Czechy Południowe. Bajkowa podróż pod okiem Schwarzenbergów i Rožmberków.
Rok temu odkrywaliśmy dla Was skarby Północnych Czech, zaskakując czy też szokując wielu nieznanymi faktami. O wulkanach czy czeskich kryształach. Tym razem musimy nieco zejść na klasyczne i standardowe tony. No ale jakież są to klasyki! Udaliśmy się szlakiem przepięknych, fotogenicznych, romantycznych i przyjemnych miasteczek, zamków i pałaców. Oto kolejna podróż tematyczna, którą chcemy Wam zaproponować.
A na dodatek, na drugi plan wysunęły się nam dwa znamienite czeskie rody. I krnąbrna ale piękna rzeka Wełtawa.
Po drodze z Bytomia (dość wygodnej, bo autostradą) odbijamy na chwilę i przejeżdżamy przez Telcz. To wybitnej klasy i urody miasteczko, choć nie leży jeszcze na terenie Południowych Czech, to nadaje się idealnie na odwiedziny na kawę i krótki spacer, podczas podróży tamże. Telcz wraz ze swoim średniowieczno-renesansowym układem urbanistycznym został wpisany na listę dziedzictwa UNESCO. Warto zobaczyć miasteczko z kładki nad przylegającym do murów stawu. Tego upalnego dnia mieliśmy szczęście, bo odbywał się tu festiwal ulicznych teatrów dla dzieci.
Trzeboń
Dojeżdżamy do miasteczka Trzeboń, mimo, że po drodze mijamy równie znany Jindřichův Hradec. Jednak takie podróże to sztuka selekcji i żeby nie skakać po punktach, wybieramy tylko miasteczko na T. Zwane w Czechach „stolicą karpia” z uwagi na słynne stawy i gospodarstwa hodowlane wokół. To też jeden z najbardziej „uwodnionych” fragmentów Czeskiej Republiki. W każdej knajpce zjeść można potrawy z karpia i przepić tutejszym piwem Regent. Najlepiej zrobić to na tarasie restauracyjnym blisko bramy Novohradskiej. Jedynie restauracja w średniowiecznym stylu „Krčma U Kellyho” nie podaje akurat tej ryby. Za to znajduje się w pięknych wnętrzach pod zamkiem i murami obronnymi. Które nota bene otaczają prawie całe miasto. Szczególnie urokliwie prezentuje się park przyzamkowy od strony zachodniej i dziedziniec budowli z fontanną i liliami wodnymi weń.
Zamieszkaliśmy w bardzo ciekawej lokalizacji – w pensjonacie założonym w starym podwórku przy murach miejskich. Wyjście prowadziło nas bezpośrednio nad urokliwy kanał Zlata Stoka, w którym przy Bramie Hradeckiej ukryty jest ciekawy skarb miasteczka – rzeźba kobiety w ciąży, do połowy zatopiona w wodzie. Z pewnością przykuwa wzrok. Tak jak kierowców tutejszy parking – chyba najsensowniejszy do zaparkowania przy zwiedzaniu miasteczka. Sercem Trzebonia jest podłużny rynek – Masarykovo Namesti w dość przewidywalnych szatach: renesansowe kamieniczki, kolumna maryjna, ogródki piwne. Miasteczko obejść można w godzinkę a dodatkowo warto zatrzymać się w zabytkowym kościele Św. Lilii i Panny Marii Królowej.
Ach, zapomniałbym. Na południe od miasteczka, 15 minut spacerem wzdłuż największego stawu/jeziora okolicy dojdziemy do parku w stylu angielskim, w którego centralnej części usadowiono grobowiec, mauzoleum a w praktyce budowlę wielkości kościoła. To miejsce wiecznego spoczynku rodu Schwarzenbergów. Zasłużonego, ważnego, wpływowego i nierozłącznie związanego z Południowymi Czechami rodu szlacheckiego. On się tu przewinie kilka razy.
Czeski Krumlov
Różne są opinie dotyczącego tego miasteczka. Ale przeważająca ich część miesza się z zachwytami i pozytywami. Że najpiękniejsze w Czechach, a może i Europie Środkowej. Albo może nawet Europie. Obiektywnie uznajmy, że bez wątpienia zasługuje na podium czeskich a może środkowoeuropejskich miast. Chodzi o jego położenie i skalę.
Położone na zakolach Wełtawy, obejmuje swoją średniowieczną, autentyczną, bajkową wręcz zabudową aż trzy meandry tej rzeki. Każdy inny. Albo głęboki kanion, albo skały, albo nadrzeczny park. Nad setkami kolorowych kamieniczek i wąskich uliczek a także schodów, z których większość zbiega się do rynku, dominuje zamek – drugi największy zamek w Czechach, po praskich Hradczanach. Sam w sobie jest tematem na osobny artykuł. Jak i cały Krumlov. Nad tym wszystkim stoi, zwieńczająca dzieło wielu wieków historii i rozwoju okrągła zamkowa wieża, wyglądająca niczym startująca rakieta. Drugą jest iglica wieży kościoła Św. Wita.
Obowiązkowymi według nas punktami podczas pobytu w Czeskim Krumlovie są: oczywiście zamek i trasa zwiedzania obejmująca w wersji rozszerzonej wieżę czy barokowy teatr przyzamkowy, położony w sąsiedztwie zamku arkadowy most, którym możemy dostać się na najpiękniejszy punkt widokowy na miasto oraz zamkowe ogrody w stylu francuskim (Zámecká zahrada), klasztor minorytów i klarysek, z zielonym dziedzińcem wykorzystany na multimedialne muzeum, gotycki kościół Św. Wita czy muzeum-pracownię Egona Schiele, austriackiego malarza z mocnym i efektywnym „okresem krumlowskim” w swojej karierze oraz ciekawe, a darmowe muzeum dawnego handlu czeskiego.
W miastach tej skali i tej rangi warto zamieszkać choćby na dwa dni. Nie wpisywać go na listę punktowej wycieczki. Wyczekać aż wyjadą wycieczki, pospacerować po nieco opustoszałym wieczornym lub wręcz nocnym starym mieście. Spróbować wstać wcześnie rano i zrobić to samo w drugim kierunku po brukowanych, wilgotnych jeszcze od porannej rosy uliczkach, najlepiej tuż po wschodzie słońca. Albo chociaż przed śniadaniem. Wtedy jest cudownie 🙂 Przyznać jednak trzeba, że z powodu braku wycieczek z dalekiego wschodu, miasteczko i tak jest przyjemnie niezatłoczone. Dlatego bardzo nam zależało zamieszkać w nim właśnie, a konkretnie w podzamkowej dzielnicy Latran. I tam ustanowić bazę do zwiedzania okolicy.
Warto uprzednio pomyśleć o miejscu parkingowym, bo tych jest kilka, ale niekoniecznie będą puste. Przyjechać tu możemy też autobusem lub pociągiem z obowiązkową przesiadką w Pradze. Ale widzieliśmy, że istnieją połączenia w 6-7 godzin np. z przygranicznego Bohumina czy Cieszyna.
Zlata Koruna
Perełka! Aczkolwiek być może za mało widzieliśmy gotyckich opactw w Europie Środkowej. Dla nas jednakże dotychczas jedno z najpiękniejszych jakie widzieliśmy na oczy w ogóle. W skład całego kompleksu klasztornego położonego na malowniczym zakolu nad Wełtawą, dosłownie 15 km poniżej Krumlova wchodzą m in. trójnawowa Bazylika Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, XIV wieczna kaplica Aniołów, kapitularz, refektarz oraz otoczony krużgankami wirydarz (ogród klasztorny). Wokół rozciągają się zabytkowe zabudowania miejscowości o tej samej nazwie. Klasztor założył czeski Król Przemysł Otokar w podzięce za wygraną kampanię wojenną z Węgrami, a nazwę wziął o relikwii czyli kolca z Jezusowej korony cierniowej, rzekomo przywiezionej z Ziemi Świętej przez Francję do Czech. Gdyby nie pewne elementy „barokizujące”, bez wątpienia można by poczuć się jak w klimatach z „Imienia Róży”. Ogromne wrażenie zrobi na każdym ciąg krużganków ale i gotycka kaplica w stylu czeskiego gotyku wysokiego.
Wstęp kosztuje 100 CZK. Wycieczki tylko z przewodnikiem. Do Zlatej Koruny (do tutejszego campingu) organizowane są spływy pontonami i kajakami z Czeskiego Krumlova. Czas około 3 godzin.
Rožmberk nad Vltavou
Wpadając, chcąc nie chcąc, w ścieżkę związaną z rodem Rožmberków i motywem róży, udajemy się kilkanaście minut na południowy-wschód od Krumlova – już na teren Gór i najbardziej na południe wysuniętych zakamarków Czeskiej Republiki. Tu Wełtawa po wypłynięciu z zapory w Lipnie po raz pierwszy zaczyna swój niezwykły taniec meandrów i zakoli. Na największym z nich zbudowano zamczysko, do którego dostać się można było jedynie z jednej strony. Dziś bryła jest renesansowa i dominuje nad mikroskopijnym miasteczkiem u jego stóp. Warto zejść do niego spacerem, mijając ruiny wiaduktu i skręcając w klimatyczną uliczkę koło domu z numerem 110. Głównymi zabytkami są liczne, klimatyczne kamieniczki i kościół św. Mikołaja z 1271 roku. Jego okolice spowodują, że poczujecie się jakby czas cofnął się o kilkaset lat. Ogólnie jest to miasteczko na dosłownie 2-3 godziny lub przystanek „na trasie”.
Vyšší Brod i Ściana Diabła
Nie da się zobaczyć wszystkiego, niemniej nic nie stoi na przeszkodzie, by przybyć, porównać i ocenić. Mam na myśl drugi w przeciągu dwóch dni potężny i zabytkowy klasztor cysterski w tym samym rejonie. Swoją drogą w Czechach oprócz setek zamków, mnóstwo jest też zabytkowych klasztorów. Ten w Wyższym Brodzie jest jaśniejszy, biały, w dużej mierze gotycki (założony w 1259 roku) i co ciekawe – w większości można go zwiedzić, obejść za darmo. Łącznie z gotyckimi piwnicami wraz z niedużą ekspozycją. W zabudowaniach klasztornych wciąż rezydują braciszkowie, znajduje się tu także Muzeum Poczty.
Od klasztoru wiedzie krótka, malownicza ścieżka w stronę kaskad, zwanych Wodospadami Wolfganga, kto jednak sprawniejszy może szlakami dość dalej, aż do nietypowej formacji skalnej, wiszącej nad kanionem Wełtawy, zwanej „Ścianą Diabła”. Choć to tak naprawdę forma gołoborza i zerodowanego głazowiska. Jednakże wygląda niezwykle, zwłaszcza z szumem słynnej rzeki gdzieś tam w tle, w dole. Obok znajduje się parking. Także można tu zatrzymać się również np. w drodze nad Zbiornik Lipno, zwany czeskim albo przynajmniej Szumawskim Morzem. Tereny na południowy-zachód od niego, to już najdziksze czeskie góry, Szumawa, o których pisaliśmy kiedyś przy okazji zimowego wypadu w te rejony.
Třísov i zamczysko Divci Kamen
Na trasie z Czeskiego Krumlova, Zlatej Koruny do Holaszowic warto przemyśleć przystanek w miejscowości Trisov. Tu od parkingu przy stacyjce kolejowej rozpoczniemy spacer szlakami, który zawiedzie nas najpierw w okolice celtyckiego oppidum – największego w tej części Czech. Z własnym akropolem i zarysami kaskadowych tarasów. Celtowie w Kotlinie Czeskiej osiedli na dość długo, zakładali grodziska. Być może stąd taka niepisana łączność Czechów z Irlandczykami. Ale wiele nazw czeskich pochodzi od celtyckich słów. Między innymi – co ciekawe – Wełtawa (Vultava). Idąc dalej dojdziemy w okolice zamczyska, przypominającego nieco wiedźmińskie siedliszcze. Wiszący na skale nad Wełtawą i otoczony jarem Kriżowskiego Potoku zamek, a właściwie jego ruiny to stara siedziba Rožmberków. Tu rezydowali w praktycznie niemożliwym do zdobycia budynku zanim przenieśli się do bardziej reprezentacyjnego w Czeskim Krumlovie.
Wstęp kosztuje 50 koron, jest opis po polsku (!!!) warto wziąć pod uwagę spacer do i z i zamku jako element lekkiego trekkingu w obszarze, nazywanym jako Podklecie. Od dominującej nad okolicą Góry Klet.
Holašovice
Szczerze obawialiśmy się, jak to z tymi Holaszowicami może być. Wpisana na listę UNESCO wioska, żywy skansen architektury groziła turystyczną pompą, fasadą i zagubioną autentycznością. Ale jednak nie. Na miejscu okazało się, że ta kameralna wioseczka po prostu żyje swoim życiem, infrastruktury turystycznej nie jest tu wiele, wokół roztaczała się woń – wątpliwej przyjemności – ale jednak funkcjonującego wokół rolnictwa i gospodarki hodowlanej. Więc tak – warto ją zobaczyć. To zachowana w całości miejscowość, składająca się z bajkowych domów, zwróconych barokowymi fasadami do centralnego trawiastego placu z rybnikiem (stawem hodowlanym). Jest przedstawicielką typowego dla południowych Czech baroku wiejskiego. Co ciekawe w swojej historii dwukrotnie była wyludniona. Raz z powodu dżumy raz chol… to znaczy w czasach komunistycznych. Głównie z powodu swoich germanofilskich fundamentów. Była niemiecką wyspą w czeskim morzu tego regionu.
Będąc tu warto podejść – z ciekawości choćby – na ustawiony rzekomo w miejscu dawnego oppidum celtyckiego ale też energetycznego czakramu krąg kamienny, przypominający swoim ustawieniem Stonehenge. Stąd żartobliwa ale i oficjalna nazwa „Czeskie Stonehenge”. Opłata co łaska do pozostawionej skarbonki. Dla miłośników bioenergoterapii zapewne miejsce obowiązkowe. Dla innych – no cóż 🙂
Pałac Hluboka
Na pierwszy rzut oka fantazyjny zamek w miejscowości Hluboka nad Wełtawą przypomina ten, który wielu zna z Południowych Moraw, w Lednice. Ale podpowiedź… ten wydaje się 2x większy.
Zbudowany na wzgórzu nad rzeką, przebudowany wielokrotnie, dziś piętrzący się pośród sporej wielkości parku w stylu angielskim. Anglii jest tu więcej, bo wygląd kompleksu pałacowego inspirowany był podróżami księcia Jana Adolfa II Schwarzenberga do Wielkiej Brytanii, gdzie w 1838 r., jako przedstawiciel znanego i bogatego rodu, wziął udział w koronacji brytyjskiej królowej Wiktorii.
Oprócz bogatych, czasami sprawiających wrażenie zbyt bogatych wnętrz pałacowych, wycieczki oferują też zaglądnięcie do unikatowej pałacowej kuchni albo wejście na wieżę z przepastnym widokiem na Kotlinę Budziejowicką i Czeskie Budziejowice. Parking znajduje się w dolnej części miasteczka, przyklejonego od południa do wzgórza pałacowego.
Tabor
Nasza podróż składała się z dwóch części. Jedną był pobyt w Czeskim Krumlovie i zwiedzanie okolicy, a drugim objazdówka po małej, ale ważnej części regionu Czechy Północne. Ponieważ na koniec chcieliśmy odwiedzić po raz -nty Pragę, idealnym zakończeniem wydawała się północna część Regionu, a w niej Tabor.
Miasto zapewne muszą odwiedzić miłośnicy prozy Andrzeja Sapkowskiego czy ogólnie – historii. Względnie, czekolady. To właśnie dwa muzea: Historii Husyckiej i Czekolady są najpopularniejszymi w tym schludnym, bardzo ładnie zachowanym mieście. Z jednej strony otoczonym głębokim jarem, z drugiej najstarszym w Europie Środkowej zbiornikiem zaporowym, zwanym Jordanem. Częścią zwiedzania muzeum są też taborskie podziemia. Rynku strzeże Jan Žižka, stojący na cokole obok przykładu taboryckiego wozu. Taboryci, ważna frakcja Husytów siała postrach podczas wojen husyckich. Zapędzali się również na Śląsk.
Zamek Zvikov
Fotografia z lotu ptaka odda jego prawdziwie wyjątkową specyfikę. Leży na wąskim półwyspie na najdłuższym czeskim jeziorem – Zbiornikiem Orlik na Wełtawie. Nota bene niedaleko stąd jest drugi, podobnie usadowiony zamek – Orlik właśnie. To rzekomo najstarszy średniowieczny zamek Republiki Czeskiej, który był siedzibą pierwszych czeskich królów (Przemysław Otokar II), leżał na strategicznym szlaku handlowym u zbiegu rzek Wełtawy i Otavy. Tym bardziej cieszy, że duża jego część tuż za fosa i bramą jest dostępna do zwiedzania za darmo. Z przyzamkowej przystani odpływają rejsy statkiem po zbiorniku.
Specjalne podziękowania: Anna Gruszczyńska, Ivana Bilkova. | Materiał powstał w wyniku współpracy z Czech Tourism
Gdzie nocowaliście będąc w Czeskim Krumlowie i ile trwał Wasz pobyt? Mam jeszcze w planie kilka dodatkowych miejsc do zobaczenia i nie wiem czy 4 dni wystarczą.
na sam Cesky Krumlov – jasne. Nowowaliśmy w apartamencie w centrum miasta – Latran
Pałac Hluboka …przepiękny. Kolejnym razem odwiedzimy z wielką przyjemnością:)
Dzięki za tę polecajkę, Krumlov okazał się być urokliwym miejscem 🙂