Koniec świata tu, koniec świata tam. W lodówce również. Ale zerknijmy na mapy. Końców świata trochę się uzbiera. I to jakich pięknych…
Mapa świata według Herodota. Widzicie „kolumny”. Tam powinno być „koniec drogi”
Koniec świata ma trzy podstawowe znaczenia. Jeden to dobrze znany nam wszystkim (choćby dzięki reklamie Media Markt i Toyoty) informacyjny misz-masz, związany z przepowiednią (a właściwie faktem, że Majom najzwyczajniej w świecie skończył sę cykl kalendarzowy). Drugi to kultowy „Koniec Świata” wykrzykiwany przez pana Popiołka z serialu „Dom”. Młodszym czytelnikom polecamy – świetny kawał pokazania najnowszej historii Polski. No i trzeci Koniec Świata, pojęcie geograficzne, pojęcie mistyczne, coś granicznego, nieogarniętego a jednocześnie początek nowego. Oczywiście utożsamiany z miejscem, za którym „nie ma już nic”. Względnie, gdzie ocean spada w przepaść – dla wyznawców teorii o płaskości Ziemi.
Koniec w wersji południowo-zachodniej. Portugalia, Hiszpania
Dla wczesnego świata antycznego końcem świata była Cieśnina Gibraltarska, zwana „słupami Heraklesa”, nie ma pewności jednak czy Minojczycy nie przekroczyli tej bariery, skoro żywa była legenda o Atlantydzie, która właśnie tam gdzieś leżała. Pod warunkiem, że nie była nią Thira (Santorini). Trochę dalej leżał koniec świata cywilizacji europejskiej. Przez lata przylądek Cabo da Sao Vicente, gdzie wiatr niemiłosiernie smagał wysokie klify, był końcem świata europejskiego i miejscem, gdzie rodził się marzenia o poznaniu Nowego Świata. Wyciągasz rękę na czubku Europy i chcesz jakby pochwycić coś, co znajduje się po drugiej stronie – wtedy w ich mniemaniu Indie. Dziś świetny punkt na wyprawę autostopem na „koniec Europy”.
fot. tuergeist / flickr.com / CC
W istocie drugim, bardziej geograficznym „końcem Europy” jest położony bliżej Lizbony Cabo da Roca. Dokładnie tak samo dziki, pienisty i wietrzny.
fot. FLIRST – Palk Clap / flickr.com / CC
Arturiański koniec świata. Anglia
Bardzo podobnie wygląda, aczkolwiek żadnym „końcem nie jest” przylądek o wdzięcznej nazwie „Land’s End” w angielskiej Kornwalii na terenach, gdzie wciąż żywe są arturiańskie legendy. Stajesz na klifie, oglądasz tęczę, która często tworzy się nad pienistym brzegiem i patrzysz w dal. Tam znajdują się dziesiątki angkielskich kolonii, należących do Imperium. Tu jest Stary Świat a tam… Nowy. Tuż obok znajduje się pole campingowe oraz hotel o tej samej nazwie. Nie jest jakoś superdrogo – zobaczcie sami
fot. Karen Roe / flickr.com / CC
Vardes Ende. Koniec świata w wersji low-cost
Znajduje się blisko słynnego taniego lotniska Oslo-Sandefjord, gdzie dolecimy nawet za złótówkę z wielu polskich miast. Tak potocznie nazwali Norwegowie przylądek położony na wyspie niedaleko miasteczka Tjome. Około godziny drogi z lotniska. Tu znajduje się też ciekawa replika latarni morskiej wczesnego typu, wyglądająca trochę jak żuraw portowy. Co tu można robić? Pograć w piłkę na boisku klubu piłkarskiego o tej samej nazwie „Varders Ende” (Wiecie co, gram w piłkę w klubie Koniec Świata Tjome) oraz spoglądać wgłąb ciemnego Skaggeraku.
fot. Karl-Martin Skontorp / flickr.com / CC
Ognisty koniec świata. A w sumie zimny
To Ziemia Ognista, czyli „ogon Ameryk”, który praktycznie muska Antarktydę. Przez wieki – a nawet dziś – koszmar żeglarzy a jednocześnie kluczowe miejsce na żeglugowej mapie świata. Cieśnina Magellana, która oddziela wyspę od pozostałej części kontynentu dzieli też świat na ten, gdzie jest prąd, pasie się bydło, rosną drzewa i opadają liście oraz ten, którego nie da się sklasyfikować. Niegościnny, ostry, zimny Port Williams w Argentynie. Dalej na serio nie ma już nic. Chyba tylko szlak rybackich trawlerów i statków badawczych i znany Wam pewnie z lekcji geografii Przylądek Horn. Bardziej na wschód położona jest Isla des Los Estados, według niektórych najbardziej właściwy koniec świata.
fot. the travelista / flickr.com / CC
Koniec Świata jak jego początek. Sri Lanka
Internet podpowiedział nam przypadkiem o jeszcze jednym Końcu Świata. Przy czym tu nie ma oceanu. To góra znajdująca się w Parku Narodowym Horton Plains na Sri Lance niedaleko miasta Ambewela. To jedno z najpiękniejszych miejsc świata i najpiękniejsze na Sri Lance (zobacz na YT). Lankijska kolej wspina się tu praktycznie pod niebo a góry dalej są zielone. I dalej… i dalej też. Miejsce to nazywane jest potocznie „drugą Nową Zelandią” i jest pierwszym w które uderza wilgoć bengalskich monsunów, gdy ociera się o Subkontynent Indyjski (do którego należy Sri Lanka). Ten Koniec Świata wygląda jak jego początek – jak rajski ogród.
fot. Augapfel / flickr.com / CC
No i Nowa Zelandia. Ale to wiadomo…
fot. paul bica / flickr.com / CC
>>POLECAMY RÓWNIEŻ: Najpiękniejsze półwyspy w Europie. Zobaczcie je!