Ten wpis nie był planowany. Ale skoro jest okazja, trochę czasu i dostęp do internetu – pokażemy Wam kilka oblicz Jerozolimy, już teraz.
Usiedliśmy w jednej z kawiarni na Starym Mieście, na ulice wyjechały już hałaśliwe traktorki, wożące skrzynki handlarzom, woda leje się ciurkiem po posadzkach, trwa „mycie” przed powodzią turystów. Zamówiliśmy więc kawę (obrzydliwie kwaśna arabica z młodych ziaren) i posegregowaliśmy trochę fot na szybko, na teraz. Oczywiście po przyjeździe będzie więcej. Wybaczcie, zdjęcia polecą surowe, bez żadnego wspomagania, ale sami rozumiecie…
Wschód słońca na dachach Jerozolimy. Muezzini budzą około 6.00
Ulica przy której mieszkamy, jeszcze pusto, jeszcze koty mają śmiałość.
Kamień namaszczenia w Bazylice Grobu. Obiekt najbardziej egzaltowanych scen. Ale o tym innym razem…
Kaplica Grobu Pańskiego. Rano względnie bez kolejek. W środku dnia – tłumy.
Modlitwa przy kaplicy prawosławnej. Obok niej jest jedyna katolicka
Dziedziniec przed Bazyliką tylko rano jest względnie pustawy
Na trasie Drogi Krzyżowej czyli Via Dolorosa. Stacja „Jezus spotyka matkę swoją…”
Dzielnica Żydowska. Najnowocześniejsza i najczystsza
Meczet Al-Aksa na Wzgórzu Świątynnym widziany od południa
Modlitwa przy Ścianie Płaczu
Muzułmański cmentarz w Dolinie Jozafata i pierwsze autokary z turystami
Miasto Dawida, kiedyś miejsce pierwszej lokacji Jerozolimy
Okolice Bramy Jaffy, czyli najbardziej spektakularny fragment murów i Cytadela Dawida
Przedpołudniowy widok na Jerozolimę ze Wzgórza Oliwnego
Widok na Stare Miasto po zachodzie słońca robi też niesamowite wrażenie. Autentycznie
Wpis idealnie się wpasował – właśnie przeczytałam rozdział o Jerozolimie w książce Pawła Smoleńskiego „Izrael już nie frunie” i jestem pod wrażeniem tego miejsca… Ma swój własny – z wiadomych względów – niezastąpiony klimat. Pierwsze i ostatnie zdjęcie wbiło w fotel.