Są takie miasta, które za dnia wydają się fajne, niezłe albo poprawne. Ale tuż po zmroku albo już w momencie, gdy zaczynają świecić pierwsze latarnie – wszystko się zmienia. Są olśniewające. Prawda, że takie są?
Singapur. Wróciliśmy właśnie do naszego hotelu, które ulokowanie dodaje „nocnych” wrażeń, bo w jedną i w drugą stronę rozciąga się tutejsza dzielnica czerwonych latarni. Orchard Road, handlowe serce miasta zamknięta, trwa tam właśnie cykliczne święto ulicy, jest tłoczno. Tłumy zajadają się w oparach wymieszanych smaków zarówno w Hawker center w Little India, ale i okolicach Arab Street czy Chinatown, gdzie trwają przygotowania do Chińskiego Nowego Roku. Wszędzie stawiają już złote kozły (czy też kozy).
Singapur wieczorem ożywa i to z przytupem, metro prawie puste, tłumy suną szukać najlepszych miejsc do oglądania bursztynowo – chabrowo – stalowej ferii barw miasta po świcie. Do najlepszych miejsc na spędzenie wieczoru w Singapurze można zaliczyć nabrzeże rzeki Singapur blisko ujścia i ekskluzywnego hotelu Fullerton (z resztą pięknie podświetlonego), aczkolwiek niekoniecznie dla jedzenia, bo dość drogie i za bardzo europejskie oraz w parku na terenie Gardens By The Bay, gdzie po 19.30 rozpoczyna się cudowny, zachwycający, niesamowity pokaz „światło i dźwięk”, w którym futurstyczne drzewa-kwiaty podświetlane są w rytm różnych azjatyckich melodii. Całość warto oglądać leżąc na trawniku. Niesamowite przeżycie. Słynny hotel Marina Sands Bay również jest lekko podświetlany ale najpiękniej prezentuje się na tle lekko zachmurzonego nieba albo z okolic mariny albo z drugiej strony z Gardens By the Bay.
Poniżej wklejamy kilka zdjęć z nocnym miastem. Surowe, bez zbędnej obróbki, bez większego sensu tematycznego, bez planu. Po prostu trochę ujęć z naszych nocnych włóczę ze wspomnianymi wyżej trzema kolorami, które nas interesowały.
O samym Singapurze oczywiście niebawem napiszemy więcej. O samych ogrodach Gardens By the Bay, o atrakcjach, zwiedzaniu i historii miasta również.
W tym roku mialam sie tam wybrać, ale oczywiście znów nie wyszło, bo trafiłąm tanie bilety do /tokio. i lecę. Ale za rok to już na bank :). Swietne fotki. 🙂
Hihi, nadrabiam Motylanezję pomimo zaliczenia w poniedziałek…no ale ile można odkładać na później 😛
Tak się składa, że ten rok to „mój” rok – jestem kozą wg ich kalendarza (rocznik 1991), może zamanifestuje się to tym, że koniec studiów przyniesie więcej swobody w zaplanowaniu jakiegoś (no malutkiego chociaż, no…) wyjazdu? O Singapurze nie marzę póki co, za wysokie progi ;D Drapacze chmur nigdy jakoś mnie nie przekonywały o swojej wartości jako upiększaczy krajobrazu, ale Gardens By The Bay to przykład na to, jak nowoczesne materiały i ciekawa idea mogą iść w parze i kreować coś naprawdę pięknego!
Szkoda, że nie udało Wam się jakiegoś hotelowego deala złapać na hotel Marina. Chętnie bym zobaczyła jak to tam wygląda w środku. Cudowne zdjęcia. Te nocne futurystyczne chyba najlepsze jakie widziałam z Singapuru
Dzięki! Tam chyba nie da się złapać „deala”, ale może nie znamy się jeszcze aż tak bardzo 😉
Singapur to jedno z miejsc, jakie chciałabym zobaczyć przed śmiercią. Za dnia również jest nieziemskie, nocą to już wygląda jak fantastyczne miasto z przyszłości.