Blog GToS: Interlaken, Jezioro Brienzersee i Dolina Lauterbrunnen

GToS: Interlaken, Jezioro Brienzersee i Dolina Lauterbrunnen

Po zmianie rozstawu szyn pociąg ruszył dalej, wzdłuż doliny Simmen i potem do rejonu, gdzie wagony kolejowe zamienimy na wagoniki kolejek, kabiny, parowce i… stopy. W tym odcinku zaprosimy Was w jeden konkretny region, Berneński Oberland, jego górsko-jeziorną część, bo – co tu dużo mówić – jest to kolebka szwajcarskiej i nie tylko szwajcarskiej turystyki oraz jedno z  najpiękniejszych miejsc świata. No tak wyszło…

W podróży uczestniczyliśmy dzięki zaproszeniu ze strony Visit Switzerland i Ambasady Szwajcarii w ramach promocji Grand Tour Of Switzerland i darmowego ebooka o Szwajcarii wydanego w czerwcu 2021 roku. Zachęcamy do jego pobrania. Jest bardzo obszerny!

Gdzie zamieszkaliśmy: Winderswil, Gsteig

Położone pomiędzy Lauterbrunnen, a Interlaken  miasteczko Winderswil jest świetną bazą wypadową do eksplorowania okolicy. Jak to zwykle w szwajcarskich miastach, miasteczkach i wioskach bywa, także w Winderswil stacja kolejowa jest czymś zupełnie normalnym. My widzieliśmy ją z okien naszego hotelu zaaranżowanego w tradycyjnym domu o typowej szwajcarskiej architekturze (Hotel i Restauracja Hirschen). Oprócz „standardowych” pociągów ze stacji tej odchodzi także kolejka zębata na górę Schynige Platte. Trwająca 50 minut przejażdżka sama w sobie jest świetną atrakcją.

Gdy spojrzy się na Winderswil z góry, tak jak myśmy to zrobili, wjeżdżając kolejką na punkt widokowy Harder Kulm w Interlaken, zobaczymy, że miasteczko jest niczym „przedpokój” do bajkowej doliny Lütschinen. Samo w sobie także jest interesujące – głównie za sprawą drewnianej architektury domów z bujnymi o tej porze roku ogródkami, zabytkowego drewnianego i zadaszony mostu rozciągniętego nad wzburzoną rzeką (bardzo charakterystyczne dla środkowej Szwajcarii) oraz protestanckiego Kościoła Gsteig. Jego kamienna wieża z zegarem jest niezwykle fotogenicznym elementem krajobrazu Winderswil – zwłaszcza na tle otaczających go górskich szczytów. Najstarsze fragmenty kościelnych murów sięgają VIII wieku. Niestety nie dane nam było wejść do środka, ale wewnątrz ponoć zobaczyć można piękne malowidła ścienne.

Interlaken, Unterseen i Harder Kulm

Miasto malowniczo położone na równinie aluwialnej, osadów nanoszonych przez berneńskie rzeki, pomiędzy dwoma jeziorami: Brienzersee i Thunersee i u stóp górskich szczytów. Nie można powiedzieć, że jest oazą spokoju i ciszy, bo odwiedza je (i tłumnie odwiedzało począwszy od XIX wieku) sporo turystów. Wcale to nie dziwi, bo jest dobrym punktem wypadowym w góry – Alpy Berneńskie ale o tym napiszemy nieco więcej w dalszej części wpisu. Najpiękniej prezentują się okolice Unterseen, nabrzeże Aare i główny plac.
Nas zauroczyła w Interlaken, oprócz samej lokalizacji, jego zabudowa. Stylowe hotele, eleganckie kamienice i mostki nad turkusową rzeką Aare prezentują się naprawdę pięknie. Koniecznie warto zajrzeć do dziedzińca klasztornego i ogrody zamkowego. Klimat jakby trochę angielski, wiktoriański. Zaraz po sąsiedzku znajduje się kościół katolicki. Pierwotnie w tym miejscu zlokalizowany był klasztor Augustianów.  Tuż obok odpocząć można w Ogrodzie Japońskim albo też rozległej łące z doskonałym widokiem na góry – Hohematte.

Żeby spojrzeć na miasto z innej perspektywy, należy udać się na dolną stację kolejki terenowo-linowej Harderbahn, która zawiezie nas wprost na punkt widokowy Harder Kulm na wysokości 1322 m n.p.m. przy charakterystycznym hotelu przypominającym zamek. Z tarasu widokowego oprócz miasta podziwiać możemy dwa wspomniane jeziora, wstęgę rzeki oraz majestatyczne góry Eiger, Mönch i Jungfrau.

Podróż kolejką Harderbahn trwa 10 minut ale nachylenie jest imponujące. Bilet w dwie strony kosztuje 20 CHF (ze Swiss Travel Pass obowiązuje zniżka 50%). Więcej informacji można znaleźć na tej stronie internetowej.

Korzenie turystyki

Kiedyś Grand Tour przysługiwał jedynie uprzywilejowanym młodzieńcom z dobrych domów. Owszem zahaczali oni o szwajcarskie Alpy. Jak to było, że akurat tutaj stosunkowo dawno pojawili się angielscy turyści, wspinacze, letnicy a słowo Szwajcaria stało się synonimem zróżnicowanego krajobrazowo regionu – również w Polsce? Wszystko łączy się trochę z okolicami Interlaken, do którego wpływaliśmy parowcem z Iseltwaldu właśnie. Trudno sobie wyobrazić, że dzisiejsza bogata Szwajcaria była kiedyś krajem ludzi, którym udawało się przetrwać dzięki żyznej ziemi. Masowe przybycie brytyjskich turystów z klasy średniej otworzyło więc niewyobrażalne możliwości. W 1863 roku, pierwsza 150-osobowa wycieczka zorganizowana przez Thomasa Cooka do Interlaken i okolicznych dolin, otworzyła Szwajcarię jako popularny cel podróży turystycznych. Od tego momentu do Grand Tour dotyczyła również klasa średnia. Dlatego w Interlaken znajdziemy Muzeum Turystyki i kilka hoteli o XIX-wiecznym rodowodzie.

Brienz

Na wschodnim kraniuszku turkusowego jeziora Brienzersee leży jedno z piękniejszych miasteczek jakie udało nam się zobaczyć podczas tegorocznej podróży po Szwajcarii. Chyba nie tylko my mieliśmy takie odczucia, skoro swego czasu jedna z ulic Brienz nazwana została „najbardziej malowniczą uliczką w Europie”. To uliczka Brunngasse, na której wznoszą się piękne, drewniane domy udekorowane kolorowymi kwiatami i licznymi snycerskimi zdobieniami. Większość z nich pochodzi z XVIII wieku, bo też tradycja snycerska jest tutaj bardzo długa. Uliczek jednak jest dużo więcej, w tle opada z klifu 400-metrowy wodospad, domy są inne, po prostu inne w swojej alpejskiej odmienności. Takich starych miast nie spotkamy już wiele.

Niezwykle przyjemnym pomysłem jest spacer promenadą wzdłuż jeziora. Nie wiadomo tylko, w którą stronę skierować swój wzrok – na turkusową toń i góry z jednej strony, czy na urocze, drewniane hotele i ukwiecone pensjonaty z drugiej. Znajdujące się przy nich ogrody wcale nie ułatwiają podjęcia decyzji. Z tutejszej przystani ruszyliśmy stateczkiem na przeciwległy brzeg jeziora do przystani tuż przy dolnej stacji kolejki linowo-szynowej Giessbachbahn (najstarsza tego typu kolejka w Europie), która zawiozła nas pod Grand Hotel Giessbach i wodospad o tej samej nazwie.

Grand Hotel Giessbach i Wodospad Giessbach

Czymś zupełnie fantastycznym jest możliwość przejścia za wodną kurtyną wodospadu, którego huk zagłusza coraz szybsze bicie serca, a rozpryskujące się wodne kropelki tworzą przyjemną, studzącą emocję mgiełkę. Takich chwil się nie zapomina.

Wodospad Giessbach bierze swój początek w wysokogórskich dolinach terenu Faulhorn-Sägistal. Ogromne masy wody spadają z potężną siłą i niewypowiedzianym hukiem wśród zieleni otaczającego lasu z wysokości 500 metrów. Wodospad składa się z 14 kaskad i wpada wprost do jeziora Brienzersee, by zasilić jego turkusowe, krystalicznie czyste wody.

Zabytkowy XIX – wieczny Grand Hotel Giessbach zbudowany został na przeciwko wodospadu, tak by niektórzy goście mogli obserwować go wprost z okien swoich pokoi. Niemal w tym samym czasie powstała kolejka Giessbachbahn, dzięki której zarówno ówczesnym, jak i współczesnym turystom łatwiej dostać się do tego przyrodniczego cudu. Z ogólnodostępnych tarasów hotelowych rozciąga się widok na jezioro, górskie szczyty i kolejne wodospady. Znany zapewne miłośnikom słynnego Sherlocka Holmesa.  To wodospady Reichenbach koło miejscowości Meiringen, gdzie swój żywot skończyć miał stworzony przez sir Artura Conana Doyle detektyw.

Do wodospadu Giessbach dojść można pieszo wyznaczoną trasą prowadzącą z przystani, jednak przejażdżka najstarszą turystyczną kolejką szynowo-linową w Europie jest sama w sobie wielką atrakcją. Bilet kosztuje 10 CHF.

Iseltwald i parowce na jeziorze

Około dwugodzinny marsz wiodący spod opisywanego wyżej wodospadu, szlakiem wzdłuż brzegu jeziora Brienzersee (prosta, przyjemna trasa dla każdego – polecamy!), doprowadził nas do kolejnej malowniczej miejscowości Iseltwald. Tak bardzo nam się tu spodobało (niewielu turystów, drewniana zabudowa, ukwiecone skwerki nad jeziorem, półwysep z malowniczym Pałacem Seeburg), że specjalnie spóźniliśmy się na najbliższy statek wypływający z tutejszej przystani.

W knajpce Seegarten zjedliśmy tradycyjne, regionalne dania czyli Raclette z ziemniakami oraz Oberländer Käsespätzli. Do tego lampka białego wina z regionu Valais. Decyzja o zostaniu w Iseltwald dłużej okazała się tym bardziej słuszna, że mieliśmy okazję drogę powrotną przebyć najprawdziwszym w świecie parostatkiem Lotschberg. Widok pracującej maszyny parowej i wystrój statku sprzed 100 lat zachwycił nas równie bardzo, co widziany nieco wcześniej Wodospad Giessbach. Co ważne – dla posiadaczy STP takie historyczne rejsy są za darmo.

Ceny potrwa: Raclette mit Kartoffeln, pickle 11,50 CHF, Oberländer Käsespätzli 12,80 CHF. Cale menu restauracji Seegarteen dostępny jest na tej stronie internetowej.

Dolina Lauterbrunnen

Tak musi chyba wyglądać raj! Nic dziwnego, że ta malownicza dolina z 72 wodospadami stała się inspiracją dla przebywającego tu, jeszcze przez I WŚ, J.R.R Tolkiena do stworzenia w swojej wyobraźni i przelania potem na papier krainy Elfów – Rivendell.

Skupiając się jednak na konkretach, mamy do czynienia z jedną z najpiękniejszych polodowcowych dolin świata, idealnie nadającej się na wędrówki lub przejażdżki rowerowe ale również jako baza wypadowa w okoliczne góry i szlaki. Najlepiej zrobić to z miasteczka o tej samej nazwie skąd kursuje kolejka linowa do Murren lub pociąg do Wengen i dalej, aż pod Jungfrau.

Będąc z miejscowości Lauterbrunnen warto podejść pod spektakularnie prezentujący się wodospad Staubbach, choć nie on jest najsłynniejszym w tej dolinie. Ale o tym za chwilę. Całość wędrówki od Lauterbrunnen aż do górnej części, Sichellauenen i powrót zajmie Wam 3-4 godzinki. Ale na sto procent będziecie robić przystanki po drodze. Wcale nie z powodu zmęczenia.

Murren

Ta mała wioska położona tarasowo nad Doliną Lauterbrunnen słynie z czerwcowego Festiwalu Jodłowania, sporej ilości zabytkowych, drewnianych budynków z pięknymi widokami oraz jako baza wypadowa do krótkich wędrówek na przykład wzdłuż Via Alpina.

Do Murren dojechać można niezwykłym pociągiem (tak jakby „międzywiejskim” metrem) z Grutschalp. My co prawda wysiedliśmy na środkowej stacji Wintergg ale tylko dlatego, by chwilę powędrować szlakiem z alpejskimi krowami zaopatrzonymi w wydające przyjemny dźwięk dzwonki. Jednakże Murren to przede wszystkim dolna stacja kolejki linowej na Schilthorn.

Wjazd na Schilthorn

Wjechać trzeba na wysokość 2970 metrów n.p.m. To trasa z jedną przesiadką – na stacji pośredniej Birg. W gondoli kolejki linowej zamontowano wysokościomierz więc dokładnie wiemy na jakiej wysokości aktualnie jesteśmy. Mijamy więc Tatry, góry Riła i w końcu możemy postawić stopę na tarasie widokowym, który wybudowany został jako lądowisko dla helikopterów.

Pod koniec lat 60′ XX wieku w znajdującej się tutaj obrotowej restauracji Piz Gloria kręcono spektakularne sceny do szóstego z kolei filmu z serii o agencie Jamesie Bondzie – W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości (zobaczyć można interaktywną wystawę – niewielkie muzeum poświęcone filmowi z Georgiem Lazenby).

Na nas największe wrażenie zrobił widok roztaczający się z tarasu widokowego. Kilkadziesiąt szczytów sięgających trzech tysięcy metrów nad poziomem morza – w tym piękny Eiger. Nie wspominając już o Jungfrau, którego wysokość to 4158 m n.p.m. A co ciekawe – dostrzec stąd można też najwyższy szczyt Europy czyli Mont Blanc. Wspaniałe, niezapomniane przeżycie!

Jeśli znajdziecie czas w drodze na Schilthorn,lub już wracając, na stacji pośredniej Birg skorzystajcie z mrożącej krew w żyłach wiszącej na skale kładki widokowej Thrill Walk. Całkiem fajna zabawa, choć na pewno nie dla tych z lękiem wysokości.

Cena biletu góra-dół to 85,60 CHF. Ze Swiss Travel Pass obowiązuje 50% zniżki.

Gimmelwald

Autentyczna, wciąż kameralna górska wioska (1400 m n.p.m) z drewnianą zabudową i ukwieconymi łąkami. O pięknych widokach chyba nie musimy wspominać. Jako bazę wybierają ją ci, którym spokój, cisza oraz oddalenie od popularnych kurortów odpowiadają  najbardziej. Zachęcają do jej odwiedzenia liczne szlaki piesze.

Ogromną przyjemnością było przejście trasy pomiędzy Murren a Gimmelwald. Nad naszymi głowami od czasu do czasu przelatywali paralotniarze, a łąki pachniały ziołami i polnymi kwiatami. Z Gimmelwald kolejką linową udaliśmy się wprost do położonej w Dolinie Lauterbrunnen wioski Stechelberg (przy stacji kolejki linowej znajduje się spory parking, a w samej wiosce dużo kampingów). Można też spróbować zejść żółtym szlakiem, trawersując zbocza bocznej dolinki Sefinen.

Wodospady Trummelsbach

W Dolnie Lauterbrunnen oprócz wodospadów, które niczym delikatne firanki spływają w dół majestatycznych, pionowych skał, są też takie, które „ukrywają” się przed ludzkim wzrokiem. To Wodospady Trümmelbach tzw. podziemne wodospady, które miłośnikom Tolkiena mogą z kolei skojarzyć się z krainą Moria. I proszę… już połowa trylogii wypełniona tutejszymi sceneriami.

Polodowcowa woda spływająca z Jungfrau przebija się między skałami z impetem i głośnym szumem, co oglądać można z biska, dzięki systemowi windy, schodów i pomostów. Radzimy wziąć ze sobą kurtkę przeciwdeszczową, bo dość, że wewnątrz skały jest zimno, to jeszcze „prysznic” z lodowatej wody gwarantowany.

Bilet do magicznej krainy Wodospadów Trümmelbach kosztuje 12 CHF.

Grindelwald

Do wioski położonej w dolinie o tej samej nazwie udaliśmy się, pociągiem z Winderswil, ostatniego wieczora naszej szwajcarskiej przygody. Zaczęło trochę padać, ale słońce wciąż świeciło. To dawało nadzieję, że na niebie pojawi się tęcza. Tak też się stało – niewielka, mało co widoczna, ale jednak. Miękkie światło spowijało zieloną dolinę otoczoną przez monumentalne górskie szczyty.

Potężna północna ściana Eigeru widziana z tak bliskiej perspektywy! Podobnie, jak wcześniej Matterhorn, tak teraz on, nie chciał pokazać się do końca – otulony pierzynką z chmur. Choć jego lodowiec widać było doskonale. Grindelwald jest ośrodkiem turystyki zimowej i letniej, a będąc tu ma się wrażenie, że każdy budynek jest hotelem lub pensjonatem.

Materiał powstał we współpracy ze Szwajcarską Organizacją Turystyczną i Ambasadą Szwajcarii w Polsce

 

Ilość komentarzy: 5 - dołącz do dyskusji!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

  • Adam says:

    Rok temu byliśmy z grupką znajomych zobaczyć Wodospady Trummelsbach. Widok był zdumiewający i nie z tej ziemi! Nie udało nam się jednak wjechać na Schilthorn z powodu braku czasu, ale może w tym roku uda się jeszcze zebrać drużynę i pojechać by to piękno ujrzeć 🙂

  • Pawel says:

    Miałem okazję w 2019 tam być. Magiczne miejsca. Wpis a szczególnie zdjęcia pokazuja to 👍
    Trasa Grand Tour of Switzerland samochodem znakomicie oznakowana. Zwłaszcza poruszając się zgodnie ze wskazówkami zegara. To ważne bo w przeciwną stronę już niekoniecznie tak:)

  • Izabela says:

    Filmik świetny, a wpis na blogu to doskonałe jego uzupełnienie. Pozdrawiam serdecznie ☺

    • Pawel says:

      Miałem okazję w 2019 tam być. Magiczne miejsca. Wpis a szczególnie zdjęcia pokazuja to 👍
      Trasa Grand Tour of Switzerland samochodem znakomicie oznakowana. Zwłaszcza poruszając się zgodnie ze wskazówkami zegara. To ważne bo w przeciwną stronę już niekoniecznie tak:)

    • Wędrowne Motyle says:

      Dzięki. Właśnie tak mamy w planie pracować częściej. Film + wpis 🙂 Z lekkim opóźnieniem po podróży

Dołącz do naszego newslettera!

Hej! I jak Ci się podoba na naszym blogu? Jeśli wszystko OK to mamy propozycję: Dołącz do ponad 13o tys. śledzących nas osób. Wysyłamy mail jedynie raz na tydzień. Zero spamu, tylko nowe wpisy, super okazje, triki, promocje lotnicze i podróżnicze poradniki. *POLITYKA PRYWATNOŚCI