Romantyczna podróż przez Litwę wzdłuż Niemna. Część I: Druskieniki – Kowno
<< Dzień był letni i świąteczny. Wszystko na świecie jaśniało, kwitło, pachniało, śpiewało. Ciepło i radość lały się z błękitnego nieba i złotego słońca; radość i upojenie tryskały znad pól porosłych zielonym zbożem; radość i złota swoboda śpiewały chórem ptaków i owadów nad równiną w gorącym powietrzu, nad niewielkimi wzgórzami, w okrywających je bukietach iglastych i liściastych drzew. Z jednej strony widnokręgu wznosiły się niewielkie wzgórza z ciemniejącymi na nich borkami i gajami; z drugiej wysoki brzeg Niemna piaszczystą ścianą wyrastający z zieloności ziemi, a koroną ciemnego boru oderżnięty od błękitnego nieba ogromnym półkolem obejmował równinę rozległą i gładką, z której gdzieniegdzie tylko wyrastały dzikie, pękate grusze, stare, krzywe wierzby i samotne, słupiaste topole >>
Z Suwalszczyzny, a konkretnie polskiej części Litwy (gmina Puńsk w woj. podlaskim), gdzie 80% społeczności stanowi litewska mniejszość narodowa, ruszyliśmy dalej, przekraczając polską granicę w Ogrodnikach. Przez niemal całą tegoroczną samochodową podróż po Polsce słuchaliśmy „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej. Tak żeby ją sobie przypomnieć, odświeżyć. Wiemy, że niektórzy nie przepadają za tą książką, głównie z powodu długich i szczegółowych opisów przyrody, ale dla nas to właśnie one od zawsze były ogromną wartością tej lektury. Od nich zaczęliśmy i ten tekst.
Po pochmurnym dniu, znów zrobiło się ciepło i słonecznie. Pogoda dopisywała – zupełnie jak na pierwszych stronach wspomnianej powieści. Choć nasza droga tego dnia była krótka, to i tak nie mogliśmy się doczekać kiedy będziemy mogli zaznać przyjemnego chłodu znad rzeki Niemen albo w cieniu drzew, które ozdabiają tamtejsze kurorty. W końcu dotarliśmy na miejsce, by swoją litewską przygodę rozpocząć nawet nie nad Niemnem, a na Niemnie.
Liškiava (Liszkowo)
Nasza podróż wzdłuż Niemna nie mogła rozpocząć się lepiej. No bo jak inaczej określić rejs statkiem wycieczkowym sunącym z wolna po wodach tej potężnej rzeki? Tylko jako doskonały początek litewskiej przygody i świetne przywitanie z rzeką Nemunas – jak mówią o niej Litwini. Naszym celem był podominikański XVII – wieczny zespół klasztorny w Liszkowie (Liškiava) pięknie położony na wysokim brzegu Niemna. Wieś, o której wspomina się już w dokumentach z XI wieku, należała do rycerza Liszki – stąd jej nazwa. Klasztor założony został przez dominikanów, którzy sprowadzeniu tu zostali z Sejn przez Jerzego Kosiłłę, a ostatni zakonnik zmarł w 1814 roku co przyniosło kres istnieniu zakonu w Liszkowie.
W pięknym kościele pod wezwaniem św. Trójcy, który jest perłą późnego baroku, zobaczyć można między innymi liczący ponad czterysta lat cudowny obraz Matki Boskiej. Dziś w zabytkowych poklasztornych murach mieści się elegancki hotel i restauracja, a w piwnicach zorganizowano wystawę prezentującą kolekcją sztuki kościelnej i liturgicznych sprzętów. Warto przejść się dookoła kompleksu, bo zachwyca tu przepiękny widok na Niemen i lasy, które zdają się nie mieć końca.
W sezonie letnim statek wycieczkowy DRUSKININKAI wypływa codziennie (za wyjątkiem poniedziałków) o godzinie 14:30. Bilet kosztuje 16 euro – cena zawiera także usługę przewodnicką. Wycieczka trwa około 3 godziny. Więcej informacji na tej stronie internetowej.
Druskininkai (Druskienniki)
Gdy tylko przyjechaliśmy do miasta, od samego początku zaczął towarzyszyć nam on – słodki i kojący zapach sosny. Darmowa i dostępna dla każdego inhalacja! Nic w tym dziwnego, bo Druskienniki – słynny litewski kurort położony jest pośród kompleksu leśnego w Puszczy Orańsko-Druskiennickiej. Ale to nie tylko lasy i czyste powietrze wpływa tu dobroczynnie na nasz organizm, ale także wody mineralne i borowiny z których Druskienniki słyną już od dawna. Bo choć stały się one uzdrowiskiem w XIX wieku, czego pamiątką są liczne zachowane do tej pory drewniane budowle, to zdrowotną siłę tutejszych wód znano już o wiele wcześniej. Chętnie przebywali tu także wielcy Polacy jak chociażby Piłsudski, który miał tu swój dwór zwany Poganką (nie zachował się do dzisiaj), Moniuszko, czy Kraszewski.
Zatrzymując się jeszcze przy zabytkach architektonicznych, to zapewne, oprócz pięknych, drewnianych willi, jak chociażby: wybudowana w romantycznym stylu i przypominająca zameczek Willa Radium, czy Willa Maurytanka, nasz wzrok powędruje w kierunku niebieskiej Cerkwi Ikony Matki Bożej „Radość Wszystkich Strapionych“. Co ciekawe muzeum utworzone dla uczczenia pamięci jednego z najwybitniejszych artystów w historii Litwy – Mikalojusa Konstantinasa Čiurlionisa, także mieści się w niepozornych, drewnianych domkach. To właśnie tutaj tworzył, a także mieszkał artysta. Z jego wybitną twórczością spotkamy się jeszcze odwiedzając Kowno.
Po Druskiennikach bardzo dobrze jest poruszać się rowerem, co ułatwiają oczywiście znajdujące się tu wypożyczalnie jednośladów (także skuterów i hulajnóg). Ścieżek rowerowych w mieście jest sporo, a przez okoliczne lasy biegnie dodatkowo jeszcze prawie 50 km tras rowerowych. My wybraliśmy cudowną trasę biegnącą wzdłuż Niemna, a propozycji jest jeszcze kilka. Chyba nie musimy przekonywać Was jak wspaniały zapach towarzyszył nam podczas porannej przejażdżki sosnowym lasem! Co ciekawe, w okresie zimowym, gdy tylko dopisuje śnieg, trasy rowerowe zamieniają się w trasy dla nart biegowych! Opisy tras rowerowych wraz z mapkami dostępne są na stronie Druskiennik.
Nie może oczywiście uzdrowiska bez parku zdrojowego. Ten w Druskiennikach (Park Zdrojowy Karolis Dineika) jest naprawdę wyjątkowy, bo tak naprawdę to fragment sosnowego lasu. Jeśli więc chcemy zrelaksować się wśród śpiewu ptaków, chłonąc wszechobecne olejki eteryczne i ciesząc oczy klombami kwietnymi, to w tym miejscu będzie to bardzo proste. Zapomnieliśmy jeszcze dodać o przyjemnym szumie wody i możliwości skorzystania z jej dobroczynnych właściwości. Kąpiele kaskadowe, sauna i basen, a także terapia jonowa możliwe są w znajdującym się tu kameralnym kompleksie wellness.
Tę atrakcję pozostawiliśmy sobie na koniec dnia. Mieliśmy nadzieję, że palące słońce nieco zelży i obleje okolicę miodowym światłem. Nie udało się to do końca (gdzieś z oddali zaczęły przybliżać się do nas czarne chmury), to i tak było pięknie! Kolejka Linowa na Snowarenę – sztuczny stok narciarski (tak – w Druskiennikach można nawet latem jeździć na nartach!) biegnie ponad Niemnem na wysokości około 45 metrów, dając nam możliwość zerknięcia na rzekę z góry. Gdy „przelecimy” ponad wstęgą rzeki, czeka nas lot pośród drzew. I wiecie co? Nawet tutaj, w gondoli, wyczuwalny był zapach sosnowego igliwia! W okresie letnim kolejka linowa czynna jest do godziny 22:00.
Ruszając z Druskiennik w kierunku Merecza, zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę w malutkim Muzeum Sękacza, które znajduje się 4 km od centrum miasta. To jedyna na świecie ekspozycja poświęcona temu tradycyjnemu litewskiemu wypiekowi. Jak się jednak okazuje, podobne do sękacza, ciasta powstają także w innych częściach świata. Największą atrakcją tej ekspozycji jest jednak wpisany do Księgi Rekordów Guinessa sękacz, który ma prawie 4 metry wysokości i waży 86 kg!
Gdzie spaliśmy? Ze względu na bardzo dobre położenie w centrum Druskiennik na nocleg wybraliśmy Hotel Baltic.
Merkinė (Merecz)
Miasto położone jest na niegdyś bardzo ważnej i dość ruchliwej trasie prowadzącej z Warszawy do Wilna. W Mereczu dokonał żywota król Polski i Szwecji a także Wielki Książe Litewski Władysław IV Waza, o czym przypomina niewielki pomnik w centrum miasta. Piękna panorama na meandrujący Nemunas rozpościera się z dawnego grodu na którym stał zamek, albo z tarasu widokowego restauracji PASAULIO PUODAI. To właśnie tam mieliśmy przyjemność nie tylko rozkoszować się tym widokiem, ale też rozmową z pomysłodawcą i właścicielem tego miejsca. Vytaras Radzevičius jest takim litewskim Panem Robertem Makłowiczem (nasze uproszczenie). Podróżnikiem, dziennikarzem, autorem programów telewizyjnych i radiowych o tematyce kulinarno-podróżniczej i pasjonatem dobrego jedzenia.
Mimo tego, iż jest człowiekiem bardzo zajętym, wręcz rozchwytywanym (goście restauracji co chwilę prosili go zdjęcie, czy autograf), to poświęcił nam chwilę – i to nawet dłuższą chwilę czasu. To on tchnął w Merecz nowego ducha, sprawił, że miasto to zaczęło żyć na nowo.
W PASAULIO PUODAI królują dania uliczne. Dania street food, w który Pan Vytaras zakochał się podczas swoich licznych podróży po Azji Południowo-Wschodniej, dzięki jego inicjatywie przywędrowały do Merecza nad rzeką Niemen. I cieszą się sporą popularnością, co udowadniają liczni goście zatrzymujący się na posiłek w tej restauracji. Oczywiście dużą „robotę” robi tu bez wątpienia Niemen, a także to, że jest to restauracja na powietrzu, pod gołym niebem. Bez zbędnego naburmuszenia i tzw. spiny.
To jednak nie koniec ciekawych ludzi jakich dane było nam poznać podczas naszego pobytu w Mereczu. W Muzeum Regionalnym mieszczącym się w dawnej Synagodze w centrum miasta opowieściami o historii tego miejsca i żyjących tu niegdyś ludziach z niezwykłą pasją i zaangażowaniem opowiadał nam pracujący w nim archeolog. Jak się potem okazało mający polskie korzenie i wyjątkowo ciepły stosunek do Polaków. Bilet kosztuje 1,5 euro.
Informacje na temat godzin pracy muzeum dostępne jest na Stronie Muzeum Regionalnego w Merkine.
Birštonas (Birsztany)
Podobnie jak Druskienniki, także Birsztany są uzdrowiskiem, które czerpie z dobroci tutejszej przyrody: lasów sosnowych, wód mineralnych i borowin. Zdaje się być bardziej kameralne niż Druskienniki i bez wątpienia rzadziej słyszy się tu już język polski. W końcu to już nie tak blisko naszej granicy. Także tu odnajdziemy sporo zabytkowej, drewnianej i nie tylko zabudowy (willa Birutės, zabytkowe sanatorium Tulpė, budynek w którym mieści się Muzeum Sztuki Sakralnej albo Kurhaus, w którym zgodnie z tradycją organizowane są koncerty, czy budynek Centrum Informacji Turystycznej), a ukwiecone aleje oraz klomby, parki i ogrody jak chociażby Ogród Kneippa, czy Park im. Vytautasa Jurgisa Meški dają mnóstwo możliwości aktywnego spędzania czasu na świeżym powietrzu.
Wciąż towarzyszy nam Niemen, który także i tu pięknie meandruje, a doskonałe widoki na rzekę rozpościerają się z 40 metrowej Góry Witolda. U jej stóp wznosi się konny pomnik księcia. Nie po raz pierwszy, i nie po raz ostatni, przekonamy się, że Litwa, mimo, iż nie jest krajem górzystym, to ma bardzo wiele wzniesień. Czasem naprawdę trzeba się trochę wysilić, by wejść na jeden, czy drugi gród, albo dawne wzgórze zamkowe. Spacerować można tu bez końca – czemu służą też wytyczone trasy piesze, a dla miłośników jednośladów – rowerowe (na przykład Szlak Wody Mineralnej albo Szlak Witraży w Birsztanach). Popularne są także wycieczki statkami po rzece Niemen. Można stąd na przykład udać się do Kowna.
Birsztany słyną nie tylko z tego że są przyjemnym, otoczonym przyrodą kurortem ale też z tradycji balonów na ogrzane powietrze. Na początku czerwca organizowana jest tu nawet impreza dla miłośników balonów. Jeśli jednak nie uda nam się akurat skorzystać z lotu balonem, to możemy spojrzeć na Niemen i okolicę ze szczytu najwyższej wieży widokowej w całej Litwie. Ma 55 metrów razem z daszkiem, a taras widokowy znajduje się na wysokości 45 metrów. Co ciekawe jej konstrukcja miała nawiązywać do wież obronnych dawnych drewnianych warowni litewskich, a także późniejszych dzwonnic kościelnych. No i przyznać trzeba, że prezentuje się naprawdę bardzo ładnie.
Gdzie spaliśmy: Nocowaliśmy w bardzo przyjemnym miejscu z widokiem na Niemen – Birštono Seklytėlė (pensjonat i restauracja) – położony rzut beretem od wieży widokowej.
Rumšiškės (Rumszyszki)
Oddalone o około 25 minut drogi od Kowna Rumszyszki były tym miejscem na naszej trasie, której nie mogliśmy się już doczekać. Oczywiście ze względu na tamtejszy skansen, a Wy wiecie już dobrze, że my skanseny uwielbiamy. Ten jest naprawdę wyjątkowy. I wcale nie chodzi tylko o to, że można w nim przenocować, choć to oczywiście też, ale o to, że jest naprawdę rozległy i bogaty w zgromadzone tam przykłady budownictwa ludowego pochodzące z okresu od XVIII do początku XX wieku. Nie bez znaczenia jest też jego malownicze położenie nad Zbiornikiem Kowieńskim czyli zbiornikiem retencyjnym powstałym ze spiętrzenia rzeki Niemen. Więc i tu Niemen nam towarzyszył.
Centralnym punktem jest tu miasteczko z prostokątnym rynkiem, otoczone przez drewnianą zabudowę i zwieńczone kościołem. Od razu przypomniały nam się tego typu miasteczka w skansenach w Nowym Sączu, czy w Sanoku. Skansen został zaprojektowany w ten sposób, że poszczególne regionu litewskie i charakterystyczna dla nich zabudowa tj. Auksztota, Żmudź, Dzukija, Suwalszczyzna i Mała Litwa tworzą oddzielne, oddalone nieco od siebie wioski. Do większości budynków można wejść, a także zaczerpnąć informacji od licznych przewodników, którzy czekają „na posterunku”. Polecamy Wam bardzo tutejszą karczmę, w której zjeść można dania kuchni litewskiej.
Poszczególne obiekty skansenu otwarte są dla zwiedzających do maja do września, codziennie w godzinach od godziny 10:00 do 18:00 (skansen do 20:00). W pozostałą część roku skansen dostępny jest w formie parku, po którym można się swobodnie poruszać do godziny 16:00 lub 17:00. Bilet kosztuje 10 euro – możliwość zwiedzania obiektów lub 3 euro – wejście na teren skansenu. Więcej informacji na stronie skansenu.
Gdzie spaliśmy? W jednym z zabytkowych budynków skansenu, przy rynku tutejszego XIX – wiecznego miasteczka. To jedno z najbardziej oryginalnych miejsc noclegowych w jakich mieliśmy okazję spędzać noc. Super przeżycie!
Pažaislio vienuolynas (Klasztor w Pożajściu)
To już Kowno ale jego dzielnica Pietraszuny oddalona od centrum miasta o około 10 km. Kompleks klasztorny leży na półwyspie oblanym przez wody Zbiornika Kowieńskiego. Jest niezwykle uroczym i ustronnym miejscem, idealnym na popołudniowy odpoczynek, spacery wśród zieleni. Daje też możliwość obcowania ze sztuką na najwyższym poziomie. Klasztor założony został w XVII wieku na polecenie przedstawicieli znamienitego rodu Paców dla kamedułów (dziś mają tu swoją siedzibę siostry ze zgromadzenia św. Kazimierza).
Zespół zaprojektowany został przez włoskiego architekta Giovanniego Battistę Frediani w nowatorski jak na owe czasy sposób. Największym skarbem jest tu kościół pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny, który uważany jest za perłę dojrzałego baroku nie tylko na Litwie ale w tej części Europy. Przepiękne freski, które pokrywają niemal całe wnętrze świątyni są dziełem florenckiego malarza Michaela Arcangelo Paloniego, a inne zdobienia także wyszły spod rąk włoskich artystów. Kościół jest sanktuarium Matki Pięknej Miłości i w związku z tym celem licznych pielgrzymek wiernych.
Ale nie tylko strefa sacrum ma się tutaj dobrze. W południowej części kompleksu znajduje się bardzo ciekawe Muzeum Dziedzictwa Sakralnego Klasztoru w Pożajściu. To jednak nie wszystko, bo zaraz obok mieści się kompleks Monte Pacis, gdzie skorzystać można z restauracji, a nawet przenocować w znajdującym się w zabytkowych wnętrzach hotelu.
Kompleks Klasztorny wraz z muzeum zwiedzać można od lutego do maja w godzinach 10:00-17:00, w czerwcu od godziny 10:00-16:00. Bilet wstępu kosztuje 6 euro. Więcej informacji na stronie klasztoru.
Kowno
To największe miasto na naszej trasie wzdłuż Niemna i drugie na Litwie. Miasto, które zachwyciło nas swoją modernistyczną architekturą, a także zabytkowymi funikularami z lat 30, XX wieku (w Žaliakalnisie i Aleksocie), które są bez wątpienia wielką atrakcją turystyczną. Tutaj też zachwyciliśmy się malarstwem wspomnianego już Mikalojusa Konstantinasa Čiurlionisa odwiedzając Muzeum Narodowe im. M.K. Čiurlionisa. Jak się okazało jego losy bardzo mocno związane były z Polską, co tym bardziej wprawiło nas w pewnego rodzaju wstyd, że nie słyszeliśmy o nim wcześniej. A jeszcze bardziej to, że uważany był za wielkiego geniusza – oprócz tego, że malował i tworzył grafiki, to jeszcze był świetnym kompozytorem. Lekcja ze sztuki odrobiona!
Wracając do architektury międzywojennej, to rzeczywiście dla jej miłośników Kowno będzie wielką gratką. Okres pomiędzy dwiema wojnami światowymi to dla miasta najlepszy czas – wtedy właśnie przez chwilę stolica została przeniesiona właśnie tutaj z Wilna. Spowodowało to oczywiście wielki rozwój, co miało swoje odzwierciedlenie w miejskiej tkance architektonicznej. Jednym z najwspanialszych przedstawicieli jest bez wątpienia monumentalna Bazylika Zmartwychwstania zaprojektowana przez Karolisa Reisonasa. Można wejść (albo wjechać) na jej dach, by z niego podziwiać panoramę miasta.
Jednak, jak się okazało, to nie stąd widok na Kowno jest najładniejszy. Taki znaleźliśmy na punkcie widokowym z Aleksoty – dostać się tu oczywiście koniecznie trzeba wspomnianą już kolejką szynowo-linową. Stąd właśnie rozpościera się widok na starą część miasta ciągnącą się wzdłuż niemeńskiego brzegu. Na pierwszym planie Niemen, potem nadbrzeże i ceglany Kościół pod wezwaniem NMP, zabytkowa uliczka, która ponoć gra w każdym filmie, kręconym w Kownie, charakterystyczny budynek Uniwersytetu Wileńskiego. Nieco dalej wieże Kościoła jezuitów pw. św. Franciszka Ksawerego (przy tym kościele mieszkał i uczył Adam Mickiewicz) oraz biała wieża kowieńskiego Ratusza.
W miejscu gdzie rzeka Wilia wpływa do Niemna wznosi się kolejny zabytek. To pozostałości gotyckiego zamku, zbudowany dla obrony przed Krzyżakami. Jak wiemy na Litwie powstawało wiele drewnianych zamków obronnych – wielka sieć, która miała odpierać ataki krzyżowców. Ten jednak jest murowany i to na dodatek najstarszy tego typu zamek na Litwie. Wokół ciągnie się Park Santaka. Gdy nasz wzrok skierujemy na drugą stronę – dostrzeżemy wielki mural o nazwie „Stary Mędrzec”. Ma około 440 metrów kwadratowych wielkości i nie jest jedynym przedstawicielem sztuki ulicznej w mieście. Wystarczy odwiedzić cudowną Galerię w Podwórku by o tym się przekonać. Widoczne tam malowidła są dziełem tamtejszych mieszkańców.
W Kownie dzieje się bardzo dużo, bo jest w 2022 roku Europejską Stolicą Kultury. Zdaje się więc, że jest to idealny czas by odwiedzić to miasto. My do tego bardzo zachęcamy! Poza tym ma tak wiele do zaoferowania, że bez wątpienia powstanie o nim osobny materiał.
Informacje na temat wydarzeń w ramach ESK 2022 i nie tylko dostępne są na stronie internetowej Visit Kanaus.
Gdzie spaliśmy: Znów w bardzo dobrze ulokowanym Hotelu Moxxy, tuż obok zabytkowego gmachu Banku Litewskiego, w którym akurat znajdowała się czasowa instalacja Yoko Ono (w ramach ESK 2022). Stale znajduje się tam Muzeum Pieniądza.
Na Kownie kończymy pierwszy etap naszej podróży wzdłuż Niemna. To jednak nie jest jeszcze koniec tej litewskiej przygody. Już teraz zapraszamy na kolejny materiał. Bądźcie czujni, bo ciąg dalszy nastąpi!
Nasza podróż tematyczna wzdłuż Niemna oraz ten materiał powstał we współpracy z Lithuania Travel. Dziękujemy za pomoc w realizacji projektu
Dziękuję za piękny opis i podpowiedź. Wybieramy się na długi weekend do Druskiennik i szukałem atrakcji w okolicy.
pozdrawiam
Robert
Dzień dobry. Czytam i uszom nie wierzę. Wasz opis dla mnie jest fantastyczny. Gdy w latach 90 u.w. jechałem prze Litwę do Estonii to od razu przychodziła mi na myśl Eliza Orzeszkowa. Dzieło dla romantyka. Coś cudownego. Po 30 latach może z żoną zaplanujemy wyprawę na Litwę. Będę was śledził i oczekuję wskazówek jakiejś marszruy. Pzdr.
Wasz szlak literaturowy mnie zadziwił. Mocno i szczerze. Orzeszkowa w Nad Niemnem opisała co prawda tę rzekę, ale… Orzeszkowa urodziła się w Grodnie, spędziła w jego okolicach niemal cale życie. Mieszkała w Miniewiczach – białoruskich. Bohatyrowicze to pobliski zaścianek do dziś istniejący. Podobnie jak grób Jana i Cecyli, Mogiła Powstańców – to obecna Białoruś. Można je fizycznie znaleźć i nadal zobaczyć. Przynajmniej były w tym kraju przed pandemią. Interesuje mnie zatem jak doszliście od białoruskiej grodzienszczyzny opisywanej przez Orzeszkową do litewskich terenów, po których prowadzi Wasz szlak?
Ale to nie jest szlak śladem miejsc z książki tylko szlak inspirowany „Nad Niemnem”. ponieważ i Grodzieńszczyzna i Dziukija to krajobrazowo ten sam obszar – Dolina środkowego Niemna
Mogę wybrać tylko między Druskiennikami, a Birsztanami, na tyle mam czasu ( dzień i promień 100km), co brać?
Jak ważna odległość to oczywiście Druskienniki i okoliczna Dzukija. A jak więcej rzeki i Litwy po drodze to Birsztany. Jedno i drugie uzdrowisko jest przyjemne i schowane w lesie. Druskienniki bardziej pod SPA a Birsztany uzdrowiskowo
Dziękuję! Za mc spróbuję odwiedzić.
Pięknie. I film też cudny, i Wasze lekkie pióro. Bardzo mi się podoba 🙂