*Śródziemnomorskość – wyraz wymyślony na potrzebę tego wpisu.
Zobacz. Jak grzeje to grzeje. Słońce naparza od godziny dziesiątej, w momencie, gdy lokalni mieszkańcy się budzą. A Ci co już się obudzili dyskutują w kameralnych grupkach przy małych kawach. Często stojąc. A reszta? Nawet nie wiesz, bo te markizy, rolety, parawany.
Na ulicach jest za to sporo kotów. Chodniki nie są asfaltowe czy z kostki brukowej, lecz kamienne lub granitowe. W ich porach mieszają się czasami resztki jedzenia i takie ciemne, mokre błoto. Nie widać za bardzo czarnych gum do żucia. Dawniej białych.
Jedni myślą o plaży i basenie. Inni lubią się rozglądać i zwracać uwagę na szczegóły. My lubimy.
Jest mało trawy. A jeśli już występuje to sucha, niepodobna do naszej. Żółtawa lub w kolorze kawy z mlekiem. Drzewa mają takie „śliskie” liście, bo wiedzą, że muszą się dostosować do tego słońca. Cykady mają wszystko gdzieś i również „naparzają” od godziny 10:00. Te żywopłoty są takie gęste, ze dotykasz czy to plastikowe liście czy prawdziwe.
Dość szybko rażą nas w oczy elewacje domów i kamienic. Ale i kościołów, hal targowych, czegokolwiek. Mrużymy oczy. Na śródziemnomorskie miasta dużo fajniej spogląda się z góry, bo uspokaja nas morze pomarańczowych dachów. Ewentualnie czerwonych. No może czasami w kolorze ochry.
Panorama Lukki. Czasami wprost niedocenianej perły Toskanii. To drzewo rośnie na wieży…
Pomarszczeni staruszkowie, opierający się o laski lubią siedzieć na krzesłach obok wejścia do domu, których nie chowają na noc. Drzwi jakby nie było. Im później, tym więcej domostw chowa się za parawanami, zasłonami, kawałkami płótna. Lubią się tez uśmiechać.
W śródziemnomorskich miastach i wsiach ziemia zawsze jest taka brązowo-rdzawa i jednolita jakby ktoś ją zmielił albo wysypał kakao. Jak spadnie lekki deszcz, zazwyczaj padający sekundę/dwie, grube krople robią na niej takie ciemnobrązowe plamy. Pamiętacie? Z rzadka po większym deszczu ta ziemia, te śliskie żywopłoty, te drzewa z koronami zawsze powyżej 5 metrów puszczają lekki zapach żywicy. To tłumi czasem smród. Nie wiadomo czego, ale akceptowalny.
W szkole uczyliśmy się o makii. Potem, jadąc do Chorwacji, Włoch czy Grecji jakoś nie potrafimy jej dostrzec. W krainach śródziemnomorskich nie mają soczystych zagajników z wysoką trawą i bylinami, z kilkoma brzozami a w podmokłym dołku pomiędzy nurzycami z kaczeńcami lub niezapominajkami. Makia jest sucha, potem przesuszona a jesienią prawie się rozsypuje. Kłuje, łamie się, wkurza. Ale to nam się niezmiernie kojarzy z śródziemnomorskością. Niekoniecznie pizza i pasta, bo jak już wiecie – nie należymy do miłośników kulinariów. Po prostu takie niby „pierdoły”.
Śródziemnomorskość to też odgłos mew, pomimo, że wokół nie ma burzowych chmur i mało przyjemy rybi zapach wysuszonych sieci. To olbrzymie agawy, w których nie wiedzieć skąd ludzie lubią wydrapywać sobie miłosne wyznania, to nabrzeża w połowie zajęte przez spacerujących ludzi w ciemnych okularach a w drugiej połowie przyklejone do biało-wielokolorowych elewacji knajpek. To kraby, których nie ma u nas a chowają się w dziurach zerodowanych skał na brzegach, to krasowe jaskinie połączone z morzem jak na Capri czy Gozo. To w końcu kościoły i klasztory, w których zawsze jest chłodno…
Śródziemnomorskość to też zieleń, której nie znamy. Jedno z nas ma problemy z odcieniami zieleni, ale jasnym jest, że ta śródziemnomorska jest taka płowa, metaliczna, czasami wręcz… brudna. Poprawność polityczna każe mówić „oliwkowa”
Nam jeszcze śródziemnomorskość kojarzyć się zawsze będzie z wpływami Imperium Rzymskiego. Rzymskie ruiny miast, wojskowych stanic, łaźni też w jakimś stopniu wyznaczają granicę tego w Europie. Wiecie np. że ruiny rzymskiego miasta znajdziecie pomiędzy Wiedniem a Bratysławą? Albo wiecie, że makia, o której wspomnieliśmy dlatego jest tym, czym jest – czyli miksem suchych ziołorośli i bezdusznych traw – bo przyroda musiała jakoś zagospodarować wycinane dość masowo przez Rzymian lasy w całym imperium.
Klasyczny krajobraz czasami da się opisać w kilku słowach: Drzewa oliwne, cyprysy, pomarańcz i biel. I ewentualnie kilka dłuższych pasków różnych odcieni zieleni.
Śródziemnomorskość wykraczająca…
Mało kto wie, że ta specyficzna „śródziemnomorskość” w pewnym sensie wykracza poza basen Morza Śródziemnego. Ba, naszym zdaniem ona nawet bardziej wiąże się nie tyle z wybrzeżem tego morza, ale w jakimś stopniu z ukształtowaniem terenu i nasłonecznieniem. Z pomarańczowymi dachami i prawie przez cały rok odkrytymi knajpkami. Z plenerem, który nierzadko stanowią pola, pokryte przez winnice i wieloma godzinami upału.
Taką śródziemnomorskość znajdziemy bez problemu w Czechach, w Morawach – takie są miasteczka Mikulov czy Znojmo, w południowej Słowacji. Na Węgrzech wybitnie „śródziemnomorskie” są Szentendre w Zakolu Dunaju czy jego południowy odpowiednik – Rackeve. Absolutnie śródziemnomorskim miastem jest Pecz i jego okolice, południowe stoki gór oraz północny, wybitnie winiarski brzeg Balatonu z Półwyspem Tihany na czele.
Śródziemnomorski krajobraz okolic miasteczka Tihany na półwyspie u północnych brzegów Balatonu
Śródziemnomorsko jest na południowym Krymie, choć na razie nie będzie dane nam to sprawdzić. W rumuńskiej Dobrudży, Abchazji, Gruzji – bo nie wszyscy rozumieją, że morze Czarne to jak najbardziej teren tak zwanego klimatu śródziemnomorskiego i roślinności śródziemnomorskiej.
Wielu speców od klimatu doszukuje się „śródziemnomorskości” na duńskim, wiecznie słonecznym Bornholmie czy brytyjskiej Kornwalii oraz wybrzeżu Essexu. Bo czerwone dachy, bo całe elewacje, bo kolorowo i słonecznie, na przekór okolicy. Za sprawą dobrego nasłonecznienia „śródziemnomorsko” może się wydać w dolinie Mozy w zachodnich Niemczech czy wokół Jeziora Ochrydzkiego w Macedonii. Paradoksalnie bardzo mało śródziemnomorskości posiada Hiszpania. Tej klimatyczno-roślinnej prawie wcale (klimat kontynentalny suchy)
Albo jeszcze jedno – wiecie, że krajami, na których występują największe obszary roślinności i klimatu śródziemnomorskiego, nie są Hiszpania, Włochy czy Grecja lecz Turcja, Algieria i Maroko?
Najbardziej słonecznymi miejscami na mapie Europy – czyli jakimiś tam liderami „śródziemnomorskości” są: Andaluzja, południowa Sycylia, Malta, Peloponez, Kreta, Rodo i Cypr. Tu słonce świeci z siłą prawie 2 tys. kilowatogodzin na metr kwadratowy. Yyyy, dobra zostawmy może fizykę.
A jeszcze dalej na świecie?
Na pewno czynniki kulturotwórcze i architektoniczne musimy odłożyć tu na bok. Zostaje jednak klimat, roślinność, wina, styl życia i kolor światła. W ten sposób „śródziemnomorskość” dotyczy Kaliforni w USA, środkowej części Chile, południowego wybrzeża RPA a także okolic Perth i Adelajdy w Australii.
Z innych miejsc o-których-mogliście-nie-wiedzieć, ze tam także występuje klimat śródziemnomorski (Ale chyba tylko na klimacie zakończymy), to: Wyżyny Etiopii, południowy Uzbekistan i Tadżykistan skrawki Argentyny, irańskie wybrzeże Morza Kaspijskiego, Armenia. Nie stwierdzono tego we wschodniej Azji, chyba, że ktoś doszuka się jej w wiernych kopiach europejskich miast, które fundują sobie Chińczycy 😉
I tu też ciekawostka. Wiecie, że istnieje podgatunek klimatu śródziemnomorskiego, wyznaczający się… dość chłodnymi i wilgotnymi okresami letnimi? To pas wybrzeża od San Francisco do Kanady, góry i wyżyny Kolumbii, większość środkowej Etiopii, Galicja i Północna Portugalia oraz środkowo-wschodnia Turcja a nawet masywy Kenii.
„Sródziemnomorskość” jest czymś szczerze pasjonującym. Czymś, co rzadko zdarza się na świecie. Ponieważ łączy w jedno wiele aspektów zarówno życia człowieka jak i tego, co nam funduje natura. Klimat, roślinność, jedzenie, wino, oliwa z oliwek, kolory budynków, dachy, tryb życia, odgłos owadów, zapach ziół, światło. To wszystko razem…
To wszystko jest cudowne. Ale polska jesień i soczysta trawa jest lepsza…
ech, polska jesień….boję się jej, a jeszcze bardziej zimy….a mi się basen morza śródziemnego kojarzy z miłymi i uśmiechniętymi ludźmi. właśnie wróciłam z Dodekanezu…( Tilos i Kalmnos). Już tęsknię. Fajny tekst 😉
Fajny wpis 🙂 niby o tym co rzut beretem od nas, a jednak taki… globalny 😀 czytam, czytam, myślę o Grecji, o Włoszech, a tu mi wyskakujecie z RPA, Armenią, Kolumbią!… Naprawdę, opamiętalibyście się! 😉
Natury nie oszukasz Hania 😉
Mi śródziemnomorskie kraje kojarzą się też z kozami gryzącymi suche badyle i pożerającymi wszystko co spotkają na drodze.
Oryginalne skojarzenie 🙂
Mozy czy Mozeli? 🙂
Moza nie płynie w DE:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Moza
ale Mozela już tak:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Mozela
Dokładnie. Oczywiście w tym kontekście chodziło o Mozelę. Aczkolwiek Moza jest siostrą bliźniaczką tej Mozeli i tak na zakolach też się winnice spotka 🙂