Pieniądze w podróży, na podróż, po podróży, bez podróży. Temat rzeka i drażliwy. A niepotrzebnie. Bo to nie pieniądze tak naprawdę są najważniejszym czynnikiem w tym czy ktoś spędza aktywnie czas wolny poza domem czy nie. Najważniejsze jest samozaparcie, odrobina inspiracji i chęć spełniania marzeń. Wielkich, średnich i małych. A potem? Mądrość, roztropność, nie „przepieprzanie” na głupoty. I nagle każdy jest zdolny do spełniania marzeń. No niesamowite.
W dzisiejszym zestawieniu postanowiliśmy Wam przypomnieć, ale w wersji nieco bardziej rozbudowanej, o 7 podstawowych zasadach, o których warto pamiętać, by się przełamać, podróżować częściej, ciekawiej i bezpieczniej. Jeśli wykorzystacie choćby 2-3 z 7 poniższych trików – na pewno będzie to dobry początek.
Partnerem tego odcinka poradnika jest marka MasterCard
1. Zrozum, że określenia „drogo”, „tanio”, „okazyjnie” to pojęcia zmienne
Zacznij od zorganizowania swojego pierwszego wymarzonego wyjazdu za – powiedzmy – mniej, niż 1000 zł. Są przecież tanie linie lotnicze, są tanie linie autobusowe (obecnie nawet do Tallina czy Amsterdamu), promocje noclegów albo też możliwość skorzystania z zupełnie darmowego noclegu u prywatnej osoby, może znajomego, może kogoś z rodziny? W zamian za gościnę przywieziesz mu coś z Polski. Boże, to w sumie oczywistości. Przynajmniej dla 99% z Was tutaj na blogu.
Oczywiście są kraje, które na pozór będę trudne do odwiedzenia w tej cenie (Skandynawia, Izrael, Szwajcaria, Niemcy). Wrzuć więc sobie do trzech kolumn kraje tanie, optymalne cenowo i drogie. W tej pierwszej np. Ukraina i kilka w dni we Lwowie, Praga i Czechy, Budapeszt i Balaton, Wilno, Bukowinę Rumuńską, Belgrad czy Ateny. W drugiej Włochy, Hiszpanię, Irlandię, Belgię, Paryż, Lizbonę itd. Jak szybko uznasz, że stać cię na wypad w tanie miejsce, to może pójdziesz za ciosem i spróbujesz te z drugiej kolumny?
Można tak pokombinować, żeby starać się zwiedzać głównie darmowe atrakcje turystyczne – w przypadku zwiedzania miast, korzystać z kart miejskich, czy biletów kilkudniowych, które zawsze są bardziej opłacalne, niż pojedyncze. Zawsze też można zabrać ze sobą znajomych, nawet dwójkę. Wtedy koszty rozkładają się na większą liczbę osób. Zwłaszcza przy wynajmie apartamentów lub czegoś w airbnb. Warto postawić sobie pewne priorytety – z czego mogę zrezygnować podczas podróży, a co koniecznie muszę zrobić, zobaczyć, zwiedzić, spróbować, czy kupić.
Jak już się uda raz, to następnym razem będzie o wiele prościej. Wszystko dla wyzwania: zorganizować wymarzony wypad samodzielnie za mniej niż 1000 zł. Tylko ostrzegamy – to wciąga!
Konkretny trik: Weź starą mapę Europy, albo wydrukuj i powieś w widocznym miejscu w domu. Zaznacz dwoma rodzajami pinezek miejsca, które chcesz zobaczyć z kategorii: tanie (np: Praga, Białowieża, Balaton, Słowacki Raj, Bieszczady, Lwów) oraz te nieco droższe cenowo (np. Rzym, Wiedeń, Rugia, Paryż, Barcelona, Austria, Słowenia, Szwajcaria Saksońska). Codziennie będzie przypominało Ci o celach i motywowało, by jedną z nich odczepić już niebawem i zająć się kolejną.
2. Stać Cię na każdy wyjazd. Tylko wyznacz sobie finansowe cele
Naszym zdaniem większość osób pracujących jest w stanie odłożyć sobie pieniądze na wymarzony krótki wyjazd (mamy na myśli wypad na weekend 3 dni lub rozszerzony np. 5 dni) w ciągu już 3 miesięcy. Jak?
Zdecyduj z jakich wydatków codziennych lub comiesięcznych możesz zrezygnować od zaraz. To nie jest prosta sprawa, ale jeśli bardzo się zaweźmiesz i postawisz sobie konkretny cel to na 100 % się uda. Nam też udało się niedawno zminimalizować kolejne tzw. „koszty stałe” naszego codziennego życia. Trzeba trochę poszukać i okazuje się, że można na przykład:
– znaleźć operatora sieci komórkowej oferującego lepsze warunki, niż ten dotychczasowy albo scalić rachunki (oszczędność 70 zł miesięcznie) w jeden
– albo też obiecać sobie, że od dzisiaj „wszystkie posiłki będziemy przygotowywać w domu”, zamiast stołować się na mieście. I na dodatek przygotować sobie listę tygodniowych posiłków wraz z listą zakupów, by wchodząc do sklepu wkładać do koszyk tylko niezbędne produkty (oszczędność od 100 do 200 zł miesięcznie). Jeszcze na dodatek na zdrowie to zapewne wyjdzie!
– Jeśli chodzi o dojazdy do pracy, to mam takie szczęście, że w tym roku mogę sobie podejść do niej „na piechotę”. Choć czasem kusi mnie, by skorzystać z komunikacji miejskiej i rzeczywiście, gdy jest to konieczne, tak też robię, to jednak staram się nie kupować biletów i chodzić – przynajmniej z pracy, na piechotę (Oszczędność 150 zł miesięcznie)
– Choć nas ta kwestia raczej nie dotyczy, to oczywiście takimi pochłaniaczami pieniędzy są bez wątpienia papierosy, czy inne używki, na które można stracić nawet 250-300 zł miesięcznie. By osiągnąć swój wymarzony cel trzeba jasno sobie powiedzieć – od dziś ograniczam palenie albo kupowanie słodyczy.
– Albo kino – to także niestety trzeba ograniczyć, wszak bilety są bardzo drogie. Kosmicznie drogie.
Coś za coś – choć perspektywa wymarzonych wakacji powinna wziąć w każdym przypadku górę! Odrobina samozaparcia, dobra organizacja, a wszytko powinno się udać.
Tylko i wyłącznie z wymienionych powyżej rzeczy wyszło nam, że w ciągu 3 miesięcy można zaoszczędzić 1710 zł. Za takie pieniądze to Wam zorganizujemy wymarzony romantyczny weekend w Rzymie i to z fajnym noclegiem. Bez problemu.
Konkretny trik: Przygotuj świnkę skarbonkę lub słoik i codziennie wrzucaj do niego pod koniec dnia 5 zł. Z reszty z zakupów, co masz pod ręką. W ciągu 3 miesięcy będziesz mieć na bilety lotnicze tanimi liniami. Może nawet dla dwóch osób. A jak masz gest to wrzuć 10 zł. Powiedz: „To dla mnie samego, lepszego, radosnego, szczęśliwego. Już niebawem”.
3. Nie planuj wszystkiego „od – do” ale też nie idź na żywioł.
Nawet jak już zorganizujesz pieniądze na wyjazd. Np. zacząłeś w styczniu i w kwietniu już masz by wyskoczyć na wiosenny kwiecisty weekend do Neapolu i Kampanii – nie rezerwuj wszystkiego ciurkiem. Lotów, noclegów, samolotu. Spokojnie czekaj, obserwuj, porównuj. Tak maksymalnie do 2-3 tygodni przed wylotem. Czasem naprawdę warto poczekać, ponieważ może trafić się fajna promocja na przykład na ostatni wolny pokój hotelowy w danym terminie.
Dlatego, jeśli booking (lub inne konkurencyjne serwisy) to szukaj opcji z możliwością darmowej anulacji na jakiś czas do przyjazdu. Koniecznie zdobądź status „Genius”. Podobnie może być w przypadku, gdy chcemy skorzystać z lotów wewnątrz danego kraju lokalnymi tanimi liniami lotniczymi. Można zarezerwować go już na miejscu.
Zacznij więc planować swoją podróż odpowiednio wcześnie, tak żeby mieć sporo czasu do dyspozycji na obserwowanie co dzieje się z cenami na interesujące nas usługi czy produkty. Nie jesteśmy wtedy „postawieni pod ścianą”, możemy wybierać, zastanawiać się, rozkładać wydatki na dłuższy okres czasu. Z naszego doświadczenia wynika, że najlepiej robić to wszystko na miesiąc przed podróżą, ewentualnie półtora miesiąca. Ale to nasze subiektywne odczucie. Wyznajemy zasadę, że jak już się gdzieś jest, zwłaszcza po tylu wyrzeczeniach i marzeniach – to trzeba wycisnąć z takiego wyjazdu wszystko, co się da. Nie czuć niedosytu. Dlatego planowanie, tabelki, punkty u nas wygrywają z również popularnym wśród niektórych „gubieniem się” i „wchłanianiem miasta spontanicznie”.
Konkretny trik: Zamiast na booking sprawdź ten sam hotel albo sąsiednie hotele na trivago albo hotelscombined, który jest kombajnem i czasami uwzględnia promocję w innych serwisach rezerwacyjnych. Planując trasę objazdową na kilka dni nie wybieraj jednego miejsca noclegu, z którego codziennie jedziesz gdzieś daleko i wracasz. Poruszaj się raczej po linii i ewentualnie skończ w miejscu przylotu. Zaoszczędzisz 50% na transporcie.
4. Zachowaj podstawowe zasady bezpieczeństwa. Bądź po prostu czujny ale nie zestresowany.
Ta zasada stała się nam bliska podwójnie zwłaszcza po pamiętnej sycylijskiej kradzieży (zostałam bez dokumentów, telefonu, kart bankomatowych i pieniędzy). Od tej pory już nigdy nie nosimy pieniędzy ani dokumentów w widocznych torebkach, czy torbach, słowem w czymkolwiek zewnętrznym – zwłaszcza takim na pasku, który może być w każdej chwili zerwany. Staramy się też, w miarę możliwości omijać niebezpieczne miejsca, zwłaszcza o zmroku. Ale w sumie nigdy nie należeliśmy do nocnych eksploratorów miast. Dużo bardziej wolimy wstać tuż po wschodzie i spacerować po pustych ulicach wczesnym rankiem.
Zawsze też mamy ze sobą „papierowe kopie” wszystkich dokumentów oraz w wersji elektronicznej. Przed każdą podróżą kupujemy polisę ubezpieczeniową – jej numer mamy zawsze przy sobie, poza tym przygotowujemy sobie listę najbliższych szpitali, no i oczywiście ambasad, czy konsulatów. O tym dalej. Posiadamy 4 karty płatnicze, po dwie na głowę, z czego dwie zazwyczaj nieużywane na dnie plecaka. Korzystając z bankomatu zawsze sprawdzamy czy nie ma nakładki do scamu albo kamerki.
Raz w Singapurze ktoś (najprawdopodobniej w restauracji McDonald’s) zrobił zdjęcie numeru karty Marcina i kod i próbował potem zrobić zakupy na AliExpress. Na szczęście mamy powiadomienia SMS o każdej transakcji i kody do potwierdzeń płatności, więc sytuacja została szybko zgłoszona. Program naszego wyjazdu, wraz z miejscami noclegowymi, czy numerami lotów przesyłamy naszemu rodzeństwu i rodzicom. Tak żeby w razie czego wiedzieli gdzie się aktualnie znajdujemy. Przez każdą podróżą sprawdzamy też informacje na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych – Polak za granicą. Uważacie, że to przesada? Naszym zdaniem, to raczej dość racjonalne i odpowiedzialne działanie.
Konkretny trik: Kup jakiś „dziadowski” portfel albo wez stary wysłużony. Noś go z tyłu kieszeni lub gdzieś w zewnętrznej kieszeni plecaka a w środku niech będą bezużyteczne pieniądze, kilka euro ewentualnie, stara karta płatnicza. Dlaczego? Złodziej czy rabuś nie sprawdza portfela tuż przy Tobie a dopiero daleko po ucieczce z nim w ciemnym zaułku. Potraktuj to jako przynętę, którą hipotetyczny kieszonkowiec (nawet ten obserwujący Ciebie) zadowoli się a Ty właściwy portfel trzymaj w bezpiecznym miejscu. W sytuacji ekstremalnej, gdy wnętrze tego „fejkowego” portfela wygląda wiarygodnie, można go oddać w czasie napadu
5. Na każdy wyjazd przygotuj trzy budżety. Optymalny, awaryjny, ratunkowy.
Ten pierwszy jest najbardziej optymistyczny, zakłada tylko podstawowe, przewidywane wydatki, bez zaistnienia tzw. sytuacji losowych. Mamy te wydatki w formie tabelki excel papierowej i online. Ale prawie zawsze się go przekracza. Prawie, bo kilka razy wydaliśmy… mniej. Ale to np. wtedy, gdy zgłasza się do nas jakaś firma-partner, oferując swoje usługi czy produkty. Albo lokalna organizacja turystyczna.
Budżet awaryjny jest nieco wyższy od poprzedniego, ponieważ posiada pewną sumę dodatkową, którą warto mieć na wypadek zmiany planów, konieczności zarezerwowania jeszcze jednego noclegu czy kupna jeszcze jednego biletu na transport publiczny. I tutaj zakładamy, że jest to 10-20% więcej, przy czym rozłożone na 4 miejsca. Na dwóch kartach płatniczych jednej i drugiej osoby oraz w formie analogowej, na dnie plecaków, sprytnie zakamulfowane.
Budżet ratunkowy jest najwyższy, ponieważ jest to kwota jaką musielibyśmy wydać na przykład w przypadku konieczności wcześniejszego powrotu do domu (tzn. zakupu biletu lotniczego w innym terminie) albo też w sytuacji, gdy musimy zapłacić za lekarza, czy inną usługę medyczną (należy pamiętać, że niektóre ubezpieczenia podróżne wymagają pokrywania kosztów leczenia, wizyt lekarskich, czy pobytu w szpitalu, dopiero po powrocie do kraju, po przedstawieniu stosownych faktur, czy rachunków zwracana jest wydana kwota). W naszym przypadku jest to zawsze dwukrotność kwoty, jaką szacujemy na podróż. Czyli jeśli budżet optymalny to 2500 zł na wyjazd na osobę, bo w ratunkowym jest to minimum dodatkowe 5000 zł. Zazwyczaj dostęp do nich mamy poprzez alternatywne karty płatnicze, których prawie wcale nie używamy podczas podróży. Dotychczas musieliśmy uruchomić ten budżet (odpukać) ledwo dwa razy. Raz, gdy przegapiliśmy lot z Sofii do Budapesztu a następnego dnia był dzień roboczy (kupiliśmy szybko inny lot, dużo droższy) oraz w Chinach, gdy okazało się, że w Pekinie nie czytało nam kart Visa ani Maestro, jedynie Mastercard.
Jednym zdaniem budżet powinien po prostu być wcześniej oszacowany ale dość elastyczny, a pieniądze na tzw. szarą godzinę oraz oczywiście czarną godzinę są mile widziane.
Konkretny trik: Nic nie zastąpi zapisywania swoich wydatków na bieżąco. Autokontrola. Od jakiegoś czasu robimy to nie tylko ze względu na bloga i Was, czytelników, ale też by lepiej pilnowac samych siebie. jakoś zapisanie w notatniku działa bardziej sygestywnie, niż w jakiejś aplikacji.
6. Pieniądze przechowuj w ośmiu miejscach i wtedy śpij spokojnie.
Ośmiu? Jak to ośmiu? Ano ośmiu. Tak, ośmiu. My tak właśnie robimy przed każdą długą podróżą. Dzielimy pieniądze na kilka części i chowamy je w różne miejscach. Potencjalnej kradzieży baliśmy się zwłaszcza podczas naszej podróży do Gwatemali i Salwadoru. Przed wyprawą, jeszcze w naszym domu, w ruch poszła igła i nici. Zaczęliśmy mozolną pracę polegającą na wszywaniu „tajemnych” kieszeni w nasze ubrania. Może się to wydawać śmieszne ale nam to pomogło – dało swego rodzaju gwarancję, że część naszych pieniędzy jest bezpieczna, bo schowana w niewidocznych kieszonkach. Nic złego na miejscu się nie wydarzyło ale patent powtarzaliśmy także podczas podróży do Indii. Naprawdę człowiek czuje się dużo lepiej psychicznie. Myśli sobie, że jeśli nawet coś się wydarzy – to niech sobie bierze. To tylko 1/8 całości.
Zawsze też bierzemy ze sobą cztery karty bankomatowe, na których mamy mniej więcej po tyle samo środków, by w razie kradzieży, zgubienia, awarii lub, po prostu w sytuacji, gdy jedna z nich nie będzie czytana (co jest możliwe – zwłaszcza na przykład w Chinach) mieć jakieś koło ratunkowe.
Dobrym i sprawdzonym przez nas patentem jest także, w miarę możliwości, pozostawianie części pieniędzy i na przykład dwóch kart w sejfie hotelowym albo też na recepcji hostelu lub hotelu – zwłaszcza, gdy udajemy się na zwiedzanie. Gdy przemieszczamy się z jednego miasta (miejsca) do drugiego i musimy wziąć ze sobą wziąć wszystko, starajmy się chować pieniądze, dokumenty, karty płatnicze jak najgłębiej plecaka, najlepiej przy plecach, gdzie nie dojdzie potencjalny scyzoryk rabusia.
Konkretny trik: „Kasa w Pluszach”. O co chodzi? Nasz patent, który okazał się hitem, mówiliśmy o tym w filmie o pakowaniu, pisała o tym Ula. Człowiek się nie spodziewał. Bierzemy pudełko po Plussszach czy innych musujących multiwitaminach, wyciągamy wszystkie tabletki. Wkładamy rulonik „awaryjnych” pieniędzy – np. 500 dolarów, w woreczku, przykrywamy z góry kilkoma tabletkami i gotowe. To może być wapno, przy okazji przyda Wam się (podobno) po ukąszeniach czy poparzeniu słonecznym. Takie coś nie powinno zostać rozpracowane jako „cenne” 🙂
7. Nie oszczędzaj na ubezpieczeniu, nie kalkuluje się.
Polisa turystyczna. Temat rzeka. Nie jest to jakiś ogromnie wielki wydatek, a w przypadku posiadania dobrej polisy (ważne aby dokładnie przeczytać warunki ubezpieczenia, a przede wszystkim wyłączenia z ubezpieczenia) mamy pewność, że będziemy zabezpieczeni w przypadku zaistnienia jakiejś sytuacji losowej. My zawsze przed wyjazdem zamawiamy taką polisę przez internet (dokładnie ułożoną i dokrojoną do wyjazdu w każdym elemencie) a odcinek z numerem polisy i numerem telefonu do ubezpieczyciela nosimy przez całą podróż przy sobie. Ponieważ często podczas jednej podróży odwiedzamy dwa kraje, to kupujemy ubezpieczenie osobno na jeden, osobno na drugi kraj. Jak ktoś podróżuje jeszcze częściej, niż my, albo wręcz ciągle podróżuje – słyszeliśmy, że przydaje się wtedy Planeta Młodych. Dlaczego polisa to dla nas podstawa? Zwykła kalkulacja – koszty, które musielibyśmy ponieść, gdyby wydarzyło się coś – zrujnowałyby nie tylko sam wyjazd, ale i inne plany podróżnicze, zmieniłyby nasze życie. Dlatego lepiej zaoszczędzić na dwóch noclegach i wybrać skromniejsze a mieć na polisę. Druga sprawa, że rozszerzone opcje coraz częściej ubezpieczają nie tylko Twoje zdrowie, wizyty lekarskie, leki lecz nawet transport na miejscu, noclegi zastępcze, przylot rodziny a nawet zapasowe pieniądze czy kartę. Właśnie, karta. Wyobraźcie sobie sytuację, że zostajecie gdzieś na drugiej stronie kuli ziemskiej bez grosza przy duszy – niezbyt miła perspektywa. Co? Więc skoro już o dodatkowych ubezpieczeniach mowa, to Mastercard do końca września ubezpiecza automatycznie i bez żadnych opłat wszystkich posiadaczy kart Mastercard Debit® i Maestro Debit® na wypadek kradzieży i rabunku gotówki wypłaconej z bankomatu za granicą. Pamiętajcie aby takie zdarzenie zgłosić policji, dzięki czemu możecie odzyskać do 150 EUR.
Konkretny trik: Negocjuj kwoty. Dzwoniąc do konsultanta telefonicznego czasami jesteś w stanie urwać rabat, zniżkę. Dla stałego klienta albo dla kilku osób – oczywiście zależy od Twoich zdolności negocjacyjnych. Ale nie jest to niemożliwe, czego jesteśmy przykładem.
Partnerem wpisu jest marka Mastercard. Wszystko z okazji akcji promocyjnej, trwającej jeszcze przez cały wrzesień 2017. Mastercard – łączy siły z AXA i dla posiadaczy kart ma specjalną ofertę wakacyjną: ubezpieczenie wszystkich kart Mastercard i Maestro. Jadąc na wakacje w okresie we wrześniu za granicę, użytkownicy będą mieli ubezpieczone wszystkie wypłaty z bankomatów do równowartości 150 EUR przez 24h od wypłaty. Czyli dokładnie to, o czym wspomnieliśmy powyżej w pkt 7. [Regulamin]
Świetne porady, zwłaszcza te z kartami płatniczymi. Widać, że masz już duże doświadczenie w podróżowaniu 🙂
Można wiedzieć czemu usunęliście mój komentarz nt. minusów korzystania z karty płatniczej w podróży? Szkoda, bo to ważny temat i dużo szerszy niż zasygnalizowałem, a jak raz wpisuje się w temat posta.
No ale taki niestety jest właśnie największy minus wszelkiej maści blogów, które z jednej strony chciałyby mieć status ekspercki, a z drugiej chcąc zarabiać wchodzą w akcje partnerskie z biznesem. Skutek jest taki, że wówczas nie uświadczysz na nich rzetelnego tekstu, bo wkurzony reklamodawca przykręci kurek z pieniędzmi, a przecież nie o to chodzi 🙂
przejrzeliśmy wszystkie komentarze i taki się nie pojawił? naprawdę. na pewno do końca dodałeś ten komentarz? przez 6lat skasowaliśmy tylko JEDEN komentarz. ze słowem „gówno”
a propos kosztów – może warto napisać wprost, jak bardzo trzeba uważać na korzystanie z karty za granicą, gdyż to podnosi koszty w stosunku do żywej gotówki, zażywszy nieznany kurs często dwukrotnego przewalutowania?
Zawsze przywiązuje wagę do ubezpieczenia. Szczególnie do karty EKUZ. Nigdy jeszcze mi się nie przydała i mam nadzieję że nie przyda, ale lepiej mieć 😉
Stosowałem zasadę ośmiu miejsc, a potem zapominałem, gdzie zabunkrowałem kasę 😉 Czasem znajdowała się po podroży 🙂
No to można uznać samą podróż za pretekst do „dorobienia się” 😉