Blog W ciemnozielonej podróży przez Szwarcwald: od Źródeł Dunaju po słynne Baden-Baden

W ciemnozielonej podróży przez Szwarcwald: od Źródeł Dunaju po słynne Baden-Baden

Pierwsze co nas zaskoczyło to liczba turystów z Hiszpanii. Bo z Francji to w mniejszym stopniu. Podróż do Szwarcwaldu na ogół nie zaczyna się od jego rzek, bo to przecież pasmo górskie. Ale spróbujmy… To nie jest zwykła rzeka! Zafascynowani Dunajem i jego wielowątkowością, musieliśmy odnaleźć jego źródła na terenie tego słynnego pasma górskiego. Co samo w sobie pozwoliło nam zagłębić się w fascynujący labirynt głębokich dolin i gęsto porośniętych lasami niewysokich gór.

Ich wierzchołki, często skąpane w mgle, kryły w sobie polodowcową rzeźbę i głośno szumiące wodospady. Można je odwiedzić, sunąc samochodem po pięknej, widokowej trasie Schwarzwaldhohstrasse od jednego zabytkowego hotelu do drugiego, od serpentyny do serpentyny i od jeziora do jeziora. Czarny Las to jeden z najsłynniejszych regionów Niemiec. A dlaczego tak się stało, odpowiemy Wam za chwilę w rytm zegarowej kukułki. Co warto i co my zobaczyliśmy w Szwarcwaldzie (polska pisownia dopuszczalna).

Donaueschingen

W mieście, które straciło większość swojej zabytkowej zabudowy, zaskakująco dominuje art deco i secesja. W budynkach użyteczności publicznej i centralnych kamienicach. Pożar cudem przetrwały budynki browaru Furstenberg, nieodłącznie splątanego z miastem. Podobnie jak dunajskie szlaki. Startuje stąd oficjalny Rowerowy Szlak Dunaju. Pod bryłą kościoła w ocembrowanej zdobnie dużej sadzawce przeglądnąć się możemy w tafli źródła Dunaju. Tego jedynego, oficjalnie uznanego, bo rzeczywistość geograficzna jest nieco bardziej skomplikowana.
– Tak uznali już antyczni Rzymianie, stawiając tu kamień symbolizujący początek Dunaju, tak też ogłosiły niemieckie władze – opowiada nam Andreas Haller z Urzędu Miasta.

Woda ciurkiem wpada do rzeki Brigach w nieodległym parku, gdzie stoi mała klasycystyczna Świątynia Dunaju. Dosłownie 2 km dalej w dół, Brigach łączy się z Brig i od tego momentu oficjalnie płynie już na mapie Dunaj. Punkt ten można zobaczyć z małego drewnianego pomostu. Potężna rodzina Furstenbergów, którą odwiedzaliśmy i w Austrii i w Czechach – tu, w pałacu ma współczesną siedzibę i pałac rodowy.

Bregquelle i Płaskowyż Farnberg

– To fascynujące! – zawołałem sam do siebie. Już nie chodzi o brodatą rzeźbę fauna, chroniącego ciurkający ze skały strumień wody. To źródło Brig, jednego z tych dwóch tworzących Dunaj. Tak, możesz przeskoczyć wielki Dunaj np. tutaj. Niezwykłe jest to, że zaledwie 200 metrów stąd, w lesie znajduje się wododział Renu i Dunaju. Tam wody spływają już do Morza Północnego, tu do Czarnego. Trochę dalej, bo 800 metrów schowane wśród świerków i jodeł jest skalne miasto Günterfelsen. Obok parkingu przy lesie wyrasta natomiast średniowieczna kapliczka św. Marcina. Skromna ale jaka „pocztówkowa”, zapewne idealna sceneria na czas zimowy. Jesteśmy na wysokości 1100 m npm.

Wspomniany płaskowyż sięga jeszcze wyżej, zima jest tu śnieżna i surowa. Zawsze była. Ogromna połać w drodze do Triberg usiana jest granitowymi głazami, krajobraz surowy, jakby skandynawski, mało drzew, rzadkie domy, dużo jezior i torfowisk. Coś nam się wydawało, ale nie byliśmy pewni.

Triberg

To, co zaskakiwało nas w krajobrazie okolic Schonwald (jedna z najwyżej położonych miejscowości Niemiec) dość szybko wyjaśniło się przy zjeździe ogromnymi serpentynami do wąwozu, w którym leży miasteczko Triberg.
– To chyba były głazy polodowcowe – stwierdza Ania a ja przyznaję jej zdezorientowany rację. – Tak, a to musi być morena czołowa lodowca. Bo niby skąd taka przepaść?

Dała ona życie największej przyrodniczej atrakcji Szwarcwaldu czyli kaskadom/wodospadom Triberger Waserfall, które ze swoimi 123 metrami są największymi w Niemczech. Prowadzi do nich wygodna ścieżka z centrum miasteczka – kurortu, ale za wstęp trzeba zapłacić kilka euro. Kilkanaście altan, platform, kładek opatula szumiące piękno – jakby na wyciągnięcie ręki. W powietrzu unosi się zapach wilgoci, mchu, szyszek i mgiełka, bryza. Tu można powąchać Szwarcwaldu. Mimo sporej grupy turystów.

W Triberg zapewne nie ominiecie symbolu Szwarcwaldu. Nie chodzi o szynkę ani torcik – to też… Szybciej dopadną Was odgłosy zegarów z kukułkami. W tutejszych sklepach – owszem, uroczo zaplanowanych i upstrzonych rękodziełem – zakupicie najlepsze takie na świecie. Ceny wahają się od kilkuset do „nie chcecie wiedzieć ilu” euro. – Zostało nas w całym regionie około 100 osób. Zegarmistrzów tego stylu. Wszystko robimy ręcznie i z dbałością o każdy szczegół – informuje Oli, właściciel zakładu.

Kilka kilometrów za miastem, zarówno w dolinie rzeki Gutach jak i w wiosce Schonau znajdują się dwa największe zegary tego typu na świecie. Trafiamy do tego bardziej kameralnego. Cały jest drewnianym domem a jego wnętrza umożliwiają zobaczenie mechanizmu od środka. Co piętnaście minut ptak ćwierka a turyści z rozrzewnieniem pozują do zdjęć. Ma to swój autentyczny urok.

Szwarcwald utożsamia się ze swoimi zegarami podobnie jak z torcikiem szwarcwaldzkim z wiśniami (dużo więcej białej masy, niż sądziliśmy) oraz delikatną szynką szwarcwaldzką (pyszna!)

Skansen Wsi Szwarcwaldzkiej w Gutach

Wszystko zaczęło się od jednej chaty. Chociaż w przypadku Szwarcwaldu należy chyba mówić o giga-chatach. Są one dwu a nawet trzypiętrowe. Zajmują ponad 200 a nawet 300 metrów powierzchni użytkowej. Ogromne czterospadowe, naczółkowe dachy miały ułatwić spadanie z nich śniegu. Szwarcwaldzkie domy, największe na świecie, mogły pomieścić 25-30 osób i co ciekawe w środkowej części posiadały pomieszczenia gospodarcze, a na wysokim piętrze stodołę. Wjeżdżało się do niej mostkiem od strony stoku. Wszystko bardzo dobrze przemyślane i praktyczne.

Skansen składa się z kilkunastu budynków i ekspozycji, w tym na temat słynnego szwarcwaldzkiego stroju. Czerwone kule na kapeluszach kobiet oznaczały w społeczności protestanckiej gotowość do wyjścia za mąż. Mężatki miały ozdoby czarne. Zdecydowanie warto wpleść to miejsce w swoją rundkę po Szwarcwaldzie. Najlepiej gdzieś na początku, bo więcej można zrozumieć o specyfice regionu.

Oficjalnie obiekt nazywa się Freilichtmuseum Vogtsbauernhof. Weekendami można tu spotkać pasjonatów ubranych w lokalne stroje. Wstęp kosztuje 10 eur.

Schiltach

Rzeka Gutach (ta od wodospadów) przebija się przez granitowe skały i dociera do Doliny Kinzig. Ta rzeka miała swego czasu bardzo istotną rolę, jako „wodna autostrada”, którą płynęło szwarcwaldzkie drewno w dół, do Renu a potem Strasburga i Holandii. Słowem… flisacy z Schiltach nie tylko dali temu miasteczku wielkie bogactwo ale i pozwolili rozwinąć się Morskiemu Imperium Holenderskiemu.

Schiltach to tylko jedno z miasteczek w dolinie, ale dzięki swojej niecodziennej architekturze (głównie kratkowe kamienice szachulcowe – nawet z XVI w.), rozłożonej na dość stromym zboczu góry i ze stromym, tórjkątnym rynkiem należy do grona najpiękniejszych w Badenii. Spacerujemy po jego zakamarkach zachwycając się już po raz wtóry – jak bardzo spójna, konsekwentna i urocza to architektura. Dominuje malowanie belek drewnianych na niebiesko i czerwono a niekoniecznie czarno. Może to z niechęci do czarnego koloru, którzy kojarzy im się z „Diabłem z Schiltach” – znanym dobrze w kulturze niemieckiej legendarnym motywie, w którym historycy upatrują próby wytłumaczenia wielkiego pożaru miasta z 1533 roku. Diabła z wiedźmą-kochanką odnajdziecie we fresku na ratuszu. Przy głównym placu mieści się też cenione, prywatne muzeum aptekarstwa.

Opactwo i browar w Alpirsbach

Któż nie słyszał o tym, że to opactwach i klasztorach Europy udoskonalano pierwsze piwa i tam narodziło się współczesne browarnictwo? A jak nie, to w Muzeum Browarnictwa w Alpirsbach przy browarze Klosterbrau doskonale Wam wytłumaczą, że sąsiedztwo z pięknym, romańskich klasztorem nie jest przypadkowe. XII-wieczne fragmenty bazyliki oraz gotyckie zabudowania klasztoru zadowolą każdego miłośnika średniowiecznej architektury. Koniecznie trzeba dotrzeć do bocznego Ołtarza Maryjnego z 1520 roku i prezbiterium, gdzie zachowały się wielowiekowe freski. Dodatkowo zwiedzanie wiedzie przez klasztorne cele, które w dość nietypowy sposób powstały w skrzydle murowano-drewnianym więc i tu nie opuści nas konstrukcja szachulcowa.

Zwiedzanie Muzeum browaru (Brauereimuseum) odbywa się w grupach o 12:00 i 14:30 (cena 8,70 eur wraz z dwoma piwami w prezencie). Obok wejścia doń znajduje się znany sklep z czekoladą Henzelmann. Bilet do klasztoru to 9 eur. Drugim, bodaj jeszcze cenniejszym opactwem średniowiecznym (wpisane na UNESCO w Badenii-Wirtembergii jest położony bliżej Stuttgartu Maulbronn z 1147 r.

Gengenbach

Jeśli spodobało nam się Schiltach, to wydawało nam się, że już długo żadne miasteczko z architekturą szachulcową nie zrobi na nas wielkiego wrażenia. Wystarczyły dwa dni…

Gengenbach ma to wszystko, ale dodatkowo otoczone jest murami obronnymi wraz z zachowanymi wieżami bramnymi. Miasteczko, które co ciekawe przez długi czas było „enklawą” austriacką na tym terenie, słynie z kolorowego i zanurzonego w tradycyjnej etnografii karnawału, w którym mieszkańcy przebierają się za błazny, ptaki i diabły (w wieży Niggel muzeum poświęcone temu fenomenowi). Na urokliwych uliczkach dominują wycieczki z Hiszpanii. – Nie mają tu daleko, a taka architektura u nich nie występuje – tłumaczy Irine, nasza przewodniczka. – Szczególnie pięknie jest tu zimą, gdy budynek ratusza ze swoimi oknami staje się żywym Kalendarzem Adwentowym. W Gengenbach serdecznie polecamy wam Klasztor Św. Marii m.in. z uwagi na zachowany przy nim klasztorny ogród, uprawiany społecznie przez mieszkańców oraz Uliczkę Aniołów (Engelgasse) przy której bajkowe kamieniczki porośnięte były we wrześniu dojrzałymi krzewami winogron. Niezwykły widok!

Jeszcze niezwykłej prezentuje się jednak miasteczko z góry. Można tego doświadczyć niskim kosztem. Dosłownie w pół godziny wspinaczki znajdziemy się pod kapliczką St. Jakob. To część panoramicznego szlaku Rundweg Bergle, który w większości biegnie pośród winnic. Z widokami na miasto i zarysy Wogezów. Przecudnej urody wspomnienia, zwłaszcza we wrześniu, gdy grona są duże i dojrzałe, zaraz ruszają zbiory i wokół aż buzuje od słodkiego zapachu owoców i moszczu.

Badeńskie winnice i Szlak Wina

Okolice Gengenbach wybraliśmy jako przedstawiciela Badeńskiego Szlaku Winnego. Biegnie tędy też Badeńska Droga Wina (pięknie wygląda np. przy neogotyckim zamku Ortenberg) z wieloma punktami widokowymi pośród winnic. Inne ciekawe miejsca na szlaku: Oberkirch znane z nalewek i truskawek, Buhl znane ze śliwek, Durbach w niedalekim sąsiedztwie Zamku Staufenberg.

To oczywiście temat tak pojemny i szeroki, że nadałby się na osobny materiał. Jednakże warto zwrócić uwagę, że łagodny klimat zachodniego Szwarcwaldu sprzyja rozwojowi winiarstwa od wieków. Badeński obszar winiarski jest trzecim największym w Niemczech i posiadającym wina dość słodkie, intensywne, owocowe. Podziękować mogą francuskim Wogezom, które zatrzymują wiatry i deszcz od zachodu. W uprawach wokół Ortenau i Gengenbach dominują przede wszystkim Spätburgundery i Rieslingi. Największy obszar koncentracji winnic znajduje się wokół niskiego masywu Kaiserstuhl. Dlatego, że to wygasły wulkan. Tam spotkać można czerwone i białe szczepy burgundzkie. Do zakupu wina, krótkiej nauki czy możliwość podejrzenia procesu produkcji rekomendujemy położoną za rzeką winiarnię Weinmanufaktur Gengenbach-Offenburg.

Mummelsee i Droga Szwarcwaldzka

To dla niej „zdradziliśmy” Szlak Winny, uciekając w środkowej części znów wyżej w góry. To jedna z najpiękniejszych łagodnych dróg świata, choć z mapy tak może nie wynikać. Biegnie na ogół na stałej wysokości około 1000 metrów npm z Baden-Baden do Freudenstadt słynącego z rynku i nietypowym kształcie. W czasie naszej obecności tu, widzieliśmy masę wycieczek motocyklistów z różnych stron świata. Większość turystów, tak w latach 30-tych jak i np. teraz wykorzystuje drogę by dostać się łatwo w najpiękniejsze widokowo partie środkowego Szwarcwaldu czy do jednego z kilku hoteli górskich. Przy jednym takim zatrzymaliśmy się. Temperatura spadła o kilka stopni w porównaniu z Doliną Renu, zrobiło się mgliście.

Lodowce w Szwarcwaldzie
  Klimat epoki lodowcowej sprzyjał, by takie pasma górskie, położone blisko potężnych Alp jak Wogezy i Szwarcwald przykryły się pokrywą lodową, niczym dziś w Norwegii. Spływające z czapy języry lodowcowe wyrzeźbiły sporo szwarcwaldzkich dolin i pozostawiły wiele pięknych polodowcowych jezior, nie tylko takich małych jak Mummelsee czy Bulbachsee ale dużych jak Titisee czy Schlusee na południu

Pomnik trytona pośród drzew sygnalizuje, że znajduje się tu polodowcowe jezioro i faktycznie Mummelsee jest chyba najprościej osiągalnym tego typu zbiornikiem. Można przejść ścieżką wokół niego, kupić wursta, napić się ciepłej herbaty, wspiąć na najwyższy szczyt okolicy, Hornisgrinde (1164 m npm) i zrobić to wszystko w godzinkę, wrócić do auta i pojechać dalej. Np. w okolicach Ruhestein wkraczamy już na teren Parku Narodowego Szwarcwaldu. Parkingi przy trasie są  za darmo.

Baden-Baden

Co wydarzyło się w Baden-Baden, zostaje w Baden-Baden? Niekoniecznie, choć zapewne do dziś nie dowiemy się ile sław i arystokratycznych głów przebywało w tym „kurorcie Europy”, który swego czasu był równie popularny jak Paryż.

Wszystko zapoczątkowali Francuzi, którzy tu przenieśli swoje biznesy i kasyna. Baden już od czasów rzymskich było znane jako kurort termalny (ślad dziś to np. Caracalla-Terme w miejscu antycznych łaźni), ale czasy Belle Epoque i położenie w sercu Europy zachodniej szybko przyspieszyły jego rozwój. Dlatego nie ma odwiedzin B-B bez wizyty w tutejszym kasynie. Wycieczki z przewodnikiem kosztują 10 euro i odbywają się w pierwszej połowie dnia.  Można także w cenie 5 euro wejść do kasyna wieczorem, niekoniecznie z myślą o grze ale z możliwością podglądania rozgrywek (nie wolno wówczas robić zdjęć, trzeba natomiast odpowiednio się ubrać). Przepych i bogactwo ale w pięknym, secesyjnym stylu czasów Belle-Epoque wyjątkowo współgrają z nowoczesnym designem. Mieliśmy unikatową możliwość zwiedzenia wnętrz pustych i czekających na krupierów.

Kilka ślubnych par robiło sobie sesje zdjęciowe w Kurhausie, którego neoklasycystyczna kolumnada kryje malowidła z legendami i mitami szwarcwaldzkimi. Popołudniem warto przespacerować się Lichtentaler Alee np. do Ogrodu Daliowego, która to aleja jest rzadkim przykładem liniowego parku krajobrazowego w stylu angielskim i świetnie musi prezentować się jesienią wraz z szumem rzeki Oss. Jeden z najpiękniejszych szlaków pieszych Niemiec proponowany jest na północ od miasteczka. Podchodzimy pod ruiny Zamku Hohenbaden a następnie wzdłuż skalnego miasta Battert Felsen z widokami na miasteczko idziemy w kierunku góry Merkur. Na jej szczyt prowadzi najbardziej stroma kolejka linowo-terenowa Niemiec. Ale widok z restauracji przy górnej stacji jest wart każdych pieniędzy. Widać kurort, większą część Szwarcwaldu, pasmo Wogezów i co najpiękniejsze… błyszczącą wstęgę Renu daleko w dole.

We wschodniej części Baden-Baden przy początku Drogi Szwarcwaldzkiej leży cysterski Klasztor Lichtental z XIII w., do którego pierwotnie biegła wspomniana aleja. Nieco w głąb gór w jednej z dolin kryje się najpiękniejszy wodospad północnej części pasma – Geroldsauer Wasserfall

Podsumowanie

Pasmo Szwarcwaldu (Czarnego Lasu) jest zdecydowanie interesującym pomysłem na urlop dla osób, które lubią góry, ale z różnych powodów niekoniecznie te bardzo wysokie. To dość „łatwe” góry z prostymi, łagodnymi, choć często długimi szlakami wędrownymi, które w razie niepogody zapewniają jednak aż kilkanaście klasowych atrakcji jak średniowieczne opactwa, zamczyska, muzea czy szachulcową zabudowę małych miasteczek. To też rzadka szansa na to, by jednego dnia znaleźć się w winnicy, a drugiego ponad mgłą na górskim szczycie i jeszcze tego samego skończyć na kąpieli w termach. Choć z Polski jest tu przynajmniej 7-8 godzin drogi to ten zakątek Niemiec może śmiało zapełnić nam czas na 7, 10 czy nawet 14 dni.

W tym artykule nie opisaliśmy najwyższego fragmentu tego pasma, lecz środek i północ. Okolice Titisee-Naustad, Góry Feldberg czy Fryburga Bryzgowijskiego to bez wątpienia wątek na osobny materiał i powód powrotu tutaj przy innej okazji. Dość poważnie kusi nas też przejazd widokową Koleją Szwarcwaldzką z Offenburga nad Jez. Bodeńskie.

Materiał powstał przy okazji cyklu artykułów o landzie Badenia-Wirtembergia.  Podróż we współpracy z Niemiecką Centralą Turystyki w Polsce

 

 

Kilka więcej zdjęć z naszej wyprawy po Szwarcwaldzie: 

 

Ilość komentarzy: 4 - dołącz do dyskusji!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

  • Ania says:

    Fantastyczne zdjęcia z Gengenbach i nie tylko. Czy mógłbyś napisać z jakiego sprzętu korzystasz? Tego naziemnego i drona 🙂

  • Czy w przypadku wyjazdu do Niemiec konieczne są szczepienia? Nie jestem pewien ale wydaje mi się, że tam sytuacja jest już opanowana. Czy jako ktoś kto ma duże doświadczenie w podróżowaniu możecie coś powiedzieć na ten temat. Większość osób, które znam twierdzi, że nie ma sensu. Nie mam tytaj na myśli tylko COVID, ale też innych chorób, które mogą być zalecane przez klinikę?

    • Wędrowne Motyle says:

      Nie są konieczne. Stan na wrzesień 2022

    • Grandola says:

      Nie ma obowiązku szczepień. Przyjechałam do Niemiec w niedzielę.