Bardzo cieszyliśmy się na zwiedzanie południowej części Malty. A właściwie południowo – wschodniej. To, w przeciwieństwie do wielu innych śródziemnomorskich wysp, rejon mniej przekształcony i zurbanizowany, bardziej autentyczny niż inne części Malty – mało tu infrastruktury turystycznej, a dużo surowych krajobrazów z wysokimi, malowniczymi klifami włącznie (będziemy z resztą o nich jeszcze pisać), prehistorycznymi świątyniami i wioskami rybackimi. Tak przynajmniej jest w teorii. Bo w praktyce…
Jak eksploracja południa, to (pomijając kilka mniej znanych a fajnych miejsc, jak Las Buskett, klify Dingli, St. Peters Poll czy Had Dingli) oczywiście obowiązkowo – pocztówkowa wioska rybacka Marsaxlokk i słynna Blue Grotto. Niestety, obie atrakcje nas zawiodły – musimy stwierdzić to z wielką przykrością ale jednak stanowczo. A dlaczego tak się stało? Poczytajcie dalej…
Marazm
Do Marsaxlokk (jedna z najdziwniejszych, i tak już dziwnych nazw miejscowości na Malcie) turyści udają się głównie po to, by zjeść w którejś z małych knajpek świeżą rybę dopiero co złowioną przez miejscowych rybaków. My też postanowiliśmy zaspokoić nasze kulinarne potrzeby właśnie tutaj i spróbować rybki. Nie było to proste – w każdej knajpce i restauracji mnóstwo ludzi, wszystkie stoliki zazwyczaj pełne, poza tym ceny raczej powyżej maltańskiej średniej (chociaż podobno – jeśli chodzi o ryby – najniższe na całej Malcie)! No ale w końcu udało się!
Szczęśliwi, że znaleźliśmy miejsce idealne dla nas gdzieś w środkowej części promenady (menu dnia – ryba plus sałatki i pieczone ziemniaczki, no i deser w miarę przystępnej cenie – ok 11 Euro ) usiedliśmy przy jednym ze stolików rozłożonych po prostu na chodniku przed małą knajpką i czekaliśmy, czekaliśmy, czekaliśmy… W końcu się udało! Jest nasza rybka! Bardzo dobra, to fakt, no ale nie mogliśmy zjeść w spokoju, ponieważ po jakiś 10 minutach panowie kelnerzy a także właściciele knajpki zaczęli powoli zbierać wszystkie stoliki, krzesła, składać „ogródkowe” parasole, w końcu zostaliśmy sami – nasz stolik, my dwoje przy nim na środku chodnika – z punktu widzenia przechodniów musiało wyglądać to komicznie! W końcu doszliśmy do wniosku, że to pora (choć było trochę popołudniu), gdy miejscowi kończą swoją pracę. Może nie będę wspominać o tym, że na obiecany w menu deserze nie było już mowy – nie zdążyliśmy go zjeść! No trudno! Przecież to nie najważniejsze – pomyśleliśmy! Czekały przecież na nas jeszcze słynne luzzu – kolorowe – czerwone, błękitne, zielone i żółte łódki rybackie z namalowanymi po obu stronach dziobu oczami Ozyrysa (to podobno na szczęście!) zacumowane w małej przystani.
No i rzeczywiście były bardzo malownicze i pięknie prezentowały się na tle błękitnego morza, z właściwie spokojnej zatoki (którą widać przy podchodzenia do lądowania na maltańskie lotnisko), ale mimo wszystko pozostał jakiś niedosyt – chyba spodziewaliśmy się czegoś więcej. Łodzi było stosunkowo mało. Z pewnością nie setki. Raczej dziesiątki. A może to nie ta pora dnia? A może są naprawiane? A może wypłynęły?
Wioska słynie z jeszcze jednej rzeczy, a mianowicie z codziennego targu (największy w niedzielę), który rozkłada się wzdłuż portu – można na nim kupić podobno wszystko, ale trzeba się tu znaleźć dość wcześnie rano. Wtedy też sporą jego część zajmują stoiska z rybami i owocami morza. One potem trafiają głównie do knajpek przy promenadzie. Nam nie udało się już zdążyć – nad brzegiem zatoki stało już tylko kilka niepozornych straganów z nieco już przygnitymi warzywami i o zgrozo – z plastikowymi, tandetnymi, chińskimi zabawkami! Podobno z roku na rok jest coraz gorzej.
Transport: Do Marsaxlokk dojechaliśmy autobusem z przesiadką na lotnisku i w Bizrebugga (linie X4 oraz 85) To był jedyny raz, jak udało nam się zaliczyć przejażdżkę starym, stylowym busem z lat 60-tych. Powrót w drugą stronę linią 85 w kierunku Valetty.
Masówka
Kolejnym, niestety dużym rozczarowaniem, okazała się słynna Blue Grotto. Najpierw podróż autobusem miejskim linii 75 z Valetty do Wedi – iż -Żurrieq, spacerek nad małą, wąską zatokę (oczywiście w towarzystwie całej masy turystów i wzdłuż straganów z pamiątkami). Widok już od początku odstraszał niezależnego turystę z plecakiem (wycieczki zorganizowne – niekoniecznie). Turystyczne łodzie – właściwie motorówki z parasolami Algidy – żebyśmy nie dostali udaru słonecznego, czekały jedna przy drugiej! Jedna odpływała, druga przypływała. I tak ciągle. Żeby zobaczyć Blue Grotto trzeba z nich skorzystać, ponieważ dostać się tam można tylko od strony morza. W każdej łódce może znaleźć się maksymalnie 8 osób, zakładamy kamizelki ratunkowe, Marcin przygotowuje swój aparat i start! Wyścig ruszył!
Szczerze mówiąc, zorganiozowane jest to wszystko na zasadzie „masówki” – jedni płyną zobaczyć jaskinie i skalne groty, inni już wracają – łódki co chwilę się mijają, hałasując niemiłosiernie (co na to biedne stworzenia morskie? Czy one tu jeszcze są?). No ale nie to jest najważniejsze – oczekujemy z niecierpliwością na zobaczenie skalnych klifów i sześciu jaskiń (wycieczka to „objazdówka” wzdłuż tylu właśnie grot) ze słynną Blue Grotto. Krajobrazy rzeczywiście okazały się piękne, ściany jaskiń i wypełniająca je woda mieniły się przeróżnymi kolorami – zielonym, fioletowym, morskim, granatowym. Idealnie jest podobno wcześnie rano, gdy płaskie światło „wchodzi” wprost do grot. Oświetla ich wnętrze i tworzy różnokolorowe wodne refleksy.
Szkoda tylko, że to wszystko trwało tak krótko i odbywało się tak szybko (wycieczka trwa około 20-25 minut, a ponieważ jest tłok, turyści czekają na swoją kolej – panowie kierujący motorówkami starają się „załatwić” sprawę jak najszybciej – Marcin narzekał, że nie może nawet zrobić jednego porządnego zdjęcia!). Cena wycieczki też nie należy do najtańszych – 8 Euro od osoby.
Refleksje
Dziś zastanawiamy się, czy padliśmy ofiarą pułapki z cyklu „trzeba zobaczyć”, bo fakt uczestniczenia w tak mało subtelnej masówce, wręcz „turystycznym wyścigu” ciągle nam uwiera. To też okazja do rozważania czy warto próbować zobaczyć miejsca, gdzie przemysł turystyczny wypracował w pewnym sensie „monopol” na dostęp do nich, czy może za wszelką cenę szukać alternatywnych mniej znanych miejsc?
Od kilku lat, jak podróżujemy nasze preferencje się bardzo zmieniły. Staramy się uskuteczniać raczej ten drugi sposób. Pierwszy stosujemy tylko wtedy, gdy jest to koniecznie. Ale te dwa miejsca na Malcie generalnie nas zawiodły. Z naciskiem na Blue Grotto, która będzie się nam kojarzyć z nietypowymi „żaglami” – parasolami Algidy.
Byliście na Malcie? A jakie są Wasze wspomnienia?
Na Malcie byliśmy w czerwcu tuż przed wakacjami. Blue Grotte trochę mnie rozczarowała, może dlatego, że byliśmy po południu, gdy już nie było takiego światła. Ale w związku z tym było mniej ludzi, pojedyncze łodzie. Miejsce polecam. Obok jest skalista zatoczka, gdzie można popływać w oczekiwaniu na autobus. Piszę- rozczarowała, bo płynęłam też malutką łódką z Dweyra Bay na Gozo- też podziwialiśmy skaliste wybrzeże Gozo od strony morza z kilkoma grotami, podobnie do Blue Grotte a mniejsza komercja. To miejsce ulubione przez nurków.
Zgadzam się co do marsaxlokk. W niedzielę Straganow z rybami może z 6, reszta ciuchy, torebki, chińszczyzna i trochę pamiątek.. Lodek nie było dużo, port zaniedbany, jest dużo ładniejszych zatoczek. Jechaliśmy tam z bugibby ok 1,5 h z przesiadkami, pokrecilismy się tam max 0,5h i zalowalismy straconego czadu. Ryb nie jadłam, nie wypowiem się co do jakości, ceny wydawały się drogie ok. 15euro
W 100 % zgadzam się z opinią Skalnikka, nic dodać, nic ująć.
Byłam w obu tych miejscach w końcu czerwca, gorąco polecamI
czytając ten text zastanawiałem się jaki cel przyświeca osobom prowadzącym ten blog i jakie mają doświadczenie lub wobec jakich odniesień kreują propagowane opinie. Z jednej strony w necie można wszystko, jednak gdy ktoś decyduje się na opiniotwórczość powinien również rozumieć z tym wiążącą się odpowiedzialność; nie ujmując autorom ten wpis jest mocno subiektywny, zupełnie nie uwzględniający kontekstów i uwarunkowań. Takie podejście jest dopuszczalne na forum np TripAdvisora ale w blogu podróżniczym? Dziennikarstwo podróżnicze jest wielowymiarowe i ma różne oblicza ale hołduje zasadzie fundamentalnej, opisuj fakty opinie zostaw innym
Dość istotną rzeczą może wydać się fakt, że autorzy nie czują się 'dziennikarzami podróżniczymi” a z racji swojego wykształcenia badają turystykę, turyzm i zjawiska turystyczne. Antropopresję ponad skalę należy zawsze uczciwie przedstawić, taką mamy rolę. Choć oczywiście wszystko jest dla ludzi. My i tak baaaaardzo rzadko w porównaniu z innymi blogami publikujemy opinie negatywne.
Typowy Janusz i Grażyna za granicą. Te dwa miejsca są piękne, a 8 euro to koszt śmieszny! W listopadzie mieliśmy 33*C i ludzi praktycznie w ogóle! Wstyd nie dać napiwku bo te 8 euro to nic, 10 euro napiwku to minimalny koszt według mnie za taka wyprawę, facet pokazuje gdzie ładne foto można cyknac, dużo opowiada, nie odjedzie z danego miejsca dopóki wszyscy nie zrobią fotki. Niesamowite przeżycie, a byłem już w wieku miejscach na świcie. Nie wiem jaki jest cel marnować swoją energię na doszukiwanie się negatywów.
Proszę dokładnie się wczytać w argumenty, to znajdzie Pan cel tej energii.
Zgadzam się w 100 % ze Skalnikkiem, byłam w Blue Grotto i Marsaxlokk pod koniec czerwca, warto. Polecam wszystkim.
8 euro to drogi? Hahaha
To jest niestety specyfika miejsc takich jak Blue Grotto. Należy tez zrozumieć, że miejscowi utrzymują się z turystów i im więcej przewiozą tym dla nich lepiej. Sama grota nie jest wielka ale ciekawa. wg mnie warto zobaczyć. Opinie po wizycie są różne. Takich jaskiń na Malcie jest więcej. W zdecydowanej większości dostępne jedynie od morza. Warto rozważyć wynajęcie łodzi i opłynięcie ich samemu.
wybieram się na Maltę we wrześniu i szukam sensownych informacji – a tu…narzekanie za narzekaniem. Czego Ty się człowieku spodziewałeś? Że tylko Ty tam będziesz? Trzeba było lecieć w grudniu – po sezonie. Aaa – podróżować to znaczy poznawać – wszystko i wszystkich- szczerze – wcale mnie nie zniechęciłeś – wręcz przeciwnie — jeszcze bardziej chcę właśnie odwiedzić TE miejsca. Ja umiem cieszyć się z nawet najmniejszych rzeczy, szukać pozytywów, a nie lecieć tyle km i…narzekać…O ZGROZO!!
Pozdrawiam i życzę innych idealnych wakacji!
Nie ma problemu. Ale nasza rola jako blogerów jest inna. Blogów jest mnóstwo. Na pewno znajdziesz również takie, które chwalą dane miejsce mocniej itd. Nas baaaaaaaaaaaardzo rzadko coś zawodzi. Widzimy pozytywy we wszystkim. W tych dwóch miejscach po prostu nieco mniej. Tak wyszło 🙂
Najśmieszniejsze jest to ze wszyscy szukają tych nieturystycznych miejsc… pogódźmy się z tym. i tak będąc nawet alternatywnymi turystami jesteśmy częścią tej machiny. chcesz przeżyć coś prawdziwego? zamieszkaj w danym miejscu!
Byłem na Malcie pod koniec marca. Polecam wycieczki samodzielne. Mieliśmy tylko wykupiony hotel w centrum ze śniadaniem. Resztę jedliśmy na mieście. Tanio, smacznie i dowolnych porach. Ludzie fajni. Dużo Polaków mieszkających i pracujących na wyspie. Dużo turystów z całego świata. Szkoda, że Lazurowe Okno zawaliło się 3 tygodnie przed naszym przyjazdem. Tyle milionów lat było i nie mogło poczekać. Ale i tak było wspaniale. Polecam.
Witam
Bylam na Malcie i wspaniale ja wspominam. Nie lubie tloku wiec robie sobie wypady zima gdy turystow jwst jak na lekarstwo….tak tez i bylo z Malta. W marcu jest wspaniale i bez tloku. Mozna delektowac sie wspanialymi widokami i cisza
Serdecznie polecam
ile czasu zajęła Wam podróż ze Sliemy do Blue Grotto. Pomimo negatywnych opinii rozważam poranną wycieczkę, zanim syn jeszcze zje śniadanie 🙂 -jak piszecie szybki kurs łódeczką z nadzieją na dobre światło i kilka zdjęć.
Szczerze? Brzmi jak recenzja malkontenta. Wystarczy wybrac sie poza sezonem,kiedy i tak jest cieplo ale nie ma tabunów. Wystrczy pokrecic sie po uliczkach, wstac o wlasciwej porze i zachwycac sie kolorami w jaskini a nie spac do poludnia i skiełczec ze nic ciekawego. Zdjecia da sie zrobic bez problemu
Dzięki za opinię. Na szczęście mamy prawo do swojej, bo to nasz blog :DD
Odniosłem takie samo wrażenie… Nie wiem czego się spodziewaliście po atrakcji turystycznej takiego kalibru? Nie staram się być niemiły, w przeciwieństwie do Was. Stwierdzam fakt.
No cóż. Zwiedziliśmy z 60 krajów, widzieliśmy ze 120-130 trakcji podobnego kalibru. O każdej mamy swoje zdanie. Czasami mieliśmy szczęście, być może czasami pecha. Wspomnienia z Blue Grotto będą takie. Antropopresja i pośpiech. Subtelne przeżycia ograniczone do minimum.
W Marsaxlokk nie byłam więc nie będę się wypowiadać. Za to po zwiedzeniu jaskinia Ghar Dalam pojechałysmy do Birżebuggi. Spokojnie, cicho, ładny mały port. Ciekawostką była woda (jak się później okazało morska) wypływająca ze studzienki kanalizacyjnej na zakręcie…. Pływały w niej ryby… Przy linii rozdzielającej jezdnie… 🙂
Blue Grotto – wiał tak silny wiatr, że łodzie nie pływały. Za to było prawie pusto. O brzeg biły ogromne fale. Było wspaniale. 🙂
Niestety miałem tak samo z Blue Grotto w takim sensie, że widząc tą całą komercję i kolejki do łodzi daliśmy sobie ze znajomymi spokój… . Na Gozo przy Lazurowym Oknie jest fajna alternatywa, gdzie przez wąską szczelinę w skale można popłynąć łódeczką na otwarte morze i podziwiać Okno „od dołu” 🙂
Na Gozo niestety już nie ma:-(
Jeśli chodzi o Blue Grotto, to w zasadzie mam identyczne odczucia, czyli lekkie rozczarowanie. Chociaż z drugiej strony, czytałem wcześniej jak to zwiedzanie wygląda i wiedziałem, że szału nie będzie. Na szczęscie nie było tłumów (wrzesień), na łódkę nie musieliśmy czekać, tylko ona na nas, no i nie było parasolek Algidy 🙂
No i żałuję też, zdjęć… których nie zrobiłem. Łupinka ciągle trzęsie, buja i chlapie.
Wpis niby negatywny, ale zdjęcia jak zwykle klasa 🙂
Dziękujemy serdecznie za słowa uznania:)
W Marsaxlokk jest jedna fajna knajpa – wygląda jak speluna przy nadbrzeżu, ale to najbardziej maltańskie miejsce, jakie znaleźliśmy, świetny klimat, świetne, tanie żarcie wśród lokalsów.
proszę podaj nazwę w Marsaxlokk tej jednej knajpki w którek można zjęsc coś dobrego.dziekuje bb
nie pamietam 🙁 Ale trzecia albo czwarta od rogu. mam na myśli główne nabrzeże
Blue Lagoon to dopiero Coco Jambo, okropne miejsce – z folderów zapraszających wycina się chyba setki głośnych, rubasznych turystów na odcinku 50 metrów, trzeba było oddalić się o kwadrans drogi w głąb wyspy, by znaleźć ustronny kawałek plaży.
Justyna Cieślik:
My z Marsaxlokk zrezygnowaliśmy z braku czasu i widzę, że chyba dobrze. Natomiast co do Blue Grotto, mamy zupełnie inne wrażenia, może dlatego, że byliśmy tam pod koniec marca, a turystów można było policzyć na palcach dwóch rąk!
Kasia na Rozdrożach:
Moja znajoma mieszkala rok na Malcie i znienawidzila to miejsce zupelnie… Dlatego zakladam, ze nie korzysta przy doglebniejszym poznaniu
Agnieszka Kuczyńska:
W Marsaxlokk jadłam jedyne niesmaczne jedzenie na Malcie (było wręcz paskudne) a do tego najdroższe. łódki robiły miły klimat, ale bez przesady. BLue Grotto olałam, chyba i dobrze
Byłam na Malcie dwukrotnie. Nie mogę zgodzić się co do Marsaxlokk – miasteczko mnie urzekło, położeniem i widokami na kołyszące się kolorowe łódki na morzu 🙂 a tu moja relacja z tego wyjazdu https://podrozniczo.pl/marsaxlokk-rybacka-osada-na-malcie/