Słońce wpada do sypialni przez niewielkie okna naszego trullo. Zapowiada się piękny i słoneczny dzień. Znowu się udało. Bo będzie to dzień pełen atrakcji. Jest sobota, wstajemy wcześnie rano żeby uniknąć największych tłumów, które zapewne podobnie jak my wykorzystają ten pogodny dzień na zwiedzanie Matery. Zanim jednak wyruszyliśmy z Putigniano, pojawiła się jeszcze jedna myśl. Mamy jednak trochę czasu, odwiedzmy Materę po południu a wcześniej… Może po drodze wpaść jeszcze do Graviny?
Słyszeliście o niej? My też nie, ale eksploracja google maps poprzedniego wieczora zrobiła swoja. Gravina określana jest mianem „Małej Matery”, a także przyrównywana po cichu do Rondy, którą mieliśmy okazję zwiedzać rok wcześniej. Ten kto już był może zdecydować, czy porównanie to jest słuszne, a ten kto jeszcze tam nie trafił, niech oceni po zobaczeniu naszych zdjęć.
Podróż samochodem z naszego domku w Putigniano do Graviny i Matery zajęła nam około 1 godzinę.
Gravina in Puglia
Samochód zostawiamy na bezpłatnym parkingu przy kompleksie hotelowo – restauracyjnym (Madonna della Stella Resort), z którego rozległych tarasów kawiarnianych rozciąga się imponujący widok na miasto. Na ten sam pomysł wpadli motocykliści, którzy chyba mieli tu zlot, albo po prostu przemierzali włoskie prowincje, by trafić także do Graviny. Dobrze, że jesteśmy tu tak wcześnie, widać po parkingu, że turystów jeszcze nie ma zbyt wielu. To co widzimy już teraz powoduje, że na nasze usta ciśnie się wiele mówiące „Wooow!”. Skoro tu jest tak pięknie i fotogenicznie, to co czeka nas w Materze? Graviny, która okazała się miejscem narodzin papieża Benedykta XII (pomnik papieża wznosi się na placu noszącym jego imię), próżno szukać w przewodnikach, ale jeśli się tu trafi, nie można się oprzeć jej urokowi. Miasto położone jest, podobnie jak Matera, nad głębokim wąwozem. O tej porze roku bucha zielenią i kwiatami. Do starej części miasta przechodzi się przez kamienny most zwany Ponte Acquedotto spinający brzegi owego wąwozu. Mimo, że jest już po okresie Wielkiego Tygodnia, a nawet po Świętach Wielkanocnych, tego dnia mieszkańcy przygotowują się do wieczornego spektaklu obrazującego Mękę Pańską. Stroją ołtarze, na Belvedere inscenizują Golgotę, rozstawiają ogromne znicze. Szkoda, że nas tu nie będzie wieczorem. No ale to przecież nie było wcześniej planowane, naszym głównym celem jest oddalona stąd o 30 minut drogi samochodem Matera.
W Gravinie zajrzeliśmy do Katedry Santa Maria Asunta na Piazza Benedetto XII, ponieważ akurat odbywała się w niej uroczystość ślubna. Tuż przy katedrze koniecznie trzeba choć na chwilę zatrzymać się na tarasie widokowym – Belvedere Sulla Gravina. Rozciąga się stąd widok na drugą stronę wąwozu – tam, gdzie jeszcze przed chwilą parkowaliśmy nasz samochód. Na koniec szybkie espresso w kawiarni tuż przy bibliotece ze starymi księgami (Biblioteca Capitolare Fila), do której pozwolono nad wejść na chwilę przed planowanym tam spotkaniem autorskim albo konferencją i jeszcze „kościół ze szkieletorami” – Santa Maria del Suffragio oraz powrót labiryntem wąskich uliczek na most wiodący na drugą stronę wąwozu. Siadamy na kawie przy głównym placyku i chłowniemy energię na następne pół dnia. Na Ponte Acquedotto robi się coraz bardziej tłoczno. To wręcz idealny moment żeby ruszyć w dalszą podróż.
Sprawdź noclegi w Gravina in Puglia
Matera
Pomiędzy Graviną a Materią szaleje wiosna. Rozkłada swoją suknię na przestrzeni setek hektarów. Trawy falują po dwóch stronach drogi. To też moment, w którym wybucha apulijskie kwiecie. Zatrzymujemy się po raz kolejny. Choćby na moment.
Matera jest dość rozległym miastem, nawet bardzo rozległym, biorąc pod uwagę również jej nową część. Nie mamy ochoty błądzić za parkingami, tym razem udaje nam się zostawić samochód na bezpłatnym parkingu, przed szkołą w niewielkiej odległości od zamku (Tramontano Castello), jakieś 10 minut szybkim krokiem od historycznej części Matery.
Z informacji turystycznej przy Via Lucana bierzemy mapę Matery i ruszamy na podbój Sassi di Matera. Na podstawie mapy można łatwo zaplanować sobie trasy zwiedzania. W zależności od tego ile mamy czasu. Najlepiej jednak aż do wieczora. Planowanie wędrówki na pół dnia to bardzo istotna rzecz. Po to, by nie błądzić bez celu, ładu i składu. Bo czym innym jest zgubić się celowo a co innego nie wiedzieć, gdzie co się znajduje i żałować tego potem. Naszym zdaniem najsensowniejsza trasa biegnie uliczkami Bruno Buonsi i wszystkimi przyległościami oraz Solitario, Piazza Caveoso, Madonna delle Virtu, Potito, Piazza Duomo, Fiorentini by dotrzeć na złotą godzinę na Via d’Addozio. Ale to tylko propozycja. Tak naprawde poruszamy się często labiryntami, ostrymi schodkami, zakamarkami i przepierzeniami. Stare Miasto dzieli się na dwie zabytkowe dzielnice Sassi.
Jeszcze do lat 50-tych Sassi były raczej dla Włochów powodem do wstydu, dziś natomiast są wielką atrakcją turystyczną, wpisaną na listę UNESCO. A czym są właściwie Sassi? To dwie dzielnice Sasso Caveoso i Sasso Barisano, przyklejone do dwóch wzgórz – jednego, wiszącego właściwie tuż nad wąwozem i drugiego, schowanego za wzgórzem katedralnym. Caveoso. Tu znajdują się wykute w skałach Wąwozu Gravina domostwa, groty mieszkalne, jaskinie, kościoły oraz kaplice, domy położone są tak, że pnąc się wijącą ścieżką ku górze lub przemierzając kolejne kamienne schody mamy okazję przechodzić po ich dachach. Barisamo. głównym i dominującym elementem otaczającej wzgórze Civita dzielnic jest Katedra z wystającą ponad wszystkie zabudowania wieżą. Doskonale widać je z małego tarasu Lugi Guerricchio, który odnajdziecie tutaj.
Zwiedzanie tradycyjnego skalnego domu w Sassi Caveoso jest jedną z atrakcji Matery. To doskonała okazja to tego żeby przekonać się w jaki sposób żyli tu ludzie, jeszcze w latach 50′ poprzedniego wieku, choć i tak będzie to obraz o wiele bardziej optymistyczny, niż ten w rzeczywistości. My zdecydowaliśmy się zwiedzić Casa Grotta di Vico Solitario. W pobliżu można przy okazji zajrzeć do wykutych w skale kościołów jak Santa Lucia alle Malve, czy Madonna de Idris.
Zainteresowanych życiem codziennym i trudnymi warunkami życia mieszkańców Sassi di Matera odsyłamy do książki Carlo Levi „Chrystus zatrzymał się w Eboli”. Na podstawie książki w 1979 roku nakręcony został włosko-francuski film o tym samym tytule. Brak elektryczności, bieżącej wody i kanalizacji, palące słońce, ścisk i dzielenie pomieszczenia mieszkalnego ze zwierzętami, głód i choroby to właśnie codzienne życie Sassi di Matera.
Matera jest jednym z najstarszych stale zamieszkałych miast na świecie. W niektórych miejscach do złudzenia przypomina równie starą Jerozolimę. Podobieństwo to dostrzegł między innymi Mel Gibson (a także inni filmowcy, np. twórcy widowiska „Ben Hur”), który nagrywał wiele scen „Pasji” właśnie tutaj. Mieszkańcy go pokochali a cała ekipa bardzo zżyła się z materańczykami, dumnymi, że ich miasto dostało potężny impuls do odnowy i rozwoju.
Aż ciarki przechodzą po plecach co się tu będzie działo jak fani Jamesa Bonda zobaczą na szklanych ekranach miejsca z Matery. W tym roku kręcić tu mają sceny do najnowszego filmu o Agencie 007. W tym roku także Matera piastuje tytuł Europejskiej Stolicy Kultury (planowane są liczne imprezy, o których możecie się już dowiedzieć na lotnisku w Bari – w specjalnie na tę okoliczność przygotowanym punkcie informacji).
Jeśli macie ochotę, to zerknijcie na stronę internetową sassiweb.com, gdzie znajdziecie między innymi przewodnik po Sassi śladem „Pasji” Mela Gibsona
Ale Matera jest też jednym z piękniejszych miast jakie udało nam się w życiu zobaczyć. Szczególnie gdy słońce nie jest już tak wysoko na niebie, kiedy można już bez problemu zdjąć ciemne okulary, bo promienie odbijając się od białych i piaskowych fasad i kamiennych ulic przestaje oślepiać. Robi się chłodniej, ale też miasto zaczyna tonąć w złocie. Ciepłe kolory powoli żegnającego się z nami słońca podziwialiśmy z drugiej strony wąwozu. Można się tam dostać za pomocą wahadłowych autobusów miejskich, lub samochodem (wymagany spacer 10-15 minut). Ale warto! Warto po stokroć!
Znajdujemy się już na terenie Parco della Murgia Materana, który ciągnie się dalej przez 50 km kryjąc w sobie kilkanaście kolejnych, skalnych grot i kościołów. Przyjeżdża się tu na spektakl zachodzącego słońca z całą Materą w roli głównej. Jeśli tylko jest czyste niebo, słońce rozbłyskuje złotą poświatą i uwydatnia zarysy miasta z wieżami jego kościołów. I znika. A potem poczekać jeszcze chwilę, żeby ujrzeć ją po raz ostatni już oświetloną, nie słońcem, a latarniami. I kamiennymi domami sassi, dla których lepsze czasy ewidentnie nadchodzą.
Sprawdź noclegi w Materze
Więcej zdjęć z Graviny i Matery
Gdy przyjechałem do Matery i przez punkt widokowy „Tre Archi” zobaczyłem Sassi, to mi dosłownie szczęka opadła. Teraz każdemu polecam, by tam pojechał :).