Blog Jak zrealizować przygodę marzeń. Wielka podróż po Anglii śladami Tolkiena i Jane Austen

Jak zrealizować przygodę marzeń. Wielka podróż po Anglii śladami Tolkiena i Jane Austen

Znów wędrujemy… Ale już w świeżych wspomnieniach. Siedzimy przed ekranem ze zdjęciami kilka dni po nocnym przylocie z Bristolu do Katowic, nie mogąc uwierzyć że to się odbyło i naprawdę się udało. Udało nam się odbyć podróż w czasie i wyobraźni. A przygotowywaliśmy się do tego dobre 3 lata. Niby wycieczka do Anglii. A inna niż wszystkie.

W tym wyjeździe podobało nam się i zachwyciło właściwie wszystko. Po prostu wszystko! Każda godzina, chwila. Kto oglądał stories, ten wie o co nam chodzi. Zalaliście nas powodzią wiadomości. Po tym wyjeździe odkryliśmy siebie na nowo i wiemy, co chcemy dalej robić. Co nas najbardziej będzie cieszyć i pozwoli ładować baterie. Podróże to nie odległości, ale też nie czas ich trwania. Podróże to świat, gdzie możemy swoją wyobraźnie puścić wolno i zawsze będzie miała przestrzeń, by się wyszaleć.

To, że jesteśmy inni, a podobno czasami nawet inni, niż inni, to już nie jest chyba żadna tajemnica, dla tych, co obserwują nas dłużej. Oczywiście, że wyjęto nas z czasów, które zwietrzały i rozsypał je wiatr po różnych zakamarkach. Wielu nieświadomie, wielu świadomie zamiata je gdzieś w dziury przy chodnikach. Nie nadużywamy „kiedyś to było”, bo przeszłość nie jest idealna, na pewno nie była kolorowa, trzeba to mieć z tyłu głowy. Jednak odpowiada nam obraz jaki ulepiono z tych pozostałych okruszków. Sentymentalizm jest zdrowy.
Wiek XIX to m.in. formalne relacje damsko-męskie, zdrowe kształtowanie krajobrazu, powstają wtedy najpiękniejsze parki krajobrazowe, bez agresywnej ingerencji w przyrodę, ludzie ubierają się interesująco, o względy kobiet się zabiega a nie pomiędzy nimi biega. Kontakt wzrokowy między ludźmi jest subtelny i potrafi budować obietnice. Słowo dżentelmen fajnie brzmi a jednocześnie coś znaczy. Od kilku lat częściej podróżujemy inaczej, częściej bawimy się podróżą na nowo, ale po swojemu, doświadczając jej wszystkimi zmysłami, podążając jakimś śladem, jakąś historią.

Podróże tematyczne to coś, co ostatnimi czasy jest nam najbliższe sercu. Można śmiało powiedzieć, że to kolejny „poziom” podróżowania, który sprawia nam ogromną radość. A jak jeszcze widzimy, że i Wam się to podoba, to jesteśmy podwójnie usatysfakcjonowani. Gdy w zeszłym roku przemieszczaliśmy się po Prowansji śladami Vincenta Van Gogha, nie mieliśmy jeszcze pojęcia, że już  rok później przyjdzie nam spełnić kolejne marzenie, którą była południowa Anglia.

Choć oczywiście Oxford, który zachwycił nas od pierwszego wejrzenia, zawsze kojarzył nam się z akademicką atmosferą i Tolkienem, a angielska wieś i prowincja znana była z książek i ekranizacji powieści Jane Austen. Temat ten wydał nam się wręcz idealny, dla nas po prostu stworzony. I co ciekawe do zrealizowania w jeden tydzień. Przylot do Londynu, powrót z Bath.

Podróże tematyczne wymagają nieco więcej jeszcze przygotowania, są trochę bardziej wymagające ale niezwykle wdzięczne i pozostawiające swój ślad w pamięci jeszcze dłużej, niż te standardowe. Panie i Panowie! Zapraszamy Was więc w podróż śladem profesora J.R.R Tolkiena i uważanej za prekursorkę powieści realistycznej Jane Austen.

Oxford Experience

Do Oxfordu przyjechaliśmy autokarem należącym do firmy National Express z lotniska Luton pod Londynem. Podróż trwała około dwie godziny i co ciekawe kierowcą okazał się bardzo miły Polak. Cena biletu zarezerwowanego dwa tygodnie wcześniej to 19 funtów. Z większym wyprzedzeniem można jednak takie kupić za 14 albo i nawet 9 funtów. Zamieszkujemy niedaleko Wydziału Zdrowia Publicznego w pięknym, przestronnym i jasnym mieszkanku, wynajętym przez airbnb. Pod skrzypiącymi białymi schodami jest niemały schowek, w sam raz do przerobienia na pokoik dla jednego chłopca. Spacerem przez łąki do centrum Oksfordu mamy zaledwie 20 minut. Dzień jest wciąż zaskakująco długi, obłoki pomarańczowieją dopiero po 22:00.

Parterem tego wyjazdu jest eTutor. Platforma do samodzielnej nauki angielskiego i niemieckiego online, z której – dzięki aplikacji – można korzystać w dowolnym miejscu i czasie. I to „dowolnym miejscu i czasie” dla nas jest kluczowe.

Przykładowo, ponieważ nasz angielski wciąż utknął na poziomie B1/B2 (w przeciwieństwie do fascynacji Wielką Brytanią, która jest na poziomie FCE), to wymaga ciągle szlifowania, powtarzania, sprawdzania. Zwłaszcza, gdy trzeba coś napisać.
Ściągnięcie aplikacji powoduje, że w jednym miejscu, pod ręką mamy potężne narzędzie, by w czasie drogi autobusem, pociągiem czy samolotem albo po prostu w oczekiwaniu na coś, czy podczas zwiedzania, weryfikować swoją wiedzę, dowiedzieć się czegoś nowego na przykład czytając artykuły o językowych ciekawostkach, rozwiać dylematy – oczywiście językowe. W ostateczności, gdy już naprawdę zabraknie nam sów, poratować się gotowym dialogiem, czy rozmówką.

Obecnie trwa promocja letnia, w której roczny kurs można nabyć za 40% mniej.

Oskar Wilde pisał o Oxfordzie „It’s not just a city, it’s an experience„. Oj, jakże jego słowa są prawdziwe! Leciwe miasto może się pochwalić wieloma „naj” – najstarszy uniwersytet w Wielkiej Brytanii, najstarsze muzeum na Wyspach Brytyjskich, najstarszy w Wielkiej Brytanii ogród botaniczny, czy też najbardziej studencką atmosferą (no może zaraz obok Cambridge), największym bogactwem architektonicznych stylów, oraz największą liczbą miejsc związanych z Tolkienem.

Dla nas osobiście jest to jedno z miast z największą ilością terenów rekreacyjnych – parków, łąk, ogrodów, boisk, alejek spacerowych itp. i najpiękniejszymi zabudowaniami należącymi do tutejszych kolegiów. A byliśmy na świeżo dość po Poczdamie. Uniwersytet Oksfordzki jest też najstarszą uczelnią w Wielkiej Brytanii. Powstał w XII wieku. W Europie jeszcze starszymi są między innymi Uniwersytet w Bolonii i Paryżu. I na tym średniowiecznym paryskim wzorowana jest jego struktura. Uniwersytet w Oxfordzie związany jest oczywiście z wieloma znakomitymi osobistościami (politycy, naukowcy, literaci, koronowane głowy, aktorzy itp.). Wydał prawie 50 laureatów Nagrody Nobla.

Z racji naszej podróży tematycznej skoncentrowaliśmy się na postaci Tolkiena, który tu studiował – początkowo na Wydziale Literae Humaniores  Exeter College, a następnie, gdy literatura klasyczna przestała go interesować, w Katedrze Języka i Literatury Angielskiej (English School). Co do studiów klasycznych, sam Tolkien wyraził się dość dobitnie:

„Ponad dziesięć lat minęło od wykładów o Cyceronie i Demostenesie, zanim moje zamiłowanie do klasyki odżyło” (cyt. z książki C. Durieza „Tolkien. Niezwykła biografia twórcy Śródziemia”).

Merton College i Kamienny Stół

Tu wykładał (Pembroke College w latach 1925-1945, Merton College w latach 1945 – 1959), a także mieszkał (z małymi przerwami) ze swoją rodziną. Obok wydziałów, w strukturach uniwersytetu znajdują się też koledże, które są niezależnymi jednostkami rywalizującymi ze sobą w wielu rankingach. Jest ich w sumie 38, a najstarszym jest University College. W Merton College Tolkien wykładał literaturę angielską w latach 1945-1959, po śmierci żony zamieszkał też na jego terenie. To właśnie w ogrodzie Merton College znajduje się kamienny stół i ławka, gdzie lubił przesiadywać profesor. Łatwo dostrzec tu konotacje z kamiennymi stołami przy których obradowały i naradzały się elfy z tolkienowskich powieści. A może i podzielił się inspiracją ze swoim przyjacielem, który w uniwersum narnijskim również umieścił tego typu obiekt.

„Jeśli niewinna ofiara dobrowolnie odda życie za zdrajcę, wtedy Kamienny Stół Rozłamie się, a Śmierć będzie musiała cofnąć swe wyroki”. – Lew, Czarownica i Stara Szafa. CS Lewis.

Niestety na jego teren można wejść tylko dwa razy do roku, ewentualnie zerkać zza płotu Fellows Quad. No chyba, że jesteście studentami lub pracownikami Merton. Jednym z piękniejszych, które można zwiedzać, jest Christ Church, ale o nim nieco później. Choć poruszamy się po śladami autora „Władcy Pierścieni” to trudno nie spostrzec, że wzrok Lewisa wodzi za nami z zazdrością albo zadowoleniem. Jego duch też jest mocno obecny w Oksfordzie.

Domy rodzinne Tolkiena

Spacer po oksfordzkich uliczkach w jego północnej części jest wielką przyjemnością. Co krok mijamy wspaniałą willę z ukwieconym ogrodem albo potężnym drzewem przypominającym tolkienowskiego enta. Od czasu do czasu można tez dostrzec fasadę szczelnie pokrytą pnączem. Tylko drzwi wejściowe i okna odkryte są dla mieszkańców. Niczym hobbicie domki. Pięknie tu! Przy Northmoor Road wiele jest takich perełek. Pod numerem 20, miłośnik twórczości profesora J.R.R Tolkiena powinien nieco zwolnić kroku. Tutaj właśnie w latach 1930-1937 mieszkał pisarz wraz ze swoją rodziną. Przeprowadzili się tu z domu znajdującego się po sąsiedzku (pod numerem 22) – mniejszego, lecz naszym zdaniem bardziej urokliwego.

„Pracownia (w domu przy Northmoor Road 20) była najbardziej ekscytującym pomieszczeniem. Ściany od podłogi do sufitu pokryte były książkami i był tam też wspaniały czarny piecyk z ołowiu, źródło poważnych dramatów codziennie rano: wcześnie rano Ronald rozpalał w piecyku, potem bardzo często był czymś rozpraszany, a potem przywoływany do rzeczywistości krzykami sąsiadów lub listonosza, że komin się pali i że wydobywają się z niego kłęby czarnego dymu(cytat ze wspomnień dzieci Tolkiena z książki C. Durieza ” Tolkien. Niezwykła biografia twórcy Śródziemia”

Jedynym śladem po słynnym mieszkańcu jest niewielka, niebieska tabliczka pamiątkowa zawieszona na fasadzie budynku. Tolkien wykładał wówczas na Pembroke College, a do pracy chodził pieszo, w jedną stronę jakieś 20 minut. Często też wracał też w środku dnia na obiad do domu. Pewnie podobnie jak my, uważał, że spacer w tym wspaniałym mieście jest doskonałym rozwiązaniem. Trochę bliżej naszego miejsca noclegowego, bo Sandfield Road, znajduje się kolejny dom związany z twórcą Władcy Pierścieni. W białym, eleganckim budynku mieszkał w latach 1953 – 1968, by następnie przenieść się na krótki czas na południowe wybrzeże Anglii. Do Oksfordu powrócił już po śmierci swojej żony Edith. Zamieszkał w domu należącym do Merton College.

Puby, kawiarnie

Jak na uniwersyteckie miasto przystało pubów jest tu pod dostatkiem ale jeden z nich jest naprawdę wyjątkowy. To The Eagle and Child na ulicy St Giles’. To tutaj spotykali się Inklingowie, a wśród nich same znakomitości jak Tolkien, czy Lewis – twórca „Opowieści z Narni” i przyjaciel tego pierwszego. Członkowie klubu literackiego przy piwie wymieniali się poglądami, rozmawiali, podobno czytywali próbki swoich najnowszych dzieł. Ich ulubionym miejscem był tak zwany Rabbit Room.

Do pubu można wejść, a nawet zrobić zdjęcia bez konieczności zamawiania czegokolwiek, choć przyznamy szczerze, że warto zatrzymać się tu chwilę dłużej, nawet jeśli słynny pokój będzie zajęty. Atmosfera miejsca jest niesamowita, doceniają to obecni studenci, którzy kontynuują tradycje tolkienowską i także chętnie się tu spotykają.

Naszym „pubowym” odkryciem okazał się schowany w wąskiej uliczce w niewielkiej odległości od Radcliffe Square i Biblioteki Bodleian,  Turf Tavern (zaraz za Mostem Westchnień Hertford College należy skręcić w lewo w wąziutką uliczkę). Kręcone tu były sceny do Harry’ego Pottera (tutaj też spotykała się ekipa filmowa po zakończonych zdjęciach), więc miłośnicy książek pani Rowling oraz ich ekranizacji będą zachwyceni jak tu trafią, a także do serialu Inspector Morse na podstawie książek Colina Dextera. Jego historia jest naprawdę długa. W miejscu tym warzono i sprzedawano piwo już w XIV wieku.

PUB CZY TAVERN? 
Pub – pubbarknajpa (miejsce gdzie sprzedawany jest alkohol)
Tavern – 
karczma, oberża, gospoda

Ogród botaniczny

Czarna, gigantyczna sosna, ten gigantyczny Ent towarzyszył Tolkienowi przez wiele lat. Szumiał, opowiadał, osłaniał go ramionami od wiatru i cienia. Najczęściej w czasie uczenia literatury angielskiej w Merton College. Chadzał tu z CS Lewisem, albo sam.

Nie ma tak, że wszystko rodzi się w głowach geniuszy, czasami do inspiracji potrzebne są prawdziwe miejsca. Jak wspomniane w późniejszym akapicie drzwi z kozłami i kołatką z motywem lwa, które codziennie mijał Lewis przy kościele St. Mary. Jak ten ogród właśnie. Magię ogrodu widział już 40 lat przed nimi Lewis Carroll, lokując świat „po drugiej stronie lustra”, który eksplorowała Alicja. Fantazyjne rośliny łapią promienie słońca, w tej części Anglii wyjątkowo częstego gościa. Grzeje, pachnie lawendą, bzyczy trzmielami. Kwiecie jest tu fenomenalne. To jedna z tych rzeczy, których po Anglii człowiek żyjący stereotypami się nie spodziewa. Cudowne ogrody, mnóstwo kolorów, kwiatów, lawendy, białe okiennice przytulone do ceglanych elewacji.
Jeśli uświadomimy sobie, że ogród ten powstał już w XVII wieku, to zapewne zrobi to na nas duże wrażenie. The University of Oxford Botanic Garden mieszczący się tuż przy głównej ulicy w mieście, czyli High Street jest najstarszym tego typu ogrodem w Wielkiej Brytanii.

Z twórcą „Opowieści z Narnii” łączyła Tolkiena wielka przyjaźń, wspólnota poglądów, a także pasja do literatury, języka, słowa i praca na tym samym wydziale. W książce Colina Durieza „Tolkien. Niezwykła biografia twórcy Śródziemna” natknęliśmy się na to piękne zdanie, wypowiedziane przez C.S Lewisa, choć pewnie i Tolkien mógłby się pod nim podpisać”

„Czytając literaturę piękną, staję się tysiącem ludzi i jednocześnie pozostaję sobą. Jak nocne niebo w greckim poemacie, widzę oczami miriad, ale to ciągle ja, który patrzę i widzę. Tutaj, tak jak w wierze, w miłości, w działaniach i w wiedzy, staję się lepszy, a jednak nigdy nie jestem więcej niż samym sobą.”

Przed śmiercią C.S Lewis napisał do przyjaciela: „Cała moja filozofia i historia opierają się na wypowiedzianym przez Ciebie zdaniu – Czyny, których dokonaliśmy, nie były na próżno” (cytat ze wspomnień dzieci Tolkiena z książki C. Durieza „Tolkien. Niezwykła biografia twórcy Śródziemia”). 

Mimo zbierających się na niebie chmur, postanowiliśmy zaryzykować i dwie godziny przed zamknięciem weszliśmy przez bramę Danby – dzieło Nicholasa Stone’a, do ogrodu jak z Alicji w Krainie Czarów. Lewis Carroll inspirował się zresztą tym miejscem pisząc swoją powieść. Sam Tolkien także był tu częstym gościem. Niestety czarna sosna, która dała mu natchnienie do stworzenia Entów, już nie istnieje, upadła ze starości, jednak magiczna atmosfera wciąż unosi się tu w powietrzu. Kochamy przyrodę, drzewa i kwiaty, a tych jest tu pod dostatkiem. Niektóre tak dziwne, że mimo, iż w wielu ogrodach botanicznych i w wielu zakątkach na świcie już byliśmy, to takich jeszcze nie udało nam się do tej pory zobaczyć. Są tu też szklarnie, które w swych wnętrzach kryją mięsożerne rośliny, czy też ogromnych rozmiarów lilie wodne. Ogród powstał w miejscu dawnego cmentarza żydowskiego. Jedyną po nim pamiątką jest dziś kamienny mur, który oddaje swoje ciepło bardziej egzotycznym roślinom nadając jednocześnie miejscu jeszcze większego uroku. Podobnie jak rozpościerający się stąd widok na wieżę kaplicy Magdalene College. Można tu również skorzystać z wycieczki łódką/tratwą po okalającej park rzece Cherwell. Pod koniec naszej wizyty okazało się, że obawa przed deszczem była zupełnie niepotrzebna. Słoneczna pogoda znów nam dopisała. I tak miało zostać aż do końca naszej podróży.

 A to już Muzeum Ashmolean, jedno z najstarszych publicznych muzeów Anglii i coś, co koniecznie musicie zobaczyć. Coś, do odwiedzającemu je wielokrotnie Tolkienowi nie dawało spokoju. wpatrywał się wpatrywał aż w końcu… Coś wymyślił. Pokazywane tu okazy pierścieni tak naprawdę pochodzą z Włoch z okresu renesansu. Czyżby więc i Włochy miały swój mały udział we Władcy Pierścieni?

Cmentarz Wolvercote

J.R.R Tolkien zmarł w 1973 roku, jego żona Edith dwa lata wcześniej. Pochowani zostali na cmentarzu Wolvercote na przedmieściach Oksfordu. Co ciekawe ich grób znajduje się tuż przy polskim sektorze tej nekropolii. Można więc powiedzieć, że po sąsiedzku leżą z nimi członkowie legionów, AK-owcy, wojenna emigracja i ich rodziny a nawet członek rządu na uchodźstwie. Niemal od samej bramy wiodą nas strzałki prowadzące do miejsca spoczynku Tolkiena i jego żony. Beren i Lúthien, jak w przesiąkniętym miłością opowiadaniu Tolkiena.

„Więc ty uciekałeś przed mym pościgiem-twa moc taka mała, że w nic nie ufasz- i chciałeś ocalić twą ukochaną przed miłością-ale ona grób raczej wybierze i męki niźli bezpiecznej niewoli udręki, bezradna, tobie nie mogąc dopomóc, choć to dla ciebie jej miłość stworzona!” (fragment opowiadania J.R.R Tolkiena o Beren i  Lúthien z książki „Silmarillon”)

Na skromnym nagrobku kilka kwiatów i listy od fanów z różnych zakątków świata. Niektóre zamknięte w kopertach, by postronne oczy nie ujrzały ich treści, inne tylko ze słowami podziękowania za literacki geniusz Tolkiena, a nasz – z odręcznie narysowaną mapą Śródziemia. Nie jesteśmy tu sami. Co chwilę przychodzą kolejni miłośnicy twórczości profesora. Śpiewają coś po cichutku, czasem po elficku, recytują słowa z przyniesionych tu książek, piszą karteczki, płaczą. Gdy jedni odejdą, pojawiają się kolejni. Amerykanki, Hiszpanie, Chorwaci. Nikt nie pcha się tu na siłę, każdy chce uszanować powagę tego miejsca oraz intymny moment spotkania z człowiekiem, który ukształtował niejednego spośród wielu milionów na świecie. I to jest bardzo wspaniałe i wzruszające. Pokazuje też, jak ogromną siłę miała i ma twórczość profesora Tolkiena.

Beren i Lúthien to opowiadanie o miłości elfki, która wyrzekła się swojej nieśmiertelności dla śmiertelnego człowieka. Znalazła się w pisanym ponad 50 lat dziele Silmarillion, wydanym już po śmierci Tolkiena przez jego syna Christophera. Imiona bohaterów zostały wyryte na płycie nagrobnej małżonków. Pisarz poznał swoją przyszłą żonę w wieku 16 lat.  Opiekunowie zakazali im dalszych spotkań, a nawet kontaktu listowego i zostali oni rozdzieleni aż do uzyskania przez Johna pełnoletności (21 lat). Podczas długiej rozłąki, wybranka Tolkiena zaręczyła się z innym mężczyzną, jednak po ponownym spotkaniu ze swoją pierwszą miłością, zerwała je, by związać się z Johnem.

CEMETERY CZY GRAVEYARD? 
Cemetery – określa cmentarz, który niekoniecznie jest położony obok kościoła.
Graveyard – oznaczało pierwotnie cmentarz położony obok kościoła
Obecnie jednak słowa „graveyard”; oraz „cemetery” można traktować jako pełnoprawne synonimy.

Inne wpływy. Carroll, Lewis, Harry Potter

Zdawać by się mogło, że to tylko niepozorne drzwi, a jednak mają tak ciekawą historię. Znajdują się w pobliżu Radcliffe Camera i zainspirowały one C.S Lewisa do stworzenia książkowych drzwi z  szafy, tych, które prowadziły do Narnii. Rzeczywiście dostrzec na nich można podobiznę lwa, a także fauny do złudzenia przypominające Tumnusa. Widzicie je na zdjęciu powyżej?
Oxford, to także miasto, które wywarło ogromny wpływ na kolejnym znanym pisarzu – Lewisie Carrollu, który, czego być może nie każdy wie, był także matematykiem oraz profesorem tutejszego uniwersytetu (nie będziemy wywodzić się nad innymi jego upodobaniami. Ale na razie nie guglajcie, by nie zepsuć klimatu).

Najsłynniejsza książka Charlesa Lutwidga Dodgsona (bo tak w rzeczywistości się nazywał) „Alicja w Krainie Czarów”, inspirowana była wspomnianym już ogrodem botanicznym. Podobno połowę motywów zaczerpnął tutaj bezpośrednio. Przyglądając się niektórym fantazyjnym roślinom doszliśmy do wniosku że to możliwe. Możemy więc powiedzieć zupełnie poważnie, że byliśmy przez jakiś czas w baśniowej krainie czarów, ale nie tylko tam, bo udało nam się przenieść w jeszcze jedno, równie magiczne miejsce tj. do Hogwartu.

College Christ Church, to jedno z piękniejszych miejsc w Oxfordzie. Oprócz przepięknej gotyckiej klatki schodowej, którą także rozpoznacie z kadrów filmu o słynnym czarodzieju, rozległego Tom’s Quad na który nie wolno jednak wejść stopą, znajduje się tu jadalna do złudzenia przypominająca Wielką Salę w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Co ciekawe, codziennie wykorzystywana. Kaplica należąca do tego koledżu jest jednocześnie oxfordzką katedrą, tak piękną, że nawet chińskie wycieczki zdawały się tu być jakoś trochę ciszej niż zwykle.

Lewis Carroll, C.S Lewis, Jane Austen, J.R.R Tolkien? Trochę w tekście tym pojawiło się nazwisk słynnych Brytyjczyków. Na platformie  eTutor (oprócz tematycznych lekcji) możecie dowiedzieć się  jak poprawnie wymawiać imiona i nazwiska słynnych brytyjskich postaci. To bardzo przydatne, zwłaszcza gdy planujecie tam podróż.

SQUARE CZY QUAD?
Square – plac (u zbiegu ulic). market square = rynek (główny plac w centrum miasta)
Quad – dziedziniec (w kształcie kwadratu)  Skrót od quadrangle

W dużej mierze również w Oxfordzie (i dzięki inspirującemu charakterowi tego miasta) na jego uliczkach, placykach i dziedzińcach, rozgrywa się akcja powieści „Mroczne materie” Philippa Pulmanna. To również trylogia fantastyczna, choć dużo mniej znana o arcydzieła Tolkiena. Musimy kiedyś się również zabrać za nią. Film „Złoty Kompass” z gwiazdorską obsadą to była właśnie jej ekranizacja.

Z Jane za oknem. Droga do Hampshire

Czwarty dzień bez kropli deszczu. Anglia. Nasza przygoda w mieście Tolkiena, Lewisa i Carrolla, z wyjątkiem krótkiej pół dniowej wycieczki do Woodstock i Pałacu Blenhaim, dobiegła końca. A była to przygoda naprawdę zachwycająca. Wszystko, co słyszeliśmy dobrego o Oksfordzie okazało się prawdą.
Przed nami jednak wciąż była kolejna. Tym razem starsza o kolejne 120 lat, związana z inną znaną brytyjską pisarką, Jane Austen, mistrzynią obserwacji i przenoszenia na papier ludzkich zachowań, charakterów oraz uczuć i skomplikowanych nieraz relacji damsko-męskich. „Duma i uprzedzenie”, „Rozważna i romantyczna”, „Opactwo Northanger”, „Mansfield Park”, „Emma”, „Perswazje”. Któż nie zna tych powieści? Albo przynajmniej ich ekranizacji? Było ich przecież tak wiele. Tym razem jednak, historię Jane i miejsc z nią związanych opowiemy od końca.

Podróż z Oxfordu odbyła się tym razem samochodem z Karoliną, Michałem i ich malutkim synkiem Jasiem. Naszymi czytelnikami i jak się okazało, wspaniałymi, ciepłymi i niezwykle gościnnymi ludźmi, którzy także kochają podróże i pochodzą, jak my, z Małopolski. Dzięki zaoferowanej pomocy i gościnności, zatrzymaliśmy się w ich domu na dwa dni i przez weekend wspólnie eksplorowaliśmy okolice. Zanim jednak dojechaliśmy do ich urokliwego miasteczka w hrabstwie Hampshire, po drodze, zachwyceni pogodą i powabem angielskiej prowincji, zrobiliśmy sobie kilka interesujących przystanków, a nawet widzieliśmy z okien samochodu wpisane na listę UNESCO Stonehenge. Przejechaliśmy też w pobliżu Highclere Castle, znanego z naszego ulubionego serialu kostiumowego Downton Abbey. Zamek można zwiedzać, choć należy wcześniej zarezerwować bilet i sprawdzić godziny otwarcia. Nam tym razem się nie udało, co nie przeszkodziło pospacerować po przepastnych założeniach parkowych wokół. Udało nam się natomiast podejść w pobliże innej posiadłości, znanej z ekranizacji powieści Jane Austen „Duma i uprzedzenie” czyli Basildon Park. Tak, to przecież dokładnie ten widok. To dobry początek naszej przygody z Jane.

Wreszcie, z krótkim postojem w Enham Alamein, wioski weteranów wojennych, gdzie w jednym ze starszych dworków zatrzymała się kiedyś Jane, dojeżdżamy do Salisbury, kolejnego uroczego miasteczka na południu Anglii. Znajdująca się tu średniowieczna katedra, która posiada najwyższą wieżę w całej Wielkiej Brytanii, a w kapitularzu przechowywana jest XIII – wieczna kopia Magna Carty, czyli dokumentu znanego jako Wielka Karta Swobód wydanego i  zatwierdzonego (choć niechętnie) przez króla Jana bez Ziemi. Zachwycające są tu także krużganki, w których centrum wznoszą się okazałe drzewa. – Koniecznie chcieliśmy Wam pokazać to miasto – z satysfakcją twierdzili Karolina i Michał. Absolutnie fantastycznie, że to zrobili.

PALACE, MANSION CZY MANOR? 
palaceoficjalny dom wysoko postawionej osobistości, np. prezydenta 
manor – dwór z majątkiem ziemskim, manor house = rezydencja ziemska
mansion – rezydencjawillaposiadłośćposesjadworek

Pamiętajcie, że W Anglii nie każdy pałac jest więc oficjalnie pałacem. Jak w Polsce. Musi należeć do kogoś bardzo wysoko postawionego. Wyjątkiem jest Blenheim Palace.

Winchester

Naszym pierwszym dłuższym przystankiem stał się Winchester. Przyjechaliśmy tam z naszymi nowymi znajomymi w niedzielę, zaraz po porannej mszy w polskim kościele w Eastleigh. Miasto interesujące jest nie tylko z powodu pisarki, ale też dlatego, że ma bardzo długą historię i ciekawe zabytki. Tak właściwie to przygotowując się do podróży literackiej nieco uśpiliśmy naszą czujność, bo to jedno z najważniejszych miast Anglii. Na przełomie XII i XIII wieku stanowiło nawet angielską stolicę. Jest to więc takie angielskie Gniezno. A w imponującej, średniowiecznej katedrze znajdują się szczątki królów Anglii i Danii – Kanuta Wielkiego oraz jego syna Kanuta Surowego (Hardokanut), a także wielu innych królów, biskupów, arcybiskupa i świętego. W Wielkiej Sali, będącej zachowaną częścią tutejszego zamku zobaczyć można domniemany Okrągły Stół Króla Artura. Oczywiście mowa o kopii. Ale podobno najbardziej wiernej, i dość starem, bo ponad 500-letniej. Jest bardzo dobrze wyeksponowany, więc nietrudno go nie dostrzec. Jak na stół przystało… wisi na ścianie. Na dodatek zrobić to można w strojach z epoki, bo w Anglii dość popularne jest udostępnianie turystom stylizowanych na historyczne ubrań. Naszym zdaniem to świetny pomysł. W okolicznym grodzisku, Old Sarum, gdzie założono pierwsze Winchester, wielu badaczy chciało zlokalizować mityczny Camelot.

Katedra w Winchester

Wiedzieliśmy, że katedra w Winchesterze jest jedną z największych świątyń gotyckich w Anglii i posiadającą najdłuższą nawę w całej Europie. Ale gdy weszliśmy do jej wnętrza, okazało się jak marne były nasze o niej wyobrażenia. Ta katedra to po prostu cudo! Absolutnie europejska czołówka najpiękniejszych, jak to mawiąją Anglicy „masterpiece”. Nawa zadaje się ciągnąć w nieskończoność, a sklepienie wręcz hipnotyzuje. Wcale nie zdziwiły nas słowa Karoliny i Michała, że są tu już po raz któryś, a z każdą wizytą odnajdują w katedrze coś nowego. Zakamarków jest tu naprawdę sporo, jak i sporo jest ciekawych historii. Na przykład nurka Williama Walkera, który uratował budowlę przed zawaleniem reperując jej fundamenty (mogło się tak stać przez wody gruntowe pod katedrą) – jego niewielka statua znajduje się wewnątrz kościoła. Jane Austen właśnie tutaj została pochowana, a zmarła w pobliżu – w domku, o którym jeszcze napiszemy. Przy zdobnej złotej tablicy pamiątkowej (a właściwie jest to pamiątkowe okno) zawieszonej na jednej ze ścian cały czas kłębią się turyści z różnych stron świata.

„She opened her mouth with wisdom and in her tongue is the law of kindness” (tekst z tablicy pamiątkowej w katedrze)

Jane Austen spoczywa dosłownie dwa kroki dalej. Jej płyta nagrobna umieszczona została w posadzce. Pogrzeb odbył się 24 lipca 1817 roku, uczestniczyły w nim podobno tylko cztery osoby. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, jak znaną stanie się osobą i jak cenioną pisarką.

Wolnym spacerem spod katedry warto odwiedzić przepięknie zakonserwowany w głębokim średniowieczu Hospital of St Cross, czyli dawny szpital, którego znaczenie jednak odbiega mocno od współczesnego. Pełnił raczej formę sanatorium, miejsca odpoczynku i regeneracji dla pielgrzymów, wędrowców i krzyżowców. Całkiem niedawno w jego murach kręcono serial BBC „Wolfhall” o wczesnej historii Anglii.

Dom Jane Austen

Ach Chawton. Jak cudownie, że Cię odwiedziliśmy. Bez naszych cudownych gospodarzy byłoby to trudne. Jedyna opcja pociągiem do Alton i stamtąd pieszą wędrówką lub autobusem. Było jej tu dobrze, co miało ogromny wpływ na jej twórczość. Nic w tym dziwnego, przecież swoje pierwsze 25 lat życia spędziła właśnie w takim otoczeniu hrabstwa Hampshire.

W maju 1817 roku chora już Jane wraz z nieodłączną siostrą Cassandrą, pożegnały swoją matkę, która pozostała w Chawton i udały się do Winchester. Zamieszkały w domu niedaleko katedry, przy College Street. Na elewacji, charakterystycznego żółtego domku zawieszona została tabliczka upamiętniająca popularną mieszkankę. To tutaj właśnie pisarka miała spotkać się z doskonałym lekarzem i dojść do zdrowia. Niestety bezskutecznie. Pisarka zmarła w jeszcze w tym samym roku – 18 lipca 1817 roku, w wieku 41 lat, a przyczyna jej śmierci wciąż nie jest do końca wyjaśniona. Ostatnie chwile swego życia spędziła więc z Winchester i tu, pochowana w katedrze, pozostała na zawsze. Jej matka oraz jedyna siostra spoczęły przy niewielkim kościółku w Chawton, nieopodal domu, gdzie dziś mieści się muzeum poświęcone pamięci jednej z najbardziej popularnych brytyjskich pisarek, której wizerunek ujrzeć można na banknocie 10 funtowym. Dom jest fantastycznym świadectwem odwiedzanym przez małe grupki spokojnych fanów i ciekawskich turystów. Prowadzony przez wolontariuszy i kameralny. Zupełnie nie czuć tutaj komercji i próby sprzedaży wizerunku Jane za wszelką cenę. Jak to będzie za kilka dni w innym mieście.

Chawton House i posiadłość

Wielu uważa, że przepiękna, wiejska okolica Chawton w hrabstwie Hampshire (około 30 km na wschód od Winchester), stała się inspiracją dla tła kolejnej znanej powieści Austen „Mansfield Park”. Nic w tym dziwnego. To miejsce zachwyca i nie chodzi jedynie o dom, w którym mieszkała Jane, ale też przyległy do niego ogród, zabudowania głównej ulicy wioski czy malownicze pola w jego najbliższym sąsiedztwie. Zacznijmy jednak od początku. Jeśli szukacie pięknego, fotogenicznego miejsca, nawet niekoniecznie podążając śladem Jane. Chawton Was zadowoli.
Jane Austen zamieszkała w Chawton wraz ze swoją matką oraz siostrą Cassandrą w 1809 roku. Spędziła tu ostatnie osiem lat swojego krótkiego życia. Dom ten oraz przyległa posiadłość Chawton House, należał do ich starszego brata Edwarda oraz jego żony. Tutaj Austen napisała większość swoich dzieł: „Emmę”, „Mansfield Park”, czy „Perswazje”. Tutaj też dopieszczała „Rozważną i Romantyczną” oraz „Dumę i uprzedzenie”, które wkrótce miały ukazać się drukiem. W uroczym domu, który dziś jest muzeum poświęconym pamięci pisarki, zobaczyć można między innymi niepozorny stolik przy którym tworzyła swoje dzieła (naprawdę niepozorny), a także sypialnie, którą dzieliła ze swoją ukochaną siostrą. Można też przebrać się w stroje z epoki i przechadzać się w nich po ogrodzie i kolejnych pomieszczeniach, które pamiętają pisarkę. Kilka minut spacerkiem i dochodzimy do uroczego kościółka św. Mikołaja wśród starych drzew. Na otaczającym go cmentarzu dostrzegamy dwie płyty nagrobne z nazwiskami Austen, to matka i siostra Jane. Przed kościołem natomiast mała statua Jane, przypomina o tym, że odwiedzała stare mury i przechadzała się po tutejszych polach. To już posiadłości należące do willi Chawton House, do której z pewnością Jane zaglądała. Może na popołudniową herbatkę?

„I went up to the Great House, dawdled away an hour very comfortably” (Jane Austen, 1814 rok).

Angielska wieś i prowincja

Jane Austen związana była z angielską prowincją, przecież przez 25 lat, zanim przeniosła się ze swoją rodzina do Bath, mieszkała w sielskich krajobrazach hrabstwa Hampshire. By po śmierci ojca znów powrócić na „łono natury”. W swoich książkach podejmowała tematy związane z życiem przedstawicieli XIX – wiecznej ziemiańskiej prowincji angielskiej.  Trudno jest jednak znaleźć w jej powieściach opisy krajobrazów, przyrody, otoczenia. Nie taki był jej cel. Jane chodziło o postaci – ich charaktery, zachowania, relacje między nimi, nie zaś to co je otaczało. Faktem jest, że niektóre jej bohaterki uwielbiają przechadzać się po urokliwych okolicach, w których dane było im mieszkać. Dobitnym przykładem może być panna Elżbieta Bennet z „Dumy i uprzedzenia”, która uwielbiała piesze wędrówki. Co czasem budziło niesmak.

„- Krótko mówiąc, nie ma w niej nic godnego uznania, oprócz chyba tego, że jest świetnym piechurem. Nigdy nie zapomnę jej dzisiejszego wejścia. Wyglądała doprawdy jak dzikuska. 
– Och, masz zupełna rację, Luzio! Ledwo mogłam zapanować nad sobą. A w ogóle cóż za nonsens przychodzić tutaj! Czy też naprawdę musiała się włóczyć po polach tylko z powodu takiej błahostki, że siostra się nieco zaziębiła? Włosy miała potargane, w nieładzie.
– A jej spódnica! Chyba zauważyliście? Musiała tonąć w błocie…” („Duma i uprzedzenie”, Jane Austen)

Nie sądzicie, że panie, które komentowały wygląd Elżbiety musiały być chyba wyjątkowo „posh”, bo najwyraźniej potargane włosy, zasmagana wiatrem twarz i brudna spódnica nie mieściły się w ich estetyce. A tak na marginesie, wiecie co to znaczy posh? Jeśli nie, to zobaczcie lekcję „Wielka Brytania w Pigułce” na poziomie B2

Oglądając filmy i seriale na podstawie książek Jane Austen, możemy te wspaniałe krajobrazy zobaczyć czytając jej powieści, można je sobie wyobrażać. My jednak ujrzeliśmy je na żywo. I zgodnie uznaliśmy, że o taką Anglię nam chodziło. Michał i Karolina powiedli nas w miejsce idealne, będące kwintesencją tego, co stanowi tło większości dzieł autorki, której śladem podążaliśmy. Pola dojrzałego już zboża, ukwiecone łąki, rzeka, po której pływają łabędzie i kaczki, stare drzewa, konie, które wcale nie są płochliwe, a w tle urocze, domy okolone ogródkami, stado biało-czarnych krów. Wszędzie piesze szlaki, i bramki, które należy za sobą zamykać, by zwierzęta się nie rozpierzchły. Nasi przewodnicy zabrali nas w miejsce, które jest wyjątkowe jeszcze z jednego powodu. Tutaj właśnie, w tej scenerii, którą można by nazwać „szczerym polem”, wznosi się wielki gmach, inspirowany greckimi, antycznymi świątyniami. To opera, The Grove, do której podobno przyjeżdżają najznakomitsi goście. Ale tylko „od święta”.

COTTAGE CZY COUNTRYSIDE? 
Cottage – chata, domek wiejski, Country cotagge – domek na wsi (farma)
Countryside – wiejska okolicawieś

Ciekawostka: Tolkien nie przepadał bardzo za francuskimi naleciałościami w Angielskim, jak i miał uraz do Francji za inwazje normańskie i francuskie, które zniekształciły jego ukochany język (cottage, mansion).

Podróż do Bath

Pociąg z Southampton do Bath nadszarpnął naszą kieszeń najbardziej podczas tej podróży. Ponad 50 funtów w jedną stronę skutecznie buduje obraz drogiej angielskiej kolei. Nie poprawił sprawy fakt, że z okien wygodnego wagonu widzieliśmy gigantyczny wapienny petroglif Białego Konia Uffington na zboczu White Horse Hill, czy piętrowe skrzyżowanie dwóch kanałów w Dundas.
Podróż trwała niecałe dwie godziny. W czasach Jane był to jeden dzień z krótkim postojem na odpoczynek koni w okolicach Salisbury.

Więcej o podróżowaniu po Anglii i Walii pociągiem przeczytacie u Bartka Dziwaka na jego blogu

Wjeżdżamy do miasta i już wiemy, że będzie piękne, zupełnie inne, całe usiane jest wyraźnymi wzgórzami i wyjątkowo poukładane, nawet kominy kamienic sprawiały schludne wrażenie. Austen opisuje przyjazd głównej bohaterki „Opactwa w Northanger” do Bath w taki oto sposób:

„Przyjechali do Bath. Katarzyna w entuzjastycznym zachwycie rozglądała się na wszystkie strony podczas jazdy przez uderzająco piękne okolice, potem powóz toczył się ulicami, które zaprowadziły ich do hotelu. Przyjechała tu po to, żeby się cieszyć, i cieszyła się od pierwszej chwili. Wkrótce rozlokowali się w wygodnych apartamentach przy ulicy Pulteney”. (Jane Austen „Opactwo w Northanger”).

Bath przywitało nas przepięknym światłem i upałem. Jednak co najbardziej okazało się osobliwe – ujadaniem mew, które zostanie nam w pamięci, jako bardzo charakterystyczne dla tego, wcale nie portowego miasta. Powodem okazały się rozlewiska i kaskady rzeki Avon, a kilkutysięczna populacja, korzysta z tego faktu polując na ryby i… wyjadając z przepełnionych śmietników resztki po turystach. Czy to jednak najważniejsze w najpiękniejszym georgiańskim mieście Anglii?

Przy tej okazji polecamy Wam słuchowisko „Cuda Wlk. Brytanii”, w którym znalazło się też miejsca na Bath.  Przed planowaną podróżą w te okolice będzie jak znalazł. Naszym zdaniem mówienie o turystyce i ciekawych miejscach jest akurat dość wdzięczne i sami zobaczycie bawiąc się taką aplikacją, że satysfakcja z tego jak nam się udaje odnaleźć w języku bez presji a z przyjemnością zwiedzania i odkrywania, jest dużo większa.

Och, czy jest piękniejsze w Anglii miasto od Bath?

Jane Austen mieszkała w Bath w latach 1801-1806 wraz z matką, ojcem i siostrą w różnych częściach bardzo popularnego wówczas kurortu. Wcześniej także tu bywała, lecz nie na stałe, a tak jak bohaterki jej powieści na kilka tygodni lub miesięcy. Brała udział w życiu towarzyskim tutejszej klasy wyższej i bacznie obserwowała. Choć nie napisała w Bath ani jednej powieści, to jednak miasto wywarło na niej spore wrażenie. „Opactwo w Northanger” oraz „Perswazje” są tego świetnym przykładem (obydwie powieści rozgrywają się właśnie w Bath i jako pierwsze zostały wydane pod jej nazwiskiem, niestety już po śmierci pisarki).

„Powiadam panu Allenowi, kiedy mi mówi, że ma już dość siedzenia tutaj, że nie powinien narzekać, toż to taka miła miejscowość, a lepiej być tu niż w domu o takiej nudnej porze roku. Powiadam mu, że człowiek ma wielkie szczęście, jeśli lekarz zaleca mu pobyt w Bath” (Jane Austen „Opactwo Northanger”)

My zamieszkaliśmy w charakterystycznym dla architektury miasta hoteliku przy Parku Parade i widokiem z okna na wieżę kościoła św. Jana Ewangelisty, nocleg kosztował co prawda ponad 300 zł ze śniadaniem, ale i tak był jednym z tańszych. Sam park, pięknie ulokowany i doskonale utrzymany, okazał się ewenementem, gdyż wstęp do niego był płatny. Alternatywą wydaje się więc rundka spacerowa wzdłuż rzeki Avon, najlepiej wzdłuż drugiego brzegu. Choć jak tu będziecie pewnie pojawicie się tu kilka razy. Wszystko za sprawą hipnotyzującego widoku na most Pulteneya, zabudowany kamiennymi sklepami, ulokowany w magiczny sposób przy historycznych budynkach, sprawia wrażenie kuzyna Ponte Vecchio, to jakby na Bath można było mówić „angielska Florencja”. Takich charakterystycznych i kojarzonych tylko z Bath budowli jest tu kilka. Georgiańska zabudowa miasta niewiele się zmieniła od czasów, gdy jego ulicami przechadzała się panna Jane. I to jest tu właśnie najpiękniejsze i pewnie to spowodowało, że miasto znalazło się na liście UNESCO.

Rzut kamieniem z tego miejsca, gdzie każde mieszkanie kosztuje nawet 3 mln funtów, znajduje się inny, piękny plac, zwany Circus, z uwagi na kolisty kształt i położenie tam, gdzie kiedyś Rzymianie założyli Amfiteatr. Historia Rzymian i Bath jest nierozłączna, gdyż to oni założyli miasto na leczniczych źródłach, nazywając go Aquae Sulis i dając mu wyróżnik, który zostanie do końca dni i dziś napędza turystykę. Rzymskie Łaźnie są atrakcją topową, obleganą i unikalną jak na całą Wielką Brytanię. W przyległym The Pump Room niegdyś pijało się leczniczą wodę, dziś natomiast można wypić na przykład kawę w pięknych wnętrzach eleganckiej restauracji. Kąpieli także można zażyć w Bath, pewnie w dużo bardziej nowoczesnych łaźniach (a raczej SPA), niż te rzymskie.

„Zaraz po nabożeństwie panie Thorpe i państwo Allenowie poszli razem do pijalni, a posiedziawszy tam dostatecznie długo, by stwierdzić, że tłum jest nie do zniesienia i że nie widać naokoło ani jednej dystyngowanej twarzy, co stwierdza każdy w każdą niedzielę w ciągu całego sezonu pośpieszyli na spacer na Crescent, by znaleźć się w lepszym towarzystwie”. (Jane Austen, „Opactwo Northanger”)

W niewielkiej odległości wznosi się imponujące średniowieczne Bath Abbey. Katedra ze sklepieniem przypominającym kielichy kwiatów akurat znajdowała się w częściowym remoncie, ale i tak można było wejść do środka. Jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi, bo takiego sklepienia nigdy wcześniej nie widzieliśmy. Niedaleko placu Circus, wznosi się kolejna architektoniczna perełka czyli Royal Crescent, a więc 30 domów mieszkalnych połączonych w jeden pokaźny łuk ozdobiony kolumnami. To dzieło architekta Johna Wooda Młodszego. Stąd już niedaleko do Jane Austen Centre przy Gay Street 40, w którym musieliśmy się pojawić.

Przed domem do złudzenia podobnym do tego, w którym Jane wraz z matką i siostrą wynajmowały pokoje (Gay Street 25), tuż po śmierci jej ojca w 1805 roku, zaaranżowano muzeum – centrum poświęcone pisarce. Nie znajdziemy tu jednak żadnych pamiątek po Austen, poznamy za to historię jej życia, a także członków rodziny i miejsca w Bath z nią związane. Dużym plusem jest bez wątpienia fakt, że wszyscy pracownicy centrum, łącznie z przewodnikiem, ubrani są w stroje z epoki i to, że odwiedzający to miejsce także mogą przebrać się w ubrania rodem z „Dumy i uprzedzenia” albo „Rozważnej i romantycznej”. Nie trzeba było nas dwa razy zachęcać.

Mimo, że rodzina Austen dość często się przeprowadzała w obrębie miasta, to jednak tylko jeden dom, przy Sydney Place pod numerem 4, posiada tabliczkę upamiętniającą słynną mieszkankę. Jeszcze w komplecie – Jane, jej rodzice i siostra tutaj rozpoczęli swoją przygodę z Bath. Mieszkali tu przez pierwsze trzy lata, zaraz po opuszczeniu Steventon, małej wioski w hrabstwie Hampshire.

Wokół Bath wiedzie bardzo ciekawa ścieżka widokowa, zwana Bath Skyline, z której warto obserwować zachód słońc nad miastem. Ewentualnie wdrapać się na punkt widokowy w Alexandra Park, skąd rozpościera się niesamowita panorama tej georgiańskiej perełki. Zwłaszcza pod koniec pięknego dnia. To idealny moment i miejsce, by powtórzyć sobie wszystkie możliwe określenia na piękne widoki, jakie znają Anglicy. A z jakiegoś powodu, mają ich chyba więcej niż my. Gdybyśmy kręcili vlogi po angielsku, moglibyśmy żonglować w podróży różnymi określeniami. Apka na pewno by się przydała wtedy pod ręką.

O widoku na Bath. Beautiful albo… wonderful, breathtaking, stunning, marvellous, outstanding, unforgettable.

Wpis powstał we współpracy z marką eTutor.pl – właścicielem aplikacji do nauki i usystematyzowania wiedzy na temat języka angielskiego a także właścicielem niezwykle popularnego i rzetelnego słownika języka angielskiego diki.pl. Zobacz przykładowe lekcje z poziomu B1 przydatne w: Podróży, samolocie, w szkole.
Żeby nie być gołosłownym. Z Aplikacji Korzystaliśmy oczywiście w trakcie podróży, najczęściej w czasie przejazdów lub odpoczynku. Aby pewne rzeczy na bieżąco weryfikować, sprawdzać, lub np. sprawdzić właściwą wymowę. Bo przecież kręciliśmy jednocześnie vloga. Produkt jest naprawdę dobry. Dla osób takich jak my i być może Wy – którzy nie mają czasu zapisać się na kurs stacjonarny i potrzebują automotywacji. A dodatkowo przez najbliższe kilkanaście dni roczny kurs angielskiego w tej aplikacji kosztuje -40%.

KONKURS!

Wygraj pakiet 2 kursów: ogólny kurs angielskiego eTutor oraz Travel English, z których możesz bezpłatnie korzystać przez 3 miesiące na platformie eTutor.pl. Potrzebujemy jedynie Twojego zgłoszenia. W komentarzu wpisz miejsce, które najbardziej Ci się podobało w czasie naszej relacji z podróży po Anglii. Można zobaczyć na naszym instastories w wyróżnionej relacji.

regulamin

We artykule korzystaliśmy z następujących pozycji książkowych:

  • Jane Austen ” Duma i uprzedzenie”, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2008
  • Jane Austen „Opactwo Northanger”, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2007
  • Colin Duriez „Tolkien. Niezwykła biografia twórcy Śródziemia”, Wydawnictwo św. Stanisława BM, Kraków 2013

Anglojęzyczne cytaty z listów Jane Austen pochodzą z Centrum Jane Austen w Bath, które odwiedziliśmy podążając jej szlakiem.

Za zdjęcia portretowa na których jesteśmy razem dziękujemy pięknie: Karolinie i Michałowi Pierwoła, czyli kreatywniwmalzenstwie naszym gospodarzom. A za zdjęcia z Bath dziękujemy Marcinowi Jakowskiemu, który nas specjalnie z żoną Ireną odwiedził w tym mieście. Dumny tata świeżej absolwentki Royal Academy od Photography. Dziękujemy też Tomkowi z poszetka.com – dobremu koledze z Katowic, że wsparł odzieżowo i tchnął w Marcina odrobinę brytyjskiej klasy 🙂

Ilość komentarzy: 17 - dołącz do dyskusji!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

  • EwaRewa says:

    Swego czasu pracowałam w Winchester, w wolnych chwilach trochę zwiedzałam okolice i zdecydowanie najbardziej podobają mi się angielskie wioseczki z dala od dużych miast. Londyn mimo swoich zabytków w ogóle nie przypadł mi do gustu.

  • Joanna says:

    Jejku, jak wam zazdroszczę takiej baśniowej podróży. A jednocześnie cieszę się, że dzisiaj odkryłam wasze miejsce w sieci. To bardzo pokrzepiające, że istnieją jeszcze tacy romantycy jak wy 🙂 Czy zdradzicie, jaką pracę wykonujecie? Wydaje mi się niebywałe, że macie czas na tyle podróży 🙂

    • Wędrowne Motyle says:

      Hej Asiu wita i zapraszamy na dłużej. Od Dwóch lat naszą pracą są właśnie podróże i różne rzeczy związane z naszym blogiem, kanałem na Youtube i podróżniczą działalnością.

  • Uwielbiam takie brytyjskie klimaty!

  • Dagmara says:

    Chociaż cała wyprawa jest urzekająca, to jednak sielskie krajobrazy hrabstwa Hampshire skradły moje serce 🙂 Uwielbiam twórczość Austen i literaturę angielską tego okresu, a codzienne obcowanie z naturą i długie spacery po takiej okolicy jest jednym z moich marzeń.

  • Dagmara says:

    Chociaż cała wyprawa zachwyca niepowtarzalnym klimatem, to najbardziej spodobały mi się ujęcia z bajecznie sielskiego hrabstwa Hampshire 🙂 Uwielbiam twórczość Jane Austen i literaturę angielską tego okresu, a życie i długie spacery po takiej pięknej, przynoszącej ukojenie okolicy jest jednym z moich marzeń.

  • Paulina says:

    Mnie urzekła wiejska okolica Chawton w hrabstwie Hampshire.

  • Marcin says:

    To chyba jeden z najbardziej klimatycznych wpisów, jakie widziałem ostatnio w sieci! Pojechałbym i przeniósłbym się w czasie!

    • Wędrowne Motyle says:

      Dzięki Marcinie. Wirtuoz słowa pisanego przy takiej recenzji widziany jest podwójnie gościnnie 🙂

  • Natasza says:

    Bath mi się marzy i jest na liście na maj 2020. 🙂 Choć ja bardziej chciałam poszukać rzymskich wpływów, bo fascynuje mnie, że mogą być one tak odległe. Jednak Wasz wpis dał mi dużo inspiracji do zwiedzenia kolejnych miejsc w tym niezwykłym mieście. Z przyjemnością skorzystam, dziękuję! 🙂

    • Wędrowne Motyle says:

      Oj, świetny pomysł, my również jesteśmy zafascynowali rzymska Brytanią i kiedyś podążymy tym śladem

    • Wędrowne Motyle says:

      Gratulujemy! Twój komentarz został wybrany! Jesteś laureatką konkursu! Wyniki ogłoszone zostały pod postem na FB. Skontaktujemy się z Tobą w celu realizacji nagrody.

  • Tomek says:

    Wasz chyba najbardziej magiczny wpis. dziękuję

  • Michał says:

    Moim zdaniem najpiękniejszy jest Winchester. Bardzo stare miasto z wieloma zabytkami i mnóstwem ciekawych miejsc. Cała dolina rzeki Itchen jest przepiękna. Szkoda że bardzo czesto Anglia kojarzy się z deszczowym Londynem a nie z cudownym krajobrazem countryside.
    Pozdrawiam i czekam na film

  • Michał says:

    Moim zdaniem najpiękniejsze miejsce to Winchester. Niewielkie miasto ale kryjące mnóstwo zabytkow i ciekawych miejsc. Cała dolina rzeki Itchen też jest przepiękna. Bardzo często kojarzymy Anglię z deszczowym Londynem ( chociaż to i tak pewnie przesadzone) ale to tak na prawdę countryside powinno być wizytówką tego pięknego kraju. Pozdrawiam

  • Dublinia says:

    Jane Austen nienawidzila Bath… byla tam bardzo nieszczesliwa. Co nie przeszkadza miastu reklamowac sie jej osoba:)

    • Wędrowne Motyle says:

      Owszem, nie przepadała. Zwłaszcza pod koniec. Co nie przeszkodziło jej wiele wyciągnąć z tych obserwacji, bo miała tu całą angielską elitę jak na talerzu