Dalmacja środkowa od Trogiru po Split + nasz dom z widokiem na Riwierę Kasztelańską
W środkowej części Dalmacji pomiędzy zabytkowym Trogirem a stolicą, Splitem na delikatnym skłonie porośniętym suchą makią wapiennych Gór Kozjak, znajdują się Kastele. A całe wybrzeże w tym miejscu z uwagi na urokliwe plaże i dość leniwie płynące życie, otrzymało nazwę Riwiera Kasztelańska (Kastelanska). To szereg dziewięciu, średniowiecznych miasteczek, założonych przez dalmatyńskie rody szlacheckie lub kupców weneckich w 14 i 15 wieku, po których zostało kilka dworów obronnych (kaszteli), bezpośrednio zwróconych ku morzu. Stąd nazwy.
Naszym zdaniem to doskonałe miejsce na wypoczynek dla tych, którzy niekoniecznie planują odwiedzić Chorwację samochodem a także nie mają zamiaru wypożyczać go na miejscu. Stąd wszędzie jest blisko a na dodatek niedaleko Trogiru znajduje się międzynarodowy port lotniczy, obsługujący sporo połączeń z Polski i Europy.
A wieczorami w prądach zatok noc liże morze słodką grzywą.
Jak miękkie gruszki brzmieje lato wiatrem sparzone jak pokrzywą.
Przed fontannami perłowymi noc winogrona gwiazd rozdaje.
Znów wędrujemy ciepłą ziemią, znów wędrujemy ciepłym krajem.
– pisał Krzysztof Kamil Baczyński o okolicy, gdzie spędzał wakacje w 1937 roku. Być może, jak potem pokazała historia, najbardziej idylliczne chwile w swoim życiu. Wyspa Solta zamyka od Adriatyku jedną z najmniej znanych chorwackich zatok. Ale jedną z tych, które mogą powalczyć o zaszczytne miano „Chorwacji w pigułce”. Riwiera Kasztelańska natomiast jedyną chorwacką, skierowaną na południe a nie południowy-zachód.
Łuk wybrzeża z drugiej strony ogrodzony górami, usłany jest siedmioma osadami, z której każda posiada historyczne, zabytkowe centrum z kościołem z wysoką dzwonnicą, kilkunastoma wąskimi, zacienionymi uliczkami, małym corso czy nabrzeże ze szpalerem palm, marinę dla łodzi oraz pozostałości po lub całkiem dobrze odrestaurowany kastel. Kiedyś ludność Dalmacji spędzały sen z powiek Turcy i Bośniacy. Jednakże dzięki Górom Dynarskim i potężnej Twierdzy Klis wrogom trudniej było zaatakować od strony lądu niż od morza. Stąd obronne kasztele, które zarówno mogły zgromadzić okoliczną ludność jak i skutecznie odpierać ataki wroga. Najpiękniejszy i najciekawszy znajduje się w Kastel Luksic.
Riwiera Kasztelańska, dom jaki wybraliśmy na bazę
Osiedliśmy w Kastelu Gomilica, 10 minut od stacji kolejowej do Splitu oraz 25 minut pieszo od średniowiecznego serca tego miasteczka. Nasz apartament znajdował się na samy końcu wioski, tuż przed skalistym stokiem gór. Oddzielały nas od niej jedynie pola suchorośli, pachnącego słodko żarnowca, tamaryszka, zdziczałych drzew oliwnych i wyznaczających skrzyżowania na szutrowych drogach ogromnych ostów – popłochów. Ułożenie w stronę południowo-zachodnią sprzyjało jednak ogromnemu upałowi, który po godzinie 15:00 stawał się niemiłosierny. Dlatego zarówno ocieniony winobluszczem taras oraz 5-metrowy basen okazały się dla nas wybawieniem. To miał być dość leniwy pobyt. Z uwagi na wypad rodzinny (rodzice, siostra) skupiliśmy się na pisaniu książki, smakowaniu lokalnego białego i czerwonego wina, grilowania cevapcici, maczania chleba w oliwie i obserwowaniu owadów i motyli. Naprawdę.
Podczas kilku wypadów, zazwyczaj rozpoczynanych o poranku a kończonych wczesnym popołudniem – przed największym upałem, udało nam się zobaczyć i ocenić kilka miejsc na tym wybrzeżu. Więc zapraszamy na przewodnik od Trogiru po Split. Z tym co pomiędzy, włącznie.
Informacje praktyczne: Na lotnisko Split (co ciekawe położone pod Trogirem) latają linie Wizzair z Polski. Z Katowic i Warszawy. Ale nie cały rok, jedynie sezon czerwiec-wrzesień. Ceny biletów z większym wyprzedzeniem, zwłaszcza na czerwiec i wrzesień można upolować za 300-400 zł w dwie strony. Tak udało się też nam. Z okolic lotniska zarówno do Trogiru jak i Splitu kursuje autobus linii 37. Odjazd co 20 minut, cena biletu 11 kn. Zamówiliśmy wieloosobowy Uber z lotniska prosto pod apartament, kosztowało nas to niecałe 70 zł. Uber i Bolt pomiędzy Trogirem a Splitem są bardzo popularne i częste.
Trogir
Słynnu Trogir nie jest przereklamowany, nawet w upale. Finalnie to jedno z ładniejszych małych miasteczek jakie do tej pory widzieliśmy. Jego stara część – wpisana na listę UNESCO w całości położona jest na wyspie, połączonej z kolejną wyspą – Ciovo – mostem pieszym i samochodowym. Pas zabudowań, ciągnących się wzdłuż nadmorskiej promenady, prezentuje się pięknie od strony mariny. Widać że historia godnie potraktowała to stare miasto. Po kształtach okien, smukłości kamienic i wież.
Trogir założony został przez Greków, potem przejęty oczywiście przez Rzymian, na chwilę Węgrów i Wenecjan. Wpływy weneckie, zwłaszcza w architekturze dostrzec tu można na każdym kroku przemierzając wąskie uliczki i zatrzymując się przy niewielkich, acz urokliwych placach. Świetnym przykładem jest chociażby Pałac Stafileo, Mala loža czy Portal (urząd miejski) z weneckimi oknami i charakterystycznymi łukami. Dostrzec tu można również rozliczne style od romańskiego, gotyku po barok. Jednym z ważniejszych obiektów dla tych pierwszych jest tu Katera św. Wawrzyńca z imponującym portalem, ozdobionym przez XIII – wiecznego artystę Radovana (bilet wstępu to 25 kn) oraz dominującą nad miastem prawie 50 metrową dzwonnicą. Można zwiedzić wnętrze katedry oraz Skarbiec z Baptysterium. Tuż przy katedrze wznosi się Loggia miejska z wieżą zegarową, przywołująca nieco Florencji niż Wenecji oraz średniowieczny Pałac Cipiko. Naprawdę przyjemnie spacerowało się po wolnym od skwaru i turystów porannym Trogirze. Do godziny 12:00.
Z Twierdzy Kamerlengo (bilet dla osoby dorosłej 25 kn) usytuowanej przy nadbrzeżu doskonale prezentuje się lśniąca w słońcu promenada wysadzona chroniącymi przed słońcem palmami. tutaj zrobiło się odczuwalnie upalnie. Wiatr od morza przestał wiać. Żeby się trochę ochłodzić wybraliśmy się na widokowy rejs łódką wzdłuż wybrzeża (wycieczka trwa około godziny – rusza z okolic Twierdzy Kamerlengo, cena w dwie strony to około 60 kn – nazywa się „Okrug” wzdłuż Riwiery Trogirskiej).
Reasumując, najlepiej Trogir zwiedzać rano, około godziny 12:00 zjeżdżają tu liczne wycieczki zorganizowane, a upał zaczyna dawać się we znaki. W taki sposób zwidzaliśmy też my a nasi gospodarze z KAstelu, który sami zaoferowali transport, przyjechali po nas na dworzec o godzinie 13:00, byśmy resztę dnia mogli się relaksować przy basenie. Jak prawie codziennie.
Kastel Stalific i plaża Resnik
Najbliżej lotniska, praktycznie 10 minut pieszo po wyjściu z terminala (ale też najgłośniej z tego powodu) znajduje się Kastel Stalifić. Okolica słynie z gajów oliwnych i winnic, choć większość z nich znajduje się bliżej skłonu gór. Tam też można dojechać autem pod Biblijny Ogród i małe sanktuarium maryjne. Od zachodu ciągnie się najpiękniejsza i najszersza plaża całej riwiery czyli Resnik z wieloma zatoczkami i falochronami, od lądu otoczona zagajnikami sosnowymi. Następnie przechodzi w węższą i skromniejszą widokowo, Bijacka. Natomiast przy twierdzy Rohaj zaczyna się najwęższa ale najpopularniejsza wśród mieszkańców, Grabine, ulokowana wprost na południowo-zachodnie promienie słońca. Z popularnym beach barem o tej samej nazwie.
Kastel Novi i Stari
Złączyliśmy je w jedno, bo faktycznie są jednym małym organizmem, rozdzielonym jedynie intrygującą rzeźbą jeźdźca na koniu, wystającą z morza. Kastel Novi to na pewno największy powierzchniowo fragment starego miasta na całej riwierze. Uliczek jest tu nie kilka a kilkadziesiąt. Podobnie budynków, placyków i kawiarni. Na kilku rozstawiają się nawet o poranku małe targowiska, w tym z owocami morza. Główny plac (obala) posiada całkiem spory park z placem zabaw, wokół rozłożyło się kilka lokali. W tym przypadku sam kasztel, wychodzący w stronę morza jest akurat bardzo zniszczony, ale idąc wgłąb lądu zaułkami dotrzemy do osobliwości, znanej w całej Dalmacji, mianowicie ponad 1500-letniego, najstarszego w regionie drzewa oliwnego. Robi ono niesamowite wrażenie.
Kastel Stari, obsadzony palmami i bungewillami jest mniejszy, choć wydaje się, że więcej tu apartamentów na wynajem, ale warto wiedzieć, że na tutejszym placyku centralnym, Brce – chyba najładniejszym z wszystkich kasztelańskich, odbywają się latem imprezy i pokazy w ramach Kulturalnego Lata, ciekawej imprezy historyczno-etnograficznej. W miasteczku znajduje się też jeden z trzech najcenniejszych kościołów wybrzeża, czyli św. Jana Chrzciciela oraz nieduża plaża, Dardin. Nieco inna, niż wszystkie, bo połączona z małym skwerem i placem zabaw.
Kastel Luksic
Położony w samym środku opisywanej riwiery Luksic jest urokliwym małym miasteczkiem z wyraźnie zaznaczonym centrum, nad którym dominuje wieża kościelna a główny placyk przykryty z kilkoma plenerowymi kawiarniami jest koronami kilkunastu dębów i pinii. Tutejszy kasztel jest najlepiej zachowanym i najciekawszym historycznie z wszystkich na wybrzeże. Dlatego być może ulokowano w nim muzeum okręgowe i zgromadzono znaleziska archeologiczne z regionu (wstęp 20 kun, koniecznie udajcie się na balkon nad wodą na pierwszym piętrze). Zachwyca zarówno charakterystyczne patio jak i brama skierowana wprost na morze.
W Luksicu można przysiąść na kawce za 8 kun w kawiarni Skipper, jak sama nazwa wskazuje ulubionej wśród lokalnych rybaków, ale też starszych mężczyzn, którzy swoje morskie przygody traktują raczej jako wspomnienia. Można też przespacerować się od parku do parku. Od pozostawionego tu przez Włochów, nieco zaniedbanego dziś Kastel Vitturi (obok rozpoczyna się plaża skierowana na południe) mijając najstarszy kościółek w okolicy, Św. Rocha po mały ogród botaniczny – Botanički vrt Ostrog, któy otacza tutejszą szkołę podstawową (w niedziele nieczynny). Tu też znajdują się przystanki autobusowe linii 37.
Kastel Gomilica
Zdecydowanie najmniejszy z wszystkich i może dlatego najbardziej kameralny. Główny placyk wioski to zaledwie kilkanaście metrów kwadratowych i stara, rozłożysta figa oraz jedna, bardzo stara, wypełniona dymem papierosowym kafejka. Sam kasztel zwany tutaj Kastelic jest jednak najciekawszym jeśli chodzi o kształt, bo w całości znajduje się na wodzie a prowadzi do niego mały kamienny most. Właściwie oprócz kilku chłopców, skaczących z nabrzeża do wody i ćwiczących fikołki, nikogo tu nie było, a zabudowaniami jakby zawładnęły jaskółki, czasami schodzące poniżej okien. Romantyczny widok ulubili sobie zarówno malarze jak i fotografowie a także filmowcy. Kasztel wraz z charakterystyczną wieżą obronną zagrały epizod w „Grze o Tron” jako jedna z przystani w King’s Landing. Gdy przespacerujecie się wzdłuż skromnego nabrzeża, oddzielonego od miasteczka szpalerem palm dotrzecie do największej w zatoce mariny żeglarskiej, w której zaparkowanych jest nawet 100 żaglówek.
W górnej części miasteczka w sąsiedztwie parafialnego kościoła Św. Hieronima znajduje się niezwykle cenna, rządzona przez koci gang, romańska kapliczka Kosmy i Damiana z XII wieku, nad którą konary rozłożył prawie 800-letni dąb. Stąd spacerkiem do naszego apartamentu było 20 minut. Pod górkę bardziej 30 😉
Kastel Sucurac
Administracyjna stolica całego wybrzeża Kastela, choć tak po prawdzie to też najstarsza część. Najstarszy kasztel powstał właśnie tu a z czasem przemianowano go na letni pałac arcybiskupa. Bezpośrednio sąsiadujące z nim kamienne budynki mają nawet 700 lat, co widać, bo poruszamy się jakby wewnątrz średniowiecznego zamku. Latem na głównym placu tętni życie. W skali mikro ale jednak. Nieopodal kościoła 2-3 razy w tygodniu rozkłada się też targ ze świeżymi, zwiezionymi z morza rybami.
Warto przy tej okazji pamiętać, że od końca czerwca do końca lipca w kilku miejscowościach Kasteli, zwłaszcza Novi oraz Sucurac właśnie odbywa się szereg imprez kulturalno-etnograficznych, pokazów, festynów i koncertów. Warto wtedy być i choć raz skorzystać z takich chwil, niespiesznie sącząc Ożujsko lub Karlovacko.
Salona
Pomiędzy ostatnim Kastelem a Splitem znajduje się nie lada gratka dla miłośników historii, zwłaszcza antycznej. A na dodatek osiągalna bez samochodu, również dzięki linii autobusowej 37. Wysiadamy na pierwszym przystanku przed Splitem, przechodzimy przez przejście ruchliwą ekspresówkę do Trogiru i po 5-10 minutach spaceru jesteśmy na terenie największego rzymskiego miasta Półwyspu Bałkańskiego, Solon, czyli Salona. Prawdziwa stolica prowincji rzymskiej Dalmatia.
Wstęp kosztuje 40 kun, ale kasa znajduje się tylko w okolicy cmentarza wczesnochrześcijańskiego Manastrine oraz przy ruinach Amfiteatru. Radzimy jednak przy amfiteatrze zakończyć 2-3 godzinną wycieczkę i wrócić spod niego autobusem do Kasteli. Kompleks jest ogromny, gdzieniegdzie przetykany ogródkami działkowymi a warto zwiedzać go od 9:00 a nie w środku dnia. Koniecznie poznajcie historię Cesarza Dioklecjana, który w Pałacu w Spalatum swojego imienia miał jedynie rezydencję letnią a urodził się własnie w Salonie. A wszystkie funkcje administracyjne pełniła Salona. Miasto zniszczone przez najazdy Słowian, podobnie jak pierwsza lokacja Dubrownika, swoje złote czasy święciło na przełomie 5 i 6 wieku, gdy w Cesarstwie rozprzestrzeniało się już mocno chrześcijaństwo. Dlatego ślady nekropolii ale także ogromnej bazyliki wczesnoromańskiej oraz babtysterium. Obszar ma też wielkie znaczenie dla Chorwatów, którzy, dzięki pochówkom lub koronacjom kilku królów i królowych w bazylikach nad rzeką Jadro oraz pierwszej chorwackobrzmiącej inskrypcji, traktują Salonę jako jedną ze swoich historycznych stolic. Choć w sumie ją zniszczyli. Oprócz wymienionych obiektów warto jeszcze przejść unikatową rzymską drogą na 3-metrowym podwyższeniu, zajrzeć do Teatru oraz pozostałości po forum. Amfiteatr jest jedynym obiektem, który można zobaczyć, nie kupując biletu lub będąc tu tylko na chwilę.
Split
To wisienka na słodkim torcie, którym jest Wybrzeże Dalmatyńskie. Miasto, które, choć widziane przez nas po raz drugi, wciąż zachwyca, ba, tym razem zachwyciło jeszcze bardziej. Split jest unikatem na skalę światową. Bo czy miasto, którego ulice są dawnymi korytarzami monumentalnego Pałacu cesarza Dioklecjana, który z Dalmacji pochodził, place jego komnatami, a bramy prowadzące dziś do miasta, wiodły do wnętrz pałacowych nie jest zadziwiające? Pałac, którego dziś zawładnęło miasto znalazł się oczywiście na liście UNESCO. Dioklecjan wybudował sobie w dawnym Spalatum pałac, który miał mu służyć jako rezydencja wypoczynkowa, po zakończeniu sprawowania władzy, po prostu – miał delektować się nim na emeryturze. Kres cesarskiej świetności przyniósł również kres świetności pałacu, a w czasach najazdów barbarzyńskich to wewnątrz jego murów chronili się okoliczna ludność, stopniowo przekształcając go w miasteczko.
Gdy w zeszłym roku byliśmy w Splicie, w przyjemnie chłodnych podziemiach pałacu tworzyły się długie kolejki turystów. Tym razem tylko kilku, dwa koty i handlarze rozkładający dopiero swoje stragany z pamiątkami. Podobnie przy perystylu z kolumnadą, który pochwalić może się przywiezionym przez cesarza z Egiptu sfinksem, a także w pobliskiej romańskiej Katedrze św. Dujama – patrona miasta (choć tym razem bez kotów), która została przekształcona na świątynię w VII-VIII wieku z mauzoleum Dioklecjana. Oprócz wnętrza małej, ale niezwykle cennej katedry, zajrzeć warto też do Skarbca oraz Krypty i Baptysterium w dawnej Świątyni Jowisza (bilet łączony kosztuje 45 kun). Spacerować tu można bez końca, szukać śladów pałacu, jego ścian, zdobień, korytarzy, pozostałości mozaik, które dziś zlały się w jedną całość z renesansowymi pałacami, wąskimi uliczkami, zacienionymi placami.
Ale nie tylko ta część Splitu jest warta odwiedzenia. Chcieliśmy zobaczyć nieco więcej. Udaliśmy się spacerkiem do spokojnej, pełnej uroczych domków z ogródkami dzielnicy Veli Varos, słynącej ze starych kościołów (jak St. Mikula) placyków niczym na paryskim Montmartre i uroczych zaułków. Przede wszystkim jednak z widoków na stare miasto Splitu. Docieramy schodami na punkt widokowy Prva Vidilica Na Marjanu, z którego rozciąga się świetny widok na miasto. Podobnie jak z tarasu Restauracji Adriatyk przy końcu pachnącego wypaloną trawą i suchymi sosnowymi igłami parku Sustipan. Wznosi się tu stara bazylika św. Stefana. Po przeciwległej stronie wspomnianej restauracji turyści zażywają kąpieli w wodach Adriatyku oraz kompleksie basenów. Ruch promów, stateczków, motorówek jest tutaj naprawdę wzmożony. Świetnie się go ogląda pomiędzy gigantycznymi agawami i ich kwiatami.
Do Splitu przyjechaliśmy wczesnym pociągiem z Kastelu Gomilica (bilet w jedną stronę to 11 kn). Dworzec kolejowy zlokalizowany jest tuż przy przystani promowej. Spokojnie można stąd w kilka minut dojść do starej części miasta. Dworzec autobusowy z linią 37 odchodzącą do Kasteli, na lotnisko i do Trogiru znajduje się na północ od Starego miasta. Przed godziną ósmą rano Split jest niemal pusty, radzimy więc wybrać się tu właśnie o poranku. To nie był nasz pierwszy raz w Splicie ale na pewno najbardziej przyjemy.
Nasi gospodarze okazali się niezwykłymi ludźmi. Nie tylko oferowali podwózki wszędzie przy każdej okazji ale w niedzielę wyprawili dla nas kolację plenerową i przygotowali tradycyjną dalmacką pekę. Czyli ogromne danie zapiekane na grillu obkładane ze wszystkich stron węglem.
Wpis powstał w wyniku współpracy z marką Novasol jako szósty odcinek cyklu „Motyle w Europę” o najbardziej romantycznych regionach Europy, idealnych na podróż we dwoje lub z przyjaciółmi i rodziną. Mamy przyjemność ogłosić, że Wędrowne Motyle zostali blogowymi ambasadorami Novasol w roku 2019. Następna podróż: Akwitania i Dordogne we Francji.
Zobacz więcej domów na wynajem w środkowej Chorwacji +mapa | Zobacz link z naszym domem na wynajem (jego ogromną wartością są wspaniali gospodarze)
Konkurs! Oczywiście w tym roku znów ktoś z Was będzie mógł wygrać wakacje w jednym z domów, należących do Novasol. Warunek prosty – musicie śledzić nasze relacje. Również na Insta Stories. To ułatwi Wam potem odpowiedz na pytanie konkursowe. Po odcinku 7 i 8
Właśnie wróciliśmy z Kastel Stari. Bardzo urokliwe miejscowości i okolica. Można odetchnąć od dużych kurortów. Dobre jedzenie,ciepła woda w morzu i spokój. W pobliżu Trogir i Split. Można też się wybrać na wycieczkę promem na którąś z wysp lub pojechać do Mostaru. Myślę,że jeszcze tam wrócimy.
Dzień dobry, Na ile głośno jest faktycznie w Kastel Stalific? Myślimy nad zakwaterowaniem się właśnie tam, ale z dzieciakami… I boję się czy huk samolotów nie będzie uciążliwy..
Nie jest źle aż tak. Nie ma aż tylu lotów
Bardzo Wam dziękuję za tą relację! W przyszłym roku w maju wybieram się tam z mężem i córką!
uwielbiam Chorwację, najchętniej jeździłbym tam co roku. Zresztą jadąc swoim autem, aż chce się jeździć tymi drogami. W ubiegłym roku odwiedziłem dwie piękne wyspy Hvar i połwysep Bol.
Piękne miejsce mieszkałam tam prawie rok w 1982 roku, ludzie przyjaźnie nastawieni, smaczna kuchnia, polecam bo warto, Adriatyk przecudowny