Blog Dzięki niemu powstał Harry Potter? Zwiedzamy Edynburg, Miasto Marzeń

Dzięki niemu powstał Harry Potter? Zwiedzamy Edynburg, Miasto Marzeń

Jest kilka miast w Europie, które śmiało można nazwać „miastami marzeń”. Ogłaszając to na facebooku baliśmy się, że nikt nie zrozumie o co chodzi. Miastami Marzeń? Miastami bezsprzecznie pięknymi ale piękno to nie wszystko. Miastami, które kryją w sobie dziesiątki dzieł oraz inspiracje dziesiątek artystów, setki opowieści i tysiąc (przynajmniej) lat historii. Miasta, w których każda kamienica, uliczka, każdy zabytek, park, świątynia mogą porwać cię i wciągnąć na długi czas. Miasta, które mają swój niepowtarzalny styl i duszę. Właściwie wszystkie takie miasta mieliśmy okazję już zobaczyć. Prócz jednego. Dumy Szkocji, Edynburga. Więc polecieliśmy i zrobiliśmy dla Was zestawienie tego, co zobaczyć w Edynburgu, zwiedzając go w 2-3 dni?

Dojazd i informacje praktyczne

Do Edynburga przylatujemy przez Amsterdam z KLM. To chyba nasz najkrótszy lot tymi liniami, bo przez Morze Północne to był zaledwie momencik. W Epoce Lodowej pod nami był ląd, łączący Holandię i Szkocję, Doggerland. Dziś łączy ich tylko Shell. Lotnisko w Edynburgu znajduje się zaledwie 15 km od centrum miasta. Skomunikowane jest z nim bardzo dobrze. Często odjeżdżają stąd autobusy (na przykład Airlink 100, a także wielu innych przewoźników) oraz szybkie i wygodne tramwaje, których przystanek znajduje się tuż przy wyjściu z terminala. Podróż trwa około 30 minut. Pamiętać trzeba, że jadąc z miasta na lotnisko trzeba aż do końca trasy zachować bilet. Ostateczna kontrola biletów odbywa się już po wyjściu z tramwaju. Bilet w cenie 6 £, lub 8, 5 £, w dwie strony, można kupić w automacie zarówno gotówką (tylko monetami), jak i kartą. Warto spojrzeć na stronę lotniska z informacjami o transporcie.

Po Edynburgu najlepiej poruszać się pieszo. Nie dotyczy to oczywiście: ulewnych deszczów, wiatru 100 km na godzinę, śnieżycy. Historyczne centrum nie jest specjalnie rozległe, jeśli jednak wybierzemy atrakcje znajdujące się poza centrum, warto skorzystać z autobusów miejskich (bilet jednorazowy kosztuje 1,7 £, można go kupić u kierowcy, za odliczoną kwotę, którą wrzuca się do specjalnego pojemnika). Jeśli chcemy udać się jeszcze dalej, konieczna będzie podróż pociągiem. Dworzec Główny Edynburga to Waverley Railway Station. Trochę dziwna nazwa, która wzięła się od jednego z poematów sir Waltera Scotta. Wyobraźcie sobie w Polsce dworzec Katowice – Balladyna. Bilety na pociąg także możemy kupić w automatach na dworcu.

Miasto dzieli się na dwie, równoległe do siebie, dość podłużne części – Nowe Miasto i Stare Miasto. Oddzielone są one od siebie pasem zieleni zwanym Princess Street Gardens. Kiedyś było tam ogromne jezioro. Nie zdziwcie się, gdy zdezorientowani będziecie patrzeć, dlaczego Stare Miasto niejako „wisi” nad nowym i to kilka pięter wyżej. Tak zostało założone, na wulkanicznej skale. Ale dzięki temu jego urok, o czym dalej. Wnioski? Zamieszkać najlepiej gdzieś na osi Nowego Miasta, a Stare Miasto pozostawić sobie na zwiedzanie i rozrywkę. O naszym wyborze hotelu na końcu.

Co zobaczyć w Edynburgu?

Park i Pałac Holyrood

Na samym końcu Królewskiej Mili wznosi się pałac, który zamieszkuje brytyjska rodzina królewska, przybywająca z oficjalną wizytą do Edynburga. Elżbieta II robi to dość rzadko, więc pałacowe wnętrza można bez większego problemu zwiedzać od godziny 9:00. My byliśmy tu dużo wcześniej.
Gdyby jednak akurat przebywała w swojej szkockiej rezydencji, pałac byłby zamknięty przed gośćmi z zewnątrz. Historia tego miejsca sięga XII wieku, wówczas znajdowało się tu założone przez króla Dawida I opactwo „Święty Krzyż” (Holy Rood). Dziś zachowały się po nim romantyczne i całkiem okazałe ruiny. W XVII wieku opactwo funkcjonowało tu w sąsiedztwie pałacu, dobudowanego przez króla Jakuba III. Wówczas pałac pełnił rolę reprezentacyjną, w przeciwieństwie do położonego na wysokiej skale zamku górującego nad starym miastem, który pełnił raczej funkcje obronne. Kompleks otoczony jest parkiem o tej samej nazwie, widać stąd pięknie skałę zwaną Tronem Artura, a na przeciwko wznosi się budynek Szkockiego Parlamentu – dość wątpliwej urody. I przy fontannach stoi budka informacyjna z gadżetami oraz mapą parku. Szlak wychodzący stąd wiedzie przez niecałą godzinę na szczyt, momentami jest stromo. Przełożyliśmy spacer na niedzielę ale w niedzielę odezwała się „Marcinowa” kontuzja kolana i ostatecznie na Tronie Artura nie pojawiliśmy się.

Zwiedzanie pałacowych komnat, sypialni (w tym sypialnia Marii Stuart), apartamentów królewskich, sal reprezentacyjnych i Wielkiej Galerii nie należy do najtańszych. Dorośli muszą zapłacić za bilet 15 £, dzieci natomiast 8,7 £ (do lat 5 mają za darmo). Wewnątrz nie można robić zdjęć. Godziny zwiedzania są różne w zależności od sezonu. Od 1 listopada do 31 marca zwiedzać można w godzinach 9:30-15:15, a od 1 kwietnia do 31 października w godzinach 9:30-16:30. Więcej informacji znajduje się na stronie pałacu.

Królewska Mila, boczne uliczki i darmowe muzea

 

Główną arterią starej części miasta, która ciągnie się od Zamku Edynburskiego, aż do Pałacu Holyrood jest Królewska Mila (Royal Mile). Niemal o każdej porze dnia przechadzają się tu turyści, od czasu do czasu wchodząc do jednej z kawiarń, albo też sklepów z tradycyjnymi wyrobami szkockimi. Królują tu oczywiście wełniane swetry, płaszcze, marynarki i spódnice w szkocką kratę (materiał ten nosi nazwę tartan). Sklepów ze szkocką whisky też jest tu sporo.  Zobaczyć tu można także, znane dobrze z Londynu, czerwone budki telefoniczne, tutaj w ciekawy sposób przekształcone w… bankomaty. Pięknie jest tu zwłaszcza wieczorem, kiedy boczne, wąziutkie uliczki, pomiędzy wysokimi, nawet 10 metrowymi kamienicami, zwane tutaj „close”, rozbłyskują światłem żółtych latarni. Atmosfera staje się bajkowa, niczym w potterowskim Hogsmeade.

Wzdłuż Królewskiej Mili znajduje się wiele atrakcji turystycznych, jak Camera Obscura and Word of Illusions, to jednak bardzo droga przyjemność. Zupełnie za darmo wejść można na przykład do Muzeum Miejskiego, czy też do malutkiego ale niezwykle interesującego Muzeum Pisarzy, zaaranżowanego w wiktoriańskim Domu Mrs. Stairs. Nomen omen.

Katedra St. Giles

Znajdująca się przy Królewskiej Mili Katedra św. Idziego – patrona Szkotów, już od bardzo dawna nie jest katedrą. Właściwie jedynie przez niezbyt długi czas w XVII wieku nią była. Jednak wciąż oficjalnie używa się tego właśnie określenia.
Kościół wzniesiony został w XII wieku, choć to, co dziś możemy podziwiać, to efekt XIV/XV wiecznej odbudowy po pożarze. Początkowo oczywiście należał on do wspólnoty katolików. Świątynia wyróżnia się wspaniałą architekturą, zwłaszcza gdy świeci słońce, bo tutejsze witraże są wprost niebywale piękne. Z zewnątrz na uwagę zasługuje wieża z iglicą w kształcie korony wnętrze natomiast kryje mnóstwo kaplic, wśród których jedną z ważniejszych jest Kaplica Ostu – symbolu Szkocji. Tuż przy kościele wznosi się pomnik słynnego XVIII – wiecznego szkockiego filozofa i myśliciela, twórcy teorii ekonomi Adama Smitha. Tego samego, który spopularyzował powiedzonko”Czas to pieniądz” (choć pierwszy powiedzenie wymyślił podobno Benjamin Franklin).

Zwiedzanie katedry jest darmowe, zdjęcia można robić, po uiszczeniu symbolicznej opłaty. Informacje na temat godzin otwarcia kościoła, a także możliwości zwiedzania jej z przewodnikiem, znaleźć można na stronie obiektu.

Zamek Królewski w Edynburgu

Wznosi się na końcu imponującego powulkanicznego wzgórza. Podziwiając go z dołu, ma się wrażenie jakby mury otaczające kompleks zamkowy wrosły w naturalną skałę, tworząc piękną, acz budzącą respekt całość, do której musiało dostosować się miasto na przestrzeni wieków. Tutaj też rozpoczyna się Królewska Mila.
Warto pozostać tu przynajmniej do godziny 13:00. Wówczas odbywa się uroczysty wystrzał ze znajdującej się na dziedzińcu, tuż obok kawiarni „współczesnej” armaty. Nieco dalej ciągnie się rząd innych zabytkowych armat.

Kompleks jest naprawdę spory, więc nie będzie problemu żeby zagospodarować sobie tu czas do wspomnianej salwy. Jednym z najważniejszych obiektów jest tu wczesnośredniowieczna Kaplica św. Małgorzaty (piątka fotka), która pochodzi z XII wieku i jest najstarszą budowlą Edynburga. Pałac Królewski z komnatami oraz insygniami koronacyjnymi i kamieniem przeznaczenia to kolejny ważny punkt do zobaczenia. Muzea na przykład Narodowe Muzeum Wojny, a także zamkowe więzienia również udostępniono zwiedzającym. Kompleks składa się z dziedzińca dolnego, gdzie wznoszą się budynki związane ze stacjonującym tu garnizonem wojskowym, oraz dziedzińca górnego, gdzie znajdują się najważniejsze obiekty. Uwaga, w miejscu oglądania insygniów nie wolno używać nawet telefonów komórkowych.

Czy warto? Pewnie wielu zastanawia się, czy wydać prawie 90 zł na ten obiekt? Bilet na zwiedzanie zamku kosztuje 18,50 £ (bilet ulgowy dla dzieci od 5 do 15 roku życia – 11,50 £). Zwiedzać można z przewodnikiem lub też samodzielnie, korzystając na przykład z audioprzewodnika (dodatkowo płatny 3,5 £ dla osoby dorosłej) i samodzielnie, we własnym tempie zwiedzać poszczególne elementy kompleksu. Godziny otwarcia są różne w zależności od sezonu. W okresie od 1 kwietnia do 30 września od 9:30 do 18:00, natomiast w okresie od 1 października do 31 marca od 9:30 do 17:00. W szczycie sezonu warto kupić bilet on-line na stronie obiektu. Naszym zdaniem warto, ale dlatego, że jesteśmy fanami historii i bez tego obiektu pewna opowieść, którą sobie wymyśliliśmy na Edynburg, byłaby niepewna. Ale to nie jest obiekt niezbędny podczas odkrywania miasta. Z dziedzińca przed wejściem do zamku oraz za bramą i kasami można podziwiać ciekawe widoki na miasto.

Muzeum Narodowe Szkocji

Większość muzeów państwowych w Szkocji (podobnie jak w całym Zjednoczonym Królestwie) jest darmowa. I to jest naprawdę piękne, zwłaszcza, że Edynburg nie należy do tanich miast. Jednym z takich obiektów jest Muzeum Narodowe Szkocji, które zostawiliśmy sobie na ostatni dzień tuż przed wylotem i po check-out z hotelu. Jest ono świetnie wyposażone, a liczne kąciki zabaw i ekspozycje dostosowane do najmłodszych, sprawiają, że bardzo chętnie przychodzą tu rodziny z dziećmi. Muzeum imponują swoją wielkością, zwłaszcza dwóch, piętrowych patio, a także bogactwem zebranych eksponatów z przeróżnych dziedzin nauki, sztuki, kultury. Mamy tu więc dział poświęcony wzornictwu i modzie, kulturom świata, odkryciom szkockim, historii Szkocji, nauce i technologii, przyrodzie itd.  Organizowane są tu także wystawy czasowe, na większość z nich obowiązuje jednak bilet.

Muzeum Narodowe Szkocji otwarte jest codziennie (za wyjątkiem Świąt Bożego Narodzenia) w godzinach od 10:00 do 17:00 (w Nowy Rok i 26 grudnia od 12:00 do 17:00). Wstęp na wystawy stałe jest darmowy. Płatna jest szatnia (pozostawienie jednej rzeczy w szatni kosztuje….). Wszystkie informacje naleźć można na stronie muzeum.

Cmentarz Greyfriars Kirkyard

  

W niewielkiej odległości od królewskiej Mili i Muzeum,  a także tuż przy słynnej kawiarni Elephant House, gdzie J.K. Rowling pisała swoją słynną serię o czarodzieju Harrym Potterze, znajduje się Cmentarz Greyfriars Kirkyard. Nekropolia na terenie dawnego kościoła Franciszkanów, z której rozpościera się ciekawy widok na fasady starych kamienic, jest miejscem niezwykle magicznym, owianym licznymi legendami i także związanym z książkami o Potterze. Pisarka bardzo często przechadzała się tędy, szukając  na zabytkowych płytach i pomnikach nagrobnych inspiracji do imion i nazwisk nadawanych wymyślonym przez siebie postaciom. Takim był bez wątpienia grób prawdziwego Toma Riddle, czyli książkowego Lorda Voldemorta. Fani książek fantasy pojawiają się tu odwiedzając jego grób.  Ale to już chyba lekka przesada. Czy nie?
Na cmentarzu pochowano wielu znakomitych przedstawicieli nauki, polityki, czy kościoła, ale spoczął tu został także piesek Bobby, który po śmierci swojego pana przez 14 lat wiernie czuwał przy jego grobie. Stał się bohaterem Edynburga, a jego pomnik wznosi się blisko cmentarza. Na pewno go miniecie. Zwróćcie uwagę, że tutejsza ulica, króla Jerzego IV jest tak naprawdę… mostem.

Park Miejski – East Princess Street Gardens

Kolejnym zwierzakiem, który doczekał się swojego pomnika w Edynburgu, jest niedźwiedź brunatny. Co najważniejsze to miś-rodak. Pomnik wznosi się w Parku Miejskim (East Princess Street Gardens), ulokowanym u podnóży Castlehill (skały zamkowej). Tak na marginesie to pochowanych jest tu sporo królewskich piesków a rzut kamieniem obok… wiele kobiet straconych, po posądzeniu o czary. Ciarki.
Wracając do Wojtka. Mimo, iż niedźwiedź pochodził z Syrii, to został ona przygarnięty przez Polski Korpus dowodzony przez Władysława Andersa i nazwany tym właśnie imieniem. Służył on wojsku, walczył między innymi w bitwie o Monte Casino i doczekał się stopnia kaprala. Po II Wojnie Światowej wraz z oddziałem stacjonował w Glasgow, a gdy przeszedł na emeryturę ulokowano go w edynburskim ogrodzie zoologicznym. Dziś jest osobliwą atrakcją parku, bez wątpienia intrygującą, z zaciekawieniem zatrzymuje się tu niemal każdy turysta, nie tylko z Polski i wytyka go palcami. „O, ten polski miś”. Zasłyszane na własne uszy.

Nowe Miasto + Georgian House

Główną ulicą nowej części miasta jest ruchliwa i szeroka Princess Street. Być może to będzie Wasze pierwsze spotkanie w miastem po wyjściu z tramwaju. To przy tej ulicy właśnie wznosi się monumentalny pomnik ku czci słynnego szkockiego pisarza i wieszcza narodowego sir Woltera Scotta, który napisał między innymi słynną powieść Rob Roy. Neogotycki pomnik jest największym tego typu obiektem na świecie.  Na szczycie znajduje się punkt widokowy na centrum miasta. Pisarz jest tu naprawdę uwielbiany. Niczym połączenie Mickiewicza i Słowackiego u nas.
Spacerujemy. To mijamy restaurację, gdzie jadał obiady Artur Conan Doyle, a niedaleko się urodził. Tu narodził się Sherlock Holmes. To mijamy dom, z tabliczką, mówiącą, że urodził się w nim Alexander Graham Bell. To tu narodził się też smartfon. Tzn telefon…
Pamiętajmy, że Szkoci bardziej niż sknerusy (mit z dowcipów) to wielcy naukowcy i wynalazcy wielu dzisiejszych dóbr.
Georgian House to obiekt, na który natrafiliśmy wędrując New Town na zachód. Niepozorny z zewnątrz, ale ciekawy w środku budynek, pełni rolę galerii sztuki i muzeum wiktoriańskich oraz georgiańskich wnętrz. Wstęp 8 funtów.

Urokliwa Dean Village i wędrówka wąwozem Leith

To blisko, tylko użyjcie google maps, by Was dobrze zaprowadziło. Dean Village niegdyś stanowiła osobne miasteczko, a właściwie była wsią na obrzeżach Edynburga. Ze względu na swoje położenie nad rzeką Water of Leith, znajdowało się tu centrum młynarstwa. Dziś Dean Village jest dzielnicą Edynburga, ale jakże odmiennym architektonicznie i krajobrazowo. Kamienne domy ciągną się tu wzdłuż rzeki, niektóre spośród nich pamiętają czasy, kiedy w kilkunastu młynach wytwarzano mąkę dla pobliskiego miasta. Warto przejść się malowniczą trasą wiodącą wzdłuż kanionu rzeki, mijając od spodu między innymi wysoki most Dean Bridge, czy monument St. Bernards Well. Porośnięte ciemnozielonym mchem kamienie, szum rzeki, pozostałości po strażnicach to idealne tło baśni lub filmu fantasy. To jedno z bardziej urokliwych miejsc w Edynburgu, a ze względu na to, iż znajduje się poza centrum, jest wciąż jeszcze mało znane przez turystów. Właśnie tutaj zrozumieliśmy już na sto procent o co chodziło J. K Rowling z tym, że jedno miasto potrafiło ją zainspirować do stworzenia słynnego uniwersum.

Wennel i Calton. Punkty widokowe Edynburga

Choć wzgórze Calton ma tylko nieco ponad 100 metrów n.p.m, to rozciąga się stąd doskonały, panoramiczny widok: na zabudowania starego miasta, na nowe miasto, na zatokę i wreszcie na skałę Artur’s Seat. Może to dość śmieszne, ale czasem przyrównuje się to wzgórze do ateńskiego Akropolu. Rzeczywiście można doszukać się pewnych podobieństw między wznoszącym się Narodowy Pomnik ku czci poległych w walkach z Napoleonem, a Partenonem. Ale to oczywiście daleko idące skojarzenie, bo ten szkocki nawet nie jest dokończony.
Tutaj też wznosi się Miejskie Obserwatorium Astronomiczne oraz kilka innych budowli jak na przykład przypominający nieco latarnię morską Pomnik admirała Nelsona, czy też Pomnik najsłynniejszego szkockiego filozofa Stewarta. Polecamy wdrapać się na wzgórze późnym popołudniem, gdy pojawia się szansa na zachód słońca nad miastem i widoki na zarysy Highlandsów po drugiej stronie zatoki (nam się poszczęściło). A następnie przy akompaniamencie świergolących ptaków (!!!) zeszliśmy do oświetlonego blaskiem latarni i kamienicznych okien Starego Miasta. Przypominamy, że to był styczeń.

Gdzie zjeść i co zjeść?

Będąc w Edynburgu nie sposób choć raz wieczorem przysiąść w jednym z wielu klimatycznych pubów na starym mieście. Zwykle, oprócz doskonałego piwa, no i whisky, serwują one typowo szkocie potrawy. A o takie przecież nam chodzi. A jeśli tradycyjna szkocka potrawa, to oczywiście Haggis. Jak to zwykle bywa z tradycyjnymi, starymi daniami, także i to wywodzi się z biedy i chęci wykorzystania każdej części zabitego zwierzęcia. W tym przypadku jest nim owca, a konkretnie jej wnętrzności, jak płuca, serce, wątroba. Zmielone, przyprawione aromatycznymi ziołami, cebulką oraz połączone mąką (najczęściej owsianą) tworzą dość osobliwe danie, przypominające trochę naszą kaszankę. Tradycyjnie podaje się haggis w formie kiełbaski w owczym żołądku. W pubach zwykle towarzyszy mu pure z ziemniaków i rzepy. Wszystko zapiekane. Tradycyjną szkocką zupą jest natomiast Scotch Broth ze sporą ilością owczego mięsa, warzyw oraz kaszy.

Innym razem skorzystaliśmy z rekomendacji na szkocki fast food i odwiedziliśmy ciekawą sieciówkę z różowym prosiakiem w logo. Dość popularne są tu knajpki serwujące kanapki wypełnione siekaną wieprzowiną z różnymi dodatkami (haggis, różne sosy, a właściwie chutneye na przykład jabłkowy).

Haggis i lokalne piwo kosztowaliśmy w Halfway House, super klimatycznym pubie położonym nie przy ulicy a przy… schodach na Stare Miasto, a kanapki z siekaną wieprzowiną w knajpce o nazwie Oink. Jest ich w mieście kilka. Bułki kosztują 4-7 funtów. Do tego polecamy piwo imbirowe, bezalkoholowe.

Co jeszcze zobaczyć poza centrum?

Zamek Craigmillar

Co zobaczyć w Edynburgu, ale nieco poza jego sercem? Koniecznie trzeba udać się do oddalonej o około 5 km od centrum miasta dzielnicy, w której znajduje się prawdziwa perełka – Zamek Craigmillar. Dlaczego użyliśmy słowa „koniecznie”, którego ostatnio rzadziej używamy? Bo jest to jedna z najlepiej zachowanych średniowiecznych twierdz obronnych Szkocji.

Tutaj przebywała między innymi Maria Stuart po urodzeniu swojego syna, króla Jakuba VI. Grube mury robią naprawdę wrażenie, a sam zamek wzbudza pewien niepokój. To pewnie przez opuszczone pomieszczenia, ciemne zakamarki i hulający wiatr. Jednym z piękniejszych pomieszczeń jest ogromna sala kominkowa. Teraz wyobraźcie sobie, że byliśmy tu przez dług czas zupełnie sami. Jako ostatni goście przed zamknięciem.

Ceny biletów to 6 £ dla osoby dorosłej (3,6 £ dzieci od 5 do 15 lat). W okresie letnim zamek można zwiedzać od godziny 9:30 do 17:30, w okresie jesienno-zimowym od 10:00 do 16:00. Więcej informacji można znaleźć na stronie internetowej obiektu. Dojedziemy tutaj autobusami miejskimi, np. nr 30, ale z przystanku pod obiekt należy chwilę się przespacerować. Za rekomendację obiektu dziękujemy Patrykowi z bloga Ślonzok Rajzuje 🙂

The Royal Yacht Britannia

Cumuje w edynburskim porcie w dzielnicy Leith. Przez ponad 40 statek służył królowej  Elżbiecie II  jako pływający dom podczas odbywania dalekich podróży. Tutaj też królowa przyjmowała swoich znamienitych gości. Księżna Diana i książę Karol spędzili tu swój miesiąc miodowy. Dziś niemal wszystkie pomieszczenia (zarówno techniczne, gospodarcze jak i mieszkalne oraz reprezentacyjne – sypialnie, jadalnia, salony, sala bankietowa, gabinet) udostępniono zwiedzającym, mało tego, jacht można wynająć na przykład po to, by zorganizować tu jakąś uroczystość.

Bilet dla osoby dorosłej to cena 16,5 £ (studenci i seniorzy – 14,50 £, dzieci od 5 do 17 lat – 8,75 £). W cenie zapewniony jest przewodnik audio, również w języku polskim. Godziny zwiedzania są różne: od stycznia do marca od 10:00 do 15:30, od maja do września od 9:30 do 16:30, a od października do grudnia od 10:00 do 15:00 (zamknięte 25 grudnia i 1 stycznia). Więcej informacji na stronie obiektu.

Wędrówka na Artur’s Seat lub odwiedziny w Pentlands

Wspomniana słynna Góra Artura, to wygasły wulkan, który wznosi się na terenie Parku Holyrood. Według legend to stąd właśnie król Artur obserwował przegraną bitwę z danym ludem zamieszkującym te tereny – Piktami. Rozciągający się widok musi być rzeczywiście imponujący. To głównie dla niego przybywają tu piesze wędrówki, choć warunkiem jest bezwietrzna pogoda. Jak wspomnieliśmy nie udało nam się tu wybrać w niedzielę z przyczyn niezależnych. Niektórzy jednak wsiadają w autobus #4 w kierunku wzgórz, które pewnie dostrzeżecie w oddali, będąc w zamku czy na Calton Hill. To Pentlands, czyli średnie góry, które jednak zaskakują surowością i polodowcowymi dolinkami. Jesienią kwitną tu wrzosowiska. Będą w Edynburgu dłużej niż 3 dni zapewne ten czwarty można przeznaczyć na wizytę tutaj i np. nieodległej Kaplicy Rosslin, znanej z Kodu da Vinci.

My wybraliśmy wycieczkę jednodniową na zachód od miasta, wsiedliśmy w pociąg do Linlithgow i Bo’ness ale to temat na osobny wpis. Jeszcze bardziej słoneczny.

Ogólnie sytuacja pogodowa w czasie wyjazdu zakrawa na spisek. Pozytywny spisek, jakby wszyscy malowali trawę na zielono albo jak Chińczycy rozdmuchiwali smog. Ponieważ przez 4 dni nie spadła tu na nas ani jedna kropla deszczu. Wiało, ale wcale nie przeraźliwie, na dodatek codziennie świeciło chwilę słońce a w niedzielę nawet bardzo mocno. Temperatura około 9 stopni przy -8 w Polsce, kwitnące kwiatki i krzewy w parkach (!!!) i śpiew ptaków. Dajcie znać czy to normalne czy znów ktoś nam wykreował „Truman Show” na czas przyjazdu.

Sprawdź ceny noclegów w Edynburgu

Nasz georgiański hotelik

Wybór hotelu padł spontanicznie. Rozważaliśmy Ibis Budget blisko linii tramwajowej ale daleko od centrum albo coś w samym sercu. Lubimy gdy miejsce noclegu jest samo w sobie atrakcją podczas naszych wypadów. Udało się z dużym wyprzedzeniem upolować hotel ze śniadaniem za mniej niż 200 zł za noc, co w „Edim” podobno jest trudne. Nazywał się Regent House Hotel *** i leży blisko ostatniej stacji tramwaju (York) oraz katolickiej katedry, gdzie msze święte w połowie prawie są po polsku. W tym o 10:30 w niedzielę. Niestety pokój nie miał własnej łazienki tylko dedykowaną na korytarzu i trochę ciągało z okien, ale cała reszta świetna i przytulna z pięknym widokiem na miasto i Zatokę Forth. Zwłaszcza sam obiekt w środku, czyli georgiańska kamienica z XIX wieku z korytarzem, skrzydłem dla służby, kuchenną windą i wnętrzami niczym z fajnego serialu BBC „Upstairs Downstairs”. Znacie? Obsługa mówi w języku polskim i… hiszpańskim. Ogólnie najczęściej słyszanym językiem w Edynburgu oprócz angielskiego nie okazał się polski a hiszpański. Ktoś wyjaśni nam dlaczego? 🙂

Do Edynburga dolecimy tanimi liniami (pamiętajmy o zmianie zasad granicznych po wejściu w życie Brexitu wiosną 2019) lub codziennie KLM z Krakowa, Warszawy, Wrocławia i Gdańska z króciutką przesiadką w Amsterdamie od 596 zł w dwie strony. Na dodatek linia oferuje wciąż serwis pokładowy na lotach z Polski, darmowe przekąski, kanapki, napoje. To wygodny lot, bo z Amsterdamu do  Edynburga przez morze  trwa zaledwie godzinkę z hakiem.  Dzięki dogodnym godzinom wylotu np. w Krakowa, można zorganizować sobie przedłużony weekend w tym mieście. Wylecieć o 6:00 rano w piątek lub czwartek i wrócić o 22:30 w niedzielę. Ogólnie zupełnie szczerze polecamy loty z Amsterdamu w obrębie Morza Północnego, bo to „po drodze”. Iverness, Glasgow, Aberdeen, Stavanger, Bergen, Aalborg, Newcastle.

Więcej zdjęć. Już nieprzyporządkowanych plus dużo nocnych. Dziękujemy!

Materiał powstał przy współpracy z naszym blogowym partnerem liniami KLM/AirFrance. Wszystkie opinie, porady i sugestie pozostają jednak całkowicie niezależne

Ilość komentarzy: 15 - dołącz do dyskusji!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

  • Po trzech latach w Szkocji w końcu odwiedzilismy Edynburg 🙂

  • Magda says:

    We wrześniu ubiegłego roku byłam pierwszy raz w Edynburgu . Chodziłam urokliwymi ,brukowanymi uliczkami miasta od rana do wieczora zachwycając się starymi budynkami,pomnikami,cmentarzami . Ostatniego dnia na parę godzin przed odlotem wybrałam się na ostatni spacer do ogrodu botanicznego i to był bardzo dobry pomysł. Cisza, spokój ,ciekawa roślinność, śpiew ptaków sprawiło iż postanowiłam wrócić do tego miasta najszybciej jak będę mogła. Właśnie w połowie lutego wracam do Edynburga aby znowu coś ciekawego odkryć.

  • Agnieszka says:

    Właśnie wróciłam z Edynburga, zakochana po uszy w tym magicznym mieście:)
    Byłam tutaj po raz pierwszy, ale już wiem, że nie ostatni…
    Z praktycznych wskazówek dodałabym, że wybierając się na Arthur’ Seat trzeba mieć wygodne, płaskie obuwie. I warto też zaopatrzyć się w pelerynę przeciwdeszczową, bo przy wietrze na wzgórzu nie ma szansy na użycie parasolki.
    Edynburg to jedno z piękniejszych miast jakie widziałam w swoim życiu, a trochę już ich zobaczyłam.
    Warto nie trzymać się głównych ulic a jak najczęściej skręcać w te boczne…zawsze pozytywnie czymś zaskoczą:)

  • Renee says:

    Bardzo cenne wskazówki. Jesteśmy tutaj 3 dzień i wszystko się zgadza 🙂

  • wodawfirmie says:

    Ciekawie napisane. Chcę wyrazić uznanie za Twoje działania. Mam nadzieję, że będzie więcej takich wpisów 🙂 Po prostu super. Będę częściej zaglądał.

  • Forum says:

    Naprawdę dobrze napisane. Wielu autorom wydaje się, że posiadają rzetelną wiedzę na ten temat, ale niestety tak nie jest. Stąd też moje wielkie zaskoczenie. Wielkie gratulacje! Koniecznie będę rekomendował to miejsce i regularnie wpadał aby przejrzeć nowe artykuły.

  • Poliglotte says:

    Dzieki za rekomendacje! To co odnalazłam w Edynburgu i całej Szkocji przeszło moje oczekiwania.
    Od potężnego, gotującego nad miastem Zamku, po piaszczyste plaże Morza Północnego i prześliczne średniowieczne miasteczka.

    https://poliglotte.pl/2019/05/11/edynburg/

  • Jolanta says:

    Super blog, dziekuje bardzo za oprowadzenie po Edynburgu. Bardzo nam sie przyda. Juz za kilkanascie dni bedziemy z mezem zwiedzac to piekne miasto.

  • studiokula says:

    Szkocja my love <3 Bardzo tęsknię za tym klimatem i nie mogę się doczekać, aż przynajmniej polecę tam na urlop

  • Piękne miejsca, magiczne zdjęcia. Trochę drogi kierunek, ale na pewno warto!

  • Marcin BWZ says:

    Bardzo lubię wyspiarskie klimaty. Dublin i Belfast odwiedzone, teraz czas pomyśleć o Szkocji. Wpis motywuje do działania, bo miasto prezentuje się przepięknie. Na dodatek mieszkam stosunkowo blisko Amsterdamu, dlatego linie KLM pasują mi jak nic 🙂

  • Dublina says:

    Kocham Szkocje I Edynburg:) jesli nie byliscie w Camera Obscura to szkoda, rewelacja! Bylam w Edynburgu 3 razy I to na pewno nie koniec ale ode mnie to rzut beretem. W poprzednie lato caly tydzien jezdzilam po Highlands a konkretnie trasa North Coast 500, w tym roku w sierpniu bede na Isle of Skye. Poniewaz nieelegancko jest linkowac do swojego bloga to tego nie robie, ale adres jest pod profile wiec wystarczy wpisac w archiwum Edynburg czy Szkocja by poczytac co ja polecam 😉 pozdrawiam z Irlandii

    • Wędrowne Motyle says:

      Dziękujemy za wszystkie dodatki. I my o tej trasie plus Skye marzymy. Na pewno jak ktoś merytorycznie dodaje coś ciekawego zawsze może promować swojego bloga u nas. śmiało 🙂

Dołącz do naszego newslettera!

Hej! I jak Ci się podoba na naszym blogu? Jeśli wszystko OK to mamy propozycję: Dołącz do ponad 13o tys. śledzących nas osób. Wysyłamy mail jedynie raz na tydzień. Zero spamu, tylko nowe wpisy, super okazje, triki, promocje lotnicze i podróżnicze poradniki. *POLITYKA PRYWATNOŚCI