Tu? UNESCO? Ogród Europy? Perełka? Ale jak!? Aż wierzyć się nie chce, że na obszarze tym rozciągały się niegdyś tylko i wyłącznie bagna poprzecinane tu i ówdzie przez rzekę Dyję. Aż dziw bierze, że jeden ród mógł stworzyć coś tak ogromnego i świadczącego o ich wielkiej potędze i nieopisanym wręcz bogactwie (na marginesie – spoglądając na letnią rezydencję dzisiaj – o wątpliwym guście także). Ilu ludzi musiało tu pracować, ilu ogrodników, niezliczona liczba służby, lokajów, stajennych… A to nie żaden Egipt czy Kambodża, gdzie mieli „rozmach”. To południowe Morawy.
A jesteśmy przecież tylko w letniej rezydencji Liechtensteinów (pałac nazwijmy to „właściwy” znajduje się w pobliskich Valticach – to barokowy budynek, uznany za najcenniejszy zabytek architektury na całych Morawach). Całość wpisana została w roku 1996 na listę UNESCO. Niestety nie starczyło nam czasu, by zwiedzić zamek w Valticach.
Ale co właściwie wchodzi w skład tej całości? Najogólniej rzecz ujmując jest to ogromnych rozmiarów zespół parkowo-pałacowy (największy w całej Europie stworzony przez człowieka teren parkowy), który zwany jest „Ogrodem Europy”.
Wchodząc na teren letniej posiadłości w Lednicach widzimy wielki i dość przytłaczający w swej architekturze pałac w stylu angielskiego neogotyku. Aktualnie znajduje się on w renowacji (boczne skrzydło jeszcze zasłonięte było przez stelaże) i chyba niestety renowacja ta nie jest zbyt udana. Wydawało nam się, że elewacja jest chyba trochę za bardzo żółto pstrokata – choć może to jeszcze efekt świeżości malowania! Miejmy nadzieję, że tak. Ale nie myślcie, że cię czepiamy, po prostu, trochę zawiało nam tutaj Disneylandem. Wątpiliśmy czy naturalny kolor elewacji był… taki. Wiecie, o co chodzi, prawa?
To ogólny problem zamków czeskich i słowackich. Część z nich zachowała autentyczny klimat i walory, część – niestety poszła w kierunku parków rozrywki, mających mało wspólnego z tym co 400 czy 500 lat temu.
W każdym razie, pałac ten wybudowany został w XVI wieku, w miejscu dawnej gotyckiej twierdzy. Neogotycki charakter nadał budynkowi w XIX wieku Jerzy Wingelmuller oraz jego następca. A wszystko to dla bogatego rodu Lichtensteinów, którzy postanowili stworzyć sobie posiadłość, która kilkakrotnie przewyższa swoim obszarem, powierzchnię dzisiejszego księstwa Lichtenstein.
Pałac to ciąg wież, wieżyczek, zdobień, wykuszów, tarasów, kolumienek, rzeźb. Wnętrze pałacu, jego komnaty można zwiedzać z przewodnikiem. Zajrzeć można także do przyległego neogotyckiego kościoła – jego wnętrze rzeczywiście robi wrażenie – sklepienie wydaje się być XIV a nie XIX wieczne. Bardzo ładna, choć wydaje się, że stylowo trochę niepasująca (konstrukcja ze szkła i żelaza) jest palmiarnia, do której także można wejść, kupując wcześniej bilet. Wewnątrz panuje specyficzny mikroklimat – jest duszno i wilgotno. Jakby było Wam jeszcze mało, udajcie się do budynków danej stajni, gdzie w zabytkowych XVII – wiecznych wnętrzach znajduje się Akwarium Malawi. Zobaczymy tu na przykład łódź rybacką z Indonezji – a co!
Żeby zrobiło się jeszcze bardziej orientalnie, trzeba trochę pospacerować po parku (najbliższy pałacowi fragment parku przypomina nieco ten wersalski – z równo przystrzyżonymi żywopłotami i symetrycznymi klombami, dalej dominuje już styl raczej angielski), przejść obok pawilonu tureckiego, który sentymentalnie przypomniał nam trochę o zakamarkach Pałacu Topkapi, pod fragmentem akweduktu, przez tzw. Piekło (romantyczny fragment parku) aż do najwyższego w Europie. minaretu! Minaretu? Tak, minaretu!
Ma jakieś 60 metrów wysokości (co sprawia, że jest największym minaretem poza państwami muzułmańskimi oczywiście). Stanowi on świetny punkt widokowy – w pogodny dzień widać z jego tarasu nawet Alpy! Jeśli ktoś nie ma ochoty iść na nogach z pałacu do minaretu i dalej – do Pałacu Janohrad (z kolekcją wypchanych zwierząt) może popłynąć tam łódką albo też podziwiać park z konnej dorożki.
Samo założenie parkowe jest naprawdę imponujące, z mnóstwem gatunków roślin, przepięknymi drzewami – starymi dębami, rozłożystymi lipami, czy majestatycznymi platanami . Przez park przepływa rzeka Dyja, tworząc romantyczne zakola, gdzieniegdzie zobaczyć można na niej malutkie, zielone wysepki. Letnia rezydencja natomiast wydała na się trochę za bardzo strojna, epatująca przepychem – no ale chyba właśnie o to chodziło właśnie Lichtensteinom!
Wyobraźcie sobie jednak, ze Państwo Czeskie ma dziś nie lada problem z tymi terenami. Zaczyna się przepychanka z rodem o te włości, które – jak łatwo można się domyślić – po 45 był przejęte i znacjonalizowane przez Państwo. Dziś, w świetle prawa europejskiego – bezpodstawnie. Więc ród domaga się zwrotu ziemi. Bagatela – kilkukrotnie większej, niż współczesna państwo Lichtenstein.
Hej, czy orientujecie się czy można wejść na teren Ogrodów z psem?
[…] „Morawy”, to myślałam właśnie o tych trzech leżących tuż obok siebie miejscowościach. Lednice***, to imponujący neogotycki pałac z jednym z najznakomitszych założeń ogrodowych w Europie. […]
Super miejsce, uwielbiam spacerować w takiej scenerii!