15 miejsc, które warto wpisać na listę podczas zwiedzania Łotwy
Dawno nie pisaliśmy takiego tekstu przewodnikowego o całym kraju. Właściwie to jakby sięgnąć pamięcią… no bardzo dawno. Ale teraz nadarzyła się okazja wielka. Podczas swojej podróży przez Kraje Bałtyckie, dwa tygodnie z czterech, spędziliśmy na Łotwie, objeżdżając ją z uwzględnieniem aż trzech z czterech jej regionów. Oto co Wam możemy zarekomendować, jako podstawę. A o „dodatki” zatroszczcie się już sami. Według własnego uznania. W takim razie – co zobaczyć na Łotwie? Na przykład w ciągu 2 tygodniowego urlopu? Oto kompleksowy przewodnik. Zabrakło jedynie południowo-wschodnich krańców kraju. Ale nic straconego.
Na początek trochę faktów i informacji praktycznych. Łotwa składa się z następujących regionów: Kurlandii, Semigalii, Liwonii i Łatgalii. Są odrębne historycznie i kulturowo, związane z różnymi plemionami, czasami mówiącymi w innych językach (Liwończycy to na przykład naród ugrofiński), a my zwiedziliśmy pierwsze trzy z wymienionych. Łatgalia najmocniej związana była z Rzeczpospolitą, choć i Kurlandia z Semigalią, jako księstwo lenne Polski i Litwy, są nam z tego powodu bliskie.
Kraj ma walutę euro, co powoduje, że ceny w sklepach, czy restauracjach oraz bilety wstępów mogą być nieco wyższe, niż spodziewa się turysta z Polski. Nie można powiedzieć, że jest drożej niż w Polsce. Ale na pewno nie taniej. Przykładowo koszt zupy w restauracji to około 4-6 euro, pełnego dania 8-12 euro, a noclegi ze śniadaniem wahają się w granicach 70-90 euro (300-400 zł) za pokój 2 os. Mówimy o cenach w środku sezonu, gdyż podróżowaliśmy po Łotwie z lipcu. Co było bardzo dobrą decyzją. Ciepło, ale nie gorąco, dzień bardzo długi, zachody słońca piękne. Ruch na drogach mimo wszystko znikomy, nie mówiąc już o obłożeniu plaż. I to jest wielki, wielki wyróżnik tego kraju. Plaże… ponoć najpiękniejsze nad Bałtykiem. Nie ocenimy, bo nie widzieliśmy jeszcze fińskich i duńskich, no i dzika przyroda. Ale zaczniemy jednak od… historii i zabytków. Skupimy się na Kurlandii, Semigalii i Liwonii, bez jakiegoś szczególnego opisu Rygi, gdyż ona bez wątpienia zasługuje na osobny materiał.
Dzięki nowym drogom na Łotwę z północno-wschodniej Polski można już dojechać w 4-5h. A jak skończą remonty Litwini to i szybciej. Nie obowiązują opłaty, parkingów jest dużo i są często bezpłatne. Do Rygi można też stosunkowo łatwo dolecieć liniami LOT lub AirBaltic ale też dostać się autobusami z Warszawy. Połączenia kolejowe są wygodne i częste. Ale tylko na linii Ryga-reszta kraju. W innej konfiguracji brak. To jedziemy…
Bauska (Bowsk)
Wita nas najprawdopodobniej jako pierwsze albo jedno z pierwszych miejsc po wjeździe przez granicę litewsko-łotewską. To miasto szczyci się przepięknym zamczyskiem, spektakularnie położonym na półwyspie u zbiegu Niemenka z Muszą, tworzących Lelupę. Warownię wznieśli Krzyżacy Inflanccy dla ochrony swoich południowych granic, ale rozbudowali o część pałacową książęta Kurlandii i Semigalii. Gdy księstwo zostało podzielone – Bauska straciła rolę głównej stolicy. Dziś ta nowsza część prezentuje się najbardziej okazale, wraz z muzeum, bogatymi zbiorami, świadczącymi również o polskim okresie rządów. Naznaczonym głównie wojnami ze Szwecją.
Zamek otwarty jest codziennie – w zależności od sezonu od 9:00 do 18:00/19:00, w okresie zimowym od 11:00 do 17:00 (w poniedziałki nieczynny). Bilet na zwiedzanie całego kompleksu kosztuje 9 euro.
Krzyżacy czy Kawalerowie? Zakon Kawalerów Mieczowych, który w dużej mierze zarządzał agresywnie ziemiami obecnej Łotwy i Estonii dość szybko przejął regułę Zakonu Krzyżackiego i mimo zachowania pewnej odrębności i autonomii wszedł w 1237 roku w skład Państwa Zakonnego ze stolicą w Malborku. Stąd zamiennie stosujemy w tym tekście i w filmie na YT określenia Krzyżacy i Kawalerowie Mieczowi.
Pałac w Rundale
Nasi obserwujący na instagramie czuli się zdezorientowani, gdy pokazywaliśmy im relacje z tego miejsca. Czy to Schönbrunn? Czy Wilanów? Nie to pałac książąt Kurlandii, a następnie rodziny Bironów, który należy do największych tego typu rezydencji barokowych w tej części Europy. Zdecydowanie sporą zaletą kompleksu, oprócz jego zachwycających rozmiarów, jest ogromny ogród francuski, barokowe arcydzieło, słynące w Europie z jednego z największych ogrodów różanych, pachnącego przepięknie w czerwcu i lipcu. Wnętrza zachwycające, przepastne, zwiedzanie nie zawodzi i zajmuje ponad godzinę. Niestety Bironowie zawiedli Polskę, w przeciwieństwie do lojalnych poprzedników, Kettlerów, lenników Rzeczpospolitej. Ci ciążyli w stronę Rosji i Carycy Katarzyny, za co zostali po rozbiorach nagrodzeni.
W przypałacowej restauracji w oficynie można bardzo dobrze i niedrogo zjeść. Dominuje kuchnia regionalna. Cepeliny za kilka euro. Okolica jest dość pusta i mało popularna, największą atrakcją wydaje się dolina Lelupy i grodziska nad nią usadowione.
Wstęp do pałacu i ogrodu francuskiego kosztuje 17 euro (do samego pałacu 12 euro, a do samego ogrodu 6 euro). Godziny otwarcia różnią się w zależności od sezonu. Zwykle jest to jednak godzina od 10:00 do 18:00. Zwiedza się samodzielnie w ochronnym obuwiu. Miłą niespodzianką jest darmowy przewodnik w języku polskim.
Jełgawa (Jelgava)
Postanowiliśmy włączyć ją do zestawienia dla logicznego ciągu. Jako największego miasto Semigalii i również stolicę księstwa. Tu też znajduje się pałac jeszcze większy od Rundale, choć dziś stanowi siedzibę Uniwersytetu Rolniczego. W kryptach, pod czteroskrzydłową budowlą z ogromnym dziedzińcem, zobaczyć można (od środy do niedzieli) sarkofagi książąt kurlandzkich. W tym najsłynniejszego – Jakuba Kettlera, który wsławił się budową siódmej co do wielkości floty handlowej Europy i zakładaniem zamorskich kolonii (Tobago i Gwinea). W mieście najważniejsze budynki znajdują się obrębie zniszczonego przez wojny starego miasta: to wieża – pozostałość po kościele św. Trójcy z platformą widokową oraz budynek gimnazjum (Academia Petrina), w którym kształciło się wielu Polaków, Litwinów, no i oczywiście Łotyszy. Miasto całkiem przyjemnie i ze smakiem zagospodarowało też bulwary i nabrzeża wzdłuż rzeki Lelupy.
Zwiedzanie krypt możliwe jest od środy do niedzieli w godzinach 10:00 do 17:00. Bilet kosztuje 3 euro od osoby. Krypty zamknięte są w poniedziałki i wtorki ale wówczas można wejść do samego pałacu niewielkiego muzeum prezentującego historię tego miejsca (wstęp darmowy).
Kuldyga (Kuldīga)
Jeśli Ryga jest perłą, to ona niech będzie „perełką” Łotwy. Tyle dobrych słów słyszeliśmy o „najpiękniejszym miasteczku Łotwy”, że grzechem byłoby nie sprawdzić. Leży ona w samym środku historycznej Kurlandii, więc może też być dobrą bazą wypadową do jej zwiedzania, jeśli ktoś niekoniecznie chce być nad morzem. Kuldyga (w czasach książąt kurlandzkich Goldynga) jest jednym z tych miejsc, które nie przestają zaskakiwać, nawet wytrawnych podróżników. Widzieliśmy dziesiątki ciekawych miejsc w kilkudziesięciu krajach, ale ona nas miło zaskoczyła. Swoją innością. Swoiste połączenie Malborka z Cieszynem i Ustką. Drewniana architektura towarzyszy średniowiecznemu brukowi i ceglanym budynkom. W tym największemu, ceglanemu mostowi Europy na rzece Windawie. Oraz najszerszemu wodospadowi w Europie. Teren pomiędzy nimi wraz z najwyższym wodospadem Łotwy, zlokalizowanym przy starym młynie, to jedno z najpiękniejszych i najciekawszych miejsc, jakie widzieliśmy od dawna.
Warto jest się przejść po moście na drugą stronę rzeki Windawy i wspiąć się na platformę widokową, by podziwiać miasto otulone zielenią z tej właśnie perspektywy. Warto wspomnieć też, że miasto, mimo swojego oddalenia, dzięki rzece, należało do Hanzy a także to, iż urodził się tutaj książę Kurlandii i Semigalii Jakub Kettler.
Jeśli będziecie mieli chwilę czasu wolnego, to polecamy Wam udać się do ciekawego muzeum (Żywe Muzeum), w którym prezentowana jest w oryginalny sposób, ponieważ w formie opowieści i spaceru po poszczególnych, specjalnie zaadaptowanych pod to pomieszczeniach (tak by prezentowały inną scenerię, historia miasta). Bilet kosztuje 6 euro (można płacić tylko gotówką). Historię miasta ale nieco młodszą i w nieco bardziej tradycyjny sposób poznać też można w ulokowanym w pięknym, drewnianym budynku Muzeum Okręgowym Kuldyga, które otwarte jest codziennie za wyjątkiem poniedziałków w godzinach od 10:00 do 18:00.
Lipawa (Liepāja)
Jest to drugie pod względem wielkości miasto portowe na Łotwie. Oddaje pierwsze miejsce stolicy tego kraju oczywiście. Nie jest tak urokliwe i kameralne jak chociażby opisana wyżej Kuldyga ale spacerując po jej uliczkach także możemy dostrzec ciekawą architekturę. Na dodatek bardzo różnorodną, bo mamy tu zarówno drewniane, niewielkie domki, jak i okazałe kamienice w stylu Art Nouveau. Miasto w 2027 roku będzie Europejską Stolicą Kultury i zapewne sporo się tutaj będzie działo. Warto więc zapamiętać ten fakt. Już teraz zaprasza serdecznie, choć do tego czasu jeszcze więcej secesyjnych budynków, postawionych często w drewnianej konstrukcji będzie odnowionych i będzie zachwycać, bo czuć po mieście, że mimo trudnej historii i „odstawienia na boczny tor” właśnie teraz chce pokazać jak bardzo się zmienia i pięknieje. A propos trudnej historii. Północna dzielnica Miasta, Karosta w czasach ZSRR była tajnym, zamkniętym miastem, obsługującym port wojenny.
Oczywiście Lipawa to także nadmorski kurort z pięknymi, a przecież położonymi niemal w centrum plażami. Tuż obok jednej z takich przyjemnych plaż wznosi się socrealistyczny pomnik Żeglarzy i rybaków zaginionych na morzu, do którego prowadzi zadbany, ukwiecony deptak. Ciekawostką jest, iż tutejsze gimnazjum ukończył pierwszy prezydent Rzeczypospolitej Polskiej – Gabriel Narutowicz.
WIDOKI JAK W „INCEPCJI”? Na plażach na północ od Lipawy (czwarte zdjęcie) można zobaczyć coś naprawdę niesamowitego, przywodzącego wręcz na myśl surrealistyczne obrazy. Dawne bunkry, niegdyś ustawione na długości kilku kilometrów wzdłuż wybrzeża opadły do morza podmywane przez fale niczym wapienne ostańce i skały na wybrzeżach Apulii czy Albanii. Bardzo polecamy by się tam udać, zobaczyć a może nawet zatrzymać się na nieco dłużej.
Wybrzeże Jurkalne (Jūrkalne)
Wybraliśmy to miejsce jako bazę wypadową do zwiedzania najbliższych okolic i tej części Kurlandii. Mając także nadzieję, na jeden dzień, a może chociaż na pół dnia błogiego plażowania. Wybrzeże Jurkalne zachwyciło nas, co wydaje się, że w pewnym momencie stało się normą. Tak wiele miejsc zachwyciło nas przecież na Łotwie. Tutejsze wybrzeże usadowione jest w całości na zachód, nie na północ. Zachody słońca są więc wspaniałe – mówi się, że jedne z piękniejszych nad Bałtykiem, choć w naszym przypadku trzeba było na nie trochę poczekać, ponieważ w lipcu słońce idzie spać późno (około 21:30). Jest niesamowicie spokojnie, bezwietrznie i cicho. Wiatr, jeśli zawiewa to raczej pachnącą bryzą znad morza a nie piaskiem. Woda w morzu jest niczym tafla jeziora. Niema bez fal. Piasek przypomina mąkę – jest drobniutki, miękki i czysty. Ale to nie wszystko, ponieważ całość dopełniają klify, które gęsto porośnięte lasem sosnowym opadają na plażę, ochraniając nielicznych wczasowiczów. Wspaniale spaceruje się tutaj – zarówno plażą, wzdłuż morza, jaka i „górą” – klifem.
Jeśli mielibyśmy typować miejsce idealne na odpoczynek nad Bałtykiem, to Jurkalne byłoby naprawdę wysoko na liście. Niedaleko jednego z zejść na plażę, możemy zauważyć miejsce, gdzie co roku odbywają się uroczystości związane z Nocą Świętojańsko, czy ludowymi obrzędami mało znanej mniejszości katolickich Suonów, zamieszkującej ten skrawek Kurlandii.
W Jurkalne polecamy niewielki pensjonat w zabytkowym, drewniany domu, a także restaurację serwującą naprawę pyszne dania. To Pilsberģu krogs. Na miejscu też lokalne piwo i kwas marki Uzavas Alus. Nieco dalej za laskiem zaś znajduje się pole namiotowe i kempingowe. Nasi znajomi wybrali np. położony na uboczu pensjonacik Avoti.
Windawa i droga na Kolkę
Miasto Windawa należy do grona najbogatszych na Łotwie z uwagi na to, że przez lata było główną baza paliwową i eksportową surowców ze wschodu. Dziś bardziej przyciąga jako ważny port promów bałtyckich oraz ośrodek turystyczny. Symbolem miasta jest kolorowa krowa. Jej wizerunki i pomniki można zauważyć w wielu częściach Windawy. Ale to nie jedyny wyróżnik, jak się nam wydaje, tego portowego miasta. Takim jest bez wątpienia tutejszy Zamek Kawalerów Mieczowych, którego historia sięga XIII wieku (do drugiej połowy XVI wieku rezydował tu zakon). Uważany jest za najstarszą twierdzę obronną na całej Łotwie, natomiast kaplica zamkowa jest najstarszą w całej Kurlandii. Mury zamku mieszczą dziś muzeum prezentując dzieje zarówno tej budowli, jak i miasta oraz regionu. Windawa posiada także bardzo dobrze zagospodarowaną, posiadającą mnóstwo atrakcji dla dzieci plażę Zila Karoga pludmale, która wygrywała w rankingach na najlepsze plaże w krajach Bałtyckich
Zamek Kawalerów Mieczowych w Windawie otwarty jest codziennie za wyjątkiem poniedziałków w godzinach 10:00 – 18:00. Bilet kosztuje 5 euro. W Windawie polecamy też restaurację Skroderkrogs, w której można zjeść dania z sezonowymi produktami oraz inspirowane kuchnią regionalną, napić się dobrego kvasu i napoju z rokitnika.
W drodze na Przylądek Kolka niestety pogorszyła nam się pogoda. Właściwie to zaczęło padać już w Windawie, jednak nie poddawaliśmy się. A Przylądek Kolka jest najdalej na północ wysuniętym fragmentem Kurlandii i krańcowy fragment Półwyspu Kurlandzkiego. Woda otacza nas z trzech stron. Za czasów słusznie minionych, znajdowała się tutaj baza wojskowa, a teren był zamknięty i niedostępny dla postronnych osób. Dziś można już bez ograniczeń korzystać z piękna tego miejsca. Nawet z położonej wśród leśnych wydm bazy radarowej Irbene (możliwość uczestniczenia w specjalnych wycieczkach). Gdyby tylko pogoda dopisała… Uciekaliśmy przed frontem i dosłownie na ostatnią chwilę przed deszczem zajechaliśmy pod latarnię morską Ovisu baka uważaną za najstarszą na Łotwie. Obsługuje ją (a także kameralne muzeum latarnictwa) jedyna w kraju kobieta-latarnik. Z góry przepastne widoki na Bałtyk, Kolkę ale też podobno wybrzeże Saaremyy. Dosłownie chwilę stąd, mijając zapomniane wioski liwońskie dojedziemy odnowioną drogą na przylądek Kolka. Samochód zostawić można na płatnym parkingu przy budce z pamiątkami oraz niedaleko kawiarni. A na plażę, gdzie mieszają się wzburzone wody dwóch akwenów, dostać się przechodząc drużką przez las, na której końcu wznosi się wymowny pomnik – skalna brama postawiona ku pamięci wszystkich zaginionych na morzu. Łatwo można zwrócić uwagę, że umieszczone tu tablice informacyjne i edukacyjne napisane są w trzech językach – łotewskim, angielskim i liwońskim (liwskim).
Są też dobre strony rzęsiście padającego deszczu. Aby się przed nim uchronić weszliśmy na dłuższą chwilę, będąc w miejscowości Kolka, do niezwykle ciekawego Centrum Kultury Liwów prezentującego ich tradycje i zwyczaje (Lībiešu saieta nams).
Bilet wstępu do latarni i muzeum kosztuje 3 euro (płatność tylko gotówką). Możliwość wejścia na latarnię od godziny 10:00 do 18:00. Miejscem tym zawiaduje Pani Latarniczka.
Szwajcaria Kurlandzka
Na północ od Kuldygi i ujścia rzeki Abawy do Windawy (swoją drogą bardzo popularnej wśród kajakarzy), ciągnie się tak zwana Szwajcaria Kurlandzka. To dowód na rzeźbotwórczy charakter lądolodu, który również na Łotwie odcisnął swoje piętno, formując tutejszy krajobraz. W miejscowości Sabile zaskakuje widok wzgórz pokrytych winnicami. To samo znajduje się nieco dalej na wschód w okolicach ścieżki przyrodniczej Drubazu. To bodaj najbardziej na północ wysunięty rejon winiarski Europy. Dodatkowo można zaopatrzyć się na miejscu w cydr. Na zachód od miasteczka znajduje się natomiast wodospad Abawski. W drodze tutaj zatrzymaliśmy się na chwilę w również urokliwie położonym i zabudowanym miasteczku Talsi, ale deszcz nie pozwolił na głębszą eksplorację.
Jurmała (Jūrmala)
To kolejny piękny łotewski kurort, który zachwyca swoją drewnianą architekturą i ładnymi, czystymi plażami Zatoki Ryskiej. I to wcale nie jest tak, że zobaczyć tu możemy pojedyncze tego typu budynki. Niemal cała Jurmała zabudowana jest takimi perełkami, tworzącymi położone wśród sosnowych lasów osiedla. Jednym z ważniejszych zabytków jest tu Sala Koncertowa Dżintari z bogatą ofertą kulturalną, natomiast znakiem rozpoznawczym kurortu jest bez wątpienia gwarny deptak Ulica Jomas, przy którym rozlokowane są liczne restauracje i kawiarnie. Tutaj także ciągnie się Park Narodowy Kemeri z podmokłymi łąkami utworzonymi przez rozlewiska rzeki Lelupy, bagniskami, torfowiskami, wodami mineralnymi oraz licznymi ścieżkami spacerowymi.
Dobrym pomysłem jest wybrać ten piękny kurort jako bazę wypadową do zwiedzania Rygi. Do stolicy Łotwy można dostać się wygodnym, bezpośrednim połączeniem kolei podmiejskiej. Czas dojazdu to około 25 minut.
Architektura Rygi
Ach, cóż można napisać o stolicy Litwy w jednym akapicie? Niewiele, ale koniecznie odwiedza się ją, gdy pasjonujemy się architekturą. Nie tylko chodzi o wpisane na listę UNESCO Stare Miasto, które najlepiej objąć wzrokiem z platformy widokowej na szczycie wieży Kościoła św. Piotra. Nie chodzi tez o intrygujący swoim podobieństwem do warszawskiego PKiN socrealistyczny budynek Łotewskiej Akademii Nauk (chwilowo taras widokowy niedostępny). Nam chodzi głównie o ryską secesję. Która uważana jest za najpiękniejszą w Europie, przyćmiewającą nawet Wiedeń czy Paryż. Centrum Art Noveau „Rīgas Jūgendstila centrs” zachwyca. Jak i położona niedaleko Ulica Alberta. Te okolice dają dużo wizualnych satysfakcji. Dojdziemy tu mijając pas fos i kanałów z parkami okalający dawne stare miasto.
Muzeum Art Noveau otwarte jest codziennie za wyjątkiem poniedziałków w godzinach od 10:00 do 18:00 (kasa biletowa otwarta jest do 17:45). Bilet kosztuje 9 euro (w sezonie zimowym 5 euro).
Nie można naszym zdaniem zwiedzać Rygi z pominięciem Domu Bractwa Czarnogłowych, który to bogaty, mieszczański budynek zachwyca przepychem i historią. Uważne oko powinno znaleźć króla Stefana Batorego, który przyjął tu hołd „lenny” niezależnych ryskich mieszczan. To zawsze było bogate miasto. Kompleks hal targowych Rīgas Centrāltirgus kiedyś krył niemieckie zeppeliny a dziś… przyciąga smakoszy i zainteresowanych kulturą kulinarną Łotwy. Znajduje się dość blisko głównego dworca kolejowego Rygi.
Zwiedzanie ekspozycji w Domu Bractwa Czarnogłowych możliwe jest codziennie od godziny 10:00 do 17:00. Bilet kosztuje 8 euro lub 9 euro wraz z lampką wina musującego lub kieliszkiem Balsamu Ryskiego.
Przy okazji zwiedzania Rygi, warto wstąpić do znajdującego się na jej obrzeżach największego łotewskiego skansenu architektury – Łotewskie Muzeum Etnograficzne, gdzie możemy sobie przypomnieć, że Łotwa to cztery krainy: Semigalia, Kurlandia, Łatgalia i Liwonia. A także podziwiać drewniane zabudowania wraz z ich wnętrzami poznając tradycje i kulturę ludową poszczególnych części tego kraju. Tamtejsza karczma zaskoczyła nas naprawdę dobrym jedzeniem. Skansen otwarty jest w okresie od 1 maja do 31 października codziennie w godzinach 10:00 – 18:00. Bilet w tym okresie kosztuje 4 euro.
Park Narodowy Gauja
Park narodowy, który ciągnie się wzdłuż doliny rzeki Gauja jest największym spośród wszystkich parków narodowych nie tylko na Łotwie ale także w Krajach Bałtyckich w ogóle. Jest tutaj niezwykle zielono i pięknie, co można podziwiać korzystając z licznych tras spacerowych. Pięknie musi tu być także jesienią, gdy liściaste drzewa nabierają kolorów. W jego obrębie, nad głębokim wąwozem, znajduje się przyjemna miejscowość Sigulda, która posiada szereg różnorakich atrakcji. Typowo rekreacyjnych jak i historycznych. Taką jest bez wątpienia wybudowany przez Kawalerów Mieczowych Zamek Sigulda, a właściwie dobrze zabezpieczone i udostępnione ruiny, które po nim zostały. Z ostatniego piętra udostępnionej do zwiedzania baszty doskonale widać kolejny zamek – potężna, ceglana bryła należała do Biskupów Ryskich. Obok trwałej ruiny wznosi się też secesyjny Nowy Zamek, który przypomina nam nieco nasz Zameczek Prezydencki w Wiśle. Była to siedziba łotewskiej bohemy – niemy świadek artystycznego fermentu w czasie np. międzywojnia.
Ale Sigulda to także centrum sportów zimowych. Jest tutaj również kolejka gondolowa (przejazd w jedną stronę kosztuje 14 euro), która zawiezie nas na wzgórze Krimulda z położonym tuż obok malowniczym majątkiem (dwór, zabudowania gospodarcze, park, ogród), a także trasy narciarskie, a nawet tor bobslejowy i saneczkowy.
Jak już zostało wspomniane, na przeciwległym wzniesieniu stoi jedna z najchętniej odwiedzanych atrakcji całej Łotwy. I chyba rzeczywiście tak jest, ponieważ spotkaliśmy tu sporo wycieczek zorganizowanych, także polskojęzycznych. To Turaida i jej XIII – wieczny zamek, który jest jedną z atrakcji rozległego – 42-hektarowego kompleksu Turaidas muzejrezervāts. Idąc tu pieszo wyznaczonym szlakiem, zapewne zatrzymacie się chwilę przy pełnej starych inskrypcji i XIX-wiecznych napisów typu „tu byłem”, Jaskini Gutmana nierozerwalnie związanej z legendą o młodej dziewczynie Róży, która miała tu zostać zamordowana przez polskiego oficera. Na całość tego typu pętelki (głównie czerwony szlak) trzeba sobie przeznaczyć minimum pół dnia. Większość podejść i zejść ma drewniane schodki.
Na teren Turaidas muzejrezervāts wejść można codziennie w godzinach od 9:00 do 20:00. Bilet kosztuje 6 euro od osoby (w sezonie zimowym 3,50 euro). Ruiny zamku w Siguldzie dostępne są w sezonie letnim codziennie od 9:00 do 19:00 (poza sezonem od 9:00 do 17:00). Bilet kosztuje 2,5 euro. Nowy Pałac otwarty jest codziennie od godziny 9:00 do 19:00. Bilet kosztuje 3,5 euro. Bilet łączony: ruiny i Nowy Pałac to 4,5 euro.
Kieś (Cēsis)
Położone nad rzeką Gaują, urokliwe miasteczko, które mimo, iż raczej spokojne to ożywa w weekendowe popołudnia. Było to istotne miasto – ze względu na swoje położenie na trakcie handlowym, a także z powodu tego, iż Kwalerowie Mieczowi wybudowali tu zamek – swoją główną siedzibę w Inflantach. Pozostałości twierdzy w formie trwałej ruiny można zwiedzać, na dodatek w bardzo specyficzny sposób, bo z latarniami – nie ma tu tu bowiem elektryczności. To ciekawe przeżycie. Obok wznosi się Nowy Zamek, dziś siedziba muzeum. Oprócz zamku znajduje się tutaj XIII-wieczny kościół św. Jana, który jest miejscem spoczynku kilku biskupów oraz mistrzów krzyżackich.
Średniowieczny zamek a także Muzeum Historyczne otwarte jest do zwiedzania w okresie od 20 maja do końca września codziennie w godzinach od 10:00 do 18:00, a od 1 października do 20 maja od godziny 10:00 do 17:00 (w poniedziałki nieczynne). Bilet łączony kosztuje odpowiednio 10 euro (lub 6 euro) w zależności od sezonu.
Rzeka Salaca
No trochę trzeba było tu dojechać z Siguldy (ponad godzina) ale… krótki spływ kajakowy tą rzeką okazał się strzałem w dziesiątkę. Ruszyliśmy z miejscowości Mazsalaca i płynęliśmy do przystani oddalonej o jakieś 2 godziny wiosłowania. Oprócz nas może jeszcze ze dwie pary, wokół przyroda i to nie byle jaka: pachnące sosnowe lasy, a przede wszystkim piękne, czerwone klify poprzetykane licznymi jaskiniami. W takich warunkach jeszcze nie kajakowaliśmy. Coś niesamowitego! A sama rzeka spokojna i idealna także dla mniej wprawnych kajakarzy. W drodze powrotnej można zwiedzić właśnie wspomniany Kieś albo Zamek w Straupe (poprzedni akapit, pierwsze zdjęcie) czy skorzystać z przeprawy promowej w Ligatne.
Tuż przy przystani w miejscowości Mazcalaca w sezonie letnim rozłożyła swoje stoliki na wolnym powietrzu oraz grill restauracja Buda Cafe. Można się tu zatrzymać na posiłek po zakończonym spływie.
Wybrzeże Liwońskie
W przypadku wybrzeża Kurlandii zachwycaliśmy się przepastnymi plażami, łagodnymi piaskowymi klifami i czystą, płytką wodą. Wybrzeże Liwonii w pasie na północ od Rygi jest inne. Już opłotki stolicy oferują ślad dawnego kurortu nadmorskiego miasta Ryga czyli Vecaki (Riga Strand), pełne letniskowej, drewnianej architektury. Podobną rolę pełniły Mazciems i Carnikava. Do wszystkich tych miejsc można dojechać podmiejską kolejką z Rygi. Najpopularniejszym wypoczynkowym miejscem, które i my „przetestowaliśmy” przez trzy dni jest Saulkrasti – takie „łotewskie Międzyzdroje” ze sławną wydmą Balta Kapa i bardzo ładnymi plażami oraz bogatą infrastrukturą hotelowo-restauracyjną. Tu też dojeżdża kolej, by potem odbić od morza w głąb Liwonii. Mieszkając tu możemy zarówno cieszyć się Bałtykiem, jak i zwiedzać wnętrza krainy, z Siguldą czy Turaidą na czele. Z polecanych przez nas miejsc na wybrzeżu zapewne warto wpisać sobie na trasę: Plażę Akmeņaina oraz nieco inny rodzaj wybrzeża ale oszałamiająco piękny, w którym główną rolę pełnią granitowe polodowcowe ostańce oraz czerwone piaskowcowe klify czyli: Ežurgas klintis oraz Veczemju klintis. Te drugie to jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie widzieliśmy nad Bałtykiem. Całym!
Pomiędzy nimi, na plaży Tuja zaobserwowaliśmy niezwykłe zjawisko „znikającego horyzontu” w czasie parowania wody przy bardzo niskich falach. A w drodze do Estonii zatrzymaliśmy się jeszcze przy przepięknie romantycznej plaży Vitrupe, przy ujściu rzeki o tej samej nazwie, gdzie nocowało też na parkingu trochę kamperowców. Plaże liwońskie są nieco mniejsze, węższe od kurlandzkich i mają więcej kamieni ale też krajobrazowych dodatków. Woda jest podobnie ciepła latem (około 20 stopni) ale fale mniejsze, bo mamy do czynienia z zatoką, a nie otwartym morzem.
Nasz przyjemny, niedrogi hotelik w Saulkrastri znajdował się tutaj – całkiem blisko plaży i z parkingiem, a miejsce gdzie się stołowaliśmy to Pizza Pino
Gaizinkalns (Gaiziņkalns)
Mimo, iż Łotwa nie jest krajem górzystym, wręcz przeciwnie – wybitnie nizinnym, to jednak będąc w okolicach miejscowości Madonna (ale bez di Campiglio XD) na Pojezierzu Liwońskim można poczuć się jak w górach. Znajduje się tu najwyższy szczyt tego kraju. To Gaizinkalns, który ma 312 metrów n.p.m. Co ciekawe są tu wyciągi narciarskie, więc miejsce to jest wymarzone dla miłośników sportów zimowych. Niemało brakowało, a byłoby to także najwyższe wzniesienie wszystkich krajów bałtyckich. Jak to możliwe? Aby pokonać mierzący 318 metrów n.p.m szczyt Suur Munamägi w Estonii przymierzano się do wybudowania na Gaizinkalns wieży widokowej. Jednak nie udało jej się dokończyć, więc rekord pozostał w sąsiednim kraju. Szlak spod wyciagu na szczyt jest krótki ale zaskakujaco widokowy. Pamiętajmy, że dojazd w te rejony wymaga pokonania kilkunastu km drogi szutrowej. Ale całkiem porządnej.
*Materiał powstał przy wsparciu i we współpracy z Ministerstwem Turystyki Łotwy Latvia.Travel w całości jednak powstał niezależnie i wg autorskiego planu.
Poniżej kilka innych miejsc, które nie zmieściły się do powyższego przewodnika. W pierwszej części Kurlandia i Zamek w Edole oraz wodospad Ventas Rumba od strony centrum Kuldygi. A także obserwatorium astronomiczne w Windawie i dom rodzinny malarza Jana Rozentalisa w Saldusie.
W drugiej części drakkar Kurów w miejscowości Grobine koło Lipawy oraz wybrzeże w okolicach Ozoliņi Viesu. Na samym końcu magiczna plaża w miejscowości Tuja. Już w Liwonii. Oraz dwór w Krimuldzie
Super opis, całkiem zachęcający do wizyty na Łotwie! Mam jednak pytanie: jak to jest naprawdę z tymi cenami na miejscu? Mam wrażenie, że to może nietanie regiony. Znalazłem stronę ceny-swiat.pl, ale ciężko mi ocenić czy te dane są na pewno zgodne z rzeczywistością. Podobno warte sprawdzenia, ale czy możesz potwierdzić, że to rzetelne informacje? Chcę uniknąć niespodzianek, choć widzę, że ceny noclegów i jedzenia są bardziej na poziomie zachodnioeuropejskim niż polskim. Dzięki za pomoc!
Raczej polskim. Oczywiście biorąc pod uwagę, że w Polsce mocno poszybowały. Generalnie w Europie taniej od Polski jest już jedynie w niektórych miejscach Bałkanów i ewentualnie Włoch.
Dzięki za świetny przewodnik, naprawdę rzadko spotyka się taką szczegółowość. Ciekawi mnie, czy faktycznie zauważyliście różnice kulturowe między regionami, które opisaliście? I jak wygląda sytuacja z językiem – łatwo jest dogadać się po angielsku czy lepiej próbować po łotewsku? Chętnie dowiem się więcej przed swoją podróżą!