Blog Nasze relacje i zdjęcia Rejsem do Stavanger. Miasta w bieli, deszczu i street arcie

Rejsem do Stavanger. Miasta w bieli, deszczu i street arcie

Doniosły sygnał dźwiękowy unosi się przez kilka sekund nad wielokolorowymi drewnianymi domkami, białymi willami i soczyście zielonymi wzgórzami. Prom „Bergenfjorden” odpływa z głównego nabrzeża w Bergen punktualnie. Jesteśmy prawie ostatnimi pasażerami.

Na pokład kolosa z czerwono-żółtymi zdobieniami może zabrać na pokład 1500 pasażerów oraz 600 pojazdów osobowych. Tu rozpoczyna swoją podróż z Bergen wzdłuż fiordowego wybrzeża Norwegii przez Stavanger do Danii (Hirthsals) a potem Langesund koło Sandefjord. Płyniemy do Stavanger. Wbrew pozorom to jedna z najwygodniejszych dróg pomiędzy tymi miastami. Loty są nieopłacalne, kolei brak a połączenie drogowe jest nieco pogmatwane i okrężne z uwagi na mnóstwo mniejszych przepraw promowych. Za rejs na tej trasie wydamy 190 zł za dwie osoby plus auto, a płyniemy dokładnie tą samą, widokową trasą, którą luksusowe (i super drogie) liniowce.
Wśród pasażerów sporo Duńczyków, Niemców i Polaków. Wyjeżdżając autem na ląd w Danii jest możliwość dojechania w 7-8 godzin do Polski. To dla podróżujących po Norwegii autem lub pracujących tu wielkie udogodnienie.

To nasz drugi w życiu rejs takim gigantycznym promem. Ostatni raz płynęliśmy z Santorini na Kretę. Jest coś w tych ogromnych promach ujmującego, gdy suną praktycznie bezszelestnie po ciemnych wodach przybrzeżnych, za burtą zmienia się jedynie krajobraz. Jak w filmie. Od prawa do lewa klasyczne wybrzeże Norwegii. Kolejno: wyloty fiordów, w oddali majaczące czapy lodowe na szczytach płaskowyżów, potem mniejsze wzgórza, wyspy, wybrzeże szkierowe. Powinniście pamiętać z lekcji geografii. I ciągle ten sam ale inny obrazek: setki kolorowych drewnianych domów, typowych norweskich rorbu. Jest weekend, sporo Norwegów okupuje swoje domki i wędkuje. Czasami nam machają, ale z rzadka.  Po drugiej stronie rozpościera się pełne morze. Morze Północne, Atlantyk. Gdzieś tam w oddali na środku akwenu stoi kilkanaście platform wiertniczych, źródeł dobrobytu współczesnej gospodarki Norwegii. Po 6 godzinach dopływamy do Stavanger. Norweskiej stolicy przemysłu naftowego i gazowego.

Stavanger uznane zostało za najstarsze miasto Norwegii. To pierwszy z faktów, które nas zaskakują. Co prawda fakt ten jest troszkę naciągany, bo w średniowieczu lokację miasta przenoszono, ale Hjalmar,  nasz przewodnik w nocnej wspinaczce na Preistekolen kategorycznie podtrzymuje wyższość Stavanger nad Bergen w tym aspekcie.
Miasto założone zostało już w 11 wieku i szybko stało się najważniejszym biskupstwem w tym rejonie Norwegii. Później straciło miano lidera na rzecz Kristiansand. Złoty wiek wrócił tu z czasem rozwoju przemysłu. Przetwórstwa rybnego i stoczniowego. A potem naftowego.

Co warto zobaczyć w Stavanger?

Na zwiedzanie miasta pobieżnie wystarczy dosłownie kilka godzin. I wszędzie pieszo. Na szczegółowe raczej cały dzień. Przy czym pamiętajmy, że dzień dniowi nierówny w Norwegii. Gdy tu byliśmy słońce zachodziło w pół do dwunastej w nocy 🙂

Białe Stare Miasto

Stare Miasto (Gamle) rozciąga się zastanawiająco dziwnie, obok klasycznego serca miasta, po drugiej stronie nabrzeża. Kiedyś większość tych drewnianych domków, których skupisko jest największe w całej Skandynawii, mających nawet po 300 lat była kolorowa, co znaczyło konkretnie kto przynależy do jakiego stanu społecznego (białe bogaci, czerwone biedni), jednak obecnie wszystkie domy są wymalowane na biało.
– Taka moda – tłumaczy nam, szefowa marketingu stavangerskiego biura turystyki, dodając, że ponadto ogromne pieniądze mieszkańcy, również miast, przepuszczają na kwiaty. W istocie, każdy dom i jego przydomowy ogródek a nawet wręcz otoczenie wycieraczki przed głównym wejściem, biją feerią barw i kwiatów. Wbrew pozorom klimat w tej części Norwegii jest bardzo łagodny. W ujęciu całorocznym nawet łagodniejszy niż w Polsce. Szkoda, że akurat w tym momencie z nieba rozpadało się konkretnie. To był jedyny opad w czasie naszego pobytu w Norwegii.

Muzea: Morskie i konserw

W miejscu, gdzie kończy się urokliwe Old City i zaczyna główny plac miasta i port, stoi budynek Muzeum Morskiego Stavanger, prezentującego głównie bogatą historię tych czasów, które dawały miastu bogactwo: połowy dalekomorskie, pierwsze statki rejsowe. Mieści się w miejscu, gdzie kiedyś byłmagazyn portowy. łatwo torozpoznać po żurawiu pod dachem, tym samym co w Gdańsku. naprzeciw budynku przy nabrzeżu zacumowane są dwa zabytkowe statki z XIX wieku – Sand’s Anna i Wyvern.  Po drugiej stronie w niepozornym ale ciekawym budynku dawnej wędzarni i fabryce z ocalałym kominem znajduje się Muzeum konserw. Brzmi śmiesznie, ale to bardzo ciekawa placówka, pokazująca historię i specyfikę mało znanego przemysłu, który w czasie boomu na połowy śledzia i sardynek dały w XIX wieku miastu pierwszy impuls gospodarczy.

Dzielnica Boreviga i kolorowa uliczka Holmegata

Alternatywą dla starego miasta (czy też z uwagi na rozmiar – miasteczka), również wpisaną do rejestru zabytków jest dzielnica Boreviga po północnej stronie nabrzeża. Tu większość obiektów to restauracje, knajpki, lokale usługowe. Charakterystycznym i najbardziej widocznym obiektem tu jest wieża Valberg, kiedyś wieża obserwacyjna, nadzorująca ruch w porcie (Vagen), dziś nie ma to chyba sensu, bo całość zasłaniają dwa gigantyczne niemieckie liniowce. Takie obiekty to już stały element krajobrazu miasta, które tylko drogą morską odwiedza 190.000 ludzi rocznie.

Ovre Holmegata. Ta szalona kolorowa uliczka jest efektem społeczno-urbanistycznego eksperymentu, który się chyba udał. Wybierze jedną, przykładową ulicę, zdecyduj, by każdy dom położony przy niej przemalować na inny kolor, zachęć do otwierania knajp ulgami i pomocą w najmie – zyskaj nową, alternatywną przestrzeń, w której ciągle coś się dzieje i warto przebywać, spotkać się, pobawić. Do późnej nocy. Dziś potocznie zwana „norweską Nothing Hill”. W jednej z bocznych uliczek widzimy interesujące malowidła. Przy tej okazji dowiadujemy się o najświeższej dumie Stavanger – szlaku streetartu i dziełach wielu znanych artystów z całego świata. Stavanger co roku organizuje festiwal poświęcony streetartowi – NuArt.

Muzeum norweskiego przemysłu naftowego

Osobliwe muzeum znajdujące się przy północnym nabrzeżu, blisko geoparku, będącego śladem po instalacji artystycznej, gdy Stavanger było Europejską Stolicą Kultury 2008 wraz z Liverpoolem. W środku wszystko, co chcesz wiedzieć o norweskim złocie. Skąd się wzięło, jak go eksploatowano,od kiedy. Jak wyglądają platformy wiertnicze, jak się je buduje, jak ciężka była praca nurków i w końcu… którędy podąży kraj wobec wyzwań nad poszukiwaniami zielonej energii. Możesz wybrać własne wyjście. Być za dalszym eksploatowaniem szelfu albo przeciw.

Szlakiem Street Artu

W wielu miejscach miasta, głównie poza zabytkową substancją centrum znajdziecie mnóstwo ciekawych przykładów sztuki ulicznej. I to takiej nietypowej, nietuznkowej, nawet dla znawców tematu. Najwięcej znajduje się w poprzemysłowej dzielnicy i w okolicach dawnego browaru, służącego dziś za centrum kultury alternatywnej Tou Scene. W jednym z przepierzeń oglądamy pracę słynnego Dismalanda. W Stavanger malował też Mariusz Walas, jeden z najsłynniejszych obecnie streetartowców, czyli M-City. Nieformalny szlak ma nawet swoje wycieczki z przewodnikiem. Organizowane są w soboty. Szkoda, że brak mapy papierowej lub interaktywnej.

Park miejski i Katedra Św. Svithina

Niestety przed nami schowała swój ciekawy, niski fronton, gdyż trwała renowacja, ale obiekt jest wart uwagi. To najstarsza, autentyczna romańsko-gotycka budowla Norwegii. Obok słynnej katedry w Trondheim. Co ciekawe zarówno architekci jak i pierwsi kapłani pochodzili z Wysp brytyjskich. Tych samych, które wcześniej Normanowie podbili. Ot, wymiana know-how 🙂 Centralnym, zielonym punktem miasta wydaje się Breiavatner, sztuczne jezioro z ozdobną fontanną w środku, wokół którego ciągnię się park oraz XIX-wieczne secesyjne budynki drewniane i pawilony. Po południowej części mamy terminal autobusowy i dworzec kolejowy. W tych okolicach jest też największe nagromadzenie hoteli i jedyny katolicki kościół w mieście. Oczywiście w niedzielę o 13:00 99% osób tutaj na mszy to byli… Polacy 🙂

Pamiątka po słynnej bitwie

Kilkanaście minut drogi na południowy-zachód od centrum znajduje się park i skała nadmorska z pomnikiem Trzech Mieczy (Sverd i fjell). Ktokolwiek ma delikatne pojęcie o historii Skandynawii musi znać Bitwę pod Harfsjord, kiedy to Harald Pięknowłosy rozgromił flotę swoich wrogów (inni normańscy władcy) i po raz pierwszy zjednoczył kraj pod nazwą Norwegia. Symboliczne miejsce dla każdego Norwega znajduje się na trasie autobusu lotniskowego z Sola do miasta i w drugą stronę. Dla niektórych ciekawostką może być fakt, że znajduje się tu jedyna miejska plaża, Mollebukta. Druga, dużo większa, leży przy lotnisku Sola.

Okolice Stavanger

Od Stavanger na południe aż do Kristiansundd ciągnie się najcieplejszy fragment Norwegii, tzw. Norweska Riwiera. To określenie trochę na wyrost, ale przy lotnisku Sola funkcjonuje wybrzeże piaskowe, pokryte plażą Solastranden, ulubione miejsce wypoczynku stavangerzan. Przypomina bardziej wybrzeże Niemiec czy Polski, niż Norwegii. Przy czym woda maksymalnie osiąga latem 16 stopni. Oprócz wspomnianej już wspinaczce na Preikestolen można pomyśleć o drugiej bardzo znanej atrakcji przyrodniczej Norwegii. Czyli głazu zawieszonego w powietrzu w Kjerag. Trzecią atrakcją do „skalnego kompletu” jest Trolltunga ale to już nie te rejony.

Informacje praktyczne

Stavanger jest czwartym co do wielkości miastem Norwegii. Ale nam wydaje się bardzo malutkie. Położone raczej na płaskim terenie, dltego na próżno szukać tu punktów widokowych jak w Bergen czy Alesund. Takowym może być ewentualnie parkowe wzgórze Tastaveden na północ od centrum. Oprócz promu z Bergen i Hirthsals miasto połączone jest mniejszymi w tym z miasteczkie Tau. To ważne połączenie w kontekście wyprawy na słynną półkę skalną Preistekolen nad Lysefiord. Z resztą z portu w Stavanger wyruszają co godzinę promy wycieczkowe na rejs po tym pięknym fiordzie. Preiste można zobaczyć wtedy z dołu. Pamiętajmy jednak, że terminal na bliskie kursy jest w centrum ale na dalekie, znajduje się poza centrum – w Risavika. Przy rezerwacji promu Fjordline można zakupić autobus do centrum.
Stavanger połączone jest jedną linią kolejową z Kristiansund i Oslo. Podróż do stolicy trwa niecała 8 godzin. Można też nocnym z kuszetkami. Ale to droga impreza – około 400zł. Jeśli bardzo będziemy chcieli przetransportować się ze Stavanger do Bergen za pomocą autobusu to funkcjonują linie Nor-Way Bussekspress. Cena biletu wynosi 240 zł a podróż trwa niecałe 6h, tyle co prom Fjord Line, tylko, że ten kosztuje ok. 95 zł od osoby. Pokonując tę samą trasę samochodem wydalibyśmy w przybliżeniu 350 zł, licząc lokalne promy, opłaty drogowe i paliwo.

Do Stavanger dolecimy ze Szczecina, Gdańska, Krakowa i Katowic tanimi liniami 2x w tygodniu lub codziennie KLM z Krakowa, Warszawy i Gdańska z króciutką przesiadką w Amsterdamie od 640 zł w dwie strony. To wygodny lot, bo z Amsterdamu do Stavanger przez morze lot trwa zaledwie godzinkę. Samochodem z Polski dojedziemy przez Niemcy i Danię, skąd codziennie wieczorem wypływają promy bezpośrednio do Stavanger. Rejs trwa ok 10 godz. i kosztuje od 780 z. w jedną stronę za pakiet 4 osoby, samochód i fotele lotnicze.

Nota partnerska: #Motylorwegia – Nasz wyjazd do Norwegii odbył się dzięki zaproszeniu firm Novasol i Fjord Line oraz Regionu Stavanger. Dziękujemy za pomoc w organizacji podróży.

       

Więcej zdjęć:

Ilość komentarzy: 3 - dołącz do dyskusji!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

  • Moją norweską przygodę rozpocząłem od zwiedzania Stavanger oraz okolicy i była to miłość od pierwszego spojrzenia, ale może dlatego, że pogodę miałem idealną. Teraz myślę, o tym aby wrócić do Norwegii i zobaczyć kolejne regiony tego pięknego kraju.

  • Przemek says:

    Hej, co do bitwy na Hafrsfjordzie to tak naprawdę nie wiadomo, czy tak naprawdę miała miejsce. Co prawda jest opisana w sagach, ale jak wiadomo sagi to mieszanina baśni i prawdy. Co prawda naukowcy chcą zeskanować cały ten płytki fjord w poszukiwaniu jakichkolwiek dowodów na potwierdzenie tej bitwy, ale póki co marnie to wygląda.

    Co do słowa fiord. Nie ma takiego słowa 🙂 Jest słowo „fjord”, które wymawiamy jako „fjurrr”. To taka ciekawostka, którą jest w stanie wyłapać ktoś, kto tam mieszka.

    No nic. Gratuluję pasji, gratuluję bloga i gratuluję spokoju ducha. Bo to bardzo ważne. A przy okazji zapraszam do siebie, gdzie w dużej mierze piszę o Norwegii, ale nie tylko. Aha, SrebrnyKompas pl Pozdrawiam!

  • Przemysław says:

    Co Kjerag, to powiedziałbym, że nielekko tam dotrzeć. To 150 km jazdy samochodem. Można też promem z Lauvik do Lysebotn i bardzo krętą drogą w górę (przy tej drodze słynna Drabina Trolla to spacerek) na parking i w drogę do Kjeragbolten.

Dołącz do naszego newslettera!

Hej! I jak Ci się podoba na naszym blogu? Jeśli wszystko OK to mamy propozycję: Dołącz do ponad 13o tys. śledzących nas osób. Wysyłamy mail jedynie raz na tydzień. Zero spamu, tylko nowe wpisy, super okazje, triki, promocje lotnicze i podróżnicze poradniki. *POLITYKA PRYWATNOŚCI