Polska sadem Europy. Ziemia sandomierska to potwierdza
Może nam nie uwierzycie na słowo, ale… wjeżdżając do Obrazowa od strony szosy opatowskiej, wciskając się pomiędzy kolejne szpalery drzew jabłoniowych, nagle zauważyliśmy jak po wąskiej, ale asfaltowej drodze toczy się w naszą stronę żółte jabłko.
Człowiek w takim momencie myśli sobie „lepszego przywitania na Szlaku Jabłkowym” być nie mogło. W tych okolicznościach za chwilę postanowiliśmy pożegnać kalendarzowe lato 2020 i świętować „Jabłonki”.
Morze sadów po horyzont. Pomiędzy nimi od czasu do czasu drobne wioski, gdzie na podwórkach dominują ułożone jedne na drugich skrzynie z jabłkami. Tradycje sadownicze są na ziemi sandomierskiej bardzo długie i bogate. Pierwsze ogrody i sady owocowe zakładali tu zakonnicy, co raczej nie dziwi. W tym przypadku byli to cystersi, którzy pod koniec XII wieku przy klasztorze w Koprzywnicy taki właśnie sad założyli, a w samym Sandomierzu – ojcowie dominikanie przy kościele św. Jakuba. To już XIII wiek. Dziś ciągnie się tu malownicza winnica. Siostry klaryski natomiast stworzyły sad w oddalonym o 17 km od Królewskiego Miasta Zawichoście. Do tego dodajmy działalność rodu Borkowskich, o których potem. Można by powiedzieć, że „tak to się zaczęło”.
Specyficzny mikroklimat, świetne warunki do zakładania ogrodów i sadów oraz uprawy owoców – w tym jabłek, sprawił, że z czasem ziemia sandomierska wiosną bieliła się i różowiła od kwiatów na niewielkich drzewkach, a jesienią dawała bogate plony soczystych renet, koszteli i innych starych odmian. Żyzna gleba, dobre nasłonecznienie (najwyższe w całym kraju) i odpowiednia ilość opadów oraz przymrozki, które nie dawały się we znaki zbyt długo i intensywnie miały tu ogromny wpływ na rozwój rolnictwa, a w szczególności ogrodnictwa i sadownictwa.
Dziś na terenie Sandomierszczyzny sady jabłoniowe obejmują powierzchnię ponad 12 tysięcy hektarów, nic więc dziwnego, że stały się one dumą regionu, a Sandomierski Szlak Jabłkowy jednym z ważniejszych produktów turystycznych tej części Polski. Jabłko sandomierskie o unikalnym smaku i zapachu w 2011 roku wpisane zostało na listę produktów tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju w kategorii Warzywa i owoce w woj. świętokrzyskim.
Ziemia Sandomierska (Terra Sandomiriensis) jest regionem geograficznym i historycznym ze stolicą w Sandomierzu o niezwykle zróżnicowanej rzeźbie terenu. Współcześnie Sandomierszczyzna rozciąga się w granicach trzech województw: świętokrzyskiego, podkarpackiego i małopolskiego. Niegdyś z ziemią krakowską Sandomierszczyzna tworzyła Małopolskę.
Jabłka i jabłonie. Niech promują Polskę bardziej!
Już od lat staramy się opowiadać, pisać i promować nasze polskie produkty tradycyjne. Uważamy, że Polska powinna na przykład chwalić się swoimi miodami i wyrobami na bazie tego płynnego złota, podobnie jak chlebem na zakwasie, czy tradycyjnymi wędlinami albo śliwkami (pisaliśmy kiedyś o małopolskiej „Susce sechlońskiej). Zupełnie innym przykładem takiego typowo polskiego „produktu” są szlacheckie dwory i kultura dworska. Kiedyś napisaliśmy nawet taki krótki „manifest” w tej sprawie
Wracając jednak do produktów związanych z kuchnią i jedzeniem. Tym, co szczególnie powinno nas wyróżniać w Europie i na Świecie są jabłka i wszystko to, co z jabłek można zrobić oraz z czym je łączyć. Bo jabłka to owoce „wielozadaniowe” i „wielorakiego wykorzystania”. Soki, cydry, marmolady, susz, kompoty, musy, przeciery, wypieki, dodatki do dań – zarówno wytrawnych, jak i słodkich itd. Nie ma pyszniejszego ciasta jak jabłecznik z soczystą, lekko kwaskowatą i winną w smaku renetą, czy ryż z jabłkami przyprawiony cynamonem, który zawsze poprawia humor albo racuchy lub placki z jabłkami. To wspaniałe kulinarne wspomnienia z dzieciństwa.
Jesteśmy niezmiernie szczęśliwi, że dzięki takim akcjom, jak realizowana przez Fundację „State of Poland” JABŁONKI, możemy być częścią szerokiej kampanii promującej polskie jabłka, nasze piękne sady i tradycje, które wokół nich utworzyły się na przestrzeni kart historii. Polska jest największym sadem jabłkowym w Europie (polskie sady stanowią aż 30% powierzchni sadów w Unii Europejskiej), a nasze jabłka są wyjątkowe w smaku dzięki długiej tradycji i miłości sadowników do swojej pracy. Antonówki, szare renety, kosztele – to dawne polskie odmiany jabłek, które dzięki wspaniałym sadownikom wciąż można spotkać w niektórych ogrodach. Miejmy nadzieję, że jeszcze wrócą do łask. Osobiście kochamy jabłka miłością bezwarunkową, a jedno z nas (Ania) od zawsze powtarza, że jabłko – nasze, niby takie zwykłe i przecież takie powszechne jest ulubionym owocem, który w domu zawsze musi być. A szara reneta wygrywa wszystko.
Gdzie na podróż pośród jabłek?
Oczywiście nie tylko Sandomierszczyzna „jabłkiem stoi”. Także inne regiony w Polsce mogą pochwalić się uprawą tych pysznych owoców i specyficznym krajobrazem kulturowym. Na przykład słynne Jabłka Grójeckie z okolic Grójca (tzw. Grójecczyzna, woj. mazowieckie), czy Jabłka Łąckie z Kotliny Nowosądeckiej woj. małopolskie). Te trzy regiony dominują, choć zarówno Dolny Śląsk (Trzebnica) jak i Lubelszczyzna (Roztocze) nie powiedziały ostatniego słowa.
My tym razem udaliśmy się w okolice Sandomierza, które są drugim (po tym grójeckim) sadowniczym regionem w Polsce, by poznać historię tutejszego sadownictwa, skosztować lokalnych wyrobów, podziwiać sady obsypane dojrzałymi o tej porze roku owocami i świętować „Jabłonki” w regionie, który na dodatek ma masę zabytków i ciekawych miejsc.
Wśród pytań w trakcie podróży padły pytania o okresy oprysków, kiedy pojawienie się w sadach może być niewygodne. Owszem, jak prawie wszędzie w rolnictwie i sadownictwie są one. Zwłaszcza późną wiosną i latem, jednak w dwóch najbardziej interesujących nas okresach – okresie kwitnienia i zbiorów – opryski się minimalizuje lub wręcz ich nie ma. W sadach starych oprysków się nie stosuje.
Co zobaczyć na szlaku jabłka:
Stare miasto w Sandomierzu
Sandomierz jest jednym z piękniejszych polskich miast, które fascynować mogą swoją długą historią i położeniem. Historią, która nierozerwalnie łączyła się z Wisłą, dzięki której kwitł tu handel, a ten dawał bogactwo i rozwój miasta. Reklamować i promować specjalnie go nie trzeba, zrobił to już jakiś czas temu słynny „Ojciec Mateusz”.
Wydaje się nawet, że miasto potrzebuje „odciążenia” od natłoku turystów – zwłaszcza jednodniowych i weekendowych. A przecież w sąsiedztwie odkryć można tyle wspaniałości… O nich więc później. Będąc w Sandomierzu oczywiście koniecznie zobaczyć trzeba położony na stromej wiślanej skarpie Zamek Królewski, romański Dominikański Kościół św. Jakuba (w jego pobliżu ciągnie się Winnica Jakubowa), który kryje wiele cennych skarbów, między innymi najstarszy dzwon w Polsce, pięknie zachowaną Bramę Opatowską z fragmentami murów obronnych (wielką furorę robi „Ucho Igielne” czyli wąska dominikańska furta). Na otoczonym malowniczymi kamienicami rynku wznosi się jeden z piękniejszych, jak nie najpiękniejszy renesansowy Ratusz, który zachwyca detalami i zdobieniami. Podziwiać go można zatrzymując się w jednej z licznych kawiarni na szarlotce, naleśnikach z jabłkami, albo na Cydrze Sandomierskim.
Na tłok weekendowy ze swojej strony proponujemy Wam jednak coś poza Starym Miastem, ale prezentujące Sandomierz w okazałości: czyli właśnie wspomniana Winnica Jakubowa. Krzewy winne układają się w słońcu dokładnie tam, gdzie kiedyś mieszczanie sandomierscy mieli podmiejski sad. Można się tym widokiem nasycić z lampką białego wytrawnego wina
Muzeum Okręgowe w Sandomierzu
Znajdujące się w ulokowanym na wzgórzu zamku, muzeum prezentuje wiele ciekawych eksponatów tworzących różne tematyczne wystawy. Wśród nich nie może zabraknąć zbiorów związanych z długą historią miasta, zamku, czy znanych postaci jak na przykład poeta, eseista, tłumacz Jarosław Iwaszkiewicz – miłośnik Sandomierza. Iwaszkiewicz pisał o Sandomierzu wiele, zachwycał się z nim, inspirował nim. W jednym z wierszy wypomniał nawet Tuwimowi, że podczas wizyty ukradł mu gałąź jabłoni z jego sadu.
Nas tym razem jednak szczególnie zależało na zobaczeniu wystawy etnograficznej, która prezentuje między innymi życie mieszkańców XX- wiecznej wsi – czym się zajmowali, jak i gdzie mieszkali, bo to przecież wsie ciągnące się wokół Sandomierza były naszym głównym celem podczas tego wyjazdu. Będąc tu, warto też zobaczyć inne ekspozycje i wystawy, a także spojrzeć z dziedzińca zamkowego na wstęgę Wisły, okalającą miasto.
Muzeum otwarte jest codziennie (oprócz pierwszych poniedziałków każdego miesiąca). Bilet kosztuje 15 zł (10 zł bilet ulgowy). W poniedziałki wstęp wolny na wystawy stałe. Godziny otwarcia różnią się w zależności od sezonu. Więcej informacji znaleźć można na stronie obiektu.
Wąwozy lessowe
Co robią w materiale o jabłkach? Otóż jest to ważny wątek. Słynne i fotogeniczne lessowe wąwozy (zwłaszcza Królowej Jadwigi) to symbol tych ziem (podobnie jak okolic Kazimierza) i ewenement geologiczny, przywołujący baśniowe światy. Jednak obcowanie na dotyk i bliską odległość z lessem – najdrobniejszą skałą naszej planety, nie wszystkim uzmysławia, że dzięki temu właśnie i rędzinowym glebom – Ziemia Sandomierska jest tak żyzna, bogata i zasobna w płody rolne i sadownicze. Less i rędziny trzymają zapasy wody, z których jabłonie mogą pobierać odżywcze paliwo nawet na wiele tygodni suszy.
Te sandomierskie wąwozy są dość znane i jeśli nie jest to poranek – często odwiedzane. Ale mało kto wie, że jest ich tu kilkadziesiąt. Najciekawszy, jaki odnaleźliśmy na trasie to ten pomiędzy Lenarczycami a Obrazowem – dostępny samochodem.
Zespół klasztorny w Koprzywnicy
W dniu, w którym zanosiło się na dość tłoczną Komunię Świętą, wokół kościoła i klasztoru w Koprzywnicy kłębił się niemały tłum. Zdążyliśmy w spokoju zobaczyć wnętrza gotyckiej świątyni, wciąż pokryte bogatymi średniowiecznymi freskami. A także w kompletnym spokoju zajrzeć do romańsko-gotyckiej sali kapitularza klasztornego. Mimo faktu, że klasztor po wojnie rozebrano – ta sprawiała niezwykłe wrażenie. Warto zwrócić uwagę na to, że choć w okolicy klasztoru trudno znaleźć jakiekolwiek drzewko jabłoniowe to jedna z teorii mówi, że to właśnie koprzywniccy cystersi sprowadzili na tereny Wyżyny Sandomierskiej i spopularyzowali sadzonki jabłoni.
W drodze do Koprzywnicy z okolic Sandomierza warto wstąpić na świeżo wyciskany sok w Tłoczni Sam Ray w Samborcu.
Dwór i park w Skotnikach
Widok melancholijny, ale dla nas konieczny do zobaczenia. Jesteśmy miłośnikami a nawet fanatykami szlacheckich dworków, więc musieliśmy pojawić się i tutaj. Herb „Poręba” wita nas blisko wiejskiego sklepu, wchodzimy na teren parku z pięknymi starodrzewiem. Dwór rodziny Skotnickich stoi być może w miejscu, gdzie stał kiedyś rycerski zamek. Jego właściciele sprowadzili do Koprzywnicy Cystersów. Dworek jest przeuroczy, ma wszystkie cechy budowli alkierzowej z podwójnym łamanym dachem. Niestety – jego stan z dnia na dzień podupada a sam obiekt nie jest zagospodarowany.
Tradycje w Obrazowie
Obrazów to mała wioska gminna ze starym kościołem na górce ponad morzem sadów. Swoiste miniaturowe muzeum sadownictwa (Izba Tradycji Ogrodniczej w Obrazowie) znajduje się w starej, drewnianej szkole w centrum wsi. Zabytkowy budynek otoczony jest zadbanym, ukwieconym ogrodem. Zabrała nas tu Pani Halina Wojtas, która w tej szkole się uczyła. Przechowywane i prezentowane są tu pamiątki związane z tradycją sadowniczą Sandomierszczyzny. Są tu stare sprzęty wykorzystywane przy pracy, są dokumenty źródłowe, stare zdjęcia. Ma tu też swoją siedzibę Stowarzyszenie Sandomierski Szlak Jabłkowy. W pobliżu (także w Obrazowie) mieliśmy okazję wejść do sadu Pana Stanisława Jando, który pokazał nam stare drzewa owocowe rodzące odmiany jabłek, które dziś są już zapomniane. Drzewka wyglądają zupełnie inaczej, niż te, które składają się na „nowoczesny” sad. Są leciwe (nawet 60-70 lat), wysokie i rozłożyste. Po prostu piękne! To wspaniałe, że są jeszcze ludzie, którzy pielęgnują dawne tradycje sadownicze i starają się, żeby Złota Reneta, Bancroft, Pepina, Kosztela, Malinowa Oberlandzka, czy Mekintosz (McIntosh) przetrwały. My bardzo byśmy chcieli, aby te dawne odmiany powróciły i były dostępne na większą skalę.
Sandomierskie Sady, morze sadów
Wokół Sandomierza, jak okiem sięgnąć, ciągną się sady. Jeszcze nigdy w życiu nie widzieliśmy aż takich połaci niewielkich drzewek uginających się od soczystych owoców. Jadąc do Obrazowa zatrzymaliśmy się kilka razy, by zrobić im zdjęcie. Właściciele pozwalają na to, dodając jedynie aby nie zostawiać po sobie śmieci. O tej porze roku praca w sadach wre. Niektóre odmiany jabłek są już zerwane, inne czekają na swoją kolej. Niedługo wszystkie znajdą się w ogromnych skrzyniach odciążając smukłe gałązki jabłoni. Sady zwykle nie są ogrodzone, nikt tu nie myśli nawet o tym żeby podkraść sąsiadowi trochę owoców. Tutaj każdy ma swój sad – mniejszy, większy albo imponująco ogromny.
Stary Pawłów i Gospodarstwo Ogrodnicze „Szymanówka”
Takim jest bez wątpienia sad, który należy do Pani Grażyny Borkowskiej – dzieło życia zarówno Jej, jak i jej nieżyjącego już męża (Gospodarstwo Ogrodnicze „Szymanówka” w Pawłowie). Przyjęła nas tak, jakbyśmy byli jej najbliższą rodziną. Poczęstowała domowym sokiem owocowym, domowymi ciastkami i wyrobami z darów jej sadu. Szczególnie interesujące okazały się drzewka rodzące starą odmianę (dziś już mało popularną) o nazwie kasztela. Grażyna Borkowska w swoim gospodarstwie pod Zawichostem reaktywowała też przedwojenną odmianę polskich moreli, uprawianych 100 lat temu w Zaleszczykach na granicy z Rumunią, najcieplejszym polskim mieście.
– Bez tradycji zginiemy. A sadownictwo to nie tylko moja pasja i właściwie mojej rodziny, która na tym terenie była pionierska – opowiada.
Czym jest Sandomierski Szlak Jabłkowy? To bardzo rozległy szlak którego trasa biegnie przez wszystkie gminy Powiatu sandomierskiego i łączy różne gospodarstwa agroturystyczne, sadownicze, a także winiarskie. Składa się z kilku „podszlaków” takich jak: Szlak Agroturystyczny, Szlak Aktywny, Szlak Apetyczny, Szlak Artystyczny i Szlak Winiarski. Stowarzyszenie organizuje wycieczki podczas, których poznać można skarby tej ziemi, a jabłko, jak sama nazwa wskazuje, jest motywem przewodnim.
Zawichost i okolice
Góry Pieprzowe
Na sam koniec dodać musimy trochę pieprzu do tej słodkiej jabłkowej opowieści. Oczywiście tylko w przenośni, bo chodzi nam o góry i to najstarsze góry w Polsce. Góry Pieprzowe, bo tak się je zwie, są drugim przyrodniczym ewenementem, którym chwalić się może Sandomierz i Ziemia Sandomierska. Pierwszą są licznie występujące tu wąwozy lessowe z Wąwozem Królowej Jadwigi (zlokalizowany na terenie miasta) na czele, a drugim – Góry Pieprzowe właśnie. Skąd ich nazwa? Starte one zostały przez miliony lat w pył i pieprz, dziś są więc jedynie stromymi wzgórzami ciągnącymi się malowniczo nad doliną Wisły. Na ciemnoszarych – pieprzowych w kolorze stokach, pozostały resztki tych gór w postaci łupków kambryjskich. Spacer po wytyczonych tu ścieżkach jest wspaniałym doznaniem, zwłaszcza gdy nad widocznym w oddali Sandomierzem zachodzi pomarańczowe słońce.
Gdzie spaliśmy:
Szukając miejsca, kierowaliśmy się mapą – szczególnie mapą sadów. Noclegi udało nam się znaleźć w Obrazowie – miejscowości, oddalonej około 6 km od Sandomierza i którą opisać można jako „wielki sad”. Drzewka owocowe widać tu wszędzie. Tworzą malownicze rzędy ciągnące się długimi, wąskimi pasami jak okiem sięgnąć. Nawet w Gospodarstwie Agroturystycznym Wojtasówka, w którym zamieszkaliśmy i które prowadzone jest przez członkinię stowarzyszenia Sandomierski Szlak Jabłoni wokół domu rozciąga się sad jabłkowy – podziwiać go można z okien i tarasu. Właścicielka przekonywała nas, że szczególnie pięknie jest tu wiosną, kiedy wszystkie drzewka obsypują się białym kwieciem. Ależ tu musi wtedy pachnieć! Trzeba to kiedyś sprawdzić. Zbiory to także świetny moment, by tutaj się pojawić. Żółte, czerwone i zielonkawe jabłka cieszą oczy i podniebienia. W powietrzu czuć delikatny, lekki ale przyjemny słodki zapach. Sandomierskie jabłka są naprawdę wyjątkowe w smaku i pachnące letnim słońcem. Nikt nie goni, nikt nie krzyczy. Można podziwiać
Dla chętnych: Przez sandomierskie sady biegnie Droga Św. Jakuba z Sandomierza do Klimontowa. Okolice Kleczanowa to fragment zielonego szlaku pieszego przez wzgórza i wąwozy a czerwony szlak pieszy zahacza o wspomniane Góry Pieprzowe.
Materiał powstał w wyniku współpracy z fundacją State Of Poland, organizatora akcji społecznej „Jabłonki”
Za pomoc w realizacji materiału dziękujemy pani Halinie Wojtas oraz członkom Stowarzyszenia Sandomierski Szlak Jabłkowy.
Jabłka i sady jabłkowe są niezwykle fotogeniczne. Podobnie jak cała Wyżyna Sandomierska z pagórkami i wąwozami. Zobaczcie sami więcej zdjęć:
Bardzo podoba mi sie Wasz blog i dziekuje Wam za promowanie ojczystych perelek.
Bardzo dobrze, że promujecie polskie sady i przepyszne jabłka, które są najlepsze na świecie. Polskie wyroby biją wszystkie inne na głowę. Artykuł świetnie napisany!!!
Świetny artykuł, bardzo miło się go czyta. Jak się popatrzy na te zdjęcia, to aż chcę się tam pojechać. 🙂
Cześć. Dawno nie widziałem tak profesjonalnie prowadzonego bloga. Brawo!
Świetny wpis, super zdjęcia. Też podróżujemy trochę po Polsce. Staramy się raz w miesiącu robić gdzieś wypad, a co weekend gdzieś niedaleko do lasu połazić. Jak człowiek nie ruszy zadka z domu, to nawet nie wie, jakie piękne tereny ma za rogiem.
Tym wpisem przypomniałem sobie Sandomierz. Moja córka jest fanką „Mateusza” i koniecznie chce pojechać tam na kilka dni i wszystko dokładnie zwiedzić i obejrzeć. A byliśmy tylko raz i to na pół dnia, więc mamy niedosyt. Ale rynek i w ogóle miasto nietypowe, prawie jak z bajki, mnóstwo detali dopracowanych – coś pięknego. Dzięki za ten wpis! Pozdrawiam i może gdzieś kiedyś do zobaczenia, Paweł
Robicie wspaniałą rzecz prowadząc tego bloga i inspirując ludzi do podróży waszymi śladami. Teksty chłonie się tak, że chce się czytać więcej i więcej. Chylę czoła profesjonalnej treści, przygotowaniu i pięknej fotografii.