały przyłączone do Zabrza. W początkach XX wieku jeszcze jako miasteczko Klausberg, Mikulczyce zyskały interesujący pod względem architektonicznym ceglany ratusz, który wyróżnia się wieżyczką zwieńczoną hełmem i mansardowym dachem. Dziś funkcjonuje tu ośrodek zdrowia (niegdyś działała tu też izba porodowa). I to właśnie w tym zabytkowym ratuszu przy ulicy Tarnopolskiej 11 grudnia 1985 roku przyszłam na świat. Kilka kroków dalej, przechodząc przez Plac Kroczka, dojść można do neogotyckiego Kościoła pod wezwaniem Św. Wawrzyńca (wcześniej na tym miejscu stał drewniany kościółek).
Tam 10 lat temu, w sierpniowy, upalny dzień, miało miejsce przełomowe wydarzenie w życiu moim i kolegi ze szkolnej ławy – Marcina – ślub (wesele zaś dosłownie na przeciwko dawnego ratusza, w restauracji „Pod Wawrzynem”).
Budynek dawnej Łaźni Łańcuszkowej
Po drugiej stronie Zabrza, bliżej ścisłego centrum i w sąsiedztwie dzielnicy Zaborze, w której od dzieciństwa mieszkał Marcin, wznosi się ciekawy ceglany budynek. To dawna łaźnia łańcuszkowa z 1890 roku, która stanowiła część większego kompleksu kopalni Królowa Luiza. Był to pierwszy tego typu budynek na Górnym Śląsku. Wcześniej, górnicy nie mogli nawet marzyć o takim luksusie jak prysznic zaraz po „szychcie”. Obok biegła natomiast pierwsza w pełni zelektryfikowana linia tramwajowa. Przez długi czas obiekt stał opustoszały i powoli popadał w ruinę. Nie zmienia to jednak faktu, że w jego industrialnym wnętrzu Marcin miał swój pierwszy i jedyny koncert. Na dodatek hip-hopowy… Fascynacja tym rodzajem muzyki w sposób czynny nie trwała u niego długo, ale wspomnienie pozostało.
Podobnie jak wspomnienie codziennej drogi do liceum, która nieważne, czy autobusem, tramwajem, czy na nogach – zawsze biegła obok czerwonego budynku dawnej łaźni. Dziś ten industrialny obiekt jest pięknie odrestaurowany i znów wykorzystywany, ale dla celów turystycznych oraz gastronomicznych. Mieszczą się tu między innymi kasy biletowe do Sztolni Królowa Luiza. Tutaj też ma swój początek zwiedzanie podziemi i tu przewodnik rozpoczyna swoją opowieść o kopalni, sztolni i jej pracownikach.
Wieża Ciśnień przy ul. Zamoyskiego
Tak się jakoś złożyło, że obydwoje trafiliśmy do tego samego liceum (III LO) mieszczącego się przy ulicy Sienkiewicza w Zabrzu. Na dodatek do tej samej klasy (o ciekawym profilu biologiczno-chemiczno-humanistycznym w skrócie biol-chem-human) i często siedząc razem w ławce, a w związku z posiadaniem takiego samego nazwiska – będąc obok siebie w szkolnym dzienniku. Nasza szkoła leży w bezpośrednim sąsiedztwie Kopalni Królowa Luiza (Podziemna Trasa Rodzinna) oraz należącej do niej strefy naziemnej (Park 12 C), a także przepięknej Wieży Ciśnień przy ulicy Jana Zamoyskiego. Ten ostatni obiekt od zawsze robił na nas spore wrażenie i od kiedy sięgamy pamięcią, ciągle pojawiały się jakieś pomysły na jego powtórne wykorzystanie, a przy okazji na ocalenie przed całkowitym zniszczeniem. No i w końcu się doczekaliśmy. Ceglany, prawie 50-metrowy budynek z początku XX wieku, który zachwyca swoją architekturą (mansardowy dach z latarnią, ogromny zbiornik wodny podtrzymywana prze osiem bocznych filarów i jeden centralny) poddawany jest gruntownej rewitalizacji dla celów kulturalnych, społecznych i edukacyjnych. Ma tu powstać też Centrum Wiedzy o Węglu Carboneum oraz taras widokowy na miasto. To chyba będzie kolejny industrialny hit na mapie Zabrza.
Szyb Maciej i Kopalnia Guido
To kolejne obiekty przypominające o industrialnej przeszłości Zabrza. Kopalnia Guido jest znaną i cenioną atrakcją turystyczną miasta. Zjazd zabytkową szolą (winda górnicza), przemierzanie trasy na poziomie 320 metrów pod ziemią, czy udział w koncercie „na dole”, to tylko niektóre atrakcje tego miejsca. Temat dziedzictwa industrialnego, a w szczególności adaptacja obiektów poprzemysłowych do pełnienia nowych funkcji była i jest nam bardzo bliska. Ania pisała pracę magisterską na ten temat, w związku z tym, miała też w „Guido” praktyki studenckie. To tutaj właśnie poznała Pana Dariusza Walerjańskiego – historyka i miłośnika Zabrza (przy okazji jedno z wydarzeń realizowanych w ramach tegorocznych EDD prowadzone jest właśnie przez Pana Dariusza). Marcin organizował w kopalnianych podziemiach urodziny redakcji „MM Silesia”, w której niegdyś pracował i którą tworzył od podstaw. To tutaj braliśmy udział w uroczystej Wigilii z członkami Społecznej Rady Turystyki. Szyb Maciej, choć także znajduje się na Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego, to jest nieco mniej znany niż Kopalnia Guido. Będący częścią Kopalni Concordia, Szyb Maciej także udostępniony jest do zwiedzania, ale co ciekawe mieści się tu też bistro i nagradzana restauracja. Podczas pierwszej edycji Industriady, czyli święta zabytków techniki, której częścią Ania miała przyjemność być, to Szyb Maciej właśnie był obiektem, który „przypadł jej w udziale”.
Teatr Nowy i kina
Historia budynku będącego siedzibą zabrzańskiego teatru jest bardzo ciekawa. Powstał on w początkach XX wieku w ramach rozległego kompleksu, którego założycielem był hrabia Guido Henckel von Donnersmarck, jako kasyno przy istniejącej tu niegdyś hucie. Oprócz tego majętny przemysłowiec założył tu osiedle mieszkaniowe dla pracowników zakładu oraz budynki użyteczności publicznej. Wszystko w otoczeniu Parku Hutniczego, którym nie raz mieliśmy okazję spacerować. Teatr Nowy założony w dawnym kasynie w 1959 roku, kojarzy nam się w szczególności z organizowanym od 2000 roku Ogólnopolskim Festiwalem Dramaturgii Współczesnej „Rzeczywistość przedstawiona”. Dobrze pamiętamy naszą wspaniałą nauczycielką jeżyka polskiego – panią Strużynę, która namawiała naszą w połowie „humanistyczną” klasę do zaznajamiania się z wystawianymi w ramach tego festiwalu sztukami. Właściwie to namawiała wszystkich. Drugimi takimi obiektami kultury, które nierozerwalnie wiążą się z naszą młodością były kameralne kina: Marzenie i Roma. Te pierwsze już nie istnieje. Te drugie było swego czasu najbardziej elitarnym na Górnym Śląsku.
Bytom
Nasze rodzinne Zabrze leży w bezpośrednim sąsiedztwie miasta, w którym obecnie mieszkamy – Bytomia. Droga pomiędzy nimi nie jest długa – bez problemu pokonać ją można na rowerze, a nawet na piechotę (raz nawet, wtedy, gdy zimą bywał śnieg, udaliśmy się na nartach biegowych do Mikulczyc – fajna to była przygoda) lub po prostu tramwajem linii 5. Wiecznie spóźniającym się o kilka minut. Ale to w Bytomiu właśnie, a konkretnie w dzielnicy Szombierki rozpoczęła się nasza nowa, formalnie trwająca już 10 lat, wspólna droga. Szombierki są specyficzne, podobnie jak zabrzańskie Mikulczyce przez długi czas były osobnym miasteczkiem z własnym ratuszem.
Rok 2010 więc był rokiem przełomowym – ślub, remont, kupno mieszkania, przeprowadzka do nowego miejsca, a w przypadku Marcina, rozpoczęcie nowej pracy. Nie jest tajemnicą, że z Bytomiem nie jesteśmy aż tak mocno związani jak z Zabrzem, wciąż jeszcze jest miastem nie do końca poznanym, ale bez wątpienia równie, co Zabrze ciekawym. Z historycznego punktu widzenia – nawet o wiele bardziej interesującym, bo to przecież jedno z najstarszych miast Górnego Śląska (XII wiek). Jest to także miasto niezwykle zielone, a jeden z ciekawszych parków ciągnie się kilkanaście metrów od naszego mieszkania.
Elektrociepłownia Szombierki
Mieszkamy w jej bezpośrednim sąsiedztwie. Kilka minut spacerem. Jest potężna i piękna. Nie bez powodu nazywa się ją czasem „katedrą industrialu”. Zaprojektowana została przez tych samych architektów, którzy stworzyli słynne katowickie osiedla – Giszowiec i Nikiszowiec, czyli Georg i Emil Zillmannowie. Elektrociepłownia Szombierki znajduje się na Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego, lecz jej los nie jest tak świetlany, jak chociażby zabrzańskich obiektów, które opisywaliśmy powyżej. Jej ogrom jest niestety także jej przekleństwem. Czy znajdzie się jeszcze ktoś, kto przywróci jej dawny blask? Czy wzorem innych obiektów o industrialnym rodowodzie, zacznie pełnić jeszcze kiedyś jakieś inne funkcje (kulturalne, turystyczne)? Bardzo byśmy tego chcieli i bardzo na to liczymy. Gdy 10 lat temu udało nam się zorganizować wewnątrz elektrociepłowni naszą sesję ślubną, byliśmy pod ogromnym wrażeniem. Za ceglanymi murami kryły się, nie tylko wciąż jeszcze wtedy działające i buchające żarem piece i osmolone maszyny, ale też przepiękne, wysokie sale o świetnej akustyce i wspaniałe pomieszczenia biurowe.
Kolonia Zgorzelec
Tematyka osiedli robotniczych szczególnie bliska była (i wciąż jest) Marcinowi, który już jakiś czas temu napisał o nich swoją pracę licencjacką. Najbardziej znanymi tego typu założeniami są bez wątpienia katowickie osiedla Nikiszowiec i Giszowiec. W Bytomiu, pomiędzy naszą dzielnicą Szombierki a Łagiewnikami leży, może nie tak spektakularne, ale równie interesujące osiedle robotnicze zwane Kolonia Zgorzelec. Szczególnie pięknie wyglądające jesienią. Składa się w sumie z ponad 30 familoków dwu lub czterorodzinnych, parterowych lub jednopiętrowych. Niektóre z nich stoją puste, inne wręcz przeciwnie. Część została zrewitalizowana. Część zostanie znów poddana rewitalizacji niebawem. Kolonia powstała na przełomie XIX i XX wieku dla pracowników działającej tu niegdyś huty „Hubertus” (potem zwanej „Zugmunt”), której założycielem i właścicielem był Hubert von Tiele-Winckler. Przy okazji wspomnieć warto, że w Bytomiu – dzielnicy Miechowice, znajdują się pozostałości pałacu rodziny Tiele-Winckler.
Rynek w Bytomiu
Przed wojną zwykło nazywać się Bytom „Berlinem wschodu” i choć określenia takie bywają formułowane na wyrost, to jeśli zobaczy się stare fotografie miasta, będzie można choć częściowo się z tym zgodzić. Dziś po dawnym splendorze zostało niewiele, choć Bytom w niektórych miejscach naprawdę wciąż jest piękny. Kamienice, podwórka za nimi, eklektyczne fronty z ogrodami otoczonymi mosiężnymi płotkami. Trzeba to tylko umieć dostrzec. To nie tylko poprzemysłowa spuścizna Bytomia, ale też piękne kamienice, rozległe parki i średniowieczny układ urbanistyczny centrum miasta. Bytomski rynek taki rodowód oczywiście ma, choć niejednokrotnie był zmieniany i dziś na przykład już nie można zobaczyć tu ratusza, podobnie jak kwartału przyległych do niego kamienic, które zostały wysadzone w powietrze przez Armię Czerwoną. W pobliżu fontanny i rzeźby śpiącego lwa, spoglądając pod nogi zobaczyć można tabliczkę informującą, że w 2009 roku rynek wybrany został jednym z „7 cudów architektury województwa śląskiego”. Pomysłodawcą tego plebiscytu był młody, lokalny dziennikarz – Marcin Nowak 🙂
Górnośląska Kolej Wąskotorowa
Kolejna atrakcji z listy Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego i kolejna, która znajduje się bardzo blisko naszego mieszkania. Pierwszy raz kolejką wąskotorową jechaliśmy wiele lat temu, zdaje się, że podczas którejś z edycji Industriady. Marcin robił wówczas do swojej pracy relację z tego wydarzenia. Ponad 20 km trasa wiedzie z Bytomia, przez nasze Szombierki i inne dzielnice miasta, następnie Tarnowskie Góry do Miasteczka Śląskiego. Jej pierwotna funkcja była oczywiście zupełnie inna, niż ta dzisiejsza – turystyczna. Rozbudowana sieć kolei o wąskim rozstawie szyn, łącząc zakłady przemysłowe ułatwiała przewóz towarów pomiędzy tymi obiektami, usprawniając tym samym ich pracę. Dziś jest świetną atrakcją miasta.
Rezerwat Segiet
To doskonały dowód na to, jak zielone może być poprzemysłowe miasto. Ciągnie się na granicy Bytomia i sąsiednich Tarnowskich Gór. Rezerwat Segiet stanowi fragment zachowanego niemal w niezmienionym stanie fragmentu prastarej Puszczy Śląskiej. Gigantyczne buki robią tu naprawdę spore wrażenie. Widać to doskonale na klipie reklamowym, który kręciliśmy kilka lat temu właśnie w tym miejscu dla Śląskiej Organizacji Turystycznej, udowadniając, że w naszym województwie mamy sporo terenów zielonych i zabytków przyrodniczych. Wspomniany obszar, wraz z sąsiednim terenem rudonośnym i kopalniami – Sztolnią Czarnego Pstrąga i Srebra w Tarnowskich Górach, zostały wpisane na listę UNESCO. I do jest nasza wielka duma. Mieliście okazję też zobaczyć taki Śląsk w naszym kwietniowym filmie na kanale Youtube. Tak po prawdzie to teraz wypada nam nakręcić inny odcinek. O architekturze i dziedzictwie kultury naszego regionu.
Poczynione wspomnienia, związane są z nami, ale chyba mocniej z miejscami. Miejsca są dla nas ważne – niejednokrotnie ważniejsze od ludzi. Bo bez miejsc, nie ma ludzi. Stąd nasze niezmienne i szczere zainteresowanie krajobrazem kulturowym. Tak samo jak przyrodą.
Europejskie Dni Dziedzictwa to jedna z tych imprez, które pomagają ćwiczyć pewnego rodzaju uważność na najbliższe otoczenie. Wielokrotnie braliśmy udział i z serca ją polecamy.
Pełna lista wydarzeń w ramach tegorocznych Europejskich Dni Dziedzictwa dostępna jest na stronie internetowej. Wydarzeń jest naprawdę sporo, warto się z nimi zapoznać i wybrać coś interesującego dla siebie.
Materiał powstał w wyniku współpracy z organizatorami Europejskich Dni Dziedzictwa 2020. Już 28. edycja odbędzie się w dniach 12 i 13 i 19-20 września 2020 r.
Oby w „katedrę industrialu” ponownie ktoś tchnął życie. Taka perełka nie może się zmarnować…
Warte przeczytania i odbycia w przestrzeni opisanej drogi bo na niej wiele cennych skarbów i opowieści pisanych historiami z ludzka twarzą. Pozdrawiam I dziękuję za miłe słowo Dariusz Walerjanski.
Warte przeczytania i odbycia w przestrzeni opisanej drogi bo na niej wiele cennych skarbów i opowieści pisanych historiami z ludzka twarzą. Pozdrawiam I dziękuję za miłe słowo Dariusz Walerjanski
Dzięki za ten wpis 🙂 Ja zawsze pałałam dużą sympatią do Górnego Śląska i kiedy pół Polski jechało w długi weekend nad morze czy w góry, ja wsiadałam w pociąg do Katowic 🙂 To bardzo niedoceniany turystycznie region, a takie wpisy mogą zmienić często stereotypowe myślenie Polaków o tych rejonach. Ja zawsze zachęcam do wyjazdów na Górny Śląsk 🙂