Pierwszy większy wypad tego roku coraz bliżej. Jeśli tylko LOT się ostanie a żadna wojna (Daj Boże…) nie przypałęta się znów na Bliski Wschód, lecimy do Izraela i Jordanii. Takie okazje jak promocja „Szalona Promocja” w LOT nie zdarzają się zbyt często i lecimy z Polski do Tel Avivu za 400zł w dwie strony.
To nie będzie wpis o tym jak planujemy wyprawy. Na to potrzeba osobnego wpisu, przemyślanego, poprzedzonego kontemplacjami, odrzuceniem niepotrzebnych zdań, odsianiem niewygodnych przykładów 🙂 Każdy planuje po swojemu. Dla nas kluczem w podróżach są dwa słowa: geografia i historia. A spina je jeszcze jedno – fotografia. No i ten blog. A w tym przypadku coś jeszcze – bohaterowie popkultury. Jakim prawem!? Przeczytajcie dalej…
W niecałe 2 tygodnie z plecakiem nie zobaczymy zapewne wszystkiego, ale jest kilka miejsc, które – jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli – musimy zobaczyć. Więc wstępnie na naszej trasie znajdują się:
1. Jerozolima, głównie Stare Miasto i Wzgórze Świątynne – po to by poczuć klimat Wielkanocy w Ziemi Świętej (w tym roku jest przesunięta aż na początek maja!) i przejść całą Via Dolorosa. Mamy nadzieję w umiarkowanym tłumie, albo wcześnie rano – koło 5.00
2. Amman i Madaba – po to by zobaczyć świat w mozaice. Planujemy dostać się dolmuszem przez Autonomię Palestyńską do stolicy Jordanii – Ammanu. Niestety już stąd musimy odbić na południe do Madaby, gdzie znajduje się najpiękniejsza starożytna mozaika świata (w formie Mapy Ziemii Świętej). Niestety, bo nie zobaczymy rzymskiego miasta Jerash.
3. Morze Martwe – po to, by się unieść na wodzie i nie zatonąć. Jakkolwiek brzmi to dziecinnie, strasznie nas kręci wypróbowanie tego. Plan jest taki jednak, by się wcześniej nie skaleczyć, bo aż gęste od soli wody tego jeziora zrobią nam „sajgon” ze skóry.
4. Jordańskie Wielkie Kaniony – po to by wychylić się nad przepaścią, które mają w tych miejscach nawet kilometr głębokości. To są „Wielkie Kaniony” Bliskiego Wschodu. Jeden i drugi w ścisłym rezerwacie. Rzeki wydrążyły w skałach kosmiczne formacje a wąwozy mają czasami ledwo metr szerokości. Oby w tym czasie wszystkie wody już zeszły dnem dolin.
5. Petra – po to, by zobaczyć cud świata i spełnić kolejne podróżnicze marzenie. Czy właściwie trzeba pisać coś więcej? Chcemy tu spędzić więcej czasu i przyjść jeszcze nocą, gdy nie ma ludzi. Petrę opiszemy i sfilmujemy trochę inaczej. Na horyzoncie pojawiła się współpraca z biurem „Visit Jordan”, niebawem więcej o tym napiszemy. Póki co trzeba się koniecznie zaopatrzyć w „Indianę Jonesa i Ostanią Krucjątę” z Seanem Connerym i Harrisonem Fordem. Nie o to chodzi, że chcemy szukać Świętego Grala, tylko przypomnieć sobie bohatera z dzieciństwa, który harcował w tych skałach.
6. Pustynia Wadi Rum – po to by zobaczyć gwiazdy. No właśnie zobaczyć gwiazdy a zobaczyć gwiazdy na pustyni to dwie różne rzeczy. Spędzimy ty kilka dni kręcąc timelapse, szwędając się pomiędzy beduińskimi obozami i skalnymi mostami i – miejmy nadzieję – oglądając nocne niebo przez duże N. I dla Lawrence’a z Arabii, jedyny romantyczny symbol tej części Azji, który nam przychodzi do głowy i jeden z najlepszy filmów lat 60-tych.
7. Akaba lub Eljat – żeby odpocząć. Nasze podróże nie należą do spokojnych. To trochę biegania, zmęczenia, dźwigania i pozytywnej adrenaliny. Wbrew planowaniu, które tu widzicie sporo spontanicznych decyzji. Ale warto, by znaleźć czasem choć jeden dzień na pełen chillout. W tym przypadku będzie do Akaba lub Eljat.
Jedno tanie, ale niezbyt urodziwe, drugie droższe ale położone blisko niesamowitych raf koralowych i dawnych mitycznych Kopalń Króla Salomona (powstały w sumie trzy kultowe filmy o tym miejscu – jeden z Patrickiem Swayze, z Richardem Chamberlainem i Stuartem Grangerem)
8. Pustynia Negew – po to, by zobaczyć największy krater tej części świata. Pozostałość po lądowaniu statku kosmicznego a konkretnie gigantycznego meteorytu wiele lat temu. Z kosmosu wygląda jak wyżłobiona w skałach łza. Dziś na terenie Parku Narodowego. Jeśli się uda spróbujemy podjechać pod Masadę. Skałę – fortecę, symbol narodowy Izraelczyków.
10. Cezarea i Akka – po to, by odnaleźć ślady Marco Polo i Krzyżowców. Cezarea to jedno z najlepiej zachowanych rzymskich miast na wschodzie. Podobno tu też powstała pierwsza poza Rzymem droga bita. Akka to legendarne miasto z czasów Wypraw Krzyżowych, gdy było bramą do Ziemii Świętej, potem „mekką” kupców z całego świata, łączącą dwie cywilizacje a z czasem miejscem, skąd rodzina Marco Polo rozpoczynała swoją przygodę z wędrówkami do Azji. Przygotowując naszą wyprawę śladami Marco oraz kończąc podróże śladami Assasynów z serii Assasins Credd – musimy się tu pojawić.
9. Tel Aviv – głównie dla architektury. Jedno z najlepszych pod względem trendów w architekturze miast świata. Dość, że znajduje się tutaj ikona modernizmu – Białe Miasto, osiedle wpisane na listę UNESCO. Po drugie, trochę inaczej chcemy sprawdzić orientalną atmosferę starówki w Jaffie.
LOGISTYKA: Przylatujemy na lotnisko Ben Gurion i stamtąd wracamy. Planujemy poruszać się autobusami i pociągami (Izrael) oraz busikami i stopem (Jordania). Z jedynych wątliwości, które mamy to czy w Szabat jesteśmy w stanie wydostać się z lotniska oraz czy przekroczenie granicy na Jordanie oraz w Eljacie przebiega bezproblemowo. Z tym zwracamy się do Was (Może ktoś doświadczył oraz zagłębiamy w forum Lonely Planet)
W jakim terminie planujecie swoją podróż?
3-15 maja 🙂
niezły pomysł 🙂
Kilka uwag od osób, które już tam były: w Ammanie nie ma nic do zwiedzania/oglądania – typowy arabski bajzel. Za to Morze Martwe, Wadi Rum i Petra – must see! Wadi Rum to park narodowy – wejść można jedynie po wykupieniu wycieczki np. w Jordan Tracks (polecamy) całodzienna wycieczka po pustyni, własny przewodnik, jedzenie i woda, nocleg na pustyni (kolacja i śniadanie). No i wschód księżyca na pustyni – niezapomniany! Akaba – nurkowania i rafa koralowa, arabskie klimaty, dobra kawa i baklawa – naszym zdaniem lepsza niż Eljat.
Przejście graniczne między Izraelem a Jordanią otwarte tylko do 20:00. W zasadzie przejście z Izraela do Jordanii było bezproblemowe, trochę potrwało, bo bardzo uważnie studiują Twój paszport i kilka razy pytają jak się nazywasz. I nie zdziwcie się jak się do Was po polsku odezwą. Pamiętajcie o różnicy czasu – 20:00 w Izraelu a w Jordanii już 21:00. No i oczywiście opłaty na obu granicach.
W Jordanii nie każdy rozkład jazdy jest zgodny z rzeczywistością – autobus z Ammanu zarezerwowaliśmy na 12:00 a na miejscu okazało się, że odjeżdża o 14:00. Za to autobus z Wadi Rum do Petry odjeżdżał o czasie. Nie wiem jak to jest z autostopem w Jordanii, nie próbowaliśmy, ale obawiam się, że za darmo dużo nie pojeździcie – białasów traktują niestety jak worki pieniędzy – targujcie się ile wlezie. W miarę tanio można poruszać się taksówkami (nawet na większe odległości).
Jeśli chodzi o Petrę – spokojnie spędzicie tam cały dzień, polecamy fajne zakwaterowanie: Valentine Inn (Wadi Musa) – pokoje bardzo podstawowe, za to świetnie jedzenie i zawożą do Petry. Bilety do Petry są tańsze jeśli macie nocleg w Jordanii.
Wielkie dzięki za te praktyczne porady. Pewnie skorzystamy podczas naszego majowego wypadu:)
Bardzo fajny plan. Zazdroszczę. Powodzenia:)