Sam nie wierzę do końca w to co teraz napiszę, ale… siedzę na werandzie drewnianego pensjonatu na południu Szwecji. I cóż, że ze Szwecji? Otóż… Pachnie lawendą, ziołami, z nieba leje się żar, w podcienie wkrada się upał. Prawie 30 stopni, lody o smaku mango ratują nieco sytuację. Przed chwilą wróciliśmy z plaży, gdzie po raz pierwszy w tym roku kąpaliśmy się w Bałtyku. Tak, dobrze czytaliście. Piszę te słowa ze Szwecji. A dokładnie Skanii, regionie Osterlen. I o nim będzie ten materiał.
Gdy spojrzymy na mapę Szwecji – niezależnie w jakim zobrazowaniu – będzie ona na mapie długa, pociągła, pionowa, itd. Na samym jej końcu, na południu kształt ten urozmaicony jest dodatkowym quasi-półwyspem, który w większości należy do regionu Skane (Skania), najbardziej południowego fragmentu tego kraju. Opisana później jedna ze słynnych plaż to jednocześnie najbliżej położony od Polski fragment Szwecji. I właśnie do tego chcemy Was zachęcić: by pomyśleć o tych rejonach jako najbliższej, najłatwiejszej do zwiedzania i najpewniejszej pogodowo części Skandynawii dla Polaków. Wszystko m.in. dzięki połączeniu promowemu Świnoujście – Ystad.
Historia Skanii jest ciekawa. Obok żółto-czerwonej flagi na jej godle widnieje głowa gryfa, bardzo podobna do tego, którzy towarzyszył pomorskim Gryfitom. Do 1658 roku teren ten należał do Danii, która była potężniejsza od Szwecji. Ale później oczywiście dzięki atrakcyjnemu klimatowi, potencjale rolniczym oraz bliskości reszty Europy umiłowały go sobie szwedzkie rody magnackie i arystokracja.
Dziś więc Skania to kraina zamków i średniowiecznych, często duńskich zabytków oraz późniejszych, szwedzkich dworów i pałaców. Wiele spośród ponad 200 znajdujących się tu zamków i dworów dostępnych jest dla zwiedzających. I z tym się ona kojarzy Szwedom, z tym może się kojarzyć za chwilę Wam. Plus bonusy.
Jak zaplanować podróż do i po Skanii? Co zobaczyć, czego spróbować i doświadczyć? Nie opiszemy dla was całego regionu, bo on jest bardzo duży i naszym zdaniem potrzebuje nie tygodnia a dwóch na intensywne zwiedzanie. Ale opiszemy jego wschód, czyli przywołany Osterlen.
Wzgórza i szlaki Bosarp
Wielce możliwe, że to one pozwoliły nazywać region Osterlen “Szwedzką Toskanią” aczkolwiek więcej czynników o tym świadczy. Polodowcowe, morenowe zielone wzgórza oblane od czerwca morzem kolorowych kwiatów, a jesienią wrzosowiskami, to ulubione miejsce wędrówek Szwedów z południa. Jest tu masa szlaków wzdłuż rzeki Verkaan. Ale najwięcej właśnie wokół Brosarp. To okolice tego miasteczka miały inspirować Astrid Lindgren do krajobrazowych opisów i lokacji w jej książkach, a na tutejszych pagórkach zekranizowano “Braci Lwie Serce”.
Sugerujemy jako “pigułki” miejsca takie jak Brosarp Hills (wygodny parking i punkt informacji) oraz pętlę z okolic mini skansenu Glimmebodagården. To tam na pewno napotkacie te zjawiskowe półdzikie konie.
Wodospad Hammamola
Rekordowy, największy, najwyższy… Ale nie w Szwecji, bo przecież ten kraj ma góry. Ale na południu Szwecji to już tak. 23 – metrowa kaskada szumi wokół zabytkowego młyna. Z tego co zorientowaliśmy się służy jako dobry cel wycieczek z prowiantem. Czyli na pikniki. W ogóle zauważyliśmy, że Szwedzi kochają pikniki i mają wiele miejsc do tego przygotowanych. Korzystają z nich chętnie i często.
Z wygodnego parkingu dojdziecie tu w 5-10 minut. Chyba, że połączycie sobie dojście do niego z większą wędrówką po wspomnianych wcześniej terenach, bo to dolina tej samej rzeki.
Zamek Glimmingehus
Jedyny, wyjątkowy, unikatowy! Tak. Doskonale nam się złożyło, że dosłownie 15 minut od naszego pensjonatu znajdował się najstarszy, autentycznie zachowany średniowieczny zamek, nie tylko Szwecji ale krajów Nordyckich. Owszem, są sławniejsze, ale ten według specjalistów jest jedyny. To właściwie bastion w skandynawskim stylu – obronny dwór o kilku poziomach z wąskimi oknami, otoczony fosą. W środku faktycznie coś, z czym się nigdy nie spotkaliśmy: portale, otwory, freski, a nawet belki pochodzące sprzed kilkuset lat. Za dokładną datę powstania przyjmuje się 1499 rok, gdy to Skanią rządzili Duńczycy i częściej trzeba było myśleć o chronieniu się przez lokalnymi rebeliantami niźli innymi wojskami. Bo ich tu po prostu nie było.
Godziny otwarcia różnią się w zależności od sezonu: od 1 maja od 30 czerwca, a także od 15 do 31 sierpnia od 10:00 do 16:00, natomiast od 1 lipca do 14 sierpnia od 10:00 do 18:00. Bilet kosztuje 90 SEK.
Pałace Kronovall i Gyllebo Slott
To się nadaje na osobny artykuł! Ale nie, nie mamy aż takiego przeglądu, by zrobić materiał pt. “Pałace i Zamki Skanii”. Ale to wystarczy by zarekomendować Wam jeszcze te dwa. Do środka nie wejdziecie, w przeciwieństwie do wyżej opisanego zamczyska, ale to co zobaczycie wokół nich już Was zachwyci… jest po prostu piękne. Gyllebo to pałac w stylu dworu, ulokowany na półwyspie na największym naturalnym jeziorze w okolicy. Jest tu kąpielisko – kto nie lubi morza, ten kąpie się tutaj. Są szlaki wokół jeziora i rezerwatu, więc ten kto nie lubi się kąpać (nawet w jeziorze) ten wędruje pośród dających przyjemny cień buków. A w niedziele od 10:00 do 12:00 prywatni właściciele udostępniają park i ogród wokół budowli. Warto tu wejść i „pobłądzić” zwłaszcza po ruinach dawnego zamku, który stał obok.
Kronovall to natomiast kolos. Ogromny pałac w stylu francuskich, barokowych rezydencji. W Szwecji znany z uwagi na ogromną kolekcję musujących win, produkowanych w okolicy. Stanowił siedzibę Gubernatora Skanii, po odzyskaniu jej przez Szwedów od Danii, ale później wrócił do rodu szlacheckiego Sparre. Dziś jest hotelem i restauracją, więc zajrzeć można tam będąc gościem. Ale jeśli nie, to i tak powinno Was zadowolić, bo wokół rozciąga się przyjemny park w stylu francuskim a potem angielskim, a jeszcze głębiej w lesie – popularny rezerwat z kilkoma kilometrami ścieżek spacerowych.
Pałac Christinehof i kawiarnia Alunbruket
Do Pałacu Christinehof nie udało nam się wejść, chyba zamknęli go tego dnia wcześniej. Widzieliśmy, że była u nich ekipa, chyba telewizyjna, bo gdy spacerowaliśmy po okalającym go parku, cały czas latał nad nami dron. Nazwa pałacu wybudowanego w XVIII wieku w barokowym stylu wzięła się od jego właścicielki hrabiny Christiny Piper – jednej z najbardziej wpływowych i najbogatszych kobiet Szwecji swego czasu. Dowiedzieć się można o niej więcej podczas zwiedzania wnętrza pałacu z przewodnikiem. Tutejszy park zachęca do wędrówek, z resztą jak wiele miejsc w Skanii.
Alunbruket to jedno z piękniejszych miejsc jakie kiedykolwiek widzieliśmy. Na terenie niewielkiego skansenu, w którym można także przenocować, zorganizowano małą restaurację i kawiarnię. Stoliki i krzesła porozkładane są od tak, w ukwieconym ogrodzie pod rozłożystymi drzewami. Widać, że Szwedzi lubią tu zaglądać i że, co wcale nas nie dziwi, umawiają się tu na spotkania z rodziną czy przyjaciółmi. W tym miejscu spróbowaliśmy słynnej szwedzkiej kanapki z gotowanymi krewetkami – räksmörgås.
Pałac Christinehof otwarty jest w godzinach od 11:00 do 16:00 w następujących dniach: 14 maj – 25 czerwca oraz 29 sierpnia – 2 października – w weekendy; 26 czerwca – 14 sierpnia – codziennie; 16 sierpnia – 28 sierpnia – codziennie z wyjątkiem poniedziałków. Cena biletu to 120 SEK.
Klify wokół Kåseberga
O! Właśnie stamtąd wróciliśmy. W dniu w którym piszemy ten tekst. Przypomniały nam się wędrówki kilka lat temu wzdłuż klifów Seven Sisters w Anglii. Tylko tam nie było tak upalnie jak tu. Tu natomiast nie jest aż tak wietrznie, jak tam. Przynajmniej teraz. Sielankowo – owszem podobnie. Zamiast obiecanych stad owiec: pasące się równie pocztówkowo białe krowy (niektóre z nich schodziły na kąpiel do morza). A także piękne konie i stado krów “klasycznych”, które upodobało sobie kamienny krąg Ales Stenar. Miasteczko jest urokliwie położone, ma własną małą marinę, do której lubią przybijać duńscy żeglarze, kilka czerwonych rybackich domów, dużo kwiatów i ścieżek spacerowych
Ales Stenar
Czy można go nazwać szwedzkim Stonehenge? No…. jeśli się lubi tego typu porównania-uproszenia, to proszę bardzo. Składa się z 59 głazów, które ułożone są w kształt przypominający łódź. Widać to zwłaszcza, gdy się spojrzy na obiekt z góry. Istnieje kilka hipotez na temat tego, kto i po co go zbudował. Najbardziej prawdopodobne jest, iż był to pochodzący z VI lub VII wieku grób znamienitego wodza wikińskiego albo świątyni i obserwatorium astronomiczne.
Tą ostatnią hipotezę potwierdzają dwa największe głazy – na „rufie” i na „dziobie” statku. Ponoć podczas przesilenia letniego oraz zimowego wyznaczają one wschód i zachód słońca. Tak jak zostało już wyżej wspomniane pasące się tu krowy zdają się nie robić sobie nic z tego zabytku, podobnie zresztą jak z turystów, kontynuując przeżuwanie trawy, a nawet od czasu do czasu wdając się w bójki między sobą. Widoki są tu naprawdę piękne i uspakajające.
Sandhammaren
Uważana jest za najpiękniejszą plażę w Szwecji. No i coś w tym jest! Piasek jest tu bardzo jasny i drobniutki, a sama plaża jest niezwykle szeroka i długa. Niewielkie wydmy osłaniają przed wiatrem, więc jest naprawdę przyjemnie. Gdy zaświeci słońce, to Bałtyk przybiera tu kolor, o jaki byśmy go nigdy nie posądzili. Momentami jest wręcz turkusowy. Plaża jest też dość popularna, ale tłumów tu nie ma. Można bez problemu znaleźć przyjemny kącik tylko dla siebie. Prądy morskie są tu dość silne, więc trzeba uważać podczas pływania.
Havang
Na północ od Sandhammaren znajduje się kolejna ładna plaża, są kolejne miejsca idealne na przyjemną wędrówkę oraz popołudniowy piknik. Jest tu też kolejny kamienny krąg – Havängsdösen. To megalityczny grobowiec, odkryty w XIX wieku dzięki burzy, która zdmuchnęła z tajemniczych skał grubą warstwę piasku. Z tego miejsca rozciąga się piękna panorama białej niczym śnieg plaży i bezkres morza, które prezentuje się w słoneczny dzień niezwykle kojąco. Ale jest tu jeszcze coś co zapewne i Wam się spodoba, bo właśnie tutaj rzeka Verkaån uchodzi do morza dzieląc plażę na części i tworząc naturalną przeszkodę dla plażowiczów.
Park Narodowy Stenshuvud
To najmniejszy park narodowy w Szwecji. Co ciekawe w jego logo znajdują się motyle. To pewnie dlatego, że tutejsze nadmorskie, dość niespotykane łąki wiosną pełne są motyli właśnie. Teraz także udało nam się je dostrzec – od czasu do czasu tańczyły na prawie niewyczuwalnym wietrze zatrzymując się to na jednym, to na drugim kwiatku. Ciekawe są tutaj klifowe brzegi pokryte grabowym lasem, co także jest dość niespotykane nad morzem. Wytyczono tu wiele tras pieszych. My wybraliśmy wiodącą przez grabowy las i pełną jagód pętlę do Kivik, potem zaś zahaczając o najwyższe wzniesienie regionu Osterlen, z którego rozciągał się piękny widok na wybrzeże wróciliśmy do punktu wyjścia przy siedzibie parku i centrum dla zwiedzających – Naturum.
Kivik
Tereny na północ od wspomnianego parku narodowego, również miasteczko Kivik, słyną z cydru. Łagodny, wręcz śródziemnomorski klimat sprawia, że znajduje się tu mnóstwo sadów, a nawet winnic. Obszar ten nazywany jest „sadem Szwecji”, zapewniając 2/3 produkcji jabłek tego kraju. Musi być tutaj wspaniale jesienią, gdy wszystkie drzewka rumienią się i złocą od przeróżnych odmian tych wspaniałych owoców.
Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by już teraz spróbować cydru – najlepiej od lokalnego wytwórcy jak na przykład ten, którego my odwiedziliśmy. Kiviks Musteri to rodzinna firma, która założona została w 1888 roku. Jest tu kawiarnia, restauracja, można wypocząć wśród jabłoniowych drzew, ale też poznać historię tego miejsca w niewielkim muzeum, no i oczywiście kupić produkty prosto od wytwórcy.
Ystad
Nie mieliśmy dla miasta tyle czasu, ile byśmy chcieli ale i tak nas zachwyciło (w dwóch ratach). W środku pobytu oraz pod koniec wyjazdu, przed rejsem. Głównie swoim średniowiecznym układem urbanistycznym, architekturą szachulcową i kwiatami, które były niemal wszędzie. W przydomowych ogródkach dominują róże, choć są też wysokie malwy opierające się o fasady kolorowych domków niedaleko portu. To był bez wątpienia jeden z najbardziej zaskakujących widoków podczas kilkunastu lat naszych podróży. To najlepiej zachowane miasto Skandynawii, ale ż aż tak?
Kulminacja naszych zachwytów nastąpiła przy gotyckim Kościele i Klasztorze św. Piotra obok którego założono różany ogród. Całość obejdziecie wolnym spacerem bez problemu w 2-3 godziny, kończąc czy zaczynając wędrówkę na całkiem ładnym rynku, wokół którego pruski mur i szachulce gwarnie plotkują z secesją i eklektyzmem. A nawet gotykiem (Sankta Maria kyrka – wejście za darmo). Jest tu tak wiele malowniczych zakątków i budynków przywołujących na myśl bardziej baśnie Braci Grimm niż ponure historie rodem z mrocznych i trzymających w napięciu powieści kryminalnych Henninga Mankella. Kto lubi Kurta Wallandera ten może podążyć tu jego śladem, bo to jego miasto. Owszem „zaliczyliśmy” jego księgarnię, kościół, hotel z ulubioną restauracją, ale chyba jednak pozostaniemy przy różach a miasto nazwiemy „Różanym Portem”.
Warto wziąć pod uwagę, że z Ystad w miarę często kursują pociągi i autobusy w głąb Skanii: Simrishamn, Tomelila, Kivik itd. Rozkład autobusowy do sprawdzenia np. na https://www.skanetrafiken.se/
Nasz Pensjonat i ceny
Oczywiście ceny w Szwecji są znacząco wyższe od polskich, ale… nie wszystkiego. Owszem nocleg w pięknym pensjonacie ze śniadaniem, łazienką, internetem w wiosce Ullstorp pod Tomelilą kosztował nas 500 zł za noc (2 os), ale mówimy o środku sezonu i cenie nie 10x ale tak 1,5x większej niż w Polsce. Są też możliwości noclegu za 300-400 zł. Ale dla nas zabrakło. W restauracjach posiłek można zjeść za 80-100 zł natomiast w sklepach i na stacjach benzynowych (lipiec 2022) ceny podobne albo… (sic!) niższe od polskich. Zwłaszcza owoce, warzywa. Np. ziemniaki za 5 zł / kg. Kawa za 12-14 zł. Parkingi w miejscach krajobrazowo-przyrodniczych często są darmowe. W Ystad opłata za godzinę na parkingu piętrowym wyniosła naprawdę grosze. Podobnie jak w Kasseberga przy klifach. Przy sprytnym zaplanowaniu urlopu (oprócz kosztu noclegów) Wasza kieszeń nie musi jakoś tragicznie ucierpieć.
Zobacz ceny i daty w naszym pensjonacie Onkel Enkel | Zobacz inny pensjonat, który rozważaliśmy
Promem z Polski do Szwecji
Z portu w zachwycającym Ystad do portu w Świnoujściu przypłynęliśmy Promem Skania należącym do floty Unity Line. Podróż trwała około 6 godzin i minęła bardzo szybko ze względu na to, iż na pokładzie dostępnych jest wiele miejsc, gdzie można spędzić ten czas – nawet jeśli się nie ma wykupionej kabiny. Restauracje, bary, część wspólna z wygodnymi kanapami itd. My mieliśmy też możliwość wejścia na mostek kapitański i porozmawiania z nawigatorem. Świetna przygoda!
Na trasie tej płynie także prom Polonia, który jest flagowym promem UL. Rejsy do Szwecji odbywają się codziennie przez cały rok. Do Skandynawii pływa również 5 jednostek ładunkowo-pasażerskich: Gryf, Wolin, Galileusz, Jan Śniadecki oraz Copernicus. Pływają regularnie na trasach do Ystad oraz Trelleborga. Rozkład promów, a także rezerwacja biletów możliwa jest na stronie Unity Line. Warto zrobić to z wyprzedzeniem, bo ceny są wówczas niższe.
W ten sposób zakończyła się nasza ponad miesięczna podróż – najpierw na skos po Polsce, potem po Litwie wzdłuż Niemna, a na końcu Skanii, która nas po prostu oczarowała. Wracając ze Świnoujścia do Bytomia mieliśmy małe déjà vu, bo trasa była zupełnie taka sama jak rok temu, gdy kończyliśmy naszą eskapadę po Polsce.
MATERIAŁ powstał we współpracy z marką Unity Line. Oferty biletów promowych ale też wycieczek do Skandynawii znajdziecie na stronie Unityline.pl
I jeszcze kilka innych zdjęć luzem z naszej skańskiej, letniej wycieczki:
Doskonały artykuł 😉 My do Szwecji jeździmy co roku od jakichś 10 lat – głownie na ryby i grzyby , ale też zwiedzamy . Pokochaliśmy ten kraj , a dzięki waszemu artykułowi za tydzień zobaczymy dwa miejsca z tego artykułu ( wodospady i zamek ) , bo tam jeszcze nie byliśmy – a o wodospadach nawet nie wiedzieliśmy . Jednak jako zapalona podróżniczka muszę wtrącić swoje 3 grosze … my podróżujemy rodziną 2+2 i jadąc do Szwecji zawsze wynajmujemy domek , bo to się bardziej kalkuluje niż hotel czy pensjonat . Za uroczy domek nad samym jeziorem ( do dyspozycji z łódką ) płacimy ok 2 tys zł za tydzień .
Na pewno się tam wybiorę.
Dzięki za znakomitą podróżniczą inspirację!