Święta Bożego Narodzenia zaczynają się w Neapolu już na początku listopada. Czyli właściwie trwają już ponad miesiąc. No może, nie tak dosłownie i bezpośrednio jakbyśmy mogli sobie wyobrażać, no ale wkraczając na jedną z najsłynniejszych ulic starego miasta – San Gregorio Armeno, poczuliśmy świąteczną atmosferę już miesiąc wcześniej!
Z dysonansem wywołanym porą roku, świecącym słońcem i upałem można było sobie poradzić, słysząc dochodzące z głośników melodie kolęd. Śmialiśmy się tylko, że brakuje tu tylko jeszcze grzańca! Skąd akurat taka atmosfera w jednej z uliczek Neapolu – zapytacie? Już spieszymy z wyjaśnieniami 🙂
Via San Gregorio Armeno, długa, wąska ulica wzdłuż której ciągną się wysokie kamienice, nad którą śpią kamienne przewiązki, co sprawia, że krocząc po niej czuliśmy się jak w korytarzu (w jednej z nich mieliśmy z resztą okazję mieszkać!) jest wielką atrakcją turystyczną miasta – zwłaszcza w okresie między listopadem a grudniem. To ulica twórców szopek bożonarodzeniowych tzw. presepiari. Co krok napotykaliśmy na małe warsztaty rzemieślnicze (głównie w bramach kamienic), na stragany z wymyślnymi szopkami, a także figurkami, które w nich mogą się znaleźć.
Tradycyjne szopki włoskie tworzone są w wielkim kawałku kory drzewnej, który jest cennym surowcem. Przy ulicy mieszka lub wystawia swoje dzieła całę pokolenie stolarzy. Przecież geneza szopek to właśnie kilkaset lat temu, domowe włoskie warsztaty, pinokio i te sprawy…
Tutaj też po zachodniej stronie można odbić do klasztoru benedyktynek, ze świetnym patio i… reczną wytwórnią likierów cytrynowych.
Włosi, jak to Włosi mają dużą fantazję, w związku z tym, obok Jezuska leżącego w żłobku, może stanąć w takiej szopce jakiś słynny piłkarz, czy polityk albo nawet celebryta. Lady Gaga? Obama? – No bez przesady!
Nam jednak najbardziej spodobały się szopki (o przeróżnych rozmiarach – malutkie, ale też naprawdę ogromne – kilkupiętrowe) prezentujące codzinne życie mieszkańców Neapolu (niekoniecznie współczesnego). Tutaj Dzieciątko Jezus „rodzi się” w jednym z tradycyjnych chałup, a zamiast pastuszków towarzyszą mu rzeźnicy, piekarze, sprzedawcy warzyw i owoców. Prezentowane są wnętrza średniowiecznych neapolitańskich domów, mieszkańcom miasta towarzyszą także zwierzęta. Te wszystkie malutkie (albo też większe i narawdę duże) figurki, można kupić u sprzedawców, czy rzemieślników. Nabyć można też materiały, z których takie szopki powstają – drewno, sztuczna trawa, słoma itd.
To ostateczny dowód na to, że Tak! – włosi są ojcami i matkami szopek i Tak! – Pinokio musiał zostać wymyślony tylko we Włoszech!
Na wielu straganach poroskładanych po obydwu stronach uliczki (a także w jej „odnogach”) zawieszone są tabliczki: „Nie można robić zdjęć”, „Nie można filmować”, „Dotykanie przedmiotów zabronione”. Marcinowi udało się jednak znaleźć takie miejsce, gdzie sprzedawca i właścisiel w jednym bardzo chętnie zezwolił na bliższe przyglądnięcie się tym małym dziełom sztuki.
Niedawno w doniesieniach prasowych pisano, że zakazy są jeszcze bardziej restrykcyjne. tym samym handlarze chcą… ratować turystów. Bardzo często okradanych przez kieszonkowców w czasie robienia zdjęć cudeńkom.
Polecamy Wam abyście pospacerowali po oświetlonej lampkami choinkowymi uliczce po zmroku – wtedy prezentuje się najładniej. Jak sami się domyślacie – czasu na to macie dużo więcej, niż w innym mieście europejskim. Od końca października do końca… stycznia.
Tradycja bożonarodzeniowej szopki związana jest ze świętym Franciszkiem z Asyżu, który 24 grudnia 1223 roku po raz pierwszy w historii zorganizował takową w grocie w Greccio (żywa szopka), wracając ze swojej podróży z Rzymu. Wielce prawdopodobne jest jednak, że tradycja budowania szopek jest dużo starsza…