Blog W krainie zamków, jabłoni i spektakularnych widoków. Nasze wspomnienia z wiosennego Trentino

W krainie zamków, jabłoni i spektakularnych widoków. Nasze wspomnienia z wiosennego Trentino

Za siedmioma dolinami, za siedmioma górami są trzy doliny, ukryte w cieniu gór Dolomitów i kryjące echa czasów, gdy biegł tędy najważniejszy szlak z północy na południe.

Kilkadziesiąt zamków, zameczków, zamczysk, kaszteli i pałaców to niemi świadkowie tych czasów. Choć jak bardzo się postaramy, to wyszeptają nam kilka ciekawych historii. Nie wszystkie będą przyjemne i słodkie jak setki hektarów jabłoniowych sadów i zielonych winnic, które pokrywają te doliny. Ale wszystkie niezwykle intrygujące.

Znajdujemy się w prowincji Trentino, autonomicznego skrawka Północnych Włoch, który jest piękną „bramą do Alp” od południa ale też krainą o specyficznym, przyjemnym mikroklimacie, co objawia się szczególnie uroczo wiosną czy jesienią. Polacy ochoczo odwiedzają Trentino latem, wędrując po Dolomitach czy witając nad Północną Gardę oraz zimą, szusując na nartach. A co z pozostałymi dwiema porami roku? Do tego podejść trzeba taktycznie.

Gdy wiosną jeszcze za wiele śniegu na górach, skupić się na dolinach a gdy jesienna słota krzyżuje plany, skupić się na zamkach i zamczyskach. Jest tu tego pełno, tylko trzeba poszukać. Albo… poczytać ten tekst. Zacznijmy od Val di Non, polodowcowej doliny schowanej poza główną Doliną Adygi, jakieś 20-30 minut na północny zachód od stolicy prowincji czyli Trydentu. Można tu dojechać samochodem, rowerem ale i wygodnym pociągiem.

Co zobaczyć w Val di Non?

Zamek Thun (Castel Thun)

Bez wątpienia zachwyca swoją architekturą ale przede wszystkim malowniczym położeniem. Ta okazała, ufortyfikowana XIII – wieczna rezydencja wznosi się ponad sadami jabłoniowymi, a z jej murów obronnych rozciąga się widok na oprószone śniegiem szczyty Dolomitów Brenta, no i soczyście zieloną dolinę Val di Non. Niejeden artysta mógłby tu odnaleźć natchnienie. Niejeden fotograf stracić może tu głowę. Ciekawe, czy jej właściciele, wywodzący się z potężnego szlacheckiego rodu Thun, zdawali sobie z tego sprawę? Ogród z takim widokiem jest lepszy niż najnowocześniejsza sala kinowa z najdoskonalszym ekranem. Tego, to już na pewno wiedzieć nie mogli. Wnętrza także są bardzo interesujące, doskonale zachowane i świetnie wyposażone. Zwłaszcza kaplica zamkowa wypełniona freskami, sale reprezentacyjne z oryginalnymi meblami dziełami sztuki, Komnata Biskupia z potężnym łożem i drewnianymi dekoracjami oraz prosta, w porównaniu do reszty, ale jakże ciekawa kuchnia. Integralną częścią założenia jest także muzeum zorganizowane w jednej z wież obronnych, które prezentuje kolekcję powozów oraz sań.

Zamek Thun zwiedzać można codziennie, za wyjątkiem poniedziałków, w godzinach od 10:00 do 18:00 (ostatnie wejście na poł godziny przed zamknięciem). Bilet kosztuje 8 euro. Można także kupić bilet łączony obowiązujący na pięć zamków w kwocie 20 euro. Więcej informacji można znaleźć tutaj. Samochód zaparkować należy tutaj i dalej dojść leśną ścieżką pod górę aż do bramy wiodącej na teren zamku.

Zamki Valer i Nanno (Castel Valer, Castel Nanno)

Zdążyliśmy się przyzwyczaić do widoku Zamku Valer z jego charakterystyczną – wysoką, ośmiokątna wieżą, ponieważ okna naszego pokoju hotelowego skierowane były wprost na niego. Rano – on, późnym wieczorem, po całym dniu eksplorowania okolic – także on – lecz już nie w towarzystwie zieleni a rozgwieżdżonego nieba. Gdy więc udaliśmy się (dodajmy, że na rowerach, co jest świetnym rozwiązaniem, ponieważ ścieżki wiodą wśród jabłoniowych sadów) pod jego bramy, byliśmy tym bardziej podekscytowani.

A zamek ten jest wyjątkowy – niczym malutkie miasteczko, a to dlatego, że tak naprawdę mury okalające całe założenia, wewnątrz chronią dwa odrębne, acz połączone „sekretnym” przejściem zamki. Wynika to z tego, iż właściciele tego majątku (rodzina Sporo lub Spaur) podzieliła się na dwie linie dynastyczne: Ober Valer i Unter Valer i zgodnie ze swoimi przydomkami zamieszkiwali odpowiednio – górny i dolny zamek. Skąd więc wzięła się jego nazwa? Dlaczego nie Castel Sporo. Tu sprawa także jest dość prosta i wynika z istnienia niewielkiego kościółka, czy też kaplicy, która jest być może najstarszą budowlą tego kompleksu i została poświęcona biskupowi Trewiru św. Waleremu. Ciekawostką jest, że część zamku jeszcze całkiem niedawno była zamieszkana przez swojego ostatniego właściciela.

Korzystając z rowerów przejechaliśmy malowniczą trasą z Castel Valer do kolejnego zamku – Castel Nanno. No i tutaj znów wypadałoby napisać, że jest on naprawdę wyjątkowy. I w istocie tak jest ale tym razem ta wyjątkowość dotyczy jego architektury – ma bardzo charakterystyczny kształt z centralną wieżą – niczym małą kapliczką umieszczoną na szczycie z dużymi potrójnymi oknami – triforium i otoczony murem z czterema budowlami przypominającymi alkierze.

W środku nie zachowało się wyposażenie ale za to zamek skrywa kilka ciekawych historii i legend. Jak chociażby ta o nieszczęśliwej miłości pary – Melisendy i Ludovica, których los przypomina do złudzenia dzieje najsłynniejszych kochanków Romea i Julii. Albo czarownic, które miały być tu palone żywcem.

Castel Valer zwiedzać można wyłącznie z przewodnikiem. Zwiedzanie trwa około 1,5 godziny. Bilet kosztuje 15 euro. Więcej informacji znaleźć można na stronie obiektu. Castel Nanno zaś słynie z pikników, które organizowane są na jego terenie. Więcej informacji dostępnych jest na tej stronie internetowej. Jeśli chcecie skorzystać z rowerów, to polecamy Wam NonSoloBike.

Jezioro Santa Giustina (Lago di Santa Giustina)

Najpiękniej prezentuje się z okolic punktu widokowego (drewniany taras aktualnie jest w remoncie), gdyż jego błękitna tafla otoczona zielonymi wzgórzami staje się malowniczym tłem dla kolejnego zamku – Castello di Cles. Ale bardzo przyjemnie jest też przejść się promenadą wyznaczoną wzdłuż jego zachodniego brzegu. Zwłaszcza, że właśnie tam zobaczyć można jedną z prac niezwykle kreatywnego artysty Marca Martalara. Baśniowy stwór wykonany z korzeni i drewna zebranych znad jeziora zwany Radicosaur stoi na jego brzegu, niczym strażnik, który wyszedł na brzeg tylko na chwilę, bo gdy poziom wody będzie większy, znów powróci do głębin jeziora.

Wzbudza spore zainteresowanie i trzeba przyznać, iż jest świetnie wykonany, a na dodatek bardzo fotogeniczny. Ale jeszcze bardziej spektakularna rzeźba tego artysty jeszcze przed nami. Samo Lago di Santa Giustina nie jest jeziorem naturalnym. Powstało na skutek postawienia w latach 50′ zapory wodnej (jednej z najwyższych w kraju) na rzece Noce. Ta część brzegu jeziora (Plaze di Dermulo) została zagospodarowana dla celów turystycznych i rekreacyjnych. Można tu odpocząć wśród sosnowych drzew ale też skorzystać z kajaków, czy napić się czegoś tuż przy plaży.

Dlaczego tyle tu sadów jabłoniowych? Sady jabłoniowe ciągną się w Val di Non po horyzont, wyobraźcie sobie jak pięknie musi być tu wczesną wiosną, gdy wszystkie sady kwitną ale także jesienią, gdy kolorowe już drzewka uginają się pod dojrzałymi owocami. Chyba bez przesady można nazwać tę dolinę krainą jabłoni. To oczywiście zasługa tutejszego mikroklimatu – w głównej mierze wiatru, który przybywa wieczorami ogrzany z południa do doliny otulając ją ciepłym oddechem oraz żyznych gleb i świetnemu nasłonecznieniu. Niezwykle ciekawe jest to, iż niemal każda restauracja, czy miejsce noclegowe częstują swoich gości własnym sokiem jabłkowym (jest bardzo delikatny i słodki w smaku, brak mu kwasowości), a ocet jabłkowy jest nieodzownym elementem zestawu przypraw przy obiedzie czy kolacji.

Szlak Jabłkowy Al Meleto

Spacerując ścieżką wśród jabłoniowych sadów, które ciągną się dosłownie wszędzie, gdzie tylko okiem sięgnąć, najlepiej zrozumieć można jabłkowy fenomen tego miejsca. Wspaniałe jest to, iż stworzony został właśnie taki szlak tematyczny, bo pozwala on nie tylko na przyjemny trekking ale też na podziwianie cudownych widoków (w tle ośnieżone szczyty Dolomitów), a także możliwość spotkania i wymiany kilku zdań albo chociaż uprzejmego „dzień dobry” z tutejszymi sadownikami doglądającymi swoich drzewek.

Al Meleto (po włosku jabłko to „mela”- stąd nazwa) rozpoczyna się w uroczym miasteczku Romallo.

Szlak jest dobrze oznakowany i zaopatrzony licznymi tablicami informacyjnymi i ciekawostkami, które mogą być atrakcyjne także dla dzieci. Szlak nie jest wymagający. A jego charakterystycznymi punktami jest las piniowy, widok na spektakularny wąwóz (o którym później), czy skalisty brzeg przypominający fiordy, a także wielka, żółta ławka nawiązująca kolorem do światła słonecznego oblewającego dolinę (Panchina Gigante) przy której, co może być ciekawym rozróżnieniem, ciągnie się winnica z lokalną odmianą winorośli Groppello.

Samochód można zostawić w miasteczku – tutaj. Pokonując całą trasę wrócimy do tego samego miejsca, w którym zaczęliśmy. Cała pętelka zajmie nam 1,5 – 1,45h. Więcej informacji można znaleźć na stronie Al Meleto.

Park Rzeki Novella (Parco Fluviale Novella)

Kurtka chroniąca przed wilgocią, wygodne, trekkingowe buty oraz, obowiązkowo, kaski na głowach i jesteśmy gotowi, by wejść do baśniowej krainy kanionu rzeki Novella, która jest głównym bohaterem tej przygody. To ona przez miliony lat drążąc tutejsze skały stworzyła ten cud przyrody. Wąwóz robi naprawdę duże wrażenie, a zawieszona ponad rwącą wodą i tuż przy pionowej skale kładka pozwala na eksplorowanie go w sposób najlepszy z możliwych.

Pierwsza część wycieczki wiedzie fragmentem szlaku Al Meleto, natomiast przejście samym wąwozem zajmuje około 35-40 minut, a ostatni etap to trasa wytyczona lasem i kończy się dokładnie w tym samym miejscu, gdzie się rozpoczęła wycieczka.

Możliwa jest wycieczka piesza oraz na kajakach. Dostępność oraz godziny otwarcia różnią się w zależności od sezonu. Więcej informacji na stronie Parco Fluviale Novella.

Sanktuarium Romedio (Santuario di San Romedio)

Nigdy wcześniej nie widzieliśmy takiego miejsca. Coś pięknego! San Romedio to tak naprawdę kilka kościołów i kaplic, przyklejonych do samotnej dolomitowej skały, malowniczy dziedziniec i korytarze oraz zakamarki wypełnione wotami zostawianymi tu przez pielgrzymów, którzy przybywali tu już od wieków średnich. By wejść do głównego kościołka – sanktuarium świętego o romańskim rodowodzie, trzeba pokonać sporo schodów (najpierw tych wiodących z parkingu, a potem tych w samym kompleksie) ale ten trud się naprawdę opłaca. Nie chodzi jedynie o mistyczny klimat tego miejsca ale także widoki jakie ciągną się z jego tarasów zawieszonych nad głębokim wąwozem.

Dla tych, którzy mają jeszcze siłę, by trochę pomaszerować w górę, polecamy udać się na stary cmentarz (Cimitero antico di San Romedio), z którego sanktuarium prezentuje się najpiękniej i w całej okazałości. No i jeszcze jedno. U stóp tego założenia ma swój dom niedźwiedź, ponieważ według tradycji święty patron tego miejsca zwykł podróżować na grzbiecie tego stworzenia. Z resztą w sztuce malarskiej przedstawiany jest także w towarzystwie oswojonego niedźwiedzia.

Bramy do sanktuarium zamykane są o godzinie 17:00. Wstęp jest bezpłatny, a samochód zostawić można na darmowym parkingu.

Gdzie jedliśmy i gdzie spaliśmy w Val di Non?

Val di Non naszą bazą noclegową była Agritur Renetta w Ville d’Anaunia z niezwykle sympatycznymi właścicielami, smacznymi śniadaniami, basenem i pięknym widokiem na Castel Thun.

Ristorante Pizzeria Centrale w Flavon z bardzo smacznymi antipasti w postaci lokalnych wędlin, serów oraz plackami ziemniaczanymi; Ristorante Giardino w Cles gdzie Marcin zamówił pyszną pizzę z lokalnym boczkiem i jabłkami, Restauracja Viridis w Cagno z pięknym tarasem widokowym na Lago di Santa Giustina; El Malget – rodzinne gospodarstwo w przepięknej, położonej wysoko ponad doliną górskiej scenerii gdzie skosztować można domowych, wytwarzanych na miejscu serów i potraw przygotowywanych przez samą właścicielką.

Co zobaczyć w Kotlinie Molveno?

Jezioro Molveno (Lago di Molveno) i miasteczko Molveno

Jezioro Molveno, które powstało około 4 tysięcy lat temu w wyniku wielkiego osuwiska, wielokrotnie uznawano za najpiękniejsze jezioro we Włoszech. A jego plaże i woda za bardzo czyste. I tak w istocie jest – skoro bez problemu dostrzec można jego dno – woda jest po prostu przezroczysta, a plaże bardzo zadbane. Jezioro leży u stóp Dolomitów Brenta i masywu Paganella, z których widoki na błękitną tafle są naprawdę spektakularne (o czym przekonamy się nieco później). Na jego północnym brzegu leży urokliwe miasteczko Molveno z bardzo dobrze rozwiniętą infrastrukturą turystyczną. Świetnym pomysłem jest przejście ścieżką spacerową wokół całego jeziora (powinno to zająć około 2,5 – 3 h). Zahaczając o niżej opisane Jezioro Nembia i pozostałości po fortach z czasów napoleońskich. One także oferują ładne widoki. Rano jest spokojnie, turystów jeszcze jak na lekarstwo, więc możemy się cieszyć do woli pięknem tutejszej przyrody.

Samochód można zostawić na tym parkingu, który jest płatny (można płacić kartą).

Jezioro Nembia (Lago di Nembia)

Z okolic jeziora Molveno przejść można jego zachodnim brzegiem w godzinkę do płytkiego, malutkiego ale jakże malowniczego i turkusowego Lago di Nembia. I tak jak miejscowi rozłożyć się na trawie nad jego brzegiem albo też na drewnianym pomoście i zrobić sobie piknik. Albo po prostu chwilę odpocząć zachwycając się otaczającą przyrodą. Jeśli uznamy, że nie mamy na tyle czasu, by przyjść tutaj pieszo, to można w około 10 minut dotrzeć tu samochodem z Molveno. Tuż obok jeziora znajduje się darowy parking.

Jeśli planujecie intensywnie zwiedzać atrakcje biletowane (między innymi muzea, zamki, winnice i degustacje itd.) lub też korzystać z transportu publicznego dobrym rozwiązaniem będzie Trentino Guest Card. Co ciekawe otrzymuje się ją bezpłatnie przy rezerwacji noclegu w jednym ze wskazanych obiektów noclegowych w Trentino (ich lista dostępna jest tutaj).

Zobacz polską wersję strony VisitTrentino (jest bardzo dobra) zaplanuj wakacje i pobierz aplikację MioTrentino z ofertami, zniżkami i promocjami!

Płaskowyż Pradel (Altopiano di Pradel)

Będąc w Molveno koniecznie trzeba wjechać kolejką „La Panoramica” na Altopiano di Pradel (1320 metrów n.p.m), skąd rozpościera się najpiękniejszy widok na Jezioro Molveno i na miasteczko (na przykład z tarasu przy tamtejszej restauracji, czy z miejsca startu paralotniarzy). Następnie ruszyć pieszo albo też kolejną kolejką – tym razem krzesełkową: „Pradel – Palon di Tovre”, jeszcze wyżej (Palon di Tovre – 1530 metrów n.p.m) i dojść do punktu z niesamowitą rzeźbą niedźwiedzia, obok której nikt nie przechodzi obojętnie. A przede wszystkim spojrzeć na amfiteatralnie ulokowane szczyty wpisanych na listę UNESCO Dolomitów Brenta, które przekraczają nawet 3100 metrów i poleżeć wśród pięknie kwitnących od końca maja alpejskich łąk. Charakterystyczne, górskie iglice nie zawsze odkrywają w pełni swoje oblicze, są bowiem kapryśne i lubią towarzystwo chmur. Ale mimo wszystko warto próbować.

Bilet w jedną stronę na obydwie kolejki kosztuje 11 + 6 EUR. Samochód zostawić można w miasteczku na dużym parkingu – tutaj.

Orso del Pradel

To kolejne dzieło sztuki wykonane przez wspomnianego już lokalnego artystę Marco Martalara, które jest atrakcją dość nową, bo z sierpnia 2024 roku. Niedźwiedź ma imponujące rozmiary 6 metrów wysokości i 8 metrów długości. Stworzony został z ponad 2000 kawałków korzeni modrzewia, które zostały pozyskane z drzew powalonych przez huragan Vaia w 2018 roku. Przede wszystkim zaś doskonale komponuje się z otoczeniem, a jego tło jest wręcz baśniowe. Pewnie dlatego tuż przy rzeźbie postawiono specjalne podstawki na telefon, by móc sobie wykonać pamiątkowe zdjęcie z misiem (nawet jeśli jest się samemu albo gdy się chce mieć zdjęcie, niekoniecznie selfie, we dwoje). Doskonały pomysł!

Gdzie jedliśmy w Molveno?

Restauracja Aquila Nera e Cima Tosa przy Piazza Scuole 7 z tarasem widokowym na jezioro i pyszną rybą – tutejszym pstrągiem alpejskim (golec zwyczajny) w stylu Molveno zapiekany jest z pokruszonym pieczywem i mieszanką alpejskich ziół. Pychota!

Co zobaczyć w Val di Cembra?

Wędrówki doliną Val di Cembra

Krajobraz otulonej miękkim, miodowym światłem Doliny Val di Cembra do złudzenia przypominał nam te, które pamiętamy z wietnamskiego Sa Pa. Tylko, że tarasowe pola ryżowe zastąpione są tu tak samo malowniczo i tak samo spektakularnie położonymi winnicami. Jakże ciężka musiała tu być (i wciąż jest) praca tutejszych rolników. I jak bardzo wymagająca. Najlepiej przekonać się można o tym w gospodarstwie o nazwie Silpaca, gdzie oprócz winorośli uprawia się także jabłonie, wytwarza miód i hoduje … alpaki. Te niezwykle sympatyczne zwierzęta mogą okazać się świetną atrakcją zwłaszcza dla dzieci. Krótki spacer po ulokowanym amfiteatralnie wśród winorośli gospodarstwie, w sercu którego wznosi się zabytkowy, kamienny dom (charakterystyczny punkt tutejszego krajobrazu) napawa nas nie tylko zachwytem ale przede wszystkim szacunkiem do miejscowych i ich pracy.

Informacje na temat gospodarstwa Silpaca oraz szeregu działalności i atrakcji jakie proponuje znaleźć można na tej stronie internetowej.

Piramidy w Segonzano

Bardzo czekaliśmy na to, by w końcu je ujrzeć i porównać do innych tego typu geologicznych ciekawostek jakie do tej pory udało nam się zobaczyć na świecie. No i rzeczywiście okazało się, że są bardzo oryginalne i wyjątkowe. Z takimi nie mieliśmy jeszcze do czynienia. Czasem są zwarte w jeden ciąg, niczym zęby jakiegoś potwora, a innym razem samotne i pojedyncze, niczym smukłe i wysokie iglice, na których szczycie osadzone są „czapeczki” w postaci głazów porfirowych. Jak to jest możliwe, że tak, wydawać by się mogło, wątła konstrukcja jest jednak bardzo stabilna i trwa? Można sobie zadawać to pytanie spacerując ścieżką wytyczoną wokół, nad i pod tymi surrealistycznymi tworami natury wyrastającymi wprost z zieleni. A czym one właściwie są? To pozostałości osadu morenowego (piasek, glina, żwir i wspomniane głazy) z zamierzchłych czasów, który w wyniku długotrwałej erozji przybrał tak spektakularne kształty.

Winnica Barone a Prato

Zanim udamy się do przyjemnie chłodnej piwniczki wypełnionej po brzegi doskonałymi trunkami (także zabytkowymi butelkami), by oddać się ich degustacji zachwycimy się pałacem i otaczającym go ukwieconym ogrodem. Na jego teren wchodzimy przez okazałą bramę, która przenosi nas do zupełnie innego świata. Tradycja winiarska rodziny Prato jest bardzo długa i dobrze udokumentowana. Ma swój początek w XVI wieku i przez ten cały czas związana jest z niezwykle trudną, heroiczną wręcz pracą polegającą na uprawie i zbiorach winorośli rosnących na tarasowych poletkach otulających tutejsze wzgórza. Trzy wieki później jako pierwsza w Trydencie zaczęła butelkować Pinot Noir. Dziś prowadzi ją przedstawiciel kolejnego już pokolenia – Paolo a Prato, który jest też enologiem i o winie wie chyba wszystko. A na etykiecie czerwonego trunku widnieje akwarela przedstawiająca Zamek Segonzno w wykonaniu Albrechta Dürera. Dlaczego? O tym już za chwilę.

Polecamy Wam bardzo degustację wina w Barone a Prato, która jest połączona ze zwiedzaniem winnicy przy ruinach zamku Segonzano. Wszelkie informacje na ten temat znajdziecie na stronie winnicy. 

Zamek Segonzano (Castello di Segonzano)

Pozostałości średniowiecznej warowni ulokowane są pośród „morza” winorośli, a sam zamek wzniesiony została by strzec ważnego traktu handlowego. Romantyczny charakter tego miejsca, sprawia, że jego właściciele (Ci sami, którzy posiadają opisaną wyżej winnicę) zdecydowali się na organizowanie tu pikników z winem i lokalnymi produktami. Ale także wydarzeń kulturalnych – koncertów, czy spektakli. Dla nas sporym zaskoczeniem było to, iż okolice te eksplorował (podczas swojej podróży do Wenecji) i uwiecznił na swoich obrazach niemiecki renesansowy mistrz pędzla – Albrecht Dürer. Wytyczono nawet dwudziestokilometrowy szlak wiodący jego śladami. Ale w sumie nie ma się co dziwić malarzowi – takie pejzaże po prostu inspirują mimo woli.

Jeśli będziecie mieli ochotę ruszyć szlakiem Albrechta Dürera, to tutaj znajdziecie wszelkie informacje na ten temat. Informacje na temat pikników organizowanych w Zamku Segonazano dostępne są na stronie winnicy Barone e Prato.

Jezioro Święte (Lago Santo)

Owiane podaniami i legendami polodowcowe jezioro położone jest w niewielkiej odległości od miejscowości Cembra pośrodku lasu. Stało się ono naszym ostatnim punktem podczas tegorocznej wizyty w Trentino. Tutaj też zakończyliśmy odcinek na YT, jaki dla Was przygotowywaliśmy przez cały ten czas. Cisza, spokój, piękne światło, widok na górskie szczyty, zapach lasu i leciutki szum krystalicznie czystej wody. Tylko my i te wspaniałości przyrody. Po pełnym wrażeń, intensywnym czasie, takie miejsce na sam koniec okazało się wręcz idealne. Dziękujemy Trentino!

Gdzie spaliśmy i gdzie jedliśmy w Val di Cembra?

Naszą bazą noclegową w Val di Cembra i wypadową w okolice było rodzinne miejsce położone wśród winorośli Agritur Le Cavade produkujące własne wina, a także oferujące śniadania i kolacje. Bardzo przyjazna i gościnna atmosfera.
Jedliśmy w serwującej prostą, domową kuchnię i wypełnioną w porze obiadowej po brzegi przez miejscowymi Trattoria Bar Alpino w Segonzano. 

Materiał powstał we współpracy z VisitTrentino. ZOBACZ POLSKĄ WERSJĘ strony www.

Bardzo dziękujemy za profesjonalne wsparcie i towarzystwo Giorgi Nicolodi oraz wspaniałemu przewodnikowi Maurizio Fernetti.

Jeden komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

  • Karolina says:

    Świetny przewodnik po Trentino na wiosnę – czuć, że każde miejsce, od urokliwych zamków po turkusowe jeziora, zostało dobrane z pasją i wrażliwością. Zastanawiam się, które z tych miejsc sprawdziłoby się najlepiej na spokojny rodzinny spacer – może Lago di Tenno z jego bajkowym kolorem, czy romantyczny spacer po Val di Cembra wśród winnic i alpak? Dzięki za inspirację, aż prosi się o wakacyjny plan!