Jest coś świetnego w tym, żeby podczas jednej tropikalnej podróży zrobić sobie prolog lub epilog w zupełnie innym, nie pasującym do reszty miejscu. Jak już bierzemy urlop, to czemu nie spróbować zobaczyć dwóch wymarzonych miejsc, zamiast jednego. Skoro cena za bilet nie ulegnie zmianie?
Tym razem całodniowy stopover zrobiliśmy przed długim lotem do Colombo, a nie tak jak ostatnim razem – po powrocie z Azji (może pamiętacie, że wracając z Chin i Japonii zatrzymaliśmy się na jeden dzień w Paryżu). Chcieliśmy wykorzystać ten czas „kulturalnie” tzn. zwiedzić muzea, które ominęliśmy podczas naszego poprzedniego pobytu w stolicy Holandii. Dwa zupełnie różne ale w równym stopniu interesujące tzn. Muzeum Morskie i Muzeum van Gogha. Jedno bardziej dla Marcina, drugie – dla mnie. Tak dla równowagi. Trzecie do kompletu to słynne Rijskmuseum. To wszystko idealne na dość klasyczny i pełen kulturalnych zachwytów dzień, zupełnie inny niż buddyjskie świątynie Cejlonu.
Stopovery w cenie biletu
No właśnie, skoro ostatnim razem skorzystaliśmy ze stopovera w Paryżu, to tym razem wybór padł na Amsterdam. Jak już kilka razy wspominaliśmy, kończymy nasz projekt tworzony przez kilka lat we współpracy z KLM, a dotyczący Kompanii Wschodnioindyjskiej, więc wizyta w Muzeum Morskim był jak najbardziej uzasadniona. Podczas naszej ostatniej wizyty w Amsterdamie byliśmy w Rijskmuseum – zobaczenie dzieł słynnego Rembrandta było wtedy naszym głównym celem, nie chcieliśmy przesycić się tą wspaniałością malowaną pędzlem i wybraliśmy tylko jedno muzeum. Znajdujące się w pobliżu tego pierwszego, Muzeum Van Gogha, stało się więc naturalnym wyborem podczas tej krótkiej wizyty w mieście. Tym bardziej, że jest po remoncie.
Jak to działa: W ramach tej promocji można w tej samej cenie zaplanować sobie pobyt w Amsterdamie lub Paryżu w drodze do lub przy powrocie z dalekiego kraju (chodzi o Azję, Amerykę Południową i Karaiby). Czyli np. Lecicie do Japonii i jeden dzień zwiedzacie Amsterdam, a przy powrocie Paryż. Albo w drugą stronę… wycieczka Amsterdam – Nowy Jork – Paryż. Najważniejsze – cały czas lot kosztuje Was tyle samo. Trzeba tylko inaczej zabukować loty. Odcinkami. Uwaga! Przerwa nie musi wynosić 24h. Może wynosić 48h czy 72h. Jak chcecie. Nie dotyczy to jednak lotów promocyjnych i nie wszystkich taryf cenowych. W razie wątpliwości można zadzwonić na call center i dopytać
Do Amsterdamu lecieliśmy z Krakowa wcześnie rano (dzięki Monika za przenocowanie) i na lotnisku Schiphol byliśmy już o 8:00. Trochę za wcześnie żeby od razu jechać autobusem numer 197 do centrum miasta (jeżdżą spod lotniska naprawdę często, cena biletu to 5 Euro), więc postanowiliśmy chwilę jeszcze spędzić na lotnisku, które samo w sobie też jest ciekawe. Wiele razy wygrywało w rankingach na najlepsze, najbardziej przyjazne. Najbardziej lubimy dźwięki lasu, które można usłyszeć w zaaranżowanych tu na skwerek z ławkami patio. Drugim powodem była pogoda, czyli minusowa temperatura. Pewnie dziwicie się czemu niby kilka stopni poniżej zera nam przeszkadzało. Pewnie nie przeszkadzałoby gdyby nie to, że nie mieliśmy ciepłych kurtek. Latamy tylko z bagażem podręcznym, na miejscu nie mamy ochoty nosić ciężkich rzeczy, więc zwykle kończy się to ubraniem „na cebulkę” – tym razem jednak, nie wiemy czemu, ta metoda nie podziałała. A była to gruba cebulka.
Muzeum van Gogha
W końcu trzeba było spiąć się w sobie, założyć pod bluzę jeszcze jedną koszulkę i wyjść na zewnątrz. Na szczęście był to mróz wraz z promieniami słońca. Kierunek Muzeum Vincenta van Gogha. Na szczęście lotniskowy autobus 197 w kierunku Central Station zatrzymuje się w jego pobliżu. Samo muzeum natomiast mieści się w niewielkiej odległości od Rijskumuseum, przed którym z kolei znajduje się słynny napis Im Amsterdam. Mniej słynny stoi przed wyjściem z lotniska.
Najpierw idziemy kupić bilety (kasy znajdują się na wolnym powietrzu – na szczęście nie było kolejek, jak wychodziliśmy już po zwiedzaniu, sznurek turystów oczekujących do kasy biletowej znacznie się wydłużył). Bilet jest drogi (17 Euro) ale myślę, że kolekcja dzieł van Gogha jest tego warta. Jak ktoś kocha impresjonistów, to zapewne nie myśli o cenie.
Muzeum otwarte jest od 9:00 do 17:00, w piątki aż do godziny 22:00. Zanim wejdziemy do sal wypełnionych obrazami musimy udać się do szatni, więc pozbywamy się na kilka godzin plecaków, można też skorzystać z audioprzewodnika.
Zaczynamy zwiedzanie, przechodzimy po kolejnych pomieszczeniach. Co ciekawe oprócz obrazów van Gogha zobaczymy tu także dzieła słynnych artystów jak Manet, Monet, Pissarro czy mój ulubiony Toulouse-Lautrec. Dzieła podzielone zostały na kategorie – jak na przykład te, które malarz wykonał we wczesnym etapie swojej twórczości, albo też podczas „etapu paryskiego”, czy też te, które przedstawiają naturę/przyrodę. Poza tym zgromadzono tu także kolekcje listów, które van Gogh pisał do swojego brata Theo ale też osobiste pamiątki po malarzu, szkice, rysunki.
Jeśli jesteście miłośnikami van Gogha, malarstwa lub po prostu rzeczy pięknych, koniecznie tu zajrzyjcie. Nie zawiedziecie się. Szkoda tylko, że akurat jak byliśmy w muzeum, to w renowacji znajdował się jeden z moich ulubionych obrazów, tzn. Kwitnący Migdałowiec. Zobaczyliśmy za to między innymi: Słoneczniki (jeden z całego cyklu obrazów, tzn. Martwa natura: wazon z piętnastoma słonecznikami), przecudne Irysy, które „w naturze” okazały się chyba ciekawsze od Słoneczników, jeden z trzech obrazów z cyklu Pokój van Gogha w Arles, serię autoportretów i wiele innych mniej lub bardziej znanych. To niesamowite, że można zbliżyć się to tych dzieł na odległość kilku długości nosa, wręcz powąchać oryginałów, zobaczyć fakturę grubej warstwy farby.
W cenie biletu zwiedzić można także wystawę czasową. A nam czas się zbierać, ruszać dalej, zwłaszcza, że kolejne muzeum, które planowaliśmy zobaczyć znajduje się w zupełnie innym miejscu bo około 20 minut od Dworca Centralnego (pojechaliśmy najpierw tramwajem, następnie autobusem, gdyby było cieplej, albo jakbyśmy byli grubiej ubrani, pewnie poszlibyśmy pieszo z Dworca Centralnego).
POLECAMY: Omiń kolejki do Muzeum Van Gogh’a!
Muzeum Morskie i Rijskmuseum
Już widzę jak Marcin przyspiesza kroku, robi to zawsze w momencie, kiedy „już teraz”, „w tym momencie” chce uwiecznić na zdjęciu jakiś obiekt – nawet ten, który na pewno mu nie ucieknie. Tym razem był to De Amsterdam, czyli wierna replika statku Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej zacumowana tuż przed budynkiem muzeum. Bardzo dobrze jest widoczny z perspektywy ulicy, natomiast bilet do muzeum znajdującego się w pięknie odrestaurowanym, XVII – wiecznym magazynie handlowym, uwzględnia także zwiedzanie statku. Tutaj też cena jest duża, bo 15 Euro, a zwiedzać można codziennie od godziny 9:00 do 17:00.
Poznamy tu historię holenderskiej żeglugi, w szczególności złotą epokę (XVII i XVIII wiek) kiedy Amsterdam był centrum europejskiego handlu. Sam budynek, z dziedzińcem na który weszliśmy ze strachem (początkowo nie zauważyliśmy, że dziedziniec jest przykryty szklanym dachem i dodatkowo ogrzewany) robi duże wrażenie. Duże wrażenie też może zrobić, zwłaszcza na miłośnikach tej tematyki zebrana tu kolekcja – modele statków, przyrządy służące do nawigacji, stare mapy, atlasy, czy obrazy.
Ciekawa jest też multimedialna prezentacja 3D, traktująca o historii holenderskiego handlu morskiego i potęgi oceanicznej, w której możemy uczestniczyć, przechodząc kolejne pomieszczenia, poznajemy wydarzenia związane z tym aspektem historii kraju. Darmowo można też skorzystać z audioprzewodnika.
Trzecim muzeum, które idealnie pasuje do takiego „multuralnego stopovera” w Amsterdamie i czasowo idealnie dopełni Wam cały dzień jest Rijskmuseum, o którym pisaliśmy już w przewodniku po Amsterdamie na weekend. To obowiązkowy punkt dla miłośników sztuki – zwłaszcza malarstwa flamandzkiego. Zobaczymy tu najważniejsze i najbardziej znane dzieła Rembrandta, jak na przykład arcydzieło jedyne w swoim rodzaju – Straż Nocna, czy też znanego na przykład z filmu Dziewczyna z Perłą malarza Jana Vermeera (zwiedzających przyciąga przede wszystkim słynne dzieło Mleczarka). Warto też wpatrywać się w różne scenki na obrazie „Zabawy na lodzie”. Z bliska. Wielka frajda.
Obiekt jest świeżo zrewitalizowany, kolekcje są sensownie podzielone. Nas oprócz flamandzkiego malarstwa interesowała też sztuka azjatycka głównie z holenderskiej Indonezji. Ale absolutnie najlepszym odkryciem było wejście do muzealnej biblioteki. Coś niebywałego. I potem okazuje się, że to jedna z najpiękniejszych bibliotek na świecie.
Na koniec jeszcze króciutki spacerek i udajemy się tramwajem do naszego hotelu. (Bardzo korzystny cenowo Easyhotel). Następnego dnia musimy wstać wcześnie rano, żeby dojechać na lotnisko, potem już tylko kilkanaście godzin w samolocie i będziemy w Sri Lance. No a tam w końcu będzie nam ciepło.
POLECAMY: kartę zniżkową Amsterdam City Pass – KUP ONLINE!
Partnerem cyklu „Kompania z KLM” są linie lotnicze KLM/AirFrance, oferujące możliwość darmowych stopoverów w Amsterdamie i Paryżu na swoich połączeniach przy podróży do Azji, Ameryki Płd oraz na Karaiby.
W Amsterdamie byłam już kilkakrotnie i za każdym razem jest coś do zobaczenia. Piękne muzea, uliczki, którymi można spacerować bez końca i wyjątkowy klimat, całkiem inny niż w innych europejskich stolicach. Warto zaplanować wyjazd wtedy, gdy odbywa się tam co pięć lat Sail Amsterdam – słynna parada żaglowców i towarzyszące jej liczne imprezy. Polecam! Następna już w 2020
Ajć! I nie daliście znać? Wypilibyśmy jakąś kawke współnie 🙂
oj nie ogarniamy, gdzie mieszkają wszyscy nasi czytelnicy. Kiedyś google analitycs pokazywało Grenlandię 😀
No wiem, wiem 🙂 To jak nestepnym razem bedziecie przejezdzac przez Amsterdam to dawajcie znac 🙂