Pamiętacie naszę relację Wiedeń w 24h? Cieszyła się ogromnym zainteresowaniem (dzięki). W takim razie pora na kolejne miasto. Tym razem Sztokholm w jeden dzień. To miasto da się zwiedzić w jeden dzień. Serio. Tylko czasami trzeba ten dzień… rozbić na dwa. Zwłaszcza w weekendy.
Na lotnisku Skavsta wylądowaliśmy o godzinie 14.00, wcześniej mijając świetnie prezentujące się skute lodem lub krą brzegi Baltyku. Na miejscu przywitał nas zapach żywicy i palonego drewna oraz… temperatura kilka stopni wyższa niż w supermroźnej Polsce. Jeszcze „tylko” ponad godzinna podróż autobusem do centrum miasta i będziemy! Autobusy linii Flygbussarna z charakterystycznymi tęczowymi wstęgami czekają na turystów co godzinę, zazwyczaj tuż po przylotach.
Po przyjeździe przebijamy się jak Drużyna Pierścienia przez kopalnie Morii. Raz i drugi… Najpierw przez gigantyczny dworzec autobusowy a potem przez połączony z nim dworzec kolejowy i centrum handlowe. Nasze pierwsze kroki kierujemy do Centrum Informacji Turystycznej, gdzie czekają już na nas prezenty – karty miejskie VIP, które upoważniają na darmowy przejazd komunikacją miejską (za wyjątkiem promów) i pozwalają nam zupełnie za darmo wchodzić do każdego muzeum jakie sobie tylko wybierzemy. Za szczodrość dziękujemy Urzędowi Miasta w Sztokholmie (chyba dobra nazwa), który przygotował dla nas naprawdę pokaźny ekwipunek promujący swoje miasto. Usłyszeliśmy, że travel blogerzy są dla nich „bardzo ważni”.
Sztokholm w jeden dzień lub na weekend. Jak zwiedzać?
DZIEŃ 1
Godzina 16:00 – rozpoczynamy właściwe zwiedzanie. Po przejściu długiego i ozdobionego jeszcze świątecznymi lampkami deptaku, mijamy położony na miniaturowej wysepce budynek parlamentu i docieramy do Zamku Królewskiego (Kungliga Slottet). To bardzo ładny renesansowy okazały budynek, którego wnętrza udostępnione zostały turystom. Możemy przejść po znakomitych apartamentach królewskich, zobaczyć skarbiec z koronami monarszymi, czy bardzo ciekawą zbrojownię. Zwiedzanie z przewodnikiem! Przed gmachem pałacu stoją (nawet na wielkim mrozie) ubrani w tradycyjne stroje przedstawiciele królewskiej straży. I maszerują, i machają, ale nie pozują do zdjęć! Możecie najwyżej poprosić do zapozowania jedną z reprezentacyjnych armat. Na pewno nie odmówi
Godzina 17:00 – Położony w niewielkiej odległości od Zamku Królewskiego Fiński Kościół (Storkyrkan) autentycznie nas uwiódł. Z zewnątrz nie zachwycał niczym szczególnym ale zaraz po przekroczeniu wielkich drzwi poczuliśmy niesamowitą atmosferę tego miejsca. Po pierwsze – było tam przyjemnie ciepło (czy tak wygląda walka o ostatnich wiernych w Skandynawii?), po drugie wnętrze bardzo ładnie oświetlono prawdziwymi białymi świecami (świetnie prezentowała się metalowa kula – świecznik zdobiąca jedną z bocznych kapliczek), co sprawiało, że odbijające się światło nadawało wspaniały złoty kolor całemu wnętrzu (nazwaliśmy więc ten kościół – „złotym kościołem”), a po trzecie – akurat przygotowywano się do koncertu organowego (jak się okazało – bardzo popularnej formy spędzania wieczorów wśród mieszkańców Sztokholmu). Trochę dziwne wydawało się jednak powszechne wśród mężczyzn wchodzenie do świątyni w… czapkach.
Po wyjściu z cieplutkiego kościoła przeszliśmy na rynek (jeśli w ogóle tak możemy nazwać mały plac w kształcie kwadratu – jak wiadomo miasta należące do Związku Hanzeatycki nie posiadały typowych rynków – tam każdy centymetr ziemi był na wagę złota), wielką rolę ogrywały nabrzeża, ulice handlowe, targowiska. Na tym placu miała miejsce podczas konfliktu duńsko – norweskiego o tron straszna masakra czyli tzw. krwawa łaźnia (egzekucja szwedzkich opozycjonistów wykonana na zlecenie duńskiego króla Chrystiana II). Szwedzi nigdy już nie zapomnieli sąsiadom tej zniewagi.
Godzina 18:00 – No to idziemy dalej, mijamy plątaninę uliczek Starego Miasta. Na Gamla Stan jeszcze wrócimy, ale moment, gdy się ściemnia – czyli płoną pierwsze latarnie a niebo przybiera kolor chabrów – wydaje się idealnym do fotografowania. Łowimy sporo kadrów i choć robi się coraz zimniej, a termometr miejski umieszczony na wieży – punkcie widokowym mierzący temperaturę, ku naszemu niedowierzaniu pokazuje tylko minus 3 stopnie (odczuwalna temperatura jest znacznie niższa) kierujemy się w stronę przystani promów i dzielnicy Sluten. To dawna dzielnica robotnicza, pomijana w większości przewodników – a bardzo ładna i naszym zdaniem niezwykle klimatyczna, zwłaszcza, gdy się chce objąć wzrokiem całą Starówkę oraz obejrzeć ostatki żeglarskiego życia w centrum Sztokholmu (główny terminal morski jest daleko na północny wschód od centrum. Tu też znajduje się nietypowa wieża widokowa, na którą wejść można (dla odważnych) zawieszoną 100 metrów nad ziemią estakadą.
Godzina 19:00 – Króluje kolor bursztynowy i ciemny szafir nieba. Ku naszemu zdziwieniu ruch na ulicach wciąż niewielki, w tę i we wtę przecinają powietrze hałasy pociągów podmiejskich. Ich akurat jeździ tu sporo. Teraz czeka nas dość długa droga (pod górkę) w kierunku punktu widokowego, który polecił nam Paweł z Silesiair.pl Idziemy więc bardzo ostrożnie, bo kostka brukowa na bocznych uliczkach jest niezwykle śliska, sztokholmskie kocie łby przypominają w istocie prawdziwe kocie łby – są owalne i okrągłe. Przechodzimy koło hotelu Hilton i po kilku runkach „góra dół góra dół” odbijamy w uliczkę Bledstronsgr. W końcu dochodzimy do punktu widokowego zawieszonego (jak się później okazało) na granitowym wzgórzu. Jak zwykle kilka zdjęć, długi czas naświetlania, panorama, piękny widok na Wyspę Kungsholmen i okazały ratusz z wieżą przypominajacą latarnię morską, do tego Gamla Stan, doki portowe i skute lodem wody Riddarfjarden. Jak łuski ryby. To był naprawdę jeden z najpiękniejszych nocnych widoków w czasie naszych podróży. Dzięki Paweł!
Godzina 20:00 – Jeśli traficie w to miejsce, polecamy – idźcie dalej skrajem urwiska w kierunku parku Mariaberget. Ścieżki spacerowe mijają zawieszone na wzgórzu kamienice a po lewej skały i widok na fiord. Wieczorem panuje tu gęsta atmosfera. Po zejściu na poziom wody postanowiliśmy wracać brzegiem kanału, wzdłuż którego zacumowały liczne stateczki – najczęściej zaadaptowane na restauracje i puby. Właściwie stawiamy, że żaden z nich nie pełni już pierwotnej wersji – nie łowi ryb. Uwaga! obok nas przebiega jeden biegacz, uwaga! Drugi, rowerzysta, kolejny. Pamiętajmy, że sztokholmczycy to ruchliwy naród, przy każdej okazji ruszają się i ćwiczą. I mają do tego pełną infrastrukturę. Uciekamy ze ścieżki rowerowej. Po naszej prawej stronie ciągnęła się skalna ściana – ta sama na której byliśmy przed chwilą podziwiając widok na ratusz, z wieloma małymi lodospadami, a po lewej – skuta lodem tafla wody i mieniący się licznymi kolorami widok na miasto. Mijamy wiadunkt kolejowy, nad nami stosunkowo cicho mkną miejskie pociągi. Jeden po drugim. Czy to się opłaca?? Zrobiło się naprawdę zimno.
Godzina 21:00 – W końcu! Czekaliśmy na ten moment już od momentu pierwszego spaceru. Powrót na Gamla Stan z najstarszą i najpiękniejszą częscią Sztokholmu. TEraz już to stwierdzamy niepodważalnie! Co nas tutaj zauroczyło? Wąskie wybrukowane „kocimi łbami” uliczki, gdzieniegdzie prowadzące w górę na schodkach, a w innych miejscach na małe dziedzińce. Kilkadziesiąt wąskich przesmyków. Kolorowe – zupełnie takie jak u nas w Gdańsku kamienice – wysokie, kilkupiętrowe, o gładkich elewacjach. W wielu z nich znajdują się nastrojowe kawiarnie, restauracje, małe warsztaty rzemieślnicze, galerie sztuki, sklepiki z rękodziełąmi i pamiątkami. Czasami można spotkać grupę turystów oprowadzanych przez przewodnika przebranego w długi czarny płaszcz i cylinder – niczym XIX – wieczny poeta! Trochę takich wycieczek jest organizowanych w różnych miejscach Gamla Stan przez miasto. Wycieczki są darmowe, przewodnicy ciągną za sobą grupkę zapaleńców z wyrzuconymi jęzorami. Widocznie mimo mrozu przewodnik ma to coś… Na koniec odpytuje uczestników a Ci najbardziej uważni dostają nagrody. Genialny pomysł. Drugim genialnym pomysłem są świetlne ozdoby domów, sklepów i kamienic w mieście. Ale to temat na osobną historię…
Godzina 22:00 – Opuszczamy Gamla Stan, nie możemy odmówić sobie kilku zdjęć na długim czasie naświetlania ze skutymi lodem wodami w rolach głównych. Długi dzień w końcu dobiega u nas do końca. Szwedzi siedzą w knajpach i pubach. Przez okna zerkamy, że całymi rodzinami. Cena kawy i wiedeńskiego torcika – 60 koron. Jakieś 30 zł. Uhm. Wracając do stacji metra wstąpiliśmy jeszcze do kościoła Klara Kirke, w którym – a jakżeby inaczej – odbywał się właśnie koncert organowy. Przyjemnie było odpocząć po całym dniu zwiedzania w takich właśnie okolicznościach. Jak zauważyliśmy tak też relaksuje się sporo mieszkańców miasta. Zapatrzeni gdzieś przed siebie siedzą i słuchają. Mężczyźni – a jakże – w czapkach!
DZIEŃ 2
Godzina 8:00 – To był dla nas szok! Na zewnątrz praktycznie mrok, coś na podobieństwo naszej godziny 6:00, wszędzie szarówka. Wszyscy chyba śpią, nie minął nas żaden samochód. Wsiadamy do naziemnego metra, przesiadka na kluczowej Stacji centralnej, wchodzimy do słynnej niebieskiej linii. Ta równoleżnikowa linia położona jest niezwykle głęboko, dlatego w całości wykuto ją w granitowej skale. Skała na każdej ze stacji pomalowana jest na inny kolor, my mamy okazję akurat zobaczyć niebieską i zieloną, na której dodatkowo postawiono dziwne dość rzeźby rodem ze starożytnej Grecji. Warto zwrócić uwagę na ruchome schody prowadzące na powierzchnię, które tutaj naprawdę wyglądają jak „schody do nieba”. Są… hmmmm niezwykle dłuugie.
Godzina 9:00 – Wyłaniamy się na powierzchnię w okolicach urokliwego KunstradGarden. Tu znajduje się kilka obiektów wartych odwiedzenia podczas dłuższego zwiedzania – np. Opera, synagoga czy kościół Św. Jakuba my jednak kierujemy się na północ w stronę placu Nybroplan nad małą zatoczką Nybroviken. Stąd ruszają promy wgłąb zachodniej części sztokholmskich fiordów. Stąd też rusza tramwaj i autobus w stronę Wyspy Djurgarden. W każdym tramwaju jeden pracownik – sprzeda Ci bilet lub skontroluje. Lub zrobi jedno i drugie.
Godzin 10:00 – Są takie miejsca w każdym niemal mieście, które po prostu trzeba zwiedzić i zobaczyć jak już się w nim znajdziemy. Takim w Sztokholmie jest bez wątpienia Muzeum Okrętu Waza (Vasamuseet). Jak sama nazwa wskazuje atrakcją muzeum jest statek, który wyciągnięty został po 300 latach z morskiego dna i znów ujrzał światło dzienne stając się niesamowitą atrakcją turystyczną. A zachował się w niemal nienaruszonym stanie, gdyż zimne wody i gruba warstwa mułu pięknie do zakonserwowały. Potężny statek możemy oglądać z każdej strony, z każdej niemal perspektywy, bez problemu podziwiając wszelkie detale architektoniczne i rzeźbiarskie – a to za sprawą umieszczonych wokół kładek, pomostów, balkonów. Z dna morskiego udało się wydobyć nie tylko płynący z niecnymi zamiarami na Polskę statek Gustawa II Adolfa, a także mnóstwo przedmiotów, sprzętów, które akurat na pokładzie galeona się znalazły (beczki, ubrania, buty, liny żeglarskie, zastawa, kufry, a nawet fragmenty żagli). Nagrywamy tu filmik do naszego vloga.
Godzina 11:00 – Godzina nam wystarczyła. Idziemy trochę dalej, by wejść do Akwarium Sztokholmskiego, które oblężone zostało przez mieszkańców z gromadami dzieci. O tak! Szwedzki system socjalny promuje wielodzietność i tu właśnie odczuliśmy do na własnej skórze. Mama i tata a obok, raz, dwa, trzy maluchy i ogromny hałas. Byliśmy już w kilku tego typu atrakcjach w różnych krajach ale tutaj nas bez wątpienia spodobała nam się minipuszcza, w której panował wilgotny i gorący klimat. Od czasu do czasu też zagrzmiało i lunął rzęsisty deszcz! Dzieci były zachwycone! Właściwie to… my też 🙂
Godzina 12:00 – Idziemy do kolejnego ważnego na turystycznej mapie Sztokholmu miejsca, czyli Skansenu, prezentującego sposoby życia Szwedów w dawnych czasach – począwszy od wsi, skończywszy na większych miasteczkach i miastach (tradycyjne drewniane chatki, młyny, dworki, warsztaty rzemieślnicze, kościół). No i tutaj również pojawiła się atrakcja idealna dla dzieci – mini zoo. Jak się okazało nie była to jedynie atrakcja przeznaczona dla najmłodszych – my również byliśmy przeszczęśliwi, mogąc zobaczyć przepiękne rysie, czy majestatyczne żubry. Niedźwiedź niestety okazał się nieosiągalny – zapadł w sen zimowy! Choć nie popieramy generalnie zamykania zwierząt w ogrodach zoologicznych, tutaj wydaje się miały naprawdę sporo miejsca a środowisko im przygotowane było bliskie naturalnemu. Bardzo bliskie.
Godzina 13:00 – Zdajemy sobie powoli sprawę, że nasza wycieczka po Sztokholmie dobiega końca. Jeszcze tylko trzeba podejść pod monumentalny Ratusz – widoczny niemal z każdego punktu w mieście, głównie z powodu wieży do złudzenia przypominajacej latarnię morską. Tam obiecaliśmy zrobić sobie tradycyjne zdjęcie z naszyym pixelmotylem. Niestety sam ratusz można zwiedzić go tylko z przewodnikiem. No ale przecież nikt nie zabroni nam pospacerować wokół tej wielkiej czerwonej ceglanej bryły, w której co roku odbywa się ceremonia rozdania Nagród Nobla.
Stoimy na promenadzie, do której podpływają łodzie z gośćmi ceremonii rozdania nagród i obserwujemy jeszcze raz kamienice i wieże Gamla Stan. Sztokholm to ładne miasto. Wyobraźcie sobie obraz – ogromną plamę zimnych, szarych, turkusowych plam i w samym środku setki kolorowych konturów, pastelowych pasm i ciemnych konturów. Impresjoniści by dali radę…
Godzina 14:00 – Czas nagli. Szybki posiłek i po chwili już jesteśmy na Stacji Centralnej, trochę wcześniej (na szczęście, bo autobus odjechał 15 minut przed czasem) niż zaplanowany odjazd autobusu. Bieg zimą w Sztokholmie jest bezpieczny. Jakimś cudem chodniki nie są pokryte lodem, nikt też nie korzysta z soli przemysłowej. Jedynie żwir, żużel, coś ciemnego ale skutecznego. Autobus wiezie międzynarodowe towarzystwo pod lotnisko Skavsta. Głos szofera z mikrofonu: Po raz drugi słyszymy, że jesteśmy ważni i subtelnie zaprasza nas do Szwecji po raz kolejny. To by było na tyle… Na razie. Bo z zaproszenia skorzystamy.
POMOCNE LINKI I INNE POLECANE POSTY:
Darmowe atrakcje turystyczne w Sztokholmie
Darmowe zwiedzanie Sztokholmu z przewodnikiem
Wyszukiwarka i schemat systemu metra w Sztokholmie
PODZIĘKOWANIA: Za pomoc w zwiedzaniu i zaproszenie do testowania Stockholm Card dziękujemy niezwykle miłym osobom z Biura Promocji Sztokholmu. Wielki plus za współpracę z blogerami. To zupełnie inna jakość. Tack Stockholm!
A oto i obiecane wideo. W jednej z ról – stopy Marcina 😐
GDZIE SPAĆ? Porównaj najtańsze noclegi w Sztokholmie | Zarezerwuj hotel w Sztokholmie
Sama też byłam w Sztokholmie w zasadzie ciut dłużej niż 24 godziny. Bardzo polubiłam to miasto, jego klimat i mieszkańców. Choć muszę przyznać, że marzyłam o takim Sztokholmie jak na Waszych zdjęciach – mroźnym i zimowym. Nie wyszło ale i tak było fantastycznie 🙂
witam, a jak otrzymać taką kartę VIP? Są przewidziane dla wszystkich turystów czy trzeba spełnić jakieś określone warunki?
Dzielnica Slussen, a nie Sluten
Z przyjemnością sobie przypomniałem waszą relację, bo za tydzień jedziemy! Dzięki za inspirację. 🙂
Piękne zdjęcia! Dopiero od paru miesięcy mieszkam w Sztokholmie, więc zima dopiero przede mną:) Zapraszam do obejrzenia moich https://bikeandsoul.blogspot.se/
Czy punkt widokowy na granitowej skale to było to miejsce?
https://www.google.com/maps/views/view/104454841765179369478/photo/_UeRVSJ8xtgAAAQJORiDUA?gl=pl&heading=110&pitch=90&fovy=75
Nie ten nasz był trochę „blizej” centrum niżej https://goo.gl/maps/OX2bX ale ten Twój też można spróbować
Jadąc metrem warto zrobić przystanek na stacji Stadion 🙂