W Wilnie pierwszy raz byliśmy dwa lata temu zimą. Miasto było pięknie przystrojone, a jarmarki świąteczne kusiły słodkim zapachem smakołyków, grzanego wina i kisielu unoszącymi się w powietrzu. Przemierzaliśmy wybrukowane kocimi łbami, wąskie uliczki wpisanego na listę UNESCO Starego Miasta nie mogąc wyjść z zachwytu. Tymi samymi drogami chadzał przecież sam Adam Mickiewicz, czy Juliusz Słowacki, a także inni członkowie założonego tu Towarzystwa Filomatów.
To miasto ma coś w sobie, coś trudnego do zdefiniowania ale mocno przenikającego do serca. Pamiętamy dobrze, że pierwszego wieczora, gdy poszliśmy na spacer w kierunku Placu Katedralnego zaczął prószyć śnieg. To było wspaniałe przywitanie z Wilnem.
Tym razem to nie śnieg, a pierwsze kolorowe liście przy większych podmuchach wiatru zaczynały nieśmiało spadać na wybrukowane kocimi łbami uliczki, na chodniki i bulwary nad Wilejką. Wciąż jeszcze bardzo ciepłe, miodowe jesienne słońce oświetlało Wzgórze Zamkowe z rudą, ceglaną Basztą Giedymina. Tak wspaniale wpisującą się w kolory jesieni. Mieliśmy wrażenie, że jesteśmy w „naszym” mieście. Tymi samymi uliczkami dzień w dzień chodziliśmy dwa lata temu. Ten zakamarek jest nam dobrze znany – to Zaułek Literatów, a tam Cela Konrada, a nieco dalej Ostra Brama. Tam Dzielnica Szklarzy, Restauracja Lokys i romantyczna kawiarnia Augustas i Barbora. I tym razem to oni właśnie – król Zygmunt August i wywodząca się ze znaczącego litewskiego roku Radziwiłłów Barbara towarzyszyli nam podczas wileńskich spacerów. Opowiadając swoją fascynującą historię miłosną.
Wilno z Barbarą Radziwiłłówną i Zygmuntem Augustem
Robi to właściwie sama Barbara Radziwiłłówna, dzięki całkiem niedawno utworzonemu szlakowi audio wyznaczonemu w obrębie wileńskiego Starego Miasta. Nosi ona nazwę Tajemna Miłość i wiedzie przez 21 punktów związanych z ową parą. Ale nie tylko z nimi, ponieważ jest to także opowieść o XVI-wiecznym Wilnie, które było tłem tej historii. Mieście, które rozwijało się i zmieniało, stawało coraz bogatsze i piękniejsze. Jest to bardzo ciekawa forma poznawania miasta, zwłaszcza jak jest się tu już po raz któryś. Doskonale wiecie, że my bardzo lubimy tematyczne zwiedzanie, a to takim jest bez wątpienia. A temat jest naprawdę fascynujący, inspirował na przestrzeni lat wielu twórców na przykład filmowych i artystów. Wcale to nie dziwi, jak nieco głębiej wejdzie się w tę opowieść.
Ona – pochodząca ze znaczącej ale wówczas jeszcze nie tak bardzo wpływowej litewskiej rodziny Radziwiłłów. Mimo młodego wieku, już wdowa po starszym od siebie Stanisławie Goształdzie – wojewodzie trockim i nowogródzkim. On – król Polski i Wielki Książę Litewski – ostatni męski potomek rodu Jagiellonów – syn Zygmunta Starego i Włoszki Bony Sforzy. Mąż chorej na epilepsję Elżbiety Habsburżanki (zmarła w 1545 roku i została pochowana w tutejszej katedrze). Połączyła ich fascynacja, żarliwa i szalona miłość, wielki skandal i mezalians. Chyba nikt (no może oprócz samych Radziwiłłów) się z tego nie cieszył. Wręcz przeciwnie – rodzice Zygmunta jak i ówcześni możni oraz urzędnicy z całej mocy sprzeciwiali się temu. Ale nic poradzić nie mogli. Ślub wzięli w 1547 roku w Katedrze wileńskiej – potajemnie, wbrew wszystkim i wszystkiemu. W końcu Barbara została koronowana ale długo nie cieszyła się owym stanem. Zmarła niedługi czas później. Niektórzy twierdzą, że być może otruła ją teściowa – Bona Sforza.
Królewska para towarzyszyła nam w wielu miejscach. Byli z nami na przykład w Zamku Dolnym, którego wnętrza tym razem postanowiliśmy zwiedzić, byli w Bazylice archikatedralnej św. Stanisława i św. Władysława, gdzie nie tylko wzięli ślub, ale gdzie także spoczęła Barbara, byli z nami, gdy przemierzaliśmy dzielnicę Szklarzy (albo też Szklaną), gdy spacerowaliśmy wzdłuż Wilejki, wreszcie, gdy zatrzymaliśmy się na obiad w niesamowitej restauracji Lokys z menu nawiązującym do dań, które jadało się za czasów królewskiej pary. W ogóle naszym zdaniem Wilno jest niesamowitym miastem jeśli chodzi o wybór i jakość restauracji oraz kawiarni. Jeśli ktoś lubi poznawać dane miejsce przez kuchnię, to Wilno będzie dla niego miejscem idealnym. Widać, że mocno się tu stawia na turystykę kulinarną.
Jesienne oblicze Wilna. Co zobaczyć?
Żegnając się na chwilę z Barbarą i Zygmuntem postanowiliśmy skorzystać z pięknej pogody i poszukać w Wilnie miejsc idealnych na jesień. Blisko przyrody z i kolorowymi jesiennymi barwami.
Pierwszym były bulwary nad rzeką Wilejką i Park Bernardyński, który tego dnia pełen był spacerowiczów, widać, że Wilnianie chętnie wykorzystują każdy słoneczny dzień, by spędzić czas na powietrzu. Stąd też można ruszyć na Górę Trzykrzyską, czego my akurat nie zrobiliśmy będąc tam już zimą. Jak się potem okazało wspaniały widok na miasto udało nam się (dosłownie rzutem na taśmę, bo w okresie jesienno-zimowym jest niedostępna) osiągnąć z tarasu widokowego na wieży kościoła św. Jana. Przy okazji jeszcze raz zachwycając się dziedzińcem Uniwersytetu Wileńskiego.
Doskonałym wyborem okazał się także wypad poza centrum Wilna do dzielnicy Belmont (Belmontas) gdzie wyznaczono wiele ścieżek spacerowych o różnej długości wiodących przez leśne tereny rekreacyjne i dolinę rzeki Wilejki. Tutaj można też zobaczyć można przykłady tradycyjnej litewskiej drewnianej zabudowy, odpocząć albo też posilić się w restauracji znajdującej się tzw. francuskim młynie (w XIX wieku tereny te należały do Francuza Karola de Vimo, który wybudował tu młyn wodny stąd nazwa), a nawet przejść obok letniej rezydencji prezydenta Litwy. W drodze powrotnej zajrzeliśmy jeszcze na chwilę na niezwykle piękną nekropolię – ze starymi nagrobkami i figurami to tzw. Cmentarz Bernardyński na tyłach nomen omen bardzo ciekawej dzielnicy (a właściwie Republiki) Zarzecze. Na tym o wiele bardziej znanym – na Rossie byliśmy zeszłym razem, zimą.
Mamy też ciekawą propozycję na wypadek, gdy pogoda nie dopisze. To Muzeum Iluzji z niezwykle ciekawymi eksponatami i z możliwością wykonywania eksperymentów. Czasem bardzo zadziwiających. Przy okazji – na przeciwko muzeum wznosi się współczesny pomnik Barbary Radziwiłłówny. A to świetna klamra nie tylko tego wpisu ale w ogóle naszego jesiennego, weekendowego wypadu do Wilna. Mamy nadzieję, że jeszcze tu wrócimy, bo coś nas tu dziwnie ciągnie.
Po więcej informacji o atrakcjach Wilna zapraszamy do naszego zimowego wpisu sprzed dwóch lat.
Dzień dobry! Czy warto jechać do Wilna teraz, w listopadzie?