Ale połączenie! Kilka wspomnień z wycieczki do Szwajcarii Frankońskiej
Nie wstydzimy się nic a nic być romantykami i z rozrzewnieniem wspominać to co delikatne, zaokrąglone, rozmyte. Niczym miniaturki i ryciny kreślone czarnym tuszem i akwarelami. Czasami nie pasujemy do tego co ostre, intensywne i gwałtowne. To dlatego widzicie czasami trzydziestokilkulatków odwołujących się do baśni z dzieciństwa, do książek, które nas kształtowały, do krajobrazów kulturowych, które są częścią naszej europejskiej historii, jak i do zakamarków na końcu świata, które z radością odkrywaliśmy dla siebie – zgodnie z marzeniami z dzieciństwa. Stąd pomysł na Góry Świerkowe i widoczną tu na zdjęciach Szwajcarię Frankońską podczas pobytu w Bayreuth. Po prostu baśń i bajka trzymają się za ręce w Górnej Frankonii.
Opisywany region znajduje się na północy Bawarii, jest regionem fizyczno-geograficznym i nazywa się fachowo, albo Wyżyną, albo Jurą Frankońską. Wśród polskich wspinaczy skałkowych zwany potocznie „Frankenjurą”. Faktycznie, jak nazwa wskazuje wapienne skały, ostańce, wąwozy, doliny, jaskinie i groty – jak najbardziej przywołują na myśl nasze Pieniny lub Jurę.
Za bazę wypadową do Frankenjury idealnie warto obrać opisane przez nas Bayreuth – samochodem przez delikatne wzgórza i łagodne dolinki można dojechać w okolice głównej doliny płaskowyżu w około 40 minut. A tą doliną jest dolina rzeki Weihersbach. Pierwszym przystankiem Pottenstein.
Z autostrady 9 w kierunku Monachium zjeżdżamy na węźle Pegnitz, wrócić możemy dróżkami lokalnymi do Bayreuth. Albo na odwrót.
Szwajcaria Frankońska, co zobaczyć w 1 dzień?
Pottenstein
Przed wjazdem do miasteczka czeka nas małe nagromadzenie samochodów i autobusów. To zapewne z powodu Jaskini Diabła, jednej z bardziej znanych tego typu jaskiń w całych Niemczech. Oprócz fantazyjnych formacji skalnych prezentuje się tu kompletny szkielet niedźwiedzia jaskiniowego. Podobnie będzie jednak nieco później, przy Rabbenstein. Zwiedzanie z przewodnikiem od 9:00 do 17:00.
Nad kurortem Pottenstein dominuje bryła 1000-letniego zamczyska, praktycznie wisząca nad morzem pomarańczowych ceramicznych dachów. Z parkingu przy rzeczce Puttlach (dość tani) udajemy się na mały spacer pośród szachulcowych domów, dumnego rynku o podłużnym kształcie, w kierunku punktu widokowego obok zamku, który znajduje się tutaj i z którego rozpościerały się ikoniczne widoki na miasteczko. Od teraz wszystkie miejsca stąd będą nieodzownie kojarzyć nam się z bajkowym współistnieniem pocztówkowej architektury i wapiennych formacji skalnych.
Tüchersfeld
Czy widzieliście kiedyś skalny zamek, dominujący nad tym zwykłym? Zazwyczaj jest odwrotnie, prawda? Zwłaszcza na polskiej Jurze, gdzie zamki stoją często na skałach. W Tuchersfeld jest inaczej, dzięki czemu właśnie miasteczko zyskało pocztówkową sławę. Górujące tu formacje skalne to pozostałości rafy, która wyrosła na morzu tropikalnym w okresie jurajskim. Na przestrzeni tysięcy lat dwie doliny rzeczne wcinały się w dolomit, tworząc Umlaufberg jako „wyspę”. Aby dotrzeć na punkt widokowy Fahnenstein należy udać się tam spod parkingu przy skalnej bramie. Natomiast pod skalnym zamkiem (na który też można się wdrapać, ale z zabezpieczeniami) znajduje się średniowieczny zamek, w którym urządzono Muzeum Szwajcarii Frankońskiej o charakterze geologiczno-historycznym. Wielką perełką jest też wkomponowana w zabudowania folwarczne wokół dziedzińca, mała średniowieczne synagoga. Ślad po kameralnej 60-osobowej społeczności żydowskiej miasteczka.
Więcej informacji o Muzeum Szwajcarii Frankońskiej znaleźć można na stronie internetowej obiektu. Bilet wstępu kosztuje 4 euro.
Gößweinstein
Największa miejscowość w okolicy jako jedyna przywodziła na myśl gwarne i popularne miasteczka. To zarówno za sprawą neogotyckiego zamku, w nieco bawarskim sznycie, który miał zainspirować Ryszarda Wagnera do stworzenia Parsifala, jak i ciekawemu położeniu na wysokim klifie ponad doliną. Zarówno zamek jak i wiele szlaków, skalnych miast, są jednocześnie doskonałymi punktami widokowymi. Ten najlepiej zagospodarowany to pawilon widokowy nazwany nawet na cześć kompozytora „Widokiem Wagnera”. Stąd dojrzymy też charakterystyczne dwie wieże bazyliki barokowej, przecudnej urody i wielkiej estymy, przylegającej do kompleksu klasztornego.
To największe sanktuarium Trójcy Świętej w Niemczech i jedne z ważniejszych w całym kraju. Pielgrzymki katolików przybywają tu od 300 lat, co było też widać po ruchu w miasteczku. Warto zwiedzić jej wytworne barokowe wnętrze. Po drugiej stronie można wspiąć się na punkt widokowy pod krzyżem na Ludwigshöhe, z którego widać również całe miasteczko.
Okolica sprzyja wędrówkom z kijkami, krótkimi, łagodnym trekkingom czy rowerowym przejażdżkom. W kilka godzin możemy zrealizować więc pętelkę, obejmującą wszystkie trzy wymienione miejsca.
Burg Rabenstein
Trudno przeoczyć tak charakterystyczny i tak pięknie położony zamek, będący podobno najsłynniejszym zamkiem Szwajcarii Frankońskiej. A obok romantycznych ruin w Neideck, być może też najczęściej fotografowanym. By ukazać całą jego niezwykłość warto uchwycić jego położenie na fotografii z drona. Ale zarówno wejście jak i wnętrza również prezentują się nietuzinkowo. Weszliśmy więc, uprzednio zerkając z zaciekawieniem na okolicę: szlaki wędrówkowe, gospodę i wolierę pokazową z sokołami i innymi ptakami drapieżnymi.
Do zamku prowadzi arkadowy most kamienny i tylko on. Wśród średniowiecznych komnat, korytarzy i wnętrz panuje specyficzna atmosfera. Praktycznie nie da się na pierwszy rzut oka wyczuć, że zamczysko pełni też funkcję hotelu z segmentu średniego (około 500-700zł za nocleg). Jednak wnętrza nieco innego wystroju (barokowe sale czy miejsce organizacji ślubów) oraz hotelowe komnaty (pokoje) ewidentnie pochodzą z czasów już nam bliższych.
Zwiedzanie zamku możliwe jest jedynie z przewodnikiem (wejście o określonych godzinach). Więcej informacji znaleźć można na stronie internetowej obiektu.
Sophiehole i Ludwikshole
W bezpośrednim sąsiedztwie zamku Rabenstein (ok. 10 min. pieszo) mijając gęsty, mistyczny las, wyglądający niczym wiecznie zielone puszcze Madery, wchodzi się do podziemnego pałacu. Dosłownie. Zjawiskowe formacje stalaktytów, stalagmity o długości do pięciu metrów, które rzucają na nas urok, to skarby systemu jaskiniowego zwanego „Jaskinią Zofii” oczywiście na cześć imienia królowej, która zachwycała się tym miejscem. Wiele jaskiń widzieliśmy, ale ta, mimo, że już zapewne -nasta na naszej liście, znów zaskoczyła nas czymś innym: powabem, kameralnością, dużą wilgotnością i bardzo efektownymi formacjami typu żebra czy skamieniałe pofałdowane jedwabie. Wszystkiego dopełnia romantyczny ale krótki spektakl muzyczny czyli możliwość posłuchania fragmentu „Barcarolle” Offenbacha.
Po drugiej stronie doliny nieco mniej znany, skutecznie schowany przed wścibskimi oczami, stoi sam Ludwik i woła: „ja też mam swoją jaskinię, zobaczcie sami”. Mówi prawdę, choć formalnie jest to tylko grota. Nawet jeśli bardzo spektakularna. Dojść do niej można z parkingu w tym miejscu. Z tego parkingu natomiast zobaczycie całą doliną Ahortal i zamek Rabbenstein w tle (zdjęcie ostatnie). Doskonały pomysł na koniec krótkiej, jednodniowej wycieczki objazdowej po Szwajcarii Frankońskiej z Bayreuth.
Wrócić można najlepiej widokową drogą przez Glasshutten, zahaczając ewentualnie – jeśli dzień jest długi o pałac Schloss und Park Fantaisie w Eckersdofrie, o którym było w naszym poprzednim artykule o Bayreuth.
Materiał powstał w wyniku współpracy i zaproszenia przez Niemiecką Centralę Turystyki i organizację Bayreuth Tourismus.
Trochę więcej zdjęć na koniec. Ale doskonale wiemy, że już zachęty więcej nie trzeba 😉
Cześć! Wspaniały wpis, w przyszlym tygodniu zrobimy Wasza trase! Moge zapytac czym robisz zdjecia? U mnie amatorka i chce to zmienic:)
Domy z miasteczka Pottenstein wyglądają jak obrazki zapamiętane z bajek dzieciństwa. Ogólnie zdjęcia z całej wyprawy sprawiają wrażenie jakby były robione w magicznej krainie. Aż chciałoby się tam być!
jest sporo ofert pracy z tego regionu, łatwo jest tam być i nie stracić fortuny, a nawet zarobić 🙂
Piękne widoki i niesamowita inspiracja na nabliższe podróze. Oby jak najszybciej.
Boże jakie piękne zdjęcia… mam jechać tam w listopadzie i już się zaczynam martwić, czy w ogóle tam dojadę w obecnej sytuacji. Pozwoliłam sobie spisać niektóre smaczki z Waszego wpisu, pozdrawiam i życzę wielu niezapomnianych podróży na przyszłość
Niektóre województwa wpadają niestety na czewoną listę 🙁 Może nie Twoje
Rzeczywiście bajkowe miejsca. Bayreuth miałam okazję zobaczyć ale nic poza tym w okolicy. Watro byłoby tam wrócić.
Przepięknie opisane, przepięknie pokazane <3 Do pełni szczęścia brakuje jeszcze tylko filmu 😉
Czarny tusz i akwarele – 100%.