Odkrywamy Małopolskę sentymentalną. Podróż wzdłuż Dunajca od Starego Sącza przez Rożnów po Zalipie
Witamy w drugim odcinku naszego cyklu o małopolskich rzekach. Dziś absolutna gwiazda, super bohater, pełen ciekawych historii, wybitnych krajobrazów, trudnych do zapomnienia smaków, wreszcie zawodnik wciąż z ogromnym potencjałem. Tylko jak opowiedzieć Wam o Dunajcu, byście się zachwycili nim tak samo jak my? Może… zacząć od wspomnień?
Wakacji na małopolskiej wsi nie mogliśmy się doczekać przez cały rok. Gdy nadchodził moment „pakowania się” do samochodu i ruszania do cioć i babć, emocje sięgały zenitu. Przy Jeziorze Rożnowskim trudno już było wysiedzieć spokojnie na tylnych siedzeniach auta. Ja, moja siostra i brat. Być może, w którymś z samochodów jadących w kierunku Sądecczyzny, niecierpliwił się także, w tym samym czasie, mały Marcin z bratem. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że tak właśnie było. Przy owym zbiorniku retencyjnym, wiedzieliśmy, że droga jest już naprawdę krótka. Czy to nie wspaniałe, że obecnie możemy opisywać dla Was miejsca, które są nam tak bardzo bliskie sercu? Czy nie jest czymś fantastycznym, że szlaki, które niegdyś, będąc jeszcze dziećmi, przemierzaliśmy razem z naszymi rodzicami i rodzeństwem, dziś możemy przemierzać wspólnie, jako małżeństwo? Nie znając się jeszcze, stawialiśmy swoje stopy w miejscach tych samych, wspominamy ten sam zapach wilgotnego brzegu rzeki, te same zabawy po paryjach. Wszystko, by dziś o nich opowiadać z wielkim sentymentem. Ale opowiadać posiadając już o wiele większą wiedzę i o wiele większy szacunek do lokalnych produktów oraz producentów, a także dużo większą wrażliwość na piękno tutejszych krajobrazów i bogatej historii tej części Małopolski. Sądecczyzny i doliny Dunajca.
To już drugi i ostatni odcinek krótkiego cyklu przygotowanego przez nas dla Województwa Małopolskiego we współpracy z Małopolską Organizacją Turystyczną i wspierającego promocję nowej aplikacji mobilnej VisitMałopolska. Narzędzia, które gromadzi w jednym miejscu informacje na temat atrakcji turystycznych, wydarzeń, imprez, koncertów, produktów, szlaków Małopolski itd. – zarówno tych mniej, jak i bardziej znanych. Pierwszy nasz materiał dotyczył ciekawych miejsc, obiektów, widoków, inicjatyw skupionych wzdłuż doliny rzeki Skawy. Tym razem naszym przewodnikiem i drogowskazem będzie rzeka Dunajec – o wiele bardziej znana od tej pierwszej, ale tak samo intrygująca i pociągająca.
Jej dolina charakteryzująca się niezwykłą urodą, a także specyficznym mikroklimatem, z temperaturami o 1-2 stopnie wyższymi niż w reszcie Beskidów, świetnie wykorzystywanym przez lokalnych winiarzy, czy sadowników. Przemierzając trasę ze Starego Sącza po Zalipie co rusz przenosiliśmy się w czasie, do beztroskich dziecięcych wakacji na wsi, do zapachu drewnianych kościołów, śliwkowych sadów, kop siana, do różnych miejsc, które dawno temu widzieliśmy tylko z daleka – bo nie były jeszcze dostępne dla zwiedzających, a dziś są atrakcjami turystycznymi. Przypominaliśmy sobie znajome widoki – Jezioro Rożnowskie, które mrugało do nas odbitym od tafli wody słońcem, czy zabudowania Starego i Nowego Sącza. Delektowaliśmy się dobrze nam znanymi smakami wędzonej węgierki, suszonych jabłek, ale też odkrywaliśmy inne, o których nie mieliśmy wcześniej pojęcia. Podziwialiśmy malownicze winnice i lokalne wina, którymi nie pogardziłby prawdziwy koneser tego szlachetnego trunku. No to w drogę!
Stary Sącz, jest naszym zdaniem, jednym z ładniejszych miast województwa małopolskiego. Leży nad rzeką, która podczas naszej wędrówki jest nam przewodnikiem. Czyli nad Dunajcem. Ponadto może się pochwalić bardzo długą historią.To przecież jedno z najstarszym miast w Polsce. Jest tu jakaś niespieszna, starogalicyjska atmosfera. Podobna jak w Lanckoronie czy Jaśliskach. Ale Stary Sącz jest dużo większy, bardziej żywy. To dobre miejsce do życia.
Bywaliśmy tutaj w dzieciństwie z naszymi rodzicami, a teraz przyjechaliśmy tu już w nieco innej roli, no i już razem. Zresztą razem też nie po raz pierwszy. Ze Starym Sączem związana jest postać węgierskiej księżnej Kingi, która za sprawą papieża Jana Pawła II (także świętego) została wyniesiona na ołtarze. Właśnie tutaj, w Starym Sączu, podczas pielgrzymki w 1999 r. Pamiątką po tym wydarzeniu jest znajdujący się na błoniach Ołtarz Papieski. Św. Kinga, to ta sama księżna, której przypisuje się, według legendy, założenie Kopalni Soli w Wieliczce. Natomiast tutaj, w Starym Sączu kazała wznieść w XIII wieku Klasztor Klarysek, w którym zamieszkała po śmierci swojego męża króla Bolesława Wstydliwego. Siostry Klaryski nie opuszczają klasztornych murów, nie pokazują się światu. Swoje życie w całości oddają Bogu. Ponieważ moja mama uczęszczała do szkoły w Starym Sączu, to często opowiadała mi o tym mieście, a także o siostrach zakonnych, z którymi można było spotykać się i rozmawiać ale tylko przez mosiężną kratę. W skład klasztornego kompleksu wchodzi także stary, gotycki kościół św. Trójcy. Warto do niego zajrzeć. Jest niezwykle zdobny i piękny.
Podobnie jak starosądecki rynek, który wciąż przypomina swoim kształtem, a częściowo także zabudową, średniowieczne czasy. Przy rynku wznosi się między innymi zabytkowy Domek na Dołku, w którym urządzono Muzeum Regionalne. Co ciekawe, ze względu na historyczną zabudowę miasta, kręcone są tu czasem historyczne filmy oraz seriale. No cóż, tu naprawdę bez większych problemów można poczuć się jak w innej epoce. Wszystkie ważniejsze atrakcje Starego Sącza odnajdziecie na stronie visitmalopolska.pl, a także w aplikacji mobilnej VisitMałopolsa po wpisaniu w wyszukiwarkę w zakładce „Miejsca” hasła Stary Sącz. To bardzo wygodne i praktyczne w podróży.
Święta Kinga była córką króla Węgier Beli IV oraz żoną Bolesława Wstydliwego, księżną krakowską i sandomierską, właścicielką ziemi sądeckiej. Po śmierci męża wstąpiła do założonego przez siebie w 1280 roku Klasztoru św. Klary w Starym Sączu, stając się tym samym klaryską. Zmarła w Starym Sączu w 1292 roku i tutaj też została pochowana. W 1999 roku została kanonizowana przez papieża Jana Pawła II.
Velo Dunajec
Tak, jak już wspomnieliśmy w naszym ostatnim wpisie, doliny rzeczne i rzeki posiadają ogromny potencjał turystyczny. To przecież wspaniałe widoki, to możliwość korzystania ze sportów wodnych, to wędkarstwo, a także raj dla miłośników rowerowych wycieczek. Zarówno dla tych wprawnych kolarzy ale też tych, którzy na siodełko wskakują raczej od święta, po to, by się nieco dotlenić. Województwo Małopolskie mocno inwestuje w profesjonalne, dobrze przygotowane, oznakowane trasy turystyczne. Także nasz bohater – Dunajec doczekał się swojej własnej trasy. Tu gdzie kiedyś biegł bardzo ważny trakt handlowy, dziś biegnie trakt… rowerowy! Takie czasy. VeloDunajec to trasa, która finalnie będzie miała długość 237 km. Swój początek w Zakopanem, a koniec w Wietrzychowicach. To niezwykle malownicze tereny z widokami na góry – Tatry, Beskidy, Pieniny, lasy, jeziora, wysepki, rzeczne przełomy, a także tereny z wieloma atrakcyjnymi obiektami i miejscami wartymi odwiedzenia. Więcej informacji o VeloDunajec, a także innych trasach wchodzących w skład zintegrowanego systemu szlaków rowerowych zwanym VeloMalopolska znajdziecie na stronie visitmalopolska.pl.
Rowery wypożyczyliśmy w Starym Sączu (Wypożyczalnia Rowerów Wielki Wygon – tuż przy ujściu Popradu do Dunajca oraz przy bobrowisku) i stamtąd udaliśmy się na krótką wycieczkę malowniczą trasą VeloDunajec do Nowego Sącza i z powrotem. Nie trzeba być doskonałym kolarzem żeby zaplanować sobie ciekawą wycieczkę rowerową. Zwłaszcza biegnącą przez tak ładne tereny. Na trasie spotykaliśmy zarówno małe dzieci, jak i seniorów.
Nowy Sącz
Aż chciałoby się rzec – moje miasto rodzinne, albo chociażby, miasto moich wakacyjnych wycieczek. Na niezapomniane lody u Argasińskich, na trwający tydzień odpust ku czci Przemienienia Pańskiego, do mieszkającej w centrum cioci, wreszcie na spotkania z przyszłym mężem, wówczas kolegą ze szkolnej ławy, który na wakacje przyjeżdżał do oddalonej od Nowego Sącza około 30 minut Limanowej. Ale to już trochę później. W czasach liceum. Nowy Sącz jest miastem ciekawym, o bogatej i długiej historii. Dzięki dogodnemu położeniu na szlaku handlowym prowadzącym na południe Europy, miasto mogło się bogacić i rozwijać. Kazimierz Wielki zbudował tu zamek oraz ufortyfikował miasto. Przed II WŚ znaczną część tutejszej społeczności stanowili Żydzi, a pamiątki po nich obecne są w mieście po dziś dzień (dwie synagogi, kirkut). Nowy Sącz jest dobrym punktem wypadowym do eksplorowania okolicznych miasteczek i wsi, a także na wycieczki w Beskid Sądecki. Zanim zaczniemy ponownie przemierzać wąskie uliczki najstarszej części miasta na nowo, już nie jako dzieci i nie jako podlotki, mając na uwadze, też inne atrakcje, niż tylko wspomniane lody, udajmy się do Centrum Informacji Turystycznej. Znajduje się ono bardzo blisko rynku (tak na marginesie, wiele kamienic przy rynku posiada malownicze wewnętrzne podwórka – warto do nich zajrzeć) zdominowanego przez bardzo ładny Ratusz. Dokładnie na rogu ulic Jagiellońskiej i Szwedzkiej, w kamienicy ozdobionej pomnikiem Króla Władysława Jagiełły. Znaleźliśmy tam mnóstwo ciekawych materiałów dotyczących Nowego Sącza i regionu.
Małopolski System informacji Turystycznej (MSIT), w którego skład wchodzi także Centrum Informacji Turystycznej w Nowym Sączu, powstał w wyniku realizacji projektu współfinansowanego ze środków unijnych w ramach Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007-2013. Podróżując po województwie małopolskim nie raz natkniecie się na punkty Informacji Turystycznej rozsianej po całym obszarze (w sumie 43). W każdym z nich znajdziecie interesujące i bezpłatne materiały, foldery, broszury, mapy. Tak jak my, wychodząc z CIT w Nowym Sączu. Wielokrotnie przejdziecie lub przejedziecie obok znaków i tablic informujących czy opisujących ciekawą atrakcję turystyczną. Napotkacie też pewnie infokioski. To wszystko właśnie w ramach MSIT. Mniej „analogowych” zachęcamy do odwiedzania zupełnie nowej strony internetowej visitmaloposlka.pl, oraz do ściągnięcia darmowej aplikacji mobilnej VisitMałopolska dostępnej na telefony z systemem Android, IOS, jak i Windows Phone. Dzięki aplikacji w jednym miejscu, na własnym smartfonie, macie dostęp do listy atrakcji turystycznych, najciekawszych tras turystycznych regionu, szlaków, ale też najświeższych wydarzeń jak koncerty, festiwale itp.
I w tematach królewskich pozostańmy, bo szczątki XIV – wiecznego zamku, a właściwie miejskich fortyfikacji, czyli Baszta Kowalska, przypominają o dawnej świetności królewskiego miasta (tuż przy baszcie dostrzec można fundamenty zamku). Wspomniany odpust na początku sierpnia, odbywa się w Bazylice kolegiackiej św. Małgorzaty – kościele, którego budowę rozpoczęto już w XIII wieku. Kościół św. Rocha, powstały na miejscu wcześniejszego – ufundowanego przez Władysława Jagiełłę, oraz Kościół cmentarny pod wezwaniem św. Heleny znajdują się na Szlaku Architektury Drewnianej Małopolski, podobnie jak Sądecki Park Etnograficzny, o którym napiszemy za chwilę. Teraz wspomnimy tylko, że zarówno Sądecki Park Etnograficzny jak i Miasteczko Galicyjskie są filiami Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu. Gmach główny muzeum mieści się w zabytkowym budynku dawnego banku austro-węgierskiego – przestronne klatki schodowe i zdobne żyrandole robią wrażenie. Ekspozycja stała jest dość skromna – prezentuje dzieje miasta w różnych okresach historycznych. To, co szczególnie nas zainteresowało, to wystawa prac pochodzącego z Nowego Sącza malarza, głównie portrecisty z przełomu XIX i XX wieku – Bolesława Barbackiego. Warto się nim zainteresować.
Informacje o godzinach otwarcia, cenach biletów oraz oddziałach i filiach Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu znajdziecie na stronie internetowej tej instytucji. Gmach główny muzeum spodoba się zapewne miłośnikom architektury.
Sądecki Park Etnograficzny i Miasteczko Galicyjskie
Moglibyśmy spędzić tu wiele godzin, tak bardzo lubimy „szwendać się” wśród drewnianych chałup, zagród, stodół, spichlerzy, ukwieconych ogródków, kościołów, cerkwi…Sądecki Park Etnograficzny obejmuje swoim zasięgiem aż 20 ha. Sporo prawda? No ale sporo jest tu też obiektów, które można zobaczyć i do których można wejść. Przy niemal każdym czeka przewodnik, który chętnie opowie o budynku, którym się opiekuje. Tak żyli między innymi Górale Sądeccy, Lachy Sądeckie, Pogórzanie, a także Łemkowie, czy Karpaccy Cyganie. Moi rodzice pochodzą z okolic Nowego Sącza – konkretnie ze wsi Bogusza oraz Kamionka Wielka. Marcina mama z okolic Limanowej – ze wsi Męcina. Według przestudiowanej przez nas mapy grup etnograficznych sądecczyzny – Bogusza znajduje się na pograniczu Łemkosko-Pogórzańskim, a Kamionka Wielka na pograniczu Góralsko-Lachowskim z małymi wpływami Łemkowskimi, a Męcina to Lachy Sądeckie. Prezentujemy więc cały wachlarz grup etnograficznych związanych z tymi terenami (Lachy Sądeckie, Górale Sądeccy, Pogórzanie, Łemkowie). Wizyta w Parku Etnograficznym tym bardziej była dla nas interesująca. Ciekawostką są tradycyjne zabudowania kolonistów niemieckich (tzw. Koloniści Józefińscy lub Niemcy Galicyjscy) zamieszkujących niegdyś Gołkowice Dolne, a także przeuroczy XVII – wieczny dwór szlachecki z każdej strony otoczony soczystą zielenią. Wewnątrz oprócz wyposażonej kuchni i gabinetów, ujrzymy też ciekawe polichromie. Ta część jest ulokowana na zalesionym, naturalnym terenie. Można się tu więc poczuć jak w prawdziwej wsi z XIX/XX wieku. Odrębną część stanowi Miasteczko Galicyjskie, które zostało odtworzone na wzór małych, prowincjonalnych miasteczek z okresu austro-węgierskiego. Jeśli nie macie ochoty wchodzić do poszczególnych obiektów – między innymi Dom Krawca, Cukiernia Lwowska, Apteka i Gabinet Dentystyczny, Sklep Kolonialny itp. to nie musicie kupować biletu (w soboty również zwiedzanie wnętrz jest za darmo). W Miasteczku Galicyjskim, w którego centrum stoi studnia, a nad którego rynkiem dominuje Ratusz, to miejsce, w którym organizowane są różne imprezy, często też prywatne – na przykład wesela. Ta terenie Miasteczka Galicyjskiego wznosi się też karczma wzorowana na żydowskiej karczmie z XIX/XX wieku ze wsi Orawka. Jest jej wierną repliką. Z wielką przyjemnością można tu więc skosztować dań regionalnych, a także wzorowanych na wielokulturowej kuchni galicyjskiej. Gospoda Galicyjska lub też Karczma Galicyjska znajduje się na wspominanej już przez nas, przy okazji ostatniej podróży wzdłuż rzeki Skawy, Małopolskiej Trasie Smakoszy.
Istnieje możliwość zakupu biletów łączonych zarówno do Parku Etnograficznego, jak i do Miasteczka Galicyjskiego (normalny 16 zł, ulgowy 12 zł). Można też wykupić usługę przewodnicką. Godziny otwarcia różne są w zależności od sezonu. Wszelkie informacje najlepiej sprawdzać na bieżąco na stronie Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu w odpowiednich zakładkach.
Jezioro Rożnowskie i Rożnów
Plaże, wynajem kajaków, rowerków wodnych, a nawet żaglówek. Rejsy stateczkami po Jeziorze Rożnowskim, ośrodki wczasowe i kawiarenki, bary z szybkim jedzeniem – infrastruktura wakacyjna niczym nie odbiega od tej z polskich kurortów nadmorskich. Można nawet zjeść smażoną rybkę – sandacza, pstrąga, czy leszcza. Sezon turystyczny w pełni. My mamy jednak w planach zwiedzanie, tym razem kąpiele i plaża muszą zaczekać. Jezioro Rożnowskie powstało w wyniku spiętrzenia wód rzeki Dunajec. Tak też powstała Elektrownia Rożnów, której budowa trwała, o dziwo, podczas II WŚ. Rożnowska zapora jest imponująca – taka ilość wody i taka wysokość (około 33 m) nad lustrem zawsze napawa mnie niepokojem. To, co jednak decyduje o atrakcyjności Jeziora Rożnowskiego, to przede wszystkim krajobrazy.
Otaczające lustro wody, gęsto pokryte lasami wzniesienia, przypominały nam w dzieciństwie leżące dinozaury – te roślinożerne, z długimi szyjami. Mijając zbiornik retencyjny wiedzieliśmy już, że do Nowego Sącza pozostała nam już naprawdę bardzo krótka droga. To przecież odległość licząca około 15 km. Jak nietrudno się domyśleć, Jezioro Rożnowskie swą nazwę wzięło od leżącej nad nim wsi Rożnów. Nie lekceważcie jej, bo zaskoczyć Was może naprawdę wspaniałymi obiektami. Takim jest bez wątpienia XVII – wieczny Kościół pod wezwaniem św. Wojciecha i Podwyższenia Krzyża Świętego – to kolejny zabytek ze Szlaku Architektury Drewnianej w Małopolsce. Według legendy w miejscu, gdzie dziś stoi świątynia miał odpoczywać podczas swojej wędrówki św. Wojciech – stąd jego patronat nad kościołem. Wielkim hitem, choć, wydaje nam się, trochę niedocenianym, są ruiny zamku, który niegdyś pełnił funkcje obronne i strzegł handlowego traktu. Jednym z jego właścicieli był słynny rycerz Zawisza Czarny.
Jezioro Rożnowskie ma około 20 km długości i szerokość mierzącą ok 1 km. Posiada także własną wyspę. Potocznie zwana jest ona Małpią Wyspą, choć prawidłowa nazwa to Wyspa Grodzisko. Niegdyś znajdował się tu gród, dziś dostrzec można ślady średniowiecznego zamku. Wyspa jest bardzo cenna pod względem przyrodniczym – to ostoja wielu gatunków ptaków wodnych. Niektóre stateczki rejsowe mają na swojej trasie Małpią Wyspę.
Szlak Śliwkowy
Choć osobiście jestem oddaną i wierną miłośniczką polskich jabłek i jabłkowych wyrobów, to śliwki także zajmują wysoką pozycję w rankingu ulubionych owoców. Pierogi ze śliwkami, albo kluski, placek ze śliwką, śliwkowe powidła, to te smakołyki, które goszczą na naszym rodzinnym stole od zawsze. Tylko jak nastaje sezon na śliwkę, to jest ona eksploatowana przez nasze mamy na każdy możliwy sposób. Ale nie tylko w sezonie. Niektórych może to dziwić, ale na rodzinnym wigilijnym stole zawsze pojawia się jedna szczególna potrawa. To pierogi z suszoną śliwką. Polane masłem i, jeśli śliwki są nazbyt kwaśne, dosłodzone cukrem. Smakują jeszcze lepiej następnego dnia. To danie pojawiało się na świątecznym stole naszych babć, prababć, no i naszych rodziców. Kiedyś przeczytałam, że ma łemkowski rodowód, co zgadza się, biorąc pod uwagę rodzinne strony, zwłaszcza moich przodków. Owe pierogi powinny być nadziane specyficzną śliwką, zwaną Suską Sechlońską, czyli wędzoną śliwką węgierką, której nazwa wzięła się od przepięknej i obfitującej w owocowe sady miejscowości Sechna. Podczas naszej podróży mieliśmy przyjemność spotkać się z Panem Prezesem Stowarzyszenia Sadowników i Producentów Śliwki. Oprowadził nas po swoich sadach, opowiedział o śliwkowych drzewkach oraz ich odmianach. Wreszcie zaprosił na zbieranie śliwek, które w tym roku, odbyło się wyjątkowo wcześnie, bo już w drugiej połowie sierpnia. A potem nadchodzi już czas suszenia i wędzenia. Wyobrażam sobie, że unoszący się wówczas zapach musi być niewiarygodny!
Zebrane śliwki suszy się i wędzi w specjalnie przygotowanych do tego suszarnio – wędzarniach. Powinny być one opalane wyłącznie drewnem pochodzącym z drzew liściastych. Region, który w tej części naszej podróży opisujemy, słynie także z innego wspaniałego produktu, jakim są tzw. Susorki Iwkowskie. Obok suszonych śliwek, mieszanka taka, zawierać powinna także inne suszone owoce, a więc jabłka oraz gruszki. Produkt idealny na wigilijny kompot, prawda?. Jeden z moich ulubionych napojów. Jeśli macie ochotę skosztować przystawki ze śliwką suszoną, a właściwie wędzoną, w roli głównej, to udajcie się na przykład do Bacówki Biały Jeleń w Iwkowej. Tutaj też kupiliśmy tradycyjne powidła śliwkowe. Obiekt znajduje się na Szlaku Małopolska Wieś z Tradycją, o którym pisaliśmy już w naszym pierwszym artykule o dolinie Skawy oraz Szlaku Wieś dla Smakoszy. Miejsca posiadające ten certyfikat oferują swoim gościom nie tylko lokalne produkty i potrawy przygotowywane według oryginalnych, miejscowych receptur ale też często stanowią gospodarstwa agroturystyczne pokazując „na żywo” jak to się to wszystko kiedyś robiło.
Szlak Śliwkowy tworzy siedem gmin tj. Czchów, Gnojniki, Iwkowa, Łososina Dolna, Gródek nad Dunajcem, Lipnica Murowana oraz Laskowa. To tutaj właśnie od wieków wytwarza się przy użyciu tradycyjnych metod, posiadającą obecnie Chronione Oznaczenie Geograficzne Unii Europejskiej, suszoną śliwkę węgierką zwaną Suską Sechlońską. Przemierzając gminy wchodzące w skład Śliwkowego Szlaku będziecie mieli okazję skosztować także innych wspaniałych, lokalnych wyrobów z dodatkiem śliwki, czy innych owoców, ale też produktów wędliniarskich oraz miodów, a nawet wysokoprocentowych napitków. Świetną ku temu okazją są organizowane w „śliwkowych gminach” imprezy takie jak Święto Suszonej Śliwki, czy Spotkajmy się na Śliwkowym Szlaku.
Tropie
Zanim zobaczymy z wieży Zamku Tropsztyn, znajdujący się w Tropiu zabytkowy kościół i sanktuarium, przyjrzyjmy się mu z bliska. Przepięknie ulokowany na skale wiszącej nad taflą Jeziora Czchowskiego, mimo sędziwego wieku (powstał w XI stuleciu), wygląda nad wyraz dobrze. To skutki renowacji, które wciąż trwają (aktualnie wewnątrz kościoła, w którym dostrzec można elementy pochodzące w różnych epok historycznych – gotyku, renesansu, baroku).
Powstał w miejscu, gdzie miał swoją pierwszą pustelnię święty Świerad – nauczyciel św. Benedykta – dziś patroni niewielkiego białego kościółka. Sama pustelnia znajduje się w niewielkiej odległości od świątyni. Fundatorem kościoła był najprawdopodobniej Kazimierz Odnowiciel, a święcił go sam biskup i męczennik Stanisław. Znajduje się tu dziś ważne centrum pielgrzymkowe. Nie sposób nie wspomnieć też o widokach jakie rozciągają się z okolicy kościoła – Jezioro Czchowskie otoczone zielonymi wzgórzami, wśród których dostrzec można wieżę Zamku w Wytrzyszczce z powiewającą na wietrze flagą. Za chwilę już tam będziemy.
Świetnym pomysłem wydaje się być wycieczka rowerowa, której przebieg, wraz z mapkami, czasem przejazdu oraz kilometrami, jakie musimy przebyć, zaproponowana została na stronie visitmalopolska.pl. Bardziej mobilni znajdą ją w aplikacji VisitMałopolska wśród innych znajdujących się tam tras turystycznych.
Tropsztyn
Za każdym razem jadąc z rodzicami na wakacje w okolice Nowego Sącza, drogą biegnącą wzdłuż sztucznego Jeziora Czchowskiego, mijaliśmy zawieszony na skarpie wśród zieleni drzew Zamek Tropsztyn we wsi o bardzo trudnej nazwie Wytrzyszczka. Za każdym razem był on zamknięty, niedostępny dla turystów, a przecież tak bardzo kuszący swoją masywną wieżą i doskonałym położeniem. Dziś to się zmieniło. W miesiącach wakacyjnych, a więc w lipcu i sierpniu zamek można zwiedzać. Tak, jak w wiekach średnich, także obecnie, obiekt znajduje się w rękach prywatnych. Kiedyś byli to rycerze, może nawet rycerze – rabusie, którzy ulokowali się w miejscu doskonałym, bo na szlaku handlowym prowadzącym w kierunku Węgier. Łupów było więc sporo. Byś może pełnił on funkcję zgoła odmienną, bo chronił kupców transportujących swe towary na szlaku. Hipotez w tym względzie jest kilka. Dziś znajduje się w rękach pasjonatów, którzy sukcesywnie, od lat 90′ poprzedniego wieku, starają się ocalić zamek przed nieubłaganie mijającym czasem i zapomnieniem. Ze średniowiecznego zamku pozostało dziś naprawdę niewiele – autentyczne mury zostały oznaczone czerwoną linią. Niemniej jednak wejść można do lochów, na dziedziniec, czy na wieżę, z której rozciąga się przepiękny widok na Dolinę Dunajca, Jezioro Czorsztyńskie oraz Tropie. Warto chociażby po to zawitać do Wytrzyszczki i wytrzeszczyć oczy z zachwytu spoglądając na okoliczną panoramę.
Zamek Tropsztyn skrywa podobno bardzo cenny Skarb Inków. Nie, to nie pomyłka. Jeden z dawnych właścicieli zamku ożenił się w Peru z inkaską dziewczyną. Ich potomkowie mieli sprowadzić tu legendarny skarb. Podobno każda legenda ma ziarno prawdy i być może dalsze prace renowacyjne przyniosą ciekawe odkrycie. Czekamy na to. Więcej na temat historii, także tej inkaskiej, można przeczytać na stronie Zamku Tropsztyn.
Czchów
Nastał moment krytyczny, jest tak duszno, że trudno jest złapać oddech, powietrze tak ciężkie, że niemal na sto procent jesteśmy pewni, że wieczorna burza nas nie ominie. W sumie, to mamy wielką nadzieję, że tak będzie. Wjeżdżamy na rynek w Czchowie, którym w dawnych czasach biegł węgierski trakt handlowy. Wśród jego zabudowy, która znajduje się na Szlaku Architektury Drewnianej Małopolski, dostrzegamy małą budkę z tradycyjnymi, prawdziwymi, śmietanowymi lodami. Czujemy, że nasza dieta znów będzie musiała pójść w odstawkę. Tego nam po prostu było trzeba! Możemy dalej zwiedzać.
Niegdyś domostwa w Czchowie budowane były tylko z drewna, dziś są one murowane, posiadają drewniane elementy i, co istotne podczas tak upalnego dnia, zachęcają swoimi podcieniami. Tuż przy rynku wznosi się kolejny interesujący obiekt, czyli gotycki kościół Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Tym razem jednak nie drewniany. To, co jednak najbardziej kojarzy się z Czchowem, to bez wątpienia baszta, która wznosi się nad miastem zapewniając doskonały widok na Dunajec, jego dolinę oraz retencyjne Jezioro Czchowskie. Baszta jest jedyną pozostałością po zamku obronnym, który początkowo stanowił też komorę celną, a także stać miał na straży biegnącego tędy ważnego szlaku handlowego z Czech i Węgier.
Wieża Zamkowa w Czchowie udostępniona jest zwiedzającym w okresie od 1 maja do 31 października. By wejść na wieżę widokową na baszcie należy wcześniej zgłosić to w znajdującym się przy rynku Punkcie Obsługi Turystycznej. Więcej informacji uzyskać można na stronie Miejskiego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji w Czchowie.
Szlak Architektury Drewnianej
W żadnym innym regionie Polski nie można podziwiać tak wielu drewnianych kościołów, jak tutaj w województwie małopolskim. Ich zapach, bardzo specyficzny, bo to połączenie woni starych desek, kadzideł oraz wypełniających wnętrze kwiatów i ziół, to jeden z zapachów kojarzących się nam z dzieciństwem. Niedzielne, wakacyjne msze święte w Kościele św. Antoniego Padewskiego w Boguszy, czy św. Antoniego w Męcinie, spowodowały, że za każdym razem, gdy przekraczamy progi drewnianych kościołów, powracamy wspomnieniami do tamtych beztroskich wiejskich wakacji. Wtedy jeszcze owe kościoły nie znajdowały się na Szlaku Architektury Drewnianej w Małopolsce, bo najzwyczajniej w świecie jeszcze on nie istniał (powstał w 2001 roku), ale przecież stanowiły niezwykle cenne zabytki. My zachwycaliśmy się nimi od zawsze. Ale Szlak Architektury Drewnianej Małopolski to nie tylko drewniane kościoły i cerkwie. To także zabytkowe wille, skanseny, dwory, czy zespoły zabudowań na przykład gospodarskich. W sumie na Szlaku znajduje się aż 255 obiektów, w tym cztery kościoły oraz cztery cerkwie zdobią prestiżową listę UNESCO. To bez wątpienia nasza wielka duma.
Korzystając z aplikacji VisitMałopolska kilkakrotnie zatrzymywaliśmy się podczas naszej podróży przy obiektach znajdujących się na Szlaku Architektury Drewnianej. Wspomniany już na początku Sądecki Park Etnograficzny, Kościół cmentarny św. Heleny oraz Kościół pod wezwaniem św. Rocha, to tylko przykłady nowosądeckich obiektów znajdujących się na tym szlaku. Podczas podróży biegiem rzeki Dunajec mieliśmy też okazje zobaczyć przepiękny XV- wieczny cmentarny kościółek Nawiedzenia NMP w Iwkowej, który jest jednym z najstarszych kościołów w Małopolsce (godziny i dni zwiedzania dostępne są tutaj), a także drewnianą zabudowę Czchowa, czy Zalipia. To między innymi właśnie takie miejsca mieliśmy na myśli pisząc, że na Szlaku Architektury Drewnianej znajdują się też kompleksy zabudowań.
Więcej o Szlaku Architektury Drewnianej możecie poczytać na stronie drewniana.malopolska.pl Poszczególne obiekty ze szlaku znajdziecie też w bezpłatnej aplikacji VisitMałopolska. Dzięki niej nie przegapicie ani jednego ciekawego obiektu. Także tego drewnianego.
Dolina Fasolowa
To kolejne odkrycie naszej podróży po Małopolsce wzdłuż doliny Dunajca. Przyznać się musimy, że wcześniej nie słyszeliśmy o Dolinie Fasolowej oraz o produkcie który stąd pochodzi – posiada oznaczenie chronionej Nazwy Pochodzenia Unii Europejskiej – czyli Fasoli Piękny Jaś. Oczywiście widzieliśmy nie raz pola z wysokimi tykami, po których wiją się fasolowe pnącza, ale że to tak wyjątkowa roślina, posiadająca nieocenione walory smakowe oraz zdrowotne (dużo większa aniżeli inne gatunki fasoli zawartość magnezu), dowiedzieliśmy się dopiero przygotowując się do naszego wyjazdu oraz już w trakcie. Produkt ten wydaje się być idealny dla wegetarian. Wytwarza się z niego na przykład pasztety, smarowidła w tym smalec, ale też kiełbasy fasolowe, pierogi z „jasiowym” farszem, ciasteczka, a nawet wódki. Dzięki uprzejmości Pani Moniki ze znajdującej się na Małopolskiej Trasie Smakoszy Spółdzielni Socjalnej „Serce Pogórza” w Dzierżaninach (gmina Zakliczyn) mieliśmy okazję skosztować słodyczy ze sporym wkładem Pięknego Jasia – ciasteczka kokosowe, czekoladowe i bezcukrowe „Jaśkowe słodziaki”.Wyrobów tych skosztować można także w kawiarence podczas koncertów organizowanych w Europejskim Centrum Muzyki K. Pendereckiego w Lusławicach. Za niedługo być może zagoszczą one w kawiarence już na stałe. Oby, bo takie produkty warte są poznania i pokazania szerszej grupie odbiorców.
Fasola Piękny Jaś z Doliny Dunajca, to odmiana fasoli pnącej charakteryzująca się sporych rozmiarów białymi nasionami. Uprawiana jest ona w jedenastu małopolskich gminach, między innymi jest to Czchów, Gródek nad Dunajcem, czy Zakliczyn. Doskonałą okazją by poznać ten produkt jest Święto Fasoli organizowane co roku z Zakliczynie właśnie (w tym roku w dniu 31 sierpnia 2019 r). Jego ważnym punktem jest konkurs na najlepszą potrawę regionalną z fasoli Piękny Jaś. Więcej na temat Fasoli Piękny Jaś możecie przeczytać na stronię Spółdzielni Socjalnej Serce Pogórza.A może nawet skosztować (po wcześniejszym umówieniu) potraw z tego cudownego produktu.
Winnice Pogórza Rożnowskiego
Dolina Dunajca charakteryzuje się specyficznym mikroklimatem. Tereny, zwłaszcza te ciągnące się przy prawym brzegu rzeki są szczególnie uprzywilejowane. Dobrze nasłonecznione i osłonięte przed wiatrem niewielkie wzniesienia doskonale nadają się do zakładania winnych plantacji. Wszystko to sprawia, że winnic nad Dunajcem (i w ogóle w Małopolsce) jest coraz więcej, a enoturystyka zaczyna nabierać tempa. Pasjonatów winiarstwa jest coraz więcej, a miłośnicy wina mogą próbować dzięki temu coraz więcej lokalnych trunków. Tradycja winiarska jest tutaj przecież bardzo długa, sięga czasów średniowiecza. To wspaniale, że małopolskie winiarstwo odradza się – i to z przytupem. Szczególnie urokliwe są winnice, czasem też gospodarstwa agroturystyczne, w których uprawa i produkcja wina jest tylko jednym z elementów działalności, położone na stokach skłaniających się ku wodom rzeki Dunajec. Takimi są bez wątpienia Winnica Janowice, czy Winnica Uroczysko. Od razu przychodzą na myśl krajobrazy portugalskiej doliny rzeki Douro. Choć oczywiście na nieco mniejszą skalę niż w kolebce wina Porto. Wiele spośród winnic znajdujących się na Małopolskim Szlaku Winnym można zwiedzać, a zwiedzanie umilić degustacją i spotkaniem z ich właścicielami, którzy o winie naprawdę mogą sporo opowiedzieć. Niektóre oferują gościom także inne udogodnienia, jak na przykład miejsca noclegowe, czy też możliwość wynajęcia winnicy na profesjonalną sesję zdjęciową. Najlepiej z odpowiednim wyprzedzeniem kontaktować się z właścicielami, by umówić wizytę. My zawitaliśmy do zajmującej obecnie ponad 1 ha powierzchni Winnicy Chodorowa. Jej przemili właściciele zajmują się uprawą winorośli różnych szczepów (między innymi Rondo, Regent, czy Solaris) i produkcją doskonałych win czerwonych, białych oraz różowych, ponadto win musujących oraz cydru. Niezwykli pasjonaci i wybitni specjaliści w dziedzinie winiarstwa. Wielki szacunek za ciężką pracę i determinację.
Małopolski Szlak Winny skupia aktualnie 35 winnic, choć liczba ta wciąż się zmienia i przybywają nowe. W ramach istniejącego szlaku organizowane są przeróżne imprezy i wydarzenia. Jednymi z ciekawszych są Dni Otwartych Winnic. Koniecznie trzeba śledzić stronę szlaku, by wcześniej dowiedzieć się o możliwości wzięcia udziału w tym wydarzeniu. Ze względu na spore zainteresowanie i ograniczoną liczbę miejsc, lepiej odpowiednio wcześniej zarezerwować sobie udział. Zainteresowanych znajdującą się na Małopolskim Szlaku Winnym Winnicą Chodorowa polecamy odwiedzenie ich strony internetowej.
Pomiędzy Jeziorem Rożnowskim a Kotliną Sandomierską, już dość płaską i monotonną, gdzie Dunajec wylewa się dumnie obleczony w szaty górskiej rzeki, znajduje się kilka ciekawych miejsc, spośród których na pewno warto wyróżnić kameralne miasteczko Zakliczyn z urokliwym rynkiem i zabudową podcieniową, królewski zamek (a właściwie jego bardzo ale to bardzo rachityczne ruiny) w Melsztynie, wiszącym nad dunajecką skarpą – jeden z zamków, strzegących traktu oczywiście. I jeszcze powyżej wspomnianych nadrzecznych winnic jak Janowice czy Dąbrówka znajduje się miasteczko Wojnicz. Mało znane ale bardzo stare, będące miejscem skrzyżowania szlaków handlowych z Węgier przez Sącz i ze Lwowa przez Tarnów.
Zalipie
Do kolorowej wsi Zalipie przygnała nas oczywiście znajdująca się na Szlaku Architektury Drewnianej Zagroda pani Felicji Curyłowej (choć na szlaku tak naprawdę znalazła się zabudowa całej wsi). Ale nie tylko ona. Dla tych, którzy chcą pozostać w Zalipiu dłużej, polecamy gospodarstwo agroturystyczne Gościna u Babci. To jeden z obiektów reprezentujących kolejny ciekawy szlak zwany Małopolska Wieś z Tradycją. Wróćmy jednak do Pani Felicji Curyłowej. Dlaczego odwiedza się akurat jej dom? Czym zasłynęła? Ano – malowaniem. A jakżeby inaczej. Była jedną z bardziej znanych, jeśli nie najbardziej znaną, zalipiańską malarką. Propagowała tę formę zdobnictwa i tę formę tradycji lokalnej swojego regionu. Bo w Zalipiu malowało się i wciąż maluje, zdobi, wycina, okleja… I to nie tylko elewacje chat, ale też ściany wewnętrzne, sufity, piece, studnie, a nawet budynki gospodarcze. Tradycja ta narodziła się już w XIX wieku i wciąż jest kultywowana przez mieszkanki współczesnej już wsi. To naprawdę unikatowe miejsce na mapie Polski. Zagroda Felicji Curyłowej jest oddziałem Muzeum Okręgowego w Tarnowie. Zabudowania (w sumie trzy malowane chaty) zwiedza się z przewodnikiem.
Małopolska Wieś z Tradycją to 13 gospodarstw agroturystycznych, które za cel stawiają sobie pielęgnowanie lokalnej tradycji (związanej z rękodziełem, pracami gospodarskimi, hodowlą, przetwórstwem, czy tradycjami kulinarnymi) i gościnności, tak charakterystycznej dla ludzi zamieszkujących ten region w Polsce. Przeróżne warsztaty, możliwość uczestniczenia w codziennym życiu i pracach gospodarczych, pozwala na przekazywanie dalej, tradycji i folkloru ludowego przybywającym w te szczególne miejsca gościom. Zalipie jest idealnym przykładem wsi, która kultywuje zwyczaje swoich przodków i nie wstydzi się, ba! – jest dumna z funkcjonującej tu kultury ludowej. Malowanie chat, ozdoby papierowe i z bibuły. Kursy wykonywania tradycyjnych wzorów, to tylko niektóre atrakcje Zalipia.
Materiał powstał dla Województwa Małopolskiego we współpracy z Małopolską Organizacją Turystyczną Zapraszamy na witrynę visitmalopolska.pl oraz do pobierania zupełnie nowej wersji aplikacji mobilnej pod taką samą nazwą.
W okolicach Jeziora Rożnowskiego zdecydowanie warto zobaczyć pomnik ludzkiego uporu, czyli prawdopodobnie największy kamienny most zbudowany przez jednego człowieka, bez użycia ciężkiego sprzętu – most Stacha. Z okolicznych winnic polecamy Winnicę Gródek, bodaj najpiękniej położona w Małopolsce. W ofercie poza hybrydami, mają wina z vitis vinifera, riesling czy bardzo rzadki, alzacki auxerrois.
Na koniec, każdy mieszkaniec doliny Dunajca dobrze wie, że Jaś to żadna fasola tylko groch;)
Jeśli Małopolska to oczywiście Kraków. Wszystkie typowe atrakcje są zapewne Wam znane, ale czy słyszeliście o cmentarzysku pociągów?
https://www.urbex-travel.com/rusty-trains/
wow, aż chce się jechać na wycieczkę..
Reewelacja! Małopolska posiada jednak naprawdę dużo perełek.
warto tez w okolicach nowego saczu odwiedzic chodnik koronami drzew
Uwielbiam takie miejsca 🙂 zawsze biorę rower, dobry ekwipunek i ruszam w drogę
Zdjęcia z Nowego Sącza… aż zatęskniłem:)
Studiowałem w Krakowie i właśnie zaczynam żałować, że nie pozwiedzałem okolicy. Może uda się nadrobić jak to całe „koronaszaleństwo” się skończy 🙂
Proszę zajrzeć w 2020 r. do Osady Młyńskiej w Roztoce-Brzezinach k. Rożnowa. Jest tam młyn z l. 30. XX w. wraz z całym gospodarstwem, małe muzeum właściwie. Funkcjonuje od kilku lat, ale w 2019 r. był poważny remont i można teraz zobaczyć jak wyglądała praca w młynie.
http://muzeum.sacz.pl/strony_wystawy/muzeum-mlynarstwa-techniki-i-rzemiosla-wiejskiego-im-jozefa-winiarskiego/
Takie małe sprostowanie – Europejskie Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego znajduje się w Lusławicach, a nie w Lutowiskach 😉 Pozdrawiam! 🙂
Dziękujemy. To coś więcej niż literówka niestety czeski błąd 🙁
Ja polecam kajaki, kiedyś ze znajomymi urządziliśmy sobie spływ kajakowy Dunajcem, spakowaliśmy namioty, jedzenie i przepłynęliśmy od elektrowni w Czchowie aż do Opatowca gdzie Dunajec wpada do Wisły. Super wycieczka
Nasi znajomi mają domek nad Dunajcem z dala od ludzi, prawie nad samą rzeką. Bardzo często tam jeździmy po prostu wypocząć, nie zwiedzać nie oglądać a oderwać się od wszystkiego.
A kiedy będzie materiał o Czchowie?
Na wiosnę będzie 🙂
Wiejskie chaty najlepsze 🙂 Kocham takie klimaty.
Temat Czchowa zupełnie olany. To tak jakby przyjechac do Rzymu zrobic zdjecie po Di trevi i napisac, ze w miescie znajduje sie tez starozytny amfiteatr otwarty od 8 do 20..Chyba ktos wskoczył tylko na loda 😉
Ponieważ w Czchowie byliśmy z 7-8 razy to zapewne zasłużył na osobny materiał na blogu. Tutaj jest tylko punktem postoju w podróży wzdłuż Doliny Dunajca