Kot, pies myśliwski, osioł i kogut nikomu już niepotrzebni, w trosce o własne życie opuszczają swoje dotychczasowe miejsce zamieszkania i panów, by odnaleźć nowe, lepsze lokum. Udaje im się wspólnymi siłami pokonać zbójników, dotrzeć do Bremy i tam zamieszkać zarabiając na życie muzykowaniem. Fani twórczości Braci Grimm zapewne będą wiedzieli co chodzi. Tak, bo słynne postaci z baśni są bez wątpienia symbolem miasta, o którym mowa. Ale symbolem raczej nieoficjalnym, ponieważ takim jest jedyny w swoim rodzaju ratusz oraz Katedra św. Piotra ulokowana tuż obok niego.
Brema to miasto leżąca nad rzeką Wezerą , które ma bardzo długą historią. Zostało założone przez Karola Wielkiego i na szczęście zachowała się (w przeciwieństwie do Hamburga) w prawie nienaruszonym stanie do dnia dzisiejszego – przynajmniej tak jest w przypadku głównego rynku.
Najlepiej miasto zwiedzać poruszając się po prostu na nogach, nie ma większego sensu korzystać z komunikacji publicznej (brak metra, przygotujcie się na tramwaje), ponieważ wszystkie najważniejsze zabytki znajdują się dość blisko siebie, w obrębie ząbkowanej „Stadtgraben”, czyli miejskiej fosy, która kiedyś skutecznie broniła tego bogatego miasta. Wysiadając na dworcu głównym, poza dawnymi murami i na drugim brzegu fosy, udajemy się w kierunku południowo-zachodnim i miniemy charakterystyczny obiekt, widoczny z daleka – najprawdziwszy młyn – wiatrak, w którym znajduje się kawiarnia. Pod nim dywan kolorowych kwiatów. Nieco poprawił nam nastrój, gdyż pogoda nie była wymarzona. O pogodzie chwile potem.
Na Rynku Głównym dominują dwa przepiękne budynki – jeden świecki, jeden sakralny. Pierwszy to bogato zdobiony ratusz w wezerskim stylu renesansowym. Pochodzi z XV wieku, a przebudowany został w wieku XVII. W jego piwnicach znajduje się winiarnia z największą ilością niemieckich win na świecie. Skosztować tu można najstarszego wina w kraju – z XVII wieku, a wiadomo, że im wino starsze, tym lepsze.
Przed ratuszem wznosi się nieco ponad 10 metrowy posąg Rolanda, a jeszcze nieco dalej budynek gildii kupieckiej, bo przecież Brema zawdzięczała swoją potęgę handlowi właśnie. Ratusz wraz z posągiem Rolanda wpisane zostały na listę UNESCO. Z drugiej strony ratusza zobaczymy długą kolejkę ustawiającą się do pomnika (czy rzeźby) prezentującego osła, psa, kota i koguta, czyli słynnych muzykantów z Bremy. Chwycenie osła za kopyto podobno przynosi szczęście. Stąd ta długa kolejka i nieco „wytarta” noga zwierzęcia. Chwilę przed nami do zdjęcia ustawiają się Amerykanie, chwilę po nas – Japończycy.
Przy rynku możemy podziwiać także urokliwe renesansowe kamienice, tak charakterystyczne dla miast hanzeatyckich. Kolejnym zabytkiem – tym sakralnym jest monumentalna, gotycka katedra św. Piotra. Zachęcająca już z daleka ładnymi połyskującymi w słońcu złotymi mozaikami tuż nad głównym wejściem. Przy rynku wznosi się jeszcze jeden ciekawy kościół do którego także warto zajrzeć – to gotycko-renesansowy kościół Najświętszej Marii Panny. Tuż przy nim „przycupnął” mały domek, specyficznie oparty o kościół. Tutaj Robert Makłowicz zachwalał bremeńskie wursty. Knajpka nazywa się Martin Kiefer a jeden zestaw przepysznej (naprawdę!) kiełbaski z bułką kosztował nas 2,80 euro. Naprzeciwko stoi budka A. Stockhinger & Sohn – również znana i ceniona.
My jednak idziemy nieco dalej, wzdłuż nabrzeża w kierunku południowo-wschodnim do najsłynniejszej i najstarszej dzielnicy miasta – Schnoor (zwanej potocznie Dzielnicą Powroźników, stąd też wzięła się nasza polska nazwa „sznur”). Cudeńko!
Dzielnica ta powstała w X wieku i to tutaj właściwie narodziło się na miasto, budowane początkowo głównie przez rybaków. Mieszkali tu nie tylko powroźnicy także szkutnicy i inni rzemieślnicy. W niewielkich, uroczych, często z zachowanymi autentycznymi elementami pruskiego muru, domkach znajdują się dziś liczne sklepiki z pamiątkami, restauracje, knajpki, małe warsztaty rzemieślnicze. To jedno z najbardziej najpiękniejszych miejsc w Bremie a może i całych północnych Niemiec. Pewnie nie tylko dla licznie przybywających tu turystów. To jedno z takich miejsc o których mówi się „miejsce z klimatem”. Wąskie uliczki, tajemnicze zakamarki, wewnętrzne dziedzińce i ukwiecone placyki, to tutaj standard.
Zupełnie inną niż ta opisana powyżej jest założona w XX wieku przez Roseliusa dzielnica ekspresjonistyczna. Tutaj cegła również dominuje, ale jest to cegła w innym, bo nowoczesnym wydaniu. Trochę Gaudi, trochę bauhaus, trochę neogotyk. Ciekawe, ale specyficzne. Znienawidzone przez hitlerowców, którzy starali się mocno prześladować ekspresjonistów. Turyści zatrzymują się by między innymi po to, by pooglądać i posłuchać dzwonków umieszczonych na szczycie jednego z czerwonych domów. To Carillion z miśnieńskiej porcelany. Obok migają nam symboliczne postaci z panteonu żeglarzy, podróżników i lotników.
Nieco poza miastem (można dojechać tramwajem) znajduje się zupełnie odbiegający od tego co można zobaczyć w najstarszej jego części atrakcja turystyczna – Universum Bremen, czyli Centrum Nauki. Kształtem przypomina – z jednej strony kosmiczny statek, z drugiej morskiego potwora wynurzającego się z jeziora (w rzeczywistości miał przypominać wieloryba). Budynek może spodobać się zwłaszcza miłośnikom współczesnej architektury, no i tym, którzy kochają naukę.
O tym co ciekawego można zobaczyć w otaczającej Bremę Dolnej Saksonii oraz ogólnie Niemcy i co zobaczyć w nich, przeczytacie u Karola z Kołem się Toczy.
Pięknie tam! Chciałabym tam pojechać, tym bardziej, że uwielbiam braci Grimm.
Piękne hanzeatyckie klimaty! Heh kusi mnie i tam kiedyś się wybrać ale kalendarz nie z gumy i Bałkany jednak to moja największa miłość. Pozdrawiam bałkańsko:)
Mam szczęście 😄 jestem w tym pięknym mieście