Powiada się, że Apulia skrada serce, nawet tym którzy wiele widzieli i wiele przeżyli. Nawet tym, który zjeździli połowę Włoch i z niejednej karafki z winem pili, gdzieś nad Morzem Śródziemnym. Apulia jest po prostu inna i dlatego zaspokoi oraz zaskoczy każdego miłośnika południowych klimatów. Owszem nieco płaska, ale jak przy dobrym serniku, po odkrojeniu każdego jej kawałeczka, smakuje wybornie. Inne niż wszędzie budynki, inne ulokowanie miasteczek, inna szata roślinna, inna historia, mocno bizantyjska i normańska. Nawet oliwa z oliwek smakuje tu inaczej.
Zapraszamy Was do subiektywnego zestawienia miejsc, które warto zobaczyć w środkowej części Apulii. Atrakcje, zabytki, turystyczne hity ale też mniej znane perełki. A ponadto sporo porad w tym gdzie zaparkować tanio lub za darmo. Opcja idealna na 10 dni urlopu z wynajętym samochodem.
Północ czyli Półwysep Gargano (ostroga buta) oraz południe czyli Półwysep Salentyński (obcas buta) zostawiamy na inne okazje i inne artykuły.
Apulia – informacje ogólne: Klimat, transport, dla kogo?
Apulia jest obecnie „na topie” i naszym zdaniem dobrze. Tak, jak znamy Włochów z różnych części, to stwierdzamy, że Pugliese są chyba najbardziej lubianymi „południowcami”. Apulia słynie z najlepszej oliwy, karczochów, najmniej deszczowej pogody i z naprawdę dobrych cen, jak na Włochy. Zimą im dalej od Adriatyku tym chłodniej, za to nad morzem mocno wieje. Ale patrząc na wykresy i tak Apulia posiada sporo dni słonecznych w roku. Włosi lubią tu wypoczywać w agroturystykach.
Dla kogo? Na pewno dla miłośników poszukiwania i poznawania „innych Włoch”, smaczków historycznych, smaczków na talerzu i morskiego wybrzeża. Dla kogo niekoniecznie? Dla wędrowców i miłośników gór, widoków i soczystych gajów cytrynowych czy pomarańczowych jak np. w Amalfi. I dla tych co lubią krótkie, ale treściwe wypady samolotowe.
Jeszcze nigdy Apulia nie była tak dobrze skomunikowana z Polską. Loty do Bari proponuje aż kilka polskich miast a na dodatek do dyspozycji mamy też loty do Brindisi z Katowic. Można też połączyć dwa lotniska i zaplanować podróż zaczynając w Bari a kończąc w Ostuni i Brindisi.
Na lotnisku w Bari wypożyczony został przez nas (w wypożyczalni Maggiore) świeży Citronen C3. Na miejscu dokupujemy dodatkowe ubezpieczenie, gdyż: a) jest to nasze pierwsze w życiu wypożyczenie auta na całą podróż i b) od razu zrobiliśmy to na południu Włoch!
Koszt całości zamknął się w okolicach 2000 zł na 4 osoby. Plus paliwo. Natomiast samochód z uwagi na Mateusza miał automatyczną skrzynię, stąd nieco większa kwota. O wynajmowaniu auta we Włoszech przeczytacie u Mateusza i Basi na blogu. Bez auta jak najbardziej też się da. Co udowadnia poniższa mapa. Z Bari kursują też autobusy dalekobieżne, sami skorzystaliśmy np. z Flixbusa za 5,99 eur do Neapolu. Ale są też do Foggi, Benewentu czy Crotone. Kursują też np. do Matery (podobnie jak z Brindisi).
Lotnisko w Bari znajduje się blisko miasta a do centrum dowiezie nas w 18 minut czerwona linia metra za 5 eur. Bilety kupicie m.in. w automacie przy wejściu na perony. Choć metro to potoczna nazwa, bo to kolejka podmiejska. Z dworca głównego na stare miasto jest około 10 minut drogi. My zamieszkujemy w apartamencie blisko starej części miasta, ale jednocześnie blisko dworca. Dla niektórych Bari może być więc główną bazą. Ale o tym później.
Bari
Oczywiście, że Bari cierpi. Cierpi z powodu swojej roli miasta przylotowego, cierpi jako stolica regionu, metropolii, jak na południowowłoskie warunki, cierpi też z powodu niesłusznej opinii miasta niebezpiecznego, bo portowego.
Tymczasem wydaje nam się, że Bari wypada, czy też powinno się zobaczyć, podczas podróży po Apulii i dać mu szansę. Albo na pierwszy, albo na ostatni dzień.
Zwłaszcza dla nas, Polaków, jego stare miasto może być interesujące, bo snując się ciekawymi wąskimi uliczkami (wyszukujcie małych kapliczek w ścianach) i mijając XIII-wieczny zamek Normanów, (tak tych Normanów), potem przejęty przez Szwabów, (ale nie tych szwabów) i finalnie przebudowany przez Sforzów (tych Sforzów), dotrzemy zygzakiem do bazyliki św. Mikołaja, arcydzieła architektury romańskiej, kryjącej w sobie zarówno relikwie św. Mikołaja (tak tego św. Mikołaja) jak i mauzoleum Bony Sforzy. Tak tej Bony, królowej Polski. Ufff. Sami widzicie, że warto.
Po starym mieście warto się przespacerować, bo tak wielkiego w Apulii już nie zobaczycie nigdzie, nawet w Lecce czy Foggi. Nas zainteresował też zachowany fragment rzymskiej drogi, niezwykle cenny, bo tu w porcie jak i w Brundusium kończyła się słynna Via Appia i dalej kierunek Grecja i Bizancjum. Miejsce znajduje się tutaj.
Porada: Wiele osób bez samochodu ustanawia Bari jako bazę wypadową po środkowej Apulii i to jest też niezły pomysł. Bo połączenia kolejowe są tu we wszystkie trzy strony, i tanie. Widzicie to na zielonej mapie powyżej. Ale ciężko będzie odwiedzić rejony takie jak Alta Murgia czy Castel del Monte a wypad do Matery czy Graviny, choć możliwy, będzie długi. Wobec tego polecamy Wam nasz hotelik Grandi Stazioni, blisko dworca kolejowego.
O samym Bari bardzo dużo i od serca napisała Ania z Primo Cappuccino. Natomiast jako bazę do zwiedzania ustanowiła sobie Patrycja z Travelover.
Monopoli
To była piękna niedziela – słoneczna i ciepła. Idealna na wycieczkę do Monopoli. Tak nam się wydawało. Początkowo było spokojnie, ale z czasem liczba turystów rosła i rosła. W końcu trudno było się przebić przez wąskie uliczki tego uroczego miasteczka, a szum fal obmywających stare mury obronne, zagłuszały rozmowy i śmiechy. Było jak w ulu. Wytłumaczenie proste – włoskie święto narodowe.
Dobrze, że przyjechaliśmy tu w miarę wcześnie i gdy Monopoli zaczynało pękać w szwach, my powoli wracaliśmy. Tak jak w każdym tego typu miasteczku, najpiękniejsze są po prostu jego zakamarki, małe ukwiecone placyki i wąskie ulice, nad którymi suszy się pranie. W Monopoli zakamarki te mają wiele różnych oblicz. No bo czy stary port, w którym zacumowało mnóstwo niebieskich łódek rybackich, zamknięty fasadą pięknych weneckich elewacji kamienic, nie jest takim zakamarkiem właśnie? Albo otoczone ze wszystkich stron białymi budynkami i błękitnymi motywami podwórka? Zdecydowanie Monopoli przypadnie do gustu miłośnikom odcieni niebieskiego. Warto też wstąpić do katedry Maria Santissima della Madia, choćby z uwagi na ciekawe schody, kierujące… za i ponad ołtarz.
Porada: Samochód zaparkowaliśmy dość daleko od centrum miasta ( i za darmo) ale dzięki temu, mieliśmy okazję zobaczyć Monopoli z innej perspektywy i pozachwycać się kwitnącym wiosennym kwieciem na wapiennych połaciach tutejszego wybrzeża. Miejsce parkingowe proponujemy tutaj.
Polignano a Mare
Wielki konkurent Monopoli, bardzo podobnie i blisko położony. Ale… chyba z jeszcze bardziej charakterystycznym widokiem. Kojarzycie?
Porada: Ponieważ tu również zaparkowaliśmy nieco dalej od centrum, na dzikim parkingu przy Lido Cala Paura, znów przeznaczyliśmy czas na przyjemny spacer, podziwiając wapienne zatoczki (Cala właśnie) i klify, zamykające miasteczko od północy. W miejscu pomnika Frederico Modugno zaczyna się właściwe Polignano. Wcześniej, zalecamy Wam przyjemnie położone i wyjątkowo niedrogie miejsce do jedzenia – „La Tana Marma”. Nie jest to wykwintna restauracja, ale podążaliśmy za weekendowymi Włochami a przygotowywane i obrabiane owoce morza można było podglądać na żywo. Smacznie i niedrogo. Tylko pizza wyjątkowo „mokra”.
Castellana Grotte
Tu teoretycznie wszyscy zapominają zajrzeć, bo czy może być tu jaskinia, skoro nie jesteśmy w górach? No cóż, tu właśnie uzmysłowimy sobie jak fascynującym zjawiskiem jest Apulia. Niby płaska, choć czasami pełna urwisk, klifów i wapiennych formacji skalnych. Apulia to własnie taki sernik a tu możemy zobaczyć co się kryje w środku tego ciasta. Jaskinia Grotte di Castellana znajduje się blisko stacji kolejowej na linii L1 z Bari do Putignano. Wstęp kosztuje 12 euro oraz 16 euro (w zależności od trasy – krótsza/dłuższa) ale inność tego miejsca i bardzo łatwa, ale interesująca trasa, pozwalają wpisać ją na listę Must See, zwłaszcza jak znudzimy się miasteczkiem nr 10 podczas naszej wizyty w Apulii. W głębszych komorach nie można robić zdjęć ale i tak główna (gigantyczna) z wielkim oculusem w stropie, pozwala poczuć się jak w niesamowitym, fantazyjnym świecie.
Więcej zdjęć i informacji o jaskiniach na blogu Podrozowacnajlepiej.pl
Castel del Monte i Alta Murgia
To była nasza najdalsza wycieczka podczas pobytu w Apulii. Z Putignano do wpisanego na listę UNESCO Castel del Monte jedzie się jakieś 1,5 godziny samochodem. Wystarczająco, by znaleźć w czeluściach plecaków i portfelów 1 centowej monety, na której uwieńczono ten idealny architektonicznie średniowieczny zamek zbudowany na polecenie Fryderyka II. Jednocześnie jest on bardzo ciekawie położony, na wzgórzu, na który trzeba się wdrapać, by dojść do celu. Droga jest przyjemna, bo wiedzie przez pachnący sosnowy las. Zbudowany na planie ośmiokąta foremnego z ośmioma zewnętrznymi wieżami i ośmioma oknami, dominuje nad płaską, pustą okolicą, o tej porze rok zieloną i tonącą w małych kwiatach. Sam zamek jest bardzo tajemniczy, istnieje wiele wątpliwości dotyczących jego powstania i przeznaczenia, a także sporo legend (być może nie przez przypadek powtarza się tu cyfra osiem). Wystarczy wejść do środka, by poczuć specyficzną atmosferę tego miejsca.
Bilet do wnętrz Castel del Monte kosztuje 7 euro (ulgowy – 2 euro). Zwiedzać go można: od 1 października do 31 marca w godzinach od 9:00 do 18:30, a od 1 kwietnia do 30 września od 10:15 do 19:45. Więcej informacji możecie znaleźć na stronie Castel del Monte.
Płaskowyż Alta Murgia to natomiast chyba jeden z najczęściej pomijanych skarbów Apulii.
Castel del Monte leży na terytorium Parku Narodowego Alta Murgia (Parco Nacionale dell’Alta Murgia), ciągnącego się mniej więcej pomiędzy Minervino Murge, a Santeramo in Colle. Wracając z zamku ale także kierując się w stronę Graviny, zatrzymaliśmy się w kilku ciekawych miejscach zlokalizowanych na terenie tego objętego ochroną pasa przyrody. To głównie białe skałki, przypominające te nasze z Jury Krakowsko-Częstochowskiej, groty i wąwozy. No i dywany kwiatów, dokładnie dzwonków apulijskich, które w kwietniu pokrywają fioletem hektary pól. W maju ustępują makom. Cały teren należy do jednego z najrzadszych krajobrazów Włoch: stepowego z małą ilością wód i wieloma samotnymi drzewami. Nazwaliśmy go więc „sawanną Italii”.
Alberobello
To miasteczko – znak rozpoznawczy Apulii, pełne tradycyjnych, kamiennych domów, zwanych Trulli. Jest ich tutaj dzisiaj około 1200. Niektóre wciąż podlegają renowacji, więc zniszczonych i zapuszczonych (jakie można spotkać rozsiane po okolicy) raczej tu nie zobaczymy. Radzimy pojawić się tu wcześnie rano (koniecznie zabierzcie ze sobą okulary przeciwsłoneczne, bo słońce niemiłosiernie odbija się od białej zabudowy). Wąskie uliczki wiodące wzdłuż domków, a nawet główna droga dzieląca miasteczko na pół, czyli Largo, są wówczas puste. No ale z drugiej strony, wspaniale jest też pojawić się tutaj pod koniec dnia, na zachód słońca, który na tle tych stożkowych domków prezentuje się wybornie. My nie potrafiliśmy się oprzeć i przyjechaliśmy tu dwa razy – rano i na zachód słońca, nad wygrzanymi śnieżnobiałymi kopułami szaleją stada jaskółek.
Samochód zaparkowaliśmy na pobliskim prywatnym parkingu „Centro Storico” pośród oliwnych drzewek.
– Co tak mało? – zapytacie? No tyle. Alberobello to „must see” ale i turystyczna pułapka, więc można, wypada, ale nie trzeba. Chyba, ze w komplecie z Locorotondo.
Natomiast więcej na temat samego Alberobello i okolic, a także o tradycyjnej apulijskiej zabudowie, pisaliśmy w innych tekście.
Locorotondo
Kolejne pięknie ulokowane miasteczko, które wydało nam się jednak nieco inne od wszystkich. Bardziej eleganckie i bez wątpienia spokojniejsze od oddalonego jedynie 8 kilometrów Alberobello. Dlatego polecamy właśnie tutaj uciec ze słynnego kuzyna i tu odpocząć od tłumów. To co wyróżnia Locorotondo od pozostałych miasteczek tej części Apulii, to bez wątpienia zabudowa. Bardzo „andaluzyjska”. Można dostrzec tu piękne zdobienia elewacji, płaskorzeźby, kute balkony, kamienne łuki i wąskie schody prowadzące na piętra. Jedno pozostaje niezmienne. To kwiaty, które „wychodzą” niemal z każdego zakamarka. Dojedziecie tu pociągiem lub lokalnymi busami. A jeśli autem to darmowy parking znajduje się przy cmentarzu, skąd do miasteczka prowadzi genialna aleja cyprysowa.
Selva di Fasano
Ktokolwiek mówi, że Apulia jest najnudniejszym regionem Włoch z uwagi na ukształtowanie ma rację, ale… też jej nie ma. Jednym dowodem była wspominana wcześniej jaskinia, drugim, niesamowity uskok skalny, który ciągnie się około 20 km i równolegle do Adriatyku. Oto jeden z widoków w tym miejscu:
Selva di Fassano to wspaniałe miejsce, położone z dala od ruchliwych miast i miasteczek. Rozłożyło się w równie wspaniałym i kojącym otoczeniu sosnowych lasów. Tutaj właśnie, na tym zielonym wzgórzu, rozlokowały się wille bogatych arystokratów z przełomu XIX i XX wieku w zacienionych ogrodach. Często z widokiem na rozległy krajobraz Doliny Valle D’Idria lub w druga stronę, nieodległego morza. Przyjemnie tu i zupełnie bez śladu turystów.
Szczególnie osobliwie prezentuje się jedna ze wspomnianych willi. To Villa Minareto, która oglądana tylko ze zewnątrz, przenosi nas swoją architekturą w świat orientu. Łany zielonych jeszcze zbóż łagodnie poruszają się po wietrze, kwiaty roztaczają swój delikatny zapach mieszający się ze słodkim, charakterystycznym zapachem sosen. Pięknie tu.
Więcej o Selva di Fassano wraz ze wskazaniem konkretnych punktów widokowych przeczytacie tutaj. Osobiście polecamy też punkt widokowy Loggia di Pilato. To wszystko jest nasz autorski wkład w podróż po Apulii, nie znajdziecie tych miejsc w przewodnikach.
Ostuni
Najbardziej białe miasto z wszystkich apulijskich na trasie do Ostuni. Nie przyjeżdżajcie tu bez okularów słonecznych!
Gdy spacerowaliśmy, po niemal opustoszałych uliczkach, nie mogliśmy oprzeć się wrażeniu, że to kolejna apulijska wersja andaluzyjskich pueblos blancos. Czasem, ze względu na błękitne wykończenia – ramy okienne, czy drzwi wielu budynków, przychodziły nam też na myśl tunezyjskie lub też greckie miasteczka. Kwiaty, szczególnie tak powszechne tu, bugenwille – mieniące się wieloma kolorami, pozwalają nieco odpocząć oczom, atakowanym z każdej strony bielą. A ta lubi odbijać słoneczne promienie. Przepięknie położone niczym kilkupiętrowy torcik polany białym lukrem. A wisienką na tym torcie jest gotycka katedra Santa Maria Assunta z cudną fasadą zdobioną delikatną rozetą i kunsztownymi wykończeniami. To tutaj właśnie, niedaleko zabudowanej bramy, cz też łuku – Arco Scoppa przysiedliśmy na kawie, która, co jest wiadome, we Włoszech smakuje najlepiej.
Patronem miasta jest święty Oronzo, którego sylwetka wieńczy barokową kolumnę położoną na skrzyżowaniu dróg Corso Vittorio Emanuele II i Corso Camillo Benso Cavour. To niemal vis-à-vis okazałego gmachu dzisiejszego Ratusza oraz kościoła św. Franciszka z Asyżu na Piazza della Liberta. Stąd Via Cattedrale prędzej czy później dotrzemy do Duomo.
Teraz wspomnimy jeszcze o tym, że Ostuni, podobnie jak Bari też jest związane z Boną Sforzą, ale… specjalnie zostawimy Wam to jako ciekawostkę do samodzielnego poszperania i doczytania 😉 Mega ciekawą i obfitą relację o tym najbardziej fotogenicznym miasteczku Apulii zobaczycie też na blogu Julii i Mateusza.
Samochód zostawiliśmy na płatnym parkingu u stóp białego miasta przy Via Goisue Pinto i tą też drogą ruszyliśmy pieszo w górę. Na parking wróciliśmy od drugiej strony, schodząc wzdłuż murów obronnych Vale Oronzo Quaranta, a następnie Via F. Vitale.
Putignano
Jest wielce prawdopodobne, że nie odwiedzilibyśmy tego miasteczka, gdyby nie fakt, że zamieszkaliśmy w tradycyjnym Trullo, właściwie na jego opłotkach. Mało znane, pomijane a przecież to stąd zaczyna się dolina Val’ D’Itria, spływająca zielonymi trawami do morza. To tu zaczynają wyrastać ponad korony niższych drzew fantazyjne kopuły apulijskich domków. Putignano to tez stolica Karnawału, który ma tutaj swoje małe muzeum a raz w roku odbywa się jedna z najsłynniejszych włoskich parad karnawałowych. W miasteczku mieliśmy okazję podglądać codzienne czynności i rytm życia mieszkańców, bez ani jednego turysty. Niedzielna msza, 50. rocznica ślubu szanowanych mieszkańców, spacer, obiad, kawa, pizza z Włochami etc. Wiele domów było do sprzedaży, w tym widoczna na poniższym zdjęciu biała wąska kamienica, niczym apulijski Flatiron Building.
Parking proponujemy w okolicach Piazza Enrico Berlinguer lub placu Aldo Moro.
Turi
Leży pośród zaskakująco zielonych sadów wiśniowych po drodze do Castel del Monte. Znów, polegając tylko na przewodnikach trudno byłoby Wam tam trafić. A my polecimy miasteczko jeszcze z dwóch powodów: po pierwsze odbywa się tu największy w regionie targ warzywno-owocowy, zajmujący praktycznie cały Lrago Pozzi. Można się tu próbować zgubić i potargować o najlepsze we Włoszech karczochy lub usiąść i oglądać wszystko przy kawie za 1 euro. Na przykład w Bar Cafe’ Clandestino. Drugi powód to niezwykle ciekawa kolorystyka elewacji w Turi. Dominują… czerwone. Więc jak Wam się znudzą białe miasteczka, Turi zaprasza.
Cisterino
W Cisterino zachwycą Was widoki. W przeciwną stronę, niż się spodziewacie. Ogromna skarpa w kierunku interioru pozwoli oglądać połacie zielonej Apulii, poprzecinanej białymi ostrosłupami kamiennych Trulli. A wszystko z bardzo ładnego, zadbanego parku, podobnego do tego w Locorotondo. W Cisterino znajduje się pozostałość normańskiej wieży i niezwykle ciekawe, mikroskopijne stare miasto, w którym mnóstwo jest wąskich, ślepych uliczek. Zgubiliśmy się ze trzy razy. Cisterino jest idealnym przykładem miasteczka, które przetrwało 100 lat normańsko-bizantyjskiej historii Apulii.
Parking bezpłatny znajduje się tutaj. Ale o dziwo miasteczko ma też stację kolejową na linii z Bari i Alberobello do Ostuni.
Gravina in Puglia
Zapuściliśmy się daleko. Mamy auto to „cwaniakujemy” 😉 Choć nie przepadamy za nadużywaniem tego typu określeń i porównaniami, to Gravinę można by było nazwać „małą Materą”. Ale tylko po to by nakreślić jej charakter i położenie. Podobnie jak swoja większa i o wiele bardziej znana siostra, także położona jest malowniczo nad głębokim wąwozem, którego dwa przeciwległe brzegi łączy kamienny most Ponte Acquedotto. I to jej wielki atut. Podobnie jak ilość turystów, których jest tutaj, w przeciwieństwie do Matery znacznie mniej. Właściwie rozglądamy się w myślach wokół, specjalnie dla Was i… nie, rzeczywiście nie ma tu nikogo.
Kierując się bezpośrednio do Matery, wielu traci, niekiedy zupełnie nieświadomie, możliwość zobaczenia miasta urodzenia papieża Benedykta XII, znakomitych punktów widokowych, które jak już doskonale wiemy we Włoszech noszą nazwę „belvedere”. Wąskie, kręte uliczki i zabudowania w piaskowym kolorze, to kolejny wspólny element z oddaloną o jakieś 30 minut drogi samochodem Materą. Byliśmy w Apulii wiosną, więc możecie sobie wyobrazić jak pięknie prezentował się wąwóz, pokryty od góry do dołu soczystą zielenią i delikatnymi, pastelowymi kwiatami.
Więcej o Gravinie i sąsiedniej Materze pisaliśmy w osobnym tekście. Warto w sumie zobaczyć dwie miejscowości za jednym razem 😉
Nowość! Oferujemy Wam ten artykuł jako podręczny przewodnik na telefon w okrojonej wersji PDF. Ściągnij PDF
A Wam co najbardziej podobało się lub co budzi największe zainteresowanie w Apulii? Śmiało, wymieńmy się komentarzami i linkami.
NA SKRÓTY: Sprawdź najtańsze noclegi w Bari | I ciekawe noclegi w Apulii | Nasz domek w Putignano
Cudo 💖 Kocham ten kraj dzieki wlasnie takim miejscom
Ciekawe i pomocne, praktyczne uwagi. A jak tam w pandemii ? Wszędzie chodzimy w maskach ? Ulice, plaże …?
Ulice nie, plaże nie
Nasze wakacje wrzesień 2021 – kilka praktycznych spostrzeżeń.
Planowanie miejsca – zależy czy będziecie tylko zwiedzać, plażować czy i to, i to. Jak zwiedzanie to dobrą bazą będzie Bari. Jak plażowanie to raczej południowe wybrzeże. My byliśmy w Campomarino i mniej więcej było to dobre miejsce na wypady autem w każdym kierunku.
Bari – idealne jako baza do zwiedzania i plażowania bez samochodu. Pociągiem można dojechać do głównych atrakcji a na plażę dowozi komunikacja miejska. Jest tam fajne stare miasto a jak się trafi na festyn to jest co pooglądać. Jest też deptak z luksusowymi sklepami.
Język – no wiadomo że włoski, a angielski ? W Bari tak, w mniejszych miasteczkach … włoski. Nawet młodzi ludzie nie mówią po angielsku ale za to są przesympatyczni i zawsze kupimy co chcemy.
Wypożyczenie samochodu – ofert jest wiele ale dla świętego spokoju nie warto oszczędzać na ubezpieczeniu. Przy wypożyczeniu konieczna jest karta kredytowa a nie debetowa!
Ruch uliczny – jak ktoś nie jeździł po południu Włoch to się nieco zdziwi. Można spodziewać się wszystkiego i trzeba być czujnym. Ogólnie w tamtej okolicy tubylcy jeżdżą raczej wolno i ostrożnie. Jak dostosujemy się do ich zasad to jest OK. A główną zasadą jest racjonalne traktowanie przepisów. Ronda – migamy lewym kierunkiem a jak zjeżdżamy to nie migamy, STOP – jak trzeba to się zatrzymam, linia ciągła – jak mogę to wyprzedzam, czerwone światło – ooo nie, jest dużo foto pułapek na tych co wjeżdżają na czerwonym. Parkowanie – z tym jest różnie. Trzeba pamiętać że parkowanie wzdłuż żółtej linii jest zabronione (wykupione miejsca), wzdłuż niebieskiej jest płatne, białej – bezpłatne. Jak widzicie, że ktoś zamierza przejść na drugą stronę ulicy i się rozgląda to na pewno wejdzie. Patrzy tylko po to aby ocenić czy kierowca zdąży przyhamować. Tak samo jest jak ktoś włącza się do ruchu. I jeszcze jedno istotne, zjazdy i wjazdy na drogi szybkiego ruchu są zazwyczaj bardzo krótkie. Nie ma miejsca na rozpędzenie auta. Może być nerwowo.
Co do plażowania. Jak wiadomo we Włoszech jest masa prywatnych, drogich plaż. Można się zdziwić jadąc do popularnego kurortu, że cała plaża jest obstawiona płatnymi parasolami (kilometrami). Na szczęście na zdjęciach satelitarnych znanej mapy widać gdzie są plaże ogólnodostępne a gdzie parasole. Warto to sprawdzić przed rezerwacją pobytu. Plaże są tam kamieniste i piaszczyste. Też to widać na zdjęciach sat.
Ogólnie polecam Apulię. Przez 2 tygodnie jest co zwiedzać i oczywiście plażować.
Apulia to moja kolejna wyprawa, dzięki za artykuł. Chyba się skusze.
Bardzo ciekawe informacje, bylem w Apulii na płw. Gargano ale było ta bardzo, bardzo dawno, mile wspominam to miejsce. Po obejrzeniu tego co przedstawiacie pewnie wrócę tam na poprawkę.
Hej! Uwielbiam czytać waszego bloga! Dzięki temu blogowi zostałam zainspirowana do podróży i teraz nie mogę
odpuścić żadnego weekendu. Jak nie city break to jakaś niedaleka wycieczka w okolicy. Dziękuję!
Apulia jeszcze przede mną, ale już widzę, że to będzie piękna podróż. Z opisywanych przez was miejsc najbardziej zainteresowała mnie grota- pierwszy raz o niej słyszę, większość odwiedzających skupia się na krajobrazach i architekturze, więc tym bardziej sprawdzę na własne oczy jak grota wygląda „na żywo”:)
Podobno sporo ludzi nie lubi jaskiń. My lubimy a na dodtek ta naprawdę jest inna 🙂
Mam zaplanowany wyjazd właśnie w te rejony, ale przez tego koronawirusa nie wiem czy nie będę musiała odwołać a tak się cieszyłam na tą wycieczkę 🙁
A na jaki miesiąc? Trzymajmy kciuki być może w kwietniu/maju zacznie się uspokajać?
Włochy mają dużo do zaoferowania! Piękne miejsca, aż chce się tam być ♥
Jak zwykle super relacja, ale tego jednego miejsca to Wam zazdroszczę! 😀 Wiadomo którego! <3
Strzelamy, że tego z kątami 😉
Świetna relacja! Gratulujemy!
My w tych okolicach bywamy z naszymi klientami średnio dwa razy do roku. Wszyscy zawsze są zachwyceni. Dzięki teu wpisowi znaleźliśmy jednak dwa miejsca, w których nas jeszcze nie było i zapisujemy je w notesie 🙂
Życzymy przyjemnych i niezapomnianych podróży!
Tydzień spędzony w Monopoli piękny, miłe zaskoczenie. Alberobello również bardzo przypadło mi do gustu, szczególnie, że tłumów (wrzesień) nie było. Z listy widzę, że jeszcze trochę by było do obejrzenia w tamtych rejonach, więc może kiedyś…
Niesamowite miejscówki, może kiedyś uda się odwiedzić!
Piękne miejsca, na razie jeszcze nie stać mnie na taką wycieczkę ale już niedługo.
Świetny wpis!
To są świeże zdjęcia, tj. styczniowe? Mieliście takie szczęście z pogodą? 🙂
Jak mozna linkowac to linkuje do swoich wspomnien pobytu w Apulii https://dubliniapisze.com/2014/09/28/apulia-z-domieszka-bazylikaty/. W marcu tego roku bede tez w Bari, krolowa Bona to jedna z moich ulubionych postaci historycznych 🙂